-
Postów
4 075 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Mi to nie przypomina objawów nerwicowych. Od kilku lat doświadczam całkiem podobnych zjawisk do tych, których doświadcza autorka tego wątku. Nazwałem je "koincydencjami" (słowo to znaczy dosłownie dokładnie czy mniej więcej "zbieg okoliczności"). Może to być zjawisko nadprzyrodzone... Na przykład związane ze złymi duchami, jak podejrzewać mogę, że było w moim przypadku. Mogłem teoretyzować, że duchy nieczyste chcą mnie przekonać, abym zmienił wiarę, podsyłając mi "cudowne znaki" w postaci "koincydencji". Myślę, że (głównie) przez "koincydencje" miałem częste diagnozy zaburzeń typu schizofrenii (F21 w ICD-10), to także choroba psychiczna, tak jak schizofrenia, schizoafekt, uporczywe zaburzenia osobowości (chociaż w amerykańskiej klasyfikacji DSM tego typu zaburzenie jest sklasyfikowane jako (schizotypowe) zaburzenie osobowości). Nie trzeba było przy tym brać dużych dawek neuroleptyków, w przeciwieństwie schizofrenii paranoidalnej. Oczywiście nie oznacza to, że musisz mieć zaburzenia schizotypowe czy osobowość schizotypową albo coś innego ze spektrum schizofrenii, zwłaszcza poważniejszego. Pomimo bardzo licznych "koincydencji" w ogóle nie miałem problemów z omamami.
-
Ze mną może być podobnie... A może to przez mój domniemany skrajny egoizm?
-
Windows (system operacyjny)
-
https://salusprodomo.pl/blog/osobowosc-schizoidalna-leczenie/ - OSOBOWOŚĆ SCHIZOIDALNA – PRZYCZYNY I LECZENIE Ciekawy tekst, ale przedstawia on osobowość schizoidalną jako coś, co wygląda mi na całościowe zaburzenie rozwoju, rodzaj autyzmu, rodzaj zespołu Aspergera. Sporo w tym tekście do mnie pasuje. Ale nie wszystko (np. nie jestem aseksualny, niestety). Nie miałem ani razu diagnozy osobowości schizoidalnej na papierze (ale rozpoznanie zaburzeń schizotypowych miałem przez kilka lat). Diagnozę zespołu Aspergera (całościowego zaburzenia rozwoju) otrzymałem ponad 12 lat temu.
-
Niestety, przez ponad 10,5 miesiąca nie byłem u spowiedzi i Komunii Świętej A moja druga ostatnia spowiedź i drugie ostatnie przyjęcie Komunii Świętej były mniej więcej w połowie sierpnia 2019 roku Pandemia może mieć na to pewien wpływ, ale "boję się" rachunku sumienia, "nie potrafię go ogarnąć". Czytałem, że niektóre osoby, które uważają siebie za katolików, uważają za grzech ((może) nawet śmiertelny) np. noszenie spodni przez kobiety, oglądanie sportu zawodowego (zwłaszcza rozgrywanego w niedzielę lub święta), wiarę w to, że dzieci nienarodzone nie będą potępione na wieki, uważanie papieży z ostatnich kilkudziesięciu czy nawet kilkuset lat za ważnych... Na pewno nie chcę nikomu zaszkodzić pisaniem o tym! Nie chcę nikogo zgorszyć! Nieraz na forach sugerowano mi takie rzeczy, jak lenistwo, nieróbstwo, pasożytnictwo. "Boję się" koronawirusa. W związku z tym bardzo rzadko jeżdżę komunikacją zbiorową. Od ponad roku nie szukam pracy. Przez ostatnie 12 miesięcy nie byłem na oddziale dziennym (a nawet dłużej). Często zdarza mi się, że nie odmawiam nawet pacierza rano czy wieczorem, zwłaszcza na klęcząco, a zaległe pacierze zdarza mi się odmawiać nawet kilka dni później. Ostatnio naprawdę rzadko odmawiam chociażby dziesiątkę różańca Ostatnio mam o wiele mniej natręctw "przysięgowych", ale to może w dużej części dlatego, że unikam przystępowania do sakramentów pokuty i Eucharystii Chociaż biorę regularnie leki przepisane przez psychiatrę.
