Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Jeszcze dodam że praktycznie zero negatywnych skutków ubocznych. Pierwszego i drugiego dnia miałem problemy z koncertowaniem się na czymkolwiek ale trzeciego już się czułem super. Obecnie tylko częste ziewanie
  3. @muchomorkowa Przeczytałem Twój post uważnie i widać w nim ogromną samoświadomość i odwagę – serio. Piszesz o rzeczach trudnych, bolesnych, ale piszesz szczerze, z refleksją i próbą zrozumienia samej siebie. I to już jest krok, który wiele osób odkłada latami albo nigdy go nie robi. Rozumiem, że czujesz się zmęczona, zrezygnowana i przytłoczona, ale to nie znaczy, że nie ma dla Ciebie drogi. Te myśli, że jest za późno, że już nic się nie da zrobić, są częścią tego, co Cię teraz trzyma w miejscu – to nie Ty jesteś „do niczego”, tylko Twój stan próbuje Ci to wmówić. Wcale nie musisz stać się „zupełnie inną osobą” – wystarczy, że zaczniesz trochę bardziej być dla siebie łagodna. Nikt z nas nie zmienia się z dnia na dzień. Małe rzeczy robią różnicę. Terapia nie zawsze jest łatwa, ale może pomóc – nie musi iść idealnie, czasem potrzeba kilku prób, kilku różnych osób. Też miałem z tym problem i w sumie trochę nieudane próby. Dla mnie największe znaczenie miała samoterapia – takie codzienne, czasem mozolne próby poukładania sobie w głowie wszystkiego, co we mnie siedziało. Zrozumienie, co mnie uruchamia, skąd się biorą moje reakcje, co naprawdę czuję pod złością czy lękiem. To nie zastąpi terapii, ale nauczyło mnie zatrzymywać się i rozpoznawać swoje emocje. Psychiatra to też nie wyrok – to tylko ktoś, kto może pomóc ustabilizować stan, żebyś miała siłę dalej działać. Nie jesteś skazana na porażkę, choć rozumiem, że tak się czujesz.
  4. Dziś biorę 34 dzień sertraline 50mg. Pierwszy tydzień był najlepszy, czułem się jak w raju, wszystko było takie piękne. Objawy depresji ustaliły już 3 dnia po braniu leku. W tym tygodniu wszystko się już unormowało, w sensie nie czułem się super ale też nie czułem się źle tak 5-6/10. Niestety wczoraj miałem uczucie niepokóju i lęku a dziś jak wstałem nawet lekko ucisk w klatce piersiowej i płytki oddech, tak jak to było gdy miałem depresję. Pierwsze objawy depresji miałem już w wieku 12 lat, obecnie mam 27. Dopiero w wieku 27 lat poszedłem do psychiatry bo już nie chciałem żyć. Czy ktoś miał podobnie?
  5. Dzisiaj
  6. Człowiek dawał z siebie wszystko dopóki nie miał styczności z substancjami niszczącymi zdrowie, osłabiającymi. Niektórzy jakby mieli styczność z danymi substancjami i czuli się jak kac qpa to nie wykrzesaliby z siebie nawet 30%. Kilka lat. Który organizm to wytrzyma. Im więcej z siebie człowiek dawał tym bardziej to niszczono, ten efekt. Zatem szkoda się starać bo to i tak zostanie stłamszone. To nie prokrastynacja. To czekanie na normalnosc. Kiedy nikt nie wpływa na twój stan psychofizyczny. Jak się człowiek dobrze czuje fizycznie to góry może przenosić. Takie rzeczy się dzieją.. To tak z mojej perspektywy. Nie da się funkcjonować na codzien gdy walczysz o oddech, gdy hormony ci siadają. Itp. poważna ingerencja w zdrowie. Pierwsze słyszę. Ludzi szokuje gdy zaczynasz działać na zasadzie wzajemności. Klawy żart jeśli chodzi o ciągi wentylacyjne.
