Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krytyka psychoterapii


Przemek_Leniak

Rekomendowane odpowiedzi

46 minut temu, Verinia napisał(a):

Nie mogę powiedzieć, czy terapia działa, czy nie działa. Trochę Wasze posty otworzyły mi oczy.  Najdłuższa moja terapia trwała 2 lata, sama z niej zrezygnowałam. Kilka miesięcy potem dostałam pierwszej manii.

Chodząc na tę terapię nie miałam żadnej diagnozy... Psycholog powiedziała jedynie, że mam osobowość afektywną.

To była terapia eklektyczna, jak to psycholog mówiła. I do dziś nie wiem, czy to była psychoterapeutka, czy psycholog. Ale z tego co pamiętam mówiła o sobie psycholog. Czyli nie była to żadna terapia, żaden nurt tylko takie psychologiczne spotkania. Tak myślę.

Kolejna psychoterapia trwała tylko kilka miesięcy. Była to już terapia psychodynamiczna, o której zawsze marzyłam. Nie wiem czemu marzyłam, dobrze mi się kojarzyła. Z taką głęboką przemianą, która potrwa. Jednak zrezygnowałam, bo zaczęłam się dziwnie czuć, czuć jakiś mrok i pustkę. Rozumiem, że to był pewien etap terapii, ale bardzo się przestraszyłam i stałam się zniechęcona. Może to nie był czas dla mnie.

Był też pan od terapii poznawczo behawioralnej, który mylił moje imię, wg mnie robił to specjalnie. NIe przyszedł na spotkanie, o czym nie wiedziałam. Wkurzyłam się i zrezygnowałam.

Mieszkam w małym mieście, więc wybór jest niewielki.

Jest taka pani w moim mieście, która ma bardzo dobre oceny. Ale nie wiem, czy by ogarnęła moje zaburzenia. Może.

Do niej akurat trzeba kilka miesięcy poczekać, mimo że przyjmuje prywatnie. Myślę o niej od czasu do czasu. Kurde, nie wiem. Chciałabym również wypróbować terapii grupowej.

Dlaczego każdy lekarz psychiatra odradza mi terapię? Dziwne.

 

 

 

 

Może lekarze wiedzą co Ci nie pomoże a może zaszkodzić (?). Terapia grupowa nie jest dla każdego, musiała byś spróbować i ocenić, ale może lekarze psychiatrzy, o których wspomniałaś, wiedzą co robią. Najlepiej jest, jak prawie ze wszystkim, spróbować i się przekonać. Dla mnie np. grupowa może zaszkodzić . Taka dostałem informację i spróbowałem. Rzeczywiście, tylko pogorszyło mi stan. Ale to co mi zaszkodziło, dla Ciebie może być strzał w 10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam doświadczenia z terapią grupową, ale pamietam, że zawsze chciałam na taką pójść, cóż, nie złożyło sie.. Obecnie biorę udział raz na jakis czas w róznego rodzaju warsztatach rozwojowych, albo spotkaniach wspólnotowych, gdzie równiez sa terapeuci czy osoby zajmujace sie rozwojem, i dla mnie to taki nastepny etap po ukończonej terapii indywidualnej. 

I co jeszcze.. u mnie najwieksze zmiany ( i w samopoczuciu, i w relacjach) zaszły dopiero po zakończonej terapii, dziwiłam sie, ze tak jest, a potem gdzieś przeczytałam, ze często tak się dzieje i wiele osób tak ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, You know nothing, Jon Snow napisał(a):

Moim zdaniem praca ze zwierzętami ma związek z empatią duży, i empatia na normalnym poziomie nie jest chorobą, a jest jak najbardziej wskazana @Przemek_Leniak .

Niestety osobom empatyczny czy bardzo empatycznym jest ciężko pracować ze zwierzętami, gdy te zwierzęta spotyka krzywda. 

 

Twoje podejście jest chłodne może z tego względu by się nie przywiązywać by te zwierzęta nie wchodziły Ci na głowę, ale to się nie wyklucza. 

