Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja krótka, zwyczajna historia.


iridescent

Rekomendowane odpowiedzi

To moje trzecie podejście do napisania o sobie. W zasadzie nie wiem, czego oczekuję. Nawet nie specjalnie podejrzewam, że ktokolwiek to przeczyta, ale łatwiej mi opisać swój problem obcym osobom niż porozmawiać z kimś o tym na żywo. Przeglądnęłam kilka z waszych historii i mam wrażenie jakbym zachowywała się wręcz głupio zaprzątając sobą wasze myśli. Mam 16 lat, za niedługo czekają mnie egzaminy. Wybór kolejnej szkoły i ogólnie dosyć dużo ważnych decyzji. Chciałabym móc podejmować decyzje bez lęków czy obaw. Nie mam pojęcia, od czego zacząć. Naprawdę czuję się infantylnie, jakbym zachowywała się jak jakaś niedojrzała gówniara. Od około 6 miesięcy czuję się nieustannie przygnębiona. Przez pierwsze dwa miesiące to praktycznie ignorowałam nie zaprzątając sobie tym głowy. W którymś momencie zaczęło robić się coraz gorzej. Zaczęłam ograniczać do minimum kontakty z ludźmi, kompletnie odcięłam się od świata. To zaczęło wywoływać u mnie w domu agresję. Coraz częstsze narzekania rodziców na to, że robię się ‘dzika’, krzyki i wrzaski na moją ospałość czy wieczne zmęczenie, sprawiały, że czułam się tylko gorzej. Zamykałam się w swoim pokoju na całe dnie praktycznie nie jedząc. Taka sytuacja trwała przez jakiś miesiąc. W którymś momencie rzeczywiście znalazłam w sobie siłę żeby wrócić jako tako do „normalności” i próbować udawać, że wcale nie jest źle. W między czasie, w okresie miesiąca – dwóch, schudłam 9 kilogramów. W tym momencie moja mama podejrzewa u mnie anoreksję, co jest absurdalne biorąc pod uwagę moją posturę i ile jem. W którymś momencie zaczęły się bóle. Gdy znajdowałam się w pobliżu dużej ilości osób, zaczynałam się stresować, zaczynał boleć mnie brzuch i robiło mi się słabo. Któregoś dnia nie miałam siły wstać z łóżka. Oczywiście od razu zaczęły się krzyki, że mam podnieść się i iść do szkoły. Naprawdę próbowałam, ale nie mogłam. To nie było nawet fizyczne wyczerpanie, co po prostu nie mogłam znaleźć w sobie motywacji, chęci do rozpoczęcia dnia. Oczywiście usilne próby wyciągnięcia mnie z łóżka skończyły się łzami, co dla mojej mamy było chyba dosyć szokujące, bo nigdy nie widziała mnie w takim stanie. Tego samego dnia zapowiedziała, że pójdziemy do lekarza. Moje mama zapowiedziała, że jeśli lekarz nie wybada u mnie żadnej fizycznej choroby to umówi mnie z psychologiem. Szczerze się cieszyłam, że w końcu trafię do kogoś, kto będzie potrafił mi pomóc. Niestety lekarka moje opuchnięte od płaczu gardło wzięła za chorobę i odesłała mnie z tabletkami do domu. Po kilku dniach musiałam wrócić do szkoły. Nadal chudłam, nie mogłam się skupić na nauce, kompletnie zaniedbywałam kontakty ze znajomymi. Co chwilę słyszałam, gdy znajomi szepczą między sobą, że się od nich izoluję. I o ile najczęściej potrafiłam uśmiechnąć się i potwierdzić, że wszystko jest w porządku, czasami wszystko zaczynało mnie przerastać. Zwykłe wypłakanie się przestawało pomagać, więc w którymś momencie sięgnęłam po żyletkę. Wiedziałam, że nie byłabym w stanie się zabić i wiedziałam, że jakiekolwiek ślady na nadgarstkach byłyby szybko zauważone, więc znalazłam inne miejsce. I chociaż może dziwnie to brzmieć, zaczęłam przecinać opuszki palców. Nikt nie patrzy się na palce, a poza tym to są tak specyficzne miejsca, że można wytłumaczyć to czymkolwiek. Nieuwagą przy krojeniu czegoś w kuchni czy nieuważnym posługiwaniem się żyletki przy wycinaniu pracy z techniki, jest naprawdę wiele możliwości. Na samym początku praktycznie samo uczucie żyletki w dłoni mnie uspokajało. Wystarczyło niewielkie nacięcie, żebym czuła się spokojna. Z biegiem czasu zaczęłam ich robić coraz więcej, coraz głębszych. I w tym momencie jestem przerażona, ponieważ to przestaje pomagać. Nie czuję żadnej satysfakcji z tego płynącej, nie czuję się uspokojona. Boję się, że w którymś momencie za impulsem zrobię coś głupiego. Dosyć często myślę o tym jak spokojnie byłoby sobie odpuścić walkę i umrzeć. Jedyne, co mnie od tego skutecznie odwodzi to nadzieja, że może kiedyś poczuję się lepiej i marzenia jak cudownie byłoby poczuć się znów szczęśliwym. Co do przyszłości. Nie potrafię sobie siebie wyobrazić na przykład za rok. Nigdy nie myślałam nawet o tym, że mogłabym tego dożyć. Boję się i czuję, że to idzie w złym kierunku. Chciałabym, że to, co czuję można było nazwać depresją. Naprawdę tego chcę. Bo w takim wypadku znaczyłoby to, że można coś na to poradzić, że mogę być szczęśliwa. Boję się myśleć, co w wypadku, jeśli po prostu taka jestem i nie można mi pomóc.

