Skocz do zawartości
Nerwica.com

Denial

Użytkownik
  • Postów

    384
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Denial

  1. Odzyskać kontrolę nad swoim życiem - w każdym aspekcie.
  2. 3 letni maraton i nastawienie się zmienia - to dobrze. Zdaje mi się, że nie ma lepszej motywacji niż ta, która przychodzi z zewnątrz i kiełkuje w środku - jak właśnie taka, że zależy nam na bliskich. Przeczytałam kiedyś, że uzależnieni nie mają związków, tylko biorą zakładników. To było dość wstrząsające, jak tak sobie o tym pomyślę. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy chce taki być. Pierwsze, aktywne "nie chcę" jest ogromnym krokiem. Gratuluję postanowienia. Życzę Ci dużo wytrwałości.
  3. Allen Carr pomógł na parę tygodni. To co facet pisze ma sens. Polecam. Osobiście chyba jeszcze nie zmądrzałam dość, żeby rzucić palenie.
  4. Osądzanie siebie nie jest żadną odpowiedzią. Samoosąd często kończy się samooskarżaniem, od którego nie ma ucieczki. Zapada wyrok i nagle nie ma się już po co starać. Nie tędy droga. Sami dla siebie jesteśmy najsurowszymi sędziami. Nigdy nie potraktowalibyśmy tak innych, jak traktujemy siebie. Jedna miara dla wszystkich - wtedy jest sprawiedliwie. Nie powinno być tak, że zmuszamy się do spełniania wyższych standardów. nazywam się niewarto, daj sobie czas na wyjście z dołka. Pomyśl, że to przejściowy stan. Spróbuj traktować siebie łagodnie - zrobić coś dla siebie codziennie (w zdrowy sposób), pomyśleć o chociaż ze trzech rzeczach, które Cię podniosły na duchu. Żeby nie siedzieć tak w beznadziei i nie karmić strasznych myśli.
  5. Denial

    Pod Trzeźwym Aniołem

    re33, życzę Ci dużo siły, wytrwałości. W trudnych chwilach pamiętaj o tym co Cię motywuje. Niech to będzie takim "filarem", którego będziesz się mogła przytrzymać. Dobrze, że zgłosiłaś się na terapię - może tam dostaniesz odpowiednie wsparcie od kompetentnych ludzi. Sylwester przy soczku - też jestem za.
  6. Ja nie jestem uzależniona. Ja jestem człowiekiem-nałogiem. "What do you expect? I'm an addict. I turn everything up to eleven".
  7. Denial

    Pod Trzeźwym Aniołem

    Chciałam tylko powiedzieć, że wielokrotnie przypominałam sobie w sposób "dydaktyczny" to, co tu napisano. *** A co do tego jak u mnie to: generalnie nie piję. Ale jeśli już piję to zawsze jest jakiś dziwny impuls obok tego. Kto normalny ładuje się do sklepu i wypija puszkę w drodze do domu z pracy? Co z tego, że to incydent(y) - tylko kilka razy oj tam, oj tam, przecież to tylko puszka? A to, że jak gdzieś już wyjdę to słychać tylko "ok, dolej"? E tam. Kto by się przejmował? Zgrzytam zębami... Wiem, że to są małe kroczki. Zawsze jakieś usprawiedliwienie się znajdzie, by to zbagatelizować. Wiem do czego to prowadzi. Wiem, że się wyprowadzam i pewnie znowu zacznę pić wieczorami. Niesamowicie zadziwia i denerwuje mnie fakt, że to WIEM, ale tak jakby... nie mogę wyhamować. Jaki człowiek jest durny!
  8. Właśnie. Ludzie, pamiętajcie o sobie. Naprawdę. Dbajcie i o siebie. Bez zawiści (nie jest moją intencją wartościowanie kto potrzebuje więcej uwagi) powiem coś ważnego: jak już to bardzo wyjdzie na zewnątrz to wszyscy zwracają uwagę na osobę, która jest w depresji, a bardzo mało uwagi i wsparcia poświęca się tym, którzy są najbliżej niej. To Wy sami musicie - dla siebie - o wsparcie jasno prosić i korzystać z niego. Inaczej wylądujecie na dnie. Nikomu to nie pomoże. Musicie dbać o siebie by być "do użytku" - dla siebie i dla Waszego bliskiego. *** Stwierdzam, że depresja może być zaraźliwa. Cała ta strata wysiłku, cała ta bezsilność, frustracja, gniew okupiony poczuciem winy (jak mogę się gniewać na niego/nią - przecież jest chory/chora), strach o czyjeś życie, o to, że jego/ją stracimy - i ciągle nic, nic. Żadnej trwałej poprawy. Traci się nadzieję.
  9. Wracam na forum, bo liczę, że tu się chociaż wygadam. Nie wiem. Nie mogę nic brać (w sensie używek). Jestem na terapii. Nie mogę pić. Nie mogę się zabić, bo nie zostawię rodziny i przyjaciół. Ale to co czuję jest tak cholernie nie do zniesienia, że wróciła - po latach - chęć, żeby się po prostu k...a pochlastać. Chyba z bezsilności. Mam ochotę walić głową w mur. Czy można zrobić coś innego poza racjonalnym siedzeniem na dupie i czekaniem aż minie? Jak to wszystko bezpiecznie z siebie wyrzucić? Chce mi się wrzeszczeć i wyć, ale nic nie wychodzi. Przeciwnie - jestem coraz bardziej cicho. Prawie z nikim już nie rozmawiam.
  10. Denial

