Skocz do zawartości
Nerwica.com

eleniq

Znachor
  • Postów

    2 583
  • Dołączył

Treść opublikowana przez eleniq

  1. Biorę wit C a ona zwiększa wchłanianie żelaza jakoś nic nie czułem. W ogóle ja żelaza nie mogę brać jako suplementu...
  2. Tak z ciekawości. To po co bierzesz te dwa TLPD do Ludiomilu skoro klomi i ami działają tłumiąco bardziej??? Bo ja jestem na samym Ludiomilu i aktywizujące dzialanie dość wyraźne i z czasem jest coraz lepiej. Mam taki fajny porządek myśli w głowie, zero lęków totalnie, zero myśli depresyjnych, do tego działa przeciwbólowo, bo miałem migreny przez tą całą depresję i waliłem często Ibuprom. Mało tego u mnie Ludiomil porządnie stabilizuje nastrój, nie trzeba go wspierać stabilizatorami nastroju. No jeśli chodzi o ogólną koncentrację i pamięć to też jest ok jak narazie. Więc sporo plusów i to jeszcze na takiej średniej dawce 75mg i to po zaledwie 3 tygodnisch leczenia, no zaskoczenie ogromne, że ten Ludiomil tak ładnie się spisuje Jedyny minus tego leku to okresowo pojawiające się zmęczenie, senność no i czasem bezsenność bo taki wyrzut noradrenaliny jest... A ta senność to chyba dlatego że mocno blokuje receptory histaminowe H1. Mam nadzieję, że i to się zrównoważy ten rytm snu i czuwania uhhh...
  3. Wenlafaksyna ni chuja, zero poprawy funkcji poznawczych u mnie tak było przynajmniej. Prędzej mnie pobudzała mentalnie ta duloksetyna z uwagi na bardziej zrównoważony wpływ na noradrenalinę i dopaminę. Ale dupy zbytnio nie urywa także... Choć teraz biorę lek, który działa tylko na noradrenalinę i mam niesamowity porządek w myślach, naprawdę dużo lepiej niż na serotoninowych lekach blee. Do tego sama noradrenalina ponoć dużo lepiej stabilizuje nastrój niż serotonina.
  4. Ja brałem zarówno wenlafaksynę i duloksetynę. Według mnie duloksetyna jest dużo mocniejsza od wenlafaksyny, ponieważ duloksetyna znacząco poprawiała napęd, niwelowała myśli samobójcze i lęki do zera. ALE musiałem odstawić duloksetynę ponieważ ona podrażniała mi wątrobę (mocno podwyższone ALT i AST już po 3 tygodniach leczenia), kłucie pod żebrami chyba wątroba, nudności i potworne biegunki na tej duloksetynie masakra, mimo że depresję i lęki zwalczała cóż odstawiłem ze względu na działania niepożądane. Do tego odstawienie duloksetyny jest wg mnie dużo gorsze niż wenlafaksyny. Jak odstawiałem duloksetynę to przez 2 dni trzęsły mi się potwornie ręce, biegunka wodnista że hej, w głowie miałem jakieś "prądy" i naprawdę potwooooorne sny!!! Cud że to były tylko 2 dni, nie no i to jeszcze sny wyraziste i zapadające strasznie mocno pamięć. Wenlafaksyna tak nie kopała mnie jak dulo, ooo nie... no i duloksetyna znacznie mniej zaburza libido niż wenlafaksyna jak coś
  5. Jakim cudem wenlafaksyna podwyższa prolaktynę? Bo podobno prolaktynę najbardziej podwyższają SSRI i neuroleptyki, ale żeby wenlafaksyna podwyższała pierwsze słyszę... hmm