-
kota raczej bardziej szkoda... trzymanie kota w domu czy trzymanie w domu świnki morskiej?
-
No cóż, Twój problem to nie "zwykłe zaburzenia osobowości". Jakby to były tylko przeciętne zaburzenia osobowości, to nie dostałbyś orzeczeń o niepełnosprawności czy niezdolności do pracy, które dostałeś. Ja zdaję się być mniej "łatwowierny" od Ciebie, ale mogę mieć problem "w drugą stronę" - "boję się" każdego obcego człowieka, że może chce mi zrobić coś strasznego (zabić, otruć itp.)... "Wolę" zachować daleko idącą ostrożność w kontaktach z innymi, np. nie podawać w Internecie, jak się nazywam, gdzie mieszkam czy nawet co studiowałem.
-
Mi znajomych i przyjaciół raczej nigdy nie brakowało, choć ich (przynajmniej przyjaciół) generalnie nie miałem, ale wręcz nie miałem potrzeby ich posiadania - z dużym wyjątkiem partnerki, żony. Żony i kontaktu intymnego z nią to potrafi mi bardzo brakować! Smutku zbytnio nie czuję odkąd pamiętam, przyjemne uczucia raczej prędzej czuję. Sporo rodzajów aktywności sprawia mi przyjemność (np. jedzenie, pisanie, przeglądanie Internetu, spanie), raczej nie mam problemu z anhedonią.
-
Mi psychicznie chyba bardziej szkodziła niewdzięczna i niewygodna praca (i to dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności oraz banalna - związana z ulotkami) niż siedzenie miesiącami bez pracy i na rencie... W pracy miałem mnóstwo natręctw przysięgowych, przez które "tańcowałem", były one związane z religią (np. aby coś niewygodnego przysięgnąć Allahowi). Było np. chodzenie po płytach chodnikowych... Raczej takich "schiz" nie miałem. Od ok. 13 lat "boję się" obcych ludzi, że mnie zabiją, otrują, pobiją itp. Przyjaciół i nieznajomych mi raczej nie brakuje, bo nie mam zbyt dużych potrzeb ich posiadania. Ale za to żony i kontaktów intymnych z nią potrafi mojej naturze bardzo brakować
-
Dobrze by było, gdyby udało Ci się bez leków (zwłaszcza tych psychiatrycznych), bo one często mają jakieś efekty uboczne. Leki mogą np. zmniejszyć cierpienie związane z zaburzeniami, ale nie poprawić zdolności do pracy (np. przez powodowanie większej senności, uniemożliwienie prowadzenia samochodu, a w wielu miejscach możliwość dojazdy do pracy własnym samochodem może być kluczowa dla wykonywania pracy (bo jest czym dojechać i wrócić do domu...)).
-
U mnie strach przed bólem (ale jeszcze bardziej przed bólem w nieskończoność, w ogniu piekielnym, w piekle na wieczność) jest silniejszy niż lęk przed anihilacją mnie, ale anihilacja odczuwającego "ja" też jest czymś BARDZO złym. Ktoś mógłby pomyśleć, że lęk przed piekłem czy większym złem (chociażby doczesnym większym cierpieniem) całkowicie zdominował moje życie...
-
Mogę Cię podziwiać za to, że mimo swoich problemów pracujesz i nie starasz się o rentę czy chociaż o uzyskanie orzeczenia o niepełnosprawności. We mnie moje życie na rencie w ogóle nie wzbudza wstydu. Ja od ok. 16 roku życia mam "lęk" przed obcymi ludźmi, "podejrzliwość" wobec nich, unikam ich, bo "boję się", że coś bardzo złego przyjdzie im do głowy (np. zabiją mnie lub wyrządzą krzywdę, może nawet poważną) - ale to raczej przypomina zaburzenia typu schizofrenii (które miałem zdiagnozowane), a nie osobowość unikającą. Przed 16 r. ż. dużo prześladowali mnie w szkole. Nie chcę już nigdy więcej doświadczyć mobbingu. Nie chciałbym, aby pojawił się w pracy.
