Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    855
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minou

  1. Mi się wydaje, ze to zależy od powodu pojawienia się nerwicy. Ja mam nerwicę lękową od dziecka, miałam różne odmiany, lęk przed ciemnością, hipochondrię, a w dorosłym życiu dominował lęk wolnopłynący. U mnie najprawdopodobniej chodzi o zaburzenia równowagi biochemicznej w mózgu, m.in. o to, ze jak rośnie poziom kortyzolu (hormonu stresu) to dostaję lęków. Zwykle nerwica się uaktywnia u mnie po okresach intensywnych, zarówno pozytywnych i negatywnych. Jeśli niedosypiam, jestem podekscytowana, zestresowana, bardzo zajęta, intensywnie pracuję itd., to wiem, ze będę miała lęki. Wg mojej psychiatry nie da się tego wyleczyć, ale można zapobiegać nawrotom. Jeśli pilnuję snu i zdrowego trybu życia, nie „nakręcam się”, to nie mam objawów. Jeśli się zaniedbam, objawy wracają. Ale wg lekarki tylko cześć osób jest nadwrażliwa na zachwiana równowagi biochemicznej mózgu. Jeśli Twoja nerwica ma inne podłoże, to może i da się pozbyć jej całkowicie.
  2. Jeśli Ty masz nerwice, to dzieci maja niestety spore ryzyko, częściowo z powodu obciążenia genetycznego a częściowo dlatego, ze uczą się wzorców zachowań od Ciebie. Moja córka ma 10 lat i pierwsze objawy nerwicy lękowej widziałam u niej, jak miała jakieś 4 lata. Ja sama mam objawy odkąd pamietam, wiec umiałam rozpoznać. Jak córka miała ok 8 lat, psycholog potwierdziła moje przypuszczenia. Teraz jest inaczej, mnie zdiagnozowano jak byłam dorosła, a teraz jest z tym łatwiej i można pomoc dziecku już na starcie. Córka wie, że ma zaburzenia lękowe, mówimy o tym otwarcie. Nie wstydzi się tego, nauczyciele wiedzą i dzieci w klasie. Zawsze tez mówiłam dziecku otwarcie, ze mam nerwice i ze jak byłam mała, to czułam to co ona, wie tez psycholog szkolny i wychowawca. Ważne, żeby nie demonizować, choroba jak każda inna.
  3. Ja chodziłam uparcie do mojej lekarki rodzinnej, bo nawet mi do głowy nie przyszło, ze to nerwica. Byłam po prostu pewna, ze jestem na coś chora, fizycznie chora i razem z lekarką szukałyśmy przyczyny. Po roku powiedziała mi, ze jest niemalże pewna, ze jestem fizycznie zdrowa i zaleciła mi udanie się do psychiatry. Posłuchałam jej i już nie potrzebowałam nowych skierowań, bo po co? Jak się ma hipochondrię, to trzeba się leczyć psychiatrycznie, a do psychiatry nie trzeba skierowania.
  4. Tez miałam jak Ty, zawsze 90/60 a potem przez jakiś okres, i to długi, tak 120/80. Nie wiem dlaczego. Kilka dni temu zmierzyłam ciśnienie i mam 100/70 wiec wróciło do swojej niskiej normy. Puls spoczynkowy mam w granicach 50, wiem bo mam pulsometr na nadgarstku cały czas, żeby śledzić postęp w treningach
  5. Musisz iść do psychiatry, po co się tak męczyć? Na forum na pewno nikt Ci nie powie, czy masz raka czy nie, choć pewnie nie masz ani nikt tutaj Ci nie pomoże na beznadziejne samopoczucie psychiczne, niestety. Pamiętaj po prostu, ze to mija, a najlepiej i najszybciej mija jak się człowiek leczy. Ale tak poza tym to te wszystkie nerwice lubią być przewlekłe, teraz po prostu masz gorszy okres, potem zwykle przychodzi lepszy.
