Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natla_Miness

Użytkownik
  • Postów

    673
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Natla_Miness

  1. Raczej zadziałała metoda: "Zło dobrem zwyciężaj". Chciałem zrobić ekspansję. A wierszyk został dobrze przyjęty, więc to ostudziło mój zapał. To czasem jest jakaś metoda.
  2. Należałem do grupy teoretyków. Czytałem wpisy innych. Jedyne co zastosowałem to: -zredukowanie znaczenia miłości romantycznej, która zazwyczaj jest wyidealizowana i dobra na scenariusz książki -nie patrzenie na kobiety jako jakieś jednostki delikatne i wrażliwe, o których względy trzeba zabiegać -pozbycie się religijnej terminologii Z praktyki próbowałem robić jeden z treningów "na mieście". Potem wróciłem do religii i od tamtej pory nie myślę tyle o kobietach. Oczywiście siebie też nie traktuję jako jakiegoś gorszego.
  3. A co Panowie sądzicie o technologiach podrywaczy? Tzw. PUA czyli Pick-Up Artists. Filozofia materialistyczna. Mężczyzna żyje po to, by przekazać geny. Niestety społeczeństwo mu tu utrudnia tworząc wszelakie nakazy i zakazy. Żeby uwolnić w sobie podrywacza należy odrzucić ograniczenia i przemówić do pierwotnego, seksualnego instynktu kobiet. Ma to naukowe podstawy, sam przez jakiś czas byłem pasjonatem. W skrócie: tak jak katolicyzm jest mocno radykalny w sprawach seksualności, tak PUA idą w przeciwny biegun. Tacy współcześni libertyni. Mój wniosek, rady podrywaczy mają sens, ale trzeba być ostrożnym by się za bardzo z nimi nie utożsamić, sens życia sprowadzając do bicia rekordów w wolnej miłości.
  4. Pewnie dlatego, że młodzi potrzebują ruchu. Cywilizacja ich uciska i wsadza do jakiś modernistycznych tysiąclatek. Ciekawy artykuł o 1000-latkach czytałem. Jak ktoś jest ciekawy to rzucę linkiem.
  5. Piszę ostatnio wiersze, więc spróbuję tutaj. I tak moderacja śpi. Pisany na zasadzie improwizacji w formie wolnej. Słodka śmierci Na szczycie góry człowiek buduje twierdzę. Kamienie do budowy bierze z podziemi. Kopie lochy aż dotrze do piekieł, a księżniczka będzie miała piękną wieżę. Wkrótce żelazne rusztowania zdobią miasto. Palą się ciała w piecach, nieszczęsny ich los. Los chciał by byli wrogami Panów tej Atlantydy. Pod ciężarem bólu zmienia się węgiel w kryształ. Aż ze szkła cały świat i tylko człowiek brudzi wszystko wkoło. Łuszczy się mu skóra, włosy śmiecą na marmurach. Na głowie roztocza i w butach odór. Chodźcie moi przyjaciele! Pod ostrza! Przeminął nasz marny czas. Dusze zamknijmy w obwodach niebytu. Znów będziemy piękni jak ogień, rubin i Słońce.
  6. Powstanie listopadowe pamiętam: 1813. Styczniowe: 1863. Chyba. Szkoła to taka rzecz, która istnieje własnym życiem. Filozofowie szukają "rzeczy samej w sobie". Proponuję przyjąć szkołę. :-) Uczniowie do czasów liceum a czasem i studiów prowadzą życie w piaskownicy, na zasadzie że nie robią rzeczy podstawowych dla człowieka, czyli zdobywanie pożywienia, dbanie o schronienie. Nie zajmują się też prokreacją, chociaż pewnie by bardzo chcieli. :-) Tworzy to taki uczniowski wersal. Nie wiem jak było z prawami jednostki za czasów Ludwika XIV we Francji, czy jedli te ciastka z kawą na zawołanie jak w szkole? Czy jednak podejmowali jakieś decyzje. Fajnie, że dzisiaj w rolnictwie pracuje kilka procent, podczas gdy dawno temu prawie wszyscy. Dobry przykład do zubożała szlachta. Ludzie po studiach są jak Rzędzian z Sienkiewicza. "Szlachcic, choć ubogi". Moja wizja to społeczeństwo technokratyczne, gdzie dalszy rozwój techniki (jakiś już jest) powoduje, że materialne potrzeby nie są już dłużej zmartwieniem i można się zająć przyjemnościami. A jak ktoś chce być żulem to droga dalej wolna. Technika idzie w złą stronę. Zamiast wojen kibiców, mamy wojny fanbojów.
