Od połączenia leków przeciwpsychotycznych z blokerami kanałów wapniowych. Parkinsonizm polekowy dokładniej.
Kilka lat temu przez okres 2-3 lat lekarz faszerował mnie na przemian po 200 mg kwetiapiny i promazyny wyłącznie nasennie. Przez cały ten czas czułem lęk wolnopłynący i dziwne napięcie, ale lekarz tego nie komentował, bo twierdził, że neuroleptyki działają przeciwlękowo.
Dołączył mi pewnego dnia pregabalinę na nasilone stany lękowe i z początku sprawdzała się świetnie, lecz po kilku miesiącach działanie osłabło i pojawił się nawet napad drgawkowy. Doszło do tego, że po jednej dawce prawie nie mogłem się wysłowić przez tydzień (trochę podobne do zespołu tourette'a) i szukałem nawet pomocy w benzodiazepinach, bo błędnie myślałem że to coś z progiem drgawkowym, ale bezskutecznie.
Dowiedziałem się, że z dużym powodzeniem objawy ustąpią samoistnie po odstawieniu leku, który je wywołał, więc dałem sobie trochę czasu. Tamtego lekarza omijałem przez kilka miesięcy, po czym powiedziałem mu o całej sytuacji, a on wytrzeszczył oczy i jak zwykle nic nie powiedział. Można powiedzieć, że sam się zdiagnozowałem, po długich poszukiwaniach w sieci. Trafiłem na artykuły, czy badania opisujące dokładnie moje objawy jako drug-induced parkinsonism, który może częściej wystąpić przy łączeniu tych dwóch grup leków (neuroleptyki i blokery wapnia), niż jakby np. stosować je osobno.
Objawy ustąpiły w ok. 90%.