 

Godzinę temu, Mic43 napisał(a):

Pisałem o empatii jako o przesłance do przyjęcia autentyczności intencji terapeutów, przynajmniej niektórych. 

 

Ja z kolei uważam empatię i współczucie za jedną z najważniejszych i najbardziej pożądanych cech u ludzi. 

Co do zwierząt, to ich uczucia i przeżycia różnią się od ludzkich, ale nie jest to różnica jakościowa. Z resztą inne będzie odczuwanie szympansa, krowy, kota, a inne ślimaka czy muchy. 

 Z tą empatią jeszcze - może ja ją źle rozumiem
Bo to nie jest tak że ja się wewnętrznie nie przejmuję stanem zwierząt czy nawet że zachowuję chłód - nie.
tyle że przekazując im sygnały staram się użyć zachowania (które jest w sumie językiem) dla nich zrozumiałego.
czyli jak chcę przekazać kotu że jestem przyjazny to go nie przytulam (choć koty to lubią nawet ale to już wysoki poziom przyjaźni) tylko mrużę do niego oczy, w kontakcie dotykowym z nim mruczę odstraszając pchrykam etc
Z psem znów inaczej muszę okazać swe emocje - w każdym razie nie w naturalny dla człowieka sposób.
Co do uczuć zwierząt w sensie jak je odczuwają to niestety nie wiele jesteśmy w stanie powiedzieć  w temacie - komunikacja z nimi jest niestety mocno ograniczona.
Ale niewątpliwie wykazują lęk radość da się rozpoznać ich wyluzowanie albo napięcie  - inaczej niż my to okazują natomiast 
i rzecz w tym okazywaniu własnie.
może to jest tak że my źle okazujemy empatię zwierzętom po prostu znaczy w sposób którego one nie znają i muszą się dopiero nauczyć
bo hmm zwierzęta się dobrze uczą ludzkiego języka niewerbalnego - nawet nad podziw dobrze
werbalnego zresztą również 😉
np psy są dzięki temu wspaniałymi opiekunami osób chorych na padaczkę bo umieją bardzo wcześnie rozpoznać symptomy ataku

Tak czy siak kwestia posiadania uczyć to coś innego niż sposób ich okazania.

Jak człowiek do nas mruży oczy czy mruczy to nie całkiem łapiemy o co mu chodzi a kot to rozumie
Człowiekowi lepiej okazać jednak emocje po ludzku

 

Godzinę temu, Verinia napisał(a):

Nie mogę powiedzieć, czy terapia działa, czy nie działa. Trochę Wasze posty otworzyły mi oczy.  Najdłuższa moja terapia trwała 2 lata, sama z niej zrezygnowałam. Kilka miesięcy potem dostałam pierwszej manii.

Chodząc na tę terapię nie miałam żadnej diagnozy... Psycholog powiedziała jedynie, że mam osobowość afektywną.

To była terapia eklektyczna, jak to psycholog mówiła. I do dziś nie wiem, czy to była psychoterapeutka, czy psycholog. Ale z tego co pamiętam mówiła o sobie psycholog. Czyli nie była to żadna terapia, żaden nurt tylko takie psychologiczne spotkania. Tak myślę.

Kolejna psychoterapia trwała tylko kilka miesięcy. Była to już terapia psychodynamiczna, o której zawsze marzyłam. Nie wiem czemu marzyłam, dobrze mi się kojarzyła. Z taką głęboką przemianą, która potrwa. Jednak zrezygnowałam, bo zaczęłam się dziwnie czuć, czuć jakiś mrok i pustkę. Rozumiem, że to był pewien etap terapii, ale bardzo się przestraszyłam i stałam się zniechęcona. Może to nie był czas dla mnie.

Był też pan od terapii poznawczo behawioralnej, który mylił moje imię, wg mnie robił to specjalnie. NIe przyszedł na spotkanie, o czym nie wiedziałam. Wkurzyłam się i zrezygnowałam.

Mieszkam w małym mieście, więc wybór jest niewielki.

