
minou
Użytkownik-
Postów
848 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez minou
-
Mam 28 lat, depresję lekooporną i nigdy nie pracowałam
minou odpowiedział(a) na lorana temat w Depresja i CHAD
Reagujesz normalnie. Dla depresji typowa jest utrata zainteresowania zarówno przyjemnościami, jak i wręcz podstawowymi potrzebami, jak jedzenie. Dlatego też z dużego dołka ciężko wyjść bez pomocy farmakoterapii. Kiedyś usłyszałam, że leki są jak koło ratunkowe - mają sprawić, że nie zatoniesz. Ale potem i tak musisz nauczyć się pływać i tu już chodzi o całą resztę. Jak leki wyciągną Cię z najgorszego doła, zaczyna się ciężka harówka. Z przebytą depresją trzeba po prostu zaakceptować, że od tej pory musisz o siebie bardzo dbać. Coś jak po zawale. I to dbanie jest tak kompleksowe, że często wymaga całkowitej zmiany życia - od diety, po cały swój schemat myślenia, zmianę toksycznego miejsca pracy, wyjście z trudnego związku czy nawet odcięcie się od dysfunkcyjnej rodziny. Żeby być zdrowym, trzeba czasem przejść bardzo trudną drogę. I masz rację, pewnie chodzi o geny. Ludzie są różni, jedni palą np 60 lat i nie dostaną od tego raka płuc, a inni tak. Jedni mają nadwagę i nie ćwiczą a dożyją starości, inni będą mieć zawał przed 40-tką. Mózg to organ jak każdy inny, u jednych może być mniej podatny na zaburzenia a u innych bardziej. Ale to nie powód, żeby się nad soba rozczulać. Jak już wiesz, co wymaga szczególnej troski, to się na tym możesz skupić. Dbać o siebie w sposób ukierunkowany na polepszenie zdrowia psychicznego. -
Mam 28 lat, depresję lekooporną i nigdy nie pracowałam
minou odpowiedział(a) na lorana temat w Depresja i CHAD
@Raccoon tu nie chodzi o żadną magię, ale zwykłą biologię. Twój mózg jest organem jak każdy inny, i jak reszta Twojego ciała, potrzebuje różnych substancji odżywczych do zdrowego funkcjonowania. Tak jak napisała @acherontia styx, jelita są ważne w syntezie serotoniny. Poza tym ciało to złożony i połączony mechanizm, w którym zachodzi wiele reakcji. Jedzenie i sen są naszymi podstawowymi potrzebami, bez których nie da się przeżyć, więc to jasne, że te dwie kwestie odgrywają ważną rolę w każdym procesie. A nasze samopoczucie jest wbrew pozorom bardzo ważnym czynnikiem przeżyciowym. W naturalnych warunkach człowiek z depresja po prostu szybko by umarł, bo nie miałby motywacji zapewnić sobie żywności, ciepła czy bezpieczeństwa. Także nasz humor jest dla ciała tak samo ważnym czynnikiem dającym szanse na przeżycie, co zdrowe serce. Potrzebujesz i zdrowego serca i motywacji do życia, żeby np coś upolować czy uciec przed niebezpieczeństwem. Sa też mniej oczywiste zależności. Np jeśli jesz zdrowo, to jak piszesz, masz więcej energii i czujesz się lepiej fizycznie. Więc masz też więcej siły, żeby podjąć aktywność fizyczną, a aktywność ma udowodniony wpływ na nastrój. Jeśli, jak piszesz, nie masz zgagi ani zaparć, to pozbywasz się znacznego dyskomfortu czy nawet bólu, a jest też udowodnione, że przewlekłe problemy ze zdrowiem często kończą się depresją. Więc sam fakt poprawienia zdrowia fizycznego przez zdrowe jedzenie w realny sposób wpływa na nastrój, to nie autosugestia. Oczywiście jedzenie nie jest jedynym czynnikiem, tylko elementem zdrowego trybu życia, który w połączeniu z np terapią (by pozbyć się destrukcyjnych wzorców zachowań) i ew. farmakoterapią (jeśli wspomoże to proces) ma szanse jeśli nie doprowadzić do zestawia, to chociaż znacząco poprawić komfort życia. -
Mam 28 lat, depresję lekooporną i nigdy nie pracowałam
minou odpowiedział(a) na lorana temat w Depresja i CHAD
