Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    855
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minou

  1. Jestem już kilka dni na elvanse, mam opakowanie 30 mg i 50 mg, na razie działanie jest lepsze niż metylo, bardziej stabilne. Chyba na tym zostanę
  2. Pierwszy kot, którego mieliśmy jak już założyłam rodzinę, to Syberyjski leśny. Mój mąż był alergikiem i baliśmy się, że dzieci też mogą być. Koty syberyjskie nie uczulają, bo nie produkują tego białka, które jest przyczyną większości alergii na te zwierzaki. Odwiedzali nas goście z alergią na koty i nie reagowali na niego, choć to długowłosy i futro lata wszędzie Jest też niewielkie ryzyko innych alergii niestety. Np moja koleżanka była uczulona nie na sierść a na mocz i jak raz chomik, którego trzymała, zrobił siku, to dostała natychmiast wysypki. Ale zawsze możesz się wybrać do hodowli kotów syberyjskich i zobaczyć czy Cię uczulą. Są też bezwłose egipskie, ale to już dla prawdziwych entuzjastów moim zdaniem są słodkie, każdy zwierzak jest, ale łysy kot to trochę nie to samo…
  3. Ja właśnie dostałam recepty na elvanse, 1 op 30 mg i 1 op 50 mg i będę na niego przechodzić z metylo w ten weekend. Refundacji i tak nie mam, więc za metylo na kurację 3 mies płaciłam jakieś 700 zł, elvanse wyjdzie o 30% drożej ale mam nadzieje, że bardziej mi przypasuje pod kątem braku spadku po południu. Ja biorę metylo cr 20 mg 1 rano i 1 w południe a i tak między 15:00 a 17:00 mam taki spadek i energii i koncentracji, że to jest dość trudne. Dostosowałam jakoś dzień do tego, że po pracy mam taki czas zalegania na sofie dopóki energia mi nie wróci ok 18 i wtedy dopiero zabieram się za ogarnianie domu, kolację itd. Ale miło byłoby nie musieć planować przymusowego odpoczynku bo po pracy często pasowałoby mi podjechać prosto na siłownię, są różne fajne zajęcia o np 17 a ja wtedy jestem dętka. Mam nadzieję, że Elvanse będzie działać dłużej i łagodniej schodzić. Zresztą koszta wcale mi nie wychodzą 1x1, tzn jedna paczka na miesiąc, bo lekarz zaleca mi przerwy co najmniej 1 dzień w tygodniu plus czasem dłuższe, np weekend czy wakacje. No i moje dzieci oboje też biorą na razie metylo ale syn chyba przejdzie na adderall, albo elvanse, a tu gdzie mieszkam dzieci mają te leki refundowane więc w domu zawsze i tak jest kilka paczek o różnych dawkach, od 10 do 50. Córka z kolei często podkrada mi moje 20 mg metylo, bo czasem woli wziąć mniej zamiast swojej 50-tki, szczególnie jak w weekend pośpi do południa… Także się tak tymi lekami wymieniamy wg potrzeb (za zgodą lekarzy oczywiście) i zawsze zapas na kilka miesięcy jest, jeśli ja akurat nie mam jak podjechać do PL zrealizować receptę, bo tylko ja leczę się w PL, dzieci tu na miejscu. Ale mam duże nadzieje co do elvanse, koleżanka bierze i chwali sobie bardzo, mniej „czuć” lek, a efekt koncentracji i zmniejszenie przestymulowania jest na dobrym poziomie. Zobaczymy Może też być indywidualna tolerancja, ona też się może zmieniać z wiekiem bez wyraźnej przyczyny, ja np długo nie tolerowałam kofeiny, nawet nie biorąc żadnych leków, od razu serce zaczynało mi walić i robiłam się czerwona na twarzy, poza tym mnie kawa usypia a nie budzi. Potem był okres, że „nauczyłam” się pić kawę, a teraz znów jej nie toleruję. Kilka lat temu przestałam też całkowicie tolerować opiaty, choć kodeinę i tramal miałam wypisywany od czasu do czasu odkąd byłam nastolatką i wszystko było ok. W sensie użycie w uzasadnionej potrzebie, nie żadne przewlekłe uzależnienie, raz na silne bóle głowy, kilka lat później na kontuzję, a po następnych kilku latach na kręgosłup i wtedy organizm się zbuntował, pojawiła się bezsenność, nieznośne napięcie psychiczne bliskie paniki itd. Od tej pory nawet kodeiny na kaszel bez recepty nie mogę. A w leczeniu ADHD metylo jest lekiem pierwszego rzutu i w razie nietolerancji próbuje się inne leki. Tylko, że one nie mają na celu leczyć anhedonii. Owszem, działanie na dopaminę może poprawiać humor, ale to nie jest główny cel tych leków.
  4. minou