  7. Dziwi mnie trochę, że nie ma tego tematu w dyskusji. W teorii szkoła ma zapewnić optymalne warunki do rozwoju jednostki. Daje młodemu człowiekowi środki, pokazuje to co najlepsze. Nie mówię, że szkoła ma być jakąś niekończącą się poznawczą ekstazą. Coś jednak jest w tym, że istnieje dużo napięć i jakoś nie czuje się, że wiedza to jakiś dar, a raczej panuje atmosfera jak w call center. To co jest w zasadzie najlepsze w byciu człowiekiem, czyli intelekt, w szkole staje się jakimś przykrym obowiązkiem. Jasne, dzieci trzeba często zmuszać do nauki, bo maja małą wiedzę na temat świata i niezbyt sobie zdają sprawę z tego, że wiedza jest potrzebna. Ale to w teorii. Większość państwowych instytucji raczej działa tłumiąco na jednostkę, narzucając jej swoją wolę. Jasne, czegoś się nauczyłem dzięki szkole. Jedno to przewaga słowa "muszę" nad chcę. To główny kierunek mojej terapii. Nie podoba mi się też, że szkoła rozbudza chęć zdobywania sukcesów w dorosłym życiu. Nie da się kształcić ludzi, bez łechtania jego ego, że będzie drugim Mickiewiczem czy innym Szopenem? Czemu nie powiedzieć prawdy, że większość czeka jakaś odmóżdżająca praca? Szkoła marzeń to ciekawy temat na puszczenie wodzy wyobraźni. Dla samej rozrywki. Bo wprowadzenie tabletów czy jakieś inne eksperymenty to tylko detale.
  8. Bycie beznadziejnym małym człowieczkiem to ludzka kondycja i każdy tak ma. Tylko różnie sobie ludzie z tym radzą. Ważysz załóżmy do 100 kg. Jaką masę ma zbadany wszechświat? Nie pamiętam ale 10 do jakiejś bardzo wysokiej potęgi. Jeśli będziesz chciał to zmienić to są różne drogi. Jedna to możesz stać się tzw. "wielkim człowiekiem". Putin, Jackson, Napoleon, littlemonster96. Ponoć to iluzoryczne i nie działa. Są dwie ścieżki mistyczne. Jedna powiedzmy pogańska, jak w buddyzmie. Druga to wiara w boga osobowego, jak w katolicyzmie. Jest też schizofrenia, gdzie wydaje ci się, że cały świat kręci się wokół ciebie, ale to poważna choroba i bardzo nieprzyjemne. Jaka jest moja rada? To czy będziesz prawiczkiem, czy mega-ruchaczem wiele nie zmienia. Ważniejszy jest kompleks mniejszości, który tak czy inaczej trudno zlikwidować.
  9. Natla_Miness

    Cytat na dziś

    Nie jesteś stwórcą tego świata. Pojawiłeś się jakby na gotowym. Jesteś podległy prawom, których nie stworzyłeś. ... Ale akceptując całe to dobro i zło świata, stajesz się stwórcą w innym znaczeniu. Pogodziłeś się ze światem, wybrałeś prawo istnienia, jesteś wolny.