Ja tam wierzę, że dieta ma wpływ na samopoczucie, tak samo jak inne elementy zdrowego stylu życia. Jest na to wiele dowodów i badań. Np w Kopenhadze przeprowadzili badania wpływu regenerującego, zdrowego snu na depresję i wyniki pokazały, że kilka porządnie przespanych nocy poprawia stan chorych na umiarkowaną do średniej depresji tak samo skutecznie, jak leki. Od dawna też wiadomo, że ruch zapobiega depresji, a ostatnio nawet udowodniono, że pomaga na zaburzenia lękowe. Co do diety, ostatnio mówi się, że to nasz mikrobiom decyduje o naszym samopoczuciu. W skrócie - stan jelit odpowiada za nastrój. Badania wykazują, że np autysci mają inną florę jelitową niż ludzie zdrowi. Badania pokazują też, że zdrowa dieta złożona z odpowiedniej ilości błonnika i ok 30 rodzajach pokarmów roślinnych na tydzień wpływa na mikrobiom jelit i poprawia stan całego organizmu, w tym nastrój, ale też szereg chorób cywilizacyjnych i autoimmunologicznych. To wcale nie jest dziwne. Nasz organizm to niesamowicie skomplikowana maszyneria, która ewolucyjnie jest stworzona do egzystowania w warunkach skrajnie innych od obecnych. Np wiele procesów w ciele jest zależnych od wit D, która jest przede wszystkim produkowana pod wpływem słońca. Bo kiedyś przebywanie na słońcu było normalne i zapewnienie sobie Wit D było łatwe (w zależności od karnacji, 5-30 min na słońcu pomiędzy 12-15 z odkrytymi ramionami i nogami wystarczy w zbudowaniu zapasu na zimę). A dziś? Niedobór wit D to plaga, bo nawet te kilkanaście min na dworze w środku dnia nie współgra z obecnym rytmem życia. Wiele procesów, które kiedyś przebiegały zupełnie naturalnie, jak np produkcja melatoniny pod wpływem ciemności, jest zaburzone. Melatonina jest syntetyzowana z serotoniny, a sen jak już udowodniono, zapobiega lub wręcz leczy depresję. Ale nawet tak naturalnego czynnika teraz nie mamy, bo siedzimy po nocach z ekranami, a w dzień za zasuniętymi zasłonami. Z jedzeniem jest podobnie. Żeby w ogóle mieć w organizmie serotoninę, czy dopaminę, należy z pokarmem dostarczyć ich prekursory - tryptofan i lewodopę. Tryptofan akurat jest dość wymagający, większość białek ma „pierwszeństwo” w syntezie przed nim, a synteza serotoniny wymaga odpowiednich warunków w jelitach - czyli znów diety, która dba odpowiednio o mikrobiom. Także, w uproszczeniu, odpowiedni poziom serotoniny wymaga dostarczenia do organizmu jej prekursora i stworzenia, poprzez dietę, optymalnych warunków do syntezy. Po syntezie zaczyna się inna historia - wykorzystanie, wychwyt zwrotny, przemiana w melatoninę. Każdy z tych procesów może, a raczej na pewno pójdzie źle, jeśli nie będzie do nich odpowiednich warunków. Np przekształcenie w melatoninę i zapewnienie regenerującego, antydepresyjnego snu, wymaga np ograniczenia ekranów min 2 godz przed spaniem. To złożony i dość delikatny łańcuch a na każdym etapie sami siebie sabotujemy niezdrowym trybem życia. Potem myślimy, że jakaś pigułka, lub garść pigułek, pozwoli nam zignorować prawa biologii i sztucznie wyregulować nastrój, wbrew naszej naturze. Powodzenia. -
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
No nie wiem, ja też miałam mononukleozę lata temu, ale wydaje mi się, że to nie od niej wyniki były trochę podwyższone. Przez wiele lat chodziłam ze spuchniętymi węzłami chłonnymi i miałam podwyższone CRP i trochę nadaktywne białe krwinki. Myślę dziś, że to przewlekły stres aktywował równie przewlekły stan zapalny, a to rozwala wszystkie hormony. Może paść na tarczycę, może paść na trzustkę, może paść na stawy, żołądek lub serce, zależy do czego mamy większą skłonność. Ale ciągle aktywowany kortyzolem stan zapalny w końcu wpływa na organy i niektórzy kończą z wrzodami, inni z nadciśnieniem, albo zapaleniem stawów czy nadczynnością tarczycy lub cukrzycą. Stan ciągłej gotowości spowodowany przez stres osłabia układ odpornościowy a jednocześnie sprzyja