Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Owszem, gdyby mi ktoś powiedział, że na pewno wrócę na ten świat nawet w innej postaci albo ktoś skaże mnie na wieczność, to bym się przejął, na szczęście prawdopodobieństwo tego wynosi dokładnie 0,0000000.......(wstaw dużo zer)1%, skąd 1? Z abstrakcyjnego myślenia, któremu nie przypisuję żadnych profetycznych czy pozaziemskich właściwości, zwyczajna cecha mojego organizmu. Ta jedynka to dlatego, że podnieca mnie ten romantyczny egoizm człowieka, który myśli, że coś znaczy, chociaż jest gówno znaczącym kmiotkiem, któremu codziennie gwiazdy śmieją się w twarz swoją długowiecznością. Nie mogę więc powiedzieć, że jestem pewien tego, że po śmierci nic nie ma, ale to takie same rozdrabnianie się jak bycie agnostykiem zamiast ateistą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, dzisiaj nie poderwałem żadnej laski, za to mojej zaimponowałem eleganckim tańcem synchronicznym jaki jej zaprezentowałem do piosenki "how deep is your love" :]
Zastanawiam się jaką laskę masz na myśli, kobietę czy swoją. :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A na czym jeszcze mogłyby się opierać wg Ciebie , jeśli nie na tym, skoro wg Ciebie obiektywna moralność nie istnieje? To na czym w końcu się opierasz stwierdzając, że morderstwo jest złe?
Ok, czyli odnosisz się do obiektywnej prawdy o rzeczywistości, w takim razie, nie rozumiem, do czego był ten przykład, skoro obiektywnej moralności nie uznajesz. :smile:

Jestem tak skrajnym relatywistą, że nawet relatywizm uznaję za relatywny, i wobec tego uznaję, że obiektywna moralność jest relatywna. I przy odpowiedniej relatywizacji mogę nawet powiedzieć, że relatywizm jest fałszywy i istnieje obiektywna moralność :)

 

Nie musi, tylko dziwne, że jakoś "własna" definicja wolnej woli jako możliwości zrobienia czegoś innego, niż się zrobiło, pomimo braku możliwości weryfikacji tego, czy faktycznie było to możliwe, już Cię przekonuje. :bezradny:

Powiem więcej. Ciebie takie mówienie też nie przekonuje.

Nie mówiłem, że podana przeze mnie definicja wolnej jest wg mnie satysfakcjonująca. Przecież zorientowałaś się już chyba, że wolna wola to wg mnie społeczny wymysł i zasadniczo jest ona zgodna, jak każda fikcja, ze wszystkim z czym chcemy żeby była zgodna :)

 

Swoją drogą ciekawe czy Imre traktuje to jako podryw, czy raczej jako wkurw. :mrgreen:

To chyba oczywiste, że jest to takie zalotne droczenie się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubię Twoje poczucie humor, z tym "dżentelmenem" to pojechałeś. :great:

 

Dzielcie się zatem i rozmnażajcie, jak to Terlikowski zaczął namawiać (tylko prokreacja uchroni nas przed zalewem islamistów!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bonsai, w żadnym wypadku, tu akurat, przyznaje rację Truchłowi - ten świat nie osiągnął jeszcze poziomu moralnego by powoływać nowe istoty do życia.. myślałem raczej o czymś innym, przykładowo od jakiegoś czasu namawiam ego do pewnej terapii, mowie jej: wsiadam w samochód i przyjeżdżam sprawić takie grzmoty (jak mawiał pewien konfesjoner), że z ponurej nihilistki zamienisz się w propagatorke światła, miłości i pozytywnego myślenia, a ona NIE :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, moja intuicja (zawodzi często, więc można o kant dupy to potłuc) podpowiada mi, ze ego nigdy się nie ujawni ani nie przejdzie na jasną stronę mocy. Taka syzyfowa praca. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przykładowo od jakiegoś czasu namawiam ego do pewnej terapii, mowie jej: wsiadam w samochód i przyjeżdżam sprawić takie grzmoty (jak mawiał pewien konfesjoner), że z ponurej nihilistki zamienisz się w propagatorke światła, miłości i pozytywnego myślenia, a ona NIE :bezradny:

 

jesusfacepalm.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem więcej. Ciebie takie mówienie też nie przekonuje.
Nie przekonywało, by mnie tylko wtedy, gdybym musiała faktycznie opowiedzieć się po którejś ze stron, nie wiedząc która jest która, a że nie muszę, to mogę się swobodnie opowiadać, za tym, co sobie wyobrażę, pozostając na abstrakcyjnym poziomie.

