Skocz do zawartości
Nerwica.com

Denial

Użytkownik
  • Postów

    348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Denial

  1. Wracam na forum, bo liczę, że tu się chociaż wygadam. Nie wiem. Nie mogę nic brać (w sensie używek). Jestem na terapii. Nie mogę pić. Nie mogę się zabić, bo nie zostawię rodziny i przyjaciół. Ale to co czuję jest tak cholernie nie do zniesienia, że wróciła - po latach - chęć, żeby się po prostu k...a pochlastać. Chyba z bezsilności. Mam ochotę walić głową w mur. Czy można zrobić coś innego poza racjonalnym siedzeniem na dupie i czekaniem aż minie? Jak to wszystko bezpiecznie z siebie wyrzucić? Chce mi się wrzeszczeć i wyć, ale nic nie wychodzi. Przeciwnie - jestem coraz bardziej cicho. Prawie z nikim już nie rozmawiam.
  2. Denial

    nieukojony żal

    Mam żal, że ledwo się urodziłam, a już kazano mi dorosnąć. Mam żal za to, że spier...no mi życie już na starcie, że nie wiem jak to jest żyć beztrosko, przed nieszczęściem. Mam żal za to, że to jest umniejszane ("byłaś dzieckiem, co Ty mogłaś wiedzieć, źle wszystko pamiętasz") - przepraszam, ale to niby spłynęło po mnie jak po kaczce woda i miałam przywidzenia? Mam żal, ze nie mam ojca i że moja matka niby jest - ale jej nie ma. Lepiej byłoby być sierotą - nimi zajmują się jacyś ludzie - babcia, ciotka - ktoś o te dzieciaki (często - nie mówię, że zawsze) dba z wyboru i jest z nimi z wyboru. Wtedy chociaż bolałoby inaczej, a tak żyję i ciągle myślę co zrobiłam źle, że sobie na to zasłużyłam.
  3. A chrzanią, że nie - tylko dlatego, że u zażywającego nie występuje chęć i przymus brania. Jedynie objawy abstynencyjne. Skoro są objawy abstynencyjne to ja na swój chłopski rozum rozumiem, że organizm się przyzwyczaja do leku... Zresztą... na mój naukowy rozum wiem, że przemodelowanie receptorów w mózgu trwa i nie będą one "zadowolone" gdy w szczelinie synaptycznej zostanie np. wznowiony wychwyt zwrotny i serotoniny nagle bardzo brakuje (choć miesiącami była), a każdy receptor "głodny". Sygnał jest mały! To ma mieć dobry wpływ na nastrój i samopoczucie? Pewnie, że nie.
  4. Denial

    Wkurza mnie:

    TO. Idzie to jak zaraza! Ot, np: ... ktoś kiedyś w dzieciństwie skrzywdził dziadka. Dziadek molestuje syna. Syn popada w alkoholizm. Jego córka ma syndrom DDA. Córka córki ma problem z niedostępnością emocjonalną... Kiedy to się skończy, pytam... Całe pokolenia pracują na to! Taki mnie wziął wściek na cały świat!
  5. Denial

