Skocz do zawartości
Nerwica.com

monk.2000

Użytkownik
  • Postów

    8 648
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez monk.2000

  1. Ciekawe, chciałbym zobaczyć, ja przeważnie mam czerwone trójkąciki. Czuj się wyróżniona.
  2. Mnie bolały oczy podczas nauki i czytania tekstów. Pewnie coś z nerwami, jak Ci to bardzo przeszkadza to spróbuj. Ale jak to nie jest tak aż bardzo degenerujące to proponuję to zignorować. Każdego coś tam czasem boli.
  3. Myślę, że to bardzo skrajne przypadki. Aczkolwiek bardzo przerażające. Myślę, że z większości takich stanów jakoś można się wyleczyć. Choć ja sam czasem tracę nadzieję na poprawę. To jednak nadzieję zawsze warto mieć, bo jednak nie wiadomo co nas może spotkać.
  4. Ja polecam oddział 9 w klinice na ul. Sobieskiego we Warszawie. Miła atmosfera od poniedziałku do piątku terapia zajęciowa, od rana od obiadu. Są jakieś formy spędzania wolnego czasu: tenis stołowy, bilard, pracownia plastyczna, więc nie ma się jak nudzić. O ile ktokolwiek ma siłę żeby korzystać z takich rzeczy, a np. nie woli siedzieć w pokoju i czytać gazetę.
  5. Sam poukładał bym sobie w głowie teorie nt. świata, może właśnie za pomocą nauki. Religią się trochę sparzyłem, ze względu na chorobę jak i ogólny kryzys światopoglądowy. Może kilka książek byś zaproponował, nie mam jeszcze pomysłu na prezent od Mikołaja.
  6. Jakiś czas przysłuchiwałem się problemom innych na tym forum. Myślałem że objawy których chciałem się pozbyć minęły i wystarczy na luzaku uczyć się żyć normalnie. Sam nie wiem w jakim dziale umieścić ten wątek. Problemy zaczęły się gdy popadłem w psychozę: zachowywałem się dziwacznie, ogólnie trochę ześwirowałem. Nie było by w tym nic aż strasznego gdyby objawy nie przemieniły się ze zwykłej dziwaczności w koszmar. Wydawało mi się że Bóg mnie znienawidził, jestem wielkim grzesznikiem i za karę muszę pójść do piekła. Od tego momentu wszystko przestało być śmieszne i nie było wyboru jak trafić do szpitala. Tam leki postawiły mnie na nogi. Tak że wróciłem do funkcjonowania w społeczeństwie. Niestety traumatyczne przeżycia nie tak łatwo wyrzucić z pamięci. Od tamtego czasu, wszelkie myśli o szatanie, piekle, apokalipsie; czasem nawet o religii, Bogu etc. napawają mnie niepokojem. Dałoby się to przeżyć gdyby nie to co stało się ostatnio. Zaczęły mnie prześladować natrętne myśli. Boję się, że wypowiadając w myślach jakieś słowa ściągnę na siebie karę bożą, opętają mnie jakieś duchy, trafię to piekła itd. To już nie jest miłe. W zgodzie z psychiatrą zwiększyłem dawkę neuroleptyku, teraz piszę na Xanaxie więc jest trochę lepiej. Był kiedyś podobne wątki, gdzie tłumaczono ludziom irracjonalność ich myślenia. Trochę dziwne by było, żeby samymi złymi myślami można byłoby przyciągnąć jakiś koszmar do siebie. Raczej problemem są lęki że może się to stać. Mam więcej takich głupich myśli i proszę o jakąś pomoc. Na pewno nie link to katolickiego artykułu o opętaniach, prędzej do czegoś co mnie uspokoi i przywróci mi racjonalne postrzeganie problemu.
  7. Ja wyznaję starożytną filozofię pogodzenia się z tym co mnie spotyka. Jeśli się czuję źle to nie oszukuję się, że jest inaczej. Dlatego nieraz wchodziłem na dołujące wątki, co nie oznacza że nie mam nadziei. W chwili gdy to robiłem nie miałem wpływu na swoje samopoczucie. Można je zmienić, ale to wymaga czasu. Myślę, że brak samooszukiwania i uciekania od prawdy jest wyrazem dojrzałości.
  8. Ja już wystarczająco narzekam w domu, żeby jeszcze dołować ludzi na forum. Ogólnie czuję się nie do niczego, a tak ogólnie to w ogóle się nie czuję. Pustka i beznadzieja. HA Nie wiem czy takie jest założenie tego wątku, ale swoje dołożyłem.