    Powrót nerwicy

    Z nerwicą nie, ale mój tato wyleczył migreny za pomocą przebicia określonego punku w uchu. Ma tam kolczyk, bardzo delikatny i troszkę w innym miejscu niż gdzie normalnie zakłada się kolczyki. To było już lata temu i od momentu przebicia ucha nie miał nigdy migreny. Moja koleżanka z pracy leczyła nerwicę i w pewnym momencie miała zakładane takie zaciski na uszy, które miały uciskać odpowiednie punkty. Ale tu problem był inny, bardzo złe środowisko pracy i skończyło się na lekach i L4, bo jednak wyeliminowanie przyczyny stresu jest kluczowe. Ja wierzę w holistyczne podejście i uważam, że te stare kultury doszły do ogromnej wiedzy na temat funkcjonowania organizmu, nie w laboratoriach i na uniwersytetach, ale przez setki lat obserwacji i uważnego obserwowania ciała. Zresztą u nich umysł i ciało to jedno, a u nas jednak się te dwie sprawy oddziela. U nas depresja to „choroba duszy” i zapomina się trochę że mózg to jednak narząd jak każdy inny i potrzebuje określonych rzeczy do sprawnego funkcjonowania. Np nikt się nie dziwi, że wątroba szwankuje od alkoholu, ale bagatelizuje się depresyjny wpływ alko na układ nerwowy. Nikt się nie dziwi, że zła dieta może dawać biegunki czy cukrzycę, ale już związek pomiędzy dietą a nastrojem jest uważany za jakiś hokus pokus. Tradycyjna medycyna ma to do siebie, że traktuje ciało holistycznie i podkreśla wagę dbania o to ciało bo jest mieszkaniem „duszy” i dbanie o higienę psychiczną, bo mózg steruje całym ciałem i negatywne myśli powodują wyrzut hormonów stresu i adrenaliny co na dłuższą metę rozregulowuje gospodarkę hormonalną, powoduje przewlekły stan zapalny i obniża odporność. Ważne jest zrozumienie że psychika i ciało są mocno powiązane i trzeba dbać o oba. „Moje ciało jest moją świątynią” to myśl przewodnią tradycyjnej medycyny. U nas z kolei mówiło się „w zdrowym ciele zdrowy duch” i to było popularne w czasach, kiedy w Polsce dużo bardziej promowało się aktywności fizyczne, kontakt z naturą, np popularne harcerstwo, gdzie dzieci zażywały ruchu, spędzały czas w lesie, nad jeziorem, wyjeżdżały na obozy gdzie miały masę zajęć na świeżym powietrzu, zajęć grupowych i zespołowych, zadania i odpowiedzialności. To w naturalny sposób spełniało zapotrzebowanie ciała na witaminę D, ruch, chodzenie boso dawało naturalny masaż punktów na stopach, z kolei obcowanie z naturą oczyszczało umysł, kontakty społeczne i poczucie wspólnoty stymulowało oksytocynę itd. W ten sposób i ciało i umysł dostawały potrzebnych bodźców. Teraz bardzo tego brakuje. (Oczywiście nie neguje faktu, że nie każde obozy itd były prowadzone prawidłowo i zdarzał się mobbing i inne złe rzeczy, ale znam parę osób, które w dzieciństwie miały szczęście trafić do super grup harcerskich i wyniosły z tego bardzo dużo). Akupunktura, joga czy inne metody to tylko wycinek całości. Bardzo pomocny, ale trzeba to traktować całościowo. Mi akupunktura super pomaga na napięcie karku i napięciowe bóle głowy, a uwolnienie tych napięć zmniejsza też napięcie psychiczne. Ale to taki plasterek na ranę, bo ważniejsze jest, żeby do tych mocnych spięć karku nie dopuszczać i na codzień w pracy przy kompie pamiętać o regularnym wstawaniu z krzesła, rozciąganiu, nawadnianiu, zarezerwowaniu czasu na sen, żeby organizm miał czas na regenerację i odprężenie, ćwiczeniach i aktywności no i dbaniu o odpowiednie paliwo dla całego ciała, czyli zdrowe jedzenie. To właśnie mozg najbardziej potrzebuje tego paliwa z jedzenia, żeby móc dostać swoje neuroprzekaźniki produkowane przede wszystkim w jelitach. Czerpanie ze zdobyczy i mądrości medycyny chińskiej, jogi a nawet szamanizmu, jeśli podejdziemy z rezerwą do często obecnych „nadprzyrodzonych” elementów, a skupimy się na tym, co ma pełne potwierdzenie w dzisiejszej nauce, jest moim zdaniem rozwiązaniem na obecną plagę chorób cywilizacyjnych i psychicznych. Postęp współczesnej medycyny jest super ważny, ale skupia się na leczeniu chorób, a tradycyjne medycyny skupiały się dużo bardziej na ich zapobieganiu.
  5. minou

    Czy to nerwica?

