-
Postów
4 082 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Moją "naturę" "wkurza" to, że żyję w celibacie, a nie w dobrym małżeństwie. Mój stan psychiczny jest "bardzo zły". Nie chce mi się spać wciąż. Ostatnio często wstaję "na dobre" po południu.
-
Nie mam pracy, nie mam żony, nie mam potomstwa. Mam ponad 30 lat. Poza NN mam zaburzenia ze spektrów autyzmu i schizofrenii. Teraz biorę 150 mg sertraliny i 20 mg paroksetyny na dobę. Maksymalne dobowe dawki tych leków to odpowiednio: 200 mg i 60 mg. Po przeliczeniu wychodzi, że na dobę biorę 13/12 maksymalnej dawki SSRI... Nie mam ochoty męczyć się z natręctwami. W czasie pandemii jest znacznie mniej cierpienia przez natręctwa w moim życiu niż ok. 3 lata temu, ale w ciągu ostatnich dwóch lat tylko dwa razy byłem u spowiedzi i komunii. Mam wielkie problemy religijne. Chyba kilkanaście razy w życiu odprawiałem spowiedź generalną, w liceum (lata 2008 - 2009 czy 2010, może ponad 10 razy wtedy odprawiałem spowiedź generalną) i w styczniu 2017 (kilka razy). Nie chcę nikogo gorszyć swymi postami. Powiedziałbym, że mam poważne problemy z funkcjami wykonawczymi.
-
Mam podobną myśl - że jako piętnastolatek odbyłem stosunek płciowy przeciwko naturze lub (i) przez swoje inne czynności seksualne pojąłem pewną osobę za żonę według Biblii i że nie wolno mi i tej osobie wejść w związek małżeński, dopóki ja albo ta osoba nie umrze, bo będzie cudzołóstwo. Gdy dopuszczałem się tych głupich czynności seksualnych, miałem mniej niż 16 lat i nie byłem jeszcze bierzmowany, byłem w gimnazjum, jeszcze nie miałem żadnych czy prawie żadnych kontaktów z psychiatrami. Boję się, że dopuściłem się obcowania płciowego (gwałtu, co prawda bez penetracji waginalnej), gdy miałem ponad 15 lat (ale nie miałem ukończonego 16. roku życia (byłem przed 16. urodzinami)) i że powinienem odpowiadać karnie za gwałt, że nie były to tylko inne czynności seksualne, przy których odpowiedzialność karna jest od 17. urodzin, tylko gwałt, za który można odpowiadać po ukończeniu 15. roku życia. W tamtym roku (czyli 2020) rozmawiałem z psychoterapeutą o tej sprawie i ta osoba nawet zastanawiała się nad tym, czy nie zgłosić tego policji czy prokuraturze, bo mówiłem, że nie wykluczam, że po ukończeniu 15 lat, przed bierzmowaniem dopuściłem się gwałtu. Co ciekawe, kiedy byłem wcześniej po tych głupich wybrykach (gdzieś w liceum), to nie myślałem o tym, że niby czy być może odbyłem stosunek płciowy, nie myślałem o tym, że rzekomo dokonałem penetracji odbytnicy (ohydne!), za swój najgorszy grzech nieczysty uznałem "symulowanie gwałtu" w ubraniach i na mnie, i na drugiej osobie, z tego, co pamiętam, to podczas tego "symulowania gwałtu" nie było nawet erekcji ani jakiejkolwiek przyjemności erotycznej, podczas dokonywania tej głupiej czynności byłem po piętnastych urodzinach. Mam diagnozę OCD (i nie tylko) od prawie 13 lat (otrzymałem ją po wykonywaniu tych bardzo niemądrych czynności seksualnych) i od tego czasu biorę leki (dawniej bardziej lub mniej nieregularnie, od kilku lat regularnie). Przypuszczam, że te moje żałosne wygłupy seksualne mogły być spowodowane jakimś zaburzeniem ze spektrum schizofrenii, na dodatek od prawie 13 lat mam diagnozę zespołu Aspergera, a jeżeli chodzi o zaburzenia ze spektrum schizofrenii - na początku 2015 r. dostałem po raz pierwszy w życiu diagnozę zaburzeń schizotypowych i pojawiała się ona w moich dokumentach przez kilka lat.
-
brak piwnicy Jabol czy cydr?
