Skocz do zawartości
Nerwica.com

eleniq

Znachor
  • Postów

    2 668
  • Dołączył

Treść opublikowana przez eleniq

  1. Najbardziej zastanawia mnie przyczyna tych wszystkich natręctw. Piszesz, że mają one podłoże religijne. Religia to też element szeroko pojętej kultury - mam nadzieję, że wiesz o jakiej kulturze ja tu mówię, o tej SZEROKO pojętej kulturze! A kultura też mówi nam o tym jak żyć, jak wzbogacać swoje życie, pozwala dostrzec sens życia. To tak, żeby nie było niejasności. Wiesz, według mnie jednak te natręctwa nie wydają się być jakieś wybitnie religijne. To, że mówisz tutaj o Bogu to jedno. Ale zauważ, że ta "wiara" w Boga utrudnia ci życie, zamiast ci je wzbogacać. Także widzisz, wiara w Boga ma wzbogacać życie, a nie utrudniać, zgodnie z tym co mówi nam nasza polska kultura, która jest bardzo katolicka (nie wiem czy jesteś katoliczką, no ale tak już przypuśćmy). To znak, że ty zwyczajnie nie rozumiesz wiary w Boga, nie rozumiesz tego co czynisz, nie rozumiesz samej siebie! Wiara w Boga nie polega na życiu zgodnie z jakimiś strasznie sztywnymi zasadami, jakie przekazują nam Przykazania Boże. Trzeba też zrozumieć, że nie na wszystko ma się wpływ. Wiara wg mnie polega bardziej na łączeniu się z Bogiem, z uczuciem tego jakby wzniesienia ku chwale Boga w sercu itd. Zadaj sobie to pytanie, czy rzeczywiście rozumiesz wiarę w Boga, czujesz to wyższe uczucie w sercu względem Boga. Żyjesz w świecie bardzo sztywnych, zasad. Tak myślę, że bardzo by ci pomogła intensywna terapia na oddziale dziennym nerwic, żebyś poukładała sobie pewne sprawy, oduczyła tych złych nawyków, które utrudniają ci życie. To bardzo dobra rzecz, by o siebie zadbać. Życzę ci wszystkiego najlepszego!
  2. eleniq

    Nie potrafię rozmawiać

    Ja przez telefon również nie lubię rozmawiać, bo tak naprawdę mogę nie mieć pewnego pojęcia, kto ze mną rozmawia. Za nic w świecie nie chciałbym mieć pracy wymagającej ciągłego telefonowania (konsultant), nie no dramat jak dla mnie! Ktoś wspominał o telefonie zaufania. Cóż... Pod ten telefon odważyłbym się zadzwonić tylko w jakiejś mega kryzysowej sytuacji, np. moich jakże przerażających nocnych lęków, ale niestety wtedy telefon zaufania dla dorosłych jest nieczynny, także... Tak na marginesie to słyszałem, że niektórzy potrafią sobie nawet robić niemiłosiernie jaja z tego telefonu zaufania - dzwonią z jakąś śmieszną pierdołą i są ciekawi co im poradzą, eh... No ale to już nie wina tych biednych konsultantów, że ludzie bywają tak głupi i niepoważni, w każdym razie współczuję. Zdecydowanie lepiej jest mi rozmawiać face-to-face, wtedy rzeczywiście widzi się z kim ma się przyjemność rozmawiać. Łatwiej wtedy opowiedzieć o takich trudniejszych rzeczach. Przez telefon to tylko takie konkrety bym mógł z kimś wymieniać, ale szczera, poważniejsza rozmowa, no to sorry resory.
  3. @Fobic @acherontia styx Też chciałem powiedzieć, że te lęki nocne mam na tyle poważne, że po prostu nie da rady się obejść bez benzodiazepin. Ostatnie noce wyglądały tak, że jednej miałem wrażenie, że czai się na mnie cień za drzwiami, oczywiście wiedziałem, że to niemożliwe, ale po prostu nie dawałem z tym rady, oglądałem tv, głaskałem kota, chodziłem po mieszkaniu, nic! Innej nocy próbowałem usnąć, to nie mogłem i miałem coś w rodzaju iluzji, że ukazał mi się obraz takiej naprawdę przerażającej postaci, miała potworną twarz klauna i ciało gołego kurczaka z pazurami, wyglądała tak okropnie, że się wybudziłem z tego kilkuminutowego półsnu i po prostu musiałem sięgnąć po ten nitrazepam. Swoją drogą, te lęki mam coraz poważniejsze. Wierzcie mi, że to jest momentami po prostu piekło na ziemi, a nie jakieś zwykłe lęki typu lęk przed spóźnieniem do pracy.
