
minou
Użytkownik-
Postów
848 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez minou
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 33
-
Może powinieneś skonsultować się z innym psychiatrą? Te leki praktycznie zawsze dają skutki uboczne na początku i stabilizacja trwa długo, ja np po sertralinie miałam silne mdłości i zimne poty przez 6 tyg, bardzo uciążliwe, a teraz po kilku miesiącach leczenia już nie mam żadnych dolegliwości. Wygląda na to, ze lekarz zmieniał Ci leki zanim którykolwiek miał w ogóle szansę zadziałać, bupropion też miałam zapisany i on ma efekt dopiero po miesiącu (ja odstawiłam po 2 dniach z powodu opuchniętych powiek wiec było ryzyko, że to alergia, i tylko dlatego, że miałam w zapasie inną alternatywę o której wiedziałam że ją dobrze toleruję. Gdyby nie to, lekarz by mnie zostawił na tym bupropionie i po prostu miałabym pilnować czy nie występują inne objawy alergiczne, bo taka lekka opuchlizna może być tylko przejściowym skutkiem) Takie ciągłe zmiany leków rozwaliły Ci neuroprzekaźniki, skutki uboczne mogą się na siebie nakładać jak poprzedni lek jeszcze jest w organizmie przez jakiś czas po odstawieniu (czasem nawet 3 doby), a tu już wchodzi nowy lek i nowe skutki uboczne. Normalizacja zajmuje trochę czasu, szczególnie, że leki które brałeś działały na różne neuroprzekaźniki. Normalizacja serotoniny i noradrenaliny po bupropionie powinna być w miarę szybka, ale serotonina po SSRI dochodzi do równowagi trochę dłużej, a GABA nawet rok. Nie ufałabym do końca opinii jednego lekarza po takiej historii leczenia z ciągłą zmianą leków i skonsultowałabym się z innym. Myślę, że jeśli dostaniesz nowy lek, to powinieneś się przygotować mentalnie na to, że co najmniej pierwszy miesiąc będzie ciężki i się nie zniechęcać. Na efekty trzeba będzie poczekać i dać układowi nerwowemu czas na regenerację. Twój organizm potrzebuje czasu, żeby ustabilizować syntezę neuroprzekaźników i żeby dostosować się do tego, które z nich dostarcza sobie sam, a które są wspomagane lekami. Możesz sobie pomóc dbając o to, żeby dostarczać organizmowi prekursorów potrzebnych do produkcji, tryptofanu, lewodopy itd, probiotyków, żeby jelita mogły przekształcać białka w odpowiednie związki, krótko mówiąc, dostarczyć paliwa. Na serotoninę dobry jest kurczak, dojrzałe banany, mleko. Na dopaminę pestki dyni, zielona herbata itd. Na pro i prebiotyki, żeby dobrze wykorzystać te prekursory trzeba jeść kiszonki, pić kefir itd. Ogranicz kawę, alko, cukier, przetworzone żarcie, białą mąkę. Ważne, żeby zrozumieć, że leki np hamują wychwyt zwrotny serotoniny, czy pobudzają wyrzut dopaminy, ale one same w sobie nie dostarczają serotoniny czy dopaminy - te związki musi organizm sam sobie wyprodukować, a leki mają umożliwić ich bardziej efektywne użycie. Ale z pustego i Salomon nie naleje, więc trzeba zadbać, żeby mózg miał te związki do dyspozycji - a one są przede wszystkim produkowane w jelitach. Ogólnie te szlaki biologiczne które prowadzą do regulacji nastroju są skomplikowane i potrzeba wielu elementów, żeby działały, np ważna jest też wit D (suplementy), magnez (migdały czy ciemna czekolada), ruch (pobudza pracę jelit), sen (reguluje poziomy melatoniny, która jest syntetyzowana z serotoniny - wszystko jest ze sobą powiązane). No i naprawdę unikaj alko, bo on wpływa na wszystkie kluczowe procesy, zaburza równowagę i serotoniny i dopaminy, rozregulowuje GABA i sygnały snu i czuwania. Plus obciąża wątrobę, która jest zajęta usuwaniem metabolitów alkoholu i jeśli jest przeciążona, może nie mieć możliwości, żeby odpowiednio przerobić leki, które bierzesz i ich działanie jest słabsze, silniejsze, albo po prostu inne niż oczekiwane. Warto tez ograniczyć „szybką dopaminę” czyli czynności takie jak scrollowanie YouTube shorts czy inne „szybkie” przestymulujące rozrywki, gry itd, a zamiast tego spróbuj aktywności niewymagających podzielności uwagi, jak np puzzle, lego, majsterkowanie, rysowanie. To też bardzo pomaga uregulować poziomy dopaminy, serotoniny, kortyzolu, adrenaliny itd. Powodzenia!
-
METYLOFENIDAT (Concerta, Medikinet, Medikinet CR)
minou odpowiedział(a) na Badziak temat w Stymulanty
Czy ktoś z Was przeszedł z Metylo na coś dłużej działającego? Mam na myśli Concerte albo najlepiej Elvanse. Bardzo dobrze toleruję Metylo ale spadki w środku dnia kiedy lek przestaje działać są męczące a podobno możliwe do uniknięcia po zmianie leku na taki z jeszcze dłuższym uwalnianiem. -
Wiesz, to tak naprawdę zależy od Ciebie. Możesz czerpać dużo satysfakcji z doskonalenia się w grze, której już nie aktualizują. Zresztą zwykle wychodzą fanowskie nieoficjalne update’y Ale możesz też zacząć grać w coś innego Nad przyszłością panujesz tylko w ograniczonym zakresie, ale to nie zwalnia z odpowiedzialności za ogarnięcie swojego życia na tyle, na ile to jest możliwe.