  7. Miałam taką relację wyjątkową z mężczyzną, też starszym, który przyjeżdżał do mojej cioci na wakacje mieszkającej obok mnie. Miałam lat 5,gdy go poznałam On był po 20,miał żonę i córeczkę starszą ode mnie o rok. Nie dogadywał się z żoną, córkę kochał, ale Ona wolała towarzystwo matki, mieszkając w mieście, szukał spokoju na wsi, chciał tu porozmyślać o tym wszystkim, zaprzyjaźniliśmy się bardzo, miał psa owczarka, chodziliśmy razem na spacery, na grzyby, opowiadał mi o swojej żonie i córce, sam mnie miał za swoją córkę, choć uważał, że jestem poważniejsza w wieku tych 5 lat bardziej niż Jego żona, że mu rozmowy ze mną pomagają. Ojciec był zazdrosny, nie rozumiał co nas łączy, wszyscy pytali co ja tak z Nim ciągle przebywam od rana do wieczora w tym samochodzie, miał taki duży samochód w którym spał, czy co my tak razem spacerujemy. Nikt go nie rozumiał ani mnie. Był typem introweryka, samotnika, chciał się rozerwać tak się zdarzyło, że się zauroczył na imprezie, Jego żona przejęła inicjatywę, przez co z imprezy pojawiło się dziecko. Nie chciał brać ślubu, nie kochał tej kobiety tak bardzo, raczej tylko w tej chwili na tej imprezie mu się podobała, zrobił to dla dziecka, ale szczęśliwy nie był. Potem przyjechał drugi raz 2 lata później. Pamiętam jak od razu do Niego podbiegałam wziął mnie na ręce, przytulił, ale czułam już dziwny dystans już było gorzej, nie był sobą. Zaczął sięgać po alkohol, choć za pierwszym razem, nawet gdy go mój dziadek, wujkowie wolałli nie chciał pić, tylko ze mną rozmawiać. Potem zajęłam się szkołą, nie przyjeżdżał już, jak dzwonił to telefonicznie pytał co u mnie, pozdrawiał mnie a gdy miałam lat 14, dowiedziałam się, że popełnił samobójstwo. Polubiłam się z Jego córka bardzo, gdy też przyjechała potem po śmierci Ojca na wakacje, bardzo mi go przypominała a ja Jej Jego, chciał byśmy były dla siebie jak siostry. Była, jest w sumie inna ode mnie, taka normalniejsza, On był typem człowieka podobnego do mnie i dawał mi relacje jakiej potrzebowałam. Czułam się bezpiecznie w towarzystwie starszych mężczyzn, jeszcze do tego mnie rozumiejących. Gdy przyjechała najbardziej mnie wzruszyła, gdy mi powiedziała, że Ona to wie, czuła że On mnie kochał, bardziej niż Jej matkę tylko byłam za mała i mu się nie dziwi, bo jesteśmy do siebie podobni, że Ona widząc mnie widzi swojego Ojca i żałowala że nie potrafi z Nim rozmawiać ale bardziej bliższa Jej była matka. Pamiętam, gdy mnie podczas tego pobytu Jego, Ojciec zabrał do Zoo do Płocka a ja kochając patrzeć na zwierzęta, myślałam tylko o Nim. Gdy zaraz po powrocie przybiegłam do Niego do samochodu też mi powiedział, że się cieszy że już jestem, że czekał cały dzień na mnie i myślał o mnie czy mam miły dzień czy mi się tam podoba. Wtedy tego dnia zrozumiałam jaki był ważny dla mnie i mam cały czas w pamięci ten dzień. Szkoda, że nie mogłam już z Nim porozmawiać, gdy i mnie zaczęły się tworzyć problemy serowe. Choć pewnie, gdyby żył to może i byśmy byli razem. Jego żona też tak żartowała albo i poważnie mówiła, że my to byliśmy najbardziej w sobie zakochani. Choć On mi nigdy o tym nie powiedział, wiadomo, ale każdy to czuł i ja też czułam. Mam nadzieję tylko, że nie zabił się przeze mnie, był odpowiedzialnym mężczyzną ogólnie więc musiało go coś bardzo po tym alkoholu złamać.