  4. No właśnie o to mi chodziło. Nie można uczestniczyć w terapii, kiedy jest się pod wpływem środków psychoaktywnych, bo benzodiazepiny właśnie takimi są. Można po nich chodzić jakby "z głową w chmurach" i wtedy będą utrudniały albo nawet całkowicie hamowały dostosowanie psychologiczne, które jest konieczne w terapii zaburzeń nerwicowych. No właśnie nitrazepam biorę tylko nasennie i w tym zakresie cały czas działa mocno, śpię po nim ok. 9h. Zaś działanie uspokajające i przeciwlękowe jest odczuwalne następnego dnia i przez jakieś około 5 dni jeszcze, przy czym to działanie z każdym kolejnym wzięciem słabnie. Nie wiem czemu je czuję tak długo. Według ChPL nitrazepam utrzymuje się w organizmie do 36h, czyli 1,5 doby. Bo biorę też Ashwagandhę na poprawę libido, która może troszeczkę wzmacniać działanie nitrazepamu, bo też coś tam robi z GABA. Nie wiem co z tym robić na tą chwilę. Spróbuję powiedzieć o tym lekarce na oddziale dziennym, terapię zaczynam 21.11, podpisałem kontrakt, jeszcze tylko rozmowa z lekarzem w dzień rozpoczęcia terapii. Cóż...
  5. Słuchajcie Kochani! Zacząłem brać nitrazepam w dawce 5mg na ciężką bezsenność z potwornymi lekami. Do tej pory wziąłem 3 dawki: 5.11 - 5mg 10.11 - 5mg 15.11 - 5mg Jak widzicie wyszło to tak dość matematycznie. I tutaj chcę Wam powiedzieć, że z tego powodu zaczynam mieć obawy, że mógłbym uzależnić się FIZYCZNIE od tego nitrazepamu. Bo wiecie, następnego dnia i jeszcze przez kilka dni po pojedynczym wzięciu nitrazepamu czułem się tak lżej, z troszkę lepszym nastrojem. A kiedy ten nastrój mi mijał, to jakby automatycznie wracał problem ciężkiej bezsennej nocy z tymi strasznymi lekami, która była naprawdę nie do przeżycia. Wierzcie mi, że naprawdę staram się temu normalnie zaradzać, bo teraz i tak nie będę mógł tego nitrazepamu tak brać, bo od poniedziałku 21.11 zaczynam terapię na oddziale dziennym nerwic, no i wiecie... Nie wolno w trakcie tej terapii stosować takich środków. Będę miał też tego dnia rozmowę z lekarzem i boję się, że kiedy lekarzowi o tym powiem, to mnie z automatu zdyskwalifikuje. Ale ja tego nie chcę!!! Ja się szykowałem na tą terapię już długo, specjalnie załatwiłem sobie zwolnienie! Wierzcie mi, że jak już jest to uzależnienie fizyczne, bo to mój organizm (nie ja sam!!!) jakby tego leku potrzebował, jakby ten lek dawal mu jakąś taką regulację. Ale też zauważam, że działanie tego nitrazepamu następnego dnia z każdym kolejnym braniem maleje, tak mi się zdaje. Czyli wyrabia się tolerancja, to chyba dobrze. Kurde, nie wiem do końca, jak to rozumieć
  6. Słuchajcie! Mam pytanie do schizofreników, którzy leczyli się albo leczą kwetiapiną o zwykłym uwalnianiu. Czy komuś z was zdarzało się mieć halucynacje albo jakiś strasznie silny lęk w nocy, zaraz przed spaniem, po wzięciu kwetiapiny? Nie, nie chodzi mi o porażenie przysenne!
  7. Ej, ej, ej... Nie bawmy się w lekarzy! My tylko możemy doradzić, zasugerować, ale proszę nie kierować się tym co tu piszemy, tak jakby to była profesjonalna porada lekarska. Kombinowanie z tak silnymi lekami to nie są żarty! Umówmy się.