  6. No tak się właśnie zapytałem czy po zwiększeniu do 225mg-375mg następuje jakieś działanie na noradrenalinę i dopaminę. Bo ja z kolei wytrzymałem na niej ledwie 1,5 miesiąca. Brałem ją do 150mg i masakra - zero działania przeciwdepresyjnego, zero działania przeciwlękowego, czułem jedynie działania niepożądane jakbym jakąś truciznę dostał - zlewne poty, libido zerowe, uderzenia gorąca, bóle głowy i cholernie dziwne sny!!! Nie no na mnie serotoninowe leki działają źle, nieważne czy to SSRI, SNRI czy TLPD ja potrzebowałem bardziej noradrenaliny i dopaminy i przy okazji jakiegoś leku, który nie zaburza snu. Udało mi się znaleźć jedynie dwa takie leki: maprotylinę i moklobemid. Stwierdziłem, że maprotylina będzie lepsza i chyba trafiłem dobrze. Biorę obecnie maprotylinę 75mg przez lekko ponad miesiąc i w zasadzie wszystko do przodu - czuję się normalnie, tak jak powinienem tzn zero lęków, zero depresji, zero dziwnego pobudzenia/podniecenia, wszystko wyrównane, sen taki jak powinien być - oczywiście dalej mam sny, ale nie tak żywe i nie zostawiają takich strasznych śladów w pamięci jak inne leki serotoninowe. Na nich te sny to prawie jak halucynacje jakieś, nic przyjemnego, do tego koszmary nieraz to już w ogóle combo. Najlepsze jest to, że ta maprotylina już w małej dawce działa na mnie stabilizująco bardzo silnie, nie muszę dodawać do niej stabilizatora nastroju czy pregabaliny. Bo brałem ją przez jakiś czas z pregabaliną, ale pregabalina mnie spowalniała strasznie, po jej odstawieniu maprotylina zaczęła lepiej działać na napęd. Jestem jak narazie baaardzo zadowolony z efektów tego niezwykle rzadkiego leku. Maprotylina jest dostępna jedynie w kilku aptekach w dużych miastach, mam szczęście, że na moim osiedlu jest jedna z tych niewielu aptek heh. A tak na marginesie to maprotylinie nie mam żadnych działań niepożądanych no i ona znosi moje migrenowe bóle głowy, które towarzyszyły mojej depresji z somatyzacją uhhh. Nie no maprotylina to mocny i wszechstronny lek jak widać. Z tym, że początek leczenia maprotyliną od razu uprzedzam jest bardzo nieprzyjemny bo powoduje bardzo nieprzyjemną derealizację/depersonalizację, przez pierwsze dni jej brania budziłem się i czułem się nie swojo już po przebudzeniu jakbym był w jakimś śnie, utrzymywał się ten stan parę dni i aż pojechałem do szpitala na izbę, żeby lekarz mnie zbadał, bo bałem się, że tracę kontakt ze światem czy coś, ale lekarz uspokoił i powiedział, że takie mocne leki mają bardzo często nieprzyjemne uboki na początku brania... ale szczęście, że minęło po paru dniach to uczucie ufff
  7. I tak swoją drogą to nie mogę prowadzić auta, żyć aktywnie wciąż, spokojnie się uczyć, rozwijać się... Choroba mnie zatrzymuje jakby...
