Skocz do zawartości
Nerwica.com

eleniq

Znachor
  • Postów

    2 597
  • Dołączył

Treść opublikowana przez eleniq

  1. No niestety podobno nie działa. Mam znajomą, która ma ChAD typu II i do tego fobię społeczną. Bierze między innymi olanzapinę i ona jej nie pomogła na lęk społeczny, to dostała na to Asentrę, ale przy tej Asentrze lekarz ją ostrzegł, że może dostać górki. No ale tak bierze i bierze tą Asentrę i dostała leciutkiej depresji. Z neuroleptyków przeciwlękowa jest na pewno kwetiapina, najlepiej w dawce gdzieś 150-300mg według mnie. O innych neuroleptykach raczej nie słyszałem, by działały antylękowo, chyba rysperydon w małych dawkach 0,5-1,5mg jeszcze tak działa, przynajmniej Wikipedia tak mówi. Rozumiem. Wierz mi, że ja też musiałem się naprawdę mocno trzymać, żeby przetrwać pierwsze miesiące na kwetiapinie. W tym czasie też pracowałem ciężko fizycznie, ale byłem dzielny. Dlatego mogę ci tylko powiedzieć - BĄDŹ DZIELNA!!! W razie czego ratuj się jakąś hydroksyzyną może. Nie było lekko, ale jak pięknie mnie zaskoczyła z dnia na dzień i potem już było nieco lepiej, ale musiałem dostać lamotryginę dodatkowo, bo efekt niestety nie był dostateczny. Na tej kombinacji kweta + lamo czuję się najlepiej, a przerobiłem dużo antydepresantów z każdej grupy chemicznej. Nie wolno mi ich podawać jednak. Tylko neuroleptyki i stabilizatory jak już u mnie wchodzą w grę.
  2. No tej olanzapinie musisz dać czas tak 1-3 miesiące na rozkręcenie. Jakby po tym czasie nic się nie poprawiało, to można wypróbować kwetiapinę. No jeśli chodzi o depresję, to tej kwetiapiny raczej nie powinno się brać dawek wyższych niż 300mg. Kwetiapinie też byś musiała dać szansę w tej dawce. To, że jak na razie ta olanzapina pomaga ci na sen to i tak dużo. Skoro już na niej jesteś, to daj jej czas Na taką depresję o jakiej piszesz, to ona będzie na pewno dobra.
  3. No ciężko mi powiedzieć, zależy jaką masz depresję. Tak myślę, że przy takiej depresji z niepokojem i bezsennością to na pewno kwetiapina albo olanzapina. Ten arypiprazol to taki na pewno bardziej aktywizujący, ale co do arypiprazolu to już się nie wypowiem... Ale to koniecznie potrzebujesz neuroleptyku? One już mają sporo uboków i też trochę ciężko się na nie wchodzi. Bo jest jeszcze lamotrygina z takich leków, które można dodawać do antydepresantów i ta lamotrygina też lekko aktywizuje, wiem bo sam biorę i lekarz mi mówił.
  4. Niestety nie. Bo czas wchłaniania zyprazydonu wynosi 6-8h, zaś jego okres półtrwania wynosi raptem 7h. Więc zgodnie z farmakokinetyczną logiką, żeby działał przez cały dzień trzeba go brać rano i wieczorem. I pamiętaj, że trzeba go brać w trakcie posiłku, by działał z odpowiednią siłą, bo nawet w ulotce jest o tym wzmianka: Badania farmakokinetyczne wykazały, że biodostępność zyprazydonu może zwiększać się nawet o 100% w obecności pokarmu. Dlatego też zaleca się zażywanie zyprazydonu w trakcie posiłku. Co do tego nadmiernego uspokojenia, o którym piszesz, to niestety wg mnie raczej będziesz musiała to jakoś przetrwać. Może nawet dobrze by było jakieś zwolnienie sobie wziąć? Z czasem organizm może się przyzwyczaić do leku i to nadmierne polekowe uspokojenie będzie stopniowo malało.