chorobom z autoagresji. Nadaktywny, ciągle pobudzany układ immunologiczny w końcu się nudzi i atakuje własne tkanki. Wśród nerwicowców popularne są też egzemy i alergie. To są z zasady dość łagodne, przewlekłe objawy, ale bardzo irytujące. Nie coś, na co się od razu umiera, ale jakość życia spada. U mnie koniec nerwicy oznaczał też koniec powiększonych węzłów chłonnych, koniec zgagi, koniec podwyższonych czynników zapalnych we krwi. Podobne objawy występują też w zespole przewlekłego zmęczenia, podwyższona temperatura, powiększone węzły chłonne, bóle gardła, bóle stawów i kości, bóle mięśni, osłabienie, zmęczenie, obniżenie nastroju. Nadal nie wiadomo skąd ta choroba się bierze i podobno w Polsce średnio ją uznają. Ale fakt jest taki, że jest spora grupa ludzi z tymi dokładnie symptomami. Wydaje się, że przede wszystkim dotyka to osób pod presją, relatywnie młodych.”, starających pogodzić różne obowiązki. Więc może być tak, że zalew hormonów stresu powoduje zespół objawów obejmujących różne narządy. Ja zresztą zawsze reaguje fizycznie na stres. Wiem, że ciągle będę przeziębiona, zmęczona, dostanę pryszczy i problemów żołądkowych. Będę mieć bóle głowy, ucha, zatok i zmęczenie. -
Od prawie 6 tyg biorę Sertralinę, teraz na dawce 50mg/doba i z tego, co zrozumiałam, nie ma planów by wchodzić na wyższe. Wydaje mi się też, że psychiatra by chciał mnie na tym potrzymać, a rodzinny raczej by był za zejściem z leku, jeśli pomógł, także za jakiś tydzień dowiem się, jak wygląda plan. Oprócz tego biorę Medikinet 20 do 40 mg na dobę (na ADHD) i gabapentynę zwykle 300 mg, czasem 600, na nerwobóle. Sertralina spełnia swoją funkcję, pomogła mi na depresję, co u mnie oznacza uspokojenie natłoku negatywnych myśli i zmartwień, poprawę snu i brak zamartwiania się wieczorem czy nad ranem. Lek nie wywołuje ani radości ani chęci do działania, po prostu przywraca mnie do mojej „normy” a ona nigdy nie polegała na rzyganiu tęczą niestety Ze skutków ubocznych najbardziej uciążliwe były mdłości. Ostatnio trochę przeszły, ale utrzymuje się brak apetytu, szczególnie w połączeniu z Medikinetem. Poza tym pojawiła się derealizacja przez jakiś czas, taka mgła i uczucie nierzeczywistości, ale przeszło. Przez pierwsze ok 2 tygodnie miałam łagodne lęki, co było zmianą na gorsze, bo mi akurat Medikinet całkowicie usuwa lęki, więc powrót wieczornych niepokojów był nieprzyjemny. To był zarówno lęk wolnopłynący jak i fobia, oba pojawiające się przed spaniem. Że skutków ubocznych pozostało pocenie. To jest dość uciążliwe i nieprzyjemne, ale do przeżycia. I znów, nie wiadomo który lek czy kombinacja to powoduje. Na początku Medikinet powodował potliwość, ale to szybko przeszło. Teraz mam to znów, ale mam wrażenie, że jest gorzej jeśli wezmę sertraline i max dawki medikinetu, niż sama sertralina. Chyba już osiągnęłam efekt terapeutyczny mojej mieszanki leków i dalsza praca będzie polegała na moim wysiłku i terapii. W tym sensie, że lepiej od leków już nie będzie, nie ma co czekać na fajerwerki, teraz już trzeba pracować nad sobą
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Sama nie wiem. Jednego dnia myślę tak, drugiego inaczej. Moje badania są w normie, oprócz wit D i trochę podwyższonego cholesterolu. Jako nastolatka miałam ciągle podwyższone OB i CRP i mówili, że mam zapalenie stawów. Ostatnio już niby zaakceptowałam, że moje wyczerpanie, brak energii, bóle, to objaw psychiczny. Albo neurologiczny raczej, od ADHD. Niby tak jest od zawsze. Mam ogromne spadki energii, senność, często nic mi się nie chce. Ale np dziwna sprawa, kiedy miałam bóle kręgosłupa przez dłuższy czas i zalecenie codziennego brania tramalu, czułam się super. Pełno energii, dom wysprzątany w każdej szufladce, zapał, entuzjazm. Plus