Nie chcę nikogo zgorszyć tym postem, ale mam coś, co wygląda na derealizację. Bardziej na poziomie ideowym niż odczuwalnym.
Mam tak od około trzech miesięcy. Zbierałem wtedy czerwone porzeczki i przyszła mi na myśl idea, że rzeczywistość, w której żyję, jest wirtualna i wszystkie inne osoby poza mną w tym świecie nie są rzeczywiste, tak naprawdę nic nie czują, są wytworem jakiejś superzaawansowanej gry czy takiegoż filmu. Że nie wiem, kim jestem. Że np. nie zaistniałem, gdy poczęli mnie rodzice, tylko zostałem umieszczony w jakimś RPG-u bardzo realistycznym, niebywale rozwiniętym technicznie. Że tak naprawdę mogę być np. aniołem albo kosmitą. Do takich wniosków moją psychikę mogą prowadzić "koincydencje", których doświadczam od ponad 6 lat.
Też moja psychika uważa idee wiecznego potępienia, obecną w religiach abrahamowych zwykle, za skrajnie absurdalną. I oczywiście rażąco niesprawiedliwą i sadystyczną. Psychika wolałaby, żeby nikt nie poszedł do piekła kiedykolwiek, także wtedy, gdybym był jedynym bytem osobowym istniejącym w tej rzeczywistości, która okazałaby się supersymulacją. Zastanawia ją np. istnienie zaawansowanych zależności liczbowych w Koranie. Czemu one zostały poznane tak niedawno? Przecież Koran jest od prawie 1400 lat wśród muzułmanów.. Dlaczego ponad tysiąc lat tak wielkie cuda byłyby nieznane?