  8. @anna112 Jeszcze chciałem spytać, na co ty dostałaś tą kwetiapinę? Bo jeżeli na bezsenność albo jako taki doraźny uspokajający, to od razu mówię, że odradzam ją w takich wskazaniach. Kwetiapina ma wyraźne wskazania w naprawdę poważnych zaburzeniach - w leczeniu schizofrenii, ciężkich epizodów depresji i profilaktyce nawrotów tych chorób. Zwykle stosuje się ją w dawkach 150-800mg i bierze cały czas. Te malutkie dawki 25mg raczej nie służą do ciągłego brania, a bardziej do miareczkowania dawek, przy powolnym wchodzeniu albo odstawianiu tej kwetiapiny. Ten lek nie ma wskazań w leczeniu stanów lękowych czy bezsenności. I ja się wcale temu nie dziwię!!! Bo nawet patrząc na to czysto teoretycznie, to nie nadaje się do tego - rzeczywiście niby blokuje w pierwszej kolejności receptory H1, co przełoży się na działanie uspokajające, ale niekorzystne się wydaje przy tym blokowanie receptorów alfa-1 adrenergicznych, co może dodatkowo powodować ortostatyczne spadki ciśnienia krwi. Zdecydowanie lepiej do leczenia bezsenności czy stanów lękowych nadaje się hydroksyzyna, którą można podawać już dzieciom od 6. roku życia. Hydroksyzyna blokuje receptory H1 (tak jak kwetiapina) i dodatkowo w mniejszym stopniu także receptory 5-HT2A, co wzmacnia jej działanie przeciwlękowe i nie powoduje dodatkowych działań niepożądanych w postaci choćby tego nieszczęsnego spadku ciśnienia. Ale cóż, jak to lekarze, lubią eksperymentować, bo to oni prowadzą praktykę kliniczną, a nie farmaceuci, którzy opracowują leki, zbierają raporty i bacznie badają całą farmakologię i skuteczność tych leków w leczeniu danych zaburzeń, na jakie zostały stworzone.
  9. @anna112 Jestem przykładem osoby, która bierze 300mg kwetiapiny i nie przybiera na wadze. Biorę ją co prawda zaledwie 10 miesięcy, a to dość krótko, jak na neuroleptyk. Ale najciekawsze jest dla mnie to, że biorąc ją od początku 2022 r. to schudłem na niej 2-3kg, co jest bardzo zadziwiające przy leku zwiększającym masę ciała. Dodatkowo biorę jeszcze lamotryginę i sporo innych leków na nadciśnienie. Znam osobę, która przytyła na kwetiapinie w mniej więcej takiej samej dawce co ja 30-40kg i jeszcze znam inną osobę, która od innego leku olanzapiny przytyła 60kg. Ale to już mogło mieć związek z wieloletnim braniem neuroleptyku. Dlatego mam świadomość, że mimo tego, że udało mi się jakoś schudnąć na kwetiapinie, to mogę powiedzmy gdzieś po 2 latach brania zacząć na niej tyć. Neuroleptyki bierze się latami. Jednak zauważ, że ty dostałaś zaledwie 25mg, a to jest tyci-tyci daweczka i od niej nie przytyjesz znacznie. Co prawda w tej dawce kwetiapina będzie blokowała receptory H1 i przez to TEORETYCZNIE(!) mogła wpływać na masę ciała. Ale np. taka hydroksyzyna również blokuje receptory H1 i wg raportów nie wpływa na masę ciała, hydroksyzynę podaje się już dzieciom od 6. roku życia. Także wg mnie nie ma co się tym specjalnie przejmować. Jednak jeżeli obawiasz się tej kwetiapiny, to poproś lekarza o hydroksyzynę 25mg, to jest moim zdaniem taki najbezpieczniejszy odpowiednik kwetiapiny
  10. To się nazywają dyskinezy późne i są spowodowane tym, że długotrwałe blokowanie receptorów dopaminowych powoduje wzrost ich wrażliwości. Dopamina oprócz wpływu na funkcje psychiczne wpływa też mocno na funkcje ruchowe. Takie objawy mogą się utrzymywać trwale mimo zaprzestania leczenia! A w tym wypadku podobno już nie ma specjalnego sposobu na wyleczenie tego. W przypadku późnych dyskinez można włączyć benzodiazepiny o silniejszej komponencie przeciwdrgawkowej i rozluźniającej mięśnie (lorazepam, diazepam, klonazepam) albo pewne neuroleptyki atypowe, które dzięki zwiększonemu powinowactwu do blokowania receptorów 5-HT2A względem receptorów D2 powodują zwiększone uwalnianie dopaminy w pozostałych strukturach mózgu, w tym tych, które odpowiadają za poruszanie się.