Jest taka pani w moim mieście, która ma bardzo dobre oceny. Ale nie wiem, czy by ogarnęła moje zaburzenia. Może.

Do niej akurat trzeba kilka miesięcy poczekać, mimo że przyjmuje prywatnie. Myślę o niej od czasu do czasu. Kurde, nie wiem. Chciałabym również wypróbować terapii grupowej.

Dlaczego każdy lekarz psychiatra odradza mi terapię? Dziwne.


Witkowski który jest psychologiem w swej pierwszej przynajmniej książce w ogóle odradza psychoterapię a w zamian jej proponuje po prostu nic

Ja mam inne podejście bo patrzę jako jednak pacjent i jak do tej pory znalazłem jednak jakieś pozytywy psychoterapii
i zamierzam jeszcze ich poszukać bo bez tego krytyka nie była by krytyką po prostu.

Odnośnie eklektyzmu to Witkowski go krytykuje raczej a mnie się on raczej podoba, do psychologów jestem zaś dobrze nastawiony - znów kwestia własnych doświadczeń.
Mnie praca z psychologiem pomaga bardzo realnie i hmm mógłbym opisać w czym i jak nawet.

Terapia grupowa jest mi znana i do niej mogę się szerzej odnieść - ma wyraźne plusy i wyraźne zagrożenia w mojej opinii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Przemek_Leniak napisał(a):

 

 Z tą empatią jeszcze - może ja ją źle rozumiem
Bo to nie jest tak że ja się wewnętrznie nie przejmuję stanem zwierząt czy nawet że zachowuję chłód - nie.
tyle że przekazując im sygnały staram się użyć zachowania (które jest w sumie językiem) dla nich zrozumiałego.
czyli jak chcę przekazać kotu że jestem przyjazny to go nie przytulam (choć koty to lubią nawet ale to już wysoki poziom przyjaźni) tylko mrużę do niego oczy, w kontakcie dotykowym z nim mruczę odstraszając pchrykam etc
Z psem znów inaczej muszę okazać swe emocje - w każdym razie nie w naturalny dla człowieka sposób.
Co do uczuć zwierząt w sensie jak je odczuwają to niestety nie wiele jesteśmy w stanie powiedzieć  w temacie - komunikacja z nimi jest niestety mocno ograniczona.
Ale niewątpliwie wykazują lęk radość da się rozpoznać ich wyluzowanie albo napięcie  - inaczej niż my to okazują natomiast 
i rzecz w tym okazywaniu własnie.
może to jest tak że my źle okazujemy empatię zwierzętom po prostu znaczy w sposób którego one nie znają i muszą się dopiero nauczyć
bo hmm zwierzęta się dobrze uczą ludzkiego języka niewerbalnego - nawet nad podziw dobrze
werbalnego zresztą również 😉
np psy są dzięki temu wspaniałymi opiekunami osób chorych na padaczkę bo umieją bardzo wcześnie rozpoznać symptomy ataku

Tak czy siak kwestia posiadania uczyć to coś innego niż sposób ich okazania.

Jak człowiek do nas mruży oczy czy mruczy to nie całkiem łapiemy o co mu chodzi a kot to rozumie
Człowiekowi lepiej okazać jednak emocje po ludzku

 


Witkowski który jest psychologiem w swej pierwszej przynajmniej książce w ogóle odradza psychoterapię a w zamian jej proponuje po prostu nic

Ja mam inne podejście bo patrzę jako jednak pacjent i jak do tej pory znalazłem jednak jakieś pozytywy psychoterapii
i zamierzam jeszcze ich poszukać bo bez tego krytyka nie była by krytyką po prostu.

Odnośnie eklektyzmu to Witkowski go krytykuje raczej a mnie się on raczej podoba, do psychologów jestem zaś dobrze nastawiony - znów kwestia własnych doświadczeń.
Mnie praca z psychologiem pomaga bardzo realnie i hmm mógłbym opisać w czym i jak nawet.