  10. Natla_Miness

    Spamowa wyspa

    Cześć. Jak tam ludzie? U mnie Black Sabbath w głośnikach. Zastanawiam się czy osiągnąłem oświecenie, popadłem w manię, cofnąłem się do okresu bezkrytyczności wobec ego, czy może coś mi się przestawiło i jutro będzie po staremu. Live long, and prosper!
  11. Dużo nie napiszę. Można obrócić pytanie i zastanowić się jak to możliwe, że niektórzy mają taką wolę życia. Przypadek Petroniusza z Quo Vadis czy Obi Wan Kenobiego ze SW pokazuje, że śmierć nie jest jednoznacznie zła. Poza tym ludzie mogą zacząć zabijać innych, by przeżyć samemu. Moralnie to kiepska perspektywa. Ktoś z teoretyków psychologii przedstawił pojęcie popędu śmierci, obok popędu życia. Sądzę, że obydwa mają duże znaczenie. Jak ktoś wytłumaczy nadmiar przemocy w grach komputerowych? Ludzie lubią śmierć i dużym błędem jest popadanie w obłudę i twierdzenie, że samobójstwo to jakiś odrażający czyn. Jeśli doszukiwać się w tym jakiegoś zła to raczej będzie to "grzech" przeciwko prawu biologicznemu, dążeniu do przetrwania gatunku. A w religii często grzech przeciwko "ciału" jest jak cnota dla duszy. Zycie jest jak gra end-less runner. Biegniesz by zdobyć jak najwyższy wynik, choć nigdy nie dobiegniesz do mety. Ostatecznie każdy przegrywa. Znacie ten moment w grze, gdy macie miliony punktów, władzę nad całą krainą i nikt nie może wam zagrozić? Wtedy najczęściej popełnia się samobójstwo by skończyć grę, albo zwyczajnie się ją wyłącza.
  12. Natla_Miness

    Jak żyć w PL

    Pieniądze mają relatywną i umowną wartość. Inaczej jest z materialnymi dobrami. Nie dziwię się, że ludzie wykupują złoto.
  13. Tak jak początek wszechświata uznaje się od pewnego punktu, tak jest z człowiekiem. Tym punktem z którego wszystko się wywodzi dla wielu jest religia. Staje się rdzeniem osoby. Dlatego dyskusja na argumenty z nią nie ma sensu. Dla mnie takim punktem odniesienia jest utrata wiary. Dla ateisty temat "relacji z bogiem" co ciekawe istnieje nadal. Mogę nie praktykować, ale umysł nadal ma skłonność by się nad tematem zastanawiać. W myśl zasady: brak odpowiedzi, też jest odpowiedzią. Ostatecznie uznałem Jezusa/Krisznę/Buddę/Zeusa za element psychiki, który istnieje realnie dopóki świadomie się tej sfery nie zacznie badać racjonalnym myśleniem. Człowiek lubi fantazjować, czego przykładem są marzenia senne. Miałem duży problem ze sprawą piekło/niebo. Męczyłem się z tematem dopóki nie doświadczyłem psychozy. To dobitnie mi ukazało, że jeśli istnieje jakikolwiek duchowy wymiar to istnieje on przede wszystkim w ludzkiej głowie. Jezus to podobny element psychiki co wewnętrzne dziecko czy rola dorosłego. A i tak główny cel religii to opowiedzenie się wobec śmierci i cierpienia.
  14. Mógłbym podać jakieś psychologiczne wnioski, albo własne około-filozoficzne przemyślenia. Poczucie samooceny jest ściśle związane z samopoczuciem. Osoby smutne często myślą o sobie w negatywnych kategoriach, widząc siebie jako nieudaczników. Jak wcześniej powiedziano, myślenie o siebie w danych kategoriach może spowodować że tak będziemy odbierani. Jest też problem słuszności samooceny. To groteskowe, jak ktoś się uważa za pana świata, swoimi cechami nie różni się od innych. To chyba i tak lepsze niż depresja, bo chociaż ktoś taki czuje się w miarę ok. Co innego, że może zacząć samego siebie sabotować, by uniknąć prawdy. Kiedyś w liceum interesowałem się filozofią podrywaczy. Ma to dość naukowe podstawy. Mówią o różnych mechanizmach związanych z relacjami. Ale sądzę, że powinno to być naturalne. Człowiek ma naturalnie wbudowane zdolności społeczne. Coś może je tylko zaburzyć. Często psychologowie uważają, że tak działa kultura. Na YouTube jest blog A. Ślązak o relacjach damsko-męskich i szczerze mogę polecić.
