Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    604
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minou

  1. Bo to jest bardzo trudna do przetrawienia wiadomość. Mnie osobiście bardzo drażni jak lekarze stawiają diagnozę „nerwica lękowa” jako jedyne i samodzielne zaburzenie, bo nerwica zawsze z czegoś wynika. Może być choroba towarzyszącą w innych zaburzeniach (zaburzenia osobowości, DDD, DDA, autyzm, ADHD, PTSD itd), może być rezultatem np choroby przebiegającej z przewlekłym bólem, może być spowodowana życiowymi sytuacjami. Ale sytuacja, że pacjent przychodzi, mówi o objawach, mówi że np ma stresującą pracę, czy nieudany związek, a lekarz mówi „diagnoza: nerwica, do widzenia” i tyle. Bez poznania przyczyny nerwicy nie ma leczenia a rokowania są złe. Jesli nerwica jest spowodowana sytuacją życiową to nadal nie jest to satysfakcjonujące wyjaśnienie. Bo jak to jest, że masz 2 osoby, obie np wykonują tą samą pracę i jedna ocenia pracę jako stresująca a inna nie? Albo jeśli obie ocenią pracę jako stresująca to jedna z tych osób rzuci pracę, znajdzie lepszą a inna zostanie w pracy i dostanie nerwicy? Albo jeśli masz 2 osoby w nieszczęśliwym związku to jedna odejdzie i ułoży sobie szczęśliwie życie a druga będzie tkwić w nieudanym związku i dostanie nerwicy? Co różni te 2 osoby? Otóż osoby, które pozostają w niezdrowej sytuacji i przypłacają to nerwicą, mają z jakiś powodów stłumiony instynkt samozachowawczy. Normalnie jeśli coś Ci szkodzi, to się przed tym bronisz, ale niektórzy tkwią w szkodliwych sytuacjach i najczęściej mają na to mnóstwo usprawiedliwień. Że co jeśli nie znajdą innej pracy, że nie mogą tak szefa i kolegów zostawić, że nie odejdą od partnera bo dzieci małe, bo co rodzina powie. I jakoś lekarze te rzeczy łykają. A to przecież tak samo jakby anorektyczka powiedziała „ale ja nie mogę przytyć bo moja rodzina jest biedna i nie stać nas na wymianę mojej garderoby na większą”. Żaden lekarz by takiej wymówki nie łyknął. Ale kiedy chodzi o nerwice i pacjent mówi „mam stresująca pracę, ale jej nie rzucę bo ciężko mi będzie znaleźć inną” to lekarze mówią „no tak, rozumiem, to spróbujmy tych leków, jak nie pomogą to inne”. Ewentualnie lata terapii kierunkują pacjenta żeby walczyć o swoje zdrowie i odcinać się od szkodliwych warunków, ale w pierwszej linii leczenia nigdy nie ma nacisku na „dlaczego ta osoba dostała nerwicy? Co sprawia, że dane sytuacje ją obciążają ponad normę? Dlaczego ciężko jej odmówić innym, zmienić swoją sytuację itd?”. A przyczyn może być wiele, właśnie np DDA, zbyt duże poczucie obowiązku, zbyt małe poczucie własnej wartości. Zawsze jest ciąg przyczyn do nerwicy, np: DDA -> zbyt duże poczucie obowiązku -> tkwienie w szkodliwej pracy -> nerwica. Albo ADHD -> przewlekłe przebodźcowanie układu nerwowego -> nerwica
  2. minou