  11. Stachu tańczył kankana z opery Offenbacha
  12. No to trzeba by się nad tym pochylić i popracować. Mnie akurat najbardziej podbudowała w tym zakresie praca. Ona mi otworzyła oczy, że są wokół mnie bardzo życzliwi ludzie, którzy będą mnie potrzebować. Pracowałem w bardzo przyjaznym i wykształconym gronie, była to jedna z największych firm na całym europejskim rynku i w związku z tym bardzo bogata, wykonywałem swoją pracę wręcz perfekcyjnie, wszyscy nie chcieli żebym odchodził. Jednak raz zdarzyło mi się zrobić poważny błąd, bo czegoś tam za dużo nadrukowałem i tyle tego wyszło, że naraziłem firmę na pewne straty, ale cóż, ból przeszedł, moja praca była dość odpowiedzialna. Odszedłem ze względu na podjęcie studiów, z których jednak chcę zrezygnować na rzecz terapii nerwic, teraz będę się próbował dostać. Jednak po terapii będę się starał wrócić do poprzedniej pracy z całych sił, napisałem do nich, że jestem cały czas zainteresowany powrotem. No nie możesz sobie na to pozwalać. Jesteś człowiekiem, a nie popychadłem. Przenieść się również można, o ile jest taka opcja. Ale jeśli chcesz zmienić pracę, to musisz być już pewna na jaką, być gotowa na podjęcie tej nowej, wiadomo z resztą. I wg mnie powinnaś wręcz koniecznie wrócić do leczenia, bo choroba psychiczna to naprawdę podstępna sucz, lubi się nasilać, zabierać człowiekowi siły i spisywać go na straty. Zawalcz o siebie, zatroszcz! Życzę powodzenia w pokonywaniu trudności!
  13. Depresja to choroba psychiczna i nie wolno jej pozostawiać samej sobie. Problemy z koncentracją czy racjonalnym myśleniem owszem mają w niej miejsce i z racji tego wymagają odpowiedniej diagnostyki i leczenia. Polecam iść z tym do lekarza, bo to może się pogarszać. Badania mówią o osłabieniu funkcji poznawczych i utracie neuronów w wyniku chorób psychicznych - w tym depresji.
  14. W młodym wieku emocje bardzo lubią przybierać na sile, choćby z takich względów, że przy wchodzeniu w wiek dorosły trzeba się zmierzyć choćby z samodzielnym podejmowaniem racjonalnych decyzji, z pragnieniem bliskości, seksualności, odkrywania swoich preferencji seksualnych itd. Jak widzisz, dorastanie wcale nie jest łatwym procesem nie tylko dla Ciebie. Bardziej chodzi o to, że ludzie są mniej lub bardziej wrażliwi emocjonalnie i z różną siłą przechodzą takie okresy. Zwykle u osób bardziej wrażliwych pewne emocje ich w pewnym momencie przerastają i powodują zaburzenia nerwicowo-osobowościowe, z których całe szczęście da się wyjść, o czym z resztą również zdołałaś się przekonać. Ale... Nie rozumiem jednego. Nie napisałaś jak długo brałaś leki i w jakiej terapii uczestniczyłaś. Zakładam, że terapia ci pomogła, ale trzeba pamiętać, że leki trzeba brać jeszcze przez co najmniej 6 miesięcy po ustąpieniu objawów, choć zwykle jest to okres nawet do 2 lat, w zależności jak długo brało się dane leki. Nie można ich odstawić tak po prostu, kiedy jest już wyraźna i długotrwała poprawa. Trzeba pamiętać, że leki w zaburzeniach psychiatrycznych stanowią bardzo ważny element leczenia zapobiegawczego, zgodnie z jedną z przysiąg Hipokratesa widniejącą w zaleceniach Światowej Organizacji Zdrowia, którą powinien znać każdy lekarz - "Morbum evitare quam curare facilius est" co znaczy po polsku "Lepiej zapobiegać niż leczyć". Czasem sama terapia nie daje długofalowych efektów, bo problemy ze zdrowiem psychicznym, co by nie było, bardzo lubią nawracać. Może powinnaś wrócić do leków? Musisz o tym porozmawiać z lekarzem, bo myśli samobójczych absolutnie nie wolno bagatelizować i myśleć, że same przejdą. Nie wolno! Koniecznie ponów leczenie! Zadbaj o siebie! Odnosząc się do dalszej treści listu, to widać, że piszesz głównie o problemach w pracy. Ujmę to najprościej - "Z niewolnika nie ma pracownika", bo praca po prostu musi się podobać. Nie ma lepszego napędu do pracy niż zadowolenie z niej. Też pamiętajmy, że trudne sytuacje nikogo nie omijają. Dużo zależy od tego, jak coś postrzegamy. Staraj się nie patrzeć na porażki jak na upadek Twojego poczucia wartości, a jako sygnał, że coś cię ogranicza, że powinnaś może coś zmienić, może otoczenie w pracy ci nie odpowiada, może sama praca, jej charakter, wiele może być powodów. Potknięcia zdarzają się każdemu, ale nie mogą zdarzać się nagminnie, bo będą poważnie dezorganizowały nasze życie. Zastanów się proszę, co cię w tej pracy ogranicza, co powoduje, że rośnie w Tobie ciągle napięcie, że nie możesz stawić czoła najprostszym zadaniom. To jest pewien sygnał, twoja psychika chce w ten sposób dla ciebie dobrze. Kiedy jesteśmy zadowoleni z życia ogółem, to wtedy od razu zmienia się na lepsze nasze postrzeganie. Musisz akceptować siebie, by znać swoje możliwości i ograniczenia, by żyć w harmonii ze sobą, by mieć poczucie wewnętrznego spokoju. Życzę Ci wszystkiego dobrego i dużo zdrowia! Pozdrawiam cieplutko!
