Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. ryś ocelot, serwal czy mormi?
  3. Kiusiu

    X czy Y?

    Tunezja Prace Duże czy Lenie Wielkie?
  4. A tą marihuanę palisz legalnie w sensie czy masz jakieś dokumenty od lekarza? Jeśli nie to warto o tym pomyśleć, wszak zamknąć Cię nie muszą, ale to co piszesz i tak jest niepokojące, że czasem ten nałóg nie pozwala Ci normalnie żyć. Lepiej iść do psychiatry, który przepisze marihuanę medyczną i będziesz ją przyjmowała jak lek, choć ja na walkę z uzależnieniem nie widzę w tym leku. Na inne problemy tak jak napisałam, na pewno na to by się wyciszać, uspokajać tak. Ale też sama kreatywność nie bierze się tylko z używek. Dla artystów jest to fajny sposób na wyzwolenie swoich uczuć, emocji, jednakże w szkołach artystycznych nie mamy zalecanych używek. Gdy chodziłam do szkoły plastycznej i tam uczniowie pili wódkę by piękniejsze obrazy malować, czy w szkole muzycznej palić papierosy choć tego do końca nie rozumiem. Ani na śpiew to nie pomaga ani jakoś szczególnie na grę, jednakże większość muzyków to palacze. Nauczyciele przymykali na to oko, ale to właściwe zachowanie nie jest, zwłaszcza alkohol w szkole. Mamy jakieś prawo ustanowione tak czy inaczej, nie mieszkamy w Holandii a i tam jest to surowo karane by młodzież poniżej lat 18 sięgała po marihuanę była pod wpływem w szkole. Ty do pracy nie palisz i dobrze, jednak myślisz o tym jak się odurzać więc ta medyczna marihuana to coś dla Ciebie. Niektórzy uzależnieni już nie potrafią bez marihuany żyć.
  5. @Verinia Podchodziłem do terapii kilka razy, ale żadnej z nich nie udało mi się dokończyć, więc trudno mówić o konkretnych efektach. To nie znaczy, że terapia nie działa – wręcz przeciwnie, wiem, że bardzo wielu osobom realnie pomaga. U mnie chyba zadziałała jakaś wewnętrzna bariera – nie byłem wtedy gotowy, żeby się otworzyć i naprawdę z tego skorzystać. To było już jakiś czas temu, byłem innym człowiekiem – pełnym emocjonalnego chaosu, lęków i dramatów, z którymi sam nie potrafiłem sobie poradzić. Paradoksalnie, najwięcej dała mi nie terapia, tylko praca nad sobą – cierpliwa, codzienna, czasem bardzo trudna. I ogromna pomoc mojej Żony, która była przy mnie i swoim spokojem oraz obecnością pomogła mi się pozbierać. Dziś czuję się dużo stabilniejszy i spokojniejszy niż wtedy. Więc chociaż moja droga wyglądała trochę inaczej, wciąż uważam, że warto próbować – i że terapia może być naprawdę wartościowym wsparciem, jeśli się trafi na właściwy moment i osobę
  6. Verinia

    Samotność

    Kiedyś ktoś fajnie powiedział, że ludzie głównie zapamiętują, to jak się czują w towarzystwie danej osoby. Czy było im komfortowo, czy czuli się własnie wysłuchani i zauważeni. Myślę, że coś w tym jest. Nie zapamiętamy dokładnie jak ktoś wyglądał, czy o czym rozmawialiśmy, ale to jaką atmosferę wprowadzał nasz towarzysz.
  7. Verinia