-
Hej, Uważam, że przydałaby się osobna kategoria ADHD/autyzm na forum. Coraz więcej osób, dzieci i dorosłych, dostaje takie diagnozy, a ich wcześniejsze problemy typu nerwica czy depresja często okazują się następstwem nieleczonego i nierozpoznanego problemu. Widzę, że na forum coraz więcej jest osób zdiagnozowanych z ADHD lub autyzmem, ale nie ma jednego miejsca, gdzie można by zebrać te wątki i wymieniać doświadczenia. Sama mam AuDHD (połączenie ciężkiego ADHD i cech autystycznych) i aż do diagnozy leczyłam się na nerwicę i depresję. Okazało się, że zarówno nerwica i depresja są związane z nieleczonym AuDHD i odkąd mam diagnozę i dobrze dobrane leczenie, objawy pozostałych zaburzeń są pod kontrolą. Myślę, że ludzi takich jak ja, zdiagnozowanych w spektrum jako dorośli, jest dużo więcej. Są też rodzice, którzy właśnie dostali diagnozy dzieci i zastanawiają się, jak ich dorosłe życie może wyglądać. Osobny wątek pomógłby oddzielić kwestie zaburzeń psychicznych typu nerwica i depresja u osób poza tym zdrowych, od tematu zaburzeń towarzyszących u osób z neuroatypowością. Jest to o tyle istotne, że leczenie nerwicy towarzyszącej ADHD, a nerwicy spowodowanej wystawieniem zdrowej osoby na ekstremalny stres (np mobbing) będzie się znacznie różnić, zarówno w kwestii wyboru leków jak i psychoterapii. Osobny wątek pomógłby w szerzeniu świadomości o różnych przyczynach zaburzeń psychicznych i potrzebie dostosowania leczenia do przyczyny pierwotnej, nie objawów.
- 3 odpowiedzi
-
- adhd
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
To prawda. Ale kuleje też edukacja na ten temat i objawy psychosomatyczne nie są wystarczająco dobrze rozpoznawane, przez co mają świetne warunki żeby się utrwalać i rozwijać. Wiem jak to jest, atak paniki miałam raz w życiu, skutek uboczny leku, i gdyby nie to że byłam w obcym kraju i musiałam jakoś poukładać sobie w głowie co powiem po zadzwonieniu na 112, pewnie zabrałaby mnie karetka. Ale siedziałam w łazience z telefonem w ręce i próbowałam ułożyć w obcym języku co mi jest. I dotarło do mnie, że mam sucho w ustach, rozszerzone źrenice, walące serce, gulę w gardle i przekonanie, że oto umieram, czyli klasyczny opis ataku paniki. Samo uczucie było okropne, bardzo realistyczne, naprawdę współczuję jeśli ktoś tego doświadcza regularnie. Wzięłam szklankę wody, potem kolejną, zaczęłam pić małymi łykami i oddychać i przeszło. Gdyby przyjechała karetka, to ze względu na historię choroby (depresja itd), brane leki i moje samopoczucie pewnie przeorali by mnie badaniami, a na koniec powiedzieli, że nic w sumie nie znaleźli, więc wydaje im się że to psychiczne. Co dla mojej znerwicowanej w tamtym okresie wyobraźni byłoby tylko wodą na młyn. Wydaje im się, nic nie znaleźli. A co jeśli przeoczyli? Ale na szczęście to był jedyny i ostatni raz. Dzięki temu jak moja 13 letnia córka dostała w nocy ataku paniki, myślała że się dusi i ma atak serca, mogłam spokojnie sprawdzić co się dzieje. Zmierzyłyśmy na spokojnie ciśnienie, sprawdziłyśmy czy faktycznie jest jakiś problem z oddychaniem, zadałam jej kilka pytań, zrobiłam herbatę z melisy i okazało się, że córce nic fizycznie nie dolega i jak się wyciszyła, objawy przeszły. Córka dzięki mojemu spokojowi i pewności szybko wróciła do równowagi i mówiła, że jak zrozumiała, czym jest atak paniki i zobaczyła, że wcale nie umiera, to czuje się silniejsza psychicznie. Teraz jak czuje zbliżający się atak, to wie, że to okropne uczucie śmiertelnego zagrożenia nie jest prawdziwe i umie zapobiec atakom bez leków. Czasem sama a czasem musi ze mną porozmawiać albo włączyć np jakiś ulubiony serial komediowy czy inny rozpraszacz. Ale nie ma pełnych ataków paniki oprócz tego jednego. Myślę, że gdyby w tej kwestii była większa świadomość społeczna, u rodziców, lekarzy pierwszego kontaktu, personelu medycznego itd, to można by bardziej skutecznie wyłapywać problem na wczesnym etapie i od razu pomagać pacjentowi rozpoznawać ataki, zapobiegać im (np unikając przemęczenia, spadku cukru we krwi, przestymulowana itd), identyfikować sytuacje, które mogą prowadzić do ataku (np przykra rozmowa z szefem, bezsenna noc, gorączka).
-
Przykro to słyszeć, nikt nie powinien czuć się niewystarczający i mieć wrażenia, że już nic go w życiu nie czeka. Jak długo to trwa? Leczysz się jakoś, albo korzystasz z terapii? Takie okresy mogą występować w życiu, chyba większość ludzi czasem się zastanawia co dalej, porównuje do znajomych, czuję nudę i zniechęcenie. Ale jeśli te uczucia dotyczą nie Twojego życia (w sensie nie wiem czego chcę, nic mnie teraz nie cieszy) tylko Twojej osoby (w sensie do niczego się nie nadaję, jestem niewystarczająca) to jest to sygnał alarmowy, żeby szukać pomocy.
