Ja czasami tęsknię za czasami licealnymi. Niby to był początek depresji i nie wiedziałem jak sobie z tym radzić, jednak teraz potrafię wymyślić jakieś pozytywy tamtego czasu. Teraz nie jest gorzej, ale tęsknię czasem, za tym poczuciem, że odpowiadają za mnie dorośli. Teraz jestem sam sobie pozostawiony. Do tego jakoś zewnętrznie zorganizowany czas, jakieś ramy dnia.
To jak z Solidarnością, jak było co obalać to była jedność, teraz jak nie chodzę do szkoły a "komuna" szkoły jakoś obalona to brak konkretnego celu.
Pomyślcie co by było, gdybyście mogli siedzieć całymi dniami w domu, bez nastawienia na stres. Czy było by lepiej. Wcześniej wróg był na zewnątrz, wtedy najgorsze byłoby w was. Przynajmniej ja tak mam, mam dużo czasu w domu, ale to pozorna wolność. Zostawmy to jednak filozofom, czy człowiek może być wolny i co to znaczy.