    Moje wiersze

    Mój wiersz sprzed 10 lat. Może tez być aktualny. w uniesieniu kąsić chcecie jadem nędzni frustraci Mądrzycie się płaskoumysłowi nędznej masy filozofowie Z poważaniem, /cenzura/cie pier..dzielcie się*
  8. Zgadzam się z @Dryagan. Myślę, że jesteś @muchomorkowa zbyt surowa dla siebie. Nie musisz być narcyzem. Mi to nie wygląda na narcyzm, ale nie jestem psychologiem, aby to stwierdzać. Po prostu chcę Ci powiedzieć, że każdy z nas jest trochę takim narcyzem. Każdy może być oczywiście w innym miejscu na tej skali narcyzmu. Samo to, że jesteś wobec siebie tak krytyczna daje pogląd na to, że nie musisz nim być. Wydaje mi się, że taki prawdziwy narcyz nie jest w stanie o sobie powiedzieć czegoś złego. Ty masz wiele sobie do zarzucenia. Nie wiem czy jest to potrzebne, tak się samobiczować. Pomyśl o tym, że nikt z nas idealny nie jest. Jeżeli masz myśli s, to według mnie powinnaś udać się do psychiatry. Psychoterapia też by mogła przynieść efekty, ale tak jak zauważył @Dryagan nie odrazu trafisz na odpowiedniego terapeutę. Warto próbować. Tak z innej beczki. Mam pytanie do @Dryagan. Chodziłeś na terapię? Skończyłeś? Mógłbyś coś więcej na ten temat opowiedzieć? Czy przyniosła efekty, jaki nurt, itp.?
  9. Nom, zabawny. Masz talent @Purpurowy
  10. Dzisiaj
  11. Verinia

