minou
Użytkownik-
Postów
922 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez minou
-
Żeby zmierzyć ciśnienie prawidłowo musisz być zrelaksowany jak się boisz wyniku to Ci wyjdzie wysokie - wiadomo. Po prostu nie mierz przez tydzień. To Ty decydujesz, schowaj ciśnieniomierz i powiedz sobie że nie i koniec. Uleganie swojej nerwicy tylko ją nakręca.
-
Kiedyś miałam nawracające sny. Nie zawsze koszmary. Np przez pewien czas co noc śniła mi się moja paczka przyjaciół. To było przyjemne potem przy depresji, nerwicy i trudnym okresie ze zmianą studiów, oddalaniem się jednego z najlepszych przyjaciół (który po kilku latach dostał diagnozę CHAD i cech narcystycznych, teraz wiem, że mnie do siebie bardzo przywiązał, a potem odsunął, bo znalazł innych przyjaciół) codziennie śniło mi się że się huśtam na huśtawce. Nie było to nieprzyjemne, ale co noc ten sam sen, w różnych sceneriach. Wg sennika huśtawki to zmiany, niepewność itd więc pasowało. Potem w kolejnym trudnym okresie ciągle śniło mi się, że jadę windą a ona spada. Albo nie spada, ale też się nie zatrzymuje i wypada przez dach a ja się boję, że się przetoczy po dachu i spadnie. Codziennie. To już był koszmar, bo oczywiście nie byłam w stanie jeździć windą, a mieszkałam na 11. piętrze Nigdy te sny, czy nawet koszmary nie wpływały ogólnie na mój sen, tzn nigdy nie cierpiałam na bezsenność. Ogólnie dużo snów i pamiętanie wielu snów oznacza po prostu, że dużo czasu spędzasz w fazie REM. To nie jest złe, ale za dużo fazy REM występuje albo kiedy śpisz za płytko, za mało czasu spędzasz w śnie głębokim (może tak być że stresu, mózg ciągle chce trochę „czuwać” i ogranicza sen głęboki), albo jeśli śpisz więcej niż potrzebujesz. Np jeśli w ciągu dnia nie zmęczysz ciała wystarczająco, organizm nie potrzebuje aż takiej regeneracji, a jednocześnie dużo czasu np leżysz i czytasz, czy oglądasz TV, czy się martwisz i potem mózg we śnie przepracowuje te informacje. U mnie te „serie” snów, czasem po kilka na noc, były spowodowane za dużą ilością snu, oraz często za małą ilością ruchu. Zawsze lubiłam spać, a sen był też sposobem na nudę (nie mam co robić, zdrzemnę się), oraz sposobem na stres (jestem zmartwiona, „prześpię się” z tymi problemami). W końcu spałam po 11-12 godzin i oczywiście mózg wchodził w głęboką fazę snu tylko na początku nocy, a potem, oraz podczas drzemek, był tylko sen płytki i faza REM. Dlatego miałam tyle snów. Teraz rzadko mam taki luksus żeby móc aż tyle spać, zresztą to nawet nie jest zdrowe. Zauważyłam też, że jeśli cały dzień pracuję umysłowo, a po pracy zajmuję się też różnymi problemami czy sprawami, śpię płycej i mam bardziej „niespokojne” sny. Rozwiązaniem jest ruch, najlepiej na świeżym powietrzu. Jeśli zmuszę się np do spaceru szybkim tempem lub przelecenia domu odkurzaczem tak, że pot się ze mnie leje, śpię głębiej, spokojniej, a sny pojawiają się dopiero nad ranem - czyli wtedy kiedy naturalnie mózg już nie wchodzi w fazę głębokiego snu. Tak jak piszą @brum.brum i @marra - zdrowy ruch i zadbanie o mikrobiom poprawiają sen.
-
Aha, dodam jeszcze że absolutnie się nie zgadzam, u mnie zmieniło to wszystko. 35 lat życia z nawracającą nerwicą, przeszłam przez różne „trendy” psychologiczno-psychiatryczne, najpierw było „benzodiazepiny są skuteczne”, więc brałam benzo. Potem „o nie, benzodiazepiny uzależniają, na nerwicę tylko leki przeciwdepresyjne. I jak nerwica wróci, to proszę wrócić po receptę”, potem „recepta? O nie, od farmakoterapii to się odchodzi. Terapia, tylko terapia”, potem „terapia nie działa hmmm. Na pewno działa, musi działać, trzeba się bardziej przyłożyć”. Potem już przez wiele lat nie miałam ochoty na żaden kontakt z pracownikami ochrony zdrowia psychicznego, czy to psychiatrami czy psychologami. No i potem wreszcie było „oczywiście, że ma Pani nerwicę, przy ADHD to normalne. Teraz musimy się skupić na różnych narzędziach i wiedzy, żeby mogła Pani dostosować codziennie życie do potrzeb osób z ADHD i autyzmem i to złagodzi lęki”. No i tak było. Moj mózg nie filtruje, nie odpoczywa. Nawet w czasie wolnym zamiast odmóżdżyć się przy serialu, ja dla zabawy robię kurs excela dla zaawansowanych, zagłębiam się w statystyki rynku pracy albo czytam ustawy. Po lekach na ADHD najpierw spanikowałam, bo straciłam „supermoce”! W pracy mój system to było skakanie od zadania do zadania, tak po 15-30 min, żeby się jednym nie znudzić, i w ten sposób kończyłam każde, tylko że na raty. Po pracy nadal siedziałam nad analizami. A po lekach? Pierwsze tygodnie, miesiące, w pracy skupiałam się bez problemu na jednym zadaniu, ale miałam wrażenie, że jestem powolna a w domu? Sofa, serial, luzik, relaks. Poczułam się jakby mi IQ spadło… chciałam zrezygnować z leków. Ale lekarz powiedział, że nie ma mowy, że jeśli nadal będę tak funkcjonować jak wcześniej to się zajadę, zajadę układ nerwowy, rozchoruję się. Mam odpoczywać i się z tego cieszyć. Potem się okazało, że musi być równowaga, nadmiar pracy był zły, ale nadmiar relaksu jeszcze gorszy. Zmieniłam pracę na taką lajtową, niby marzenie. Pensja fajna, a tempo… po kilku miesiącach miałam wrażenie, że po 4 godziny dziennie siedzę na Zalando, a nikogo to nie obchodziło. Po roku wylądowałam na L4 z zaburzeniami stresowymi i depresją. Z nudów, serio. Udawanie że coś robię przez pół dnia tak mnie obciążało i śmiertelnie nudziło, że zaczęłam mieć rano bóle brzucha przed pracą. Ta depresja to też zadawniona była, lekarz już wcześniej podejrzewał, bo trochę przykrych rzeczy mnie spotkało w ostatnich latach, więc stwierdziłam że teraz czas się podleczyć porządnie. Pół roku L4 to było faktycznie dochodzenie do siebie, potem zastój, a po 9 mies już było pogorszenie, znowu z nudów. Teraz mam nową pracę, z wysokim tempem i takie mi pasuje. Tylko mocno pracuję nad „odcięciem”, mam rytuały dostosowane do ADHD i autyzmu które robię po wyjściu z pracy (kiedy jestem w biurze), lub po zamknięciu komputera (sporo pracuję zdalnie). Znając moje diagnozy wiem, że przełączenie się z trybu praca (a uwielbiam swoją pracę) na tryb czas wolny to trudna sprawa. Ale też wiem, jakie to ważne, choćby dlatego żeby nie napędzać stresu i nie dostać znów nerwicy. Dzięki znajomości diagnoz wiem też, co ma szansę u mnie zadziałać, jak odpoczywać w sposób najbardziej służący mojemu mózgowi, a nawet co jeść! Dlatego uważam, że to naprawdę skandal, jeśli lekarze Ci mówią, że to nie ma znaczenia. Tzn rozumiem, że opanowanie mocnego epizodu nerwicy jest ważne, ale ile to trwa z lekami? Zwykle po 3-4 tyg na lekach wprowadza się już psychoterapię, więc i badania w kierunku ADHD czy autyzmu można po miesiącu farmakoterapii choćby rozważyć. Jeśli chcesz i masz środki, polecę Ci świetnego lekarza, specjalistę od ADHD dorosłych. Za pakiet diagnostyczny zapłaciłam 1200 zł (teraz pewnie kilka stówek więcej to kosztuje), ale ten lekarz był wart każdej złotówki.
