Skocz do zawartości
Nerwica.com

naftan_limes

Użytkownik
  • Postów

    429
  • Dołączył

Treść opublikowana przez naftan_limes

  1. Czasem brak nagrody to już trochę kara. Nie dostać prezentu na gwiazdkę to raczej by była kara dla dziecka. Już widzę tę wrogość w stosunku do św. Mikołaja. Słyszałem że lepszą motywacją jest nagroda. Myślę, że to prawda. Jak myślę o pracy przez pryzmat śmierci z głodu i bezdomności to raczej wpadam w panikę, beznadzieję i złość że życie może sprowadzać się to walki o przetrwanie. Kiedy jednak pomyślę o pozytywach pracy: tożsamości i roli w społeczeństwie, przydatności, zarobionych pieniądzach, poczuciu że ktoś mi organizuje czas i mogę odetchnąć od towarzyszącej mi ciągle samoistności, o tym że praca może być czymś ciekawym, daje spełnienie itd. Wtedy jednak pozytywna motywacja jest lepsza, nie działa tak destruktywnie na mnie. Prędzej zbudujemy dom na skale pozytywnych uczuć niż na piasku negatywnych. To jak ze strachem i szacunkiem. Rodzic może budzić strach, może też szacunek. Na szczęście niektórzy ludzie są na tyle rozumni, że wiedzą że czasem coś zwyczajnie "trzeba" i nie ma obowiązku ich zmuszać. Na motywacje może pomóc też zrozumienie sytuacji. Gdy widzi się sens w tym co się robi łatwiej się zmotywować. Gdy byłem zmuszany do edukacji nie widząc pożytku ani przyjemności z przedmiotów moja motywacja była słaba, niedojrzała. Coś jak mentalność niewolnika. Niby pracuje ale gdyby zwolnić kajdany zaraz by czmychnął i tyle by się go widziało. Najlepsza motywacja to budowana na dojrzałości i zrozumieniu. Tresura to tani zamiennik. Co jednak z tego jak nawet nasze ciało poddaje nas tresurze. Zjedz, to przestanie cię boleć żołądek. Podrap się to przestanie swędzieć. Połóż się to odpoczniesz. Serio. Nasze ciało nas tresuje.
  2. Chaos w głowie, jak w jakiejś dżungli. Tyle, że to nie jest pełna życia kraina, raczej jakaś postapokalipsa.
  3. Jakoś średnio wierzę w te rodzinne teorie o tym jak to relacje rodzinne determinują całe życie. To jest jakaś nadinterpretacja. Dla mnie człowiek chodzi, myśli, czuje, patrzy, itd. Nie ma tego tak dużo. Może to ja jestem prymitywny i nie widzę głębi, nie wiem. Kiedyś zainteresowany psychologią próbowałem obudzić w sobie męskość i wiele to nie dało. Bazowało na jakiś prostych schematach. Chciałbym wierzyć, że człowiek to coś więcej niż zaawansowane zwierzę czy biologiczny robot, ale póki co się nie zapowiada. W tekście doi spodobał mi się fragment o sile. Nie mówi się dużo o sile a myślę, że to ważna cecha. Taki wewnętrzny komandos i samuraj. Jest pełno momentów w życiu gdzie trzeba być twardym. Połowa psychicznych zaburzeń to nic innego jak przewrażliwienie. Pomijam schizofrenię, bo to bardziej mózg. Chciałbym też pogratulować autorce wątku. Na prawdę dobrze napisany tekst. Jakby czytało się jakąś książkę. Opis bardzo szczegółowy, konkretny, przedstawia dużą ilość treści. Mogłabyś być tym copywriterem. Miło się czytało. Przykro mi że nie potrafię pomóc. Od kiedy ćwiczę medytację życie stało się prostsze. Nie wydaje mi się, żeby skomplikowane teorie się sprawdzały. Może mogłabyś zdefiniować z czym kojarzy ci się zdrowa kobiecość, próbować do niej dążyć. A relacje z innymi to głównie chyba umiejętności społeczne, asertywność i takie tam. Tak samo to się tyczy osób różnej płci czy zwyczajnej relacji na ulicy gdy ktoś pyta o drogę czy zaczepia nas pijak i prosi o poratowanie 2zł.
  4. Gry lepsze od alkoholu bo chociaż nie zepsujesz sobie wątroby. No i masz jakiś kontakt z kulturą współczesną. Mnie dziwi dlaczego gry wydają się być jak lepszy świat, skoro tam jest tyle zła i przemocy. Jakoś ciągnie człowieka do tego. Nawet szczur i nietoperz chcą cię zabić a taka niby kraina ucieczki. Może zmień gry. Weź takie które wykorzystują myślenie. Jakieś logiczne np. Ostatnio grałem na smartfonie w Larę Croft Go i to była dobra gra łamigłówka. Polecam.
  5. Pociesz się, że masz typowe objawy nerwicy natręctw. Łatwiej o diagnozę i leczenie. To dość powszechne zaburzenie więc zapewne są już fachowcy, którzy mają z tym doświadczenie i w dodatku rozumieją jak to działa i co z tym zrobić. Jak ktoś ma lęki przed śmiercią i ciężką chorobą to polecam zazwyczaj, żeby pogodził się z nieuniknionym losem człowieka czyli śmiercią. Czasem pomaga religia. Mi akurat to nie przeszkadza żebym nie istniał.
  6. -ładna pogoda na dworze -dobra miętowa herbata -telefon znajomej -udana medytacja -podstawy mojej filozofii polegającej na akceptacji rzeczywistości, głównie to
  7. Brzmi jak jakieś fatum. Prawie jak jakieś zjawisko paranormalne. Tym bardziej że jak sama twierdzisz nie masz cech, które mogłyby przyciągać oprawców. Czytałem kiedyś o człowieku, którego bardzo często raziły pioruny. Też mało prawdopodobne. Tylko tutaj działa rachunek prawdopodobieństwa. Czytałem gdzieś o prawie przyciągania, ale nie wierze w takie teorie. Mógłby być jakiś typ urody, który przyciąga agresorów, tylko nie wiem jakby miał on wyglądać, więc chyba odpada. Jestem ciekaw co inni napiszą. Dodam, że ja nie mam ochoty robić tobie krzywdy. Trzeba sprawdzić co by było gdybym spotkał cię w realu. Wtedy można by przeanalizować mój stosunek do ciebie w laboratoryjnych warunkach.
  8. naftan_limes