  6. Bylas u jakiegos psychiatry? Rak kosci to wydumany i malo prawdopodobny problem. Nerwica jest jak najbardziej realna i zagrazajaca zdrowiu oraz zmniejszajaca komfort zycia. Wiele badan zreszta udowania, ze dlugotrwaly stres uposledza nasza odpowiedz immunologiczna, a to w pewnych warunkach moze prowadzic do raka, wiec stres, jaki przezywasz, tylko Ci szkodzi
  7. Wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma w Danii pomimo ze ludzie niby zyja zdrowo, biegaja, jezdza na rowerze, jedza eko warzya, jest duzo przypadkow raka. Wiecej niz srednio w Europie. Niektore badania wskazuja, ze to dlatego, ze w Danii je sie bardzo duzo miesa i nabialu a to zaczyna traktowac sie jako czynnik ryzyka. Inny problem jest taki, ze w Danii bogiem sa stystyki. A to znaczy, ze jesli dany typ raka wystepuje statystycznie po 50 roku zycia, to jesli masz 30 lat i wszystkie objawy, to i tak odesla Cie do domu z paracetamolem i mowiac, ze rak jest u Ciebie statystycznie niemozliwy. Takze leczenie tutaj jest na super poziomie, ale sama diagnostyka… to czasem dramat. W kazdym razie jesli mozesz, to nie brnij w to. Nie czytaj tego forum, bo zainspiruja Cie objawy innych, Jesli jeszcze nie jestes na zaawansowanym etapie i mozesz to po prostu olac i zyc dalej, to tak sprobuj zrobic. Wierz mi, szkoda marnowac czas na wymyslone choroby, bo moze sie okazac, ze przyszla jakas prawdziwa, a Ty nawet nie zdazyles sobie pozyc, bo siedziales w poczekalniach u lekarzy
  8. Przykro mi z powodu Twojego ojca. Moja podopieczna miala w ogole zwariowana historie. Mieszkamy w Danii, ona tutaj pracowala i kiepsko sie czula od jakiegos czasu, ale bole w lopatce i boku zwalala na ciezka prace. W pewnym momencie prace stracila i wrocila do Polski a tam zaczela pluc krwia. Diagnostyka przebiegla bardzo szybko i byla w zasadzie bardzo profesjonalna. Od razu zdiagnozowano guza i przy okazji zapewniono jej wsparcie psychologiczne i leki przeciwsepresyjne. Ale to, co stalo sie potem, zakrawa na skandal. Lekarz, ktory ja leczyl, wyprosil ja z gabinetu i naopowiadal jej corce, ze kobiecina ma pisac testament, ze nie ma co robic sobie nadziei i ze teraz ta corka ma isc, przekazac to matce i reszcie rodziny. Inny lekarz sie wtracil i powiedzial, ze jesli jest mozliwosc powrotu do Danii i leczenia, to ma jechac, bo w Polsce ma sie do grobu szykowac, ale w Danii moze ja wylecza. Wiec wrocila, ale pojawil sie szereg problemow administracyjnych i tu ja wlaczylam sie w sprawe, bo tym wlasnie sie zajmuje. Musialam znalezc kruczki prawne, zeby utrzymac jej pzowolenie na pobyt i waznosc ubezpieczenia a takze czuwac nad przebiegiem leczenia, bo trzeba pilnowac dat, terminow itd i jak ktos nie zna jezyka, to moze byc ciezko. Tu od razu jej pwoiedzieli, ze guz jest duzy, ale nie przerzucil sie, wiec szanse na wyzdrowienie sa bardzo duze. Nikt jej nie straszyl, mowili, ze jesli nie usuna guza calkiem, to w kazdym razie bardzo go zmniejsza a potem beda trzymac w ryzach tak, ze moze zyc spokojnie wiele lat. Nikt jej nie straszyl, a juz na pewno nie ukrywal przed nia, nie wypraszal z gabinetu itd. Cale leczenie trwalo bagatela 6 miesiecy. Lekarze sami byli bardzo zadowoleni, bo spodziewali sie, ze bedzie potrzeba iwecej niz 1 cykl naswietlan i chemii, zeby pozbyc sie guza. A okazalo sie, ze obumarl caly po jednej! Problem jest tylko w tym, ze po leczeniu sa pewne skutki uboczne. Naswietlanie trafia tez w zdrowa tkane, a po chorej zostaja blizny. I to boli, a ona jak czuje bol to mysli sobie, ze choroba nadal ja atakuje. Siedzi w domu i sie doluje. Teraz jestem w trakcie zalatwiania jej psychoterapii w osrodku dla osob po chorobach nowotworowych. Niektorzy jak wygraja z rakiem, to jakby narodzili sie na nowo, a inni niestety nie potrafia pozbyc sie stresu i strachu.
  9. Nerwica to zwykle choroba przewlekla. Jak masz nerwice x lat, w moim przypadku odkad pamietam, a mam lat 35, to sila rzeczy nie mozesz chodzic nacpany i otumaniony lekami przez cale zycie. Ale leki maja jeden ogromny plus - kiedy masz duze nasilenie objawow i kontrolowanie ich pochlania w zasadzie cala Twoja uwage i energie, leki daja chwile wytchnienia i ogromna ulge. Czytalam gdzies, ze w przypadku depresji i nerwicy leki to kolo ratunkowe - pomaga nie utonac, ale na dluzsza mete i tak musisz nauczyc sie plywac. Ja wypracowalam wiele sposobow radzenia sobie z moja nerwica i trzymaniem jej w ryzach. W niektorych okresach pochlania to tyle czasu i energii, ze czuje sie skrajnie wyczerpana i mam ochote pieprznac wszystkim i zamknac sie w jakims szpitalu, gdzie podadza mi leki, beda przynosic jedzenie a ja bede spac i nic mnie nie bedzie obchodzic Teraz mam bardzo dobry okres, od roku zadbalam porzadnie o siebie, przede wszystkim zmienilam diete na bardzo zdrowa wysypiam sie, uprawiam sport, staram sie relaksowac itd. I jak na razie to najlepszy sposob, jakiego probowalam. Od kilku miesiecy nie mam zadnych objawow, plus wiele drobnych fizycznych dolegliwosci, ktore nakrecaly u mnie hipochondrie, tez sie wyciszylo.