-
Serio? Straszne, jak poziom wiedzy się różni praktycznie w zależności od lekarza. U mnie lęki były zdecydowanie najgorszym objawem, już wolę mieć depresję. Trochę się w pewnym momencie pogodziłam z faktem, że będę mieć te wyczerpujące lęki do końca życia. Także fakt, że leki na ADHD je całkowicie usunęły był po prostu niesamowicie miłą niespodzianką. Leki na ADHD mogą niestety u niektórych nasilić stany lękowe. U innych działają neutralnie na lęki, ale sam fakt poprawy funkcjonowania zmniejsza poziom stresu i przestymulowania, więc pośrednio leczenie ADHD pomaga też na lęki (jeśli tylko nie ma się tego skutku ubocznego, że lek nasila lęki). No i jest ta mniejsza grupa, do której ja należę, osoby którym leki na ADHD wyleczyły nerwicę. Myślę, że na to jest jakieś czysto fizjologiczne wytłumaczenie, prawdopodobnie m.in za niski poziom dopaminy powodował stany lękowe.
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Spoko ja z Internetu się dowiedziałam że mam chłoniaka, wrzody, fibromialgię, zapalenie stawów, raka krtani, arytmię, niedoczynność tarczycy też, problemy hormonalne, endometriozę, jelito nadważliwe (w optymistycznej wersji, w tej gorszej to rak jelita), zapalenie wątroby, niewydolność układu odpornościowego i guza mózgu. Na szczęście okazało się tylko że przez niezdiagnozowane ADHD dopadła mnie ciężka nerwica pod postacią fobii, hipochondrii i lęku wolopłynącego. -
Nie ma za co i przepraszamy za cały ten off-topic To trochę pokazuje ile zaburzeń może prowadzić do nerwicy lękowej, a niestety narcystyczna matka jest bardzo wysoko na liście czynników ryzyka. Ponieważ matka jest naszym pierwszym bezpiecznym i stałym wzorcem przywiązania, a z narcyzem nic nie jest ani bezpieczne ani stałe, ciężko w ogóle wyjść bez szwanku z takiego dzieciństwa. Życzę Ci zdrówka i dużo zdrowego egoizmu
-
Nie mam jeszcze pełnej diagnozy, ale nie ma leków na autyzm. Dzięki diagnozie ADHD dostałam lek, który wycisza impulsy w układzie nerwowym i pomaga mi na nerwobóle. Ale w zasadzie nie wiadomo czy ten rodzaj nadwrażliwości jest spowodowany przez ADHD czy autyzm. Teraz akurat mam świetne prywatne ubezpieczenie z pracy i diagnozę autyzmu zrobię sobie w prywatnej klinice na koszt ubezpieczyciela. Moje wcześniejsze ubezpieczenie pokrywało pomoc psychiatryczną, ale nie diagnozy ADHD i autyzmu, ale mój nowy pracodawca zainwestował w pełen pakiet więc czemu nie? Zresztą chcę mieć to wszystko oficjalnie udokumentowane w razie gdybym już nie wyrabiała na rynku pracy i musiała iść na rentę czy coś. Dla mnie jest sens. Jak już pisałam, w razie gdybym musiała iść na rentę. Ale też tu gdzie mieszkam mogę się ubiegać o dostosowanie warunków pracy. Albo nawet i pierwszeństwo w rekrutacji w państwowych zakładach pracy ze względu na niepełnosprawność. Sa też różne oferty fizjoterapii czy innej terapii, ale tylko z oficjalną diagnozą. Zdaje się że w PL pracodawca również dostaje jakieś dofinansowanie jeśli zatrudni kogoś z orzeczeniem o niepełnosprawności więc nie rozumiem dlaczego nie widzisz sensu.
-
No nie do końca. Przede wszystkim norma zachowań jest bardzo szeroka - ludzie są po prostu różni. Żeby dostać diagnozę, muszą być spełnione różne warunki, m.in. właśnie to, że nie panujesz nad swoimi objawami i nie możesz się „po prostu ogarnąć”. A poza tym musi Ci to obniżać jakość życia. Ja np nie panuję nad swoimi problemami z koncentracją, np idę do kuchni po coś, ktoś mnie prosi żebym mu przy okazji przyniosła z kuchni szklankę wody i w ciągu tych 30 sekund po drodze ja się zamyślę i nie wiem, po co ja do tej kuchni poszłam. Więc wracam, oczywiście bez tej rzeczy po którą poszłam i bez tej szklanki wody, a osoba, która mnie o nią prosiła nie może zrozumieć jak można w ciągu 30 sekund zapomnieć? Ja potrafię też nawet nie pamiętać że ktoś mnie o coś prosił jeśli akurat byłam zamyślona. Poza tym jeśli od urodzenia myślisz w pewien sposób to możesz nawet nie wiedzieć, że „normalny” sposób myślenia jest inny. Oczywiście widzisz, że masz jakiś problem z porozumieniem z ludźmi, albo że niektórzy się na Ciebie denerwują ale niekoniecznie wiesz dlaczego. Ja dopiero na kursie dla rodziców dzieci autystycznych dowiedziałam się, że mój sposób myślenia jest autystyczny. Psychiatra tłumaczył na przykładach, np ktoś coś mówi, „normalni” ludzie rozumieją to w ten sposób, odpowiadają w taki sposób, natomiast autyści rozumieją to inaczej i odpowiadają inaczej. I myślałam serio, że Pan psychiatra się pomylił w sensie, że to co przedstawia jako autystyczne, jest tak naprawdę „normalne” a on przez przypadek zamienił przykłady no ale nie, dowiedziałam się że mój logiczny i często dosłowny, oraz obiektywnie rzecz biorąc poprawny sposób rozumienia świata nie jest wcale oczywisty dla „normalnych” ludzi. W ten sposób dopiero zaczęłam rozumieć dlaczego zawsze czułam, że jestem „inna”, i też nauczyłam się nie irytować na „normalnych” ludzi. W końcu to mój sposób myślenia jest bardziej logiczny, ale jednocześnie jest dużo mniej powszechny w społeczeństwie. Teraz mogę dopasować mój sposób komunikacji tak, żeby inni lepiej mnie rozumieli, mogę też lepiej zrozumieć innych. Chodzi o to, że zaburzenia lękowe rzadko są diagnozą izolowaną. Czasem można dostać lęków z powodów, że tak powiem, czysto zewnętrznych - duży stres, presja. Ale zaburzenia lękowe pojawiają się u ok. 60 do nawet 80% osób z ADHD, autyzmem, często towarzyszą depresji, DDA, DDD, zaburzeniom osobowości, chorobom fizycznym czy nawet niedoborom np wit. B12. Dlatego jeśli ktoś ma objawy nerwicy, powinno się sprawdzić czy są też inne zaburzenia. Ja też mam, a raczej miałam całe życie, diagnozę zaburzeń lękowych. Najpierw fobii, potem hipochondrii, potem lęku wolnopłynącego. Byłam na to leczona bez rezultatu. Mam to ogromne szczęście, że u mnie leki na ADHD zupełnie usunęły lęki. Nie u każdego tak się dzieje, ale u mnie leczenie przyczyny nerwicy (czyli ADHD) usunęło skutecznie samą nerwicę.
