-
Postów
384 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Denial
-
Owszem, jak się nie odkocha, to jej problem... Ale wykorzystywanie cudzego stanu zakochania, żeby zamoczyć to już inna sprawa Co innego, jeśli mowa o przygodnym seksie tzw. bez zobowiązań. Wtedy sprawy są jasne. Ale wiedzieć, że ktoś się zakochał i korzystać?... Okropne Co to za miłość? Ja w tym miłości nie widzę. Najwyżej pożądanie.
-
To się nazywa mieć luźne podejście Wyjaśniam: raczej się nie odkocha. Wręcz przeciwnie. Udowodnione naukowo. Oksytocyna wydzielana po osiągnięciu satysfakcji seksualnej - to hormon przywiązania, rozumiecie Myślałam, że jak z kimś chcesz być, to próbujesz go przelecieć. Nie jakoś tak... odwrotnie... Co to jest? Zasada: jak nie chcesz z kimś być, to próbujesz go przelecieć? Co to za logika? (A podobno to kobiety wysyłają mylne sygnały ;P)
-
Jem lody. Smakują jak Rafaello.
-
Byłam w szpitalu. Resztę pozostawiam bez komentarza.
-
nieboszczyk, dobrze się czujesz? Bo nie za dobrze to wygląda.
-
Jak to mawiał mój instruktor jazdy "gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym się położył". Znaczy: w ciągu roku może się wiele wydarzyć. "Sytuację" mamy teraz. A gwarancji nikt nie wystawi co i jak będzie. Mam na myśli, że nie jest warto wybiegać za bardzo naprzód, jakkolwiek byś nie zamierzał postąpić. Niektórych rzeczy nie przewidzisz. Przetraw - przecież nie musisz podejmować decyzji w tej chwili. Przyjmuję do wiadomości. Choć przyznam, że przez chwilę zastanawiałam się dlaczego Ci zależy, żeby ktoś Ciebie tak nie oceniał. Możesz sobie sam odpowiedzieć, jeśli chcesz. Osobiście wydaje mi się, że przejmujesz zbytnią odpowiedzialność - w sensie nie tylko za swoje uczucia i działania pozbawione złych intencji, ale i za reakcje innych ludzi na nie. I to za wiele.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Denial odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Jak to przeczytałam w wywiadzie z pewnym koncertmistrzem - "muzyka jest jedna". Od Frajdej do Bacha też zapewne jakaś droga istnieje, nic nie jest stracone. -
Hej, nie pisałam, że się napawasz. Nie sugerowałam tego i wyraźnie to zaznaczyłam: "(Abstrachując od konkretnego przypadku poruszonego w temacie)." Bardzo dobrze, lubię ciszę? (Żartyyyyyy ) Przepraszam, oglądam dużo Abstra... tego... No, tych kolesi na YouTube. ( xD )
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Denial odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Tylko nie Friday! *jęczyyyyyyyyyyyyyyyy* -
*podaje miętówkę* Hmmm... To mi coś przypomniało. Dobrze jest też, żeby się zastanowić co się ma z danego układu. Co nam to daje? Jak np. plus dziesięć do własnej zajebistości, bo ktoś za nami biega i fajnie, jak Nam nadskakuje i przyjemnie, jak patrzy w Nas jak w obrazek - to cóż, faktycznie jest to egoizm i szkodliwa rzecz, bo używa się kogoś jak narzędzia do podpompowania własnego ego. Ludzie nie są rzeczami... (Abstrachując od konkretnego przypadku poruszonego w temacie). Oczywiście Nic nie szkodzi. Nie wszystko musi mieć kropkę na końcu. (Choć pewnie, że to się wydaje bezpieczne).