    Ja uważam, że nerwica to nie diagnoza ale objaw. Nerwica towarzyszy depresji, wypaleniu zawodowemu, niezdrowemu trybowi życia, alkoholizmie, narkomanii, przewlekłemu stresowi, zaburzeniom osobowości, ADHD, autyzmowi, DDA, DDD i tak można by wymieniać. Jeśli masz objawy neurologiczne/somatyczne to trzeba się dowiedzieć dlaczego. Badania masz porobione, ale byłeś u neurologa? Potem przygląda się stylowi życia i jeśli jest niezdrowy, poprawa nawyków żywieniowych, ruch i regularny sen wg badań zmniejsza o ok 60% objawy nerwicy i depresji (trochę to uprościłam tu, badania są bardziej skomplikowane). Jednocześnie powinieneś zacząć terapię u psychologa i sprawdzić, czy jest coś, co powoduje objawy nerwicowe. To może być np długotrwały stres i przepracowanie, mogą być nieprawidłowe wzorce myślowe, ale może być też inna diagnoza, np coś związanego z dzieciństwem jak DDA. Jak już poznasz przyczynę nerwicy, to wtedy będziesz mógł skupić się na jej leczeniu. Samo leczenie nerwicy to tylko leczenie objawów, a przyczyna pozostaje.
  6. Mój lekarz też ogólnie bardzo chwali escitalopram, a na drugą opcję wybrał sertralinę i po konsultacji z rodzinnym stanęło na sertralinie u mnie. Skutki uboczne raczej będą, ale one przechodzą, trzeba być cierpliwym.
  7. Super, dziękuję
  8. Może powinieneś skonsultować się z innym psychiatrą? Te leki praktycznie zawsze dają skutki uboczne na początku i stabilizacja trwa długo, ja np po sertralinie miałam silne mdłości i zimne poty przez 6 tyg, bardzo uciążliwe, a teraz po kilku miesiącach leczenia już nie mam żadnych dolegliwości. Wygląda na to, ze lekarz zmieniał Ci leki zanim którykolwiek miał w ogóle szansę zadziałać, bupropion też miałam zapisany i on ma efekt dopiero po miesiącu (ja odstawiłam po 2 dniach z powodu opuchniętych powiek wiec było ryzyko, że to alergia, i tylko dlatego, że miałam w zapasie inną alternatywę o której wiedziałam że ją dobrze toleruję. Gdyby nie to, lekarz by mnie zostawił na tym bupropionie i po prostu miałabym pilnować czy nie występują inne objawy alergiczne, bo taka lekka opuchlizna może być tylko przejściowym skutkiem) Takie ciągłe zmiany leków rozwaliły Ci neuroprzekaźniki, skutki uboczne mogą się na siebie nakładać jak poprzedni lek jeszcze jest w organizmie przez jakiś czas po odstawieniu (czasem nawet 3 doby), a tu już wchodzi nowy lek i nowe skutki uboczne. Normalizacja zajmuje trochę czasu, szczególnie, że leki które brałeś działały na różne neuroprzekaźniki. Normalizacja serotoniny i noradrenaliny po bupropionie powinna być w miarę szybka, ale serotonina po SSRI dochodzi do równowagi trochę dłużej, a GABA nawet rok. Nie ufałabym do końca opinii jednego lekarza po takiej historii leczenia z ciągłą zmianą leków i skonsultowałabym się z innym. Myślę, że jeśli dostaniesz nowy lek, to powinieneś się przygotować mentalnie na to, że co najmniej pierwszy miesiąc będzie ciężki i się nie zniechęcać. Na efekty trzeba będzie poczekać i dać układowi nerwowemu czas na regenerację. Twój organizm potrzebuje czasu, żeby ustabilizować syntezę neuroprzekaźników i żeby dostosować się do tego, które z nich dostarcza sobie sam, a które są wspomagane lekami. Możesz sobie pomóc dbając o to, żeby dostarczać organizmowi prekursorów potrzebnych do produkcji, tryptofanu, lewodopy itd, probiotyków, żeby jelita mogły przekształcać białka w odpowiednie związki, krótko mówiąc, dostarczyć paliwa. Na serotoninę dobry jest kurczak, dojrzałe banany, mleko. Na dopaminę pestki dyni, zielona herbata itd. Na pro i prebiotyki, żeby dobrze wykorzystać te prekursory trzeba jeść kiszonki, pić kefir itd. Ogranicz kawę, alko, cukier, przetworzone żarcie, białą mąkę. Ważne, żeby zrozumieć, że