  10. z tego, co wiem, nasza nerwica jest wynikiem tego, ze ciezko nam zaakceptowac nieprzewidywalnosc zycia i brak kontroli. Nikt nigdy nie da Ci gwarancji, ze nie dostaniesz raka/nie zginiesz w wypadku lotniczym/nikt Cie nie napadnie itd. I trzeba z tym zyc. Niektorzy ludzie nie zastanawiaja sie nad tym w ogole, dla innych jest to cos, co skutecznie odbiera radosc zycia. Obecnie prowadze swoj wlasny program charytatywny i pomagam ludzion z roznymi problemami spolecznymi. Mialam pod opieka Pania z rakiem pluc. Kobieta w tym momencie przeszla chemie i naswietlania, wyniki badan poakzuja, ze guz zostal calkowicie zniszczony a ryzyko nawrotu czy przerzutow jest male. I co? I kobieta ma ciezka depresje, boi sie zyc, bo co jak rak wroci? Bylam z nia ostatnio u lekarza i lekarz tlumaczyl jej, ze jak bedzie sie martwic, co zrobic jak rak mooooze wroci, to zmarnuje reszte zycia. I niewazne, czy bedzie zyc rok czy 30 lat, jesli spedzi ten czas bojac sie teoretycznej mozliwsci, czy jej rak wroci, to tak jakby w zasadzie juz umarla. Trzeba zaakceptowac brak gwarancji i niepewnosc i cieszyc sie zyciem dopoki jestesmy zdrowi, Dopoki nie dostaniesz diagnozy do lapki - jestes oficjalnie zdrowy. I ciesz sie tym
  11. Jasne, ze tak. Tak samo jak nigdy nie myslisz o tym, ze mozesz np stracic dziecko przygniecione stogiem siana, a nagle jak przeczytasz w wiadomosciach, ze 3 dziewczynki bawily sie na wsi u rodziny i udusily sie pod stogiem siana, to nagle jak Twoje dziecko ma zaplanowana wycieczke z klasa na wies, to sie zastanawiasz, czy by nie sklamac, ze dziecko tego dnia jest chore i nie moze jechac… Tak tak, paranoje rzucaja sie na kazda pozywke
  12. ja nie wiem, czy wyzdrowialam, czy to tylko chwilowa remisja, ale mam nadzieje, ze znalazlam swoj sposob na powrot do zdrowia. Nerwice lekowa mam od dziecka, plus dwa epizody leczonej umiarkowanej depresji. Rok temu czulam sie tak zle fizycznie i psychiczne (wyczerpanie skrajne, zmeczenie, sennosc, apatia, rozne bole, ciagle przeziebienia, stany lekowe, smutek), ze stwierdzilam, ze musze cos zrobic ze soba. Zaczelam od zmiany diety, cwiczen, pilnowania odpowiedniej ilosci snu. Zmiana diety przebiegala powoli, teraz podstawa mojej diety sa produkty weganskie, ale jem mieso/ryby/jajka tak 2 razy w tygodniu. Staram sie nie jesc dodanego tluszczu (np zamiast oliwy daje awokado czy slonecznik do salatek). w skrocie dieta opierajaca sie glownie na nieprzetworzonych produktach roslinnych (zainspirowala mnie ksiazka dr. Campbella "nowoczesne zasady odzywiana"). Poprawa byla powolna, ale od jakis 3 miesiecy praktycznie juz nie mam lekow, mam duzo lepszy humor, nie mam boli, nie jestem wyczerpana. Poprawa jakosci zycia jest znaczna. Nie jestem fanatyczka i nie trzymam sie jakis zasad w 100%, jak mam ochote czasem na chipsy czy lody, to jem, ale podstawe mojej diety stanowia warzywa. I nie probuje juz ograniczac snu ponizje 8 godzin, zeby zdazyc ze wszystkim, priorytet to sie wyspac. Starams ie tez trenowac i sporo ruszac. Nie jest idealnie, ale jest tak dobrze jak naprawde dawno nie bylo i robi sie coraz lepiej
  13. Aha, dodam ze moja hipochondrię napędzał tez fakt, ze czułam się jakbym już była bardzo stara. Ciagle przeziębienia, brak energii, zmęczenie, apatia, brak koncentracji, bóle głowy/brzucha, egzema, przewlekłe zapalenie zatok, popowiekszane węzły chłonne, problemy hormonalne, ciężki PMS, problemy skórne, ciągła senność, wypadanie włosów, refluks, bóle stawów itd. Po porządnym zadbaniu o siebie większość objawów ustąpiła zupełnie albo się zmniejszyła. Przede wszystkim mam więcej siły i energii i nie czuje się ciagle zmęczona, także nasilenie jakiś ciągłych dziwnych niespecyficznych bólów - pleców, żołądka, podbrzusza, ramion, stawów, głowy, znacząco się zmniejszyła. Przeszły tez kołatania serca i drżenie mięśni w nocy oraz nocne napady paniki. A brak tych objawów siła rzeczy zmniejszył tez stres i nerwica się uspokoiła. Nie stało się to w tydzień, a w rok, i proces się jeszcze nie skończył, ale warto.