  8. Wątpię by gorzej ktoś się zakochał niż ja, ale co tu porównywać. Z pierwszą miłością rozstałam się przez zazdrosnego typa, którego potem pokochałam, skłócił nas podstępem, ale zanim Go pokochałam, zakochałam się jeszcze bardziej w mężczyźnie o wiele starszym ode mnie jak teraz myślę, związki z za dużą różnicą wieku są zbyt trudne. Kiedyś myślałam inaczej, teraz nie. Może gdyby był taki jak mój ukochany mentor, który jest od Niego starszy to było by ok, ale mój mentor jest tylko dla mnie ideałem mężczyzny, moją niespełnioną miłością na wieki, choć jesteśmy do siebie bardzo podobni, myślimy tak samo, interesuje nas to samo. Zakochałam się bardziej w tym, który myślałam, że jest również podobny a jest toksycznym psychopatą. Narobił magii w okół siebie bez sensu, nic z tej magii nie ma sensu. Pozostają tylko piękne wspomnienia, które i tak nie były odzwierciedleniem prawdy. Teraz nawet wydaje mi się, że to te czary sprawiły, że tak się zakochałam, bo gdy mi świadomość wróciła, zastanawiam się za co ja go tak kocham. Musiałabym Go zamknąć w więzieniu żeby się uwolnić, ponieważ nie daje mi się w nikim zakochać, a jest ku*wą zdradliwą, posłuszny był oprawcy, który robił mi krzywdę, mimo tego iż jest starszy, miał podobne umiejętności, mógł coś zrobić, gówno robił. Widzi, że to wszystko gówno i każe mi w gównie tkwić. Może po rozprawie coś się zmieni, o tym powiem. Policji mówiłam się wybronił, mnie przeprosił, ale to już w Nim zakorzenione jest i ja nie wierzę w żadną przemianę, wiem że nie będę szczerze szczęśliwa, chyba że będę tak w ogłupieniu żyć, tylko co to da? Bez Miłości moje życie nie ma sensu, jestem typem romantyczki, muszę być zakochana żeby być szczęśliwa. Nie ma takiego zainteresowania, które by mi to zastąpiło. Już lepiej słuchać Muzyki, podziwiać Naturę i żyć moją niespełnioną miłością, prawdziwą i czystą, wolną od tego gówna, załamania i czerpać z Niej pozytywną energię do życia.
  9. Szczerze to ja tego nie kupuję. Ten artykuł może być na podstawie badań o słabej jakości metodologicznej tj. wnioskach opartych m.in. jedynie na spontanicznych raportach. Obwinianie leku psychotropowego o pogarszanie stanu zdrowia tarczycy może mieć wg mnie następujące przyczyny: 1. Podawanie leków psychotropowych niemal zawsze wiąże się z koniecznością wykonywania kontrolnych badań laboratoryjnych, co przekłada się na uzyskiwanie większej ilości danych medycznych dużo bardziej w trakcie leczenia lekami niż bez leczenia lekami - podczas leczenia lekami domniemane jest częstsze stwierdzanie różnych nieprawidłowości o mocno wątpliwym teoretycznie związku z bezpośrednim wpływem leku na te wyniki badań. 2. W przypadku leków stosowanych u dzieci dużo częściej i w bardziej zaznaczony sposób w ulotkach informacyjnych pojawiają się wzmianki o ich rzekomym wpływie na hormony. Tu myślę, że nie muszę rozwijać, jak ważna jest prawidłowa gospodarka hormonalna u rozwijającego się dziecka i co się z tym wiąże. 3. Synteza hormonów tarczycy w rzeczywistości u zdrowej osoby w długoterminowej perspektywie ogromnie może zależeć od odpowiedniej podaży jodu w diecie. A wszyscy wiemy jak fatalne niedobory potrafią mieć niektórzy z pozoru zupełnie zdrowi ludzie - choćby ci codziennie pijący po kilka kubków kawy i energetyków, palący papierosy czy odżywiający się na co dzień frytkami, parówkami, pizzą, konserwami i innym wysoce przetworzonym jedzeniem. WNIOSEK: Radzę najpierw spojrzeć na swój styl życia i zrobić z tego porządny rachunek sumienia zanim obwinie się o wszystkie swoje bolączki złe działanie leków