Terapia grupowa jest mi znana i do niej mogę się szerzej odnieść - ma wyraźne plusy i wyraźne zagrożenia w mojej opinii.

są ludzie, którzy twierdzą, że terapia im pomogła, choć ja takich nie znam, albo inaczej - znam, ale nie widzę u nich pozytywnego życia. ZNam gościa, który uczęszcza na różne terapie 10 lat!!!!!! 10 lat, masakra. 

Czy to dowód na skuteczność terapii?

 

Czytałam też wpis osoby, której terapia zniszczyła życie.

 

Zastanawia mnie również to, dlaczego psychiatrzy odradzają mi wszelkie terapie., To jest ciekawe. Tak jakby oni sami negowali skuteczność psychoterapii. Lekarz powiedział wtedy do mnie, że wszystko siedzi w głowie.

 

Czyli musimy sobie sami pomóc.

 

Powiem szczerze, że nie mam zdania na temat terapii, bo po prostu mało się na niej znam. Nie wiem w jaki sposób pomaga i czy w ogóle masz gwarancje na poprawę. Bo takiej chyba nie ma.

 

Lubię tematy psychologiczne, ale to tylko moje hobby. Chyba nie każdy terapeuta wie co robi i czy nie jest czasem nastawiony na łatwy zarobek. NIe znam żadnego terapeuty, który by zrobił na mnie dobre wrażenie...

 

Czasem więcej, albo częściej w sumie możemy dowiedzieć się od kogoś mądrego lub z ogólnej wiedzy z internetu, czy książek popularnonaukowych lub opowieści ludzi, ich świadectw swojej choroby i ich rad, przemyśleń.

 

51 minut temu, mrNobody07 napisał(a):

Może lekarze wiedzą co Ci nie pomoże a może zaszkodzić (?). Terapia grupowa nie jest dla każdego, musiała byś spróbować i ocenić, ale może lekarze psychiatrzy, o których wspomniałaś, wiedzą co robią. Najlepiej jest, jak prawie ze wszystkim, spróbować i się przekonać. Dla mnie np. grupowa może zaszkodzić . Taka dostałem informację i spróbowałem. Rzeczywiście, tylko pogorszyło mi stan. Ale to co mi zaszkodziło, dla Ciebie może być strzał w 10

no właśnie, myślę, że jest tak jak mówisz... lekarze mnie znają i wiedzą, co mi może zaszkodzić. Już trzeci lekarz powiedział, że to nie dla mnie. 

 

DLatego raczej nie będę próbować, po drugie szkoda mi hajsu. To dosyć droga inwestycja bez gwarancji tak naprawdę.

 

Nie lubię rozmawiać zbytnio o swoich problemach, a na terapii są same problemy i trzeba sie doszukiwać ciągle. Takie wałkowanie, nie znam działania terapii, więc się nie wypowiem. Może komuś pomaga, może ktoś z innymi zaburzeniami inaczej przechodzi terapię.

 

U mnie dobrze dobrane leki to szansa na sukces, na remisję.

 

24 minuty temu, którędy_do_lasu napisał(a):

Nie mam doświadczenia z terapią grupową, ale pamietam, że zawsze chciałam na taką pójść, cóż, nie złożyło sie.. Obecnie biorę udział raz na jakis czas w róznego rodzaju warsztatach rozwojowych, albo spotkaniach wspólnotowych, gdzie równiez sa terapeuci czy osoby zajmujace sie rozwojem, i dla mnie to taki nastepny etap po ukończonej terapii indywidualnej. 

I co jeszcze.. u mnie najwieksze zmiany ( i w samopoczuciu, i w relacjach) zaszły dopiero po zakończonej terapii, dziwiłam sie, ze tak jest, a potem gdzieś przeczytałam, ze często tak się dzieje i wiele osób tak ma.

no ja jeszcze mam tak, że często uważam tyc terapeutów za idiotów xD w szpitalu był taki jeden,. który nie wiedział kompletnie nic. Był młody, to fakt, ale jego wiedza była mniejsza do mojej. Dlatego jakoś tak... wolę czasem na własną rękę dowiadywać się różńych rzeczy albo pogadać z kimś na takie tematy. Można fajne wnioski wynieść razem. Burza mózgów zawsze fajna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Verinia napisał(a):

są ludzie, którzy twierdzą, że terapia im pomogła, choć ja takich nie znam, albo inaczej - znam, ale nie widzę u nich pozytywnego życia. ZNam gościa, który uczęszcza na różne terapie 10 lat!!!!!! 10 lat, masakra. 