  8. co opisujesz jest mocno niepokojące... Ale ja obecnie też tak po części mam. Tzn obecnie nie mam lęków, napadów paniki, mam jedynie może lekką depresję, bywam rozdrażniony, złe myśli jakby same przychodzą mi do głowy, czasem siebie samego nie poznaję fizycznie i psychicznie (momentami, aż boję się spojrzeć w lustro, bo będzie tam ktoś inny?!), bywa że jestem zobojętniony, wszystko mi jedno, a z drugiej strony chcę normalnych uczuć, chcę czuć, że ja to JA, że żyję, że mam cel!!! Niestety leki i psychoterapię, które to stosuję już parę lat(!!!) nie pomagają do końca, mimo moich ogromnych głębokich chęci i starań!!! Ciągle mój wewnętrzy głos podpowiada mi tam w głębi, żebym po prostu się nie poddawał ehh... ale ta cała moja choroba bywa dużo silniejsza, a ciągłe takie gorączkowanie się w wysiłkach tylko mnie wypali w końcu... Niestety te wszystkie objawy powodują spadek energii, napędu, ciągle siedzę w domu, problemem stało się nawet zrobienie zakupów, bo tak mi spadł apetyt do tego, już nawet do szkoły nie chcę chodzić, tracę totalnie motywację/sens życia. Do tego nie mogę logicznie, realistycznie myśleć, czuję się zagubiony mocno, z trudem przychodzi mi znalezienie odpowiednich słów w rozmowie, no i problemy z pamięcią czasem i koncentracją... Ehh nie no czemu ten mój cholerny mózg nie chce ze mną współpracować, bo już nie wiem czego mu brakuje - noradrenaliny, dopaminy czy może serotoniny??? Mózgu, współpracuj! Leki, działajcie! Proszę ja Was! Brałem już fluwoksaminę, kwetiapinę, wenlafaksynę, klomipraminę, duloksetynę. Niestety nie mogłem ich brać, bo albo za słabe, albo miałem po nich żywe i koszmarne sny, albo mi wątrobę uszkadzały, albo problemy z sikaniem, albo biegunki itd... Teraz jestem na maprotylinie i nastrój mimo wszystko ustabilizowany, brak lęków i myśli "S", nie czuję się somatycznie źle, jednak jak mówiłem brak tej motywacji, chęci... Też tak masz?
  9. Czy bupropion poprawia funkcje poznawcze, myślenie??? Czy zaburza mocno sen, czy sny po nim są w miarę znośne??? Czy bupropion daje motywację do działania i likwiduje apatię/anhedonię??? Tak w ogóle jakie jeszcze znacie leki, które troszkę pobudzają i likwidują zahamowanie/anhedonię/apatię???
  10. Ja Wam powiem, że przez nerwicę lękową szybko się wypalałem. Tzn po maturze kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić, gdzie iść... nie ukrywam, że zawsze lubiłem klimaty takie chemiczno-medyczne. Najpierw poszedłem na biologię, zrezygnowałem na początku 2 semestru 1 roku bo myślałem o poprawie matury. Potem poszedłem na chemię, ale niestety wypaliłem się na 2 semestrze 1 roku (jak zwykle), bo potem już te sesje, lęki wracały, koszmary, no kurde. Następnie poszedłem na matematykę (naprawdę nie pytajcie czemu, bo wtedy to już totalnie zgłupiałem), nie ukrywam starałem się, ale niestety matematyka mnie pokonała, mimo tego że koledzy mi pomagali. Obecnie jestem w szkole policealnej ale teraz znowu zaczynam się wypalać, bo mam strasznie duże problemy z brnięciem do końca, motywacją. Bo też miałem problem z lekami przez ostatnie pół roku. Nie miałem poczucia równowagi psychicznej, dręczyły mnie przykre sny. Chodzę też na psychoterapię od 2 lat, która naprawdę mocno mnie rozgrzebuje... Wiem, że ciągle dużo zmieniałem, ale teraz to już mam nadzieję, że jakbym jednak zrezygnował znowu z tej policealnej to może w końcu od października 2021 zacznę coś lepszego. Myślałem o analityce medycznej bo medycynę bym nawet chciał, no ale psychicznie mogę nie wytrzymać. Co myślicie? Nie jest jeszcze za późno??? Wiem, że też trochę siedzę rodzicom na głowie, bo w dalszym ciągu nie pracuję (22 lata mam), prawa jazdy nie mogę robić bo na drodze nie czuł bym się pewnie, kompletnie nie mam sił do tego, czy chęci sam już nie wiem... Ale ja chcę się uczyć!!! To wiem... i chcę pracować! Mam nadzieję, że już będzie dobrze, bo biorę od miesiąca taki fajny lek, który niweluje do zera moje lęki i depresję, jednak nie działa na motywację kompletnie. Lekarz mówi, że powinien się rozkręcić, ewentualnie zwiększenie dawki można spróbować... oby tylko do kwietnia albo chociaż maja tego roku się dobrze rozkręcił uhhh