  10. Wczoraj
  11. @lorana Mam do Ciebie parę pytań. Z czystej ciekawości. Od razu mówię, że wiem, że z jednej strony może nie powinienem Cię o to pytać, ale po prostu zżera mnie ciekawość odnośnie tej Twojej rzekomo wykrytej niedoczynności i jeszcze ktoś śmie tutaj obwiniać o to leki psychotropowe. 1. Jak DOKŁADNIE przedstawiał się u Ciebie profil badań hormonalnych tarczycy? Jakie miałaś TSH, fT3, fT4, anty-TPO, anty-TG? 2. Czy mieszkasz z dala od morza (np. gdzieś na Opolszczyźnie)? 3. Czy w Twojej diecie jest odpowiednia podaż jodu, żelaza, witaminy D3, witaminy C, cynku i selenu? 4. Czy miałaś robione USG tarczycy? Jak wynik? A jeśli wykryto guzki, to czy miałaś robioną biopsję?
  12. Cześć Postanowiłam tu napisać, bo mam mętlik w głowie i sama już nie wiem co robić i myśleć, a może takie "wyżalenie się" na forum zmieni trochę mój punkt widzenia. Przepraszam, że tekst wyszedł taki długi. Mam 30 lat i moja pewność siebie i ogólna samoocena jest bardzo niska już od czasów podstawówki. Czuję, że jestem do niczego, że jestem beznadziejną kobietą, żoną, córką, siostrą, koleżanką, pracownicą. Skończyłam studia, ale czuję, że kompetencje zawodowe mam tylko na papierze a nie w głowie. Około 1-2 lata temu zaczęłam przyglądać się swojemu zachowaniu, temu jak traktuję innych i doszłam do wniosku, że dla najbliższych jestem osobą toksyczną. Nigdy nie diagnozowałam się w kierunku żadnych zaburzeń, ale gdy natrafiłam w internecie na opis zachowania tzw. wrażliwego narcyza to tak jakbym czytała o sobie (wstyd mi, gdy o tym piszę)... z jednej strony niska samoocena, brak pewności siebie, nieśmiałość, a z drugiej ciągła potrzeba akceptacji, uznania, przez co potrafię ranić słowem, obrócić kota ogonem tak by wyszło, że to ja jestem lepsza, dowartościowuję się tym, że inni popełnią jakikolwiek błąd itp. Bardzo łatwo się denerwuję i wściekam. Jestem również perfekcjonistką, która zamiast działać i dawać z siebie wszystko - notorycznie prokrastynuje. Boję się cholernie jakiejkolwiek porażki i krytyki, przez co unikam wielu sytuacji w życiu. Zerwałam wiele znajomości (poza tymi koniecznymi, z których nie mam jak się wymigać, choć wolałabym tych również nie utrzymywać), nie mam w ogóle potrzeby wychodzenia do ludzi, rozmawiania z nimi. Mam od kilku lat męża, nie mamy dzieci, ale czuję, że między nami psuje się coraz bardziej - niby wszystko jest ok, ale jak dla mnie to bardziej przypomina bycie współlokatorami niż małżeństwem. W zeszłym roku zaczęłam chodzić na terapię, którą przerwałam po kilku miesiącach - gdy miałam wrażenie, że terapeutka jest na mnie zła, bo nie robię postępów to po prostu przestałam chodzić bez żadnego wytłumaczenia. Tak jest ze wszystkim - coś mi nie wychodzi, ktoś się na mnie krzywo spojrzy itp. to ja od razu uciekam i zamykam się w