-
Postów
8 939 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Abbey
-
jakby rzeczywiście każdemu to się udawało... Dobrze wiadomo, że to nie jest łatwe u np. osób wrażliwych, podatnych na krytykę, z jakimiś brakami emocjonalnymi z dzieciństwa czy inne takie. To tak samo jakby do osoby w głębokiej depresji kazać "wziąć się w garść" i zastanawiać się, czemu nie działa
-
wszędzie zawodzę
-
Zasłużyłam na karę. Tak bardzo...
-
Aurora92, wbijaj na forum, a potem na PW, zapraszam Cię na ostrą - jak co roku u mnie - imprezę
-
Mam tego dosyć, matka powiedziała, że skoro mieszkamy jak mieszkamy i ona była/jest nieszczęśliwa, to musi na kimś odreagowywać i to oczywiste, że to będę ja. Ona nawet się przed tym nie wzbrania, mówi jak jest - skoro ona "cierpi", to czemu ja mam być szczęśliwa? W dodatku poszły w ruch moje wspomnienia, zaczęłam jej wypominać co robiła mi w dzieciństwie, to się tego wypiera i wmawia mi urojenia. I tak jest zawsze, nawet jeśli coś zrobiła pięć minut temu, będzie opowiadać jak chora jestem i że wszystko zmyślam.
-
Chaotic, wiem, sama jak się dorwę to robię to seriami
-
Chaotic, trzymaj się :*
-
znów wróciłam do autoagresji, to taki moralny upadek...
-
chcę, żeby matka miała moją krew na swoich rękach
-
rzygam tym wszystkim, nie wyrabiam, na lekcjach praktycznie mnie nie ma (duchem, rzecz jasna, bo z obowiązku muszę siedzieć i wegetować w ławce wśród oskarżycielskich spojrzeń), matka w kółko opowiada jaką idiotką jestem i że nie zdam matury, nauczyciele się uwzięli, że się w nauce opuściłam, rodzice zresztą też, w kółko lecą wyzwiska, obelgi, a ja po prostu nie mam sił... wszyscy wobec mnie tylko wymagają, tylko być najlepszym, być w ogóle, a ja najchętniej już teraz złożyłabym się w grobie. dla świętego spokoju
-
trzeba było wcześniej nie komentować, a nie pisać na zasadzie "nie znam się, to się wypowiem" Jeździsz po ludziach i myślisz, że jesteś fajny
-
Jeśli jesteś na żywo taka jak na forum to się nie dziwię. Nic nie robisz tylko jęczysz bez przerwy. gówno mnie obchodzi Twoje zdanie Prorokujesz nie mając żadnych podstaw i coś Ci nie wychodzi
-
To robi cała moja klasa. Bo jako klasa są przecież zwartą i nierozerwalną grupą A że zapominają o moim istnieniu zupełnie mnie ignorując to nikt nie pamięta. Jakiś czas temu ktoś napisał coś pokroju "to się wkręć z klasą". Ciekawe jak mam się tam wkręcić. W ich społeczność, w ich system wartości i w ich relacje, skoro zamknęli wrota już dawno i nie mają zamiaru otworzyć. Ale przecież to nic takiego, w kółko będę słyszeć, że kłamię, dramatyzuję i z pewnością mogę z kimś popaść w dobre relacje, że niekoniecznie muszę być tak samotna jak jestem.
-
Wszyscy ustalają jutrzejszą andrzejkową imprezę (z poprawinami przez cały weekend, rzecz jasna), a gdy tylko pojawię się niedaleko lub raczą mnie zauważyć, to zmieniają temat, jakbym miała im wszystkim popsuć to chlanie. rzygam tą samotnością tak samo jak większość z nich będzie rzygać w weekend. mam tego dosyć. przecież nie chcę wiele.
-
"odpowiedzialność zbiorowa". Niby z jakiej racji mam cierpieć w imię niedojrzałej grupy bydła, z którą nie mam nic wspólnego
-
A w dodatku na tluczonym szkle zamiast materaca Czy ja się źle wyrażam, czy wszyscy muszą szydzić z moich wypowiedzi?!
-
Tylko tak od jakiegos czasu zasypiam...
-
Aaaaa to ten od szukania bratniej duszy. To jednak do też się do mnie odezwał. Zmarnowałam swoją szanse i nie odpisałam :'> ja też nie odpisałam
-
Niestety to mit, uczysz się, więc masz większy apetyt, potrzebujesz więcej energii, więc po prostu ŻRESZ, ŻRESZ i TYJESZ co człowiek, to inaczej. Ja tam jak wkuwam coś ostro, to praktycznie nie jem. Może dlatego ostatnio tak traciłam na wadze... ale oczywiście bardzo mi miło, że od razu mój post spotkał się z ironiczną odpowiedzią u góry. Widzę, że już praktycznie nigdzie nie mogę się odezwać
-
a ponoć na studiach się chudnie
-
mam tego dosyć, nikt mnie nie szanuje, nie uważa za osobę godną choćby rozmowy, uciekają ode mnie jak od najgorszego menela pod sklepem, z którego wzrokiem nikt nie chce się spotkać, nikt nie akceptuje moich jęków i mnie nie słucha, wszyscy mówią, że kłamię, że przecież nie jest tak źle, że skoro jakoś żyję w społeczeństwie, to mam wystarczająco siły, a co ja mam zrobić?! no co, skoro nie mogę najzwyczajniej zostać w łóżku i rozpaczać nad sobą? brak we mnie jakiegokolwiek talentu, a z tym byłoby mi choć trochę łatwiej - mogłabym poświęcić się i mniej rozmyślać o moich relacjach z ludźmi, a raczej z ich brakiem, ja nie chcę dużo, chcę rozmowy, chcę przyjaciela, chcę czuć się bezpiecznie, chcę robić coś z sensem, cholera jasna!
-
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/35599/milion-malych-kawalkow