Skocz do zawartości
Nerwica.com

kolejna historia. (proszę)


annmarie

Rekomendowane odpowiedzi

Duzo tu pewnie takich historii. Dużo takich co swojego pierwszego posta pisza w tym dziale. Dużo próśb o pomoc itd.

I będę kolejna. Bo już ku.wa nie potrafię wytrzymać. Nie jestem w stanie określić czy to depresja, czy może coś innego. Część objawów się zgadza, mam też takie, które zalatują schizofremią czy h wie czym.

Zaczęło się dwa lata temu. To nie był zwykły smutek, nie cierpienie. Bo ja proszę państwa oddałabym wszystko by te rzeczy CZUĆ. To była pustka. Kompletna, czarna pustka. Jestem wydrążona emocjonalnie. Nie ma we mnie miłości wobec najbliższych chociaż moim marzeniem jest ją poczuć. Moim marzeniem jest cierpieć. Wszystkie dobre uczucia, a nawet te które większość uważa za negatywne wyssała jakaś czarna dziura we mnie. Czuję tylko drążącą mnie beznadziję, która już nie raz była dla mnie powodem myśli samobójczych. Chociaż nie płaczę. Tak naprawdę. NAPRAWDĘ, nie płakałam od półtora roku. Czssami zmuszałam się do łez, do noramlnych uczuć i myśli. I to właściwie tylko pogłębiało tą pustkę.

Czasami miewam "normalne" dni. Takie, w których coś mnie jeszcze cieszy, na czymś mi zależy. Ale szybko się kończą. Dają nadzieję, i odchodzą. Nienawidze takich dni.

Kiedyś myśałam, że to może spowodowane jest moimi problemami. Ale one się skończyły,a o uczucie było przy mnie, gdy przeżywałam w życiu chwile, które może ktoś z zewnątrz uznałby za najlepsze. Zostało.

Kiedy jestem w takim stanie, czasami pojawia się jeszcze głeboka, niuzasadniona nienawiśćdo drugiej osoby i poczucie wyższości. Nikomu o stanie w jakim się znajduję nie mówię, tzn. raz powiedziałam i usłyszałam, że wymyślam, mam zaje.. życie, a ta osoba to ma prawdziwy problem i CIERPI. A ja za to jej cierpienie dałabym...wszystko.

Próbowałam walczyć z tą pustką, myśleć pozytywnie, doceniać to co mam. KOCHAĆ. WIERZYĆ. MIEĆ NADZIEJĘ. nie da rady.

Jeśli ktoś tego nie przeżył, nie jest w stanie nic o tym powiedzieć. NIC.

Pewnie tylko zaśmiecam to forum swoimi problemami, może nikt nie potraktuje tego poważnie.

Ale mam nadzieję, że ktoś zrozumie. Pomoże. Może.

 

{edit} fizyczne objawy też mam. wieczne zmęczenie, senność, chorobliwa ociężałość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę nad psychologiem, kłopot z tym, że jestem niepełnoletnia (16 lat - nie pisałam w pierwszym poście żebyście mnie nie olali, bo hormony mi buzują i w ogóle nie warto ze mną gadać) więc nie wiem jak będzie z psycholgiem z NFZ, po za tym mieszkam w dziurze, w której nie wiem nawet czy gatunek taki jak psycholog z kontraktem z NFZ występuje. No i matka. Nigdy nie rozmawiałam z nią o osobistych sprawach, mur. Nie chcę żeby wiedziała. Nigdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

<żółw>

czytałam twój temat.

i wiesz co?

jesteś pierwszą osobą, która coś rozumie. Naprawdę.

 

U mnie w sumie też się zaczęło w podstawówce. Zawsze byłam outsiderką. Taką spokojną dziewczynką, na którą nikt z rówieśników nie zwracał uwagi. Dziewczynką, która w sumie też na nikogo nie zwracała uwagi. Przeszłam przez podstawówkę pod swoim szklanym kloszem, który odgradzał mnie od szydzących rówieśników, nie rozumiejących jak można spędzać czas czytając. To był dla nich szok. Ale wtedy nie było pustki. Co prawda nie ciągnęło mnie do społeczeństwa, przyjaźni etc., ale to nie była pustka. Rozdział "podstawówka" zapmaiętam jako czas spędzony na czytaniu książek i coraz mocniejszym (choć nieświadomym) odgradzaniu się od świata szklanym kloszem z marzeń, z czegoś co było dla mnie więcej niż marzeniami. Marzneia mogą polegać na wyobrażeniach o swej przyszłej szczęśliwej rodzince. To były żywe obrazy w mojej głowie, minifilmy, których byłam scenarzytą, reżyserem i główną postacią.

A potem przyszło gimnazjum. I tu nasze drogi Wagabudno sie rozchodzą. Bo w gimnazjum zaczęło mnie ciągnąć do tzw. towarzystwa. Zaczęłam robić z sibie idiotkę żeby mnie lubili. Poskutkowało. Wtedy rozpoczęła się moja przyjaźń z M. Teraz wygląda to tak, że mam dwoje "przyjaciół" którzy nie wiedzą nic o mojej pustce. Coraz mniej mam im do powiedzenia. Czasami ich realnie nienawidzę.

W gimnazjum też zaczęła się pustka, na chwilę wyszłam spod szklanego klosza i zobaczyłam, że coś ze mną jest nie w porządku. Nie umiem w ten sposób żartować. Żyć tak jak oni. Chciałam się upodobnić. "Zacząć żyć naprawdę" jak to wtedy określałam. Zaczęłam roić sobie, że cierpię itd, doszukiwałam się czegoś w moim zżyciu co mogłoby to cierpienie spowodować.

Piszesz o myśleniu obrazami, dźwiekami i od razu widze w tym siebie. Dla mnie myślenie słowami to był kosmos. :oops:

Mogłabym dużo pisać, ale...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×