sobie. Miesiąc temu poszłam znów do psychoterapeutki (innej niż w zeszłym roku), ale po dwóch spotkaniach odpuściłam, bo czuję, że nie dam rady, że to jest za ciężkie dla mnie. Zdaję sobie sprawę, że w psychoterapii bardzo ważne jest nastawienie, bo jeśli ktoś nie chce nad sobą pracować to terapia nic nie da. Sęk w tym, że ja nie wierzę, że to się uda, bo te schematy zachowań i myśli są we mnie tak mocno zakorzenione, że chyba musiałabym cały mózg sobie przeszczepić i stać się totalnie inną osobą. Czy w takim przypadku jestem skazana na porażkę i faktycznie nic nie jest w stanie mi pomóc? Nie potrafię znaleźć w sobie tego pozytywnego nastawienia, a nawet gdy pojawia się cień nadziei, że może jednak dam radę i będzie dobrze to bardzo szybko dopada mnie przygnębienie i myśli, że jestem do niczego i nic tego nigdy nie zmieni. Poza tym co jakiś czas łapię "doła" i miewam myśli s. W sumie to od czasów liceum takie rzeczy mi się zdarzają, kiedyś rzadziej i słabiej, ale w ostatnim czasie coraz częściej i mocniej, trwa to kilka dni i potem jakiś czas spokój. Powiedziałam to miesiąc temu terapeutce na pierwszym spotkaniu (nigdy wcześniej nikomu o tym nie mówiłam, a przynajmniej nie wprost) i ona mi poleciła by iść do psychiatry, ale ja mam ogromne opory przed tym, bo czuję, że to nic nie zmieni. A co jeśli wyjdzie, że sobie to wszystko ubzdurałam, wyolbrzymiłam żeby zwrócić na siebie uwagę, bo tak bardzo pragnę atencji? Przeraża mnie to i dołuje jeszcze bardziej. A to jest tylko kropla w morzu tego co dzieję się w mojej głowie. Nienawidzę siebie, swojego charakteru, zachowań. Najchętniej chciałabym się w ogóle nigdy nie urodzić lub zniknąć tak by nikt o mnie nigdy nie pamiętał. Chciałabym być normalna, ale mam wrażenie, że dla mnie jest już za późno.
  13. Purpurowy

    Moje wiersze

    A dla beki sobie coś wymyślam po nocy Wiersz o politykach Znowu te mordy w telewizorze Polak już na nie patrzeć nie może Siedzą, gadają te swoje smęty A człowiek słucha jak pier**lnięty Siedzą jak świnie, w ciepłej oborze I żaden z koryta się nażreć nie może Ciągle im mało, ciągle chcą jeszcze Ciągle chrumkają, rządowe wieprze A ty polaku, co na nich głosujesz, I w obietnice tych świń się wsłu/cenzura/esz Wiedz tylko jedno, rodaku mój Ktokolwiek nie wygra i tak będzie ch*j https://vm.tiktok.com/ZNdkC3eKH/
  14. Ja nie napisałam, że napisałeś, że to jest pierwsze przykazanie. Napisałeś że: A ja napisałam, że to przykazanie tego nie mówi. Może zdanie mówiące o tym że "Pierwszą, najważniejszą i obowiązkową miłością jest miłość do SAMEGO SIEBIE" jest twoją opinią, a nie stwierdzeniem, że to przykazanie o tym mówi, ale tak zinterpretowałam twoją wypowiedź. Po prostu chciałam sprecyzować, że przykazanie to nie mówi o tym, że miłość do siebie samego jest najważniejsza. Nie wnikam w to jakie masz poglady bo każdy może mieć swoje, ale może nie każdy będzie wiedział jaka jest geneza tego przykazania dlatego chcialam to sprostować. Gdybyś powołał sie np. na tekst jakiej książki w której byłoby napisane że "Pierwszą, najważniejszą i obowiązkową miłością jest miłość do SAMEGO SIEBIE", czy poprostu napisałbyś, że ty tak uważasz, nie czepiałabym się.