  5. Wiesz, przez Internet nie powinno się w ogóle czegokolwiek diagnozować, ale to o czym napisałeś może wg mnie wskazywać na coś w rodzaju zaburzeń depresyjno-osobowościowych. Coś co często występuje u DDA i DDD. Od diagnozy i leczenia jest jednak tylko lekarz psychiatra. My ci tylko możemy powiedzieć tak z grubsza, jak my to widzimy. Ale wiesz, zwykli ludzie różnie wszystko będą interpretować... A skoro mowa o chorobie psychicznej, to jest to stan już poważny, wymagający leczenia farmakologicznego. Choroba psychiczna powoduje już znaczną dezorganizację, uniemożliwia normalne funkcjonowanie na tyle mocno, że takie jakby "zwyczajne" formy pomocy po prostu nic nie dają. W chorobie psychicznej mózg nie pracuje prawidłowo. Pojawiać się mogą problemy ze snem, apetytem, prawidłowym postrzeganiem rzeczywistości (w tym urojenia i halucynacje różnej maści), nadmiernym lękiem, chaotycznością czy nieadekwatnością emocji i zachowania. Choroby psychiczne to schizofrenia czy choroba dwubiegunowa w wielu różnych postaciach. Tylko leki są w stanie wyciszyć chorobę psychiczną.
  6. Ja paradoksalnie chudnę. No różnie to bywa. Niektórzy mają tak, że muszą brać leki, bo bez nich by nie mogli totalnie funkcjonować np. przy schizie albo chadzie, ale nawet im skutki uboczne wdają się we znaki. U mnie najgorszymi skutkami ubocznymi były myśli samobójcze i problemy ze snem. Teraz na odpowiednich lekach tego nie ma. Zawsze można próbować zmniejszyć dawkę albo zamienić lek na inny albo dorzucić kolejny lek, by nie osłabło ich działanie. W psychiatrii to tak na zasadzie prób i błędów wszystko leci. Trzeba niestety przetrwać ten okres testów (u mnie trwał 1,5 roku), by później móc oddychać spokojnie przez następne kilkadziesiąt lat.
  7. To jest taki niepełny agonizm. Ale fakt, słyszałem, że arypiprazol może pogarszać objawy wytwórcze. Choć na objawy negatywne też bywa podobno średni. Dla mnie też był dziwnym lekiem, bo miał mi pomóc na pesymistyczne i agresywne myśli. Niestety już na początku powodował dość poważne skutki uboczne, w tym okropną arytmię, prowadzącą do omdleń. Był to lek absolutnie nie dla mnie.
  8. Znam osobę z dość ciężką nerwicą (z orzeczeniem o niepełnosprawności), która przyjmuje właśnie fluoksetynę i jest nawet ustabilizowana. Choć dalej ma różne swoje histerie, to są one takie dużo słabsze. Z antydepresantami sprawa jest jakby dwojaka. Jednym te antydepresanty bardzo pomogą, zniwelują skutecznie lęk i depresję, a drugim będą wzmagały lęki i pogłębiały depresję. Na lęki stosuje się też kwetiapinę, pregabalinę oraz doraźnie hydroksyzynę. Tu już lekarz powinien to ocenić, bo on zna całą twoją historię. Co do tycia, to słyszałem, że od fluoksetyny przeważnie się tyje, ale nie zawsze. Choć ja np. mam tak, że chudnę przy braniu leku powodującego skłonność do tycia.
  9. Też miałem okres, kiedy nie mogłem chodzić do pracy ani się uczyć. Wywołały to źle dobrane leki i nagła śmierć mojej mamy. Trwało to 6 miesięcy. Później troszkę się podniosłem, ale niestety jeszcze nie całkiem, byłem też na oddziale dziennym później. Ostatecznie podniosły mnie same leki z tego bagna, w które ugrzęzłem. Pełną stabilizację zaczynałem odczuwać od kwietnia tego roku, czyli jak na razie funkcjonuję dobrze od 4 miesięcy. Niestety w tym potwornie trudnym dla mnie okresie również nikt mnie nie rozumiał, podobnie jak ciebie. Nie miałem komu się wyżalić, napięcie we mnie rosło, miałem problemy nawet z higieną i prawidłowym odżywianiem. Teraz jest zupełnie inaczej - znalazłem pracę, w której otaczają mnie życzliwi ludzie, zacząłem się lepiej odżywiać, schudłem aż 4kg, unormował mi się apetyt, metabolizm. Teraz planuję jeszcze od września zacząć regularnie chodzić na basen, co zaleciła mi koleżanka lekarka z mojej pracy na problemy z lekko obolałym kręgosłupem przez moją siedzącą pracę. Pływanie też pomaga się zrelaksować, taki delikatny masaż. Nie zamierzam się przemęczać na siłowni jak na razie, muszę wrócić powoli do regularnej aktywności fizycznej, bo przez ten cały cyrk cały rok kompletnie nic nie robiłem ze sobą.