    Mikropenis i depresja

    Bardzo przykro to czytać, ale nie jest tak, że nie ma dla Ciebie wyjścia. Jak piszesz - cech fizycznych nie zmienisz. Nie wiem czy tak jest, być może są jakieś operacje, ale moim zdaniem nie tędy droga. Piszesz, że od dziecka Twoje poczucie własnej wartości było niszczone. I to jest coś, co masz szansę naprawić i mieć szczęśliwe życie. Nie mamy wpływu na wszystkie aspekty swojej fizyczności i wiele osób ma mniej lub bardziej uzasadnione kompleksy. Ale nawet ludzie zupełnie niemieszczący się w „normach” mogą mieć udane życie w każdym aspekcie, też uczuciowym czy erotycznym. Mówię tu o ludziach np na wózku, z deformacjami, ale też część społeczności LGTB gdzie np ktoś nie godzi się ze swoją płcią. Absolutnie nie chce umniejszać Twojego problemu, ale chcę Ci go pokazać w pewnej perspektywie. Gdyby wygląd naszych genitaliów był jedynym warunkiem do dobrych związków i poczucia własnej wartości to osoby transpłciowe które w ogóle nie identyfikują się z „tą rzeczą” którą mają między nogami, nigdy nie byłyby w związkach. Poza tym nie masz pojęcia ile np kobiet po porodach ma duże deformacje, niektóre tylko kosmetyczne (ale i tak powodujące kompleksy), a inne wymagające dużych operacji. Mam znajomą przed 30 którą cudem uniknęła stomii po porodzie, a teraz dochodzi do siebie po dużej operacji. Zacznij od porządnej terapii. Jesli Twoim marzeniem i celem jest znaleźć partnerkę, to przede wszystkim popracuj nad poczuciem własnej wartości. Będąc w związku oferujesz partnerce znacznie więcej niż penisa. Już nawet pomijam fakt, że wyobraźnia ludzka nie zna granic w różnych opcjach sprawiania sobie przyjemności w sypialni i klasyczny stosunek z penetracją to tylko jedna z niewielu, więc niezależnie od Twoich warunków fizycznych nadal możesz dać kobiecie dużo radości (znów odwołanie do LGTB gdzie dwie kobiety w ogóle się obywają bez penisów i nie wydają się tym zmartwione). Chodzi przede wszystkim o to, że partner do życia ma być oparciem w każdym aspekcie, ten sypialniany jest tylko jednym z nich. I zwykle ludzie idą na kompromisy bo nie ma ideałów. Szukając związku na poważne, praktycznie żadna poważna kobieta nie odrzuci mężczyzny tylko ze względu na rozmiar przyrodzenia. Natomiast partner z poważnym deficytem poczucia własnej wartości to już jest duży problem, i na tej podstawie kobiety jak najbardziej mogą z Ciebie zrezygnować. Bo partner niepewny i z kompleksami to taki, który ciągle potrzebuje zapewnień, ciągle się boi że nie jest wystarczająco dobry, ma tendencję do zazdrości albo ciągłego myślenia że kobieta go zostawi i np wpada w dół po najmniejszej kłótni. Ale to możesz a nawet musisz zmienić. Nie dla tej teoretycznej przyszłej kobiety, ale dla siebie. Zatroszcz się o siebie, idź na porządną terapię, zbuduj poczucie własnej wartości a Twoje życie samo się zmieni na lepsze. I nie, nie jest to motywacyjna bzdura. I nie jest to łatwizna. Budowanie poczucia własnej wartości u ludzi, którzy nie dostali jej od rodziców jest bardzo trudne. Ale jest też udowodnione że sukces w życiu i szczęście to domena ludzi pewnych siebie. Ludzie pewni siebie dostają to o czym marzą, no i lepiej znoszą porażki, a tych w życiu nie brakuje nikomu.
  3. Aha, dodam że z nurtów ostatnio najbardziej się skupiam na tzw self management - to różne teorie psychologiczne, neurologiczne i psychiatryczne które mówią o tym, że nasze uczucia to nic innego jak szlaki chemiczne. I że człowiek może do pewnego stopnia nimi sterować a tym samym mocno decydować o swoim nastroju. To jak do tej pory najlepsze rozwiązanie jakie znalazłam.
  4. Też tak zawsze miałam. Teraz już nie mam nerwicy ale nadal przed miesiączka mam gorszy nastrój i większą tendencję do martwienia się. Przechodzi tak 2-3 dnia. Najlepszy nastrój mam w środku cyklu, podczas jajeczkowania. Cóż natura organizm jest zaprogramowany na przedłużenie gatunku więc na czas okresów płodności nastrój nam się podnosi żeby zwiększyć szanse na ewentualną okazję do zajścia w ciążę. Trochę mnie frustruje to, że hormony sterują moim nastrojem, dlatego teraz dość mocno zgłębiam się w teorie self management - czyli nurty psychologiczne, neurologiczne, psychiatryczne mówiące o tym jak samemu wpływać na swój nastrój poprzez swój umysł i swoje zachowania. Chodzi o to żeby bardziej uniezależnić swój nastrój od tego, co nas spotyka (regulacja zewnętrzna, np zdarzy się coś miłego to czujesz się dobrze, ale z drugiej strony każde niemiłe zdarzenie może zepsuć Ci dzień). Trudniej jest świadomie regulować procesy, które są sterowane hormonami płciowymi, ale mając świadomość jak one na nas działają, można podjąć działania żeby przeciwdziałać negatywnemu wpływowi hormonów przed miesiączka na nastrój.