  11. Może to być przejściowe. Jednak paroksetyna nie ma znaczącego wpływu na pracę serca raczej... ale wiesz jeśli czujesz, że ci słabo itd to idź do lekarza. Ja np. jak brałem Ketrel to też miałem tachykardię (częstoskurcz) ale to było takie chwilowe momenty że pobiło sobie troszkę to serce i przestawało, czasem lekko przyduszało, ale nic mi nie było więcej. Z kolei jak brałem Anafranil to na początku leczenia szczególnie było niezbyt ciekawie bo serce mi tak biło słabawo czasami jakby miało stracić zaraz energię no i męczyłem się przy wchodzeniu po schodach strasznie, a młody jestem 20 parę lat. Z resztą Anafranil to mocno kardiotoksyczny lek. Ale wtedy byłem też w szpitalu na szczęście, miałem EKG co tydzień ale w miarę szło. Mimo wszystko odstawiłem to chujostwo ten Anafranil bo nie leczył mi dobrze psychy tylko rozpierdalał inne narządy, nie mogłem sikać itd
  12. To znaczy jeśli chodzi o prawdopodobieństwo wystąpienia tych żywych snów przy stosowaniu SSRI to zależy od indywidualnych skłonności. Ale w większości przypadków podobno tak jest, że SSRI zaburzają jednak ten sen... Przypomina to halucynacje ale takie nie do końca, to znaczy ty zdajesz sobie sprawę że to był sen, tylko po prostu on jest tak mocny, pozostawia po sobie takie ślady w pamięci i wrażenia, że może wywoływać lęk. Co prawda niektórzy to nawet się cieszą, że mają takie sny, bo u niektórych te sny wydają się być przyjemne, a u niektórych wręcz przeciwnie. To naprawdę bardzo indywidualna sprawa mi się wydaje i wciąż nie do końca zbadana. W moim przypadku niestety nie było to w ogóle przyjemne, a nawet jak mi się śniło coś zupełnie zwykłego, prozaicznego to i tak pozostawało po przebudzeniu takie mega nieprzyjemne uczucie i takie mimowolne zapisywanie się na bardzo długo w pamięci danego snu. Do tej pory czasem mi się coś tam nieprzyjemnego objawia, ale mam wrażenie, że cichnie. No niestety SSRI nie są lekami dla mnie, w ogóle każdy lek serotoninowy nie działał na mnie dobrze nawet choćby ta ponoć "baaaaardzo dobra" wenlafaksyna w mordę jeża...
  13. O rzesz ty w maskę... ja teraz jak odstawiłem pregabalinę to już nie mam problemów z pamięcią i takiego spowolnienia, widać ona mnie upośledzała mocno... mało tego nastrój mam bardziej ustablizowany bez pregabaliny, bo pamiętam, że jak zwiększyłem ją do 150mg to zaczęło się zdarzać, że jednego dnia chciałem samobójstwo popełnić, a drugiego myślałem, że jestem królem czy Bogiem i taka skakanka kuźwa... wytrzymałem na niej zaledwie 2 tygodnie!!!
  14. Tzn chodzi ci o problemy ze snem w jakim sensie??? Ja na lekach SSRI i nie tylko SSRI, ale w ogóle wszystkich które wyhamowują serotoninę miałem dziwne i nieraz koszmarne i do tego bardzo żywe sny przypominające nieraz halucynacje. Mechanizm tego nie został chyba poznany, ale podejrzewa się, że ma to związek z pobudzaniem pewnych receptorów serotoninowych i hamowaniem jeszcze jakichś innych receptorów serotoninowych. Nie wiem, jak ktoś wie, niech wytłumaczy tutaj pod postem bo jestem bardzo ciekaw mordki Bo np. taka zwykła hydroksyzyna, która dość mocno blokuje H1 i 5-HT2A, słabiej alfa-1 i D2 to praktycznie w ogóle nie oddziałuje na sen i nie zamula, jedynie pomaga zasnąć.