    Kawa

    Kawa to też jakiś temat jeśli chodzi o inicjacje w dorosłość. Poza maturą i imprezą osiemnastkową nie ma żadnych wtajemniczeń. Niektórzy piją alkohol. Ja pamiętam że jak miałem te 12 lat i piłem kawę zbożową czy jadłem cukierki z kawą to czułem się jakiś dorosły. Co za czasy w których dorosłość wydaje się jak jakiś wielki cel. A ilu potem tęskni za dzieciństwem. Widać to w memach internetowych.
  9. Zgadzam się z markiem. Problemy społeczne może da się jakoś przepracować, zmienić coś w swoim zachowaniu. Nie mówię, że to zawsze skuteczne. Pewności nie ma, tak jak nie ma że jak będziesz pisał lewą ręką to się nią nauczysz sprawnie posługiwać czy jak zaczniesz ćwiczyć grać na gitarze to wyrobisz sobie słuch. To niby zależne od nas, a jednak nie do końca. Wolna wola na prawdę bywa bezradna. Nie da się jakoś tych społecznych umiejętności wyćwiczyć? Nastawianie się na jakieś społeczne sytuacje, rozmowy, jakieś dyskoteki, towarzystwa i kluby? Znaleźć jakiś sposób na polubienie ludzi. Jakby ktoś lubił pająki to by się ich tak nie bał. Ja może bałbym się jakiś większych pająków. Tyle, że tu jest jakiś lęk że mogą nas skrzywdzić, jakaś uraza czy bezwarunkowy zakodowany w człowieku lęk.
  10. naftan_limes