  14. Hej! Jakiś czas temu udzielałam się tutaj, mam nerwice lękową od dziecka, z dwoma epizodami przeleczonej depresji i kilkoma epizodami hipochondrii, w tym jednym trwającym rok i niesamowicie wyniszczającym psychicznie i fizycznie. Od jakiegoś czasu, mniej więcej roku, jest jednak coraz lepiej. Od kilku miesięcy praktycznie nie mam lęków. Ale znam bardzo dobrze to, co opisujecie (np pogorszenie objawów przed miesiączka, czy niechęć do planowania czegokolwiek, „bo i tak nie dożyję”). Próbowałam leczenia lekami zarówno przeciwlękowymi jak i przeciwdepresyjnymi, ale to było tylko jak łatanie dziur gdzie i tak pojawiały się kolejne. Rozwiązanie w moim przypadku okazało się bardzo proste i nie mówię, ze pomoże tez innym, ale może komuś jednak się przyda. Zainteresowałam się wpływem trybu życia na zdrowie (dieta, sen, ruch), przeczytałam tony książek i publikacji na ten temat (sporo tam było szarlatanerii i sekciarskich bzdur), i cześć okazała się być dość rozsądna. Jakbym miała streścić to, czego się dowiedziałam, to wniosek jest taki, ze wpływ np diety czy snu na zdrowie, również psychiczne, to sprawa tak złożona, ze ciężko o jednoznaczne rady i zasady. Ale jest wiele prawdopodobnych teorii i wiarygodnych badań. Wiadomo, ze nasz obecny tryb życia nie jest zbyt zdrowy (śmieciowe jedzenie, brak ruchu, siedzenie po nocach przed kompem), ale większość badań skupia się na nadciśnieniu, raku itd. Natomiast jest tez sporo badań sugerujących, ze nasz tryb życia poważnie wpływa na funkcjonowanie mózgu. Równowaga chemiczna w mózgu jest dość delikatna i wpływa znacznie na nasz nastrój. Dieta uboga np. w tryptofan może np skutkować niedoborami serotoniny. Nie jestem jakaś nawiedzona wariatka, która leczy się sokiem z buraka, ale odkąd zmieniłam dietę i zaczęłam dbać o ruch i sen, objawy nerwicy zaczęły się powoli zmniejszać. Teraz, po roku od pierwszych zmian, jestem prawie wolna od nerwicy. Jeśli chodzi o dietę, to do mnie przemawia to, co mówi T. Colin Campbell, czyli dieta z nieprzetworzonych produktów roślinnych. Zasady są proste - jemy jedzenie jak najmniej przetworzone, dużo warzyw, owoców, orzechy, do 10% kalorii dziennie może pochodzić z produktów zwierzęcych (ale tez lepiej upiec np pierś z indyka, niż zjeść szynkę czy bekon). I tyle. Uzupełnianie niedoborów trwa długo, nawet i 2 lata, wiec ja jeszcze chyba nie uzupełniłam, ale widzę realną poprawę. Jak już pisałam - wątpię by dieta mogła uleczyć nerwice, depresje i raka, nie jestem jakaś nawiedzona. Ale wiele witamin i minerałów wpływa na funkcjonowanie mózgu, a to co obecnie jemy jest często przetworzone i nie zaspokaja naszych potrzeb. To są fakty. Wiec jedli ktoś cierpi na zaburzenia psychiczne, to różne niedobory tylko pogarszają sprawę. Nerwica jest choroba przewlekła tak jak i np. cukrzyca i jako taka wymaga dbania o siebie. Każdy wie, ze cukrzyk musi uważać na to, co je, ale mało kto akceptuje fakt, ze osoby z nerwica tez mogą sobie bardzo pomoc pilnując zbilansowanej diety, wysypiania się i uprawiając jakiś sport. Naprawdę polecam, nie jako cud-kuracje, ale realne narzędzie poprawy komfortu życia. Pewnie nie każdego uleczy, ale wielu może pomoc, tak jak i mi. A z objawami nerwicy męczyłam się z rożnym nasileniem odkąd pamietam, czyli przez jakieś 30 lat (dodam, ze od dziecka jadłam niezdrowo, mało warzyw, mnóstwo słodyczy, lubiłam siedzieć po nocach i nie lubiłam sportów).