-
Miałem szczęście, że dostałem rentę socjalną. Niestety w rodzinie nie mam wsparcia... Ale dobrze jest, że rodzina zaspokaja podstawowe potrzeby. Mam prawie 30 lat, a rentę dostałem po raz pierwszy w wieku około 24 lat. Kiedy dostałem rentę po raz pierwszy, nie miałem ani diagnozy schizofrenii, ani pobytu na oddziale psychiatrycznym (nie tylko zamkniętym, ale i dziennym), brałem bardzo mało leków, byłem po obronie pracy dyplomowej na pierwszym stopniu studiów i po trzech semestrach studiów drugiego stopnia (nie miałem wtedy jednak napisanej i obronionej pracy magisterskiej). Miałem trzy rozpoznania: zespół Aspergera (jedno z całościowych zaburzeń rozwoju), zaburzenia typu schizofrenii, mieszana nerwica natręctw (OCD, ZOK). Leczyć zacząłem się ok. 7 lat przed pierwszym uzyskaniem renty, miałem wtedy ok. 17 lat i wtedy dostałem diagnozę zespołu Aspergera w profesjonalnym ośrodku. Na studiach nie mieszkałem w mieście, w którym studiowałem, tylko z rodzicami i rodzeństwem w domu jednorodzinnym i codziennie dojeżdżałem na uczelnię. Studiowałem tylko jeden kierunek, studia I stopnia zakończyłem z wynikiem bardzo dobrym, a dopiero wiosną 2017 r. udało się ukończyć studia II stopnia (ponad 18 miesięcy po terminie) z wynikiem ponad dobrym (dzięki wysokim i bardzo wysokim ocenom na pierwszym semestrze studiów magisterskich, na dwóch kolejnych miałem słabe średnie, poniżej 4,0, najniższe podczas całego mojego pobytu na studiach, ale te dwa semestry były już po rozpoczęciu doświadczania przeze mnie zastanawiającego zjawiska "koincydencji"). Na studiach w ogóle nie pracowałem, pobierałem stypendium socjalne dzięki niezbyt wysokiemu dochodowi moich rodziców, do lata 2015 r. nie miałem nawet orzeczenia o niepełnosprawności. Kiedy się o nie starałem, to od razu dostałem stopień umiarkowany na schorzenie specjalne psychiatryczne ze wskazaniem, że niepełnosprawność istnieje od 17 r. ż. (dlatego, bo dopiero wtedy "zacząłem się leczyć"(?)). Jedyną pracą na umowie, jaką miałem jak do tej pory, było roznoszenie ulotek dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności (02-P, stopień umiarkowany) za minimalną stawkę na umowie o pracę przez kilka miesięcy (w IV kwartale 2017 r. przez kilka tygodni i od połowy lipca 2018 do 11 stycznia 2019).
-
Może straciłem przede wszystkim możliwość zarobkowania i bardziej samodzielnego życia. Przez zaburzenia i leki mogę nie nadawać się do tego, aby prowadzić samochód, a to może dużo przeszkadzać w życiu (dojazdy do pracy, na zakupy itp.). Niestety, miałem bardzo głupie myśli, którym dawniej ulegałem... Prawie w ogóle nie przyjmuję sakramentów pokuty i Eucharystii (nie chcę nikogo gorszyć, pisząc to).
-
Pewnie należę do osób, które ze względu na stan zdrowia nie mogą zawrzeć małżeństwa... Nie radzę sobie z samym sobą, z wręcz jakimkolwiek zarabianiem, więc utrzymanie rodziny mogłoby być jeszcze większym problemem w moim przypadku... Nienawidzę pożądliwości seksualnej i chcę w ogóle nie mieć libido. Tradycyjny katolicyzm uważa pragnienia seksualne za bardzo niebezpieczną pokusę (albo przynajmniej tak mi się wydaje po tym, co przeczytałem?). Na szczęście ostatnio mam niewielkie libido, może nawet mniejsze niż kilka miesięcy temu, co może mieć związek z tym, że na dobę biorę 150 mg sertraliny i 20 mg paroksetyny (razem jest to nawet nieco ponad maksynalną dawkę SSRI (dla sertraliny maksymalna to 200 mg, a dla paroksetyny 46 mg)). Nie mam żony, nie mam potomstwa, nie mam "opiekunki", w pewnym sensie "matki zastępczej" w postaci żony. Samemu może być trudniej żyć niż we dwoje (w małżeństwie), z potomstwem czy z bliską rodziną (np. rodzicami, dziadkami, rodzeństwem). Ale zdarzają się ludzie na tyle zaburzeni psychicznie, że nie są zdolni do podjęcia obowiązków małżeńskich, do zawarcia małżeństwa, i to do śmierci...