  9. Witam, widzę że wątek chwilowo ucichł, ale chciałbym zapytać czy są jacyś chętni do zorganizowania jakiś spotkań na utworzonym czacie. Interesuję się ostatnio medytacją, chętnie wymieniłbym się informacjami z innymi osobami na forum. Myślę że takie spotkanie raz w tygodniu było by w sam raz. Nie szukam pomocy nigdzie indziej w sieci, ponieważ to miejsce powiązane jest z dyskusjami o zdrowiu psychicznym, łatwiej więc byłoby mi znaleźć coś dla siebie, gdyż sam mam problemy z własną psychiką.
  10. Mnie poruszana w temacie aseksualność dotyczy od czasu kiedy popadłem w depresję. Nie stanowi głównego objawu, jakoś wielce mi to nie przeszkadza, bo na związek to mam uczucie jak i tak bym się nie nadawał. Znajduję jeden plus. O ile mógłbym głowić się czy rzeczywiście mam depresję, czy taki po prostu jestem i inny nie będę, to aseksualność jest typowym objawem który pokazuje że z moimi chęciami życiowymi nie wszystko jest w porządku. Kiedyś jako zagorzały katolik martwiłem się nadmiernym pociągiem seksualnym, teraz problem jakby nie istnieje. Myślę że zanik popędu seksualnego może być dla mnie dobrą wskazówką co mi w ogóle jest, bo do tej pory nie rozeznałem co przysparza mi tyle zmartwień i nie wiem jak z tego wyjść.
  11. Podpisuję się pod tematem. Sam od jakiegoś czas nie chodzę na uczelnię, jeszcze jest szansa powrotu ale z każdym dniem mniejsza :) Zrezygnowałem bo nauka mi nie szła, a skoro jestem po zaleczonym epizodzie schizofrenii myślę, że mam prawo choćby na jakiś rok przerwy. Tym się usprawiedliwiam. Wydaje mi się że można je sobie ułożyć. Chodzi o to żeby wszystko dopasować do Twoich możliwości. Trudno żeby ktoś ze złamaną nogą chodził na w-f. Na studiach świat się nie kończy. Wiele kobiet żyje np. jako gospodyni domowe, a ciężko powiedzieć żeby wegetowały. Skoro innym nauka przychodzi z łatwością to oni niech się nią zajmą. Ty się skup na tym co możesz robić. Ja postanowiłem, że skoro siedzę w domu, zajmę się jakiś sposobem na rozwiązanie swoich problemów. Czytam książki, zapisałem się na forum. Czasem jak już nie mam na nic siły to położę się w łóżku, ale nie uważam tego za wegetację, ba! Wydaje mi się że z takim natłokiem myśli w głowie, żyję za dwóch. Szkoda tylko że nie jest to ani trochę satysfakcjonujące. Pozdrawiam i zapraszam do pisania w tym wątku, może znajdę jakąś radę od innych nieprzystosowanych.
  12. Z chęcią "powrotu do normalności" to u mnie jest tak, że pamiętam jak się czułem kiedyś i wiem jak się czuję teraz. Stąd ciągłe poczucie jakbym stracił coś cennego. Myślę, że czucie się innym jest jednym z objawów choroby. Jest się na tyle chorym żeby było nie tak, ale na tyle zdrowym żeby sobie z tego zdawać sprawę. Myślę że jest co zazdrościć zdrowym, sam często bagatelizuje problemy takich ludzi, bo w obliczach moich problemów te ich wydają mi się małe. Ale jeśli ktoś wierzy że to co się zdarza w świecie ma jakiś sens, to w takiej chorobie można znaleźć jakieś plusy. Ja znajduję, zastanawiam się tylko czy te wszystkie poglądy które w sobie ukształtowałem nie są właśnie takie czysto chorobowe i gdybym wyzdrowiał to bym się śmiał z moich górnolotnych przemyśleń.
  13. Śmierć bliskiej osoby musi być rzeczywiście trudnym przeżyciem. Ja osobiście też boję się wszystkiego co związane ze śmiercią i rozpadem, staram się rozmawiać o tym z innymi osobami, wyrobić sobie jakiś stosunek do tego co i tak nieuniknione. Myślę że wsparcie rodziny byłoby pomocne, odwiedź babcię obejrzyjcie razem teleexpress i się jakoś razem zintegrujcie. Może jakieś ziółka, rozmowa z księdzem (jeśli jesteś wierząca).
  14. monk.2000