-
Wyszło ciężkie. Objawy typowe: problemy z koncentracją tak duże, że w zasadzie nie pamiętam połowy życia (zamyślam się tak, że robię się głucha i ślepa, nie wiem co się dzieje dookoła mnie). Notoryczne gubienie rzeczy, nawet jeśli obiecałam sobie (i np mamie) że będę pilnować jak oka w głowie. W dzieciństwie i młodości małe zapotrzebowanie na sen, a raczej po prostu problem z wieczornym zaśnięciem a potem byłam wykończona resztę dnia. Nadpobudliwość motoryki małej, ciągłe klikanie długopisem, nakręcanie włosów na palec czy skubanie skórek. Duża impulsywność w dzieciństwie i młodości, przede wszystkim komentowanie zanim pomyślę. Często słowotok. Poza tym objawy „z pogranicza” które występują i przy ADH i przy autyźmie czyli wszystkie fizyczne atrakcje związane z nieprawidłowym przesyłaniem impulsów w układzie nerwowym (lub ich odczytywaniem). Leki na ADHD działają na mnie bardzo uspokajająco, a to stymulanty. Mogę spokojnie sobie uciąć drzemkę po 50 mg Medikinetu lub Elvanse Po pierwsze możliwość leczenia farmakologicznego zarówno ADHD jak i nerwobóli. Poza tym poczucie, że nie jestem nienormalna tylko mam typowe objawy. A po trzecie - klucz do zrozumienia co mi służy a co nie, i dlaczego. To mi pozwala lepiej planować dzień, tydzień, pracę, odpoczynek itd.
-
Mam. Lekarz jest pewien i ja też jestem. Kiedyś mówiono, że te diagnozy się wykluczają a teraz wręcz przeciwnie, nawet jest nowe oficjalne określenie - AuDHD, czyli połączenie ADHD i autyzmu. Mój syn ma autyzm dziecięcy i ADHD a córka ADHD i cechy autystyczne. Taką diagnozę dostaje się jeśli klinicznie jest się ciut poniżej pełnej diagnozy autyzmu, ale zaburzenia autystyczne są bardzo wyraźne w min 2 obszarach - u niej w społecznym i ogromnej potrzebie struktury, przewidywalności. Za to nie ma problemów z komunikacją - mówi płynnie w kilku językach. Syn nie mówił w ogóle do 4. roku życia i do teraz mówi troszkę niewyraźnie i ma mniejszy zasób słów niż równolatki. Nie za bardzo łapie ironię itd. Ja i córka w ogóle nie mamy takich problemów dlatego diagnoza autyzmu dziecięcego jest wykluczona. Przeszłam przez badania ADHD i autyzmu z dziećmi, z jednym nawet dwukrotnie bo pierwsze badania w wieku 3 lat a ostatnio powtórzone. I dzięki tym badaniom wiem, że mam autyzm bo cóż, moje wyniki w dużej mierze pokryłyby się z tymi moich dzieci, jeśli chodzi o wzorce myślenia itd. Także jestem pewna, że mam cechy autystyczne i one tak naprawdę maskują część ADHD (np ADHD to impulsywność a autyzm daje mi dużą potrzebę struktury i porządku. Pomaga mi opanować ten chaos od ADHD). Tylko nie mam dokładnie zbadane jakie obszary są najmocniej dotknięte i w jakim zakresie, a to chciałabym wiedzieć bo to pomaga dostosować życie i zrozumieć siebie. No ale mój mózg na pewno nie pracuje normalnie. Z objawów które nie podpadają pod ADHD jest np pamięć prawie fotograficzna (ale tylko w określonych sytuacjach), niezrozumienie abstrakcyjnych pojęć (myślałam że umrę na wykładach z filozofii) i mam tzw. silną koherencję centralną czyli widzę związki pomiędzy pozornie niepołączonymi zdarzeniami i potrafię je zanalizować na różnych poziomach - tzn od zdarzenia do przyczyn, teorii naukowych, strategii itd. Dlatego pracuję przy zarządzaniu procesami. Z kilku maili potrafię zidentyfikować przyczynę problemu, rozrysować proces, odnaleźć błąd w tym procesie i naprawić. Za to nie za bardzo potrafię wdrożyć, bo do tego są potrzebne zdolności międzyludzkie. Więc ja tylko doradzam kierownikom itd co jest nie tak, a oni zajmują się delikatnym przestawianiu ludzi na nowy system pracy. Oni wiedzą jak to zrobić, jak zarządzać ludźmi, a ja wiem jak rozmawiać z programami, excelami i jak projektować procesy w pracy wiedzą że mam autyzm i wszyscy się dziwią, że mam też ADHD bo autyzm po mnie widać a ADHD nie (po części dzięki lekom, ale przede wszystkim przez mechanizmy kompensacyjne które wytrenowałam od dzieciństwa, no i przez autyzm który częściowo sam kompensuje ADHD).
-
Ataki paniki i zaburzenia lękowe to tylko objaw, trzeba szukać przyczyny. Najłatwiej jeśli przyczyna tkwi w stresującej sytuacji życiowej, bez innych zaburzeń. Wtedy naprawdę wystarczy terapia, czasem jakieś łagodne leki uspokajające przez pierwsze dni i tyle. Jeśli wcześniej nie miałaś takich problemów i nie jesteś w grupie ryzyka (np DDA, DDD, choroby i zaburzenia psychiczne w rodzinie), to postaraj się po prostu jak najszybciej zareagować żeby opanować problem zanim się utrwali. Niestety nerwica ma tą brzydką tendencję do utrwalania się.