 

To chyba oczywiste, że jest to takie zalotne droczenie się :)
To kamień z serca, że z Twojej strony też. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bonsai, Ty to jednak chyba faktycznie jesteś kobietą , to aż nieprawdopodobne żeby facet miał taką intuicję! oczywiście mówię to w pozytywnym sensie, zawieszając na moment moją mizoginię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Truchło, nie wstawiaj kwejków, kwejki to unik, kwejki zostawmy tym co nie mają nic do powiedzenia.

a wracając do tematu, to czemu taki mały procent dajesz na kontynuacje?

jak na moje z czysto logicznego punktu widzenia: albo będe istniał po śmierci albo nie, czyli 50/50

ide spać do rozmowy wroce jutro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie kwejki? To było zobrazowanie mojej dosłownej reakcji na twojego posta, a że lubisz Jezusowe klimaty..

 

Według logiki nie ma żadnych przesłanek ku temu, że będziesz istniał po śmierci, bo nie ma na to żadnych dowodów, nikt stamtąd nie przyszedł i nam niczego nie powiedział, nie mamy wiedzy. Jeśli chcesz iść tropem logiki, to zakładasz, że po śmierci jest nic, bo tyle ci wiadomo: nic. Zanim przytoczysz tego pana, który napisał książkę, w której poleciał w zaświaty: on nie umarł, więc według mnie ch*ja tam wie. Niech umrze, to potem pogadamy, a nie tak partaczy.

Lubię śmiałe założenia, sam mam takich wiele, ale nie rozumiem ich w przypadku rozmów o życiu pozagrobowym, bo nie opierają się na niczym oprócz mieszanki instynktów i abstrakcji oraz zerowej wiedzy. Ojej, tak się boję, że to będzie koniec życia, no to zaraz sklecę coś miłego z własnej wyobraźni, żebym się nie martwił, pomyślał człowiek bardzo dawno, a potem kolejny i kolejny, w różnych miejscach inna bajka.

Przykład śmiałego, ale bardziej prawdopodobnego założenia: Jeśli teraz odczuwam brak sensu istnienia gatunku ludzkiego i będę go odczuwał do końca życia z pewnych powodów, to sądzę też, że człowiek nigdy tego sensu nie osiągnie, choćby spuścił wpier*ol śmierci i wszystkim kosmitom w tym wszechświecie czy osiągnął jego granice-niegranice. Bo co ma tam być, czego nie ma tutaj? Chyba tylko mniej życia, a poza tym to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz iść tropem logiki, to zakładasz, że po śmierci jest nic, bo tyle ci wiadomo: nic.

logicznie skoro nic nie wiadomo co jest po śmierci, to nie znaczy, że jest nic, tylko, że nic nie wiadomo, a z tego wynika, że równie dobrze jak, że może być nic, może być coś i o ile to coś nie jest zdefiniowane (tym samym prawdopodobieństwo nie jest zawężone) to wychodzi 50/50.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz iść tropem logiki, to zakładasz, że po śmierci jest nic, bo tyle ci wiadomo: nic.

logicznie skoro nic nie wiadomo co jest po śmierci, to nie znaczy, że jest nic, tylko, że nic nie wiadomo, a z tego wynika, że równie dobrze jak, że może być nic, może być coś i o ile to coś nie jest zdefiniowane (tym samym prawdopodobieństwo nie jest zawężone) to wychodzi 50/50.

I jakie są twoje podstawy, powody do uważania, że cokolwiek tam jest? Bo ja nie mam żadnych, więc całkowicie to odrzucam jako wytwór ludzkiej wyobraźni. Równie dobrze możesz myśleć, że nasz wszechświat jest symulacją obcej cywilizacji albo że żyjemy w matriksie, ale pewnie nie zakładasz, że na to jest 50/50, bo wtedy musisz to uznawać zawsze w każdej sytuacji - nawet swoje poznanie i postrzeganie musisz uważać za prawdziwe tylko w połowie, bo może wcale nie jest tak, jak mówi ci nauka i ciągle jesteś okłamywany przez własny organizm, o ile ten znowuż jest prawdziwy i tak dalej. Albo może żyjemy w palantirze Saurona, możliwe albo nie. Fifti fifti.