  5. Miałam przede wszystkim nurty kognitywno-poznawcze i sama mam certyfikat do prowadzenia takiej terapii, ale u mnie to nie pomaga do końca. U mnie nerwica jest tylko konsekwencją adhd i autyzmu, więc terapią udaje się ją uspokoić ale bez leczenia przyczyn ona i tak wraca. Kluczową rolę ma zrozumienie swoich diagnoz, dostosowanie życia do tego (np jestem nadwrażliwa na dźwięki, światło, więc samo to że mam w torebce okulary i słuchawki pomaga. Jeśli jestem wystawiona na hałas i ostre słońce to jest to ogromny stres i przebodźcowanie układu nerwowego a stąd prosta droga do napadu lęku). No i zdrowy tryb życia. Regularny sen, ruch, zdrowe jedzenie. Wydzielanie neuroprzekaźników i hormonów jest zależne od słońca, prekursorów takich jak tryptofan czy lewodopa dostarczana z jedzeniem, prebiotyków, żeby organizm mógł zsyntetyzować co mu potrzeba. Ruch, słońce, pozytywne nastawienie z kolei regulują oksytocynę, endorfiny itd. Trzeba zacząć traktować swoje diagnozy psychiatryczne jak każda inna chorobę przewlekłą. Ja zawsze porównuje do cukrzycy. Senność to tylko objaw nieprawidłowego poziomu insuliny. Lęk to też tylko objaw, prawdopodobnie reakcji na kortyzol (hormon stresu), lub niedobór serotoniny i dopaminy. W każdej chorobie przewlekłej styl życia i odpowiednie leczenie są kluczowe. Oprócz tego leczę się farmakologicznie. Na adhd biorę metylofenidat i to właśnie on całkowicie usuwa moją nerwicę (ale to nie jest gwarantowane bo nasilenie nerwicy jest typowym skutkiem ubocznym tego leku). Na autyzm nie ma leków jako takich, ale biorę gabapentynę (lek na epilepsję) żeby uspokoić nadreaktywny układ nerwowy. Dzięki temu mam dużo mniej dziwnych bóli i odczuć w ciele, które mnie męczyły i stresowały. Codzienny ból nie dość że sprawiał że byłam wykończona, ale też stresował organizm co u mnie zwykle kończy się lękami (u mnie to stale podwyższony poziom hormonu stresu, kortyzolu, wywołuje najgorsze ataki nerwicy). Ale żeby do tego dojść, latami chodziłam po lekarzach, wybrałam pół apteki, benzo, tramal, przeciwdepresanty różne. Dopiero ostatnio kiedy jest dużo większa wiedza o neuroatypowosci jak adhd i autyzm, udało mi się dostać prawidłową diagnozę i leczenie. Terapia tu też jest ważna, ale musi być celowana. U mnie kognitywna nie zrobiła roboty, myślę o tych nurtach „intuicyjnych”, które zwykle się przerabia właśnie jak poznawcza terapia już jest porządnie przerobiona ale nie ma rezultatów. Terapie „z ciała” mają za zadanie zaakceptowanie że uczucia nie są logiczne (terapia kognitywna wyjaśnia na podstawie logiki Twoje reakcje). Ciekawa sprawa, zbieram się żeby spróbować.
  6. Jesteś młody. Prawdopodobnie jesteś fizycznie zdrowy, ale po prostu nieodpowiedzialnie byłoby tego nie sprawdzić. Dużo rzeczy, niektóre zupełnie niegroźne a inne poważne, mogą dawać podobne objawy. Nerki i tarczycę masz sprawdzona, morfologię też, więc tutaj wszystko ok, ale z tego co opisujesz to warto też sprawdzić kręgosłup pod kątem np skrzywienia, zwyrodnienia tak że może być gdzieś nacisk. No i głowę, żeby wykluczyć początek SM czy jakiś innych zmian. Ale oczywiście nie chodzi o to żeby Cię straszyć i martwić na zapas, tylko żebyś był spokojny a w razie gdyby jednak wykryto jakąś chorobę to żeby była szybko leczona. Np kręgosłup zlekceważony może powodować dużo problemów w dorosłym życiu. Zdarza się też że młodzi ludzie mają w mózgu łagodnego guza lub lekko krwawiącego tętniaka i obie te zmiany da się usunąć i wrócić do pełni zdrowia ale zawsze im szybciej tym lepiej. Ryzyko, że masz poważna chorobę jest malutkie, ale nawet te mniej poważne nieleczone mogą sprawić niepotrzebne kłopoty. Musisz zacząć od poinformowania psychiatry, jakie badania „fizyczne” masz ogarnięte. Tarczyca i nerki mogą dawać objawy psychiczne, ale to masz zbadane i jest ok. Natomiast powiedz po prostu że trochę Cię martwi brak badań neurologicznych. Psychiatra zna się na neurologii lepiej od rodzinnego i sam może zrobić Ci podstawowe badania odruchów i zdecydować czy jest powód do wysłania Cię dalej do neurologa lub na rezonans, rtg czy inne badanie obrazowe.
  7. Przy tak nagle występujących i nasilonych objawach neurologicznych trzeba zrobić rezonans magnetyczny głowy, żeby wykluczyć SM, guzy itd, a dopiero potem wmawiać ludziom nerwicę. Zawsze najpierw wyklucza się podłoże fizyczne zanim się zacznie leczenie psychiatryczne.