    załamana

    No Teosia, rzeczywiście masz problem. Z tamtym kolesiem faktycznie nie jest wszystko w porządku, a jak ktoś sobie nie radzi to przekłada się to na innych. Ciężko zrozumieć kto jest bardziej poszkodowany. W ramach solidaryzacji powiem, że mnie męczy koleś któremu parę miesięcy podałem numer na czacie. Prawdopodobnie też jakiś psychiczny przypadek. No cóż trafiają się tacy dziwaczni ludzie. Ja osobiście mam problemy ze swoją psychiką ale nie wydaje mi się że mogę być jakimś ciężarem dla innych. Tego się bardzo boję. Niemiło jest być kulą u nogi, najsłabszym ogniwem.
  15. Ja myślę, że skoro piszesz o problemie na forum psychologicznym, to podejrzewasz że może to mieć przyczyny tego typu. Ja rzeczywiście poszedłbym do psychologa, bo wygląda mi to na natręctwo. Oni się znają na takich rzeczach, a czytając samemu psychologie można się jeszcze dodatkowo nakręcić.
  16. Nie mam zbyt dużej wiedzy psychologicznej jeśli chodzi o rozwiązywanie ludzkich problemów. Na wszelkie problemy tej natury patrzę przez pryzmat własnych doświadczeń. Nie wiem czy przeżycie depresji uczyniłoby z kogoś dobrego psychologa. Niemniej czuję się na tyle oddzielony od innych ludzi, że trudno mi domyślić się czy inni przeżywają to samo. Doriangray, gdybyś czuła się tak ja to by było nas dwóch. Myślisz, że gdybyś miała jakieś bliskie osoby to byłabyś szczęśliwa, gdyby to co zaplanujesz powiodło się? Ja swoich niepowodzeń nie uważam za problem, raczej to czym są spowodowane. Myślisz że ten smutek ma jakąś konkretną przyczynę, którą można zniwelować? Bo jeśli to tylko brak drugiej połowy, to zawsze można coś zadziałać, nie wiem znaleźć kogoś kto Cie zaakceptuje np.
  17. Ja mam typowo nerwicowy ból oczu/ głowy. Tyle że mi dokuczają jeszcze inne objawy, przez co nie skupiam się na samej nerwicy, myślę że z tym da się żyć. Gorzej jak temu twojemu lękowi przed chorobą towarzyszy lęk przed śmiercią np. Bo sama obawa o zdrowie to raczej coś normalnego. Aczkolwiek jeśli masz jakiś pomysł jak zwalczać nerwice, z chęcią wysłucham, bo wiem że takie nerwicowe objawy bywają uciążliwe i trudno się z nimi pogodzić.
  18. Jak objawia się ten lęk? Masz jeszcze jakieś inne objawy które Cię niepokoją?
×