leki np hamują wychwyt zwrotny serotoniny, czy pobudzają wyrzut dopaminy, ale one same w sobie nie dostarczają serotoniny czy dopaminy - te związki musi organizm sam sobie wyprodukować, a leki mają umożliwić ich bardziej efektywne użycie. Ale z pustego i Salomon nie naleje, więc trzeba zadbać, żeby mózg miał te związki do dyspozycji - a one są przede wszystkim produkowane w jelitach. Ogólnie te szlaki biologiczne które prowadzą do regulacji nastroju są skomplikowane i potrzeba wielu elementów, żeby działały, np ważna jest też wit D (suplementy), magnez (migdały czy ciemna czekolada), ruch (pobudza pracę jelit), sen (reguluje poziomy melatoniny, która jest syntetyzowana z serotoniny - wszystko jest ze sobą powiązane). No i naprawdę unikaj alko, bo on wpływa na wszystkie kluczowe procesy, zaburza równowagę i serotoniny i dopaminy, rozregulowuje GABA i sygnały snu i czuwania. Plus obciąża wątrobę, która jest zajęta usuwaniem metabolitów alkoholu i jeśli jest przeciążona, może nie mieć możliwości, żeby odpowiednio przerobić leki, które bierzesz i ich działanie jest słabsze, silniejsze, albo po prostu inne niż oczekiwane. Warto tez ograniczyć „szybką dopaminę” czyli czynności takie jak scrollowanie YouTube shorts czy inne „szybkie” przestymulujące rozrywki, gry itd, a zamiast tego spróbuj aktywności niewymagających podzielności uwagi, jak np puzzle, lego, majsterkowanie, rysowanie. To też bardzo pomaga uregulować poziomy dopaminy, serotoniny, kortyzolu, adrenaliny itd. Powodzenia!
  9. Czy ktoś z Was przeszedł z Metylo na coś dłużej działającego? Mam na myśli Concerte albo najlepiej Elvanse. Bardzo dobrze toleruję Metylo ale spadki w środku dnia kiedy lek przestaje działać są męczące a podobno możliwe do uniknięcia po zmianie leku na taki z jeszcze dłuższym uwalnianiem.
  10. Wiesz, to tak naprawdę zależy od Ciebie. Możesz czerpać dużo satysfakcji z doskonalenia się w grze, której już nie aktualizują. Zresztą zwykle wychodzą fanowskie nieoficjalne update’y Ale możesz też zacząć grać w coś innego Nad przyszłością panujesz tylko w ograniczonym zakresie, ale to nie zwalnia z odpowiedzialności za ogarnięcie swojego życia na tyle, na ile to jest możliwe.
  11. Hej, Uważam, że przydałaby się osobna kategoria ADHD/autyzm na forum. Coraz więcej osób, dzieci i dorosłych, dostaje takie diagnozy, a ich wcześniejsze problemy typu nerwica czy depresja często okazują się następstwem nieleczonego i nierozpoznanego problemu. Widzę, że na forum coraz więcej jest osób zdiagnozowanych z ADHD lub autyzmem, ale nie ma jednego miejsca, gdzie można by zebrać te wątki i wymieniać doświadczenia. Sama mam AuDHD (połączenie ciężkiego ADHD i cech autystycznych) i aż do diagnozy leczyłam się na nerwicę i depresję. Okazało się, że zarówno nerwica i depresja są związane z nieleczonym AuDHD i odkąd mam diagnozę i dobrze dobrane leczenie, objawy pozostałych zaburzeń są pod kontrolą. Myślę, że ludzi takich jak ja, zdiagnozowanych w spektrum jako dorośli, jest dużo więcej. Są też rodzice, którzy właśnie dostali diagnozy dzieci i zastanawiają się, jak ich dorosłe życie może wyglądać. Osobny wątek pomógłby oddzielić kwestie zaburzeń psychicznych typu nerwica i depresja u osób poza tym zdrowych, od tematu zaburzeń towarzyszących u osób z neuroatypowością. Jest to o tyle istotne, że leczenie nerwicy towarzyszącej ADHD, a nerwicy spowodowanej wystawieniem zdrowej osoby na ekstremalny stres (np mobbing) będzie się znacznie różnić, zarówno w kwestii wyboru leków jak i psychoterapii. Osobny wątek pomógłby w szerzeniu świadomości o różnych przyczynach zaburzeń psychicznych i potrzebie dostosowania leczenia do przyczyny pierwotnej, nie objawów.
  12. minou