Czy to dowód na skuteczność terapii?

 

Czytałam też wpis osoby, której terapia zniszczyła życie.

 

Zastanawia mnie również to, dlaczego psychiatrzy odradzają mi wszelkie terapie., To jest ciekawe. Tak jakby oni sami negowali skuteczność psychoterapii. Lekarz powiedział wtedy do mnie, że wszystko siedzi w głowie.

 

Czyli musimy sobie sami pomóc.

 

Powiem szczerze, że nie mam zdania na temat terapii, bo po prostu mało się na niej znam. Nie wiem w jaki sposób pomaga i czy w ogóle masz gwarancje na poprawę. Bo takiej chyba nie ma.

 

Lubię tematy psychologiczne, ale to tylko moje hobby. Chyba nie każdy terapeuta wie co robi i czy nie jest czasem nastawiony na łatwy zarobek. NIe znam żadnego terapeuty, który by zrobił na mnie dobre wrażenie...

 

Czasem więcej, albo częściej w sumie możemy dowiedzieć się od kogoś mądrego lub z ogólnej wiedzy z internetu, czy książek popularnonaukowych lub opowieści ludzi, ich świadectw swojej choroby i ich rad, przemyśleń.

 


No wiesz są tu zaszłości stricte historyczne
Psychoterapia tak w ogóle jest pomysłem Freuda i w jego psychoanalitycznym wydaniu została zdaje się niemal całkowicie zdyskredytowana - choć ma kontynuatorów właśnie w psychodynamicznym nurcie współczesnej psychoterapii
Stąd do tego nurtu należy odnosić wszystko co wiemy o szkodliwości metod Freuda.

Natomiast kilka nurtów psychoterapii wynikło z odrzucenia bujd psychoanalizy przez samych psychoanalityków
I dotyczy to  np. CBT oczywiście.

Pytanie czy jednych bujd nie zastąpiono po prostu innymi?

Moim zdaniem konstrukcja paradygmatu psychoterapeutycznego powinna być stricte naukowa - w sensie głównie procesu konstruowania założeń weryfikacji ich etc etc
To dawałoby zdecydowanie inną jakość

Tak nie jest - mamy różne teorie i założenia różnych twórców różnych nurtów które nie są obrabiane naukowo.
Owszem wynikają z jakichś spostrzeżeń tych ludzi ale nie podlegając krytyce i weryfikacji są tylko wiecznymi hipotezami.

A przecie psychologia neurobiologia psychiatria dają wystarczająca ilość materiału i metodologię do obróbki  takich hipotez i budowy z nich prawdziwie naukowych teorii - teorii falsyfikowalnych.

Takie teorie są podstawą nauki - póki się ich nie sfalsyfikuje oczywiście i tak też winno być w psychoterapii

Napisałaś coś dla mnie ciekawego

 

14 minut temu, Verinia napisał(a):

Czasem więcej, albo częściej w sumie możemy dowiedzieć się od kogoś mądrego lub z ogólnej wiedzy z internetu, czy książek popularnonaukowych lub opowieści ludzi, ich świadectw swojej choroby i ich rad, przemyśleń.