    Antytalent społeczny

    Można pójść o krok do przodu i uznać, że wszystkie byty są równe i stanowią część tej samej rzeczywistości. Tyle, że za zabicie kota się nie dostanie dwadzieścia lat więzienia. Zdolności społeczne może da się jakoś wyćwiczyć. Łatwiej się otworzyć przed ludźmi których się lubi i się im ufa. Ale skoro z takimi się da, to z innymi może też pójdzie. Nie chcę tu się bawić w jakieś psychologiczne teorie, ale myślę że one to całkiem dobrze wyjaśniają. Jakaś wyższa samoocena, wiara w siebie, brak przesadnej obawy przed opiniami innych. Zawsze można słuchać muzyki pop i oglądać memy, żeby być bardziej fajnym.
  11. Ja właśnie piję jaśminową herbatę. Całkiem smaczna, lepsza niż zwykła zielona. Kadzidełka dostałem na urodziny od mamy, więc teraz mam co palić. Lubię te klasyczne zapachy w stylu drzewa sandałowego, ale fajnie czasem urozmaicić jakimiś specyficznymi zapachami typu kokos czy cytryna. Dużo też jest kwiatowych. Mam tulipana i na serio czuć tulipana, co się chwali bo nie zawsze aromat jest adekwatny i niektóre kadzidła pachną podobnie. No i jest jeszcze kadzidło takie jak mają w kościele. Moja mama była na wschodzie i kupiła, bo tam częściej palą. Czułem się jak na jakichś modłach. Dość intensywne i mocno się kopcą. Ciekawe czy doczekamy się drukarek zapachów. Takich co łączą molekuły i dają jakieś zapachy. W sumie całkiem możliwe. Jest kadzidło o zapachu benzyny?
  12. Rozumiem to trochę na zasadzie że jak się pomyśli że co jest niebrzydkie to nie brzmi to tak samo jak gdybyśmy powiedzieli że jest ładne. Jakby zjawisko zaprzeczenia było trochę problematyczne. Bo najpierw wyobrażamy sobie rzeczy, a potem dopiero jej zaprzeczenie czy odwrotność. Myślę, że chodzi trochę o podobne zjawisko.
  13. Można się zaleczyć, wejść w remisję. Czyli odejść od psychozy, która zawsze może wrócić. Poza tym raczej nie dzięki terapii, tylko dzięki lekom. Słowa psychologa w tej chorobie są nieskuteczne.
  14. No tak grzyby. Mi się mało co tak pozytywnie kojarzy co właśnie zapach grzybów. Ale to objaw jesieniarstwa. Kto nie zna terminu to niedawno słowo jesieniara wygrało w plebiscycie na słowo roku. Do tego to takie ciepło domowego ogniska. Klimatyczne jesienie, ogrzewanie się ciepłem pieca. W 2019 kroiłem grzyby i potem wąchałem jak się suszyły. A jak wiadomo zapachy łatwo przywołują jakieś chwile z przeszłości.
  15. Taki konstruktywny temat. Myślę, że nie tylko roszczeniowy typu lepiej się czuć, tylko właśnie co my możemy z siebie dać i jak ulepszyć samych siebie. Ja pracuję nad akceptacją negatywnych aspektów życia, które niestety są nie do uniknięcia. Chciałoby się ciągle być szczęśliwym, ale jest to nie do zrobienia. To ostatnio mój główny temat. Do tego medytacja, ale to już od wielu lat. Chęć wyciszenia umysłu kiedy nie chce się myśleć. Efekty tylko częściowe. Okazuje się to trudne do zrobienia. Są drobne efekty, ale pewne jest że mam większe doświadczenie i próbowałem już różnych technik. Mógłbym też poprawić zdolności umysłowe, ale z tym idzie słabo. Doszedłem do granicy. Do tego większa pracowitość by się przydała.
  16. Jaki fajny temat. Forum daje bodźce wzrokowe i myślowe. Muzyka wiadomo. Ale gdzie zapachy? Ano właśnie tutaj. Ja od pewnego czasu palę w pokoju kadzidełka. Szybko się kończą, a tyle już miałem wariantów. Zostały jakieś kwiaty i kokos. Niestety mózg szybko się przyzwyczaja do zapachów i przestaje je czuć. Muzyka tak szybko nie znika. To się nazywa habituacja. Z chęcią zamówię sobie coś na Allegro. Niestety wybór taki duży, a ja nie wiem co wziąć. Wy już poleciliście, ale nigdy nie wiadomo jak to będzie ze mną. Na pewno lubię leśne zapachy.
  17. Słoneczna pogoda. Bardzo lubię światło i z chęcią zainstalowałbym silniejsze żarówki w pokoju. Gwint tylko nie taki.
  18. Jak widzę oczka swojego kota proszącego o danie mu jeść czy wypuszczenie na podwórko to zawsze się łamię. Biedaczek taki głodny, albo by sobie pobiegał. Trzeba pomóc. Jak w tym wierszyku: "Chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi. Trzeba liska poratować, kromkę chleba mu darować". Jak przysługa nie jest duża to mogę pomóc coś zrobić. Ale raczej w przypadku rodziny. Czasem mi się nie chce, ale z reguły się przełamuję. Kiedy to nie jest problem. Kolega prosi o przegranie płyty, bo mam nagrywarkę. Mam czas mogę mu pomóc. Ale żeby odpowiedzieć na pytanie, chyba musiałbym zebrać więcej materiału i analizować swoje przeszłe zachowania. Kiedy pomogłem, kiedy miałem z tym problem ale się zgodziłem, kiedy odmówiłem. Myślę, że granica to sytuacja bycia wykorzystywanym. No i pozostaje problem odpowiedzialności. Kto jest winny że jest źle i kto za to odpowiada. Rzadko wspieram zbiórki pieniędzy i tutaj trudno liczyć na moją pomoc. Może działa tutaj mechanizm, że moje 50 zł i tak nie pomoże, a potrzebujących wiele. Może dorabiam do tego jakąś filozofię i próbuję się usprawiedliwić. No i uważam, że skoro dobro jest bezinteresowne to też nie można zmuszać innych do bycia dobrymi i należy uszanować ich decyzje. Na tym polega asertywność, że można odmówić.
  19. Mama mi zrobiła śniadanie. Słuchanie muzyki. Czasem jakaś miła informacja w sieci.
  20. A może po jakiś czasie się zaaklimatyzujesz. Poznasz miejsce, szkoda że jest koronawirus. Może jakiś park, knajpa, rynek. Nie wiem co to dokładnie za miejsce. Zmiany czasem bolą, ale o ile masz zdrową psychikę powinnaś dać radę. Nowe warunki często są wyzwaniem, ale to jak sobie poradzimy to bardziej zależy od nas niż od miejsca. Równie dobrze mogłoby ci się spodobać za granicą i powrót do domu byłby problemem. No i nie zapominałbym, że zawsze masz męża a to już duże wsparcie.
  21. Dopiero ostatni wpis wyjaśnił mi o co dokładnie chodzi. Mogłeś od razu tak rozwinąć wypowiedź. Chyba lękasz się bezpodstawnie. Nie jestem psychologiem i aż tak nie znam, ale lęk przed daną rzeczą oznacza, że nie chcemy jej robić. Jeśli te rzeczy o których piszesz cię brzydzą to chyba problem z głowy. Podam na przykładzie schizofrenii. Kiedyś bałem się, że mogę zachorować. A potem rzeczywiście zachorowałem, ale gdy to się stało już nie robiłem z tego problemu. Bo chory traci krytycyzm. Podobnie z twoimi lękami, gdyby coś ci się pozmieniało to pewnie krytycyzm by znikł i robiłbyś to już bez lęków i obrzydzenia. Póki one są prawdopodobnie zabezpieczą cię przed tymi zachowaniami.
  22. naftan_limes