  10. Mi podskoczyły gdzieś po około 1-2 tygodniach brania. Miałem biegunki z jasnymi stolcami, ciemny mocz i kłucia mniej więcej od początku brania. Widać byłem szczególnie wrażliwy na tą duloksetynę.
  11. Ale zaraz, wspominałaś wcześniej, że dulo szkodziła twojej wątrobie. Czy te zaburzenia żołądkowo-jelitowe nie były z tym związane? Ja zaczynałem od 60mg i miałem straszne biegunki i ból pod żebrami, to było nie do zniesienia. Jeszcze próby wątrobowe podwyższone dwukrotnie. Za to musiałem podziękować tej duloksetynie.
  12. Aż 200mg kwetiapiny? Rozumiem, że też pewnie przeciwlękowo i przeciwdepresyjnie ją dostałaś w takiej dawce... Bo przy samej bezsenności to już o wiele za dużo by było. Ja też ładnie śpię na samej kwetiapinie. Bo kiedy łączyłem ją z antydepresantami to noce były cholernie ciężkie, pełne dziwnych i strasznych snów, budziłem się w naprawdę ogromnym lęku.
  13. To rzeczywiście dość poważne zaburzenia. Zaburzenia dysocjacyjne niestety lubią się nasilać z czasem, jeśli nie są poddawane leczeniu. Znam przypadek osoby, u której zaburzenia dysocjacyjne były na tyle poważne, że podejrzewano nawet rozdwojenie jaźni (tu nawet lekarze nie chcieli w to wierzyć, ale objawy były dosyć wyraźne) i musiał załatwić sobie terapię za granicą, bo w Polsce podobno nikt nie jest wyspecjalizowany w pracy z tym zaburzeniem. Bardzo to rozumiem. Szczególnie trudno jest wtedy, kiedy jednocześnie utraciło się wiarę w leczenie i ogółem w lekarzy i terapeutów. Też miałem taki okres, ale oczywiście nikt mnie wtedy nie rozumiał. Myśleli, że ja się po prostu nie umiałem wziąć w garść, nawet jedna lekarz mi powiedziała na to, że dla niej to jest niewiarygodne by tak młoda osoba (23 lata) już straciła wiarę w leczenie. Jeszcze inna lekarz nastraszyła mnie domem opieki, kiedy jej powiedziałem, że nie mogę się uczyć i pracować. Teraz oczywiście jest inaczej, bo się podniosłem dzięki odpowiedniemu leczeniu u odpowiedniego lekarza. Wszyscy poprzedni lekarze byli do bani, jeden bardziej dołujący od drugiego, masakra. A ja byłem w poważnym kryzysie, bo miałem myśli i tendencje samobójcze nawet. Ale co ich to obchodziło, gadali mi nawet, że ludzie w wieku 80 lat mają myśli samobójcze i jakoś żyją. No ale ja mam 23 lata, jestem młody i mogę mieć więcej siły i zapału na zrobienie sobie czegoś. Całe szczęście nigdy sobie nic nie zrobiłem, o mało co z resztą. Myślę, że najważniejsze to znaleźć odpowiedniego lekarza albo terapeutę. Kiedy znajdzie się ktoś, kto do ciebie odpowiednio podejdzie to wszystko się układać! Tego ci życzę z całego serca!
  14. To prawda! Trzeba być gotowym na takie zmiany, chcieć tych zmian i być jednocześnie świadomym, że pewnych rzeczy i tak nie zmienimy, choćbyśmy nie wiem jak bardzo się starali. Każdy ma inną inteligencję emocjonalną i jej nie da rady się tak naprawdę jakoś nie wiadomo dokąd rozwijać. Z osoby pewnej siebie i dynamicznej nigdy nie zrobi się osoba spokojna i analityczna. Psychoterapia bardziej by była chyba tutaj nastawiona na przystosowanie się do takiego, a nie innego wzorca rozpracowywania własnych emocji niż do zmieniania tego wzorca. Ja mam zdecydowanie wzorzec osoby neurotycznej, tłumiącej emocje, mającej spore dolegliwości psychosomatyczne.