    Pod Trzeźwym Aniołem

    Nie piję. Ogarnęłam się. Tj. sytuacja mnie ogarnęła. Może dlatego, że mieszkam teraz chwilowo w domu, w którym dla alkoholu nie ma żadnej tolerancji, a ukryć się nie sposób. (Nie doszłam jeszcze do tego etapu). Mogę pić tylko jak wyjdę. A nie wychodzę, bo nawet alkohol mnie nie przekonuje do tego, żeby wyjść do ludzi. Beznadzieja trochę (co to za priorytety?!), ale przynajmniej nie chleję. Problem odroczony w czasie. Ciekawe czy jak pójdę na swoje to znowu zacznę? Czasem o tym myślę i jestem aż "głodna". Jest wniosek, że problem nie ma ogromnych rozmiarów w moim wypadku (jeszcze), ale ma do tego wszelkie predyspozycje. Także: świetnie mi szło! (tak, ironia - mam parszywy humor w tej chwili, chcę to tylko z siebie wyrzucić). To jak z dnem. Niektórzy opamiętają się nim je osiągną. Inni muszą się odbić. Polecam poszukanie pomocy z zewnątrz. Jeśli nie chcesz odejść dla siebie - zrób to dla dziecka. Niech nie wychowuje się z alkoholikiem w domu. Będzie to piętno potem nosić w sobie... Mężowi taki kop tez może się przydać. Może po tym, jak odejdziecie spróbuje się w końcu ogarnąć. Jeśli nie - trudno. Nie ma co się łudzić, ze cokolwiek będzie "ważniejsze". Gdy człowiek siedzi po uszy w nałogu to nic innego się nie liczy. Zwyczajnie. Bo swoje relacje ma z butelką - nie z Wami.
  6. Dlaczego ja muszę ciągle sabotować własne życie? Dlaczego nie mogę sobie pozwolić na szczęście? Dlaczego muszę żyć w takim poczuciu winy? Bo chyba karę sobie funduję. Tak w przenośni to samotnie, własnymi rękoma kręcę sobie ochoczo własną pętlę na szyję, podśpiewując drżącym głosem słodko-gorzką piosenkę o tym jak mnie to nie obchodzi, kiedy właśnie jest wręcz przeciwnie. Nie mam sił do siebie. Nie mam nawet sił do tego, że nie mam do siebie sił i tylko słowo "żałosne" mi chodzi po głowie.
  7. A ja mam pytanie do hipochondryków lub/i osób, które czują, że coś im dolega i żalą się, a np. do lekarza ciężko ich zachęcić. Jak Wam pomóc? (jeśli jest się osobą bliską) Albo - jak nie szkodzić? Pytam bo nie wiem, jak reagować na kolejne skargi dotyczące zdrowia.
  8. To internet i życie, a nie science fiction. To relacje ludzkie przez internet, a nie "symulacja relacji". Oczywiście, że są inne niż relacje twarzą w twarz, ale nazywanie ich symulacją relacji jest nieprecyzyjne i umniejsza ich znaczenie. Na marginesie - wiele relacji internetowych przechodzi na poziom twarzą w twarz. A jęczeć wolno każdemu. Byle nie na tym się kończyło. Czasem każdy chce się wygadać, a tu można to zrobić "bezpiecznie" i nikomu się nie narzucając. Kto nie ma ochoty nie musi czytać postów.
  9. Denial

    Co dziś na obiad?

    Muszę się rozejrzeć w takim razie za kimś kto wie jak na nie uważać i da sobie zapłacić za ten trud. Sama nie pójdę zbierać, bo nie mam gdzie - a poza tym to się boję. Mam przypadek boreliozy w rodzinie. Słyszałam, że w tym roku jest istna plaga kleszczy.
  10. Denial

    Co dziś na obiad?

    Dziękuję :) A skąd jagódki? Bo nie widziałam nigdzie... Tylko mrożone. Szczerze nie mam pojęcia kiedy jest sezon na jagody - jakoś w wakacje
  11. Teraz dopiero zauważyłam. Nie, to nie byłam ja. Jako choleryko-melancholik wyglądam jak bomba zegarowa z napadami "odpływów", kiedy mógłby się nawet świat zawalić, a ja bym nawet nie mrugnęła bo zbyt zajmuje mnie obserwacja ściany. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak podchodzę do ludzi to nigdy nie wiadomo, czy będę spokojna, zabawna, czy dam komuś w mordę. Nie jestem brutalna, tak tylko... wyglądam.
  12. Denial

    Co dziś na obiad?