  15. Na razie jeszcze jestes dosc mlody i kobiety, ktore spotykasz, tez sa mlodziutkie, wiec w ich zwiazkach sa jeszcze inne prirytety. Pewnie chca przygody, emocji, a nie stabilizacji i milego facecika. Ale nie martw sie, po pierwsze Ty z wiekiem pewnie nabierzesz coraz wiecej autorytetu i meskosci, bo to przychodzi czesto z doswiadczeniem zyciowym. A po drugie jak bedziesz tak kolo 30-tki to kobiety beda sie o Ciebie zabijac, bo wejda w wiek, kiedy balety z niegrzecznymi chlopcami im sie znudza i beda szukac kogos, z kim beda chcialy sie zwiazac na stale. Moze i Tobie gust sie zmieni i zamiast dzikiej kocicy bedziesz szukal udomowionej mruczacej kotki, ktora stworzy Ci cieply dom i urodzi gromade kociat ;D
  16. Ja ostatnio czytalam o dlugoletnich badaniach pewnej specjalistki od zyciwenia i ona zwraca przede wszystkim uwage na wahania poziomu cukru. Wg niej jedyna droga by miec duzo energii i miec odpowiednia koncentracje, to utrzymywanie poziomu cukru na w miare stalym poziomie bez gwaltownych skokow. Lata badan doprowadzily ja do wnioskow, ze 5 posilkow dziennie to bzdura, trzeba jesc 3 glowne posilki, skladajace sie w duzej mierze z warzyw, zrezygnowac z bialego cukru, miodu itd i podobno efekty sa naprawde super. Ona proponuje kazdemu, kto przychodzi do niej z problemem, by ustalil sobie tygodniowa probe, przez tydzien je wg jej zalecen i sam zobaczy, czy efekt jest wart wyrzeczen. Ona sama twierdzi, ze bardzo trudno jest zrezygnowac ze slodkosci, pewnych nawykow itd, dlatego nikogo nie namawia, by od razu postanowil zmienic sposob zywienia,a le wlasnie na probe najpierw na tydzien sprobowal i mowi, ze duzy procent jej pacjentow widzi tak duza i natychmiastowa poprawe, ze juz zostaja przy takim sposobie zywienia. Takze wydaje mi sie, ze tak - Twoje otepienie, zmeczenie, brak koncentracji moze wynikac tylko i wylacznie z tego, jak sie zywisz. Poza tym wydaje mi sie, ze to nie nerwica jest powodem Twojego zlego samopcozucia, ale wlasnie zaburzenia odzywiania sa glowna podstawa zaburzen psychicznych.
  17. Nie kazdy powinien miec studia, bo tak naprawde po studiach i tak ciezko jest znalezc prace. Praca jest w jasno okreslonych sektorach i najczesciej wymagaja one studiow nie humanistycznych a scislych. Poza tym studia trwaja dlugo i potem tez trzeba miec pomysl na siebie. Dla Ciebie lepszym rozwiazaniem byloby zdobyc zawod. Jesli sama nie wiesz, co chcesz robic, to poszukaj w internecie informacji, w jakich branzach brakuje pracownikow i zastanow sie, w ktorym z tych zaowodow moglabys pracowac bez ciaglego poczucia, ze sie zmuszasz. Najlepiej jest oczywiscie robic to, co lubisz, ale szczerze mowiac nie kazdy ma jasno okreslone pasje i zainteresowania. Ja np zawsze mialam z tym problem, bo interesuje mnie mnostwo rzeczy, ale powierzchownie i szybko mi sie nudza. Z zawodu jestem tlumaczem, znam 4 jezyki, ale szczerze mowiac nie chce do konca zycia siedziec przed kompem i rzebac w jakis tekstach do tlumaczenia, bo ilez mozna? W wolnym czasie lubie np piec i ozdabiac torty jakies takie wymyslne, jak np z Angry Birds, czy lepic Myszke Miki z masy marcepanowej, ale tez nie mialabym ochoty robic tego przez 8 godzin dziennie, bo szybko by mi zbrzydlo. Lubie tez szyc, ale nie tak samo - ilez mozna, zeby sie nie znudzilo? Dlatego najlepiej znalezc jakis zawod, ktory mozna wykonywac dlugi czas moze nie z mega pasja, ale chociaz bez przesytu. Na pewno mezczyzni maja z tym troche latwiej, bo ciagle brakuje dobrych budowlancow, hydraulikow, elektrykow czy kierowcoww ciezarowych, ale dla kobiet tez sie cos znajdzie. Lepiej zrobic sobie krotkie, ale dajace konkretny zawod studium, albo wrecz jakis ciekawy kurs i miec fach w reku. Poniewaz nie trwa to 3 czy 5 lat jak studia, latwiej sie sprezyc i to skonczyc, poza tym daje Ci bardzo konkretne pojecie o tym, co mozesz po tym robic, wiec cel nie jest tak mglisty. Skoro i tak pracujesz na produkcji, to zastanow sie nad mozliwoscia rozwoju w tym kierunku. Produkcja staje sie coraz bardziej zautomatyzowana i uregulowana, wiec potrzeba