    Powrót nerwicy

    To prawda. Ale kuleje też edukacja na ten temat i objawy psychosomatyczne nie są wystarczająco dobrze rozpoznawane, przez co mają świetne warunki żeby się utrwalać i rozwijać. Wiem jak to jest, atak paniki miałam raz w życiu, skutek uboczny leku, i gdyby nie to że byłam w obcym kraju i musiałam jakoś poukładać sobie w głowie co powiem po zadzwonieniu na 112, pewnie zabrałaby mnie karetka. Ale siedziałam w łazience z telefonem w ręce i próbowałam ułożyć w obcym języku co mi jest. I dotarło do mnie, że mam sucho w ustach, rozszerzone źrenice, walące serce, gulę w gardle i przekonanie, że oto umieram, czyli klasyczny opis ataku paniki. Samo uczucie było okropne, bardzo realistyczne, naprawdę współczuję jeśli ktoś tego doświadcza regularnie. Wzięłam szklankę wody, potem kolejną, zaczęłam pić małymi łykami i oddychać i przeszło. Gdyby przyjechała karetka, to ze względu na historię choroby (depresja itd), brane leki i moje samopoczucie pewnie przeorali by mnie badaniami, a na koniec powiedzieli, że nic w sumie nie znaleźli, więc wydaje im się że to psychiczne. Co dla mojej znerwicowanej w tamtym okresie wyobraźni byłoby tylko wodą na młyn. Wydaje im się, nic nie znaleźli. A co jeśli przeoczyli? Ale na szczęście to był jedyny i ostatni raz. Dzięki temu jak moja 13 letnia córka dostała w nocy ataku paniki, myślała że się dusi i ma atak serca, mogłam spokojnie sprawdzić co się dzieje. Zmierzyłyśmy na spokojnie ciśnienie, sprawdziłyśmy czy faktycznie jest jakiś problem z oddychaniem, zadałam jej kilka pytań, zrobiłam herbatę z melisy i okazało się, że córce nic fizycznie nie dolega i jak się wyciszyła, objawy przeszły. Córka dzięki mojemu spokojowi i pewności szybko wróciła do równowagi i mówiła, że jak zrozumiała, czym jest atak paniki i zobaczyła, że wcale nie umiera, to czuje się silniejsza psychicznie. Teraz jak czuje zbliżający się atak, to wie, że to okropne uczucie śmiertelnego zagrożenia nie jest prawdziwe i umie zapobiec atakom bez leków. Czasem sama a czasem musi ze mną porozmawiać albo włączyć np jakiś ulubiony serial komediowy czy inny rozpraszacz. Ale nie ma pełnych ataków paniki oprócz tego jednego. Myślę, że gdyby w tej kwestii była większa świadomość społeczna, u rodziców, lekarzy pierwszego kontaktu, personelu medycznego itd, to można by bardziej skutecznie wyłapywać problem na wczesnym etapie i od razu pomagać pacjentowi rozpoznawać ataki, zapobiegać im (np unikając przemęczenia, spadku cukru we krwi, przestymulowana itd), identyfikować sytuacje, które mogą prowadzić do ataku (np przykra rozmowa z szefem, bezsenna noc, gorączka).
  13. Przykro to słyszeć, nikt nie powinien czuć się niewystarczający i mieć wrażenia, że już nic go w życiu nie czeka. Jak długo to trwa? Leczysz się jakoś, albo korzystasz z terapii? Takie okresy mogą występować w życiu, chyba większość ludzi czasem się zastanawia co dalej, porównuje do znajomych, czuję nudę i zniechęcenie. Ale jeśli te uczucia dotyczą nie Twojego życia (w sensie nie wiem czego chcę, nic mnie teraz nie cieszy) tylko Twojej osoby (w sensie do niczego się nie nadaję, jestem niewystarczająca) to jest to sygnał alarmowy, żeby szukać pomocy.
  14. Ja biorę sertralinę z medikinetem, to nie do końca ten sam profil, ale chyba można mniej więcej porównać. Jak dla mnie sertralina zmniejsza działanie medikinetu, no ale musiałam brać coś na depresję, więc nie narzekam.
  15. Ja tez bardzo dużo śpię, zawsze tak miałam. W zasadzie mogę zasnąć na zawołanie jak się nudzę i nie mam nic lepszego do roboty. Ale potrzebuję też dużo godzin dobrej jakości snu, żeby jakoś w dzień funkcjonować. Śpię tak po 8-9 godzin i często jeszcze w dzień jeśli mogę. Badania mam dobre, nic z tarczycą, cukier idealny. Częściowym rozwiązaniem okazało się przewlekłe odwodnienie bo ja mało piję. Jeśli tego nie pilnuje to rzadko czuje pragnienie. Jak zaczęłam porządnie się nawadniać to zrobiło się lepiej. Ale ogólnie powodem tej senności jest ADHD. Mój mózg nie filtruje bodźców i szybko jestem przestymulowana. Sen pomaga mózgowi jakoś się zresetować i to ogarnąć. Biorę Medikinet który jest stymulantem ale nawet po nim mogę spokojnie uciąć sobie drzemkę w południe…
  16. Jak miałam ciężki atak hipochondrii, to przez rok miałam temp w okolicy 37,2-37,5. Nawet chodziłam do przychodni mierzyć u lekarki bo myślała że mam popsuty termometr. Miałam mnóstwo badań i nic nie wykazały, stwierdzono że to problem psychiatryczny. Dostałam jakieś leki na uspokojenie i ogolnie miałam już tego dość, jak lekarka powiedziała że nic mi nie dolega, to zmusiłam się żeby o tym nie myśleć. Temperatura wróciła do normy po jakimś czasie, ale nie wiem kiedy, bo przestałam mierzyć.
  17. minou

    Wojna itp.

    Nie ma za co Pamiętaj że media dbają o klikalność i im bardziej drastyczny news tym lepiej dla nich. Ale jest udowodniony związek pomiędzy codziennym karmieniem się negatywnymi wiadomościami a ryzykiem nerwicy i depresji, szczególnie u młodych ludzi.
  18. minou

    Wojna itp.