-
Na samo upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim (lekką niepełnosprawność intelektualną) w Polsce nie dają nawet lekkiego stopnia niepełnosprawności, a według mnie nawet tylko lekka niepełnosprawność intelektualna jest dużą przeszkodą w życiu Mam IQ powyżej średniej (pełnoskalowe, a zwłaszcza werbalne), tytuł magistra inżyniera (co prawda po niezbyt technicznych studiach stacjonarnych, i to na dobrej uczelni), na maturze miałem ponad 90% z dwóch przedmiotów na poziomie rozszerzonym i 100% z dwóch przedmiotów ścisłych na poziomie podstawowym, a mimo tego mam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności z symbolami 02-P i 12-C oraz całkowitą niezdolność do pracy z ZUS dającą rentę socjalną, często miałem jednocześnie diagnozę całościowego zaburzenia rozwoju (zespołu Aspergera), zaburzeń typu schizofrenii ("spektrum psychotyczne") oraz nerwicy natręctw (książkowy, nasilony przypadek), byłem też u lekarza seksuologa kilka razy w życiu z powodu zaburzeń psychicznych związanych z "seksualnością". No ale ja byłem takim dziwakiem, że od początku chodzenia do szkoły podstawowej dużo mi dokuczali (do ukończenia gimnazjum), nigdy nie miałem przyjaciela i nie myślałem o nawiązywaniu znajomości niezwiązanych z romantycznością i intymnością cielesną, nigdy nie byłem w związku (a mam ponad 29 lat), nigdy nie próbowałem robić prawa jazdy, nie byłem za granicą, nie leciałem samochodem, nie miałem zwierzęcia "typowo domowego", w wieku około 17 lat zdiagnozowali u mnie zespół Aspergera (szkoła średnia mi załatwiła diagnozę w specjalnym ośrodku). Powiedziałbym, że mam wyraźniejsze upośledzenie umysłowe (ale NIE intelektualne), chociaż generalnie określenia "upośledzenie umysłowe" używa się do nazwania niepełnosprawności intelektualnej. Po tym, co piszesz na forum, to myślę, że możesz być na tyle zaburzony, że daliby Ci umiarkowany stopień niepełnosprawności z symbolem 02-P i (lub) 12-C (Twoje objawy mi "pachną" jakimś całościowym zaburzeniem rozwoju, ogólnym nieprzystosowaniem do świata, a nie (tylko) zaburzeniami osobowości).
-
spódnica (przynajmniej taka za krótka) zabicie kota czy zabicie kawii domowej (czyli świnki morskiej)?
-
Do mnie chyba trzeci punkt nie pasuje (raczej nie mam silnego pragnienia akceptacji i uznania, tylko raczej dość słabe), lęk przez dezaprobatą nie jest u mnie jakoś bardzo silny... Czwarty punkt bardzo pasuje - mam "obsesję" na punkcie bezpieczeństwa (i komfortu). To sugeruje mi "coś jeszcze poważniejszego" niż tylko osobowość unikająca, może spektrum schizofrenii (np. zaburzenia schizoidalne czy schizotypowe) albo (jeżeli to trwa od dzieciństwa) całościowe zaburzenia rozwoju (np. zespół Aspergera, autyzm dziecięcy). Bycie "zbyt wolnym" może się kojarzyć z zaburzeniami koncentracji czy uwagi, jak niediagnozowanym i praktycznie nieznanym w Polsce zaburzeniem rozwojowym określanym po angielsku jako "sluggish cognitive tempo" (SCT)/"concentration deficit disorder" (CDD) lub z ADD (attention deficit disorder - zespół deficytu uwagi) czy ADHD (attention deficit-hyperactivity disorder - zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi).