-
METYLOFENIDAT (Concerta, Medikinet, Medikinet CR)
minou odpowiedział(a) na Badziak temat w Stymulanty
Nie, brałam przez jakiś czas sertralinę na zadawnioną depresję, ale zeszłam z tego jak najszybciej. Na początku pomogła, szczególnie uspokoiła ten okropny natłok myśli wywołany przez duży stres i ADHD, z depresją w tle więc myśli były dość katastroficzne. Lamortygina to nawet nie wiem co to jest. Biorę gabapentynę jako dodatek, żeby wyciszyć układ nerwowy, a przede wszystkim na te różne dziwne nerwobóle, które mam przez mój nietypowy układ nerwowy. -
METYLOFENIDAT (Concerta, Medikinet, Medikinet CR)
minou odpowiedział(a) na Badziak temat w Stymulanty
A dla mnie właśnie jedyny skuteczny lęk na nerwicę. Mam zdiagnozowane AuDHD i bardzo długą historię zaburzeń lękowych więc lekarz kazał zwracać uwagę czy metylo nie nasili lęków a tu wręcz przeciwnie. Nerwica minęła jak ręką odjął w pierwszych dniach leczenia i nie wróciła już prawie 4 lata. Wprawdzie jakiś czas temu przeszłam na elvanse i on jest pod wieloma względami lepszy, ale ma ciut mniejsze działanie przeciwlękowe, więc po zmianie czasem pojawia się bardzo delikatny przebłysk lęku wieczornego, ale nic co by zaburzało funkcjonowanie. Myślę, że na samo ADHD to bym nie brała. Metylo mnie trochę spowalnia, no i przeszkadza w swobodnym błądzeniu myślami. Ale ten efekt przeciwlękowy jest bezcenny. -
@Verinia u mnie nerwica była pierwszym objawem AuDHD. Ta nerwica była ze mną od dzieciństwa. Potem miałam dwa epizody umiarkowanej depresji, zanim w końcu zdiagnozowano ADHD a moje cechy autystyczne nadal nie są do końca zdefiniowane, bo muszę się w końcu zabrać za porządne badania w tym kierunku. Po prostu przy okazji diagnozowania ADHD lekarz zanotował, że stwierdził też cechy autystyczne, ale się nie wgłębiał. Diagnoza robiona prywatnie, nie powiem, rzetelna, nic po łebkach, tylko że sprawdzała to, za co zapłaciłam, autyzm to osobna „paczka diagnostyczna”
-
Odziedziczona nerwica powiadasz Mam wrażenie, że praktycznie każdy post jest o tym, że ktoś uważa, że ma nerwicę. I często ma ją od x lat, a leczenie przynosi marne skutki. Czy naprawdę powszechna wiedzą psychiatryczna w Polsce nadal uznaje nerwicę jako diagnozę? Przecież to zwykle objaw a nie przyczyna. Trzeba szukać przyczyny. No i dziedziczenie. Owszem, rodzice z nastawieniem lękowym często przenoszą to na dziecko i dziecko ma też tendencję do reakcji lękowych. Ale silna nerwica i to dziedziczna już wygląda na coś więcej. Podam Ci mój przykład - nerwicę lękową mam od dziecka i jedno z moich dzieci miało objawy nerwicy już od ok. 5 roku życia, a drugie nie. Od czasów nastoletnich dostawałam benzo, z przerwami, nigdy się nie uzależniłam. Ale też nerwica wcale nie jest moją diagnozą a tylko zaburzeniem towarzyszącym. Mam AuDHD. Przede wszystkim moje ADHD powoduje lęki, autyzm wręcz przeciwnie, logiczne schematy myśleniowe zawsze pomagały mi lęki opanować. Tylko że mój lęk nie jest psychologiczny, jest objawem neurologicznym spowodowanym brakiem równowagi chemicznej mózgu oraz ciągłym przestymulowaniem. Odkąd biorę leki na ADHD, nie mam nerwicy. Jak ręką odjął, w zasadzie po pierwszej tabletce, dużo skutecznej niż benzodiazepiny. Moje dzieci mają oboje ADHD, jedno ma też autyzm dziecięcy a drugie cechy autystyczne (tak jak ja). Co więcej, okazało się że w mojej rodzinie sporo osób, leczonych na depresję, lęki, zaburzenia odżywiania itd skończyło z diagnozą AuDHD. To tyle jeśli chodzi o dziedziczenie. A co do niepokoju psychoruchowego - można to różnie odczuwać, ale przy ADHD problem zwykle polega na tym, że umysł jest zmęczony a ciało nie. Ta nierównowaga jest niesamowicie męcząca, a scrollowanie telefonu tylko powoduje wyrzut szybkiej dopaminy i pogłębia problem. Jest to bardzo kuszące, ale nawet moje dzieci wiedzą, że to bardzo niebezpieczne. Jedno z moich dzieci ma taki niepokój i np chodzi w tą i z powrotem z tabletem po pokoju, bo mówi, że czuje w nogach silną potrzebę połażenia, co jest bardzo irytujące. Nie ma tego objawu stałe, w zasadzie pojawił się rok temu jakoś. Drugie siedzi z telefonem, ale ciągle lata mu nogą, ręka, czymś stuka, coś przesuwa. W obu przypadkach nie przynosi to oczekiwanej ulgi. Ja bardziej mam tak, że ogarnia mnie nawet nie paraliż, ale spływam po sofie i gapię się w sufit. Albo w telefon. Czuję się wyczerpana. Okresami mam większy niepokój ruchowy i na zmianę spinam i rozluźniam mięśnie. Ale te objawy nie są stałe, raz są raz ich nie ma. Jedyna opcja to wyrównanie zmęczenia przez aktywność fizyczną i ograniczenie szybkiej dopaminy na rzecz wolnej dopaminy - czytania książek, układania puzzli, zajęć kreatywnych itd. Na początku może się wydawać że ruch nie przynosi ulgi, bo uzależnienie od szybkiej dopaminy tak szybko nie przechodzi. Moje dziecko długo zaprzeczało, że aktywność fizyczna może pomóc, bo łatwiej było scrollować telefon. Ale potem jak nie było wyjścia (szkoła oddalona od domu, trzeba albo na rowerze, albo iść kawał drogi od autobusu), to zaczęło być lepiej już po miesiącu. Mniejszy niepokój fizyczny, więcej energii, i fizycznej i psychicznej, mniejszy przymus głupiego scrollowania. Drugie dziecko jest w szkole specjalnej, program nauczania mają normalny, bo to dzieci intelektualne normalnie rozwinięte, ale jest 1 nauczyciel na 3 dzieci i materiał przerabiają bardzo szybko. Za to w ciągu dnia mają dużo przerw gdzie ganiają ich tak, że dziecko wraca unormowane jak koń po wyścigu często w czasie szkolnym przechodzi po 7-10 km (ma smartwach, więc sprawdza) w międzyczasie grając w piłkę i badmintona. To normalna część nauczania dla dzieci z AuDHD, bo wiadomo że jeśli fizycznie się nie umęczą to będzie je nosić od środka. Będą poirytowane, zmęczone i będą tylko szukały okazji, żeby gdzieś dorwać telefon i tępo scrollować. Nie wiem dlaczego Twój objaw wydaje się lekarzom dziwny. U nas od małego psychologowie mówili, że taki niepokój ruchowy, który jest trudny do zwalczenia, jest zupełnie normalny. No, ale może to dlatego że my od zawsze jesteśmy powiązani z kliniką ADHD i autyzmu. Być może Twój problem to coś innego niż ADHD, ale raczej nie jest to tylko nerwica.