  15. Mi psychiatra powiedział, że duża część zaburzeń psychiki typu nerwice, mija podczas wojen. Wtedy górę biorą warstwy umysłu niższego poziomu. A czemu lobotomię uważano za skuteczną? Podobnie jak wszelkie używki, one przecież upośledzają racjonalne myślenie. To duże uproszczenie, ale jednak widać zależność.
  16. Odnośnie religii/ zakonów itd jest jeden problem. Ludzie lubią ze sobą realizować i piąć się po szczeblach kariery. Religia jest teoretycznie remedium na te zachowania. Mówi się o skromności, zwalcza egoizm. Częsty motyw to "rozczarowanie światem", gdzie wspomina się, że pieniądze, pozycja to nie wszystko. Ale to chyba wszyscy znacie, trudno się często z tym kłócić. Jest jeden haczyk i nadal sobie nie radzę z tym. Chęć robienia kariery łatwo przełożyć na świat religii. Zdobywanie kościelnych punktów w hierarchii, zaliczanie nabożeństw i wisienka na torcie, czyli bycie bożym wybrańcem, świętym. Ostatecznie może to się niczym nie różnić od robienia kariery w korporacji czy zdobywania punktów w grze na PC. Nie wiem czy się da jakoś to zmienić. Bo inaczej religia, wiara się staje parodią samej siebie. Bardziej podatna na krytykę niż korporacje, bo tam przynajmniej nikt nie udaje, że ma jakieś szczytne cele. Obłuda to odwieczna zarzut w stronę religii.
  17. Z tą myślą przewodnią masz rację. Tym się różnią gry indie od blockbusterów. Pierwsze w przypływie natchnienia i pasji. Drugie w oparciu o naukowe dane i akademickie teorie. Ludzie powoli narzekają gdy dostają kolejną Fifę i kolejne Call of Duty. Te gry są mocno wypasione, ale przez to stały się bardzo podobne. W oparciu o złotą proporcję. Idę zagrać w Blood Dragon. -- 18 gru 2016, 16:42 -- Punkt zero, cz. 7 Dobro jest dobre. Zło jest złe. Byt istnieje, a niebyt nie istnieje. Jesteś zły w byciu dobrym. Jesteś dobry w byciu złym. 5-13*5=5-65=-60 Jestem dobry w byciu dobrym. A zły, w byciu złym. *** Wszystko to tautologia. Gdybym był tobą, to nie byłoby mnie, który by mógł tobą być. Krople wody są identyczne, ale i tak różni je położenie w przestrzeni. Bo czy matematyka udowadnia coś więcej, że 5=5? To czym jest znak równości. Biegamy w kółko i podniecam się, że znamy naszą prędkość obrotową.