Boję się przeczytać to, co napisałam, bo po raz kolejny usunę ten post. Mam wrażenie jakbym bardzo płytko opisała to, co czuję. Pewnie wyszłam na infantylne dziecko, ale naprawdę mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe, że egoistycznie zwracam na siebie uwagę, wyżalając się w Internecie.

Pozdrawiam.

 

EDIT: Jak mi głupio, że zajmuję was czas. Ale nie usunę tego posta. Trzeba być odważnym, prawda? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

dobrze,że napisalas wygląda to na depresje....masz takie objawy....

Nie jestem jednak fachowcem, Ty

powinnas do niego pójść do psychiatry dostaniesz leki poczujesz się lepiej,nawet psychoterapia byłaby tu wzkazana

Czy któryś z rodziców może iśc z Tobą na wizytę do lekarza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę dziękuję za odpowiedź. Myślę, że gdybym poprosiła moją mamę, nie byłoby problemu z umówieniem mnie do kogoś, tylko sęk w tym, że boję się ją o to zapytać, bo wiem, że moi rodzice sami mają teraz trochę kłopotów finansowych więc nie chcę ich dodatkowo obciążać. Poza tym wątpię czy potrafiłabym się otworzyć przed drugą osobą. Nikomu z mojego otoczenia o tym nie mówiłam i boję się, że gdy w końcu trafię do kogoś, spanikuję i się nie odezwę, albo zacznę kłamać. To mnie przeraża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę dziękuję za odpowiedź. Myślę, że gdybym poprosiła moją mamę, nie byłoby problemu z umówieniem mnie do kogoś, tylko sęk w tym, że boję się ją o to zapytać, bo wiem, że moi rodzice sami mają teraz trochę kłopotów finansowych więc nie chcę ich dodatkowo obciążać. Poza tym wątpię czy potrafiłabym się otworzyć przed drugą osobą. Nikomu z mojego otoczenia o tym nie mówiłam i boję się, że gdy w końcu trafię do kogoś, spanikuję i się nie odezwę, albo zacznę kłamać. To mnie przeraża.

 

posłuchaj,nie możesz się bać zapytać mamy,ponieważ jeśli coś Ci się stanie to chyba rodzice będą mieli wielki klopot i będą się martwili jeszcze bardziej...Poza tym na wizytę do psychiatry mozna się umowić na NFZ...więc bez zbędnych kosztów...Pózniej jeśli lekarz zaleci to na terapie...

Nie bój się na zapas..jeśli boisz sie mowić napisz sobie to na kartce...i już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iridescent, ja myśle podobnie jak NextMatii, musisz powiedzieć komuś

o swoich objawach, to jak się czujesz, to że nie masz siły by wstać z łóżka i wybrać się do psychiatry to tylko lekarz, który może

postawić diagnozę i o ile będzie to depresja to dostaniesz leki, a chyba o to Ci chodzi aby poczuć sie lepiej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W porządku, wiem, że macie rację. Spróbuję jak najszybciej zebrać się w sobie i z kimś o tym porozmawiać. Dziękuję.