specjalistow od BHP, czy kontrolerow jakosci. Bardzo fajne mozliwosci pracy daja tez uprawnienia do obslugi specyficznych maszyn stosowanych na produkcji, choc tutaj jednak wymaga to pewnych zdolnosci technicznych. Dosc dobrym pomyslem, choc z innej beczki jest wszelkiego rodzaju fizjoterapia, rehabilitacja, terapia zajeciowa itd. Studium trwa 2 lata i mozna je zrobic bezplatnie. Szczegolnie dobrym pomyslem jest ukierunkowanie sie na zajecia ruchowe z dziecmi, bo jest na to ogromne zapotrzebowanie. Jesli jednak jestes nastawiona na studia i interesuja Cie kierunki humanistyczne, to dobrym wyborem jest logopedia. Logopeda naszego synka wyspecjalizowala sie w terapii przez Skype dla polskich dzieci mieszkajacych zagranica i naprawde ma full klientow i bardzo dobrze zarabia. Jednoczesnie moze pracowac z domu i nie ma bezposredniego kontaktu z ludzmi, tylko przez Skype, a to dla niesmialych i dosc zagubionych osob jest latwiejsze. Opcji jest cala masa. Pamietaj, ze w Polsce jest takie przekonanie, ze juz po maturze powinnas wiedziec, co chcesz robic, od razu isc na studia, zdac je ciagiem jednoczesnie pracujac i zobywajac doswiadczenie, a potem od razu podbijac rynek pracy. Na zachodzie jest stroche inaczej, ludzie dojrzewaja pozniej do kariery zawodowej i coraz czesciej daja sobie prawo do eksperymentowania i sprawdzania roznych opcji az do 30 tki. Ja mieszkam w Danii i tu na przyklad konczy sie najpierw 9 klas w wieku 15 lat. Potem mozna zrobic fakultatywna 10 klase lub isc od razu do gimnazjum, ktore jest odpowiednikiem naszego liceum. 10 klasa moze miec wybrany profil, i tu jest pelno mozliwosci, np fizyka, czy jezdziectwo. Po skonczeniu gimnazjum wiele osob robi sobie rok lub dwa przerwy przed zaczeciem studiow i w tym czasie pracuja np jako pomoc pedagoga w przedszkolu (to bardzo popularne) jako sprzedawca w jakims butiku, czy w restauracji. Potem decyduja, czy isc na studia, czy moze do szkoly dajacej zawod, gdzie od poczatku nauki masz zarowno zajecia jak i platne praktyki. Wiele osob na rynek pracy trafia dopiero ok 30 tki majac za soba troche nauki a troche pracy w roznych zawodach. Mysle, ze nie ma w tym nic dziwnego, bo ciezko majac 18 lat juz wiedziec na pewno, co chcesz robic do konca zycia i dobrze, rozsadnie i madrze wybrac studia.
  18. Właśnie, czasem odnoszę wrażenie, że nerwicę można jedynie zaleczyć i nauczyć się z nią żyć. Wprowadzić w stan śpiączki i nie starać się obudzić. Nawet gdy funkcjonuję dobrze, to i tak co jakiś czas mam jakieś nerwicowe odruchy. Chociażby ostatnio, gdy przytrafiła mi się ta pieprzona reakcja alergiczna, non stop mam wrażenie jakiejś przeszkody w gardle. Jedząc obiad staram się mielić zębami pokarm na drobne kawałeczki, aby nie dać sobie powodu do wkrętki, że się dławię. Nerwica to choroba przewlekla, tak jak np cukrzyca, lub zwyrodnienie kregoslupa i tak trzeba ja traktowac. Nie da sie zaleczyc nerwicy np lekami a pozniej juz sobie zyc nie zwracajac na nic uwagi i byc pewnym, ze nerwica sie nie pojawi. Tak samo jak np cukrzycy musza prowadzic odpowiedni tryb zycia i uwazac na siebie, tak samo nerwicowcy. Bardzo wazne jest poznanie swojej choroby i wylapywanie tego momentu, kiedy ona wraca, kiedy stan sie pogarsza, by moc szybko zareagowac i calkiem nie "poplynac". Trzeba tez znac swoja choroba i wiedziec, co nam pomaga, wjaki sposob najlepiej sie relaksujemy i ograniczamy swoj strach. Moim zdaniem bardzo wazny jest ogolnie pojety zdrowy tryb zycia, przede wszystkim wysypianie sie, zbilansowana dieta dajaca wszystkie niezbedne witaminy i mineraly (bardzo wazny jest np magnez i wit B12) oraz jakis sport. Sport ma udowodnione dobroczynne dzialanie w przypadku zaburzen psychicznych. Nerwica to towarzysz na cale zycie i nawet jak jest "w remisji" nie wolno zapominac o ogolnych zaleceniach. Jesli np mamy okres bardzo wypelniony stresem, obowiazkami, niedosypiamy, pijemy duzo alkoholu, jemy jakies smieci i w ogole sie nie ruszamy, tylko np do pozna siedzimy przed kompem, to jest spore ryzyko, ze zaczna sie pojawiac objawy nerwicy.