  15. Kwintesencja tematu wypalenia życiowego: https://youtu.be/lZja6FPZrcU?si=Oo1YeWf_mf8RiVts
  16. hurt_locker

    Samotność

    Nie zawsze. Można być przy tym introwertykiem i stronic od ludzi. Albo widzieć że ludzie chcą tylko bzykania. Albo mieć wysokie wymagania nie do spełnienia przez większość. Teoria z doopy. Besides, tyle obiektywnie patrząc nie za pięknych ludzi jest w związkach że teoria dalej z doopy. Ważne by jak to mówią swój trafił na swojego.
  17. Może i leki nie pomagają w moich problemach ze spaniem, ale przynajmniej za dnia jestem nieprzytomny...
  18. Nie napisałam, że to pierwsze przykazanie, tylko, że to nasz główny obowiązek. Oczywiście pierwsze przykazanie mówi o tym, że będziesz miłował Boga swego, ale przecież musi być jakaś nadrzędna „instancja”, która ma za zadanie nadania mocy kolejnym przykazaniom. Żeby to, co naucza Biblia, mogło stać się performatywem, coś musi nadać temu moc sprawczą, inaczej byłaby to jedynie konstatacja. Zwykle wynika to z braku tzw. „bezpiecznych modeli przywiązania” i zbudowania zdrowej pewności siebie we wczesnym dzieciństwie (w zasadzie od niemowlęctwa). I nie jest to nic wyjątkowego - niestety w naszych polskich realiach osoby, które z domu wyniosły zdrowe poczucie własnej wartości i prawidłowe wzorce relacji i zachowań to raczej wyjątek niż reguła. Większość osób uczy się tego sama jako dorośli, albo musi to ogarnąć na terapii. Na pewno da się nad tym aktywnie pracować, wiem po sobie. Dopiero teraz widzę, jakie braki miałam w zdrowym, świadomym poczuciu własnej wartości i jakie to miało konsekwencje (np można było mną manipulować za pomocą poczucia winy). A przecież moi rodzice byli kochający i się starali. Po prostu nie było tej świadomości jak wychować odpornego psychiczne, empatycznego człowieka i rodzice popełniali mnóstwo błędów nieświadomie. Plus moje ADHD i autyzm zrobiły swoje, bo ciągłe poczucie bycia „inną” raczej nie pomaga. Ale teraz już jest dobrze. Moje poczucie własnej wartości i miłość własna zależy tylko w małym stopniu od innych ludzi i okoliczności.
  19. Też tak myślę, ja gdy pracowałam czułam się znacznie lepiej mimo niechęci do ludzi(chociaż nie jest tak, że nie lubię wszystkich). Miałam tą przyjemność pracować głównie ze zwierzętami i dziećmi, a z Nimi najlepiej mi się przebywa, łapie kontakt. Z tego też powodu nie chcę renty skoro coś tam odłożyłam na ten czas, gdy nie pracuję. A od września, może nawet szybciej to już bym chciała się pracą zająć, konkretnie. Chociaż nie wykluczam też w przyszłości, gdyby się jednak okazało, że bym jej potrzebowała. Teraz jest to nieuczciwe dla mnie przejść na rentę, której nie potrzebuje, a która też by mogła mi zaszkodzić w moich planach. Również uważam, że to powinna być ostateczność, a nie tak że niektórym wygodniej na niej być, sobie coś załatwią,pieniadze jakieś mają i im głupoty do głowy przychodzą zamiast zrobić coś pożytecznego.
  20. Dokładnie. Praca bardzo pomaga utrzymać się w pionie. Jasne, że czasami się nie chce, czujemy się źle, nie jesteśmy w stanie się skupić i pierdyliard innych rzeczy, ale też pomaga często odciągnąć uwagę od złego samopoczucia, jakichś niefajnych myśli etc. Opcja renty powinna być ostatecznością.