    Rosół. Nie mam ochoty, ale coś muszę jeść. Za to zjadłabym jagody...
  13. Denial

    Skala Depresji Becka

    Uważam, że ta skala jest bardzo powierzchowna i niemiarodajna. I przestarzała. W najlepszych okresach życia, gdzie czułam się szczęśliwa, na swoim miejscu i świat należał do mnie wychodziła mi ciężka depresja To chyba kwestia światopoglądu, nie obecnego epizodu afektywnego... Dobrze prawisz, milordzie.
  14. Leki nie są przepisywane na "chybił-trafił". Są schematy przepisywania leków, kolejne etapy. Widocznie tak to "ma sens" i się "sprawdza". (Jakby mnie kto pytał to nie, nie za bardzo. Za to bardzo zgadzam się z punktem widzenia booboo...) Bardzo mnie martwi to, że ludzie podchodzą do leków jak do remedium na wszelkie zło. Wezmę pigułkę - polepszy mi się. Nie, nie polepszy się. Nie od samych leków. Leki mogą jedynie stworzyć Nam do tego większe "pole manewru" (ale nie muszą). Dojście do siebie wymaga pracy. Gdyby leki zmieniały sytuację natychmiast to byłyby - jak większość środków, które tak działają - nielegalne. A skoro ktoś bierze leki i nie ma oczekiwanej poprawy to zaraz może sobie pomyśleć "na mnie już nawet dziesiąte leki nie działają, jestem beznadziejnym przypadkiem" co oczywiście wcale nie polepsza samopoczucia.
  15. Sssie mnie, a przykazałam sobie nie palić. Nawet nie mam papierosów. Cola się skończyła - przecież nie będę pić samej wódki (tak, mam problem). Muszę jutro iść do Urzędu Skarbowego. To znaczy, że muszę bardzo wcześnie wstać. Czuję się... nie wiem... sama? A przecież obiecałam sobie nigdy więcej tak się nie czuć. Idę spać. To może się pomodlę: K...a, k...a, k... a...
  16. No to dziś rzuciłam. Oby. Tak myślę. Wiedziałam, że muszę się pozbyć papierosów więc wypaliłam co miałam (intensywnie próbując to przemyśleć za każdym razem). Najobrzydliwszy z innej paczki zostawiłam sobie specjalnie na koniec. Nic nie kupiłam. Żadnej paczki. Nawet chwilowo nie mam kasy, wiec to poniekąd też rozwiązuje problem. Nie chcę już palić. Od dłuższego czasu nie wiem po co to w ogóle robię. Nie chcę już smrodu i kluchy w gardle. No i hipochondrii. Myślę, że dorosłam do tego by rzucić. Nie mam ochoty męczyć dłużej mojego ciała i przeżywać paniki "bo została ostatnia fajka". Po prostu nie chcę. Tak mi dopomóż. Ssie mnie nieco, ale cholera - nie takie rzeczy się wytrzymywało. Toż to pikuś w porównaniu z np. odstawianiem leków.
  17. Zawsze miałam wrażenie, że leki "przykrywają" emocje, całą wrażliwość. To gdzieś tam ciągle jest, ale jakby za wielką zasłoną. Traci się z tym kontakt. Tak to odczuwałam. I strasznie mnie wnerwia, że jak raz zaczniesz brać to jakoś końca nie widać. Komu lekarz powiedział - proszę pana/pani jest już dobrze, kończymy z leczeniem farmakologicznym? Może na forum ktoś taki jest. W realu nie znam takich osób. Ci Co odstawiali - robili to na własną rękę z różnych powodów. Dziś mówią mi, że bywają wzloty i upadki, ale tak to już jest i do leczenia nie wrócą. Reszta dalej odbiera recepty i niestety wcale nie wygląda kwitnąco.
  18. Wędzona mozarella. Tylko. I aż. Składam dzięki temu, kto to wymyślił.
  19. Nie rozumiem co ma wspólnego kukurydza ze świadomością śmierci. Poproszę o solidny naukowy argument
  20. Denial

    Pod Trzeźwym Aniołem

    W mojej opinii: Patrząc z perspektywy dni, miesięcy - wszystko w porządku. Patrząc z perspektywy lat - marnowanie własnego zdrowia.
  21. Ja o autoagresji znam tylko to: http://dziendobry.tvn.pl/video/samookaleczanie-niebezpieczny-nalog,1,newest,11710.html
×