  19. Ja ogolnie uwazam, ze zycie z osoba z zaburzeniami psychicznymi jest ciezkie, trudne i niesamowicie frustrujace. Pomimo, ze mam nerwice lekowa od dziecka i przeszlam dwa epizody umiarkowanej depresji, objawy tych zaburzen denerwuja mnie u innych rownie mocno jak denerwuja mnie u mnie samej. Moj maz nie jest jakos szczegolnie wprowadzony w tematyke i ja tego od niego nie wymagam. Jak mam zly dzien, to mowie po prostu ze mam zly dzien, ale nie precyzuje czy chodzi o zwykly zly dzien, taki jak kazdy ma, czy to cos zwiazanego z moja nerwica. Wymagam od niego, by uszanowal moje zle samopoczucie, czy to chodzi o koszmarny bol glowy, bol brzucha od okresu, czy dollek psychiczny. Jak mialam roczny, ciezki epizod hipochondrii, to on juz tracil cierpliwosc, ale ja mu sie nie dziwie. Od tamtej pory postanowilam, ze nerwica nie bedzie sterowac moim zyciem. Jest ciezko, ale na szczescie moje zaburzenia nie sa az tak nasilone, by nie dalo sie z nimi walczyc. Bardzo wyczerpuje mnie to psychicznie, pochlania mase energii i jak jest ciezki, stresujacy okres, to jestem czasem tak wyczerpana, ze zasypiam na stojaco, ale daje mi tez satysfakcje to, ze ja steruje swoim zyciem, a nie choroba. Jak trzeba, to oczywiscie biore leki, ale staram sie trzymac to jakos w kupie. Np bardzo boje sie latac samolotem, lot to dla mnie ciagle uczucie ogromnego zagrozenia, uderzenia goraca itd, ale pomimo to latam czesto, wiele razy do roku. Postanowilam, ze moja rodzina, dzieci nie beda rezygnowac z podrozy z powodu moich irracjonalnych lekow. Mam nadzieje, ze moj maz to docenia, choc nie rozmawiamy o tym, ja nie lubie o tym rozmawiac. On wie, ze ja sie boje, ale staramy sie tego nie rozwlekac, bo rozmowa tylko nakreca moj niepokoj. jednak uwazam, ze partner, ktory jest dla Ciebie zlosliwy, to nic dobrego. Nie chodzi tylko o Twoje zaburzenia,a le jego niedojrzalosc i charakter. On powinien byc dla Ciebie oparciem, a jesli nie radzi sobie z Twoja choroba, to powinien porozmawiac o tym z Toba na spokojnie, powaznie i z empatia. Jak juz pisalam, zycie z osoba z zaburzeniami jest maksymalnie wkurzajace momentami, ale nie mozna byc zlosliwym czy napastliwym wobec nikogo, bo to sa po prostu zachowania przemocowe i glupie.
  20. Po porodzie jest hustawka hormonow i niestety kobiety sa wtedy bardziej podatne na rozne zaburzenia psychiczne. Moja przyjaciolka miala zespol stresu pourazowego z atakami paniki i retrospekcjami po porodzie i po polrocznej terapii czula sie duzo lepiej. Powinnas tez pomyslec o suplementacji, bo niedobor niektorych witamin, np B12, czy mineralow jak magnez moze nasilac zaburzenia. Szczegolnie, ze w ciazy dziecko bralo sobie z Twoich zapasow to, czego potrzebowalo, a teraz tez wiele idzie do mleka. Glowa do gory, to nie znaczy, ze jestes zla mama :) ten ciezki okres minie i jeszcze sie bedziesz cieszyc dzieckiem, zobaczysz
  21. Mysle, ze to efekt autosugestii :) magnez jest po prostu potrzebny do funkcjonowania ukladu nerwowego, ale to nie jest tak, ze wezmiesz tabletke i poziom od razu wzrasta, a potem nagle spada. Uzupelnienie niedoborow nastepuje zwykle powoli, od 1 do 3 miesiecy. Wiec nie ma zwykle efektu po jednej tabletce ani zadnego "niedoboru" jak tabletka "przestanie dzialac".
  22. Oj masz racje, to jest okropne. Pomimo ze pewnie wiesz, ze panikujesz i ze inni sie z tego smieja, to ciezko sie uspokoic i czlowiek zaraz przypomina sobie wszystkie historie, o ktorych czytal lub slyszal, gdzie grzybiarze z wieloletnim doswiadczeniem nagle truli sie lub swoja rodzine, bo sie pomylili. Mi pomaga zawsze przypomnienie sobie, ze tym razem mam jazde na grzyby, a innym razem mialam raka, a jeszcze innym umieralam z powodu skutkow ubiocznych gripexu itd. Co chwila byl inny temat na tapecie i kazdy nagle wydawal mi sie mega wazny i bardzo grozny ale oczywisnie nic mi sie nie stalo, a po jakims czasie pojawial sie inny powod do strachu a o starym sie zapomina. Dobrze, ze idziesz do psychiatry. Pamietaj, ze Twoje leki to tylko objaw, nic wiecej. Tak samo jak goraczka jest objawem grypy i tyle.
  23. hahaha zatrucie grzybami to moja stala jazda Uwelbiam, wrecz kocham sos grzybowy, ale praktycznie nie jem grzybow. Moj maz sie wsciekl jak przyniosl z lasu caly kosz pieknych prawdziwkow a ja wszystko do kosza wyrzucilam Teraz czasem kupuje grzyby zapakowane z certyfikatem ze zostaly sprawdzone itd i z nich robie sos, ale i tak po zjedzeniu go zdarza mi sie lekkie uderzenie paniki, ze zaraz pojawia sie objawy zatrucia.