  8. O nie. Wręcz żałuję że nie leczyłam się wcześniej. Z drugiej strony bardzo ważne jest podkreślenie przez każdego lekarza, że każda choroba przewlekła, także psychiczna, wymaga bardzo zdrowego trybu życia. Leki są w wielu przypadkach konieczne, ale warto mieć świadomość, że depresja jest jak np. cukrzyca. To choroba, która wymaga troski, dbania o siebie. Można bardzo znacząco zmniejszyć objawy i zmniejszyć ryzyko nawrotu jeśli pilnuje się snu, diety, ćwiczeń fizycznych, prawidłowych wzorców reakcji psychologicznych np w sytuacji konfliktu, napięcia, czyli krótko mówiąc żeby umieć odmawiać i nie pakować się w toksyczne relacje. Także nie żałuję, ale żałuję że niewielu lekarzy ma holistyczne podejście i informuje pacjentów o oczywistych prawach naszej biologii - że nasze ciała są stworzone do ruchu, naturalnego jedzenia i stałych pór snu i jeśli się jest w jakiejkolwiek grupie ryzyka chorób, to zdrowy tryb życia zgodny z naturalnymi potrzebami naszego ciała jest po prostu koniecznością.
  9. Nie miałam podobnie, ale wiem ze marihuana może wywołać atak paniki. W zasadzie każdy środek wpływający na ośrodkowy układ nerwowy może wywołać napad paniki i inne problemy neurologiczne. Po 10 latach od zażycia nie ma w zasadzie żadnej możliwości, żeby THC (aktywna substancja marihuany) dalej wpływała na Twój układ nerwowy. Zanik pamięci nie jest niczym niezwykłym, ale fakt, że nadal o tym myślisz może wskazywać na 2 rzeczy: 1. Atak paniki jest bardzo nieprzyjemny. W zasadzie większość ludzi opisuje go jak uczucie jakby miało się umrzeć. Ten incydent mógł wywołać u Ciebie zespół stresu pourazowego. PTSD charakteryzuje się utratą pamięci, a jednocześnie „przebłyskami” z tego zdarzenia np podczas snu. Czyli atak paniki i uczucie że zaraz umrzesz było tak traumatyczne dla Ciebie, że wywołało stres pourazowy bez innej, logicznej przyczyny. PTSD leczy się u psychiatry. 2. Drugą opcja to, że zdarzenie z marihuaną to „temat zastępczy”. Po zapaleniu można np uzyskać dostęp do wypartych wspomnień a one nie zawsze są dobre. Być może coś się zdarzyło w Twoim życiu, co wyparłeś bo było traumatyczne, np molestowanie lub przemoc. Po zapaleniu przypomniałeś sobie o tym i dostałeś ataku paniki po czym Twój mózg, żeby Cię chronić, znów „zamknął” to wspomnienie. W takim wypadku też potrzebujesz terapii żeby przypomnieć sobie traumatyczne zdarzenie i je przepracować.
  10. Jako głos rozsądku powiem Ci, że to bardzo indywidualne i u niektórych osób, które mają jasna karnację i płytko unaczynioną skórę, żyły widać bardzo. Tak bardzo że np moje własne dzieci uważają że to ciut obrzydliwe tak widzieć swoje żyły. W młodości miałam kolegę który miał jakąś wrodzoną niewydolność jednej tętnicy i to wpływało na żyły na jednej nodze. Ale zapewniam Cię że tu nie było pola do zastanawiania się czy to normalny widok czy nie. Jego żyły na nodze były wypukłe, sinobordowe i poskręcane jak węzły plus miał oczywiście objawy, bóle, drętwienia. Same prawidłowe żyły widoczne przez skórę nie są powodem do niepokoju. U kobiet widoczność żył może się zwiększyć np w ciąży, u mężczyzn przy treningu, kiedy mięśnie je „wypychają” pod skórę. U dzieci może się to zmieniać wraz ze wzrostem. Pamiętaj że ciało rośnie, etapami, nie zawsze w 100% jest to zsynchronizowane. Np kości nagle rosną i dziecko jest 10 cm wyższe po wakacjach a serce i układ krążenia muszą szybko nadrobić, serce musi zwiększyć masę lub bić szybciej, szpik musi wyprodukować więcej krwi dla rosnącego ciała. Te zmiany mogła wpływać na widoczność naczyń krwionośnych. Pomijając fakt, że u niektórych żyły są po prostu bardziej widoczne niż u innych, to nawet u każdego człowieka w niektórych okolicznościach to się będzie zmieniać. Np w lecie zwykle jak człowiek się opali to żyły są mniej widoczne na tle ciemniejszej skóry itd.