  15. Słuchajcie! Chcę was przestrzec przed jedną ważną rzeczą. Kiedy lekarz wypisuje wam skierowanie na Oddział Dzienny Zaburzeń Nerwicowych, to zwracajcie od razu uwagę, czy lekarz wpisał wam na skierowaniu odpowiedni kod resortowy specjalności komórki organizacyjnej, w jakiej mieści się ten Oddział Dzienny Zaburzeń Nerwicowych. Bo w spisie kodów resortowych nazwa tego oddziału jest powtórzona dwa razy, ale każda z nich widnieje w innej komórce organizacyjnej. Są następujące opcje: 2706 - Oddział Dzienny Zaburzeń Nerwicowych w OŚRODKU (ZESPOLE) OPIEKI POZASZPITALNEJ 4704 - Oddział Dzienny Zaburzeń Nerwicowych w ODDZIALE SZPITALNYM Jak w ośrodku (zespole) opieki pozaszpitalnej to np. w przychodni gdzie pacjenci normalnie sami sobie przychodzą i wychodzą, a jak w oddziale szpitalnym to w szpitalu, takim typowym z łóżkami. Bo jak lekarz wam coś źle wypisze, to nie przyjmą was i będziecie musieli kolejny raz jeździć do swojego lekarza ogólnego prowadzącego albo lekarza prowadzącego psychiatry, żeby wam jeszcze raz je wypisał. Ja już miałem taką sytuację i musiałem jeździć w tą i we w tę jak głupi.
  16. Witajcie Kochani! Słuchajcie, ostatnio tłumacząc coś jednej osobie z tego forum, wpadłem na coś ciekawego. Starałem się odpowiedzieć tej osobie na pytanie, dlaczego trudności trzeba przyjmować, dlaczego one też nas kształtują, i wyszło takie coś. Od razu mówię, że nie jestem ekspertem i pisałem wszystko własnymi słowami. Weźmy taką sytuację: Dostajemy jedynkę w szkole za wypracowanie. Zobaczcie, jedynka w szkole, z pozoru błaha sprawa, niczego nie przesądzająca, tylko pojedyncze potknięcie, ale nawet nie domyślamy się jakie znaczące. Pierwsze co się pojawia to emocje - złość, rozczarowanie, wstyd, gniew. One pojawiają się w naszej głowie i musi teraz sam poddać je interpretacji. Możemy je zinterpretować bardziej do wewnątrz albo bardziej na zewnątrz. Jeśli zinterpretujemy je bardziej do wewnątrz, to uznamy, że nie jesteśmy w tym dobrzy, że powinniśmy popracować (jeśli zechcemy), że pisanie wypracowań nie jest naszą mocną stroną, że temat na jaki pisaliśmy wypracowanie nie należy do naszych ulubionych i to można by nazwać przyjęciem tych emocji do siebie, mało tego - jest to także zrozumienie i przeżycie danych emocji. I to jest zdrowe. A gdybyśmy przekierowali je bardziej na zewnątrz, to pewnie obwinilibyśmy za to świat, nauczycielkę, innych do dookoła, stwierdzilibyśmy, że pisanie wypracowań jest głupie, że nauczycielka jest patafianem, bo nie docenia naszej pracy, i byśmy sobie to tak wkoło tłumaczyli i koniec końców nic byśmy z tego nie osiągnęli, nic! I to z kolei można nazwać odepchnięciem emocji od siebie. Jak widzicie, to nie jest zdrowe. Wieczne przelewanie swoich emocji na innych, na cały świat to nie jest dobra droga, tylko jedno wielkie błędne koło. Wniosek - z emocjami trzeba się zaprzyjaźnić, i z tymi dobrymi, i z tymi złymi. Tylko zwróćcie jeszcze uwagę, że pozytywne emocje są nazywane też bardziej profesjonalnie "łatwymi w przeżywaniu", zaś negatywne emocje są już "trudne w przeżywaniu". Nad pozytywnymi emocjami się nie zastanawiamy w ten sposób, jaki wam przedstawiłem, one po prostu do nas trafiają i przeżywamy je łatwo, bo lubimy