-
Ja tez bardzo dużo śpię, zawsze tak miałam. W zasadzie mogę zasnąć na zawołanie jak się nudzę i nie mam nic lepszego do roboty. Ale potrzebuję też dużo godzin dobrej jakości snu, żeby jakoś w dzień funkcjonować. Śpię tak po 8-9 godzin i często jeszcze w dzień jeśli mogę. Badania mam dobre, nic z tarczycą, cukier idealny. Częściowym rozwiązaniem okazało się przewlekłe odwodnienie bo ja mało piję. Jeśli tego nie pilnuje to rzadko czuje pragnienie. Jak zaczęłam porządnie się nawadniać to zrobiło się lepiej. Ale ogólnie powodem tej senności jest ADHD. Mój mózg nie filtruje bodźców i szybko jestem przestymulowana. Sen pomaga mózgowi jakoś się zresetować i to ogarnąć. Biorę Medikinet który jest stymulantem ale nawet po nim mogę spokojnie uciąć sobie drzemkę w południe…
-
Temperatura ciała + jak poradzić sobie z brakiem energii po lekach.
minou odpowiedział(a) na fixumdyrdum temat w Nerwica lękowa
Jak miałam ciężki atak hipochondrii, to przez rok miałam temp w okolicy 37,2-37,5. Nawet chodziłam do przychodni mierzyć u lekarki bo myślała że mam popsuty termometr. Miałam mnóstwo badań i nic nie wykazały, stwierdzono że to problem psychiatryczny. Dostałam jakieś leki na uspokojenie i ogolnie miałam już tego dość, jak lekarka powiedziała że nic mi nie dolega, to zmusiłam się żeby o tym nie myśleć. Temperatura wróciła do normy po jakimś czasie, ale nie wiem kiedy, bo przestałam mierzyć. -
Nie ma za co Pamiętaj że media dbają o klikalność i im bardziej drastyczny news tym lepiej dla nich. Ale jest udowodniony związek pomiędzy codziennym karmieniem się negatywnymi wiadomościami a ryzykiem nerwicy i depresji, szczególnie u młodych ludzi.
-
Pamiętam, że miałam tak jak sytuacja w Styrii eskalowała i czytałam o atakach bronią chemiczną a potem się zaczęły te straszne ataki terrorystyczne, we Francji ta ciężarówka, wydawca Charlie Hebdo, w Danii atak na autora satyry na Mahometa, w Niemczech atak na jarmark bożonarodzeniowy… jak ja się bałam! Gdziekolwiek nie szłam to patrzyłam czy jest jakiś wyłom, brama czy coś żeby się schować przed snajperem czy ciężarówką. Jak miałam lecieć samolotem to się przyglądałam kto ze mną leci i zastanawiałam czy dobrze ich sprawdzili itd. Ale to bzdury wszystko. Tak samo też miałam jazdę na kierowców na podwójnym gazie w Polsce. Mieszkam zagranicą i tu nie ma takich wypadków. Więc jak jechałam do Polski albo mąż brał dzieci do Polski to ja po ścianach chodziłam ze strachu. Że będą mieć wypadek na autostradzie, że ktoś w nich na pasach wjedzie albo w ogóle na chodniku stratuje jakiś pijak… Tylko że wiesz, to nerwica nic więcej. Nakręcasz się na jakiś temat i tyle. Temat tak naprawdę nie ma znaczenia, tego już się nauczyłam. Jest lęk, a on znajduje sobie jakieś ujście. To może być wojna, wypadek samochodowy, albo dziwny sąsiad który może podłączył się nielegalnie do przyłącza gazu i wysadzi cały dom. Obojętnie. Lęk znajdzie sobie jakiś temat i tyle. Od jakiś 3 lat nie mam już nerwicy i nie mam tych wkrętów na to czy na tamto. Jasne, nie podoba mi się ocieplenie klimatu, Trump, pijani kierowcy, epidemia grypy, ale nie wywołuje to u mnie tego ciągłego lęku jaki miałam podczas nerwicy. Co Ci powiedzieć? Będzie co będzie z tym Trumpem, Putinem, klimatem itd, ale czy warto się o to tak zamartwiać? A co to zmieni? Nie lepiej się skupić na czymś miłym dopóki jest ok?
-
A wiek to nie jest stan umysłu? Bo ja wyglądam bardzo młodo ale czuję się jak sterany życiem czlowiek… Nie uważam tego za zaśmiecanie, dobrze jest przedstawić różne perspektywy na to, jak sobie radzić poza mainstreamem. Dobrze jest też dzielić się doświadczeniem np z problemami z treningiem, które mogą być zupełnie nieoczywiste jak np sensoryczne bariery dotyczące tak prozaicznego tematu jak strój do ćwiczeń. Też żyję po swojemu, niekoniecznie z wyboru, po prostu inne opcje się nie sprawdzają…
- 14 odpowiedzi
-
- nerwica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Heh skąd ja to znam też nie lubię i dopiero niedawno zrozumiałam co mnie tak odstrasza. Ja mam mega problem żeby przebrać się w ciuchy do treningów i zacząć. Jak już zacznę jest ok, ale samo ubieranie… dopiero koleżanka która ma syna z ciężkim autyzmem uświadomiła mnie, że to kwestia sensoryczna. Nie lubię tych zimnych, śliskich sportowych ubrań, stanik sportowy zwykle jest tak ciasny, że samo ubieranie go przypomina jakieś zaawansowane ćwiczenie jogi, nie lubię ćwiczyć w butach a podobno trzeba bo kontuzje… Po ćwiczeniach te sportowe ciuchy zaczynają parować i robi się w nich strasznie zimno, zreszta taka ich rola żeby odprowadzać pot. A ja muszę się z nich wydostać, sztywnych, mokrych i zimnych, znów uwolnić się ze stanika sportowego, który na dodatek jest mokry, zimny i sztywny i po prostu na samą myśl mnie trafia… Kupiłam sobie ciuchy do treningu z materiału przypominającego w dotyku bawełnę i topy sportowe zapinane z przodu, w domu ćwiczę w skarpetkach, i jakoś nie mam kontuzji. Wszystko polega tylko na znalezieniu własnych rozwiązań, które nam pasują. Przekonałam się też do sprzątania bo sesja z odkurzaczem i myciem podłóg w całym domu spala mi dużo więcej kalorii niż trening. No i taniec. Chodzę na jakieś grupy taneczne na siłownię jak jestem w stanie ogarnąć a jak nie to włączam just dance na PS albo po prostu muzykę i staram się ruszać. Ten cały hype na sport z podziałem na wymyślne dyscypliny to przerost formy nad treścią dla mnie. Jak komuś pasuje to super! Ale mnie to przytłacza, a że teraz to jest promowane jako jedyna właściwą drogą do dobrej formy, to trudno mi było znaleźć własną drogę. Ciagle się tego uczę.