-
Mi to nie przypomina objawów nerwicowych. Od kilku lat doświadczam całkiem podobnych zjawisk do tych, których doświadcza autorka tego wątku. Nazwałem je "koincydencjami" (słowo to znaczy dosłownie dokładnie czy mniej więcej "zbieg okoliczności"). Może to być zjawisko nadprzyrodzone... Na przykład związane ze złymi duchami, jak podejrzewać mogę, że było w moim przypadku. Mogłem teoretyzować, że duchy nieczyste chcą mnie przekonać, abym zmienił wiarę, podsyłając mi "cudowne znaki" w postaci "koincydencji". Myślę, że (głównie) przez "koincydencje" miałem częste diagnozy zaburzeń typu schizofrenii (F21 w ICD-10), to także choroba psychiczna, tak jak schizofrenia, schizoafekt, uporczywe zaburzenia osobowości (chociaż w amerykańskiej klasyfikacji DSM tego typu zaburzenie jest sklasyfikowane jako (schizotypowe) zaburzenie osobowości). Nie trzeba było przy tym brać dużych dawek neuroleptyków, w przeciwieństwie schizofrenii paranoidalnej. Oczywiście nie oznacza to, że musisz mieć zaburzenia schizotypowe czy osobowość schizotypową albo coś innego ze spektrum schizofrenii, zwłaszcza poważniejszego. Pomimo bardzo licznych "koincydencji" w ogóle nie miałem problemów z omamami.
-
Ze mną może być podobnie... A może to przez mój domniemany skrajny egoizm?
-
Windows (system operacyjny)
-
https://salusprodomo.pl/blog/osobowosc-schizoidalna-leczenie/ - OSOBOWOŚĆ SCHIZOIDALNA – PRZYCZYNY I LECZENIE Ciekawy tekst, ale przedstawia on osobowość schizoidalną jako coś, co wygląda mi na całościowe zaburzenie rozwoju, rodzaj autyzmu, rodzaj zespołu Aspergera. Sporo w tym tekście do mnie pasuje. Ale nie wszystko (np. nie jestem aseksualny, niestety). Nie miałem ani razu diagnozy osobowości schizoidalnej na papierze (ale rozpoznanie zaburzeń schizotypowych miałem przez kilka lat). Diagnozę zespołu Aspergera (całościowego zaburzenia rozwoju) otrzymałem ponad 12 lat temu.
-
Niestety, przez ponad 10,5 miesiąca nie byłem u spowiedzi i Komunii Świętej A moja druga ostatnia spowiedź i drugie ostatnie przyjęcie Komunii Świętej były mniej więcej w połowie sierpnia 2019 roku Pandemia może mieć na to pewien wpływ, ale "boję się" rachunku sumienia, "nie potrafię go ogarnąć". Czytałem, że niektóre osoby, które uważają siebie za katolików, uważają za grzech ((może) nawet śmiertelny) np. noszenie spodni przez kobiety, oglądanie sportu zawodowego (zwłaszcza rozgrywanego w niedzielę lub święta), wiarę w to, że dzieci nienarodzone nie będą potępione na wieki, uważanie papieży z ostatnich kilkudziesięciu czy nawet kilkuset lat za ważnych... Na pewno nie chcę nikomu zaszkodzić pisaniem o tym! Nie chcę nikogo zgorszyć! Nieraz na forach sugerowano mi takie rzeczy, jak lenistwo, nieróbstwo, pasożytnictwo. "Boję się" koronawirusa. W związku z tym bardzo rzadko jeżdżę komunikacją zbiorową. Od ponad roku nie szukam pracy. Przez ostatnie 12 miesięcy nie byłem na oddziale dziennym (a nawet dłużej). Często zdarza mi się, że nie odmawiam nawet pacierza rano czy wieczorem, zwłaszcza na klęcząco, a zaległe pacierze zdarza mi się odmawiać nawet kilka dni później. Ostatnio naprawdę rzadko odmawiam chociażby dziesiątkę różańca Ostatnio mam o wiele mniej natręctw "przysięgowych", ale to może w dużej części dlatego, że unikam przystępowania do sakramentów pokuty i Eucharystii Chociaż biorę regularnie leki przepisane przez psychiatrę.