je, przyjmujemy od tak po prostu. A te negatywne już wymagają pewnego przepracowania. I to od nas zależy, czy pozwolimy im się owładnąć, będą w nas tak po prostu uderzać czy je przepracujemy, zastanowimy się nad nimi. To znaczy wiadomo, że każdy ma prawo się "zapalić" i wybuchnąć, ale tu chodzi o pamięć emocjonalną, która kształtuje nasze postrzeganie rzeczywistości. Kiedy pamiętamy emocje, to pamiętamy też sytuację w jakiej ją przeżywaliśmy. Czyli jedna emocja jest zdolna przywołać tysiące przeżyć, tysiące obrazów (przeżyć). I na odwrót - pamiętając przeżycie, powinniśmy pamiętać emocje. Ale w tą drugą stronę, sprawa nie jest taka prosta. Bo na logikę jedno przeżycie jest w stanie przywołać tysiące emocji. I tu ważna jest kwestia zauważenia tych emocji. Przeżyć nie da się nie zauważyć, bo to są najprościej mówiąc pewne obrazy, a nasz mózg zapamiętuje obrazowo, one po prostu są. Ale jeszcze zostają nam emocje. I teraz - są osoby, które nie widzą emocji i widzą tylko obrazy (przeżycia). Widząc przeżycie, czujemy emocje, ale nie potrafią ich nazwać. I wtedy te emocje są przytłaczające, trudne, nieznośne. Trudne, bo ich nie rozumiemy. Czyli tak jak z emocjami, każde przeżycie da się zinterpretować, zrozumieć Przepraszam jeśli się poplątałem, bo to trochę zawiły temat jakby nie patrzeć. Ale taki piękny! Chociaż w chorobach psychicznych może chyba dochodzić do pewnego rozszczepienia między emocjami a przeżyciami. Ale to już temat rzeka, długo by pisać o tym...
  17. Nie da się nie czuć emocji. Każdy je czuje. Tylko może je inaczej okazywać. W patologiczny sposób mogą wychodzić przez objawy fizyczne - pocenie się, bóle, bicie serca, albo objawy psychiczne - napady lęku, poczucie chaosu w głowie, bezsenność. Przyczyną "nieczucia" emocji może być choroba psychiczna (depresja, schizofrenia), głębokie zaburzenia osobowości (psychopatia), zaburzenia neurorozwojowe ze spektrum autyzmu i wiele innych. Jak widać, trochę tego jest. Dlatego w wypadku czegoś takiego wskazana by była diagnostyka w celu stwierdzenia przyczyny i zalecenia na tej podstawie odpowiedniego leczenia przyczynowego i ewentualnie objawowego, jeśli objawy danego zaburzenia poważnie utrudniają funkcjonowanie. W przypadku choroby psychicznej podstawą leczenia są środki farmakologiczne, zaś w przypadku zaburzenia osobowościowo-nerwicowego - psychoterapia i ewentualnie wspomagająco farmakoterapia. Na przykład osoby ze spektrum autyzmu mogą w ogóle nie okazywać emocji albo okazywać je w bardzo specyficzny i często niezrozumiały dla otoczenia sposób, często poprzez bezcelową i nieuzasadnioną agresję i/albo autoagresję. Jest to już dość poważne zaburzenie i tutaj trzeba mieć świadomość, że zaburzenia ze spektrum autyzmu utrzymują się do końca życia. Psychoterapia i leki łagodzą jedynie objawy behawioralne tych zaburzeń, ale nie eliminują niestety tych podstawowych objawów osiowych. To "nieczucie", które dla otoczenia przyjmuje obraz chłodu i obojętności wynikać też może z aleksytymii - czyli nieznajomości języka emocji, niemożności ich rozpoznawania, nazywania, przeżywania. Aleksytymia to nie zaburzenie psychiczne tylko po prostu pewien deficyt, nad którym trzeba pracować psychoterapeutycznie.