  15. Czyli Twoją jedyną kotwicą jest terapia? A co będzie gdy przerwiesz terapię albo nawet rozwiążesz kontrakt? Z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć, że takie przymusowe trzymanie się czegoś nic nie daje na dłuższą metę. Miałem kiedyś dwie takie prowizoryczne kotwice - mojego tatę i terapię. A kiedy leki mnie ustabilizowały to najbardziej pomogła mi chęć rozwijania się, pójścia na studia, do pracy itd. w uwolnieniu się od ciągot i myśli samobójczych. Bo to my sami dla siebie musimy być najważniejsi. Inni powinni być zsunięci na dalsze plany. Trzeba najbardziej dbać o siebie. Wtedy lepiej zadbamy o innych, będziemy bardziej zmotywowani by coś dla kogoś robić. Ja to widzę u siebie po tym, że chcę pracować i się rozwijać, robić coś dla kogoś po prostu.
  16. Pierwsze tygodnie na takich lekach rzeczywiście bywają ciężkie. Z zaparciami też miałem problem na kwetiapinie, ale im dłużej ją biorę, tym problem jest coraz mniejszy, aż nawet może zupełnie zniknąć. Akurat kwetiapina jest i tak łagodnym lekiem pod tym względem, bo choćby przy olanzapinie czy klozapinie to słyszałem już o zaparciach z krwią albo zaklinowaniem kału. Mnie kwetiapina akurat nie wyniszcza organizmu, a nawet bym powiedział, że mi go poprawia. Zamiast tyć to chudnę, dobrze śpię, jestem spokojniejszy, stabilniejszy, mam poprawione zdolności poznawcze. Mam podobno zaburzenie schizotypowe i chyba dlatego tak dobrze na mnie działa ta kwetiapina. To w końcu lek przeciwpsychotyczny o komponencie dodatkowo stabilizującej.
  17. Cześć Wiesz, o dysmorfofobii wiem niestety bardzo mało, ale mogę ci powiedzieć, że sam miałem dość duży kompleks natury fizycznej. Od okresu dorastania miałem bardzo duże brodawki sutkowe, wystawały mocno jak u kobiety, bardzo mnie to denerwowało, choć nie tak mocno by mieć myśli samobójcze. Choć myśli samobójcze owszem miałem, ale u mnie brały się one z problemów natury wewnętrznej. Mimo że mi się te brodawki nie podobały, to znajdowali się ludzie, których to nawet kręciło. Ale to i tak nie likwidowało mojego kompleksu, bo sam musiałem się tego kompleksu pozbyć. Jedyną drogą była operacja plastyczna, która kosztowała mnie 8000zł. Po operacji brodawki są normalne, niewystające. Jednak lekarz powiedział, że to wymagało korekty, bo to nienaturalne żeby mężczyzna miał takie duże brodawki sutkowe. Zaś jak byłem młodszy miałem jeszcze jeden kompleks - mam bardzo jasną skórę, nie bladą, ale jednak dość jasną. Chciałem być opalony, bo wtedy widać lepiej mięśnie i tak dalej. Ale jednak zdążyłem pokochać swoją jasną skórę, na twarzy jednak jestem blady, wyglądam trochę jak wampir przy moich mocno czerwonych ustach, czarnych brwiach i ciemnych włosach. I zaczęło mi się to podobać. Choć i tak wspomagam się beta-karotenem by choć troszeczkę wyrównać koloryt skóry Ważne, że jesteś świadoma problemu i chcesz go racjonalnie rozwiązać, nie poddajesz się do końca tym myślom samobójczym. Myślę, że ze swojej strony mogę ci doradzić właśnie albo próbę pokochania swoich niedoskonałości, przyrównania ich może do jakiejś sławnej osoby, która ma podobny defekt, albo w ostateczności jakąś operację, na którą zawsze możesz uzbierać, choć niestety nie orientuję się jakie są ceny takich operacji. Najlepiej iść z tym do lekarza chirurga plastyka.