-
Nie, to już wyszło z mody po 45 roku. Teraz mamy medycynę, leczenie farmakologiczne, psychoterapię, itd.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Denial odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
E, może wyrośnie. W podstawówce tworzyłam układy do Britney Spears i nie przepadłam z kretesem. Dorastanie to po prostu mroczne czasy Chociaż jakbym miała przy okazji słuchać T' love cały dzień?... O rany. -
Masz prawo do własnej drogi. Może znajdziesz balans, może coś zupełnie innego. Tylko uważaj na siebie, zachowaj ten rozsądek i proś o pomoc, jeśli trzeba (ło rany, ależ zaczęłam matkować, wybacz). Nie chciałabym, żebyś tam gdzieś siebie po drodze zniszczyła. Zwyczajnie szkoda życia. Powodzenia w terapii.
-
Skoro mówi, że sobie da radę, to jestem za tym, by to uszanować. Chyba wie co mówi. A jeśli nie wie - to może z czasem sama zrozumie. Uważam, że to uogólnienie. Dodatkowo osądzanie - że ktoś nie myśli racjonalnie. Skąd możemy wiedzieć? Jest tez podział - że ktoś ma przewagę, a ktoś jest na łasce drugiej osoby. To nie jest zdrowa dynamika w relacji. "Nie myśl o sobie" - to poświęcenie, o które nikt nikogo nie prosi. Istnieją inne metody. Zgadzam się.
-
To tylko Twoja opinia ;P Bo niekoniecznie :) Odróżniam prawdę od własnej opinii i wiem, że nie muszą się pokrywać. Będę bronić własnej opinii i prawa do jej zachowania, oraz dążyć do prawdy, ale gdybym uznała moją osobistą opinię za zgodną z prawdą bez dwóch zdań, to popełniłabym błąd, straciła otwartość umysłu i zamknęła siebie w ten sposób na możliwość zweryfikowania tej opinii, w obliczu nowych faktów :) Tylko co to zmienia dla autora tematu, że "niejeden by chciał"? Nic. A dla chcących? Tez nic. Tylko są bardziej zgorzkniali. Jeszcze nie widziałam, żeby komuś pomogło i poprawiło samopoczucie gadanie innemu "Ty to masz problemy, moje kalectwo to jest dopiero problem, co Ty k...a wiesz o cierpieniu?". Strata energii. I nikt nie lubi, gdy druga osoba bagatelizuje ich odczucia. Starczy tak trochę pogadać i na pewno wszyscy się odsuną - nawet nie przez chorobę. Tylko przez użalanie się nad sobą i odbieranie innym praw do własnych odczuć i reakcji. Ktoś ma takie problemy, a inny - inne. To nie konkurs "kto ma gorzej"...
-
Istnieje możliwość, że ona nie widzi problemu w tym, że coś do Ciebie czuje (zawsze można przy okazji, na spokojnie o tym porozmawiać - nie trzeba się tylko na to silić, możliwe, że temat sam wypłynie... jestem fanem komunikacji między ludźmi, ale nie rozgrzebywania sytuacji nadmiernie), albo po prostu dla niej sytuacja wygląda inaczej, niż ta Twoja z przeszłości wyglądała dla Ciebie. Istnieje możliwość, że obdarzasz ją jakimś rodzajem współczucia, które powinieneś skierować do siebie, żeby odzyskać własną równowagę emocjonalną. Możliwe, że nie pogodziłeś się z tamta stratą. Możliwe, że obecny problem rozwiązałby się wtedy sam. Teoretyzuję. Mogę być w wielkim błędzie. Ocena sytuacji należy do Ciebie i tylko i wylącznie do Ciebie - ja nie siedzę z Wami i nie wiem jak to naprawdę wygląda. Mam tylko Twój punkt widzenia. Jest moment, kiedy nie da się więcej zanalizować na daną chwile, bo możliwości może być wieeeeele. Trzeba poczuć, pomyśleć, przetrawić, albo zadziałać. Sytuacja się rozwinie z czasem i może będzie jaśniejsza, a decyzja co robić przyjdzie naturalnie. Ogólnie tak: każdy ma swoje zdanie i opinię, a Ty musisz wypracować swoje własne, osobiste :) Może się to pokrywać z którymś zdaniem tutaj, ale nie musi. Nie ma jednej recepty na wszystko.