  11. Nie chce rozwiewać Twoich złudzeń, ale jestem w wieku, w którym już raczej nikt o mnie nie mówi „dziewczyna” Twoja reakcja jest jak najbardziej zdrowa i pokazuje, że zaburzenia psychiczne nie są u Ciebie na tyle silne, żeby wpłynęły na normalne odruchy, jakie każdy hetero mężczyzna ma wyobrażając sobie spoconą wytrenowaną dziewczynę w bokserkach i staniku, niestety rzeczywistość chyba jest mniej atrakcyjna niż to wyobrażenie To co opisujesz to może być: 1. po prostu cecha charakteru, wtedy nic na to nie poradzisz. Niektórzy są indywidualistami i to też jest ok. Trzeba tylko znaleźć jakąś równowagę między swoimi potrzebami a szacunkiem dla reszty społeczeństwa. 2. pewna niedojrzałość wynikająca z młodego wieku, gdzie negowanie zasad i nakazów jest po prostu naturalne i jest tylko przejściowym stadium rozwoju osobistego. Jeśli tak, to z wiekiem Ci to trochę minie, potrzeba zaznaczenia swojej niezależności zmaleje. 3. część objawów z łagodnego spektrum autyzmu, gdzie np potrzeba decydowania o sobie jest bardzo silna i nagięcie się do społecznych norm czy oczekiwań jest niemożliwe. Tak samo jak potrzeba kontroli otoczenia, która rozszerza się też na przedmioty, które posiadasz. W takim wypadku po prostu nie chcesz oddawać kontroli nad tym, co się dzieje z Twoją kurtką, czy torbą i sprawia Ci to wyraźny dyskomfort, jeśli musisz je gdzieś zostawić. Naprawdę ciężko powiedzieć co jest prawdziwe w Twoim przypadku. Możesz spróbować zrobić jakiś darmowy test na autyzm na necie, one nie są super wiarygodne ale zwykle jeśli nie masz autyzmu, to ten test to pokaże i nie będziesz musiał się zastanawiać czy szukać dalej w tym kierunku. Co do zaburzeń neurologicznych - można je mieć i o tym nie wiedzieć. Po prostu skąd masz wiedzieć jak czują się „normalni” ludzie, jeśli przyzwyczaiłeś się czuć inaczej i nie znasz nic innego? Ja np teraz dokładnie widzę które moje „objawy” to adhd, które to autyzm, a które to po prostu moja własna osobowość. Ale to wymaga zarówno dokładnego diagnozowania, jak i wiedzy żeby zajrzeć trochę wgłąb siebie i zrozumieć co czujesz i dlaczego, co to wywołało, co pomaga, co pogarsza.
  12. Nerwica może się bardzo nasilić przy wypaleniu zawodowym i stresie związanym z pracą. Także jedyne wyjście to zmienić np miejsce pracy czy całkowicie zawód. I to prawda że przy nerwicy nie można unikać tego, czego się boisz, ale sprawa ze stresem spowodowanym pracą i w konsekwencji nerwicą jest akurat zupełnie odwrotna, tu trzeba uciekać jak najszybciej, odciąć się od stresującego miejsca pracy czy nawet całego zawodu. To akurat mówię jako specjalista (zarówno z wykształcenia jak i z zawodu pracuje z m.in wypaleniem zawodowym, psychicznym BHP itd), więc spokojnie biorę odpowiedzialność za swoją radę. Akurat pracuje na pograniczu tych tematów o których piszesz, nie dość że w kadrach gdzie pomagamy pracownikom obciążonym stresem, to jeszcze w branży prywatnych usług medycznych i mamy pielęgniarki, opiekunów osób starszych, mamy szkoły dla młodzieży z diagnozami itd. I to bardzo ale to bardzo ciężka praca. Fizycznie i psychicznie wykańczająca. Mam koleżankę, która jako pielęgniarka na oddziale rehabilitacyjnym skończyła z wylewem ze stresu a teraz jest na rencie także to nie żarty. Ona też ignorowała narastającą nerwice bo wiadomo że zmienić pracę nie jest tak łatwo a skończyło się grupą inwalidzką. Także jest Twoja nerwica może mieć jakikolwiek związek z Twoją pracą, to musisz iść na zwolnienie lekarskie. Najpierw podreperować zdrowie a potem zobaczyć co dalej. Nie wiem jak to działa w Twoim kraju ale zwykłe urzędy pracy mają doradców którzy podpowiadają co zrobić jeśli fizycznie lub psychicznie nie dajesz rady w swoim zawodzie.
  13. I tak i nie. Jakies 20 lat temu sięgnęłam dna, hipochondria prawie zniszczyła mi życie, studia, przyjaźnie, związek i pracę. Wtedy doszłam do wniosku że nie mam po co być zdrowa bo moje życie to porażka. Więc mogę albo dalej biegać po lekarzach, albo iść na żywioł. Przestać w ogóle myśleć o zdrowiu i żyć jakby jutra nie było stwierdziłam że jeśli dolega mi coś poważnego to objawy będą postępować do poziomu, gdzie lekarze już łatwo postawią diagnozę, ale dopóki wszystko jest takie „a tu mnie boli, tu mnie ćmi, tu mnie coś gniecie, lekko mi niedobrze, chyba ciężko w głowie, trochę słabo” to trudno, olewam to i żyję. I przeszło. Jak inne fobie, które miałam, niekarmione zdychały, szczególnie jeśli rzucałam im wyzwania i ciągle się popychałam za granice swojego lęku, to lęk przegrywał. Ale potem po kilku latach uderzył we mnie lęk wolnopłynący i z nim nie mogłam sobie poradzić długie lata. Plus tendencja do hipochondrii zostaje więc tego musiałam pilnować. Od zawsze przeczuwałam że nerwica to nie jest pierwotna diagnoza, ona się pojawia jako konsekwencja czegoś innego. I tak było, zdiagnozowano u mnie adhd i autyzm. ADHD leczę farmakologicznie i te leki bardzo mi pomagają na lęki. Poza tym zrozumiałam że wiele różnych bóli, kręcenia w głowie czy innych fizycznych objawów, to po prostu moja neuroatypowosc. Mój system nerwowy jest mega nadreaktywny. Wiedząc to już się tak każdym bólem nie przejmuję, wiem że większość to nerwobóle, a ból głowy, karku czy brzucha może być z przestymulowania. Popycham się żeby trenować. Przyzwyczaić ciało do bólu mięśni, potu, zadyszki, mdłości. Mój fizjoterapeuta nastawiony na osoby z adhd i autyzmem mówi, że mój system nerwowy bardzo tego nie lubi, ale się przyzwyczai. Coś jak odczulanie przy alergii. I to działa. Oczywiście są dni gdzie nie mogę wstać z łóżka. Ale jest też dużo dobrych dni. Poziom lęku zwykle jest niski, jak u zdrowych osób.