lekka bezsenność, wystarczało mi 5 max 6 godzin gdzie normalnie min 8 a bez budzika to i 12. No ale skończyło się. Dostałam dziwnej reakcji na ten tramal, coraz większa bezsenność, niepokój, ekstremalne drgawki przysenne, w końcu atak paniki. Od tamtej pory nie biorę nic z grupy opioidów, bo powodują straszny niepokój i stan na granicy paniki. Ale kilka miesięcy miałam normalne życie, wstawałam rano bez problemu, robiłam rodzince śniadanie, potem brałam się z radością do codziennych czynności, a to wszystko na śmiesznej dawce 3x50! Więc może moje objawy są nie tyle psychiczne, co psychiatryczne. Czegoś mi w mózgu brakuje, jakieś neuroprzekaźniki albo receptory nie działają jak trzeba. Na pewno codzienny stres robi swoje. Ja też żyje pod ciągłą presją, z drugiej strony sama tej presji szukam, bo ADHD każe mi podbijać noradrenalinę. Ale mój układ nerwowy jest tak czy inaczej zajechany przez kortyzol. Na pewno też układ odpornościowy zbiera po d*** za taki tryb życia, bo nie da się bezkarnie żyć w stresie, coś w końcu się sypie, krążenie, odporność. Dlatego możesz mieć przewlekłe stany zapalne i podwyższone białe krwinki. W końcu nie młodniejemy a nasze problemy psychiczne zajeżdżają nasz organizm, stres rozregulowuje hormony, metabolizm, nastrój, odporność i wszystko inne. Najprostsze lekarstwo - nie martwić się, nie stresować i być szczęśliwym - jest najtrudniejsze do zdobycia w końcu jakby się nie chciało, to szczęście to też tylko szlak chemiczny w mózgu, a jak z mózgiem coś nie tak, to robi się z tego błędne koło. W każdym razie odpowiadając na Twoje pytanie - ja wierzę, że stan umysłu wpływa na stan ciała, nawet na tam podstawowych poziomach jak wyniki morfologii. Np stres i podwyższony kortyzol sprzyjają stanom zapalnym a to aktywuje białe krwinki. Nasza podświadomość nie wie, co to kłamstwo. Jak jest wyrzut adrenaliny, ciało nie wie, czy uciekamy przed lwem, czy to tylko szef wysłał stresującego maila… -
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Ja od dziecka czuję się chora fizycznie, ale nic mi nie dolega. Miałam silny epizod hipochondrii niecałe 20 lat temu, poza tym na nerwice choruję od dziecka. Jakieś 3 lata temu dostałam diagnozę silnego adhd i cech autystycznych i to wyjaśnia sporo objawów. Mój układ nerwowy jest atypowy, odczuwam dużo różnych bóli i innych wrażeń, jestem ciągle zmęczona. Jak na razie nie mam innych diagnoz niż psychiatryczne, ale zastanawiam się czy to nie taka wymówka. Jak idę do mojego lekarza to zdarza mi się słyszeć, że np „spadek odporności na wiosnę i brak energii odczuwa wiele osób ale osoby neuroatypowe jak Ty odczuwają to silniej”. Ostatnio spytałam lekarza, czy moja neuroatypowość oznacza wg niego, że mogę mieć przerąbane życie pełne bólu i wyczerpania i nikt nie będzie próbował nic z tym zrobić? Zrobiło mu się głupio. Ja myślę, że mi coś jest ale medycyna jeszcze nie odkryła, co. Myślę, że to samo w sobie nie jest bardzo niebezpieczne i śmiertelne, ale na pewno wyczerpujące. Ciągle nie mam siły. Nie mam energii. Nie fizycznie, bo mam w sumie niezłą kondycję, ale często nie jestem w stanie wstać z łóżka. Depresję leczę teraz z dobrym skutkiem, a chce mi się jeszcze mniej. Wcześniej przynajmniej napędzał mnie stres, a teraz jak leki przeciwdepresyjne działają to już nic się nie chce. -
Dokładnie. I nie wiem, gdzie Ty tu widzisz chamstwo? Tak to wygląda, spytaj kogo chcesz, a ja wyraziłam swoje zdanie delikatnie, bez wyśmiewania czy chamstwa, więc nie rozumiem dlaczego nie dajesz mi prawa, żeby napisać co myślę? Zresztą nieważne. Pierwszy raz się spotykam, żeby ktoś bronił niedbania o zęby. Mi rodzice od dziecka wpajali, że to jest ważne, bo oni w młodości nie mieli takiej możliwości.