    nieukojony żal

    Mam żal, że ledwo się urodziłam, a już kazano mi dorosnąć. Mam żal za to, że spier...no mi życie już na starcie, że nie wiem jak to jest żyć beztrosko, przed nieszczęściem. Mam żal za to, że to jest umniejszane ("byłaś dzieckiem, co Ty mogłaś wiedzieć, źle wszystko pamiętasz") - przepraszam, ale to niby spłynęło po mnie jak po kaczce woda i miałam przywidzenia? Mam żal, ze nie mam ojca i że moja matka niby jest - ale jej nie ma. Lepiej byłoby być sierotą - nimi zajmują się jacyś ludzie - babcia, ciotka - ktoś o te dzieciaki (często - nie mówię, że zawsze) dba z wyboru i jest z nimi z wyboru. Wtedy chociaż bolałoby inaczej, a tak żyję i ciągle myślę co zrobiłam źle, że sobie na to zasłużyłam.
  11. A chrzanią, że nie - tylko dlatego, że u zażywającego nie występuje chęć i przymus brania. Jedynie objawy abstynencyjne. Skoro są objawy abstynencyjne to ja na swój chłopski rozum rozumiem, że organizm się przyzwyczaja do leku... Zresztą... na mój naukowy rozum wiem, że przemodelowanie receptorów w mózgu trwa i nie będą one "zadowolone" gdy w szczelinie synaptycznej zostanie np. wznowiony wychwyt zwrotny i serotoniny nagle bardzo brakuje (choć miesiącami była), a każdy receptor "głodny". Sygnał jest mały! To ma mieć dobry wpływ na nastrój i samopoczucie? Pewnie, że nie.
  12. Denial

    Wkurza mnie:

    TO. Idzie to jak zaraza! Ot, np: ... ktoś kiedyś w dzieciństwie skrzywdził dziadka. Dziadek molestuje syna. Syn popada w alkoholizm. Jego córka ma syndrom DDA. Córka córki ma problem z niedostępnością emocjonalną... Kiedy to się skończy, pytam... Całe pokolenia pracują na to! Taki mnie wziął wściek na cały świat!
  13. Denial