  18. @johnn Najprościej mówiąc - relacja między ludźmi ma sens jeśli WSZYSTKIE osoby chcą w niej być i się w nią angażować. Każdy człowiek ma swoją wolę i jeżeli czegoś nie chce, to nie. I trzeba się z tym pogodzić. Nic na siłę! Nie ma co utrudniać sobie i komuś życia. Bycie natrętnym czy wręcz nachalnym nic dobrego nie przyniesie. Finalnie może nawet kogoś bardzo przerazić. Próbowałem przewertować całą dyskusję i zrozumieć o co chodzi, ale niestety nie dałem rady. Nie będę tego rozsądzać, z resztą nikt z nas nie zmieni Twojego myślenia, możemy ci jedynie doradzić. Inni już i tak bardzo dużo ci doradzili. Każdy ponosi konsekwencje swoich wyborów.
  19. Przy okazji chciałem sprostować jedną rzecz, ponieważ pamiętam jak ostatnio brałem udział w dyskusji odnośnie działania przeciwlękowego neuroleptyków. Otóż, na początku musimy sobie wyjaśnić, czym jest "działanie przeciwlękowe". Koliduje ono trochę z "działaniem uspokajającym". Moim zdaniem działanie przeciwlękowe polega na odzyskaniu prawidłowej świadomości, na odzyskaniu racjonalnego myślenia, które jest ważne by prawidłowo ocenić daną sytuację. Może to powodować nadmierną impulsywność, albo odwrotnie - nadmierne wycofanie, w zależności od indywidualnych skłonności. W przyćmionej świadomości lękami nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo lęki przyćmiewają świadomość. Lęk ma też bardzo silną tendencję do samoistnego, dość szybkiego nasilania się, narastania, co w skrajnych przypadkach może doprowadzić do stanów quasi-psychotycznych, kiedy lęk przyćmiewa świadomość w krańcowym stopniu. Zaś działanie uspokajające ma za zadanie znieść niepożądane pobudzenie. Może się ono przejawiać np. w niemożności zapadnięcia w sen, w objawach somatycznych (szumach usznych, częstoskurczu, obfitym poceniu się, drżeniu ciała). Pobudzenie można też zauważyć po mowie ciała. Pobudzenie może, choć nie musi, występować razem z lękiem. Często pobudzenie bywa mylnie utożsamiane z lękiem. Lęk jest wytworem naszego źle działającego umysłu, zaś pobudzenie - całego układu wegetatywnego. Jak myślisz @Fobic dobrze to rozumiem? Jak coś źle, to poprawcie.
  20. To prawda. Uzależnienie od klonazepamu leczy się już ciężką chemią - w psychiatrii akurat silnymi neuroleptykami. Wiem, bo znam osobiście ze szpitala przypadek kolesia uzależnionego od klonazepamu i lekarz ładował mu choćby zuklopentyksol na detoks, a to już serio ciężki lek. Chodziło o to, żeby zabezpieczyć pacjenta w razie wystąpienia jakiegoś gorszego pobudzenia. Bo kiedy układ GABA zostaje rozregulowany i zabierze się jemu tą substancję go pobudzającą, to mózg może zostać jakby pozbawiony tego hamowania na pewien czas, zanim mózg dostosuje się do braku tej substancji i może wystąpić wtedy silne pobudzenie. Bo uzależnienie od innych benzodiazepin, zwłaszcza tych krócej działających, leczy się właśnie klonazepamem, z uwagi na jego dość silne i długotrwałe działanie przeciwlękowe.
  21. Słuchajcie Kochani! Mam fajny sposób na robienie kroków do wolności Ostatnio wpadłem na pomysł prowadzenia "Pamiętnika złotych myśli". Zamierzam w nim zapisywać wszelkie myśli, które sobie podpowiem, kiedy dajmy na to - wyciągnę jakiś wniosek z jakiejś sytuacji i ułożę z tego zgrabną, logiczną i przy okazji pozytywną, optymistyczną myśl. I to była by fajna rzecz, zajrzeć sobie do takiego pamiętniczka, kiedy będzie mi smutno, kiedy będę chciał sobie przypomnieć, co powinienem myśleć, by nie popaść w "paranoję". Mam już zapisanych parę fajnych myśli. Też tworzę takie myśli, kiedy jestem w dobrym nastroju i to może być też przy okazji sposób na odzyskiwanie tej iskierki tego pozytywnego myślenia, której czasem bardzo brakuje. Mogą to być własne myśli albo cytaty, ale też żeby to były cytaty, z którymi się sami wewnętrznie zgadzamy. Co myślicie? Choć domyślam się, że niektórzy z was już wcześniej na coś takiego wpadli, chyba nawet psycholodzy to zalecają, choć mnie żaden tego nie zlecił, tylko sam to wymyśliłem...