- 14 odpowiedzi
-
- nerwica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sport jako taki nie musi być częścią zdrowego życia, bo to „sztuczny” ruch, ale prawda jest taka, że nasze ciała są stworzone by się ruszać i wysiłek fizyczny powoduje szereg pozytywnych reakcji w organizmie. Siedzący tryb życia uważa się za tak samo szkodliwy jak wypalanie paczki papierosów dziennie. Siłownia czy inny trening przez pół godziny 3 razy w tygodniu wcale nie rekompensuje siedzenia lub leżenia przez resztę czasu, więc brak entuzjazmu dla jakiegoś zorganizowanego sportu nie jest w zasadzie problemem. Ale żeby być zdrowym, także psychicznie, człowiek musi się ruszać. Ból, niechęć czy zmęczenie przy treningu jest całkowicie normalne, bo natura nie przewidziała sytuacji, gdzie będzie możliwość siedzenia cały dzień i nieograniczony dostęp do jedzenia. Jesteśmy nastawieni na magazynowanie energii i oszczędzanie sił, bo w naturze zasoby pokarmowe nie leżą na półkach w sklepie a życie codzienne życie wymaga dużo wysiłku. Albo przed czymś uciekamy, albo gonimy coś, co chcemy upolować, albo się wspinamy, wędrujemy za jedzeniem, własnymi rękami budujemy schronienie przed deszczem itd. Dlatego jesteśmy zaprogramowani, żeby czuć relaks przy odpoczynku i pociąg do cukru i tłuszczu - bo w założeniu w naturze ani jednego ani drugiego nie było w nadmiarze. A teraz nasze warunki życia się drastycznie zmieniły w czasie, który jest zdecydowanie za krótki na ewolucję naszych naturalnych potrzeb. Ale wiele badań udowadnia, że ruch pomaga nie tylko na nadciśnienie, cukrzycę czy otyłość. Ruch zmniejsza też znacząco ryzyko depresji i nerwicy. Dlatego warto znaleźć formę ruchu, którą się lubi, a najlepiej kilka, żeby zarówno budować kondycję aerobową i dbać o masę mięśniową. I musi to być coś, co można robić często, a nie właśnie zajęcia na siłowni 2-3 razy w tygodniu. Np codzienne spacery, najlepiej przy okazji, np spacer do pracy zamiast auta, wchodzenie po schodach, aktywności z użyciem masy własnego ciała jako oporu jak wspinaczka, taniec itd. Biologii się nie oszuka i jeśli nie jest się szczęśliwcem, który ma wrodzoną skłonność do optymizmu, ogromną odporność na stres, pozytywny charakter bez tendencji do zamartwiania, to trzeba włączyć ruch do codziennego życia żeby pomóc układowi nerwowemu w rozładowaniu stresu i pobudzić wyzwalanie endorfin itd.
- 14 odpowiedzi
-
- nerwica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Powiem Ci od razu, że od wielu lat czytam to i owo o biochemii mózgu, ale daleko mi do forumowych ekspertów, którzy naprawdę mają indeks leków w małym palcu i ich wpływ na neuroprzekaźniki. Ale z tego co piszesz i odnosząc do własnej sytuacji. Mam ADHD i z tego powodu biorę leki działające głównie na duet dopamina-noradrenalina. Z tego co wiem, leki z tej grupy czyli psychostymulanty celują właśnie w tą parę. Dlatego nie do końca pasuje mi teoria, że leki dopaminergiczne zablokują noradrenalinę. Z mojej wiedzy wynika, że dopamina odpowiada za motywację i jej utrzymanie. Czyli pomaga angażować się w zajęcia dające korzyść niekoniecznie natychmiastową, ale przyszłą. Czyli np nauka, budowanie modeli statku przez 6 miesięcy i inne rzeczy wymagające cierpliwości w zamian za wizję przyszłej nagrody. Noradrenalina daje kopa do działania i pobudza. Jednocześnie wyostrza zmysły i pomaga się skoncentrować. Razem z dopaminą jest duetem „działania” typu rusz-dupę-zabierz-się-za-coś-i-kontynuuj-to-cierpliwie-wyobrażając-sobie-przyszłe-korzyści. Przeciwieństwem tego efektu na ludzki mózg i napęd jest serotonina. Serotonina to ten związek, który sprawia, że jesteś szczęśliwy tu i teraz. Bardzo poprawia humor, ale nie motywuje do działania, bo to dobre samopoczucie w tej właśnie chwili, a nie motywacja do pracy w perspektywie przyszłych korzyści jak dopamina. Serotonina to właśnie to, co sprawia, że heroiniści leżą na sofie i są szczęśliwi nie myśląc o przyszłości. Zalewa ich serotonina i daje im poczucie szczęścia tu i teraz, co jednocześnie bardzo hamuje motywację do jakiegokolwiek działania. U zdrowych ludzi równowaga pomiędzy motywacją i działaniem, a odpoczynkiem i cieszeniem się chwilą jest zachowana naturalnie. Okoliczności wyzwalają odpowiedni neuroprzekaźnik i np na spotkaniu w pracy na temat nowego projektu wydziela się noradrenalina zachęcająca do działania i dopamina wyzwalająca ciekawość i entuzjazm. Wszystko to z myślą o powodzeniu projektu, rozwoju, awansie, premii. Z kolei w niedzielne przedpołudnie, leżąc na sofie i czując zapach naleśników z kuchni, uwalnia się nam serotonina, hormon szczęścia, który każe nam leżeć na tej sofie i cieszyć się chwilą. Jeśli dodatkowo podejdzie do nas partner/ka albo rodzic i nas przytuli podając naleśniki, wydzieli się nam oksytocyna, hormon empatii i będziemy szczęśliwi, spokojni i zrelaksowani. Także jeśli szukasz czegoś przeciwnego do noradrenaliny to stawiałabym na serotoninę, bo to związek „hamujący” podczas gdy noradrenalina jest zdecydowanie „aktywizująca”. Pamiętaj, że większość leków działających na serotoninę potrzebuje kilku tygodni żeby się „przyjąć” (chyba że chcesz wziąć coś z opiatów, co zadziała natychmiast ale szkody są naprawdę dewastujące). Przez pierwsze tygodnie możesz czuć się zmęczony i otępiały, pocić się, być sennym itd, ale taka jest specyfika tych leków.