-
kota raczej bardziej szkoda... trzymanie kota w domu czy trzymanie w domu świnki morskiej?
-
No cóż, Twój problem to nie "zwykłe zaburzenia osobowości". Jakby to były tylko przeciętne zaburzenia osobowości, to nie dostałbyś orzeczeń o niepełnosprawności czy niezdolności do pracy, które dostałeś. Ja zdaję się być mniej "łatwowierny" od Ciebie, ale mogę mieć problem "w drugą stronę" - "boję się" każdego obcego człowieka, że może chce mi zrobić coś strasznego (zabić, otruć itp.)... "Wolę" zachować daleko idącą ostrożność w kontaktach z innymi, np. nie podawać w Internecie, jak się nazywam, gdzie mieszkam czy nawet co studiowałem.
-
Mi znajomych i przyjaciół raczej nigdy nie brakowało, choć ich (przynajmniej przyjaciół) generalnie nie miałem, ale wręcz nie miałem potrzeby ich posiadania - z dużym wyjątkiem partnerki, żony. Żony i kontaktu intymnego z nią to potrafi mi bardzo brakować! Smutku zbytnio nie czuję odkąd pamiętam, przyjemne uczucia raczej prędzej czuję. Sporo rodzajów aktywności sprawia mi przyjemność (np. jedzenie, pisanie, przeglądanie Internetu, spanie), raczej nie mam problemu z anhedonią.
-
Mi psychicznie chyba bardziej szkodziła niewdzięczna i niewygodna praca (i to dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności oraz banalna - związana z ulotkami) niż siedzenie miesiącami bez pracy i na rencie... W pracy miałem mnóstwo natręctw przysięgowych, przez które "tańcowałem", były one związane z religią (np. aby coś niewygodnego przysięgnąć Allahowi). Było np. chodzenie po płytach chodnikowych... Raczej takich "schiz" nie miałem. Od ok. 13 lat "boję się" obcych ludzi, że mnie zabiją, otrują, pobiją itp. Przyjaciół i nieznajomych mi raczej nie brakuje, bo nie mam zbyt dużych potrzeb ich posiadania. Ale za to żony i kontaktów intymnych z nią potrafi mojej naturze bardzo brakować
-
Dobrze by było, gdyby udało Ci się bez leków (zwłaszcza tych psychiatrycznych), bo one często mają jakieś efekty uboczne. Leki mogą np. zmniejszyć cierpienie związane z zaburzeniami, ale nie poprawić zdolności do pracy (np. przez powodowanie większej senności, uniemożliwienie prowadzenia samochodu, a w wielu miejscach możliwość dojazdy do pracy własnym samochodem może być kluczowa dla wykonywania pracy (bo jest czym dojechać i wrócić do domu...)).
-
U mnie strach przed bólem (ale jeszcze bardziej przed bólem w nieskończoność, w ogniu piekielnym, w piekle na wieczność) jest silniejszy niż lęk przed anihilacją mnie, ale anihilacja odczuwającego "ja" też jest czymś BARDZO złym. Ktoś mógłby pomyśleć, że lęk przed piekłem czy większym złem (chociażby doczesnym większym cierpieniem) całkowicie zdominował moje życie...
-
Mogę Cię podziwiać za to, że mimo swoich problemów pracujesz i nie starasz się o rentę czy chociaż o uzyskanie orzeczenia o niepełnosprawności. We mnie moje życie na rencie w ogóle nie wzbudza wstydu. Ja od ok. 16 roku życia mam "lęk" przed obcymi ludźmi, "podejrzliwość" wobec nich, unikam ich, bo "boję się", że coś bardzo złego przyjdzie im do głowy (np. zabiją mnie lub wyrządzą krzywdę, może nawet poważną) - ale to raczej przypomina zaburzenia typu schizofrenii (które miałem zdiagnozowane), a nie osobowość unikającą. Przed 16 r. ż. dużo prześladowali mnie w szkole. Nie chcę już nigdy więcej doświadczyć mobbingu. Nie chciałbym, aby pojawił się w pracy.