 

-- 15 kwi 2012, 14:07 --

 

Powiedziałam dzisiaj o tym mojej mamie. Usłyszałam że mam przestać zdziwiać, bo wszyscy mają problemy, a nie zamykają się w pokoju i mam wziąć się w garść i zacząć zachowywać normalnie... cokolwiek miała na myśli. Więc czuje się 'trochę' podburzona tym, że nawet moi rodzice bagatelizują moje problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iridescent

 

Przeczytałem Twój tekst, jest dobrze napisany, w dobrym stylu i logiczny. Nie, nie jesteś infantylna, wnioskuję to na podstawie tego co napisałaś. Zgadzam się z moimi przedmówcami. Zdania typu weź się w garść itp. to standard wśród zdrowych, to stereotypy wśród Polaków którzy nie zdają sobie sprawy czym jest depresja, bo to schorzenie medyczne takie jak gorączka czy złamanie nogi. Czy można powiedzieć gorączkującemu- weź się w garść?

Gdy gniłem któryś z rzędu miesiąc w łóżku mówiono mi to słynne ,,weź się w garść'', tak się nie da, trzeba wyleczyć depresję bo jest nią zaburzenie stężenia niektórych neuroprzekaźników w mózgu i one odpowiadają za nasze złe samopoczucie, leki przywracają równowagę biochemiczną w umyśle i wtedy czujemy się zdrowi.

Miałem za sobą próby samobójcze, rok głębokiej depresji, 11 tygodniowy pobyt w szpitalu psychiatrycznym.

Cierpienie psychiczne nie jest mi obce. Moim zdaniem najlepiej będzie jeśli udasz się do psychiatry, postaraj się by to był lekarz doświadczony i do którego są długie kolejki, unikaj młodych lekarzy z małą praktyką, do których łatwo się dostać.

Trzymam za Ciebie kciuki i liczę, że wszystko się dobrze ułoży, poczujesz się lepiej, znów będziesz spotykać się ze znajomymi i dobrze pójdzie Ci ze szkołą.

Pozdrawiam

tomek

P.S. Dziel się z nami Twoimi przemyśleniami na forum bo przyjemnie się czyta Twoje teksty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za ciepłe słowa. Naprawdę do miło dla odmiany usłyszeć opinię od kogoś kto rozumie o czym mówię i nie traktuje mnie jak rozwydrzone dziecko. Ja także mam nadzieję, że będzie tylko lepiej, chociaż szczerze mówiąc myślę, że trochę minie zanim rzeczywiście coś się zmieni. Sama sobie z tym nie poradzę, więc mam nadzieję, że moi rodzice w końcu otworzą oczy i zauważą, że coś rzeczywiście jest nie tak.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odpowiedź.

W tym momencie, chodzę po lekarzach, ci wynajdują we mnie kolejne wirusy, które miałyby usprawiedliwiać moje osłabienie i niechęć do wszystkiego. Właśnie powinnam być w trakcie leczenia czwartego wirusa w ciągu dwóch miesięcy, jeśli by wierzyć mojej lekarce. Dostałam skierowanie na badania krwi, zobaczymy, co tam wyjdzie. Może rzeczywiście to jakaś anemia (w co szczerze wątpię).

Nadal czuję się okropnie, ale od kilku dni, nie sięgałam po żyletkę. Kilka razy miałam na to ogromną ochotę, ale tak wyszło, że udało mi się w inny sposób rozładować emocje. Chodzenie do szkoły, obecność roześmianych i szczęśliwych ludzi mnie dołuje. Mam ochotę płakać za każdym razem, gdy sztucznie się śmieję, tylko dla towarzystwa. Czasami mam ochotę komuś powiedzieć o wszystkim, siąść i się wygadać. Ale gdy spoglądam dookoła, mam wrażenie, że nikt nie zrozumiałby, o czym mówię. Najbardziej obawiam się tego, że ktoś mógłby zbagatelizować mój problem.

To wszystko przekłada się na mój apetyt. Jem coraz mniej. Jest mi niedobrze, gdy myślę o tym, że miałabym coś w siebie wpychać. Gdy nie muszę, staram się unikać posiłków, nadal piję mnóstwo kawy i wciąż chudnę. Chociaż mimo tego jak to brzmi, nadal lubię jedzenie. Są dni, jak na przykład dzisiaj, kiedy pochłaniam przerażającą ilość jedzenia z apetytem, a później przychodzą takie dni jak wczoraj, w ciągu, których lecę na samej kawie i gdy coś jem robi mi się niedobrze i czuję do siebie obrzydzenie.

We wtorek zaczynam egzaminy, mam nadzieję, że na te trzy daty wypadną mi jakieś "lepsze" dni i będę w stanie napisać testy pozytywnie.

Oh, przepraszam, że tak chaotycznie to opisałam i pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×