  18. Pomyślałem, że mogę tutaj zapisywać jakieś notatki, refleksje i wierszyki. Nie piszę rymowanych wierszy, bo jak chcę coś bogato zdobionego, to mogę sobie zamówić perski dywan. Mnożenie bytów: Czy naprawdę tego chcesz, by mieszkać na stercie rupieci? Bo wg praw termodynamiki, zawsze jest jakaś stała. Masa, objętość lub gęstość. Nie można mieć wszystkiego. Bo gdy miasto jest duże to człowiek staje się mały. Gdy miasto jest małe, to mieszkaniec staje się Januszem, Chudym bądź Sołtysem. Lecz może nie wiedzieć, że każde miasto ma swojego Janusza... A każdy kraj ma swoje miasta. Najlepsze puzzle to bułka tarta, lecz to za tanie na prezent. Bo nie wszystko działa wg praw popytu i podaży. Są też paradoksy ekonomii. Więc rozmnażaj byty jak Jezus na polanie. Po to by Hades połykał tłuściochów z MC Dolands. Raz ludzie chcieli mieć pełno falbanek, potem chodzą w T-T-shirtach. I w zasadzie nic mnie nie dziwi. Pytam tylko, czy te cykle się kiedyś skończą. Bo czuję się jak w poprawczaku w Korei Północnej, obliczając setny raz wzór na sinus i cosinus. Dostaję choroby morskiej i rzygam tymi falami. Bo nawet mój kochany Prince to tylko fala. 44 kHz, 16bitów. Format FLAC.
  19. Z zewnątrz trudno na taką osobę wpłynąć. Schizofrenia polega częściowo na "wyzwoleniu" z więzów społecznego ułożenia. Taka osoba może specjalnie odrzucać przyjęte zwyczaje, dla samej zasady. W końcu ma boskie moce, więc inne prawą ją dotyczą. Dlatego psychiatria nierzadko ogranicza się do "spacyfikowania" pacjenta. Otumaniony lekami nie jest tak pobudzony i sprawia mniejsze problemy. Częściowo też wraca logiczne myślenie. Ala taka osoba cierpi, choć może po niej tego nie widać. Inaczej by nie było tak wysokiego wskaźnika samobójstw przy tej chorobie.
  20. Ja sprawę wojny dostrzegam inaczej. To jest jakaś skaza na człowieku, jakiś taki grzech pierworodny. Może nie zabiłem nigdy człowieka, ani nikt z moich bliskich. Wcale mnie to nie pociesza. Ludzie jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Europie uczestniczyli w okrutnej rzezi. Co było jej przyczyną? Z jednej strony ludzka natura, z drugiej nasza Europejska kultura. Nigdy nie wiadomo kiedy się na nowo demony wojny w ludziach odezwą. Skoro nowoczesny, modernistyczny świat tak łatwo stoczył się do wojny, to nikt nie może spać spokojnie. XIX w. mi się kojarzy z okresem spokoju i nadziei. Czytałem ostatnio o tym okresie i istniał większy z pewnością niż dziś kompleks wielkości białego człowieka. Człowiek cywilizowany, który opanował parę i elektryczność. W eleganckich dżentelmeńskich towarzystwach i klubach prowadzono dyskusje o tym, jaki obowiązek ciąży na ludziach zachodu, by nieść kaganek oświecenia w zacofane regiony. ///Heh. Nie myślałem, że uda mi się przejść do czegoś na temat. :-) Więc był taki okres la belle epoque w stylu przyjęć na Tytanicu. Pojawia się pytanie, jak taki świat mógł stoczyć się w istną apokalipsę? Odpowiadam. :-) Z jednej strony rewolucja robotnicza. Zbuntowane klasy robotnicze rządne populistycznych haseł, zniesienia podziału klasowego. To głównie w Carskiej Rosji, choć ona była cywilizacyjnie do tyłu względem chociażby Francji. Chociaż tam też były głośne hasła komunistyczne. Dla niektórych zło wcielone: NSDAP, partia Hitlera to właśnie partia Narodowo-Socjalistyczna. Dochodzi też sprawa wielkiego krachu gospodarczego, który dopadł wiele państw. Na kogo więc zrzucić ciężar winy? Na wychudzonych, brudnych od smaru, niewykształconych robotników? Czy może arystokratów, którzy chodzili do opery, słuchali Mozarta, zamawiali olejne portery od okolicznych artystów i grali na pianinie? Gorzej w tym wszystkim wypada niestety klasa panująca. To samo uczucie mam teraz, gdy pomyślę, że sobie siedzę przy komputerze, popijam Dilmaha, nie martwię religią uznając naukowe podejście. Resztę wniosków wyciągnijcie sami. Sytuacja jest skomplikowana i przypomina tzw. trudną miłość, gdy matka wyrzuca z domu syna alkoholika.