-
Nie zagalopowałaś się za bardzo? Wkładasz mi w usta poglądy, których ja nigdzie nie wyraziłam. Sama piszesz, że nie wszystko jest czarno-białe a dla Ciebie chyba jest. Ja nie piszę, że każdy ma mieć hollywoodzki uśmiech, tylko że dbanie o zęby jest bardzo ważne dla zdrowia. I że estetyczny uśmiech (niekoniecznie idealnie prosty i biały, ale po prostu zwykłe, zdrowe i zadbane zęby) jest dużo lepiej odbierany, niż widoczna próchnica czy braki w uzębieniu. Nie zgadzasz się z tym? Trudno. Większość osób tak na to patrzy. Ja zaczęłam też zwracać większą uwagę na higienę jamy ustnej odkąd mam dzieci, bo to ważne aby od małego wpajać jak istotne jest dbanie o zęby.
-
Wiem, że tak jest i tu nie chodzi o krytykę. Nikt przecież nie chce mieć problemów z zębami i wiem jak ludzie cierpią, jeśli wstydzą się swojego uśmiechu, albo mają bóle. Moja mama miała takie niezaleczone problemy z młodości i była strasznie szczęśliwa jak wreszcie były możliwości i środki żeby zrobić zęby. Niestety niektóre problemy były bardziej złożone, np zapalenie okostnej które się rozwinęło pod koronką. Mam też 2 znajome, które teraz w wieku 50+ naprawiają porządnie zęby, ale tylko implanty już wchodziły w grę. Dlatego uważam, że ważne jest mówienie wprost, jak duże znaczenie ma ratowanie zębów, im wcześniej tym lepiej. Tego zwykle nie robi się na raz, można rozłożyć koszta i wizyty.
-
Aż z ciekawości poczytałam. Najczęstszym powodem leczenia kanałowego jest rozległa próchnica, choć zdarzają się inne powody. Nie mówię, że cokolwiek jest czarno-białe, zawsze są wyjątki, a wyjątki potwierdzają regułę. Ja pisze po prostu, że większość ludzi zachowując higienę i chodząc regularnie na przeglądy jest w stanie zachować zdrowe zęby niewielkim kosztem
-
We Wrocławiu akurat robiłam, ale nie byłam do końca zadowolona z wizyt itd. Pomylili odcień i musieli robić 2 razy. Co do tych wypełnień kompozytowych, to nie są to licówki, tylko nadbudowanie zębów kompozytem, ja miałam robione z przodu właśnie, dwójki przedłużone, oraz pogrubione bo były ciut cofnięte w stosunku do jedynek, a jedną jedynkę lekko wyrównany dolny brzeg. Za całość zapłaciłam 600 zł, a efekt tak super, że mój tato od razu zadzwonił do gabinetu i umówił się na to samo. Masz rację, że zdrowie zębów jest najważniejsze, a poprawa estetyki czasem wymaga czasochłonnych, bolesnych i kosztownych zabiegów a nawet operacji. Ale warto iść po radę do jakiegoś poleconego dentysty i może się okazać, że da się poprawić wygląd niedrogim i szybkim zabiegiem. Ja też nie wiedziałam, że bez licówek mogę wyrównać długość przednich zębów i „przesunąć” dwójki wizualnie do przodu. Pracuję w kadrach i niestety wiem, że widoczne braki w uzębieniu czy próchnica są zauważone, na tej samej zasadzie co np niechlujny wygląd, nieświeże ubranie czy włosy, bo stan zębów się uważa za kwestię higieny i dbania o siebie. Wiadomo, zależy kogo się rekrutuje, np wśród pracowników niewykwalifikowanych, szczególnie takich 50+, sporo osób ma problemy z zębami. Ale nawet wśród tych pracowników często widać, że jak wyjechali do nas do pracy zagranicę, dostają stałą, dobrą pensję, to wielu z nich inwestuje w zęby. Natomiast jeśli szukamy ludzi na stanowiska biurowe i przyszedłby ktoś relatywnie młody, z naprawdę zaniedbanym uśmiechem, to byłby to sygnał alarmowy, bo to zastanawiające dlaczego pracująca, ogarnięta życiowo osoba tak bardzo zaniedbuje tak ważny aspekt. Dla przykładu zatrudniliśmy Panią do pomocy w administracji, i to co się rzucało w oczy przy pierwszym wrażeniu, to były ubytki w zębach. Ale poza tym wyglądała schludnie, miała dobre CV, sprawiała miłe wrażenie itd. Po czasie jej szef musiał ją odsyłać rano do domu pod prysznic bo przychodziła z brudnymi paznokciami, z plamami potu na bluzce itd. Okazało się, że ma pewne problemy, z używkami, nocowaniem w tygodniu u świeżo poznanych mężczyzn, gdzie nie miała ubrań na zmianę itd. Jej zaniedbane zęby były konsekwencją stylu życia, używek, zaniedbanej higieny. Mój sąsiad i jego kobieta z kolei nadużywają białego proszku, każdy to wie. Na codzień wyglądają normalnie, czyste ubrania, ułożone włosy, ale zęby… Sama znam np jednego informatyka, który dobrze zarabia itd ale przez duży strach przed dentystą zawsze miał niezbyt ładny uśmiech. Ale to wyjątek. Większość moich znajomych wolałaby jeść chleb z masłem czy wziąć kredyt byleby zadbać o zęby.