-
Depresja, nerwica, zaburzenia lękowe i ptsd - proces leczenia
minou odpowiedział(a) na Nowyuzytkownik temat w Depresja i CHAD
Leczenie jest zawsze ustalane indywidualnie, ale są pewne „stałe punkty”. Zwykle zaczyna się od lekarza rodzinnego i badań mających na celu wykluczenie najczęstszych fizycznych przyczyn problemów psychicznych. Czyli badania krwi, wywiad z pacjentem itd. Czasem trzeba te badania uzupełnić o skierowanie do innych specjalistów, np neurologa, endokrynologa itd i mogą też nastąpić kolejne badania, np USG tarczycy czy tk głowy. W idealnej wersji najpierw sprawdza się, czy pod względem fizycznym wszystko jest ok, czyli to co opisałam wyżej (czasami niestety lekarz pomija jakieś badania czy skierowania od razu zakładając że pacjent jest „psychiatryczny”, niestety). Następnym krokiem jest skierowanie do psychiatry i znów w idealnym świecie oznaczałoby to porządną diagnostykę. Czyli różne badania przesiewowe w kierunku zaburzeń osobowości, autyzmu, DDA, test Weschlera chociażby żeby określić IQ i ogólny rozwój pacjenta itd. Psychiatra powinien też się zastanowić czy wszystkie wymienione zaburzenia występują z tej samej przyczyny czy może jedno wynika z drugiego. Np PTSD często prowadzi do depresji, depresja często prowadzi do nerwicy, ale to nie znaczy automatycznie, że można założyć że te zaburzenia są ze sobą powiązane. Np PTSD jest zwykle spowodowane traumą, ale już nerwica może być efektem nieleczonego ADHD. A to dwa różne problemy, które trzeba leczyć w inny sposób. Także zawsze pierwszym krokiem powinna być bardzo dokładna diagnostyka. A potem często najlepiej sprawdza się farmakoterapia połączona z psychoterapią, oraz przestrzeganie przez pacjenta zdrowego trybu życia (dieta, sen, ruch, panowanie nad stresem), bo styl życia jest często kluczowy w chorobach cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca ale i nerwica. -
Na pewno są leki, które usuną objaw i stłumią poranne lęki, ale leki mają to do siebie, że budujemy na nie tolerancję i po czasie mogą przestać działać. Żeby się pozbyć lęków, musisz poznać ich przyczynę i ją wyeliminować. Może to być przyczyna fizyczna, np jakiś bezdech senny, coś z hormonami, przeminą materii, niezdrowy styl życia, np za mało snu, ciężkie jedzenie przed spaniem, brak ruchu i światła słonecznego, niedobory witamin (szczególnie wit D, wit z grupy B, magnez, cynk, kwasy omega 3). Może to być też coś psychicznego i poranne lęki wiążą się np bezpośrednio z czymś o poranku, przymusem wstawania do nielubianej pracy, lub czymś bardziej ogólnym, stresem, depresją. Ja kiedyś miałam mocny atak nerwicy z lękami rano przez pracę. Nie sama praca, bo była przyjemna, ale to że musiałam wstawać bardzo wcześnie a dziecko budziło mnie w nocy, i że ja pierwsza otwierałam biuro i butik z cennymi rzeczami wchodząc ciemnym wejściem od podwórka i bałam się, że ktoś mnie napadnie. Musiałam zmienić pracę. To pomogło na te poranne lęki, ale nie na nerwicę samą w sobie i potem pojawiły się inne lęki. Dopiero znalezienie przyczyny moich skłonności nerwicowych i leczenie jej całkowicie usunęło lęki.