No takie fora jak to czy zaburzeni są bardzo ciekawym zjawiskiem samopomocy chorych 
Ale nie wylewałbym jeszcze całej psychoterapii z kąpielą
jeszcze poszukajmy tych pozytywów w niej - jakoś czuję że tu jeszcze się da sporo powiedzieć
pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Verinia a propo terapii wspomniałaś w którymś poście, że masz non stop derealizacje. To już może być sygnał ostrzegawczy dla lekarzy którzy Cię znają , że terapia np. grupowa nie jest dla Ciebie. Mogę pogorszyć stan i wywołać różne stany jak: mania, omamy, depersonalizacje, derealizacje i wiele innych, jeśli ma się skłonności do wpadania w takie stany. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, mrNobody07 napisał(a):

@Verinia a propo terapii wspomniałaś w którymś poście, że masz non stop derealizacje. To już może być sygnał ostrzegawczy dla lekarzy którzy Cię znają , że terapia np. grupowa nie jest dla Ciebie. Mogę pogorszyć stan i wywołać różne stany jak: mania, omamy, depersonalizacje, derealizacje i wiele innych, jeśli ma się skłonności do wpadania w takie stany. 

Ale niektórzy mają takie objawy po prostu, a nie że terapia im to wywołuje ;) choć jeśli ktoś zauważy że terapia im ryje banie to fakt

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Verinia napisał(a):

Zastanawia mnie również to, dlaczego psychiatrzy odradzają mi wszelkie terapie., To jest ciekawe. Tak jakby oni sami negowali skuteczność psychoterapii. Lekarz powiedział wtedy do mnie, że wszystko siedzi w głowie.

U Ciebie przy diagnozie CHAD terapia zawsze będzie tylko wspierającą formą leczenia, nie główną, nie wyleczy CHAD. Może pomóc pomóc gdzieś tam w osiągnięciu większego wglądu w chorobę itd., ale w CHAD, schizofrenii psychoterapia odgrywa mniejszą rolę w leczeniu. Bardziej opiera się to na psychoedukacji wtedy niż na terapii. 
Dwa, jeśli stan jest nieustabilizowany, terapia i tak nie da efektu, bo Twoje reakcje będą uzależnione od fazy choroby i grzebanie w trudnych rzeczach może ten stan pogorszyć - stąd być może aktualnie u Ciebie jest niewskazana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Dalila_ napisał(a):

Ale niektórzy mają takie objawy po prostu, a nie że terapia im to wywołuje ;) choć jeśli ktoś zauważy że terapia im ryje banie to fakt

Terapia może wywołać stany psychotyczne. Jak ktoś ma skłonności. To moje obserwacje i potwierdzone przez psychiatrę . Np intensywne informacje zwrotne , albo prowokacje na terapii grupowej , mogą triggerować i wywołać np. omamy. Potwierdzone info

Ale to jest kwestia mocno indywidualną i najlepiej jest sprawdzić na samym sobie rodzaj terapii.

 

Coś co mi zaszkodzi , u Ciebie może być strzałem w 10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Catriona napisał(a):

U Ciebie przy diagnozie CHAD terapia zawsze będzie tylko wspierającą formą leczenia, nie główną, nie wyleczy CHAD. Może pomóc pomóc gdzieś tam w osiągnięciu większego wglądu w chorobę itd., ale w CHAD, schizofrenii psychoterapia odgrywa mniejszą rolę w leczeniu. Bardziej opiera się to na psychoedukacji wtedy niż na terapii. 
Dwa, jeśli stan jest nieustabilizowany, terapia i tak nie da efektu, bo Twoje reakcje będą uzależnione od fazy choroby i grzebanie w trudnych rzeczach może ten stan pogorszyć - stąd być może aktualnie u Ciebie jest niewskazana.

Dokladnie. To ma sens. U mnie przede wszystkim leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, mrNobody07 napisał(a):

Terapia może wywołać stany psychotyczne. Jak ktoś ma skłonności. To moje obserwacje i potwierdzone przez psychiatrę . Np intensywne informacje zwrotne , albo prowokacje na terapii grupowej , mogą triggerować i wywołać np. omamy. Potwierdzone info

Ale to jest kwestia mocno indywidualną i najlepiej jest sprawdzić na samym sobie rodzaj terapii.