  24. Mysle, ze jeste sporo zaburzen, ktore moga powodowac takie objawy, a nerwica tylko je pogarsza. Ja np przez kilka miesiecy mialam zawroty glowy, wrazenie "odplywania" podlogi lub widzialam ruch tam, gdzie go nie bylo (siedzialam w zaparkowanym aucie, ale widzialam przez szyby, ze droga mi "odjezdza), a przez to czulam sie zmeczona i przeladowana bodzcami, bo moj mozg juz nie wiedzial, co sie rusza, a co nie i gdzie jest gora, a gdzie dol. Towarzyszyly temu lekkie mdlosci. Przyczyna okazala sie prozaiczna - przewlekle zalalenie blednika. Co ciekawe, taka dosc rzadka dolegliwosci a dwie osoby z mojego otoczenia tez nia nia cierpialy i tez opisywaly negatywny wplyw na samopoczucie psychiczne. lekarz mowil, ze niepokoj w takim wypadku jest normalny, bo mozg po prostu wariuje, nie wiedzac, czy podloga sie rusza czy nie a tym samym nie mogac okreslic, czy istnieje np jakies niebezpieczenstwo? W koncu chodzenie po ruszajacej sie podlodze nie jest do konca naturalne dla ludzi Z tego co wiem, podobne odczucia moga tez wystepowac w przypadku roznych form autyzmu diagnozowanych u doroslych ludzi, a szczegolnie duze rozkojarzenie i zawroty glowy czy problemy ze wzrokiem np po wizycie w centrum handlowym albo po kilkugodzinnej pracy przed monitorem. Mam kolezanke, ktora ma zdiagnozowana "dorosla" lekka postac autyzmu i ona swoje przezycia opisuje dosc podobnie do Ciebie. Takze uwazam, ze moglabys kontynuowac diagnostyke, a nie zakladac, ze wszystko jest przez nerwice. Im wiecej wiesz o przyczynie tych zaburzen, tym lepiej mozesz dopasowac leczenie.
  25. heh moja historia jest podobna, z pewnymi roznicami. Tez od dziecka mialam silne leki, strach przed kazdym latajacym owadem, panika na widok malej szczolki. W wieku nastoletnim przeczulenie na punkcie zdrowia, ale nie strach przed choroba, a raczej taki rodzaj hipochondrii, z ktorego czerpie sie przyjemnosc, bo wolne od szkoly i masa uwagi od wszystkich poza tym balam sie ciemnosci, ciezko mi bylo byc sama w domu itd. Z alko nigdy nie mialam problemu, ale od czasu do czasu lubilam inne uzywki. Ja tez kilka razy trafialam do psychiatry, tez dostawalam leki, az trafilam na lekarza, ktory spytal mnie co dalej i co zamierzam? Tlumaczyl mi, ze leki to tylko kolo ratunkowe, ale jesli czlowiek chce zyc samodzielnie, musi nauczyc sie plywac. Porownal to kontuzji nogi. Mozesz ograniczyc sie do chodzenia o kuli, ale wtedy bedziesz potrzebowac kuli na cale zycie. A mozesz isc na rehabilitacje i trenowac chora noge by moc znow chodzic. I zrozumialam, ze to jest sedno sprawy. Nerwica i zaburzenia depresyjne to choroba przewlekla, trzeba nauczyc sie ja opanowac i z nia zyc. Zwykle wymaga to dlugiej terapii, stalej pracy nad soba i zmiany trybu zycia. Bardzo dobrze, ze odstawilas alkohol, bo on na pewno Ci nie pomagal. Leki pomagaja bardzo, ale z tego co ja czytalam, to w zasadzie na kazdy lek wytwarza sie predzej czy pozniej odpornosc, poza tym na kazdego dziala inny lek lub ich koktajl, wiec leczenie farmakologiczne polega na ciaglych eksperymentach co pomoze oraz na zmianie lekow, jesli przestaja dzialac. A to oznacza, ze predzej czy pozniej zaczna Ci sie konczyc mozliwosci. Dlatego najwazniejsze jest wypracowanie takiego systemu, w ktorym jaknajdluzsze okresy czasu jestes niezalezna od leczenia farmakologicznego. Wiadomo, jak nerwica nagle sie pogorszy, to czesto trzeba wdrozc leki, ale trzeba walczyc, by okresy bez lekow byly mozliwe. Takze ja bym Ci radzila poszukac innych mozliwosci terapii i pracy nad panowaniem nad swoja choroba. Ja nie mieszkam w Pl i tu specjalisci od razu mi powiedzieli, ze dlugotrwale leczenie farmakologiczne stosuje sie obecnie tylko w przypadkach bardzo ciezkich chorob psychicznych, a w innych przypadkach leki wdraza sie tylko krotkoterminowo, jako wspomaganie wlasciwej terapii. Jednak wiem, ze wiele chorych osob czuje spory opor by zaakceptowac taki stan rzeczy, bo leki daja im poczucie bezpieczenstwa. Radzilabym Ci doweidziec sie, jakie sa niefarmakologiczne metody leczenia nerwicy i spytac psychiatry jakie sa mozliwosci, bys mogla okresami funkcjonowac samodzielnie, bez lekow.
×