-
Sam objaw nie musi oznaczać nic groźnego, piszesz że grasz w piłkę, może gardło podrażniło Ci się przez zbyt suche lub zimne powietrze, może złapałeś jakiegoś wirusa, ale z powodu dobrej formy Twój organizm nieźle go zwalczył i nie było gorączki, ale w gardle był lekki stan zapalny. Albo połknąłeś zbyt duży kęs jedzenia, jadłeś zbyt łapczywie i nałykałeś się powietrza i gardło spuchło. Jeśli to faktycznie tarczyca to też nie ma się co martwić bo łagodne przerosty są częste i sama mam kolegę, który był trochę tylko starszy od Ciebie jak usuwał niegroźne guzy na tarczycy a teraz jest po 40-tce i od tamtej pory nic więcej się nie działo. Ale nie lekceważ swojej reakcji psychologicznej bo to szybko może się rozkręcić. Normalnie młodzi ludzie zauważając jakiś objaw chorobowy myślą sobie „e tam zaraz przejdzie”, albo „pójdę do lekarza po weekendzie” i nie myślą o tym więcej. Jeśli reagujesz nadmiernym strachem to już krótka droga do nerwicy. Co do oddechu, to jest to dość naturalne i chyba każdy tego doświadczył. Oddech należy do odruchów bezwarunkowych, co znaczy że oddychamy automatycznie (co nie znaczy, że oddychamy zawsze prawidłowo, ale do tego wrócę). Kiedy człowiek świadomie skupi się na oddechu, może łatwo dojść do wniosku, że musi oddechu pilnować i oddychać świadomie, bo jak nie, to oddech nie przyjdzie. Dzieje się tak dlatego, że oddech jest bezwarunkowy, dopóki część mózgu odpowiedzialna za niego funkcjonuje, człowiek oddycha na jawie, we śnie, a nawet jak zemdleje. Ale jednocześnie możemy świadomie wpływać na swój oddech, np wstrzymać go, przyspieszyć, pogłębić. I kiedy się na tym skupimy, często pojawia się to wrażenie, że oddech musimy kontrolować. Takie błędne koło. Coś jakbyś np niosąc lustro w dwóch rękach pomyślał że co się stanie jak Cię zaswędzą plecy? Prawie na pewno Cię zaswędzą a ręce masz zajęte Inna sprawa z oddechem jest taka, że wielu ludzi oddycha nieprawidłowo, za płytko, tzn klatką piersiową a nie przeponą. Sportowcy nie mają tego problemu bo podczas treningu organizm potrzebuje tyle tlenu ze naturalnie oddycha się głęboko, aż do brzucha. Ale w spoczynku, będąc zestresowany, możesz nieświadomie oddychać płytko, bo w stresie klatka piersiowa się zamyka, zaciska a oddech spłyca. Szczególnie jeśli jesteś wytrenowany, Twój organizm może nie być do tego przyzwyczajony i mózg może to odczytać jako zagrożenie, bo nagle dostaje mniej tlenu niż zwykle. Stąd niepokój, lęk, potrzeba kontrolowania oddechu. Popróbuj ćwiczeń oddechowych, łatwo znajdziesz na necie i zobacz, czy w momencie odpoczynku oddychasz prawidłowo przeponą. Na początku te ćwiczenia mogą trochę pogorszyć wrażenie, że musisz oddychać świadomie, ale po chwili się przyzwyczaisz. Ale idź do lekarza rodzinnego, powiedz mu o tym co czułeś w gardle, ale też o tym oddechu i budzeniu się w nocy. Jeśli to tarczyca, to problemy z nią często objawiają się depresją i nerwicą. Można to łatwo zbadać badaniem krwi i USG tarczycy. A jeśli to reakcja psychologiczna, to jest ona sygnałem, że jesteś pod jakąś presją. W zasadzie błaha sytuacja wywołała u Ciebie dużą reakcję stresową a to może znaczyć, że może stresujesz się nawet nieświadomie jakimiś rzeczami, szkołą, treningami, przyjaciółmi czy czymkolwiek i ten stres stał się zbyt duży. W tym wypadku przyda się rozmowa z psychologiem i nauczenie się różnych taktyk radzenia sobie ze stresem psychicznym.
- 14 odpowiedzi
-
- nerwica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ogólnie lżejszy sen w okolicy godz 3 rano jest podobno normalny i wtedy zdarza się najwiecej wybudzeń. Urosło w okół tego sporo historii, jak np film egzorcyzmy Emily Rose gdzie bohaterka przed opętaniem budziła się ciągle o 3:00 a potem sporo ludzi mówiło, że oni w sumie też tak się budzą, ale nie zwracali na to uwagi/nie sprawdzali zegarka. W pierwszej części nocy masz najwięcej snu głębokiego a po ok połowie nocy dominuje sen lekki i faza REM. W tych stadiach ogólnie łatwiej się wybudzić. Poza tym niektóre badania wskazują, że ludzie naturalnie nie przesypiali nocy ciągiem, ale w dwóch ratach. Najpierw spali ok 4 godziny, potem się budzili i podejmowali aktywności typu zajęcie się niemowlęciem, wyjście za potrzebą, aktywność seksualną z partnerem itd. Czynności spokojne, wykonywane po ciemku. Potem znów zapadali w sen na ok 4 godziny i budzili się rano. To wyjaśnia dynamikę snu, gdzie pierwsza połowa nocy obfituje w regenerujący ciało sen głęboki a w drugiej połowie raczej przeważa sen lekki i REM. Pora doby nad ranem, przed świtem, zawsze była kojarzona z okresem niespokojnym, gdzie ludzie się wybudzają, ciężko chorzy umierają a wg przesądów grasują demony. Ten czas w środku nocy zawsze był dla człowieka okresem wybudzenia i czasem też niepokoju, ale wg naukowców jest to normalna dynamika snu i nie ma w tym nic dziwnego. Ja np ostatnie 4 noce obudziłam się między 2:30 a 3:00 i albo musiałam do łazienki albo miałam mega ochotę na czekoladę - pewnie spadek cukru
-
Proszę się nie śmiać, zapytanie o hipnozę.
