Skocz do zawartości
Nerwica.com

naftan_limes

Użytkownik
  • Postów

    317
  • Dołączył

Treść opublikowana przez naftan_limes

  1. naftan_limes

    Kawa

    Kawa to też jakiś temat jeśli chodzi o inicjacje w dorosłość. Poza maturą i imprezą osiemnastkową nie ma żadnych wtajemniczeń. Niektórzy piją alkohol. Ja pamiętam że jak miałem te 12 lat i piłem kawę zbożową czy jadłem cukierki z kawą to czułem się jakiś dorosły. Co za czasy w których dorosłość wydaje się jak jakiś wielki cel. A ilu potem tęskni za dzieciństwem. Widać to w memach internetowych.
  2. Zgadzam się z markiem. Problemy społeczne może da się jakoś przepracować, zmienić coś w swoim zachowaniu. Nie mówię, że to zawsze skuteczne. Pewności nie ma, tak jak nie ma że jak będziesz pisał lewą ręką to się nią nauczysz sprawnie posługiwać czy jak zaczniesz ćwiczyć grać na gitarze to wyrobisz sobie słuch. To niby zależne od nas, a jednak nie do końca. Wolna wola na prawdę bywa bezradna. Nie da się jakoś tych społecznych umiejętności wyćwiczyć? Nastawianie się na jakieś społeczne sytuacje, rozmowy, jakieś dyskoteki, towarzystwa i kluby? Znaleźć jakiś sposób na polubienie ludzi. Jakby ktoś lubił pająki to by się ich tak nie bał. Ja może bałbym się jakiś większych pająków. Tyle, że tu jest jakiś lęk że mogą nas skrzywdzić, jakaś uraza czy bezwarunkowy zakodowany w człowieku lęk.
  3. naftan_limes