    Kawa

    Cieszyłbym się gdyby ta kawa jakoś mnie pobudzała. Niestety ani trochę. Poza tym ja jestem taki zmęczony ciągle, że chyba bym musiał mieć w kroplówce tą kawę. Ciekawi mnie smak i zapach. Tyle że one pochodzą głównie z palenia ziaren. To taka trochę spalenizna jakby nie było. Nie próbowałem nigdy nieprzetworzonych ziaren a to by była ciekawa sprawa. No i wiedziałbym ile smaku kawy to ziarno a ile fakt palenia jej.
  23. Temat trochę dla mnie. Czasem mam myśli samobójcze. Kiedyś nieistnienie wydawało mi się jak jakieś największe szczęście. To głupie, bo nie można być szczęśliwym gdy kogoś nie ma. Czasem mam przytłumioną świadomość, głównie rano gdy jestem na tyle przytomny by kontaktować, ale nie na tyle, żeby mieć w pełni obudzony umysł. I wcale mi się to nie podoba. To jest po prostu marność. Niebyt to zwyczajnie marność. Bieda i nędza. Sen to taki naturalny niebyt i warto z niego korzystać. Może dlatego z taką chęcią lubię leżeć w łóżku. Ostatnio próbuję też medytacji, którą nazwałem świadomość niebytu. Mam wrażenie, że wszystko jest jakby zanurzone w jakimś niebycie. Że nawet jak coś mówisz to pod spodem zawsze jest cisza. Nawet gdy jest hałas cisza jest pod spodem. Może to taka przepychanka pojęciowa, ale coś w tym jest. Reasumując moją wypowiedź, niebyt nie jest tematem obcym człowiekowi i też stanowi jakiś element jego życia. Czasem czegoś nie mamy i czasem to nawet lepiej. Ja nie mam kaktusa w pokoju i nie rozpaczam. Chociaż lubię kaktusy, nawet sobie zapiszę żeby kupić. Niebyt stanowi jakąś pokusę, jakąś tęsknotę. Zdaje się być takim "wiecznym odpoczynkiem" w innej wersji. Ale jeśli to prawda, że niebyt nie może istnieć bez bytu, bo jest jego zaprzeczeniem to może lepszym rozwiązaniem jest znalezienie równowagi między bytem a niebytem. Myślę, że odrobina ciszy, jakiejś bierności, nudy, sen, mogą to dać.
  24. Jedzenie pizzy. Tyle, że potem się przejadłem i to już nie sprawia mi radości. Smutku też nie. Po prostu słabo mi. Trochę też medytacja, herbata, ładna pogoda za oknem.
  25. Fajnie ma tą szczotkę przyczepioną do włosów. Takie trochę w stylu: co robimy na kwarantannie. Często przeglądam memy, więc lubię takie obrazki o codziennym życiu. Filozofowie mówią o tych ideałach, ale życie to takie właśnie chodzenie z kubkiem herbaty po domu. Czasem większe znaczenie ma świeżość herbaty i obecność cukru niż jakieś dyrdymały w tych filozofów.
×