-
Opisujesz tu różne rzeczy, a nerwica też ma to do siebie że jest bardzo pojemna i w zasadzie wszystko tam możesz zmieścić. Poza tym będę obstawać przy twierdzeniu, że nerwica to nie diagnoza, a zaburzenie towarzyszące. Występuje przy wielu problemach psychicznych i fizycznych, bardzo rzadko sama z siebie. Z krótkiego postu czytam, że masz poczucie derealizacji (patrzenie z boku, brak uczestniczenia czy kontroli nad sytuacją) i że masz ograniczony dostęp do sygnałów z ciała i emocji. Te objawy mogą się pojawiać z różnych przyczyn. Dorastanie z rodzicem z zaburzeniem psychicznym może powodować stres (moczenie nocne), utajoną depresję (derealizacja, uczucie pustki). Także przyczyna Twoich objawów może tkwić w dzieciństwie. Ale podobne objawy mogą też występować w autyzmie - brak poprawnego odczytywania impulsów z ciała powoduje problem z kontrolowaniem pęcherza, a sam autyzm często przejawia się pustką emocjonalną, derealizacją, bo wielu sytuacji się za bardzo nie rozumie, ale także smutkiem, bo ma się wrażenie, że człowiek zupełnie nigdzie nie należy i nie pasuje. Powinieneś porozmawiać z psychiatrą, poprawna diagnostyka wymaga zebrania naprawdę wielu informacji i może zająć lata. Ja bardziej dla inspiracji wymieniłam dwie możliwe przyczyny, może rozpoznasz coś w którejś z nich, co Cię trochę ukierunkuje, a może wręcz przeciwnie i będziesz szukać z lekarzem innych przyczyn.
-
Haha zawsze myślałam że brain zaps są naturalne od dziecka przy nagłym lęku spowodowanym fobią (np spadł na mnie włochaty pająk albo nagle zgasło światło w piwnicy brrr) zawsze od razu czułam taki prąd elektryczny przechodzący przez mózg - zwykle od płata czołowego w tył. Nie zastanawiałam się nad tym, bo przecież mózg porozumiewa się za pomocą impulsów chemicznych i elektrycznych, więc uznałam, że nagły bodziec może powodować taką mini burzę kiedy mózg nagle uruchamia mocne impulsy elektryczne i następuje takie nagłe wyładowanie. Potem dopiero o tym poczytałam i to może być przez leki ale też przez stres lub kofeinę. Pewnie brak magnezu też może to nasilić.
-
A mi to raczej wygląda na lekkie napady paniki. Ogólnie podczas zasypiania dzieje się dużo rzeczy. Można mieć mioklonie przysenne, czyli jak już zasypiasz, nagle „skacze” Ci noga, ręka, ogólnie taki skurcz całego ciała i się wybudzasz. To się dzieje częściej kiedy jesteś niewyspany, przemęczony lub zestresowany. Mechanizm jest dość podobny do epilepsji, tylko że naturalny i nie oznacza choroby. Po prostu przy zasypianiu mózg czasem uznaje, że jakoś za szybko (lub w niewłaściwej sytuacji, np na nudnym wykładzie, na którym siedzisz po całonocnej imprezie) stracił „połączenie” z ciałem i wysyła szybki impuls elektryczny do mięśni, żeby sprawdzić system, że nogi i ręce są nadal na miejscu Kiedyś mówiło się że to niby mechanizm, który miał nas uchronić przed spadnięciem z drzewa, ale to nieprawda no bo przy takim zrywie to byś od razu poleciał z gałęzi, a walnięcie w ziemię albo by Cię obudziło albo uśpiło już na zawsze poza tym w końcu musisz zasnąć a wtedy mózg wyłącza impulsy idące z umysłu do ciała - żeby nie było tak, że we śnie odtwarzasz czynności z marzeń sennych. I tu przechodzimy do dwóch przeciwstawnych zaburzeń tego mechanizmu - somnambulizmu i paraliżu sennego. Lunatykowanie zdarza się właśnie, kiedy mózg nie wyłącza impulsów do mięśni i chodzimy we śnie. Zdarza się u dzieci najczęściej, a u dorosłych nasila się w stresie i niewyspaniu. A paraliż senny pojawia się, kiedy człowiek się obudzi, ale mózg nadal nie aktywował połączeń nerwowych i nie możesz się ruszyć. To powoduje duży strach, często uścisk w klatce piersiowej, brak oddechu i kiedyś uważano, że to „Mara” lub inną nadprzyrodzona zjawa siada człowiekowi na piersi. Przy zasypianiu mogą się też zdarzyć halucynacje, zarówno wzrokowe jak i słuchowe. One najczęściej zdarzają się kiedy jesteśmy przemęczeni i żyjemy w stresie. Mi np zdarzają się halucynacje słuchowe, kiedy zaraz przed zaśnięciem słyszę bardzo realistycznie czyiś głos najczęściej wypowiadający nie więcej niż jedno, maksymalnie dwa słowa. Te głosy nie mówią do mnie, to nie ma nic wspólnego z halucynacjami jak przy psychozie czy schizofrenii, po prostu część nadchodzącego snu jest przesłana do jeszcze nie do końca uśpionej świadomości. Np kiedyś podskoczyłam, bo ktoś zawołał „hej Anka!”. Nie mam na imię Anka, i głos dochodził na 100% z mieszkania, nie zza okna więc na wpół przytomna sprawdziłam czy ktoś jest w domu potem myślałam, że zwariowałam, słyszę głosy, ale poczytałam o tym i jeśli to zdarza się sporadycznie to nie ma się czym martwić. Teraz już odróżniam halucynacje przysenne od realnych głosów i nie wyskakuję na obchód mieszkania, na szczęście zdarza się to bardzo rzadko jak jestem mega niewyspana. No i są ataki paniki. Często zdarzają się ludziom w określonych sytuacjach i są związane z fobiami, dlatego kojarzymy je raczej jako coś, co się dzieje komuś w zatłoczonym pomieszczeniu, przed wystąpieniem publicznym itd. Ale zdarza się też, że atak paniki przychodzi wtedy, kiedy wydaje się nam, że jesteśmy rozluźnieni, nie spodziewamy się stresu, nic się nie dzieje a tu nagle panika. Moja koleżanka ostatnio została zabrana z pracy karetką, bo myślała że ma wylew - zdiagnozowano napad paniki. Koleżanka ogólnie niedawno poukładała trochę spraw w życiu, odcięła się od toksycznego środowiska i wreszcie stres zaczął puszczać. Tego dnia była zrelaksowana, wręcz zadowolona i nagle bum! Zawroty głowy, zaburzenia czucia i to wrażenie że zaraz umrzesz - typowe dla ataku paniki. To samo może się zdarzyć przed snem, kiedy zasypianie wymusza rozluźnienie mięśni i ogólnie uspokojenie. Wtedy może nagle przyjść reakcja na stres i napięcie, bo zeszła adrenalina. Moje dziecko miało takie wieczorne i nocne napady paniki. Wybudzenie z uczuciem walącego serca, braku tchu itd. Czasem przy zasypianiu a czasem w nocy. Pierwszy był najgorszy i był pełnym atakiem paniki. Wstaliśmy i zaczęłam od zmierzenia ciśnienia, sprawdzenia odruchów itd i od razy było jasne, że to panika. Na szczęście dziecko mi się trafiło pojętne i wytłumaczyłam mechanizm paniki i że uczucie umierania jest bardzo realne, ale nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Potem przez jakiś czas jeszcze zdarzały się niepełne napady, kiedy przy zasypianiu lub w nocy pojawiał się nagły niepokój, uczucie gorąca, kołatania serca, braku tchu i strachu, ale bez tej odbierającej zdrowy rozsądek pełnej paniki. Dziecko już wiedziało co to jest, więc różnymi metodami mogło się uspokoić. Oczywiście musieliśmy pracować nad obniżeniem poziomu stresu, żeby te ataki się nie zdarzały, a to już dużo bardziej żmudna praca i nie