    Antytalent społeczny

    Można pójść o krok do przodu i uznać, że wszystkie byty są równe i stanowią część tej samej rzeczywistości. Tyle, że za zabicie kota się nie dostanie dwadzieścia lat więzienia. Zdolności społeczne może da się jakoś wyćwiczyć. Łatwiej się otworzyć przed ludźmi których się lubi i się im ufa. Ale skoro z takimi się da, to z innymi może też pójdzie. Nie chcę tu się bawić w jakieś psychologiczne teorie, ale myślę że one to całkiem dobrze wyjaśniają. Jakaś wyższa samoocena, wiara w siebie, brak przesadnej obawy przed opiniami innych. Zawsze można słuchać muzyki pop i oglądać memy, żeby być bardziej fajnym.
  4. Ja właśnie piję jaśminową herbatę. Całkiem smaczna, lepsza niż zwykła zielona. Kadzidełka dostałem na urodziny od mamy, więc teraz mam co palić. Lubię te klasyczne zapachy w stylu drzewa sandałowego, ale fajnie czasem urozmaicić jakimiś specyficznymi zapachami typu kokos czy cytryna. Dużo też jest kwiatowych. Mam tulipana i na serio czuć tulipana, co się chwali bo nie zawsze aromat jest adekwatny i niektóre kadzidła pachną podobnie. No i jest jeszcze kadzidło takie jak mają w kościele. Moja mama była na wschodzie i kupiła, bo tam częściej palą. Czułem się jak na jakichś modłach. Dość intensywne i mocno się kopcą. Ciekawe czy doczekamy się drukarek zapachów. Takich co łączą molekuły i dają jakieś zapachy. W sumie całkiem możliwe. Jest kadzidło o zapachu benzyny?
  5. Rozumiem to trochę na zasadzie że jak się pomyśli że co jest niebrzydkie to nie brzmi to tak samo jak gdybyśmy powiedzieli że jest ładne. Jakby zjawisko zaprzeczenia było trochę problematyczne. Bo najpierw wyobrażamy sobie rzeczy, a potem dopiero jej zaprzeczenie czy odwrotność. Myślę, że chodzi trochę o podobne zjawisko.
  6. Można się zaleczyć, wejść w remisję. Czyli odejść od psychozy, która zawsze może wrócić. Poza tym raczej nie dzięki terapii, tylko dzięki lekom. Słowa psychologa w tej chorobie są nieskuteczne.
  7. No tak grzyby. Mi się mało co tak pozytywnie kojarzy co właśnie zapach grzybów. Ale to objaw jesieniarstwa. Kto nie zna terminu to niedawno słowo jesieniara wygrało w plebiscycie na słowo roku. Do tego to takie ciepło domowego ogniska. Klimatyczne jesienie, ogrzewanie się ciepłem pieca. W 2019 kroiłem grzyby i potem wąchałem jak się suszyły. A jak wiadomo zapachy łatwo przywołują jakieś chwile z przeszłości.
  8. Taki konstruktywny temat. Myślę, że nie tylko roszczeniowy typu lepiej się czuć, tylko właśnie co my możemy z siebie dać i jak ulepszyć samych siebie. Ja pracuję nad akceptacją negatywnych aspektów życia, które niestety są nie do uniknięcia. Chciałoby się ciągle być szczęśliwym, ale jest to nie do zrobienia. To ostatnio mój główny temat. Do tego medytacja, ale to już od wielu lat. Chęć wyciszenia umysłu kiedy nie chce się myśleć. Efekty tylko częściowe. Okazuje się to trudne do zrobienia. Są drobne efekty, ale pewne jest że mam większe doświadczenie i próbowałem już różnych technik. Mógłbym też poprawić zdolności umysłowe, ale z tym idzie słabo. Doszedłem do granicy. Do tego większa pracowitość by się przydała.