  14. Hej, To ja tutaj pisałam o młodej dziewczynie ze zdiagnozowaną nerwica i silną nadwrażliwością słuchową gdzie od dziecka leczona była psychiatrycznie, ale rezonans wykazał wadę w budowie ucha - operowalną na szczęście. Takie rzeczy mogą być wrodzone ale mogą też nagle się pogorszyć i uaktywnić choćby po katarze, jeśli zrobi się zapalenie ucha, po koncercie jeśli było za głośno czy choćby od codziennego słuchania muzyki na słuchawkach. Nadwrażliwość słuchowa może być czysto psychiatryczna, ale rzadko występuje jako jedyny objaw sensoryczny z nerwicą. Zwykle nadwrażliwość dotyczy kilku zmysłów, nie tylko słuchu, choć niektórzy autyści mogą być specyficznie bardzo nadwrażliwi na dźwięki. Tak w dużym uproszczeniu: jeśli nadwrażliwość dotyczy tylko jednego zmysłu, np smaku, słuchu, to może to być problem fizyczny. A jeśli nie jest fizyczny, to nerwica raczej jest konsekwencją nadwrażliwości- tzn ta nadwrażliwość tak Cię obciąża że pojawia się nerwica. Nadwrażliwość jednego zmysłu może być częścią np diagnozy ze spektrum autyzmu, ale może też być „taka uroda”. Niektórzy po prostu mają bardziej wrażliwy słuch czy węch, czy np oczy bardziej wrażliwe na światło itd. Jeśli jest na odwrót, i to nerwica jest pierwotna (choć moim zdaniem nerwica nigdy nie jest pierwotna, jest spowodowana np stresem, DDA, złymi wzorcami zachowań, zaburzeniami osobowości, autyzmem, adhd itd), to nadwrażliwość raczej obejmie wiele płaszczyzn i przestymulowanie będzie się pojawiać i przy dźwiękach, i świetle, ostrych zapachach, ogólnie każdych bodźcach. Aha, a pomaga noszenie słuchawek z redukcja dźwięku, są dość drogie ale też porządne, więc warto w nie zainwestować moje dzieci mają z JBL. Są też takie silikonowe wkładki calmer earplugs na nadwrażliwość słuchowa, nie próbowałam bo ja mam tez nadwrażliwość sensoryczna i nie wiem czy coś w uchu by mnie nie drażniło. Choć podobno one są bardzo miękkie. One nie zatykają całkiem ucha, mają otwór, ale ich budowa ma wytłumić i rozproszyć dźwięk tak żeby nie drażnił ucha ale jednocześnie żebyś słyszała co ktoś mówi.
  15. To nie jest takie proste, że po opisie ktoś Ci powie: to nerwica, fobia społeczna, alergia na zasady itd… ogólnie dyskomfort, który opisałeś może mieć bardzo różne przyczyny i musiałbyś się przyjrzeć bardzo dokładnie co czujesz i kiedy, żeby mieć pojęcie dlaczego tak się dzieje. Dam Ci przykład: ja też lubię ćwiczyć ale z jakiegoś powodu ogromnie ciężko mi było zacząć trening. W trakcie już ok, i nawet zawsze się cieszę jak np mam zaplanowany trening ale zaraz przed jest dramat. Po pewnym czasie zrozumiałam, że to przebranie w strój do treningu powoduje cała niechęć. Dlaczego? Bo nie lubię tego uczucia, że jest mi zimno podczas przebierania, że getry sportowe są z takiego zimnego i śliskiego, a jednocześnie opiętego materiału, że założenie stanika sportowego to samo w sobie zajęcie z jogi, bo one są bardzo obcisłe żeby wszystko co trzeba na miejscu utrzymać no ok. Kupiłam spodnie treningowe z materiału cotton touch przypominającego bawełnę, z prostymi nogawkami a nie getry. Kupiłam stanik sportowy z zamkiem z przodu. Dalej samo przebieranie jest nieprzyjemne i jak się da to w lecie w domu ćwiczę w bokserkach, staniku sportowym i na boso. Ale to dalej nie odpowiada na pytanie dlaczego. W końcu koleżanka, która ma syna z głębokim autyzmem i jest obeznana w temacie, uświadomiła mi że dyskomfort z tym przebieraniem wynika z dezintegracji sensorycznej. Mój system nerwowy pewnych impulsów nie lubi. To już postęp, ale dlaczego mój system nerwowy tak reaguje? U mnie akurat to z powodu diagnozy adhd/autyzmu, ale przyczyny mogą być różne. Powodów takich reakcji może być dużo. Nerwica, fobia, to takie wygodne szufladki podczas gdy teraz wiele osób dostaje inne, poprawne diagnozy (ja nerwicę mam zdiagnozowaną od dziecka, a się okazało że to adhd) Także trzeba się po prostu przyjrzeć, co Ci przeszkadza? Dlaczego? Dlaczego tylko na WF jest źle a w innych warunkach ok? Jakie dokładnie rzeczy w tej sytuacji z WF Ci przeszkadzają? Co Ci w nich przeszkadza? Znam też przypadek dziewczyny która ma jak się okazało wrodzoną wadę budowy ucha. W niektórych sytuacjach czuła się tak źle, że postawili jej diagnozę psychiatryczną, a się okazało że to wada aparatu słuchu, którą można operować, a nie zaburzenie psychiczne. Po prostu akustyka niektórych pomieszczeń, dworców kolejowych, auli szkolnej, była tak nieznośna dla jej układu nerwowego, mózg był tak przeciążony pewnymi dźwiękami przez tą wadę słuchu, że nie mogła tego znieść, reagowała dużym stresem, unikaniem itd.