 

Jedna prosta zasada, którą można zaaplikować do Boga, życia pozagrobowego i wszystkich innych bajek wymyślonych przez człowieka: Nie wiem, więc na razie tego nie ma(to ja), a jeśli uważam, że jest, to uważam tak o wszystkim i zaśmiecam sobie głowę(jakiś człowiek z zasadami), albo też nie zaśmiecam, przyjmuje tylko możliwość istnienia Boga, życia pozagrobowego i na tym koniec, bo to jest dla mnie najważniejsze i sprawia, że jest mi miło i dobrze i nie widzę w tym żadnego błędu(ty).

 

Dlatego jestem ateistą, a nie agnostykiem, nie pier*olę się z bajkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jakie są twoje podstawy, powody do uważania, że cokolwiek tam jest?

Tak się zastanawiam czy jest głębsza podstawa tego jak odmiennie traktujesz zdania poprzedzone negacją od tych, które poprzedzone nią nie są. No bo załóżmy, że mamy zdanie p, oraz nie ma podstaw do tego, aby uznać, że to zdanie jest prawdziwe. Czy to jest argument, żeby uznać prawdziwość nie-p?

Bo na pierwszy rzut oka nie widać podstaw, aby nie zacząć od drugiej strony i powiedzieć, że nie ma podstaw, aby uznać, że nie-p jest prawdziwe. Czy wtedy mamy argument za tym, że p jest prawdziwe?

Dlaczego fakt, że nie ma dowodów na brak życia po śmierci nie miałby być argumentem za tym, że życie po śmierci istnieje?

Czy brak dowodów na to, że ludzie poza mną istnieją niezależnie od mojego umysłu jest argumentem za tym, że są wytworem mojej wyobraźni?

 

Nie chcę tutaj ograniczać się do kwestii istnienia Boga, bo to jest mało interesujące. Raczej interesuje mnie to jak rozpoznawać zdania, które są jakoś uprzywilejeowane, że brak dowodu na ich negację, jest argumentem za uznaniem ich prawdziwości.

 

Nie przekonywało, by mnie tylko wtedy, gdybym musiała faktycznie opowiedzieć się po którejś ze stron, nie wiedząc która jest która, a że nie muszę, to mogę się swobodnie opowiadać, za tym, co sobie wyobrażę, pozostając na abstrakcyjnym poziomie.

Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TruchłoBoga,

Równie dobrze możesz myśleć, że nasz wszechświat jest symulacją obcej cywilizacji albo że żyjemy w matriksie, ale pewnie nie zakładasz, że na to jest 50/50

 

nie, to nie jest równie dobrze i nie jest 50/50, bo to już jest konkretna opcja, więc prawdopodobieństwo mniejsze, ale nieskonkretyzowane "coś" czy "jakaś kontynuacja" zawiera w sobie multum takich opcji, więc prawdopodobieńśtwo jest odpowiednio większe, a dokładnie 50%

bo jest albo nic, albo "coś".

dwie opcje tylko wchodzą w gre dlatego 50/50.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jakie są twoje podstawy, powody do uważania, że cokolwiek tam jest?

Tak się zastanawiam czy jest głębsza podstawa tego jak odmiennie traktujesz zdania poprzedzone negacją od tych, które poprzedzone nią nie są. No bo załóżmy, że mamy zdanie p, oraz nie ma podstaw do tego, aby uznać, że to zdanie jest prawdziwe. Czy to jest argument, żeby uznać prawdziwość nie-p?

Bo na pierwszy rzut oka nie widać podstaw, aby nie zacząć od drugiej strony i powiedzieć, że nie ma podstaw, aby uznać, że nie-p jest prawdziwe. Czy wtedy mamy argument za tym, że p jest prawdziwe?

Dlaczego fakt, że nie ma dowodów na brak życia po śmierci nie miałby być argumentem za tym, że życie po śmierci istnieje?