minou odpowiedział(a) na fixumdyrdum temat w Nerwica lękowa
Wierz mi, wiem o czym mówisz. To jest właśnie powód, dla którego trudno się z tego wyrwać, bo to błędne koło. Jak jesteś zdołowany i masz zero energii, to ostanie na co masz ochotę to szykowanie wymyślnych sałatek i planowanie tras biegowych. Sama mam rozwalony kręgosłup, silne nerwobóle międzyżebrowe, które uaktywniają się jak tylko zrobię coś „nie tak”, w tym nie takie ćwiczenie czy po prostu przyniesienie zakupów albo nawet zmiana biegów w aucie na za długiej trasie. Od lata jestem na antydepresantach, za oknem pogoda, ciepło, a ja z mega mdłościami, walącym sercem, pocąca się jak szczur. Sama w domu, miałam mnóstwo czasu żeby jeść wymyślne smoothie i ćwiczyć jogę itd, ale to oczywiście nie było możliwe. Mój plan minimum obejmował codziennie umyć zęby, codziennie postarać się wyjść choć na 5 min na ławkę żeby złapać wit D, nakarmić koty i zjeść coś w miarę zdrowego. Czasem udawało mi się zrobić coś więcej, ale często nie. Ale powoli się poprawiało, a ustalenie realnych, powtarzam realnych celów na dzień, jak choćby żeby o zęby dbać bo to ważne, było krokiem w terapii. Spróbuj małych kroczków. Np weź kartkę i wypisz na niej różne dobre dla Ciebie rzeczy: Dieta: zjedzenie warzywa, lub garstki orzechów, lub owoca lub wypicie szklaneczki kefiru, itd - prosta szybka przekąska. Ruch: 10 min rozciągania w łóżku, lub po 15 podniesień butelki z wodą na jedno ramię, 5 min ćwiczenia łydek np taśmą elastyczną przy nieruchomych biodrach, 10 min medytacji z pełnym skupieniem na oddechu Sen: prysznic, wywietrzenie sypialni, poprawienie pościeli, lekkie ogarnięcie sypialni, słuchanie medytacji lub hipnozy Psychika: przytulić kogoś, uśmiechnąć się do siebie do lustra, wypisać 3 rzeczy, za które jest się wdzięcznym, znalezienie jakiegoś starego zdjęcia czy piosenki mocno związanej z miłym wspomnieniem i przeniesienie się na chwilę do szczęśliwego momentu, obejrzenie memów albo filmiku, który najlepiej żeby sprawił że parskniesz śmiechem, albo choć się uśmiechniesz (ja uwielbiam śmieszne koty na yt ) Codziennie postaraj się wybrać po 1 rzeczy z każdej kategorii i po prostu zrób to dla siebie. Z takim właśnie zamiarem i świadomą intencją, że robisz to dla siebie, bo jesteś wart tego, by o siebie zadbać, bo siebie kochasz, bo szanujesz ciało, które służy Ci za dom. I np jednego dnia zjesz marchewkę, przez 10 min rozciągniesz się w łóżku, wywietrzysz sypialnię i włączysz sobie jakiś śmieszny filmik. Uwierz mi, to pomaga. Poczucie że masz choć minimalną kontrolę nad swoim życiem i robisz cokolwiek, co jest dla Ciebie zdrowe usuwa duży ciężar. Ludzie chorzy często mają wyrzuty sumienia, że dlaczego nie zebrali się i nie zrobili tego i tego. Jak masz listę, rzeczy które są realne, na Twoje siły i je odhaczysz, to po prostu poczujesz się lepiej ze sobą -
Proszę się nie śmiać, zapytanie o hipnozę.
minou odpowiedział(a) na fixumdyrdum temat w Nerwica lękowa
Ja lubię hipnozę, często słucham seansów hipnotycznych na np podniesienie motywacji, na pozytywne myślenie i bardzo mnie to relaksuje. Ale tu znów trochę widzę u Ciebie myślenie typu „niech problem się rozwiąże bez mojego udziału”. Nastawienie, że tabletka Cię „naprawi”, albo że hipnotyzer Cię „naprawi” to droga do nikąd. Lekarstwa, hipnoza, masaże itd to pomoc w osiągnięciu równowagi, ale niestety jak by nie było, większość pracy nad sobą musisz wykonać sam. Oczywiście, że somaty ludzie sami sobie wywołują, Twój mózg Cię słucha i Ci wierzy, więc jeśli mu „wmawiasz”, że jest stan zagrożenia, to mózg na to reaguje. Prawda jest taka, że nie ma łatwej drogi do zdrowia. Trzeba ciężkiej pracy. Spora część to jest to, o czym już pisałam, czyli zdrowy tryb życia. Musisz zadbać o swoje ciało, żeby funkcjonowało prawidłowo, miało składniki odżywcze, było dotlenione i wypoczęte, rozluźnione. Czyli dieta, ruch, sen. A poza tym musisz zadbać o swój umysł, żeby pracował na Twoją korzyść, a nie przeciwko Tobie. To wymaga przepracowania różnych destrukcyjnych myśli i zachowań, zmiany schematów myślenia itd. Hipnoza może pomóc, ale najlepsza jest terapia. Jest obecnie bardzo dużo fajnych książek z tematu self reg - czyli samoregulacji. Specjaliści tłumaczą, jak możesz sterować swoimi nastrojami i np co zrobić, żeby podkręcić serotoninę, dopaminę, oksytocynę itd. Część tych metod jest czysto psychologiczna - np przed spotkaniem z kimś, kto ma Cię polubić, albo kogo chcesz do siebie przekonać, warto podkręcić oksytocynę w mózgu np przeglądając zdjęcia swojego dziecka albo oglądając filmik o małych szczeniakach - coś, co Cię wzrusza i wywołuje uczucie ciepła. Wtedy mózg wydziela oksytocynę i idąc na spotkanie jesteś nastawiony bardziej empatycznie, stajesz się bardziej uważny, ciepły, wspierający i wzbudzasz większą sympatię. Tą technikę stosują też mówcy, którzy występują przed publicznością. Inne metody są fizjologiczne, np oksytocynę podkręca też przytulenie kogoś bliskiego. Z kolei rozpamiętywanie przeszłości czy zamartwianie się o przyszłość stymuluje wydzielanie hormonów stresu i pogarsza nastrój. Mało tego, na dłuższą metę ciągle podwyższony poziom kortyzolu rozwala system immunologiczny, powoduje stany zapalne i obniżoną odporność. Twoja podświadomość nie odróżnia prawdy od fikcji i na tym bazuje hipnoza. Jeśli myślisz o czymś negatywnym, Twój mózg przeżywa to jakby to było naprawdę. Jeśli myślisz o czymś pozytywnym, jest dokładnie tak samo. Jak przeglądasz zdjęcia z fajnych wakacji, robisz się weselszy, a jak czytasz niemiłego smsa od znajomego, wysłanego rok temu, robisz się smutny. Także zadbaj o to, żeby Twoje ciało zdrowo funkcjonowało i poprawnie syntetyzowało neuroprzekaźniki i o to, żeby Twój umysł je prawidłowo aktywował. Wspomagaj się lekami, hipnozą czy co tam Ci pomaga, ale kluczowa jest Twoja praca nad sobą. -
Ja miałam nerwicę lękową odkąd pamiętam, od dziecka a zawsze spałam jak zabita. Jako dziecko miałam okresy lęku przed ciemnością gdzie chciałam spać z mamą, ale poza tym przespanie nawet 12 godz na dobę i więcej nigdy nie było problemem więc to po prostu zależy.