  21. Natla_Miness

    Moja historia

    Pewnie istnieje coś takiego jak DDA. Jakoś pewnie może pomóc terapia pod tym kątem. Tylko mnie tego typu określenia nie do końca się podobają. Sugerują, że jest jakaś grupa osób pokrzywdzonych przez życie i stanowią jakąś odrębną jednostkę. Można sobie pomyśleć, że wszystkiemu złu jest winny syndrom DDA. Na tym świecie jest pełno problemów i gdzieś tam może żyją jacyś szczęśliwcy, ale pewnie nie jest ich dużo. Jak nie alkoholizm, to molestowanie. Jak nie molestowanie to mobbing w pracy. Jesteś zbyt głupi? = problemy z nauką, przykładowo problemy z pisaniem podania o pracę, bo nie ómierz pisadź bez błęDów Jesteś zbyt mądry? = nie masz z kim porozmawiać, bo nikt nie zna się na tym co ty Za bogaty? = tylko spróbuj być szlachcicem czy kułakiem za czasów rewolucji bolszewickiej Chrześcijanin? = akurat w Polsce to nie problem, ale już za Nerona... itd. Zmierzam do tego, że nikt nie ma łatwo. Piszę też o tym, bo jedna z bieżących spraw, którymi żyje internet, to wszechobecni coachowie. To taka wiara w sukces, jak przestaniesz być "nieudacznikiem", to życie masz u stóp. Oczywiście psychologia może pomóc... ... w stwierdzeniu, że główną siłą napędową człowieka jest libido, czyli popęd seksualny. :-) Nie wiem co we mnie wzbudziło większą odrazę do życia: nerwica, czy psychologia i materializm.
  22. Ale pisać umiesz dobrze. Jest to dość przykre, ale wiele sytuacji uczy, że warto polegać na sobie. Ludzie bywają altruistami. Ale z tym jest jak ze świętami w kalendarzu. Są dwa razy do roku. Może dlatego postacie religijne są traktowane jak nie z tej Ziemi, mimo że robią niby to co większość uzna za właściwe. Nie znam się tak bardzo na styku nauk: socjologia/psychologia, ale wygląda na to że ludzie łączą się w grupy dla praktycznych celów, nieuznawanie przyjętych zasad może skończyć się ostracyzmem. Jak ktoś dajmy na to w liceum jest mało towarzyski, nie ma poczucia humoru, itd to kolegowanie się z nim nie jest zbyt opłacalne. Jak jest na w-f w czasie doboru zawodników do drużyn? Zazwyczaj powstaje skład mistrzów, kilka umiarkowanych i "klub cieniasów". To dość smutne. Pewnie nie ostatni raz się zawiodłeś. Możliwe, że wyidealizowałeś przyjaciela. Jedyne co mi przychodzi do głowy to próba zdobycia minimum społecznych kompetencji, tak żebyś nie był "bezwartościowy na rynku". Chociaż nie przekreślaj tego co jest teraz. Ostatnio na YouTubie stał się modny trend autystyczny. Jedna z przedstawicielek to Bazyliszek Chan. https://www.youtube.com/channel/UCcWY07yQIawh0mcOEiMz5HA Mam w subskrypcjach i lubię.
  23. Cześć. Ja widzę dwa podstawowe podejścia. a) jestem zły, nietaki, do niczego: muszę się zmienić b) problemy są częścią mojej osoby, nie ma się co tego wstydzić, każdy ma jakieś wady. Jak wpadnie się we wrogość do samego siebie to trudniej z tego wyjść. Powstaje błędne koło. Te dwa punkty to duże uproszczenie, ale znajduje pewne odwzorowanie w literaturze. Można uznać się za jednostkę gorszego sortu, gorzej przystosowanej do rzeczywistości i kaleką. Taki darwinizm. Jest też idealizm zakładający, że konflikty wewnętrzne to objaw większej wrażliwości i niekoniecznie trzeba się karać za to. W tym drugim podejściu łatwo o jakieś mesjanistyczne myślenie. Sumując, chyba warto o wypośrodkowanie. Mnie czasem pociesza fakt, że film bez dramaturgii jest nudny.