-
Na samo upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim (lekką niepełnosprawność intelektualną) w Polsce nie dają nawet lekkiego stopnia niepełnosprawności, a według mnie nawet tylko lekka niepełnosprawność intelektualna jest dużą przeszkodą w życiu Mam IQ powyżej średniej (pełnoskalowe, a zwłaszcza werbalne), tytuł magistra inżyniera (co prawda po niezbyt technicznych studiach stacjonarnych, i to na dobrej uczelni), na maturze miałem ponad 90% z dwóch przedmiotów na poziomie rozszerzonym i 100% z dwóch przedmiotów ścisłych na poziomie podstawowym, a mimo tego mam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności z symbolami 02-P i 12-C oraz całkowitą niezdolność do pracy z ZUS dającą rentę socjalną, często miałem jednocześnie diagnozę całościowego zaburzenia rozwoju (zespołu Aspergera), zaburzeń typu schizofrenii ("spektrum psychotyczne") oraz nerwicy natręctw (książkowy, nasilony przypadek), byłem też u lekarza seksuologa kilka razy w życiu z powodu zaburzeń psychicznych związanych z "seksualnością". No ale ja byłem takim dziwakiem, że od początku chodzenia do szkoły podstawowej dużo mi dokuczali (do ukończenia gimnazjum), nigdy nie miałem przyjaciela i nie myślałem o nawiązywaniu znajomości niezwiązanych z romantycznością i intymnością cielesną, nigdy nie byłem w związku (a mam ponad 29 lat), nigdy nie próbowałem robić prawa jazdy, nie byłem za granicą, nie leciałem samochodem, nie miałem zwierzęcia "typowo domowego", w wieku około 17 lat zdiagnozowali u mnie zespół Aspergera (szkoła średnia mi załatwiła diagnozę w specjalnym ośrodku). Powiedziałbym, że mam wyraźniejsze upośledzenie umysłowe (ale NIE intelektualne), chociaż generalnie określenia "upośledzenie umysłowe" używa się do nazwania niepełnosprawności intelektualnej. Po tym, co piszesz na forum, to myślę, że możesz być na tyle zaburzony, że daliby Ci umiarkowany stopień niepełnosprawności z symbolem 02-P i (lub) 12-C (Twoje objawy mi "pachną" jakimś całościowym zaburzeniem rozwoju, ogólnym nieprzystosowaniem do świata, a nie (tylko) zaburzeniami osobowości).
-
spódnica (przynajmniej taka za krótka) zabicie kota czy zabicie kawii domowej (czyli świnki morskiej)?
-
Do mnie chyba trzeci punkt nie pasuje (raczej nie mam silnego pragnienia akceptacji i uznania, tylko raczej dość słabe), lęk przez dezaprobatą nie jest u mnie jakoś bardzo silny... Czwarty punkt bardzo pasuje - mam "obsesję" na punkcie bezpieczeństwa (i komfortu). To sugeruje mi "coś jeszcze poważniejszego" niż tylko osobowość unikająca, może spektrum schizofrenii (np. zaburzenia schizoidalne czy schizotypowe) albo (jeżeli to trwa od dzieciństwa) całościowe zaburzenia rozwoju (np. zespół Aspergera, autyzm dziecięcy). Bycie "zbyt wolnym" może się kojarzyć z zaburzeniami koncentracji czy uwagi, jak niediagnozowanym i praktycznie nieznanym w Polsce zaburzeniem rozwojowym określanym po angielsku jako "sluggish cognitive tempo" (SCT)/"concentration deficit disorder" (CDD) lub z ADD (attention deficit disorder - zespół deficytu uwagi) czy ADHD (attention deficit-hyperactivity disorder - zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi).
-
Niektóre osoby z diagnozą całościowych zaburzeń rozwoju (jak zespołu Aspergera, który może być uznany za pewien rodzaj autyzmu) nie potrzebują orzeczenia o niepełnosprawności, żeby nie tak źle sobie radzić (np. mieć przyzwoitą czy nie jakąś "tragiczną" pracę, być w związku, może nawet założyć rodzinę, zdobyć prawo jazdy i jeździć samochodem, nie mieszkać z bliską rodziną (typu: rodzice, rodzeństwo, dziadkowie)). Jeżeli ZUS komuś przyznał rentę socjalną i ma się pracę dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym na schorzenie specjalne, to jest naprawdę poważne zaburzenie (są naprawdę poważne zaburzenia) u tej osoby. Mieć całkowitą niezdolność do pracy, i to w młodym wieku, to ciężki kaliber problemów.