-
Niektóre osoby z diagnozą całościowych zaburzeń rozwoju (jak zespołu Aspergera, który może być uznany za pewien rodzaj autyzmu) nie potrzebują orzeczenia o niepełnosprawności, żeby nie tak źle sobie radzić (np. mieć przyzwoitą czy nie jakąś "tragiczną" pracę, być w związku, może nawet założyć rodzinę, zdobyć prawo jazdy i jeździć samochodem, nie mieszkać z bliską rodziną (typu: rodzice, rodzeństwo, dziadkowie)). Jeżeli ZUS komuś przyznał rentę socjalną i ma się pracę dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym na schorzenie specjalne, to jest naprawdę poważne zaburzenie (są naprawdę poważne zaburzenia) u tej osoby. Mieć całkowitą niezdolność do pracy, i to w młodym wieku, to ciężki kaliber problemów.
-
Nie mam aż tak dużych problemów z rozumieniem wypowiedzi, a mimo tego zdiagnozowali u mnie całościowe zaburzenie rozwoju i spektrum schizofrenii. Myślę, że Twój przypadek to przede wszystkim jakieś całościowe zaburzenie rozwoju (o czym świadczą poważne problemy z relacjami społecznymi od dzieciństwa, problemy ze zwykłym posiadaniem znajomości). Na całościowe zaburzenia rozwoju (orzeczenie o niepełnosprawności z symbolem 12-C) w jednym z wielkich polskich miast są bezpłatne przejazdy po ukończeniu 26 r. ż. przy umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, a w tym wieku za symbol 02-P (przyznawany np. za schizofrenię) jest "tylko" 50% zniżki przy umiarkowanym stopniu, 12-C to też schorzenie specjalne, podobnie jak 02-P, więc diagnoza np. zespołu Aspergera (F84.5 w ICD-10) może się w pewnych przypadkach okazać wręcz korzystniejsza niż samo rozpoznanie schizofrenii, dające tylko 02-P. Mi przyznali na ostatniej komisji i 12-C, i 02-P przy umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, myślę, że dobrze zrobili, bo jestem ewidentnie dziwny i mam problemy/odmienności od małego.
-
ryż (bo (ponoć) zawiera toksyczny arsen we względnie dużych ilościach) plaga myszy czy plaga karaluchów?
-
Moja rodzina jest dysfunkcyjna, powiedziałbym, że trochę patologiczna. Nie mam w niej żadnego wsparcia psychicznego. Rodzice łatwo stają się agresywni i raczej nie lubię z nimi kontaktu, może być trudno z nimi "normalnie" porozmawiać. Mimo tego jakoś nie czuję braku kontaktu z rodzicami, nigdy nie czułem potrzeby emocjonalnego bycia kochanym przez nich, jeżeli dobrze pamiętam. Mimo swoich "wad" dbają o mnie (np. palenie w piecu, żeby było ciepło czy pranie i prasowanie ubrań).
-
28 lat prawiczek, brak seksu, bliskości, intymności
take odpowiedział(a) na Hurricaner27 temat w Seksuologia
Mojej naturze brakuje nie tyle co samego współżycia czy nawet po prostu przyjemności seksualnej, ale intymności cielesnej (m. in. samego dotykania i widoku intymnych części ciała własnej żony), "wyjątkowej relacji romantycznej", mówienia do żony po imieniu czy jego zdrobnieniu... Mam "obsesję" na punkcie intymności fizycznej. Niestety, strasznie pociągają mnie (także seksualnie) rzeczy, które dla normalnego człowieka są obrzydliwe... Nie potrafię się pozbyć tych głupich chęci mimo tego, że ich nie chcę. Nie mam diagnozy schizofrenii obecnie. Nie biorę dawek przeciwpsychotycznych neuroleptyków. Niewielkie dawki kwetiapiny i sulpirydu obecnie. -
Wpaść w mrowisko czerwonych mrówek, ale trudno powiedzieć; zresztą, jeżeli wąż jest bardziej jadowity, to gorzej być przez niego ukąszonym. nie mieć ojca czy nie mieć matki?