    Moje wiersze

    Spoko wiersz. Prawdziwy
  12. Mam podobne odczucia. @avesen Ma dar do pisania
  13. @marcinzento kwestia indywidualna, mnie duloksetyna niesamowicie pobudzała a niektórzy są po niej senni, myślę że dawka ma tu drugorzędne znaczenie. Bierzesz właśnie 120 mg?
  14. Jeszcze dodam że praktycznie zero negatywnych skutków ubocznych. Pierwszego i drugiego dnia miałem problemy z koncertowaniem się na czymkolwiek ale trzeciego już się czułem super. Obecnie tylko częste ziewanie
  15. @muchomorkowa Przeczytałem Twój post uważnie i widać w nim ogromną samoświadomość i odwagę – serio. Piszesz o rzeczach trudnych, bolesnych, ale piszesz szczerze, z refleksją i próbą zrozumienia samej siebie. I to już jest krok, który wiele osób odkłada latami albo nigdy go nie robi. Rozumiem, że czujesz się zmęczona, zrezygnowana i przytłoczona, ale to nie znaczy, że nie ma dla Ciebie drogi. Te myśli, że jest za późno, że już nic się nie da zrobić, są częścią tego, co Cię teraz trzyma w miejscu – to nie Ty jesteś „do niczego”, tylko Twój stan próbuje Ci to wmówić. Wcale nie musisz stać się „zupełnie inną osobą” – wystarczy, że zaczniesz trochę bardziej być dla siebie łagodna. Nikt z nas nie zmienia się z dnia na dzień. Małe rzeczy robią różnicę. Terapia nie zawsze jest łatwa, ale może pomóc – nie musi iść idealnie, czasem potrzeba kilku prób, kilku różnych osób. Też miałem z tym problem i w sumie trochę nieudane próby. Dla mnie największe znaczenie miała samoterapia – takie codzienne, czasem mozolne próby poukładania sobie w głowie wszystkiego, co we mnie siedziało. Zrozumienie, co mnie uruchamia, skąd się biorą moje reakcje, co naprawdę czuję pod złością czy lękiem. To nie zastąpi terapii, ale nauczyło mnie zatrzymywać się i rozpoznawać swoje emocje. Psychiatra to też nie wyrok – to tylko ktoś, kto może pomóc ustabilizować stan, żebyś miała siłę dalej działać. Nie jesteś skazana na porażkę, choć rozumiem, że tak się czujesz.
  16. Dziś biorę 34 dzień sertraline 50mg. Pierwszy tydzień był najlepszy, czułem się jak w raju, wszystko było takie piękne. Objawy depresji ustaliły już 3 dnia po braniu leku. W tym tygodniu wszystko się już unormowało, w sensie nie czułem się super ale też nie czułem się źle tak 5-6/10. Niestety wczoraj miałem uczucie niepokóju i lęku a dziś jak wstałem nawet lekko ucisk w klatce piersiowej i płytki oddech, tak jak to było gdy miałem depresję. Pierwsze objawy depresji miałem już w wieku 12 lat, obecnie mam 27. Dopiero w wieku 27 lat poszedłem do psychiatry bo już nie chciałem żyć. Czy ktoś miał podobnie?
  17. Miałam taką relację wyjątkową z mężczyzną, też starszym, który przyjeżdżał do mojej cioci na wakacje mieszkającej obok mnie. Miałam lat 5,gdy go poznałam On był po 20,miał żonę i córeczkę starszą ode mnie o rok. Nie dogadywał się z żoną, córkę kochał, ale Ona wolała towarzystwo matki, mieszkając w mieście, szukał spokoju na wsi, chciał tu porozmyślać o tym wszystkim, zaprzyjaźniliśmy się bardzo, miał psa owczarka, chodziliśmy razem na spacery, na grzyby, opowiadał mi o swojej żonie i córce, sam mnie miał za swoją córkę, choć uważał, że jestem poważniejsza w wieku tych 5 lat bardziej niż Jego żona, że mu rozmowy ze mną pomagają. Ojciec był zazdrosny, nie rozumiał co nas łączy, wszyscy pytali co ja tak z Nim ciągle przebywam od rana do wieczora w tym samochodzie, miał taki duży samochód w którym spał, czy co my tak razem spacerujemy. Nikt go nie rozumiał ani mnie. Był typem introweryka, samotnika, chciał się rozerwać tak się zdarzyło, że się zauroczył na imprezie, Jego żona przejęła inicjatywę, przez co z imprezy pojawiło się dziecko. Nie chciał brać ślubu, nie kochał tej kobiety tak bardzo, raczej tylko w tej chwili na tej imprezie mu się podobała, zrobił to dla dziecka, ale szczęśliwy nie był. Potem przyjechał drugi raz 2 lata później. Pamiętam jak od razu do Niego podbiegałam wziął mnie na ręce, przytulił, ale czułam już dziwny dystans już było gorzej, nie był sobą. Zaczął sięgać po alkohol, choć za pierwszym razem, nawet gdy go mój dziadek, wujkowie wolałli nie chciał pić, tylko ze mną rozmawiać. Potem zajęłam się szkołą, nie przyjeżdżał już, jak dzwonił to telefonicznie pytał co u mnie, pozdrawiał mnie a gdy miałam lat 14, dowiedziałam się, że popełnił samobójstwo. Polubiłam się z Jego córka bardzo, gdy też przyjechała potem po śmierci Ojca na wakacje, bardzo mi go przypominała a ja Jej Jego, chciał byśmy były dla siebie jak siostry. Była, jest w sumie inna ode mnie, taka normalniejsza, On był typem człowieka podobnego do mnie i dawał mi relacje jakiej potrzebowałam. Czułam się bezpiecznie w towarzystwie starszych mężczyzn, jeszcze do tego mnie