  21. Dryagan

    Samotność

    @nick_name Ocenianie siebie i innych przez pryzmat „ładny/brzydki” to bardzo uproszczone i krzywdzące spojrzenie. Bo co to właściwie znaczy „ładny”? Dla każdego może znaczyć coś zupełnie innego – to, co dla jednej osoby jest atrakcyjne, dla drugiej już niekoniecznie. I to jest właśnie piękne – różnorodność gustów, preferencji, wrażliwości. W relacjach międzyludzkich naprawdę dużo ważniejsze jest to, jakim się jest człowiekiem – czy ktoś potrafi słuchać, czy jest autentyczny, empatyczny, obecny. Można być zewnętrznie atrakcyjnym, ale jeśli ktoś zachowuje się jak bufon, to szybko traci w oczach innych. A są osoby, które może na pierwszy rzut oka nie rzucają się w oczy, ale przyciągają swoją energią, spokojem, poczuciem humoru – i to właśnie one zostają w pamięci na dłużej.
  22. Pomimo diagnozy ChAD nigdy nie starałem się o rentę, chociaż przypuszczam, że formalnie mógłbym ją otrzymać. Dla mnie jednak praca była zawsze czymś znacznie więcej niż tylko obowiązkiem – była elementem struktury dnia, która mnie trzymała w pionie. Nawet kiedy było naprawdę trudno, świadomość, że muszę wstać, ruszyć się, być wśród ludzi, pomagała mi nie pogrążyć się w apatii czy myślach, które tylko pogarszają stan. Praca – choć czasem męcząca – dawała mi poczucie sensu i bycia potrzebnym. Oczywiście, wiem że każdy ma inną sytuację i że są osoby, które po prostu nie są w stanie pracować w danym momencie. Ale moim zdaniem warto walczyć o jakąkolwiek aktywność – choćby na początek kilka godzin tygodniowo, zdalnie, wolontariacko. Bo bezczynność potrafi człowieka zjeść od środka, a praca, nawet najprostsza, może dać choć odrobinę równowagi.
  23. Współczesna psychiatria (a dokładniej jeden z jej bardzo ważnych działów psychofarmakologia) mimo ogromnych postępów, jakie poczyniła w ciągu ostatnich 20 lat, wciąż boryka się z problemami w zakresie skutecznego (i tym samym nieniosącego za sobą poważnych powikłań) leczenia farmakologicznego niektórych zaburzeń psychicznych. Do takich zaburzeń psychicznych, na które wciąż nie znamy skutecznego leczenia przyczynowego należą choćby zaburzenia ze spektrum autyzmu. Ostatnio jednak w środowisku farmaceutycznym zrobiło się dosyć głośno na temat jednego ze związków chemicznych - allopregnanolonu. Za tą trudną nazwą kryje się coś bardzo ciekawego. Allopregnanolon jest naturalnym steroidem wpływającym w istotny sposób na działanie ośrodkowego układu nerwowego. Okazuje się także, że odkryto pewne mechanizmy farmakologiczne mogące podnosić jego stężenie w mózgu, co (jeżeli zostanie wdrożone w życie) może przynieść naprawdę obiecujące wyniki leczenia wielu zaburzeń psychicznych. Zainteresowanych głębiej tym tematem zapraszam do dalszej części Wprowadzenie Allopregnanolon (ALLO) jest neurosteroidem, który odgrywa kluczową rolę w modulacji funkcji układu nerwowego. Od momentu jego odkrycia w mózgu w latach 80. XX wieku, znaczenie tego związku w regulacji funkcji ośrodkowego układu nerwowego stało się przedmiotem intensywnych badań naukowych. ALLO, będący metabolitem progesteronu, wykazuje silne działanie modulujące poprzez oddziaływanie na receptory GABA-A, co czyni go istotnym regulatorem pobudliwości neuronalnej. Mechanizm Działania Allopregnanolon działa głównie jako pozytywny allosteryczny modulator receptorów GABA-A. Poprzez wiązanie się ze specyficznym miejscem na kompleksie receptorowym, zwiększa częstotliwość otwarcia kanału chlorkowego, co prowadzi do wzmocnienia hamowania synaptycznego i redukcji pobudliwości neuronalnej. Ten mechanizm jest odpowiedzialny za anksjolityczne, przeciwdrgawkowe