-
Wiesz, że wśród Amerykanów, których nie stać na ubezpieczenie, higiena jamy ustnej jest bardzo wysoka i zdarza się, że za ostatnie pieniądze kupią pastę do zębów, albo zmienią szczoteczkę zamiast kupić sobie coś do jedzenia? Bo wiedzą, że nie stać ich na dentystę? Kanałówki, ekstrakcje to jest już sytuacja dość ekstremalna, ale jak widać nadal uważana za normę. Na NFZ możesz w każdym razie mieć darmowy przegląd jamy ustnej, który nie tylko wykryje ubytki na wczesnym stadium, ale też np nowotwory jamy ustnej itd. Jest udowodnione, że higiena i regularne przeglądy zapobiegają w dużym stopniu poważniejszym leczeniom. Wiesz, że lekka powierzchniowa próchnica może się wyleczyć po zalakowaniu zęba bez borowania? Mój syn ostatnio miał nakładane coś takiego na zęba i przy ostatniej wizycie okazało się, że ubytku już nie ma. Tylko trzeba chodzić regularnie i wykryć to na czas. Ja mam bardzo słabe zęby, teraz dodatkowo przez suchość w ustach po lekach miałam 2 nowe ubytki, ale ile czasu trzeba chodzić z dziurą żeby potrzeba było kanałówki? Albo co gorzej ekstrakcji? Jako studentka pamiętam, że pracowałam na 12 godz zmianach i kilka miesięcy oszczędzałam 800 zł żeby mieć na dentystę. Od tamtej pory chodzę po prostu regularnie, żeby nic się nie nawarstwiło i nie rozwinęło. Poza pewnymi wyjątkami, dużymi wadami zgryzu czy np problemami ze szkliwem z powodu leczenia niektórymi antybiotykami itd, większość osób może mieć zdrowe zęby poprzez działania zapobiegawcze. Ja akurat leczę się prywatnie, przyjeżdżam do Polski i idę po prostu do tej kliniki, która ma dla mnie czas, ale nie mogę potwierdzić tych cen. Mam koronkę, od czasów nastoletnich. Była plastikowa, niby przewidziana na kilka lat, ale bardzo solidna robota, służyła mi przez prawie 20 lat. Kilka lat temu wymieniłam na porcelanową, zapłaciłam 1200 zl a nie 6 tys. Koronka na moim korzeniu, nie na wkręcie, ale jak już pisałam, usuwanie zębów to sytuacja ekstremalna. Poza tym dowiadywałam się o licówki, żeby wyrównać długość przednich zębów. Dentystka powiedziała, że sumienie jej nie pozwala spiłować zdrowych zębów pod licówki i że poleca mi korekcje kosmetyczną kompozytem, czy jak to się nazywa, tym materiałem na plomby swiatloutwardzalne. Nadbudowuje się własne zęby jak plomba, ale nie w celu leczenia ubytku tylko poprawienia wyglądu. Za 1 zęba zapłaciłam 200 zł a efekt super.