 

Coś co mi zaszkodzi , u Ciebie może być strzałem w 10

A to pewnie! Ale dysocjacja nie jest stanem psychotycznym na marginesie;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, którędy_do_lasu napisał(a):

Nie mam doświadczenia z terapią grupową, ale pamietam, że zawsze chciałam na taką pójść, cóż, nie złożyło sie.. Obecnie biorę udział raz na jakis czas w róznego rodzaju warsztatach rozwojowych, albo spotkaniach wspólnotowych, gdzie równiez sa terapeuci czy osoby zajmujace sie rozwojem, i dla mnie to taki nastepny etap po ukończonej terapii indywidualnej. 

I co jeszcze.. u mnie najwieksze zmiany ( i w samopoczuciu, i w relacjach) zaszły dopiero po zakończonej terapii, dziwiłam sie, ze tak jest, a potem gdzieś przeczytałam, ze często tak się dzieje i wiele osób tak ma.

 To co piszesz jest rzeczą która mnie frapuje - bo dobra zjechać psychoterapię nie jest trudno
z pozycji naukowych jak Witkowski czy jak ja pacjenckich
a jednak skoro psychoterapia funkcjonuje ima klientów znaczy odpowiada na jakieś potrzeby i coś realnie daje
może my to źle mierzymy dla przykładu
nie pasuje mi nawet ta moja krytyka do tego co obserwuję
coś tu umyka.

2 godziny temu, Dalila_ napisał(a):

A to pewnie! Ale dysocjacja nie jest stanem psychotycznym na marginesie;) 

No ale w określonych warunkach również ma znaczenie lecznicze
pisujący tu psychiatra zrobił podcast o ketaminie
ona wywołuje dysocjację która w rezultacie obniża ryzyko samobójstwa
to rzecz nie do przecenienia
lepiej być rozpirzonym niż martwym
chyba tu się nie będziemy spierać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Przemek_Leniak napisał(a):


chyba tu się nie będziemy spierać?

A ja bym się właśnie pospierał odnośnie leczenia ketaminą. Moim zdaniem, po swoich doświadczeniach nie jest to dla każdego środek. Osobiście czułem się w trakcie i po bardzo źle …Warunki były lecznicze , środek czysty, apteczny…Never ever. Tyle napisze 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, mrNobody07 napisał(a):

Tak na marginesie, bardzo merytoryczne i sensowne argumenty obu stron. Takie polemiki to ja szanuję 😁

Ja sobie myślę że jesteśmy po tej samej stronie - w sensie że każdy tej terapii jednak potrzebuje 
być może każdy inaczej ale jednak

w ogóle bym tematu nie podjał gdybym nie myślał na poważnie o psychoterapii
i hmm w pewnych rzeczach nie jestem wcale przeciwny psychomanipulacji nawet
jeśli daje efekt jest warta uwagi
np przy myślach samobójczych przy manii przy fiksacji na omamach i halucynacjach

Teraz, mrNobody07 napisał(a):

A ja bym się właśnie pospierał odnośnie leczenia ketaminą. Moim zdaniem, po swoich doświadczeniach nie jest to dla każdego środek. Osobiście czułem się w trakcie i po bardzo źle …Warunki były lecznicze , środek czysty, apteczny…Never ever. Tyle napisze 

no ja ketaminę znam z drugiej wyłącznie strony
jest obciążająca mocno podsypiane nią zwierzeta
nie mniej zyski mają wyraźną przewagę nad kosztami

swoją drogą mając do niej swobodny dostęp nigdy mi do głowy nie przyszło jej spróbować jako powiedzmy środka psychoaktywnego
ani trochę...
jestem starym hipisem wielu rzeczy próbowałem niegdyś 
może mnie to znudziło ogólnie, ale na ketaminę bym uwagi nie zwrócił nawet
trochę tak jak na heroinę - biorąc pod uwagę opisy doznań ale i widząc na żywo skutki (nawet te krótkoterminowe) jednak nigdy nie spróbowałem żadnej heroiny
kokę kwas różne dziwne grzybki czy marychę po której niestety rzygam jak kot (czasem nie, ale przewidzieć kiedy tak, jest nie sposób) nawet i morfinę (którą się kiedyś dość nawet skutecznie usiłowałem znieczulić ostatecznie) ale nie żaden kompocik jednak czy inne brownie
albowiem są masakryczne w widoku z zewnatrz
całkiem jak ketamina