    Pamiętam, że miałam tak jak sytuacja w Styrii eskalowała i czytałam o atakach bronią chemiczną a potem się zaczęły te straszne ataki terrorystyczne, we Francji ta ciężarówka, wydawca Charlie Hebdo, w Danii atak na autora satyry na Mahometa, w Niemczech atak na jarmark bożonarodzeniowy… jak ja się bałam! Gdziekolwiek nie szłam to patrzyłam czy jest jakiś wyłom, brama czy coś żeby się schować przed snajperem czy ciężarówką. Jak miałam lecieć samolotem to się przyglądałam kto ze mną leci i zastanawiałam czy dobrze ich sprawdzili itd. Ale to bzdury wszystko. Tak samo też miałam jazdę na kierowców na podwójnym gazie w Polsce. Mieszkam zagranicą i tu nie ma takich wypadków. Więc jak jechałam do Polski albo mąż brał dzieci do Polski to ja po ścianach chodziłam ze strachu. Że będą mieć wypadek na autostradzie, że ktoś w nich na pasach wjedzie albo w ogóle na chodniku stratuje jakiś pijak… Tylko że wiesz, to nerwica nic więcej. Nakręcasz się na jakiś temat i tyle. Temat tak naprawdę nie ma znaczenia, tego już się nauczyłam. Jest lęk, a on znajduje sobie jakieś ujście. To może być wojna, wypadek samochodowy, albo dziwny sąsiad który może podłączył się nielegalnie do przyłącza gazu i wysadzi cały dom. Obojętnie. Lęk znajdzie sobie jakiś temat i tyle. Od jakiś 3 lat nie mam już nerwicy i nie mam tych wkrętów na to czy na tamto. Jasne, nie podoba mi się ocieplenie klimatu, Trump, pijani kierowcy, epidemia grypy, ale nie wywołuje to u mnie tego ciągłego lęku jaki miałam podczas nerwicy. Co Ci powiedzieć? Będzie co będzie z tym Trumpem, Putinem, klimatem itd, ale czy warto się o to tak zamartwiać? A co to zmieni? Nie lepiej się skupić na czymś miłym dopóki jest ok?
  19. A wiek to nie jest stan umysłu? Bo ja wyglądam bardzo młodo ale czuję się jak sterany życiem czlowiek… Nie uważam tego za zaśmiecanie, dobrze jest przedstawić różne perspektywy na to, jak sobie radzić poza mainstreamem. Dobrze jest też dzielić się doświadczeniem np z problemami z treningiem, które mogą być zupełnie nieoczywiste jak np sensoryczne bariery dotyczące tak prozaicznego tematu jak strój do ćwiczeń. Też żyję po swojemu, niekoniecznie z wyboru, po prostu inne opcje się nie sprawdzają…
  20. Heh skąd ja to znam też nie lubię i dopiero niedawno zrozumiałam co mnie tak odstrasza. Ja mam mega problem żeby przebrać się w ciuchy do treningów i zacząć. Jak już zacznę jest ok, ale samo ubieranie… dopiero koleżanka która ma syna z ciężkim autyzmem uświadomiła mnie, że to kwestia sensoryczna. Nie lubię tych zimnych, śliskich sportowych ubrań, stanik sportowy zwykle jest tak ciasny, że samo ubieranie go przypomina jakieś zaawansowane ćwiczenie jogi, nie lubię ćwiczyć w butach a podobno trzeba bo kontuzje… Po ćwiczeniach te sportowe ciuchy zaczynają parować i robi się w nich strasznie zimno, zreszta taka ich rola żeby odprowadzać pot. A ja muszę się z nich wydostać, sztywnych, mokrych i zimnych, znów uwolnić się ze stanika sportowego, który na dodatek jest mokry, zimny i sztywny i po prostu na samą myśl mnie trafia… Kupiłam sobie ciuchy do treningu z materiału przypominającego w dotyku bawełnę i topy sportowe zapinane z przodu, w domu ćwiczę w skarpetkach, i jakoś nie mam kontuzji. Wszystko polega tylko na znalezieniu własnych rozwiązań, które nam pasują. Przekonałam się też do sprzątania bo sesja z odkurzaczem i myciem podłóg w całym domu spala mi dużo więcej kalorii niż trening. No i taniec. Chodzę na jakieś grupy taneczne na siłownię jak jestem w stanie ogarnąć a jak nie to włączam just dance na PS albo po prostu muzykę i staram się ruszać. Ten cały hype na sport z podziałem na wymyślne dyscypliny to przerost formy nad treścią dla mnie. Jak komuś pasuje to super! Ale mnie to przytłacza, a że teraz to jest promowane jako jedyna właściwą drogą do dobrej formy, to trudno mi było znaleźć własną drogę. Ciagle się tego uczę.