  22. Po swoich doświadczeniach z pracą mogę powiedzieć, że ważne jest aby praca była przyjemna. Pracę trzeba lubić. Nie można się czuć w niej niewolnikiem, popychadłem czy wręcz nie daj Boże jakąś "szmatą". Nie ma lepszego napędu i motywacji do pracy niż czucie z niej przyjemności, satysfakcji.
  23. Esketamina jest szybkodziałającym lekiem przeciwdepresyjnym zatwierdzonym do klinicznego leczenia depresji, po raz pierwszy wprowadzono go jako lek przeciwdepresyjny w marcu 2019 r. w Stanach Zjednoczonych. Przy lekooporności to już albo robi się kombinacje kilku leków przeciwdepresyjnych o odmiennych mechanizmach działania, albo się stosuje zabiegi elektrowstrząsowe, albo wdraża się leczenie wspomnianą esketaminą.
  24. Ja chorowałem na ciężką depresję z niepokojem i potwornie natrętnymi myślami samobójczymi. Choroba osiągnęła swój szczyt w grudniu zeszłego roku, pojawiła się ostra bezsenność i tendencje samobójcze, ale jeszcze nie próba, całe szczęście. Musiałem zabezpieczyć się w szpitalu. Była ona spowodowana nagłą śmiercią mojej mamy na ulicy. Nie byłem tego świadkiem, tylko mama była sama w drodze do sklepu i nagle kaput! Tragedia!!! Leki mnie podniosły, wyciszyły znacznie te przykre objawy depresyjno-lękowe, pomogły nabrać dystansu do tej trudnej sytuacji życiowej (też nie mam takich bliskich znajomych do wyjść). Ale oprócz zaburzeń lękowo-depresyjnych ja dodatkowo mam problem w sferze emocji, nie umiem ich nazywać, rozpoznawać (aleksytymia). Nie żyje się z tym łatwo, ale pragnę to zmienić. Poznawanie języka emocji może być bardzo ciekawe. Szczerość i otwartość to moim zdaniem podstawa tworzenia zdrowych relacji. I to też chciałbym przełamać jakoś. Od tego już jest terapia, na którą zamierzam się wybrać w niedługim czasie. Myślę o terapii na oddziale dziennym, tylko tutaj praca będzie wyjątkowo wytężona. Mógłbym też podjąć się indywidualnej, ale niestety w chwili obecnej na taką terapię nie jestem dyspozycyjny. Jestem już na tyle stabilny dzięki lekom, że dam radę uczestniczyć w terapii, która będzie dla mnie porządnym treningiem emocjonalnym, bo zdaję sobie sprawę, że jest to żmudne i też niczego to na samym wejściu nie gwarantuje, ale spróbować zawsze można. Tylko też bardzo ważna jest przy tym wszystkim wiara w siebie, która stanowi w tym wszystkim niezwykle potężny grunt do dalszego kwiecistego samorozwoju. Trzeba przy tym znać swoje możliwości i ograniczenia oraz mieć wyznaczone cele do terapii. Bez tego terapia nie będzie miała sensu, mówię to od razu, ze swojego własnego doświadczenia. Wiem już, że chcę zmian na lepsze!
  25. Najważniejsze, żeby praca się podobała i nie stresowała zbyt mocno psychicznie. Widzę, że jest tu mowa o takiej dość monotonnej, ale też odpowiedzialnej pracy. Niektórych taka monotonia potrafi bardzo uspokajać. Choć tak naprawdę zawsze będzie jakiś tam stres, jakieś nowinki, niuanse - w jednych pracach jest ich więcej, w innych mniej. Dobrze jest znaleźć sobie jakiś sposób na rozładowanie tego stresu, który jest mimo wszystko przejściowy, można to zrobić po pracy albo w weekend np. aktywność fizyczna, pójście do kościoła, na spacer, do znajomych/rodziny na herbatę. Z takich zawodów podobnych do wymienionego ochroniarza-szatniarza mogą jeszcze być rejestrator medyczny, administracja biurowa, hotelarz. Więcej nie wiem...
×