  9. Jaki fajny temat. Forum daje bodźce wzrokowe i myślowe. Muzyka wiadomo. Ale gdzie zapachy? Ano właśnie tutaj. Ja od pewnego czasu palę w pokoju kadzidełka. Szybko się kończą, a tyle już miałem wariantów. Zostały jakieś kwiaty i kokos. Niestety mózg szybko się przyzwyczaja do zapachów i przestaje je czuć. Muzyka tak szybko nie znika. To się nazywa habituacja. Z chęcią zamówię sobie coś na Allegro. Niestety wybór taki duży, a ja nie wiem co wziąć. Wy już poleciliście, ale nigdy nie wiadomo jak to będzie ze mną. Na pewno lubię leśne zapachy.
  10. Słoneczna pogoda. Bardzo lubię światło i z chęcią zainstalowałbym silniejsze żarówki w pokoju. Gwint tylko nie taki.
  11. Jak widzę oczka swojego kota proszącego o danie mu jeść czy wypuszczenie na podwórko to zawsze się łamię. Biedaczek taki głodny, albo by sobie pobiegał. Trzeba pomóc. Jak w tym wierszyku: "Chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi. Trzeba liska poratować, kromkę chleba mu darować". Jak przysługa nie jest duża to mogę pomóc coś zrobić. Ale raczej w przypadku rodziny. Czasem mi się nie chce, ale z reguły się przełamuję. Kiedy to nie jest problem. Kolega prosi o przegranie płyty, bo mam nagrywarkę. Mam czas mogę mu pomóc. Ale żeby odpowiedzieć na pytanie, chyba musiałbym zebrać więcej materiału i analizować swoje przeszłe zachowania. Kiedy pomogłem, kiedy miałem z tym problem ale się zgodziłem, kiedy odmówiłem. Myślę, że granica to sytuacja bycia wykorzystywanym. No i pozostaje problem odpowiedzialności. Kto jest winny że jest źle i kto za to odpowiada. Rzadko wspieram zbiórki pieniędzy i tutaj trudno liczyć na moją pomoc. Może działa tutaj mechanizm, że moje 50 zł i tak nie pomoże, a potrzebujących wiele. Może dorabiam do tego jakąś filozofię i próbuję się usprawiedliwić. No i uważam, że skoro dobro jest bezinteresowne to też nie można zmuszać innych do bycia dobrymi i należy uszanować ich decyzje. Na tym polega asertywność, że można odmówić.
  12. Mama mi zrobiła śniadanie. Słuchanie muzyki. Czasem jakaś miła informacja w sieci.
  13. A może po jakiś czasie się zaaklimatyzujesz. Poznasz miejsce, szkoda że jest koronawirus. Może jakiś park, knajpa, rynek. Nie wiem co to dokładnie za miejsce. Zmiany czasem bolą, ale o ile masz zdrową psychikę powinnaś dać radę. Nowe warunki często są wyzwaniem, ale to jak sobie poradzimy to bardziej zależy od nas niż od miejsca. Równie dobrze mogłoby ci się spodobać za granicą i powrót do domu byłby problemem. No i nie zapominałbym, że zawsze masz męża a to już duże wsparcie.
  14. Dopiero ostatni wpis wyjaśnił mi o co dokładnie chodzi. Mogłeś od razu tak rozwinąć wypowiedź. Chyba lękasz się bezpodstawnie. Nie jestem psychologiem i aż tak nie znam, ale lęk przed daną rzeczą oznacza, że nie chcemy jej robić. Jeśli te rzeczy o których piszesz cię brzydzą to chyba problem z głowy. Podam na przykładzie schizofrenii. Kiedyś bałem się, że mogę zachorować. A potem rzeczywiście zachorowałem, ale gdy to się stało już nie robiłem z tego problemu. Bo chory traci krytycyzm. Podobnie z twoimi lękami, gdyby coś ci się pozmieniało to pewnie krytycyzm by znikł i robiłbyś to już bez lęków i obrzydzenia. Póki one są prawdopodobnie zabezpieczą cię przed tymi zachowaniami.
  15. naftan_limes