  16. Ja mam nerwicę lękową od dziecka i naprawdę potrafiłam się bać rzeczy bardzo nieprawdopodobnych, a nawet takich, w które zdecydowanie nie wierzę. Np miałam okres lęku przed zjawiskami paranormalnymi, bałam się np wejść do piwnicy, na strych, w nocy się bałam, że „coś” jest w szafie. Wszystko fajnie, tylko że ja w takie rzeczy nie wierzę i nawet bojąc się, zastanawiałam się jak można się bać czegoś co nie istnieje? Potem miałam np taką zajawkę że bałam się spać przy otwartym oknie bo… bałam się że jakiś sąsiad może hoduje tarantulę albo skorpiona i to zwierzę ucieknie i wejdzie mi przez okno. Sama nie mogłam uwierzyć jak można na serio rozważać tak idiotyczną rzecz, ale można. U mnie nerwica jest konsekwencją innych diagnoz (adhd/autyzm) ale przez lata nauczyłam się że lęki to tylko temat zastępczy, przeniesiony. Nasilają się w okresie problemów i jak np martwiłam się studiami czy nie układało mi się w związku, ale trochę unikałam myślenia o tym, podjęcia działania np zmiany studiów, to ten niepokój kanalizował się w lęki. Takie absurdalne lęki, bo mój mózg najwyraźniej „wolał” zająć się czymś nieprawdopodobnym niż zmierzyć się z życiem i prawdziwymi problemami. Teraz już praktycznie nie mam nerwicy. Ale jeśli pojawia się lęki, to sprawdzam 2 rzeczy: 1. co mnie naprawdę martwi? Praca? Jakieś relacje? Jeśli nic mnie akurat szczególnie nie martwi, to: 2. Jak wygląda obecnie moje życie? Wysypiam się? Jem zdrowo? Ruszam się? Lęki i depresja mogą pojawić się od złego stylu życia jeśli ma się do tego skłonność. W końcu organizm potrzebuje światła, snu, odżywiania i ruchu, żeby regulować gospodarkę chemiczną. Potrzebuje też ograniczenia „stresorów” jak sztuczne światło po nocy, ciągłe siedzenie, podbijanie dopaminy np rolkami na insta itd. Teraz jest coraz większa świadomość skąd nam się te problemy psychiczne biorą. I coraz więcej przemawia za tym, że ze stylu zycia
  17. Mi się właśnie udało zdobyć 5 z 6 wypisanych paczek medikinetu. Rozmawiam z lekarzem na bieżąco czy concerta nie byłaby lepiej dostępna, ale nie, podobno jeszcze gorzej i to samo potwierdzają w aptekach. Dziś miałam mega szczęście i udało mi się po kilku dniach trafić na większą dostawę i wykupić od razu 4 paczki w jeden aptece. Masakra. Choć jak tak się przeszłam po domu, poszukałam po szafkach, torebkach i szufladach i nawet w pracy w szafce i pudełku na biurku, to znalazłam napoczęte listki na miesiąc leczenia jednak są jakieś plusy adhd, nigdy nie pamiętasz gdzie dajesz swoje rzeczy ale jak się zabierzesz do szukania to same skarby znajdujesz…
  18. Dawno mnie tu nie było. Ludzie znikają z forum i w zasadzie nie wiemy dlaczego. Ale dziś zajrzałam żeby napisać, że mi przeszło. Może komuś, kto nie widzi końca i jest zmęczony, pomoże fakt, że są ludzie którym po prostu przechodzi. Oczywiście ja nigdy nie będę zdrowa, mam adhd i autyzm (długo nie byłam świadoma w jak dużym stopniu mam autyzm) a nerwice, depresje, zaburzenia neurologiczne itd to tylko pokłosie diagnozy, ale obecnie nie mam nerwicy. Raz jest ciut lepiej, raz ciut gorzej, ale czynnej nerwicy upośledzającej życie już nie mam. Powoli, spokojnie uczę się żyć z adhd i autyzmem świadomie. Mam też inne problemy teraz z samoregulacją, ale są zdecydowanie mniej męczące niż nerwica która potrafiła mnie doprowadzić do chęci poddania się eutanazji (gdzie nawet przy epizodach depresji nie miałam nigdy myśli samobójczych). Teraz jest ok i się tym cieszę. Jednocześnie wiem że w każdej chwili może znów być źle. Ale to tylko jeszcze jeden z powodów żeby się cieszyć remisją choroby dopóki trwa. Pogody ducha Wam życzę, to ważniejsze niż zdrowie
  19. Raczej przed, razem z PMSem i zahacza o pierwszy dzień, ale to podobno bardzo typowe dla nerwicy. Czasem te lęki potrafią się dość znacznie nasilić, nawet do tygodnia przed okresem
  20. minou