zawsze realistyczna kiedy nie da się usunąć stresującej rzeczy (trzeba było poczekać trochę na zmianę szkoły przede wszystkim i w tym czasie po prostu próbować pracować nad odpornością na stresowe sytuacje i minimalizować je). To, co opisujesz wygląda bardzo podobnie - lekki atak paniki w stanie prawie pełnego relaksu. Musisz zastanowić się, co jest źródłem stresu, a nie musi to być czynnik psychiczny. Jak już napisałam, praktycznie każde zaburzenie przysenne pojawia się lub pogarsza w przypadku przemęczenia. Brak snu, duży wysiłek, czy głodówka są też silnymi stresorami, nie psychicznymi a fizycznymi. Niezależnie od tego, czy coś stresuje Twoje ciało czy umysł, zwykle odbija się to na jakości snu. Dodam jeszcze, że jeśli masz zarówno zrywy miokloniczne i paraliż przysenny, to jest to mocny sygnał alarmowy, że albo przewlekle brakuje Ci snu, albo żyjesz pod dużą presją. Wtedy ataki paniki są dość spodziewanym kolejnym objawem. Pomyśl czy się dużo stresujesz i martwisz i czy się wysypiasz. W sensie, czy śpisz wystarczająco długo, ale też czy budzisz się wyspana. Problemy z bezdechem sennym albo jakąś lekką niewydolnością serca są mniej prawdopodobne bo wtedy atak paniki budziłby Cię dopiero w nocy, kiedy organizm wyłapuje niedotlenienie i wszczyna alarm. Ale jeśli Ty to masz przede wszystkim przy zasypianiu kiedy jeszcze nie weszłaś w fazę snu głębokiego gdzie serce i oddech zwalnia i problemy z układem oddechowym czy krążeniowym mogą powodować niedotlenienie, to raczej jest to albo stres albo przewlekłe niewyspanie.
-
Super wyjaśnione U mnie starsza Pani psychiatra zdiagnozowała 20 lat temu nerwicę organiczną właśnie, ale nie potrafiła podać powodu. Po prostu ostrzegła mnie, że mój obraz choroby widywała już wcześniej i że ci pacjenci dostawali leki przeciwdepresyjne, mieli terapie, ale nerwica zawsze wracała w momentach intensywnych, stresowych. Jak wiadomo, każda zmiana jest stresorem, także ta pozytywna, więc lekarka ostrzegła, że nawet awans czy ślub pewnie wywołają u mnie atak nerwicy. Mówiła, że upatruje się przyczyny we wczesnym zaburzeniu rozwoju mózgu z powodu przeciążenia wysokim poziomem kortyzolu lub jakiejś nadwrażliwości na kortyzol. Potem już niestety miałam dużo gorszych psychiatrów, którzy wmawiali mi, że od leków to się odchodzi, a ja mam się postarać i wypróbować wszystkie terapie po kolei bo nerwica to zaburzenie czysto psychologiczne i po prostu sobie zmienię wzorce myślowe, relaksować się nauczę, kognitywne metody poznam i ta daaam! Nie będzie nerwicy, moja d*pa Dopiero parę lat temu dostałam prawidłową diagnozę, która jest jak najbardziej organicza (AuDHD), tylko nie do końca wiadomo, czy to z mózgu czy jelit, czy może obu? (Ostatnio coraz więcej mówi się, że ludzie z ADHD i autyzmem mają inny mikrobiom jelitowy, a jelita to drugi mózg). Dostałam leki na ADHD i od tamtej pory jak ręką odjął. Nie mam lęków jak po pierwszych tabletkach benzo z tą różnicą, że nie jestem zamulona jak po benzo, tolerancja nie rośnie prawie wcale, a efekt jest dużo dłuższy, mogę nie brać leków na ADHD przez kilka tygodni zanim powoli delikatny lęk wraca, a te okresy bez lęku i leków są też coraz dłuższe. A rok temu wreszcie trafiłam na terapeutkę, młodą Norweżkę, która uświadomiła mnie, że jeśli terapie kognitywne i inne nurty oparte na psychologii nie działają, trzeba przejść na terapie ciała. Leczenie poprzez nerw błędny itd. I że nadzieją jest neuroplastyczność, więc możliwe, że leki na ADHD mogą do pewnego stopnia ten mój mózg „naprawić”. Ale nerwica jest wręcz plagą. Ja zawsze w pracy i wśród znajomych mówię otwarcie o moich diagnozach i wtedy się okazuje, że co drugi ma lęki i stany depresyjne. I są załamani, bo leczenie jest średnio skuteczne, a terapeuci i lekarze po części sprawiają, że oni czują się winni, wybrakowani. No bo jak? Lekarz z taką pewnością zaleca terapię jako najlepsze wyjście, psycholog się rozwodzi nad cudowną skutecznością a tej skuteczności brak. Jak moje dziecko w pewnym momencie poprzez psychologa szkolnego dostało skierowanie na terapię tzw. samopomocową, to byłam zszokowana. Ok, lepsze to niż nic, ale pomoc polegała na tym, że rodzice dostawali 2 podręczniki, jeden dla siebie, drugi dla dziecka, dość solidne wprowadzenie do podstaw terapii behawioralno-poznawczej i mieli przeprowadzić terapię na dziecku. Sami. Z tzw. superwizją psychologa, ale jednak. Włos mi się zjeżył na głowie. Po pierwsze to nieetyczne leczyć rodzinę. A po drugie jak widziałam nadzieję tych rodziców, którym wmawiano, że ta terapia nie tylko wyleczy obecną nerwicę, ale też da dziecku narzędzia do radzenia sobie z każdym lękiem, i oni w to wierzyli, to szlag mnie trafił. Zadałam całą masę niewygodnych pytań i widziałam, jak bardzo psycholog chce mnie z tego programu wywalić, ale nie może zapytałam na przykład, dlaczego nie mówią choćby o tych optymistycznych statystykach mówiących, że u co najmniej 60% dzieci lęk powróci i rozwinie się w nerwicę? Dlaczego nie mówią, że nerwica jest często pierwszym zauważalnym objawem, a dopiero potem okazuje się, że diagnoza jest poważniejsza, np autyzm? Oczywiście zostałam zjechana za malkontenctwo, odbieranie tak ważnej motywacji, zniechęcanie innych itd. Ale ja wcale nie zniechęcam. Po prostu widziałam już za dużo zawiedzionych nadziei i uważam, że takie rozczarowanie jest gorsze i dla rodzica i dla dziecka. Nie dość, że profesjonalista zwala na rodziców laików odpowiedzialność za terapię, to jeszcze nie mówi szczerze o rokowaniach. Przez to rodzice będą się obwiniać, że nie do końca się przyłożyli do terapii, nie zrozumieli, nie nadają się. A dziecko zamiast dostać pomoc szybciej, będzie się tak bujać z ledwo zamaskowanymi objawami. Oczywiście ta terapia mojemu dziecku nie pomogła, choć z czystej przekory przyłożyłam się bardzo solidnie. Przerobiłam cały program z dzieckiem, nie obiecywałam złotych gór, ale tłumaczyłam, że to ma dużą szansę pomóc na obecne lęki. Nie mówiłam na razie, że ten lęk może wrócić, nie ma sensu martwić dziecka. Trochę pomogło a już rok później wracaliśmy do książki, bo oczywiście lęk wrócił. Potem znowu, tym razem terapię prowadził już specjalista na sesjach. I ten specjalista powiedział od razu, że to nie ma sensu. Dziecko było tak rozkojarzone że totalnie odpływało na terapii, a psycholog od razu powiedział, że ma bardzo widoczne ADHD. Po 7 latach walki w końcu szkolny psycholog skierował nas na badania i wyszło AuDHD (nie mieszkam w PL, tu nie bardzo mogę sama zadecydować czy dziecko powinno zostać zbadane. Tak naprawdę nawet mój lekarz rodzinny nie mógł, bo psychiatrzy dziecięcy zwykle nie przyjmują skierowania jeśli nie podpisze go szkolny psycholog).