    Kawa

    Cieszyłbym się gdyby ta kawa jakoś mnie pobudzała. Niestety ani trochę. Poza tym ja jestem taki zmęczony ciągle, że chyba bym musiał mieć w kroplówce tą kawę. Ciekawi mnie smak i zapach. Tyle że one pochodzą głównie z palenia ziaren. To taka trochę spalenizna jakby nie było. Nie próbowałem nigdy nieprzetworzonych ziaren a to by była ciekawa sprawa. No i wiedziałbym ile smaku kawy to ziarno a ile fakt palenia jej.
  16. Temat trochę dla mnie. Czasem mam myśli samobójcze. Kiedyś nieistnienie wydawało mi się jak jakieś największe szczęście. To głupie, bo nie można być szczęśliwym gdy kogoś nie ma. Czasem mam przytłumioną świadomość, głównie rano gdy jestem na tyle przytomny by kontaktować, ale nie na tyle, żeby mieć w pełni obudzony umysł. I wcale mi się to nie podoba. To jest po prostu marność. Niebyt to zwyczajnie marność. Bieda i nędza. Sen to taki naturalny niebyt i warto z niego korzystać. Może dlatego z taką chęcią lubię leżeć w łóżku. Ostatnio próbuję też medytacji, którą nazwałem świadomość niebytu. Mam wrażenie, że wszystko jest jakby zanurzone w jakimś niebycie. Że nawet jak coś mówisz to pod spodem zawsze jest cisza. Nawet gdy jest hałas cisza jest pod spodem. Może to taka przepychanka pojęciowa, ale coś w tym jest. Reasumując moją wypowiedź, niebyt nie jest tematem obcym człowiekowi i też stanowi jakiś element jego życia. Czasem czegoś nie mamy i czasem to nawet lepiej. Ja nie mam kaktusa w pokoju i nie rozpaczam. Chociaż lubię kaktusy, nawet sobie zapiszę żeby kupić. Niebyt stanowi jakąś pokusę, jakąś tęsknotę. Zdaje się być takim "wiecznym odpoczynkiem" w innej wersji. Ale jeśli to prawda, że niebyt nie może istnieć bez bytu, bo jest jego zaprzeczeniem to może lepszym rozwiązaniem jest znalezienie równowagi między bytem a niebytem. Myślę, że odrobina ciszy, jakiejś bierności, nudy, sen, mogą to dać.
  17. Jedzenie pizzy. Tyle, że potem się przejadłem i to już nie sprawia mi radości. Smutku też nie. Po prostu słabo mi. Trochę też medytacja, herbata, ładna pogoda za oknem.
  18. Fajnie ma tą szczotkę przyczepioną do włosów. Takie trochę w stylu: co robimy na kwarantannie. Często przeglądam memy, więc lubię takie obrazki o codziennym życiu. Filozofowie mówią o tych ideałach, ale życie to takie właśnie chodzenie z kubkiem herbaty po domu. Czasem większe znaczenie ma świeżość herbaty i obecność cukru niż jakieś dyrdymały w tych filozofów.
  19. Ja brałem, przytyłem po niej, byłem też senny. Problemów z umysłem nie zauważyłem. Może poszukaj w wątku z lekami, tam każda substancja ma własny temat.
  20. Mi chyba nic nie pomaga. Ostatnio stwierdziłem, że lepiej jest jakoś pogodzić się z tym złym samopoczuciem, bólem, bezsensem itd. Jakoś to zaakceptować. Trochę mówił o tym Eckhart Tolle. Poza tym to trochę takie ascetyczne nastawienie. Znoszenie bólu. To ma jakiś sens. Niestety jestem w tym słaby, byle kłucie w nodze już jest jakimś problemem. Chciałbym cały czas być w skowronkach, a tak się nie da. Ciągle jakieś zmęczenie, ogłupienie, pustka, lęk, bezsens, frustracja, znudzenie, jakieś spadanie w przepaść. Z tą szczerością to ma jakiś sens. Psychologowie często mówią, żeby nie tłumić emocji. Można zawsze postawić sprawę jasno, być asertywnym itd. Ja nie lubię kłamać i z reguły jestem szczery. Co nie zmienia sprawy, że ludzie prawdopodobnie mają wolną wolę i nic się nie da zrobić jeśli się nastawią negatywnie. Ja lubię rozmawiać, ale w domu u mnie nikt nie ma na to czasu i żadna szczerość nie spowoduje zmiany. Możemy mówić o swoich urazach, potrzebach, etc. Tylko czy inni się ustosunkują do tego w sposób dla nas korzystny to inna sprawa. Jest ten żart w internecie o kobiecie co łapie focha, a potem udaje że jest wszystko w porządku, kiedy mężczyzna widzi że jest obrażona. Problem z tymi metodami i filozofiami często jest taki, że one swoje a życie swoje. Przeczytałem książkę Oblicza szczęścia z wypowiedziami różnych znanych filozofów i ani trochę nie uczyniło mnie to szczęśliwym. Niemniej dobrze się odnajdywałem w tematyce tego problemu.
  21. Św. Augustyn jest moim patronem od bierzmowania. Chciałem jakiegoś filozofa, bo mi to imponowało. Narzekam na fanatyzm katolików, których całe życie powinno kręcić się wokół wiary. Temat nr jeden i liczy się tylko Bóg. Teocentryzm jednym słowem. Nie jakieś bożki picia herbaty i grania w gry komputerowe. Temat bożków jest dość ciekawy. Księża często o tym mówią. Że trzeba stawiać Boga na pierwszym miejscu. Ale zawsze są te tzw. marności. Jakieś rozrywki, ulubieni artyści, nawet ukochana osoba, czy taka w której się podkochujemy, może praca. Dla kogoś nabijanie postów na forum. Tylko Bóg się liczy. Ale dla mnie to problem. Bo jak się odejmie całą resztę to już nic nie zostaje. Czy Bóg jest na tyle ciekawym zjawiskiem, żeby odciągał