-
jetodik, spróbować pewnie nie zaszkodzi. a czas wszystko pokaże. Pomyśl w spokoju o odpowiedzi nad tym pytaniem, które zadałam wcześniej. Dlaczego to Tobie przeszkadza. Przyjrzyj się przez chwilę sobie i swoim emocjom. No tak... Pozostaje współczuć.
-
Polecam radykalną szczerość Idź i zaproponuj sam. Kto wie?
-
Ja myślę, że zerwanie kontaktu ma sens w sytuacjach toksycznych, oraz gdy po prostu dane osoby do siebie w ogóle nie pasują, nic a nic (zdarza się). W innych przypadkach, jeśli nawiązuje się relacja, to wierzę, że można nad nią pracować. Przeczytałam kiedyś w książce Susan Forward, że miłość nie rani, jest dobra. Zgadzam się z tym. Dlatego, że miłość sama w sobie jest dawaniem, a nie braniem, ani nawet wymianą (bo nie podlega warunkom) i jest budującym i cudownym uczuciem - nawet jeśli nie jest odwzajemniona i jest cicha. Niestety To bardzo przykra sprawa, ale naprawiać innych się nie da. Można się za to wykończyć próbując. Ona sama musiałaby chcieć pomocy. Dziękuję, Follow_.
-
Jak się reguluje emocje?
-
Tylko po co, skoro się lubicie i siebie nie krzywdzicie, a możliwe, że przez zmianę punktu widzenia i przemyślenie spraw jeszcze się rozwiniecie, że tak powiem - wewnętrznie? Sytuacje między ludźmi mogą ewoluować. U mnie to miało związek z manipulowaniem, krzywdą i przekraczaniem granic, więc w sumie nie wiem, czy to bardziej było kochanie, czy swoiste upodobanie do sterowania moją własną osobą jak laleczką (skakałam wokół kochającej mnie (?) osoby jak ta kretynka, bo mi się zdawało, ze jestem odpowiedzialna za sytuację). Poszłam po rozum do głowy, skończyło się zerwaniem kontaktu. Dochodzę do siebie do dziś. Wygląda na to, że między Wami jest zupełnie inna, zdrowsza sytuacja z mojego punktu widzenia).
-
Ja to lubię, bo pozwala na wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje reakcje, zamiast zmieniania świata, co jest z gruntu skazane na porażkę. Lepiej przyjrzeć się sobie. Można się czegoś nauczyć...
-
To znaczy nie tłumić, nie próbować zmieniać, wpływać na nie - ale je zauważać, uznawać ich prawo do istnienia i je akceptować, jakie by nie były i jakkolwiek by się nam nie podobały. Uczyć się je rozpoznawać, pogodzić się z nimi i z tym, że się nam przytrafiają. Bo się przytrafiają - one przychodzą i odchodzą, nasilają się i opadają itd. Np. smutek. Smutek sam w sobie nie jest zły i można z nim żyć. Problemy sprawiają metody walki z nim, spychanie go, zagłuszanie itp. Ta szarpanina ze smutkiem, żeby odszedł jak najprędzej, bo jest nieprzyjemny. Na zasadzie - smutek jest nieunikniony, ludzki i potrzebny, bo coś sobą reprezentuje, coś nam komunikuje, ale cierpienie z jego powodu jest opcjonalne.
-
[EDIT} Ło matko, podwójny post, przepraszam!
-
Jeszcze jedno. O swoje granice ona sama musi dbać. Jeśli nie umie - to musi się nauczyć. To jej się przyda w życiu. Dbanie o jej granice w jej imieniu odbiera jej szanse na rozwój i ją w pewien sposób psychicznie okalecza. To jak wsadzić kogoś na wózek, bo niełatwo mu chodzić, kiedy mógłby nauczyć się chodzić (z trudem i to potrwa, ale mógłby!)... Bo szkoda. Czasem "szkoda", ale to niezbędne i rozwijające.