  21. Sport jako taki nie musi być częścią zdrowego życia, bo to „sztuczny” ruch, ale prawda jest taka, że nasze ciała są stworzone by się ruszać i wysiłek fizyczny powoduje szereg pozytywnych reakcji w organizmie. Siedzący tryb życia uważa się za tak samo szkodliwy jak wypalanie paczki papierosów dziennie. Siłownia czy inny trening przez pół godziny 3 razy w tygodniu wcale nie rekompensuje siedzenia lub leżenia przez resztę czasu, więc brak entuzjazmu dla jakiegoś zorganizowanego sportu nie jest w zasadzie problemem. Ale żeby być zdrowym, także psychicznie, człowiek musi się ruszać. Ból, niechęć czy zmęczenie przy treningu jest całkowicie normalne, bo natura nie przewidziała sytuacji, gdzie będzie możliwość siedzenia cały dzień i nieograniczony dostęp do jedzenia. Jesteśmy nastawieni na magazynowanie energii i oszczędzanie sił, bo w naturze zasoby pokarmowe nie leżą na półkach w sklepie a życie codzienne życie wymaga dużo wysiłku. Albo przed czymś uciekamy, albo gonimy coś, co chcemy upolować, albo się wspinamy, wędrujemy za jedzeniem, własnymi rękami budujemy schronienie przed deszczem itd. Dlatego jesteśmy zaprogramowani, żeby czuć relaks przy odpoczynku i pociąg do cukru i tłuszczu - bo w założeniu w naturze ani jednego ani drugiego nie było w nadmiarze. A teraz nasze warunki życia się drastycznie zmieniły w czasie, który jest zdecydowanie za krótki na ewolucję naszych naturalnych potrzeb. Ale wiele badań udowadnia, że ruch pomaga nie tylko na nadciśnienie, cukrzycę czy otyłość. Ruch zmniejsza też znacząco ryzyko depresji i nerwicy. Dlatego warto znaleźć formę ruchu, którą się lubi, a najlepiej kilka, żeby zarówno budować kondycję aerobową i dbać o masę mięśniową. I musi to być coś, co można robić często, a nie właśnie zajęcia na siłowni 2-3 razy w tygodniu. Np codzienne spacery, najlepiej przy okazji, np spacer do pracy zamiast auta, wchodzenie po schodach, aktywności z użyciem masy własnego ciała jako oporu jak wspinaczka, taniec itd. Biologii się nie oszuka i jeśli nie jest się szczęśliwcem, który ma wrodzoną skłonność do optymizmu, ogromną odporność na stres, pozytywny charakter bez tendencji do zamartwiania, to trzeba włączyć ruch do codziennego życia żeby pomóc układowi nerwowemu w rozładowaniu stresu i pobudzić wyzwalanie endorfin itd.
  22. Leczenie jest zawsze ustalane indywidualnie, ale są pewne „stałe punkty”. Zwykle zaczyna się od lekarza rodzinnego i badań mających na celu wykluczenie najczęstszych fizycznych przyczyn problemów psychicznych. Czyli badania krwi, wywiad z pacjentem itd. Czasem trzeba te badania uzupełnić o skierowanie do innych specjalistów, np neurologa, endokrynologa itd i mogą też nastąpić kolejne badania, np USG tarczycy czy tk głowy. W idealnej wersji najpierw sprawdza się, czy pod względem fizycznym wszystko jest ok, czyli to co opisałam wyżej (czasami niestety lekarz pomija jakieś badania czy skierowania od razu zakładając że pacjent jest „psychiatryczny”, niestety). Następnym krokiem jest skierowanie do psychiatry i znów w idealnym świecie oznaczałoby to porządną diagnostykę. Czyli różne badania przesiewowe w kierunku zaburzeń osobowości, autyzmu, DDA, test Weschlera chociażby żeby określić IQ i ogólny rozwój pacjenta itd. Psychiatra powinien też się zastanowić czy wszystkie wymienione zaburzenia występują z tej samej przyczyny czy może jedno wynika z drugiego. Np PTSD często prowadzi do depresji, depresja często prowadzi do nerwicy, ale to nie znaczy automatycznie, że można założyć że te zaburzenia są ze sobą powiązane. Np PTSD jest zwykle spowodowane traumą, ale już nerwica może być efektem nieleczonego ADHD. A to dwa różne problemy, które trzeba leczyć w inny sposób. Także zawsze pierwszym krokiem powinna być bardzo dokładna diagnostyka. A potem często najlepiej sprawdza się farmakoterapia połączona z psychoterapią, oraz przestrzeganie przez pacjenta zdrowego trybu życia (dieta, sen, ruch, panowanie nad stresem), bo styl życia jest często kluczowy w chorobach cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca ale i nerwica.
  23. minou