-
Staram się ratować moje kwiatki. Rosły jak szalone, a jak pojechałam na 3 tyg wakacje w grudniu i ktoś inny je podlewał, to niektóre dosłownie wyłysiały Nie znam się na uprawie roślin, zamordowałam już kilka orchidei które dostałam w prezencie, kilka innych kwiatów padło szybko po zakupie, ale miałam już swój zestaw roślin, które zdecydowały się ze mną przetrwać a teraz niektóre wyglądają jak obraz nędzy i rozpaczy Zabrałam dziś przyjaciółkę do ogrodniczego, ona się zna na tym wszystkim, ma piękny ogród koło domu i w domu też pełno kwiatów i kupiłam różne rodzaje ziemi, nawóz itd i działam. Kupiłam też lampy led do doświetlenia roślin w zimie i z sercem na ramieniu eksperymentuję czy pomogą. Trzymajcie kciuki za moją steraną paprotkę i smętny grudnik!
-
Pomocne w regulacji gospodarki gaba są probiotyki więc możesz jeść jogurty, kiszonki, jakiś dobry suplement probiotyczny z apteki i ograniczyć cukier i produkty przetworzone. To oczywiście nie zdziała cudów i odstawienie benzo i tak będzie trudne, ale warto pomóc organizmowi w tym procesie i złagodzić trochę nieprzyjemne efekty. Jeśli pozbawisz organizm tej dawki benzo, do której jest przyzwyczajony, to warto zadbać o to, żeby miał z czego syntetyzować neuroprzekaźniki jak będzie się przestawiać z zewnętrzych dostaw na produkcję własną. Oczywiście każda naturalna metoda wymaga czasu, ale też i korzyści są długotrwałe. Poza tym czysto psychologicznie poczucie że robisz dla siebie coś dobrego, działasz, masz jakiś wpływ na swoje ciało i zdrowie zwykle wpływa pozytywnie i na nastrój i na motywację. Zajecie się np przygotowaniem kefiru naturalnego z jagodami czy surówki z kapusty kiszonej odwraca też uwagę od ciągłego myślenia o problemach, bo masz jakieś zajęcie.
-
To nie jest do końca tak jak piszesz. Zwykle jest dawka początkowa i dawka docelowa, tak miałam zalecone i z benzo i z sertraliną, gdzie zaczęłam od 25 mg a docelowo lekarz planował zwiększyć do 100 lub nawet 150. Z Medikinetem też zaczynałam od 10 mg a teraz biorę 40. Wszystko po to, żeby organizm się na spokojnie przyzwyczaił i żeby w razie np nietolerancji nie wrzucać od razu dużej dawki. Z Medikinetem jest tak, że dawka musi być odpowiednia bo za mała po prostu nie da oczekiwanej poprawy, ale i tak nigdy nie było planem leczenia, żebym została na 10 mg bo to bardzo mało. Biorę ponad 3 lata z przerwami i nadal biorę połowę dawki maksymalnej. Co do benzo, to nie napisałam, że nie działa. Właśnie działa, ale bez tych skutków ubocznych jak nadmierne uspokojenie czy senność. Dla mnie to co ludzie uznają za „kopa” z leków to w rzeczywistości skutki uboczne. Te skutki uboczne mogą być przyjemne, więc ludzie biorą te różne leki rekreacyjnie. Długo się wzbraniałam przed gabapentyną, bo źle reaguję np na Tramal i ogólnie boję się leków. Ale na mnie Gaba działa jak apap - czyli usuwa nerwobóle ale poza tym nie czuję żadnego efektu jej działania. Słyszałam, że niektórzy się uzależniają albo ciężko im odstawić, ale ja mam zalecone 1-2 tabletki dziennie, ale zdarza mi się zapomnieć wziąć i nic mi się nie dzieje, raz nawet zapomniałam spakować gaby na 2 tyg wakacji i jedyny problem był taki, że jak się przeciążyłam noszeniem bagażu i pojawił się ucisk na nerwy z kręgosłupa to bolały mnie plecy parę dni. A jakbym wzięła Gabę to by mnie nie bolały. Poza tym i tak nie planuję bezterminowego leczenia farmakologicznego. Biorę przerwy od Medikinetu co najmniej po 5-6 tyg w roku i często w weekendy (wg zaleceń lekarza), a z sertraliny będę całkiem schodzić na wiosnę. Benzo brałam już tylko na lot samolotem, ale i tak okazała się niepotrzebna bo jak pisałam, nie mam już lęków, więc teraz mogę spokojnie latać bez leków. No to niestety jest problem i z benzo i z tramadolem, że potencjał uzależniający był traktowany bardzo lekko. Poza tym skoro pacjentowi pomagało to lekarz wypisywał dalej, bo ciężko o alternatywy w postaci solidnej diagnostyki i wieloletniej terapii. Taka recepta była dla lekarza łatwym wyjściem, a dla wielu pacjentów skończyło się tragedią No to niestety jest problem i z benzo i z tramadolem, że potencjał uzależniający był traktowany bardzo lekko. Poza tym skoro pacjentowi pomagało to lekarz wypisywał dalej, bo ciężko o alternatywy w postaci solidnej diagnostyki i wieloletniej terapii. Taka recepta była dla lekarza łatwym wyjściem, a dla wielu pacjentów skończyło się tragedią
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 33