rozumiejących. Gdy przyjechała najbardziej mnie wzruszyła, gdy mi powiedziała, że Ona to wie, czuła że On mnie kochał, bardziej niż Jej matkę tylko byłam za mała i mu się nie dziwi, bo jesteśmy do siebie podobni, że Ona widząc mnie widzi swojego Ojca i żałowala że nie potrafi z Nim rozmawiać ale bardziej bliższa Jej była matka. Pamiętam, gdy mnie podczas tego pobytu Jego, Ojciec zabrał do Zoo do Płocka a ja kochając patrzeć na zwierzęta, myślałam tylko o Nim. Gdy zaraz po powrocie przybiegłam do Niego do samochodu też mi powiedział, że się cieszy że już jestem, że czekał cały dzień na mnie i myślał o mnie czy mam miły dzień czy mi się tam podoba. Wtedy tego dnia zrozumiałam jaki był ważny dla mnie i mam cały czas w pamięci ten dzień. Szkoda, że nie mogłam już z Nim porozmawiać, gdy i mnie zaczęły się tworzyć problemy serowe. Choć pewnie, gdyby żył to może i byśmy byli razem. Jego żona też tak żartowała albo i poważnie mówiła, że my to byliśmy najbardziej w sobie zakochani. Choć On mi nigdy o tym nie powiedział, wiadomo, ale każdy to czuł i ja też czułam. Mam nadzieję tylko, że nie zabił się przeze mnie, był odpowiedzialnym mężczyzną ogólnie więc musiało go coś bardzo po tym alkoholu złamać.
  18. Wątpię by gorzej ktoś się zakochał niż ja, ale co tu porównywać. Z pierwszą miłością rozstałam się przez zazdrosnego typa, którego potem pokochałam, skłócił nas podstępem, ale zanim Go pokochałam, zakochałam się jeszcze bardziej w mężczyźnie o wiele starszym ode mnie jak teraz myślę, związki z za dużą różnicą wieku są zbyt trudne. Kiedyś myślałam inaczej, teraz nie. Może gdyby był taki jak mój ukochany mentor, który jest od Niego starszy to było by ok, ale mój mentor jest tylko dla mnie ideałem mężczyzny, moją niespełnioną miłością na wieki, choć jesteśmy do siebie bardzo podobni, myślimy tak samo, interesuje nas to samo. Zakochałam się bardziej w tym, który myślałam, że jest również podobny a jest toksycznym psychopatą. Narobił magii w okół siebie bez sensu, nic z tej magii nie ma sensu. Pozostają tylko piękne wspomnienia, które i tak nie były odzwierciedleniem prawdy. Teraz nawet wydaje mi się, że to te czary sprawiły, że tak się zakochałam, bo gdy mi świadomość wróciła, zastanawiam się za co ja go tak kocham. Musiałabym Go zamknąć w więzieniu żeby się uwolnić, ponieważ nie daje mi się w nikim zakochać, a jest ku*wą zdradliwą, posłuszny był oprawcy, który robił mi krzywdę, mimo tego iż jest starszy, miał podobne umiejętności, mógł coś zrobić, gówno robił. Widzi, że to wszystko gówno i każe mi w gównie tkwić. Może po rozprawie coś się zmieni, o tym powiem. Policji mówiłam się wybronił, mnie przeprosił, ale to już w Nim zakorzenione jest i ja nie wierzę w żadną przemianę, wiem że nie będę szczerze szczęśliwa, chyba że będę tak w ogłupieniu żyć, tylko co to da? Bez Miłości moje życie nie ma sensu, jestem typem romantyczki, muszę być zakochana żeby być szczęśliwa. Nie ma takiego zainteresowania, które by mi to zastąpiło. Już lepiej słuchać Muzyki, podziwiać Naturę i żyć moją niespełnioną miłością, prawdziwą i czystą, wolną od tego gówna, załamania i czerpać z Niej pozytywną energię do życia.
  19. Szczerze to ja tego nie kupuję. Ten artykuł może być na podstawie badań o słabej jakości metodologicznej tj. wnioskach opartych m.in. jedynie na spontanicznych raportach. Obwinianie leku psychotropowego o pogarszanie stanu zdrowia tarczycy może mieć wg mnie następujące przyczyny: 1. Podawanie leków psychotropowych niemal zawsze wiąże się z koniecznością wykonywania kontrolnych badań laboratoryjnych, co przekłada się na uzyskiwanie większej ilości danych medycznych dużo bardziej w trakcie leczenia lekami niż bez leczenia lekami - podczas leczenia lekami domniemane jest częstsze stwierdzanie różnych nieprawidłowości o mocno wątpliwym teoretycznie związku z bezpośrednim wpływem leku na te wyniki badań. 2. W przypadku leków stosowanych u dzieci dużo częściej i w bardziej zaznaczony sposób w ulotkach informacyjnych pojawiają się wzmianki o ich rzekomym wpływie na hormony. Tu myślę, że nie muszę rozwijać, jak ważna jest prawidłowa gospodarka hormonalna u rozwijającego się dziecka i co się z tym wiąże. 3. Synteza hormonów tarczycy w rzeczywistości u zdrowej osoby w długoterminowej perspektywie ogromnie może zależeć od odpowiedniej podaży jodu w diecie. A wszyscy wiemy jak fatalne niedobory potrafią mieć niektórzy z pozoru zupełnie zdrowi ludzie - choćby ci codziennie pijący po kilka kubków kawy i energetyków, palący papierosy czy odżywiający się na co dzień frytkami, parówkami, pizzą, konserwami i innym wysoce przetworzonym jedzeniem. WNIOSEK: Radzę najpierw spojrzeć na swój styl życia i zrobić z tego porządny rachunek sumienia zanim obwinie się o wszystkie swoje bolączki złe działanie leków