  15. Yyy sorka, jednak stosuje się EW w schizo itd ale to rzeczywiście bywa baaaardzo różnie... kurde te elektrowstrząsy tak się zastanawiałem i kurde jednak ja wolę leki i psychoterapię. W razie czego myślałem nawet o dużo mocniejszej psychoterapii - psychoanalizie. Chciałbym lepiej siebie poznać czasami, bo też często mam sny jakieś takie nie ten-teges. Może to wina mojej podświadomości. Eh, no nic różne są zdania, ale ja też z drugiej strony dlatego bałbym się tych EW. Ja wciąż daję nadzieję sobie samemu, swojemu mam wrażenie potężnemu i nieodkrytemu "ja" bo w głębi czuję, że jestem naprawdę fajną osobą!!! Ale czuję, że tego żadne EW nie zrobią za mnie. Ehhh psychika to bardzo skomplikowany twór...
  16. Czyli elektrowstrząsy już ci zostają? Nie no jak żadne leki nie działają, to faktycznie EW może być dobre, ale i tak trzeba brać później leki i chodzić na psychoterapię, żeby zapobiec nawrotowi - ja takie coś wiem. Z resztą po twoich wypowiedziach to tak nie czuć żebyś na cokolwiek chorował. Tobie jest do śmiechu z tym wręcz. Nie wiem, nie kumam zbytnio.
  17. Tzn schizofrenia to i tak na tyle rzadka choroba, że żeby przy niej elektrowstrząsy wykonywać w wypadku lekooporności to i tak kazuistyka. Schizofrenia lekooporna to już naprawdę bardzo dramatyczna sprawa...
  18. Schizofrenii nie leczy się elektrowstrząsami. Schizofrenia to choroba praktycznie nieuleczalna, 90% schizofreników bierze leki do końca życia. Elektrowstrząsy w schizofrenii stosuje się jedynie doraźnie w przypadku epizodu schizofrenii katatonicznej hipokinetycznej, kiedy pacjent jest osłupiały, żeby mózg uwolnił neuroprzekaźniki. Poza tym w wypadku schizofrenii lekoopornej istnieje taki lek jak klozapina.
  19. Po 5-6 dniach??? A od jakiej dawki zacząłeś ją brać??? Ja brałem 150mg przez 2 tygodnie, nie zauważyłem żadnego wpływu na sen. Byłem po niej przytępiony, wszystko zapominałem, nie potrafiłem planować dnia, znacząco obniżała moją efektywność i koncentrację. Ile jej bierzesz, jakie masz dawkowanie??? Ja miałem 75-0-75.
  20. Z tym, że przy elektrowstrząsach trzeba mieć odstawione wszystkie TLPD i odczekać co najmniej 2-3 tygodnie. Nie wolno robić elektrowstrząsów u osób z zaburzeniami rytmu serca czy np. zakrzepicą. Z resztą elektrowstrząsy często się stosuje też po to, żeby nieco przyśpieszyć leczenie - załóżmy ktoś chodzi na psychoterapię 3-4 lata i bierze leki (oczywiście nie TLPD) i nie pomagają do końca, to elektrowstrząsy pomagają uskutecznić leczenie.
  21. To Ketrel na takie rzeczy na pewno nie pomoże, a wręcz je nasilić może, wiem bo brałem Ketrel w dość dużej dawce przez 1 rok... szum w uszach masz? Bo szum w uszach to tak naprawdę krew, która przepływa tamtędy mocniej... to układ krążenia może nie tak coś... ale idź do lekarza
  22. Te 25 mg kwetaplexu to jak hydroksyzyna. Te 25 mg tylko wycisza receptory H1 i 5-5HT2A leciutko więc efekt raczej lekko nasenny i przeciwlękowy też słabawy. W ogóle neuroleptyki nie są wskazane do leczenia lęków, one wręcz mogą je pogorszyć nieraz.
  23. To bardzo niedobrze!!! Jednak myślę, że jakaś psychoterapia koniecznie ci się przyda... bo leki średnio podnoszą samoocenę, a nawet jeżeli to na bardzo krótki czas z doświadczenia wiem...
×