    Czuje swój puls

    Haha a ja myśle co mnie tak maglujesz zamiast autorowi pomagać i jeszcze mówisz nerwicowcom, że nie rozumiesz jak my możemy się nie badać a my tu już teczki z badaniami mamy w kilku segregatorach
  21. minou

    Czuje swój puls

    ja miałam wiele razy ekg od dziecka, teraz jakbym zrobiła holtera to bym się uspokoiła na chwile ale zaraz bym myślała ze może jeszcze usg serca a może to a może tamto. Żeby nie „budzić” hipochondrii trzeba zaufać lekarzowi i tyle, szczególnie jeśli nic się nie dzieje (oprócz jakiś subiektywnych doznań). Bo to w sumie o to chodzi w hipochondrii, o potrzebę kontroli, a przecież nikt nigdy Ci nie da gwarancji ze jesteś 100% zdrowy, wiec trzeba tą kontrole oddać lekarzowi i zaufać, że nie spartoli
  22. minou

    Czuje swój puls

    Wolałabym nie, jeśli lekarz nie widzi powodu. Zresztą w Danii prywatna służba zdrowia tak nie działa, musiałabym pewnie wykupić jakiś pakiet kardiologiczny za małą fortunę w prywatnym szpitalu. Albo do Polski lecieć a potem słychać marudzenia mojego lekarza ze on nic nie rozumie z tych badań itd
  23. minou

    Czuje swój puls

    Ogólnie mnie to nie niepokoi. Ostatnio zrobiłam nowe ekg jak miałam zacząć brać leki na adhd bo one trochę podwyższają ryzyko problemów z sercem i wszystko było ok. Niepokoi mnie to trochę tylko wtedy, kiedy gdzieś np przeczytam ze to może być jednak jakaś choroba Co do badań to cóż… mój lekarz nie widzi powodu. Żaden z lekarzy badających moje serce od dziecka nie widział powodu do zrobienia holtera. Obecny lekarz wie ze miałam hipochondrię. Muszę mu zaufać, albo znów po prostu będzie tak ze będę się badać prywatnie na własna rękę, bo mam jakąś paranoję.
  24. minou

    Czuje swój puls

    Wątpię bo uczucie jest przyjemne i poza tym w ogóle nie daje objawów kardiologicznych. Fakt ze akurat tego nie czułam przy żadnym z ekg, ale mam tez dużo innych odczuć w klatce piersiowej które nie pochodzą od serca. Np nerwobóle międzyżebrowe udające bóle zamostkowe itd. Zreszta uczucie trzepotania czy pukania w środku ciała mam tez w innych miejscach niż w klatce piersiowej. W każdym razie tylu lekarzy mnie już badało od dziecka i żaden nie był zaniepokojony
  25. minou

    Czuje swój puls

    wiem o co chodzi, ja tez czasem mam wrażenia kołatania serca nawet jeśli puls i ciśnienie jest w normie. Miewam tez takie wrażenie jakby w klatce piersiowej odbijała mi się piłeczka od ścian klatki, albo jakbym tam miała ptaka który trzepocze skrzydłami… mam tak od dziecka, kilka ekg nic nie wykazały, nawet arytmii. To uczucie samo w sobie jest nawet przyjemnie, gdyby nie to ze człowiek się boi ze to serce. Puls i bicie serca czuje prawie zawsze ale nie zwracam uwagi. Czasem czuje ten puls w dziwnych miejscach, np na różnych tętnicach, na szyi czy w udzie itd. Albo pulsowanie jakiejś żyłki na palcu u ręki…
×