    Pod Trzeźwym Aniołem

    Nie piję. Ogarnęłam się. Tj. sytuacja mnie ogarnęła. Może dlatego, że mieszkam teraz chwilowo w domu, w którym dla alkoholu nie ma żadnej tolerancji, a ukryć się nie sposób. (Nie doszłam jeszcze do tego etapu). Mogę pić tylko jak wyjdę. A nie wychodzę, bo nawet alkohol mnie nie przekonuje do tego, żeby wyjść do ludzi. Beznadzieja trochę (co to za priorytety?!), ale przynajmniej nie chleję. Problem odroczony w czasie. Ciekawe czy jak pójdę na swoje to znowu zacznę? Czasem o tym myślę i jestem aż "głodna". Jest wniosek, że problem nie ma ogromnych rozmiarów w moim wypadku (jeszcze), ale ma do tego wszelkie predyspozycje. Także: świetnie mi szło! (tak, ironia - mam parszywy humor w tej chwili, chcę to tylko z siebie wyrzucić). To jak z dnem. Niektórzy opamiętają się nim je osiągną. Inni muszą się odbić. Polecam poszukanie pomocy z zewnątrz. Jeśli nie chcesz odejść dla siebie - zrób to dla dziecka. Niech nie wychowuje się z alkoholikiem w domu. Będzie to piętno potem nosić w sobie... Mężowi taki kop tez może się przydać. Może po tym, jak odejdziecie spróbuje się w końcu ogarnąć. Jeśli nie - trudno. Nie ma co się łudzić, ze cokolwiek będzie "ważniejsze". Gdy człowiek siedzi po uszy w nałogu to nic innego się nie liczy. Zwyczajnie. Bo swoje relacje ma z butelką - nie z Wami.
  14. Dlaczego ja muszę ciągle sabotować własne życie? Dlaczego nie mogę sobie pozwolić na szczęście? Dlaczego muszę żyć w takim poczuciu winy? Bo chyba karę sobie funduję. Tak w przenośni to samotnie, własnymi rękoma kręcę sobie ochoczo własną pętlę na szyję, podśpiewując drżącym głosem słodko-gorzką piosenkę o tym jak mnie to nie obchodzi, kiedy właśnie jest wręcz przeciwnie. Nie mam sił do siebie. Nie mam nawet sił do tego, że nie mam do siebie sił i tylko słowo "żałosne" mi chodzi po głowie.
  15. A ja mam pytanie do hipochondryków lub/i osób, które czują, że coś im dolega i żalą się, a np. do lekarza ciężko ich zachęcić. Jak Wam pomóc? (jeśli jest się osobą bliską) Albo - jak nie szkodzić? Pytam bo nie wiem, jak reagować na kolejne skargi dotyczące zdrowia.
  16. To internet i życie, a nie science fiction. To relacje ludzkie przez internet, a nie "symulacja relacji". Oczywiście, że są inne niż relacje twarzą w twarz, ale nazywanie ich symulacją relacji jest nieprecyzyjne i umniejsza ich znaczenie. Na marginesie - wiele relacji internetowych przechodzi na poziom twarzą w twarz. A jęczeć wolno każdemu. Byle nie na tym się kończyło. Czasem każdy chce się wygadać, a tu można to zrobić "bezpiecznie" i nikomu się nie narzucając. Kto nie ma ochoty nie musi czytać postów.
  17. Denial

    Co dziś na obiad?

    Muszę się rozejrzeć w takim razie za kimś kto wie jak na nie uważać i da sobie zapłacić za ten trud. Sama nie pójdę zbierać, bo nie mam gdzie - a poza tym to się boję. Mam przypadek boreliozy w rodzinie. Słyszałam, że w tym roku jest istna plaga kleszczy.
  18. Denial

    Co dziś na obiad?

    Dziękuję :) A skąd jagódki? Bo nie widziałam nigdzie... Tylko mrożone. Szczerze nie mam pojęcia kiedy jest sezon na jagody - jakoś w wakacje
  19. Teraz dopiero zauważyłam. Nie, to nie byłam ja. Jako choleryko-melancholik wyglądam jak bomba zegarowa z napadami "odpływów", kiedy mógłby się nawet świat zawalić, a ja bym nawet nie mrugnęła bo zbyt zajmuje mnie obserwacja ściany. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak podchodzę do ludzi to nigdy nie wiadomo, czy będę spokojna, zabawna, czy dam komuś w mordę. Nie jestem brutalna, tak tylko... wyglądam.
  20. Denial

    Co dziś na obiad?

    Rosół. Nie mam ochoty, ale coś muszę jeść. Za to zjadłabym jagody...
  21. Uważam, że ta skala jest bardzo powierzchowna i niemiarodajna. I przestarzała. W najlepszych okresach życia, gdzie czułam się szczęśliwa, na swoim miejscu i świat należał do mnie wychodziła mi ciężka depresja To chyba kwestia światopoglądu, nie obecnego epizodu afektywnego... Dobrze prawisz, milordzie.
×