  24. Zgadzam się tym razem z refren. To nie moja dziedzina, ale temat wolnej woli u człowieka i z kolei wszechwiedzy boga, to skomplikowane zagadnienie. Jak i sam determinizm w nauce. Więc jeśli się czegoś boisz to raczej tego nie chcesz. Ewentualnie jakaś część ciebie chce. Psychologowie teoretycy lubią się bawić w te różne zależności: ego, superego, itd. W literaturze psychologicznej ciekawie to wygląda, ale nigdy jeszcze się nie spotkałem by psycholog potrafił wykorzystać te pojęcia, żeby pomóc mi przemóc trudności. Odnośnie tego artykułu o związkach religii z psychiatrią. Dla mnie dość niezrozumiałe. Stworzenie naukowej teorii Boga w oparciu o jakieś psychologiczne konstrukty wypada moim zdaniem marnie. Tu już blisko do "naukowego odkrycia Boga". Może komuś podobne humanistyczne rozważania pomagają, ale to bardziej językowe impresje, niż jednoznaczny schemat. Bardzo mi zapadł w głowę cytat Allana Wattsa: "Ten, który próbuje dokonać naprawy, jest tym który tej naprawy wymaga". W Biblii to cytat o tym, że jak sól zwietrzeje to nie ma czym jej posolić. Stąd akcentuje się znaczenie łaski od niebios. "My sami z siebie nic nie możemy". Podstawowe założenie religii chrześcijańskiej to próba połączenie woli człowieka i stwórcy. Jest to wspomniane w modlitwie "Ojcze nasz". /// Na przykład św. Faustyna w Dzienniczku opisywała jak to zły duch podszywał się pod Jezusa i próbował pomącić jej w głowie. Potem zjawił się faktyczny Jezus i był "zdziwiony" dowiadując się o rzeczach, które ponoć powiedział. Bo jak się myśli w kategoriach świata pozafizycznego to można liczyć na pomoc aniołów, ale też w grę wchodzą demony. No ale zakładając, że Bóg chce dobrze dla autorki tekstu to nie będzie jej zmuszał do czegoś czego nie chce. Z tym, że człowiek nie wie co jest dla niego dobre. Wie tylko bóg. Często dopuszcza różne nieszczęścia, żeby coś przekazać. "W ogniu hartuje się żelazo" (jakoś tak, z NT). Ale nie czepiam się. Literatura chrześcijańska jest na tyle bogata, że na większość wątpliwości znajdzie się jakaś odpowiedź. 2 tysiące lat przeróżnych dylematów wewnętrznych, ale też dyskusji z osobami o odmiennym światopoglądzie. Ostatecznie sprawy religii są -stety czy niestety dość osobistym zagadnieniem i złote rady nie istnieją. Trzeba samemu to przerobić. Chyba tylko lobotomia może uszkodzić mózg na tyle, by tego typu dylematy przestały sprawiać kłopoty. Możesz się trochę w tę religijność zagłębić, ale często jest tak, że jedna odpowiedź generuje kolejne trzy pytania. Czasami warto powiedzieć pas. Czy po chrześcijańsku, po prostu zaufać tzw. bożej opatrzności. /// Nie jestem chrześcijaninem, więc pisze nijako z boku.
  25. Biurokracja to nie jest moja mocna strona. Najlepsza opcja to znaleźć jakiś poradnik o przeprowadzkach. Sprawy prawnicze, administracyjne, itd. Chyba pozostaje Google. Ewentualnie może iść do urzędu miasta i się spytać co trzeba zrobić? Urząd miasta się zajmuje przecież sprawą podatków od nieruchomości, powinni coś wiedzieć.
×