-
Na pewno stan konta pomaga mieć ładny uśmiech, na pewno kosmetyczna stomatologia kosztuje krocie, ale zdrowie zębów ma wpływ na cały organizm. Nie mówię o hollywoodzkim uśmiechu, ale o higienie, leczeniu próchnicy jeśli się pojawi i świeżym oddechu. Nie jest to moja prywatna opinia, ale udowodnione fakty. Zepsute zęby mogą powodować wiele chorób i lekarze przy niektórych terapiach wymagają, żeby pacjent najpierw wyleczył zęby. Moja mama miała niezaleczony stan zapalny, przez który kilka razy wylądowała na pogotowiu z różnymi objawami, których początkowo nie łączono z zębami. Raz cała spuchła i leciała jej ropa z oka, nosa i ucha. Dopiero prześwietlenie pokazało, że chodzi o niedoleczonego zęba. Także ignorowanie stanu uzębienia może mieć duże konsekwencje a im dłużej się zwleka, tym koszta też wyższe. Poza tym stan uzębienia wpływa na to, jak jesteśmy odbierani w różnych, także oficjalnych sytuacjach, np rozmowach o pracę czy spotkaniach urzędowych. Ciężko jest oceniać czyjąś sytuację finansową, ale sporo da się zrobić na NFZ a wiele jest kwestią priorytetów. Piszesz, że Twoja znajoma wynajmuje mieszkanie za 4 tys zł. Cóż, to dużo, na pewno da się taniej, więc to kwestia co dla niej ważniejsze.
-
Jest udowodnione, że różne zaburzenia lękowe oraz np seksualne częściej dotyczą osób z wykształceniem akademickim. Teoria mówi, że ludzie „prości”, lub po prostu bardziej przyziemni, nie mają tendencji do rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze i żyją bardziej intuicyjnie. To znaczy, że łatwiej im się cieszyć z prostych rzeczy, piwko z kolegą, dobry obiad, słoneczny dzień. Łatwiej im też mieć dobre życie erotyczne, bo po prostu podążają za swoimi potrzebami. Ludzie nastawieni bardziej intelektualnie we wszystkim znajdą problem, i to niestety nie jest pozytywne. Jedna z ciekawych teorii wiąże się z pojęciem flow Mihalyi Csikszentmihalyi, która mówi w skrócie o tym, że jeśli nasz umysł się nudzi, to automatycznie myśli o potencjalnych problemach. To mechanizm przeżyciowy, w który wyposażyła nas ewolucja. W tych rzadkich momentach, kiedy nasi przodkowie nie musieli walczyć o przetrwanie, mogli teoretycznie pomyśleć o potencjalnym niebezpieczeństwie i zastanowić się jak sobie z nim radzić. W dzisiejszych czasach, kiedy mamy sporo wolnego czasu, prowadzi to do lęku i nerwic.
-
Dużo osób boi się dentysty (a szczególnie moje pokolenie, z lat 80-tych, czasu szkolnych dentystek-sadystek), tak samo jak wiele osób boi się latać samolotem, ale to nie spełnia kryteriów fobii, jeśli strach nie jest tak nasilony, że uniemożliwia odbycie wizyty. Znam parę osób, które bardzo bały się dentysty po ciężkich przeżyciach w dzieciństwie. Unikały dentysty przez wiele lat, aż trzeba było zadbać o zęby. I wtedy się okazało, że obecny poziom usług stomatologicznych jest zupełnie inny! Bezbolesne leczenie, nowoczesne gabinety urządzone w przytulny sposób, cierpliwość do pacjentów sprawiły, że pozbyli się dawnych lęków. Ja jako dziecko bardzo bałam się dentysty, pamiętam jak mama mnie ciągnęła do gabinetu, a ja się czepiałam płotu na zewnątrz i krzyczałam że nigdzie nie pójdę choć szliśmy do prywatnego dentysty, ze znieczuleniem, bo szkolna dentystka nie potrafiła mnie zmusić do otwarcia buzi… a potem mi przeszło. Teraz to lubię, przysypiam na fotelu. Zawsze biorę znieczulenie bo mam bardzo wrażliwe zęby, po zaplombowaniu ząb boli mnie ze 3 dni, a przez pierwszy dzień boli mnie pół szczęki. To jedne z moich nerwobóli czy tam bóli fantomowych spowodowanych „neuroróżnorodnością” ale samo siedzenie na fotelu jest odprężające, hipnotyzuje mnie ta procedura, podawanie małych wacików, szczęk narzędzi. Pomyśleć, że taki dentysta za każdym razem wykonuje malutką rzeźbę oddającą kształtem i kolorem naturalny ząb pacjenta! Zastrzyk ze znieczuleniem to jedyny ciut bolesny moment, borowania nie lubię ze względu na zapach, ale potem zdarza mi się przysnąć i dentysta mnie budzi, żebym otworzyła buzię. Cały ten proces nadawania kształtu plombie, polerowania odrobinkę tu, odrobinkę tam wprawia mnie w stan transowy, jak zresztą obserwowanie innych precyzyjnych czynności, nie wiem czemu tak mam. Plus mam zawsze wrażenie, że będąc u dentysty naprawdę robię coś dla siebie, dbam o swoje zdrowie i wygląd uśmiechu a to jest bardzo ważne dla mnie. Leczenie zębów to chyba jedna z niewielu rzeczy, na którą bym wzięła kredyt jakby nie było mnie stać. Stan zębów mówi wiele o człowieku.