-
Nie, nerwica to tylko objaw. Klasyfikowana jako zaburzenie ICD-10, ICD-11, DSM-5. Nerwica potocznie jest diagnozowana jako zaburzenie izolowane, ale to duży błąd, bo w praktyce nerwica bardzo bardzo rzadko jest izolowana i bardzo rzadko jest zaburzeniem pierwotnym. Zwykle nerwica jest zaburzeniem towarzyszącym. Występuje jako konsekwencja szeregu innych problemów - zarówno psychicznych jak i organicznych. Nerwica często towarzyszy depresji, zaburzeniom osobowości, DDA i DDD, ADHD, autyzmowi, zaburzeniom stresowym, wypaleniu zawodowemu, traumom, chorobom tarczycy, zaburzeniom gospodarki hormonalnej, przewlekłemu bólowi, nowotworom, większości chorób przewlekłych upośledzających codzienne funkcjonowanie, niepełnosprawnościom i wszystkim innym stanom, które powodują długotrwały stres psychiczny lub fizyczny. Diagnozowanie nerwicy jako zaburzenia izolowanego jest oburzającym lenistwem i olewactwem lekarza oraz oznaką niewydolności systemu ochrony zdrowia.
-
Zaburzenia lękowe miałam odkąd pamiętam, od dziecka, raz większe raz mniejsze, czasami dezorganizujące lub wręcz rujnujące życie. Leki przeciwlękowe lub SSRI nigdy za bardzo nie pomagały. Terapia też nie, po prostu terapia celowana na określony lęk pomagała trochę na ten lęk, ale ogólny lęk po prostu kanalizował się gdzie indziej. Np pozbyłam się fobii przed ciemnością, ale zamiast tego dostałam hipochondrii. Od początku czułam, że sam lęk to coś podstawowego, co po prostu znajduje ujście różnymi kanałami. To, czego obecnie się boję jest zupełnie drugorzędne. U mnie akurat prawidłowa diagnoza była bardzo istotna. Już 20 lat temu jedna starsza Pani psychiatra powiedziała mi, że patrząc na moja historię widzi pewien wzorzec, który mówi jej, że u mnie lęk będzie wracać. Nie potrafiła powiedzieć co mi dolega, ale powiedziała, że jej zdaniem problem nie jest psychologiczny tylko organiczny. Mówiła, że miała pacjentów takich jak ja, którzy leczyli lęk, ale ten lęk powracał za każdym razem, kiedy mieli intensywny okres w życiu - więcej się dzieje, więcej stresu, więcej emocji, zarówno negatywnych i pozytywnych i nadchodził kolejny atak nerwicy. Powiedziała mi, że muszę mieć to na uwadze i zgłosić się do psychiatry następnym razem kiedy objawy wrócą, nieważne czego lęk będzie dotyczyć. W końcu kilka lat temu zdiagnozowano u mnie ciężkie ADHD, mam też cechy autystyczne. Zaczęłam brać leki na ADHD i stał się cud, na który przestałam liczyć. Nie mam nerwicy, nie mam lęków. Zwykle leki na ADHD mogą niestety zwiększać lub powodować lęki, ale nie u mnie, po kilku dniach brania leków nerwica po prostu zniknęła jak ręką odjął. I nie wróciła przez te wszystkie lata, sprawdziłam też że mogę mieć przerwę od leków na ADHD przez co najmniej 2-3 tygodnie i dopiero po tym czasie czasami wracają delikatne stany lękowe, ale też nie zawsze, zależy od poziomu stresu w moim życiu.
-
Nie wiem, i nie wiem czy w ogóle da się na to odpowiedzieć. Moja babcia została złapana jako nastolatka, wyzwolona jako młoda dorosła. Ja jestem dzieckiem jej najmłodszego dziecka czyli poznałam ją już jako mocno starsza panią. I odkąd pamiętam ona była mega dobra i każdy mówił, że tak było zawsze. Nigdy w życiu nie widziałam u niej złości, złośliwości czy innego przejawu negatywnych uczuć. Tylko raz słyszałam od niej negatywną opinię, którą w pełni podzielałam zresztą. Jej kotka zaginęła. Okazało się że była potrącona przez auto i mój młody kuzyn który przyjechał w odwiedziny widział kotkę zdychającą na poboczu, ale nie pomógł. Nie wiem do końca czy ten młody chłopiec mógł cokolwiek w tych czasach zrobić. Ale moja babcia w nerwach i emocjach powiedziała że nie rozumie jak ktokolwiek mógł przejść obojętnie obok cierpienia jakiegoś stworzenia i nie zrobić absolutnie wszystkiego żeby pomóc. To był jedyny raz, kiedy babcia skrytykowała w mojej obecności kogoś personalnie. Owszem, krytykowała ogólnie ludzi bezdusznych itd, ale tym razem po prostu spontanicznie wyraziła niezrozumienie i jakby obrzydzenie wobec zachowania mojego kuzyna, który nie zareagował na cierpienie zwierzęcia.