  18. Ja nigdy bym nie wpadł na ustawianie budzika na leki. U mnie w liceum raz była sytuacja, że dziewczynie zadzwonił budzik na branie leków podczas matury. Także z tymi budzikami to lipna sprawa według mnie, ale co kto woli
  19. Ostatnio doszedłem do wniosku, że terapia dąży tak naprawdę jedynie do tego, by poskładać się wewnętrznie. Terapia nie nauczy nikogo życia. Może jedynie wskazać jakąś tam inną drogę, inne rozwiązania, ale niestety nie potrafię wyjaśnić jak... Nie jestem ekspertem. Takie szukanie i zszywanie wciąż sączących się ran we własnym umyśle to raczej nie jest sposób na przyswojenie umiejętności społecznych. To wszystko i tak później wychodzi w praniu. Człowiek jest istotą społeczną i tylko wśród innych ludzi da radę się rozwijać. Nie ma innego sposobu wg mnie. Choć i tak wciąż wiem, że dobra była by dla mnie terapia behawioralna. Ale mam teraz blokadę przed psychoterapią. A żeby próbować zdjąć tą blokadę musiałbym iść na psychoterapię. Także mam problem. Macie przykład do czego prowadzi psychoterapia podjęta w niewłaściwym czasie. Oczywiście wszyscy lekarze byli mądrzejsi i zalecali tylko terapię na poskładanie się. Wcześniej chodząc na terapię nie byłem ustabilizowany, nic do mnie nie docierało i z wielkim trudem poskladałem się z powrotem po tych terapiach... Ekhem, to LEKI mnie poskładały, choć żadne leki nie zdejmą wewnętrznych barier. To wiem na pewno.
  20. Tę dietę keto bardzo często stosuje się jako wspomaganie leczenia padaczek. Niestety ta dieta jest dla organizmu dość obciążająca i nie każdy da radę na nią przejść, może ona wywoływać nudności, biegunki, oddech o zapachu acetonu, senność z powodu hipoglikemii, demineralizację kości spowodowaną niską podażą nabiału, wzrost poziomu cholesterolu i trójglicerydów czy nawet ryzyko powstania kamieni nerkowych. Przy tej diecie, szczególnie przez pierwsze 3-6 miesięcy jej stosowania trzeba dobrze kontrolować parametry lipidowe, nerkowe, wątrobowe, tarczycowe, elektrolitowe, witaminowe, glukozowe no i badanie moczu.
  21. Moklobemid zwiększa także serotoninę, trochę więcej niż serotoninę. Dopaminę podniesie na pewno, ten lek nawet może zwiększać testosteron u mężczyzn. Moklobemid ma ten potencjał dopaminergiczny, nie martw się. Ta dawka 300mg to najniższa przy depresji, przy fobii społecznej nieraz można zwiększyć do 750mg. Moklobemid ma jednak mniej działań niepożądanych. Jeść możesz wszystko bez obaw. Moklobemid to odwracalny i selektywny IMAO. Diety wymagają jedynie nieselektywne i nieodwracalne IMAO takie jak fenelzyna. Jedyną najgorszą wadą moklobemidu jest to, że wchodzi w rozliczne interakcje z innymi lekami psychotropowymi, szczególnie z innymi antydepresantami. I jeszcze trzeba uważać przy łączeniu moklobemidu z sympatykomimetykami, takimi jak efedryna, która jest składnikiem choćby Gripexu.
  22. Moją metodą na pamiętanie o lekach jest kładzenie ich w kasetce na leki rozdzielonej na rano i wieczór, na szafce nocnej koło łóżka. Leki biorę tylko na rano i wieczorem. Kiedy wstaję to widzę od razu kasetkę przy łóżku na szafce i pamiętam o braniu. No i tak samo jak szykuję się spać, to pamiętam, że muszę wziąć leki, bo stoją sobie na szafeczce koło łóżka
  23. Zgadzam się. Fluoksetyna ponoć pomaga przy hiperglikemii i obniża apetyt, jest nawet zarejestrowana do leczenia bulimii. Ale lepiej spytać o to lekarza, bo taki przyrost masy ciała i takie nieciekawe parametry metaboliczne wymagałby już konsultacji u specjalisty bardziej niż podpowiedzi forumowiczów.
  24. Moklobemid wymaga brania rano i w południe najpóźniej do godz. 15:00. Nie da się go brać w jednej dawce niestety. Zamułka? No nie wiem, u mnie raczej zamulenia nie powodował tylko spore nieznośne pobudzenie. Moklobemid na pewno nie zmniejszy dopaminy, bo hamuje jej rozkład w mózgu i będzie ją zwiększać. Z tego względu nie wolno tego leku podawać osobom mającym skłonności do psychoz. Przyjmuje się, że dawka terapeutyczna to przedział 300-600mg. Te 150mg to raczej biorą chyba tylko pacjenci z niewydolnością wątroby.
  25. To przypomina takie złe odhamowanie. Ja bym się nie pisał na coś takiego. Nastrój powinien być ustabilizowany, według mnie właśnie chodzi o to, by tą drażliwość zmniejszać, a nie zwiększać. Też mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że jak taka pewność siebie minie, to można mieć niemały zjazd po takim zastrzyku energii.
×