  20. Wczoraj
  21. @lorana Mam do Ciebie parę pytań. Z czystej ciekawości. Od razu mówię, że wiem, że z jednej strony może nie powinienem Cię o to pytać, ale po prostu zżera mnie ciekawość odnośnie tej Twojej rzekomo wykrytej niedoczynności i jeszcze ktoś śmie tutaj obwiniać o to leki psychotropowe. 1. Jak DOKŁADNIE przedstawiał się u Ciebie profil badań hormonalnych tarczycy? Jakie miałaś TSH, fT3, fT4, anty-TPO, anty-TG? 2. Czy mieszkasz z dala od morza (np. gdzieś na Opolszczyźnie)? 3. Czy w Twojej diecie jest odpowiednia podaż jodu, żelaza, witaminy D3, witaminy C, cynku i selenu? 4. Czy miałaś robione USG tarczycy? Jak wynik? A jeśli wykryto guzki, to czy miałaś robioną biopsję?
  22. Cześć Postanowiłam tu napisać, bo mam mętlik w głowie i sama już nie wiem co robić i myśleć, a może takie "wyżalenie się" na forum zmieni trochę mój punkt widzenia. Przepraszam, że tekst wyszedł taki długi. Mam 30 lat i moja pewność siebie i ogólna samoocena jest bardzo niska już od czasów podstawówki. Czuję, że jestem do niczego, że jestem beznadziejną kobietą, żoną, córką, siostrą, koleżanką, pracownicą. Skończyłam studia, ale czuję, że kompetencje zawodowe mam tylko na papierze a nie w głowie. Około 1-2 lata temu zaczęłam przyglądać się swojemu zachowaniu, temu jak traktuję innych i doszłam do wniosku, że dla najbliższych jestem osobą toksyczną. Nigdy nie diagnozowałam się w kierunku żadnych zaburzeń, ale gdy natrafiłam w internecie na opis zachowania tzw. wrażliwego narcyza to tak jakbym czytała o sobie (wstyd mi, gdy o tym piszę)... z jednej strony niska samoocena, brak pewności siebie, nieśmiałość, a z drugiej ciągła potrzeba akceptacji, uznania, przez co potrafię ranić słowem, obrócić kota ogonem tak by wyszło, że to ja jestem lepsza, dowartościowuję się tym, że inni popełnią jakikolwiek błąd itp. Bardzo łatwo się denerwuję i wściekam. Jestem również perfekcjonistką, która zamiast działać i dawać z siebie wszystko - notorycznie prokrastynuje. Boję się cholernie jakiejkolwiek porażki i krytyki, przez co unikam wielu sytuacji w życiu. Zerwałam wiele znajomości (poza tymi koniecznymi, z których nie mam jak się wymigać, choć wolałabym tych również nie utrzymywać), nie mam w ogóle potrzeby wychodzenia do ludzi, rozmawiania z nimi. Mam od kilku lat męża, nie mamy dzieci, ale czuję, że między nami psuje się coraz bardziej - niby wszystko jest ok, ale jak dla mnie to bardziej przypomina bycie współlokatorami niż małżeństwem. W zeszłym roku zaczęłam chodzić na terapię, którą przerwałam po kilku miesiącach - gdy miałam wrażenie, że terapeutka jest na mnie zła, bo nie robię postępów to po prostu przestałam chodzić bez żadnego wytłumaczenia. Tak jest ze wszystkim - coś mi nie wychodzi, ktoś się na mnie krzywo spojrzy itp. to ja od razu uciekam i zamykam się w sobie. Miesiąc temu poszłam znów do psychoterapeutki (innej niż w zeszłym roku), ale po dwóch spotkaniach odpuściłam, bo czuję, że nie dam rady, że to jest za ciężkie dla mnie. Zdaję sobie sprawę, że w psychoterapii bardzo ważne jest nastawienie, bo jeśli ktoś nie chce nad sobą pracować to terapia nic nie da. Sęk w tym, że ja nie wierzę, że to się uda, bo te schematy zachowań i myśli są we mnie tak mocno zakorzenione, że chyba musiałabym cały mózg sobie przeszczepić i stać się totalnie inną osobą. Czy w takim przypadku jestem skazana na porażkę i faktycznie nic nie jest w stanie mi pomóc? Nie potrafię znaleźć w sobie tego pozytywnego nastawienia, a nawet gdy pojawia się cień nadziei, że może jednak dam radę i będzie dobrze to bardzo szybko dopada mnie przygnębienie i myśli, że jestem do niczego i nic tego nigdy nie zmieni. Poza tym co jakiś czas łapię "doła" i miewam myśli s. W sumie to od czasów liceum takie rzeczy mi się zdarzają, kiedyś rzadziej i słabiej, ale w ostatnim czasie coraz częściej i mocniej, trwa to kilka dni i potem jakiś czas spokój. Powiedziałam to miesiąc temu terapeutce na pierwszym spotkaniu (nigdy wcześniej nikomu o tym nie mówiłam, a przynajmniej nie wprost) i ona mi poleciła by iść do psychiatry, ale ja mam ogromne opory przed tym, bo czuję, że to nic nie zmieni. A co jeśli wyjdzie, że sobie to wszystko ubzdurałam, wyolbrzymiłam żeby zwrócić na siebie uwagę, bo tak bardzo pragnę atencji? Przeraża mnie to i dołuje jeszcze bardziej. A to jest tylko kropla w morzu tego co dzieję się w mojej głowie. Nienawidzę siebie, swojego charakteru, zachowań. Najchętniej chciałabym się w ogóle nigdy nie urodzić lub zniknąć tak by nikt o mnie nigdy nie pamiętał. Chciałabym być normalna, ale mam wrażenie, że dla mnie jest już za późno.
  23. Purpurowy