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na przykładzie znanych efektów CBT : "Efekty terapii poznawczo-behawioralnej (CBT) to m.in. lepsza kontrola emocji (takich jak lęk, smutek, złość), zwiększona samoświadomość (rozumienie własnych myśli i przekonań) oraz nabycie praktycznych umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami."

lepsza kontrola emocji - nawet większa umiejętność ich przeżywania jest niewątpliwie korzystna
zwiększona samoświadomość -na pewno jest również ważna dla chorych

nabycie praktycznych umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami - to już miód na serducho bo to w końcu nasz problem ...

to nie są rzeczy nieistotne ale czy są mierzalne?
myślę że tak
tyle że metod użył bym raczej socjologicznych do ich pomiaru
poza samoświadomością rzecz jasna
bo kontrola emocji i praktyczne radzenie sobie wyjdzie w kontaktach z innymi przede wszystkim
czyli np. terapia powinna poprawić relacje rodzinne prowadząc do ich intensyfikacji i pogłębienia
tak powinni to odczuć inni członkowie rodziny niż chory -nich stosunki z chorym winny się pogłębić i polepszyć
a to można zbadać ankietą

oczywiście to co wspominaliście czyli pierwotny brak asertywności chorego i późniejsza asertywność da inny efekt w ankietach członków rodziny
czyli trzeba by dwu ankiet poprzedzającej terapię i następującej po niej
oraz towarzyszącej temu zewnętrznej oceny stosunków rodzinnych za każdym razem

samoświadomość też myślę dałoby się zbadać - np na podstawie wzorcowej reakcji na jakiś bodziec i wyjaśnienia chorego dlaczego pomyślał czy postąpił tak a nie inaczej przed i po terapii
powinno być widać różnicę jakościową w tym wyjaśnieniu

hmm to dałoby się zbadać na sensownych grupach badanych

przy okazji  wyczytałem u Witkowskiego że tak jak pisała @Catriona jest sposób na podwójnie ślepą próbę w badaniach psychoterapii - jest nią terapia placebo
to pozór psychoterapii po prostu - pozwalamy pacjentowi mówić ale nie kierunkujemy jego aktywności lub kierunkujemy ją w sposób maksymalnie chaotyczny
wtedy owszem każdy badany wie że uczestniczy w terapii ale nikt nie wie która terapia jest badana
do tego jedna w założeniach nie powinna dać efektów
skomplikowana to metoda ale jednak osiągalna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Przemek_Leniak napisał(a):

do tego jedna w założeniach nie powinna dać efektów

No nie wiem... . Jeśli się przyjemnie sie np. że ktoś będący w tej terapi na niby, podzieli się z terapeutą czymś o czym nigdy nikomu nie powiedział, to sam ten fakt może już spowodować jakieś efekty, niezależnie od tego czy terapeuta wykaże jakieś zaangażowanie czy nie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, bei napisał(a):

No nie wiem... . Jeśli się przyjemnie sie np. że ktoś będący w tej terapi na niby, podzieli się z terapeutą czymś o czym nigdy nikomu nie powiedział, to sam ten fakt może już spowodować jakieś efekty, niezależnie od tego czy terapeuta wykaże jakieś zaangażowanie czy nie. 

Tylko mowa tu o badaniu klinicznym, które jest specyficzną formą leczenia i każdy kto decyduje się na udział w takim badaniu jest wyraźnie informowany, że udział może mu pomóc/może nic nie zmienić/może pogorszyć jego stan. I subiektywne odczucia pacjenta nie wpłyną na wynik badania, bo to jest oceniane przy pomocy konkretnych skal, które oceniają konkretne rzeczy, a nie opinia danego człowieka, która jest subiektywna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×