uwagę od wszystkiego innego? Za co by mu dziękować, o co prosić. O czym rozmawiać. Zawsze musi być jakieś zwykłe życie. A temu do boskości bardzo daleko. To jest zwykłe życie, ja Boga w codzienności nie odnajduję. Bardziej tą marność chyba z księgi Koheleta. Jednak powinienem się wstrzymać z osądem, od kiedy interesuję się medytacją robię to przez cały czas. To mój główny punkt życia, z którego wychodzi reszta. Najpierw jest świadomość, a z niech wychodzą dopiero te wszystkie rzeczy. Też jestem fanatyczny. No i Bóg to wygodny termin. Stwierdzić, że sednem rzeczywistości jest świadomość brzmi średnio. Stwierdzić że wola czy rozwój trochę lepiej. Że miłość też brzmi ciekawie, tylko że miłość to uczucie a nie jakaś rzecz. Najlepiej stwierdzić że sednem rzeczywistości jest Bóg i to jest najbardziej elegancka odpowiedź moim zdaniem. Ale póki co w moim życiu Boga ani słychu ani widu. Nawet schizofrenia w której czasem się odezwie Jezus a nawet czasem Amon Ra i tak tego nie zmienia. Wręcz przeciwnie. Mógłbym wierzyć, ale nie potrafię. Nie wiem co by sprawiło, żebym uwierzył. Tylko cud chyba.
  22. Temat mnie zaciekawił. Jako zbuntowany katolik przewiduję, że ta religia może mieć złe skutki. Gdyby była taka dobra, to pewnie właśnie bym się modlił a nie pisał na jakimś forum. Sam miałem kiedyś natrętne myśli na tle religijnym. Zasada jest ta sama, że stanie się coś złego. Z reguły chyba o to chodzi. O jakąś niewiadomą, o jakieś tajemnicze zło. Czyste zło, że tak powiem. To trochę lęk przed nieznanym. Można to chyba jakoś oswoić. Czasem się zastanawiam czy są jakieś limity poznania ludzkiego. Jak daleko sięga niewiadoma. Czy to jedyny świat, ten w którym żyją ludzie? Czy jest coś o czym nie śniło się filozofom? To trochę może pomóc. Ta poznawalność świata. Lęk przed nieznanym to często zjawisko. No bo w ciemności może się czaić wszystko. Wracając do wiary. Kościół lubi straszyć terminem okultyzmu. To jest takie złe, że nawet lepiej nie wiedzieć o co w tym chodzi. Czytanie o okultyzmie to już jakieś zagrożenie. To już budzi jakiś lęk. Jakaś tajemnica. Jakiś szatan, demon, zjawiska nadprzyrodzone i niewyjaśnione. Znów ta ciemność, ten mrok. Odnośnie natręctw, miałem kiedyś takie, że jeśli wypowiem słowa: chcę być opętany, albo chcę trafić do piekła, to stanie się jakieś wielkie zło. Takie słowa zakazane. A te natręctwa tak działają. Nie chcesz tego pomyśleć, no i dlatego właśnie zaczynasz to myśleć. To tak działa. Nie da się nie myśleć o czymś. Ponoć w hipnozie nie stosuje się zaprzeczeń bo umysł lepiej rozumie zdania oznajmujące. No i ta cała kara boża, szatan, grzech, zło. To jest jakieś takie szalone i irracjonalnie. Dobrze, że w katolicyzmie Bóg jest miłością. Zawsze się można pocieszyć, że nas nie ukarze tylko będzie wyrozumiały. A od religii trudno uciec. Można przestać praktykować, ale ta wiara i tak ciągle tam siedzi. Ja bym chciał żyć ateistycznie, tu i teraz. Niestety zaraz się ukazuje ta tajemnica życia i ta cała nadprzyrodzona otoczka.
  23. Podważanie wiary zawsze budzi we mnie jakiś ból, jakbym robił coś źle. Samo wątpienie w Boga jest już jak jakiś grzech, żartowanie szczególnie. Zawsze jest ten lęk przed Bogiem, jakaś trwoga. Niby cie kocha, ale to on jest Bogiem a nie ty. Bez niego nic nie znaczysz. Wszelkie cuda tylko manifestują jego moc. A w szczególności moc nieba i piekła. Bo jak ktoś miał śmierć kliniczną i widział niebo i piekło to jest dowód nr jeden. Dla niedowiarków. Was to też czeka, więc się lepiej nawróćcie. I nie rozumiem, czemu się nie można jakoś normalnie modlić. Zawsze jest ten patos. Jakieś wypowiadanie tych słów jak jakieś dogmaty, jakoś tak bezrefleksyjne. Szczególnie te kościelne modlitwy są pisane tym specyficznym hermetycznym językiem. Czepiam się pewnie, no bo jakoś te modlitwy trzeba wypowiedzieć. Nie zmienia to faktu, że katolicyzm i generalnie religie potrafią mnie wkurzać. Jakby pewne sprawy przekraczały rozum ludzki i musiało dochodzić do jakiegoś religijnego przepalenia zwojów w czaszce.
  24. naftan_limes

    Asystent zdrowienia

    Myślę, że to dobre miejsce na taki wpis. Pomysł ciekawy, ale jednak psycholog po kilku latach studiów powinien wiedzieć więcej. Trochę mało taki kurs moim zdaniem. No i warto, żeby ten asystent rzeczywiście był w remisji. Inaczej trudno będzie mu pomagać jeśli sam sobie nie radzi. Wydaje mi się, że jako uzupełnienie podstawowej terapii może pomóc.
  25. Możesz jakoś streścić o co chodzi w tych filmikach? Podejrzewam że to jakiś film w stylu: otwórz oczy. Taki co burzy zastany światopogląd. Mi to już przeszło i nie przepadam za takimi treściami. Często łączą fakty w jakąś spójną całość, tworząc jakąś charakterystyczną wizję rzeczywistości. Powiedz o co mniej więcej chodzi to może sprawdzę. Nie lubię tak w ciemno.
×