-
Okropne psychiczne i fizyczne zmęczenie - jak się zmusić do aktywności?
minou odpowiedział(a) na robertina temat w Nerwica lękowa
No właśnie. Sa badania, które udowadniają że same problemy z tarczycą powodują problemy metaboliczne, które skutkują wolniejszym metabolizmem o ok 300 kcal, maksymalnie. Czyli jakiś 1 batonik. Tyle problemów powoduje choroba Twojej koleżanki. Oprócz tego można mieć duże spowolnienie metabolizmu przez nieodpowiedzialne odżywianie i nietrafione diety. Krótko mówiąc, jeśli ktoś się głodził, żeby schudnąć to mógł na tyle rozregulować metabolizm że przestawił go na opcję magazynowania. I organizm zestresowany maksymalnie nieodpowiedzialną dietą skupia się na magazynowaniu każdej jednej kalorii żeby nie „umrzeć”. Więc jeśli chodzi o chorobę Twojej koleżanki, to z powodu samej choroby ma ona metabolizm spowolniony o maksymalnie jednego Snickersa dziennie albo i mniej Oprócz tego może mieć metabolizm spowolniony do minimum przez swoje nieodpowiedzialne głodzenie się i stosowanie niezdrowych diet. To głupie powiedzenie że w Auschwitz nie było otyłych jest prawda. Jeśli nie jesz więcej kcal niż potrzebujesz, to chudniesz. Nie ma choroby na świecie, która by spowodowała otyłość przy głodowaniu. Badania biednych obszarów Azji (np Wietnamu) tylko to potwierdzają. Spróbuj przeżyć na ich diecie (miska ryżu dziennie, jakieś warzywo, mięso od święta) i być otyła. Nawet Twoja koleżanka by była szczupła w tych warunkach. -
Okropne psychiczne i fizyczne zmęczenie - jak się zmusić do aktywności?
minou odpowiedział(a) na robertina temat w Nerwica lękowa
Wiesz, moja praca polega często na takim ćwiczeniu zadawania pytania „dlaczego” dopóki nie dojdziesz do martwego punktu. Celem tego jest znalezienie źródła problemu i rozwiązanie go. Np w pracy to będzie „zarządzanie zmianą się nie powiodło, bo komunikacja była chaotyczna a wytyczne sprzeczne”. Dlaczego komunikacja była chaotyczna? Bo ktoś rzucił pracę i nowa osoba nie do końca wiedziała co komunikować. Dlaczego nowa osoba nie wiedziała? Bo nie było dokumentacji z dokładnym opisem. Dlaczego nie było tego opisu? Bo jak strategia powstawała, firma była dużo mniejsza i wystarczyły ustne umowy. Dlaczego itd itp. Na końcu zostaje prawdopodobny powód i można zaplanować rozwiązanie. To samo można zrobić ze wszystkim. Dlaczego jesteśmy zmęczeni? Bo chorujemy fizycznie lub psychicznie. Dlaczego nie leczymy tych chorób? Leczymy, ale mało skutecznie. Dlaczego leczenie nie jest skuteczne? Bo mało wiemy o chorobach psychicznych i autoimmunologicznych. Dlaczego mało o nich wiemy? Bo są skomplikowane i skupiamy się na nich od niedawna. Dlaczego są tak skomplikowane? Bo nie bardzo wiemy, co je powoduje. Dlaczego tego nie wiemy? Bo być może skupiamy się na nie tym co trzeba. Dlaczego skupiamy się na nie tym co trzeba? Bo jesteśmy przyzwyczajeni do chorób, które mają jedną przyczynę i tą przyczynę można znaleźć i wyeliminować, a te choroby są inne. Dlaczego te choroby są inne? Bo wydają się dotyczyć wielu systemów, narządów i mieć wiele przyczyn. Dlaczego nie skupiamy się w takim razie na holistycznym podejściu? Bo lekarze nie są do tego szkoleni. -> to jest możliwa przyczyna nr. 1. Oczywiście są lekarze, którzy mają holistyczne podejście. Dlaczego ludzie nie wybierają takiego lekarza? Bo podejście holistyczne jest sprzeczne z naszymi przyzwyczajeniami i oczekiwaniami. Dlaczego jest sprzeczne? Bo jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że chorobę zwalcza się robiąc badanie, dostając receptę i przechodząc leczenie. Dlaczego ciężko nam zmienić przyzwyczajenia? Bo podejście holistyczne zakłada, że choroby cywilizacyjne wynikają ze stylu życia. Dlaczego to jest problem? Bo zmiana stylu życia jest bardzo trudna. Dlaczego? Bo nasze społeczeństwo uznaje niezdrowy tryb życia za normę, a zdrowy tryb życia za karę. Dlaczego jeszcze? Bo zmiana trybu życia jest ciężka jeśli jesteś chory, zmęczony, nic Ci się nie chce, no i brakuje jasnych wytycznych. -> to jest możliwa przyczyna nr. 2 Te „dlaczego” można poprowadzić w różny sposób, zadać różne pytania, ale (dopóki nie naginasz faktów), badania pokazują, że osoby robiące to ćwiczenie osobno na tym samym pytaniu wyjściowym zwykle dochodzą do podobnych wniosków - tylko inną drogą rozumowania Wszystkie choroby, które wymieniłaś, plus jeszcze wiele innych powodujących zmęczenie, to w większości choroby cywilizacyjne. Żeby się ich pozbyć, lub im zapobiegać, trzeba prowadzić zdrowy tryb życia, zachowując higienę fizyczną i psychiczną. Całościowe podejście jest bardzo ważne, nie wystarczy jeść 5 porcji warzyw dziennie, jeśli notorycznie się zamartwiasz, nie wystarczy być mistrzem medytacji jeśli całymi dniami się nie ruszasz itd. Piszę to po raz nie wiadomo który na tym forum, pewnie na darmo. Zawsze znajdzie się ktoś, kto napisze że żył 100% zdrowo przez ileś miesięcy i poczuł się tylko gorzej, depresja go wręcz dobiła, zgaga paliła a ciśnienie było nie do uregulowania… cóż. Ludzie zawsze będą podważać prawa fizyki, biologii i ogólnie naukę, jeśli w jakiś sposób (czasem nieświadomie!) pozwala im to zostać w strefie komfortu. To tak jak mówienie, że nadwaga nie zawsze wynika ze spożywania nadmiaru kalorii. Że niby można jeść zdrowo i odpowiednie porcje i tyć, bo jest się chorym na to czy tamto. To oczywiście nie jest prawda i jest mnóstwo badań udowadniających, że osoby które tyją i twierdzą, że jedzą zdrowo i mało, po prostu zupełnie źle szacują to „zdrowo i mało”. Że jak zanotują w dzienniku każdy zjadany kęs i wypijane napoje z kaloriami, to przyjmują tych kalorii więcej niż potrzebują. Albo, że poprzez głodzenie się i inne złe nawyki żywieniowe ukierunkowane na szybkie chudnięcie, dane osoby rozwaliły sobie przemianę materii i teraz organizm potrzebuje z roku albo i więcej, żeby się wyregulować. No ale w przypadku zdrowego życia, jest cała masa osób, które w to „nie wierzą”. I twierdzą, że próbowali ale to nie działa. A są tak naprawdę tylko dwie możliwości - albo te osoby są całkowitym ewenementem naukowym, których prawa biologii nie dotyczą, albo po prostu próbowali źle.