    Moje wiersze

    A dla beki sobie coś wymyślam po nocy Wiersz o politykach Znowu te mordy w telewizorze Polak już na nie patrzeć nie może Siedzą, gadają te swoje smęty A człowiek słucha jak pier**lnięty Siedzą jak świnie, w ciepłej oborze I żaden z koryta się nażreć nie może Ciągle im mało, ciągle chcą jeszcze Ciągle chrumkają, rządowe wieprze A ty polaku, co na nich głosujesz, I w obietnice tych świń się wsłu/cenzura/esz Wiedz tylko jedno, rodaku mój Ktokolwiek nie wygra i tak będzie ch*j https://vm.tiktok.com/ZNdkC3eKH/
  24. Ja nie napisałam, że napisałeś, że to jest pierwsze przykazanie. Napisałeś że: A ja napisałam, że to przykazanie tego nie mówi. Może zdanie mówiące o tym że "Pierwszą, najważniejszą i obowiązkową miłością jest miłość do SAMEGO SIEBIE" jest twoją opinią, a nie stwierdzeniem, że to przykazanie o tym mówi, ale tak zinterpretowałam twoją wypowiedź. Po prostu chciałam sprecyzować, że przykazanie to nie mówi o tym, że miłość do siebie samego jest najważniejsza. Nie wnikam w to jakie masz poglady bo każdy może mieć swoje, ale może nie każdy będzie wiedział jaka jest geneza tego przykazania dlatego chcialam to sprostować. Gdybyś powołał sie np. na tekst jakiej książki w której byłoby napisane że "Pierwszą, najważniejszą i obowiązkową miłością jest miłość do SAMEGO SIEBIE", czy poprostu napisałbyś, że ty tak uważasz, nie czepiałabym się.
  25. Kwintesencja tematu wypalenia życiowego: https://youtu.be/lZja6FPZrcU?si=Oo1YeWf_mf8RiVts
  26. hurt_locker

    Samotność

    Nie zawsze. Można być przy tym introwertykiem i stronic od ludzi. Albo widzieć że ludzie chcą tylko bzykania. Albo mieć wysokie wymagania nie do spełnienia przez większość. Teoria z doopy. Besides, tyle obiektywnie patrząc nie za pięknych ludzi jest w związkach że teoria dalej z doopy. Ważne by jak to mówią swój trafił na swojego.
  27. Może i leki nie pomagają w moich problemach ze spaniem, ale przynajmniej za dnia jestem nieprzytomny...
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×