Czy brak dowodów na to, że ludzie poza mną istnieją niezależnie od mojego umysłu jest argumentem za tym, że są wytworem mojej wyobraźni?

 

Nie chcę tutaj ograniczać się do kwestii istnienia Boga, bo to jest mało interesujące. Raczej interesuje mnie to jak rozpoznawać zdania, które są jakoś uprzywilejeowane, że brak dowodu na ich negację, jest argumentem za uznaniem ich prawdziwości.

 

Idea agnostycyzmu WYDAJE się być najrozsądniejsza, ja jednak tego nie stosuję, bo to rozdrabnianie się i niepewności. Mówię "nie", a nie "może". Dla mnie mnogość wymyślonych przez ludzi tworów jest tylko czymś, co te twory ośmiesza i istnieją rzeczywiście tylko w głowach ludzi. Owszem, nie powiem, że udowodnię brak istnienia Boga w innym wymiarze niż wyobraźni ludzkiej, bo nie da się tego zrobić. Owszem, nie powiem, że udowodnię brak istnienia [x] (x-cokolwiek wymyślone), bo nie da się tego zrobić. Dodaję więc swój osobisty składnik: jeśli coś zakładasz, coś tworzysz, to najpierw twoim obowiązkiem jest to udowodnić, tak więc negacja stoi wyżej - dopóki tego nie udowodnisz, dopóty ja będe ogłaszał wszem i wobec, że to nie istnieje. Oczywiście może się znajdować w stanie "spoczynku" poza zasięgiem wiedzy, ale tu wchodzi ta złota zasada i trochę ekonomii myślenia: jeśli naprawdę chcesz mówić, że coś może jest albo nie jest, to powinieneś myśleć tak o wszystkim, kiedy wierzysz w Boga, a ktoś opowiada ci o celestial teapot, to ty znowu uważasz, że może jest albo nie jest, bo to dokładnie taka sama siła twierdzenia. Powstaje pytanie: Dlaczego Thor, a nie celestial ceapot? Dlaczego Jahwe, a nie Latający Potwór Spaghetti?

Wygoda. Przekonania. Pranie mózgu. Przesiąknięcie. Tak dalej.

Ja nie zaśmiecam sobie głowy.

 

TruchłoBoga,

Równie dobrze możesz myśleć, że nasz wszechświat jest symulacją obcej cywilizacji albo że żyjemy w matriksie, ale pewnie nie zakładasz, że na to jest 50/50

 

nie, to nie jest równie dobrze i nie jest 50/50, bo to już jest konkretna opcja, więc prawdopodobieństwo mniejsze, ale nieskonkretyzowane "coś" czy "jakaś kontynuacja" zawiera w sobie multum takich opcji, więc prawdopodobieńśtwo jest odpowiednio większe, a dokładnie 50%

bo jest albo nic, albo "coś".

dwie opcje tylko wchodzą w gre dlatego 50/50.

 

Nieskonkretyzowane coś przed nami.

Nieskonkretyzowane coś za nami.

Nieskonkretyzowane coś nad nami.

Nieskonkretyzowane coś pod nami.

Nieskonkretyzowane coś w nas.

Nieskonkretyzowane coś bez nas.

Nieskonkretyzowane coś .

 

Hej, a twój Bóg nie jest jakiś, no ten, konkretny? To nie powinno być fifti fifti że może coś, a może nie coś? Skąd wiesz, że on w ogóle coś stworzył? Może on tu przyszedł pogapić się na gwiazdy czy coś? MA BYĆ FIFTI FIFTI, A NIE KONKRET.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastosuj się do własnej zasady i nie abstrahuj mi tutaj. Istnienie Boga-Stwórcy to bardzo konkretna opcja. Świat-symulacja to też konkretna sytuacja, ale aplikujesz do tego 50/50 i masz albo świat-symulację, albo nie masz świata symulacji. Masz na to tyle danych, ile na cosia po śmierci, więc szansa jest równa. Tylko w przypadku życia pozagrobowego jesteś taki wygodny i mówisz tylko "coś", a tak poza tym to wchodzi jakaś inna zasada? Już ci podałem seryjkę takich cosi. Wybierz jakieś jeszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×