i sedatywne działanie allopregnanolonu. Oprócz wpływu na układ GABAergiczny, allopregnanolon moduluje również aktywność innych układów neuroprzekaźnikowych. W układzie glutaminianergicznym działa jako negatywny modulator receptorów NMDA, co może przyczyniać się do jego działania neuroprotekcyjnego. Wpływa także na przekaźnictwo dopaminergiczne i serotoninergiczne, choć mechanizmy tych interakcji nie są jeszcze w pełni poznane. Znaczenie kliniczne Allopregnanolon poprzez modulację receptorów GABA-A wykazuje istotny wpływ na funkcje ośrodkowego układu nerwowego u mężczyzn. Szczególnie ważna jest jego rola w regulacji nastroju, zachowań seksualnych i reakcji na stres. Badania wykazały, że odpowiednie poziomy allopregnanolonu mają kluczowe znaczenie dla prawidłowego libido i zachowań seksualnych u mężczyzn. Działając przez receptory GABA-A, neurosteroid ten reguluje poziom lęku i napięcia, co bezpośrednio przekłada się na funkcje seksualne. W kontekście wpływu na psychikę męską, allopregnanolon wykazuje działanie przeciwlękowe i przeciwdepresyjne. Jest to szczególnie istotne w przypadku mężczyzn doświadczających zaburzeń nastroju, gdzie obserwuje się często obniżone poziomy tego neurosteroidu. Właściwości anksjolityczne allopregnanolonu mogą być wykorzystywane w terapii stanów lękowych i zaburzeń snu u mężczyzn. W leczeniu zaburzeń neurologicznych, allopregnanolon wykazuje również działanie neuroprotekcyjne. W padaczce jego działanie przeciwdrgawkowe, mediowane przez receptory GABA-A, może stanowić podstawę nowych strategii terapeutycznych. W chorobie Alzheimera, gdzie obserwuje się zaburzenia metabolizmu neurosteroidów, przywrócenie prawidłowych poziomów allopregnanolonu może mieć potencjalne działanie ochronne na komórki nerwowe. Badania na modelach zwierzęcych sugerują, że allopregnanolon może odgrywać rolę w regulacji zachowań agresywnych i terytorialnych u samców. Ponadto, wykazano jego udział w procesach uczenia się i zapamiętywania, co może mieć znaczenie w terapii zaburzeń poznawczych u mężczyzn. Bibliografia Reddy D.S. (2018). "GABA-A Receptors Mediate Tonic Inhibition and Neurosteroid Sensitivity." Journal of Neuroscience, 38(28), 6277-6288. Bäckström T., et al. (2014). "Allopregnanolone and mood disorders." Progress in Neurobiology, 113, 88-94. Porcu P., et al. (2016). "Neurosteroidogenesis Today: Novel Targets for Neuroactive Steroid Synthesis and Action." Journal of Neuroendocrinology, 28(2). Do Rego J.L., et al. (2012). "Regulation of Neurosteroid Biosynthesis by Neurotransmitters and Neuropeptides." Frontiers in Endocrinology, 3:4. Yang E.J., et al. (2007). "Direct action of gonadotropin in brain integrates behavioral and reproductive functions." PNAS, 104(7), 2477-2482. Fanelli F., et al. (2023). "Exploring the human chorionic gonadotropin induced steroid secretion profile of mouse Leydig tumor cell line 1 by a 20 steroid LC-MS/MS panel." Journal of Steroid Biochemistry and Molecular Biology, 229, 106270.
  24. U mnie same leki niewiele robiły. Kluczem była terapia. Zresztą ja nigdy swojego samopoczucia nie uzależniałam od leków. Ale mimo to wiele zawdzięczam właśnie swojemu lekarzowi i jego podejściu pt. choruj sobie, czuj się źle ale żadnego uciekania od życia na zasiłki. Terapeutka zresztą ma podobne zdanie, że u mnie najlepszym czynnikiem leczącym było po prostu życie a nie uciekanie od niego.
  25. mienta

    zadajesz pytanie

    nie lubisz budyń?
  26. mienta

    Pytania TAK lub NIE

    nie jesteś fanem/ fanką Roberta Lewandowskiego?
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×