    Poranne lęki

    Na pewno są leki, które usuną objaw i stłumią poranne lęki, ale leki mają to do siebie, że budujemy na nie tolerancję i po czasie mogą przestać działać. Żeby się pozbyć lęków, musisz poznać ich przyczynę i ją wyeliminować. Może to być przyczyna fizyczna, np jakiś bezdech senny, coś z hormonami, przeminą materii, niezdrowy styl życia, np za mało snu, ciężkie jedzenie przed spaniem, brak ruchu i światła słonecznego, niedobory witamin (szczególnie wit D, wit z grupy B, magnez, cynk, kwasy omega 3). Może to być też coś psychicznego i poranne lęki wiążą się np bezpośrednio z czymś o poranku, przymusem wstawania do nielubianej pracy, lub czymś bardziej ogólnym, stresem, depresją. Ja kiedyś miałam mocny atak nerwicy z lękami rano przez pracę. Nie sama praca, bo była przyjemna, ale to że musiałam wstawać bardzo wcześnie a dziecko budziło mnie w nocy, i że ja pierwsza otwierałam biuro i butik z cennymi rzeczami wchodząc ciemnym wejściem od podwórka i bałam się, że ktoś mnie napadnie. Musiałam zmienić pracę. To pomogło na te poranne lęki, ale nie na nerwicę samą w sobie i potem pojawiły się inne lęki. Dopiero znalezienie przyczyny moich skłonności nerwicowych i leczenie jej całkowicie usunęło lęki.
  24. Sam objaw nie musi oznaczać nic groźnego, piszesz że grasz w piłkę, może gardło podrażniło Ci się przez zbyt suche lub zimne powietrze, może złapałeś jakiegoś wirusa, ale z powodu dobrej formy Twój organizm nieźle go zwalczył i nie było gorączki, ale w gardle był lekki stan zapalny. Albo połknąłeś zbyt duży kęs jedzenia, jadłeś zbyt łapczywie i nałykałeś się powietrza i gardło spuchło. Jeśli to faktycznie tarczyca to też nie ma się co martwić bo łagodne przerosty są częste i sama mam kolegę, który był trochę tylko starszy od Ciebie jak usuwał niegroźne guzy na tarczycy a teraz jest po 40-tce i od tamtej pory nic więcej się nie działo. Ale nie lekceważ swojej reakcji psychologicznej bo to szybko może się rozkręcić. Normalnie młodzi ludzie zauważając jakiś objaw chorobowy myślą sobie „e tam zaraz przejdzie”, albo „pójdę do lekarza po weekendzie” i nie myślą o tym więcej. Jeśli reagujesz nadmiernym strachem to już krótka droga do nerwicy. Co do oddechu, to jest to dość naturalne i chyba każdy tego doświadczył. Oddech należy do odruchów bezwarunkowych, co znaczy że oddychamy automatycznie (co nie znaczy, że oddychamy zawsze prawidłowo, ale do tego wrócę). Kiedy człowiek świadomie skupi się na oddechu, może łatwo dojść do wniosku, że musi oddechu pilnować i oddychać świadomie, bo jak nie, to oddech nie przyjdzie. Dzieje się tak dlatego, że oddech jest bezwarunkowy, dopóki część mózgu odpowiedzialna za niego funkcjonuje, człowiek oddycha na jawie, we śnie, a nawet jak zemdleje. Ale jednocześnie możemy świadomie wpływać na swój oddech, np wstrzymać go, przyspieszyć, pogłębić. I kiedy się na tym skupimy, często pojawia się to wrażenie, że oddech musimy kontrolować. Takie błędne koło. Coś jakbyś np niosąc lustro w dwóch rękach pomyślał że co się stanie jak Cię zaswędzą plecy? Prawie na pewno Cię zaswędzą a ręce masz zajęte Inna sprawa z oddechem jest taka, że wielu ludzi oddycha nieprawidłowo, za płytko, tzn klatką piersiową a nie przeponą. Sportowcy nie mają tego problemu bo podczas treningu organizm potrzebuje tyle tlenu ze naturalnie oddycha się głęboko, aż do brzucha. Ale w spoczynku, będąc zestresowany, możesz nieświadomie oddychać płytko, bo w stresie klatka piersiowa się zamyka, zaciska a oddech spłyca. Szczególnie jeśli jesteś wytrenowany, Twój organizm może nie być do tego przyzwyczajony i mózg może to odczytać jako zagrożenie, bo nagle dostaje mniej tlenu niż zwykle. Stąd niepokój, lęk, potrzeba kontrolowania oddechu. Popróbuj ćwiczeń oddechowych, łatwo znajdziesz na necie i zobacz, czy w momencie odpoczynku oddychasz prawidłowo przeponą. Na początku te ćwiczenia mogą trochę pogorszyć wrażenie, że musisz oddychać świadomie, ale po chwili się przyzwyczaisz. Ale idź do lekarza rodzinnego, powiedz mu o tym co czułeś w gardle, ale też o tym oddechu i budzeniu się w nocy. Jeśli to tarczyca, to problemy z nią często objawiają się depresją i nerwicą. Można to łatwo zbadać badaniem krwi i USG tarczycy. A jeśli to reakcja psychologiczna, to jest ona sygnałem, że jesteś pod jakąś presją. W zasadzie błaha sytuacja wywołała u Ciebie dużą reakcję stresową a to może znaczyć, że może stresujesz się nawet nieświadomie jakimiś rzeczami, szkołą, treningami, przyjaciółmi czy czymkolwiek i ten stres stał się zbyt duży. W tym wypadku przyda się rozmowa z psychologiem i nauczenie się różnych taktyk radzenia sobie ze stresem psychicznym.
  25. minou

    nerwica/sen

    Ogólnie lżejszy sen w okolicy godz 3 rano jest podobno normalny i wtedy zdarza się najwiecej wybudzeń. Urosło w okół tego sporo historii, jak np film egzorcyzmy Emily Rose gdzie bohaterka przed opętaniem budziła się ciągle o 3:00 a potem sporo ludzi mówiło, że oni w sumie też tak się budzą, ale nie zwracali na to uwagi/nie sprawdzali zegarka. W pierwszej części nocy masz najwięcej snu głębokiego a po ok połowie nocy dominuje sen lekki i faza REM. W tych stadiach ogólnie łatwiej się wybudzić. Poza tym niektóre badania wskazują, że ludzie naturalnie nie przesypiali nocy ciągiem, ale w dwóch ratach. Najpierw spali ok 4 godziny, potem się budzili i podejmowali aktywności typu zajęcie się niemowlęciem, wyjście za potrzebą, aktywność seksualną z partnerem itd. Czynności spokojne, wykonywane po ciemku. Potem znów zapadali w sen na ok 4 godziny i budzili się rano. To wyjaśnia dynamikę snu, gdzie pierwsza połowa nocy obfituje w regenerujący ciało sen głęboki a w drugiej połowie raczej przeważa sen lekki i REM. Pora doby nad ranem, przed świtem, zawsze była kojarzona z okresem niespokojnym, gdzie ludzie się wybudzają, ciężko chorzy umierają a wg przesądów grasują demony. Ten czas w środku nocy zawsze był dla człowieka okresem wybudzenia i czasem też niepokoju, ale wg naukowców jest to normalna dynamika snu i nie ma w tym nic dziwnego. Ja np ostatnie 4 noce obudziłam się między 2:30 a 3:00 i albo musiałam do łazienki albo miałam mega ochotę na czekoladę - pewnie spadek cukru
×