-
U mnie ten lek nie tyle nasilił co po prostu spowodował lęki, których nie miałam już od dawna. Na szczęście lekkie i tylko przez pierwsze 2 tyg Nie jestem pewna na ile można ocenić lek po krótkim braniu, to zdaje się jest dość typowy problem. Farmakoterapia to metoda prób i błędów, często trzeba sprawdzić nie tylko jeden lek ale połączenie kilku, jakich, w jakich dawkach itd. Na dodatek to połączenie czy ten konkretny lek wcale nie musi znów działać tak samo po przerwie. Ja uważam, że oprócz tego ważne jest kontrolowanie rzeczy, na które mamy realny wpływ - czyli stylu życia. Sen, ruch, dieta, relaks, terapia jeśli jest potrzeba. To zawsze pomaga, zawsze. Nie zawsze wystarczy ale zawsze pomoże.
-
Ja sertralinę biorę na depresję. Pomaga. Ten lek na pewno bezpośrednio nie pomoże Ci na napięcia mięśniowe czy parestezje, ale jeśli obniży napięcie psychiczne to może i somaty zniką. Na nerwobóle (międzyżebrowe, kręgosłupa, napięciowe bóle głowy, i inne bóle niesprecyzowanego pochodzenia, które odczuwam bo mój układ nerwowy jest nadreaktywny przez adhd/autyzm) biorę z bardzo dobrym skutkiem gabapentynę. Do tego metylofenidat na objawy adhd, który jako nieoczekiwany skutek uboczny zupełnie likwiduje nerwicę u mnie. Jak na razie to połączenie sprawdza się idealnie.
-
Zacznij po prostu od laryngologa. Mój syn, który ma autyzm i adhd, ma też problemy ze słuchem, bo jako dziecko miał często zapalenie uszu. Słuch ma dobry, ale po tych infekcjach powstały blizny na pewnych strukturach w uszach i przez to on nie zawsze rozróżnia dźwięki. Jak słyszy jakiś cichy dźwięk, to myli go ze słowami, np skrzypnięcie szafki może brzmieć dla niego jakby ktoś go wołał. Czasem też ma wątpliwości czy faktycznie coś słyszy czy mu się wydaje. Na początku mnie to przestraszyło, ale to nie jest psychiatryczne. Zresztą córka też ma w klasie koleżankę, która miała zdiagnozowany autyzm i ciężka nadwrażliwość na dźwięki a dopiero jak była nastolatka to się okazało, że ma jakąś wrodzoną wadę budowy ucha i teraz ma aparat. Możesz używać jakiś kropli do nosa i pobrać Ibuprom przez parę dni przeciwzapalnie i zobaczyć czy to pomoże na te wrażenia dźwiękowe.
-
Ciężko mi coś polecić bo nie bardzo wiem czym jest anhedonia. Jeśli chodzi o brak odczuwania szczęścia, to ja mam tak zawsze, i bez depresji. Najczęściej czuję tylko lekką irytację i napędzającą mnie ciekawość. Takie serotoninowe szczęście to czułam chyba tylko po opiatach. Mi szczęście raczej się kojarzy z dopaminą, zapałem, motywacją. Na depresję do tej pory brałam anafranil i valdoxan, oba pomogły, ten pierwszy miał jednak dużo skutków ubocznych a ten drugi działał bardzo lekko, prawie jak placebo. Teraz sertralina pomogła mi na depresję ale nie daje mi szczęścia ani nic, tylko spokój. To Medikinet w obecnej kombinacji leków odpowiada za poprawę nastroju, tak myślę. Może Tobie by też pasowało coś bardziej w tą stronę, np bupropion. Tylko że on może pogorszyć lęki.
-
no trudno. I tak chciałam zrzucić parę kilo. Jedyny problem to osłabienie i senność w środku dnia, przypuszczam że to z powodu braku apetytu. Nawet nieźle mi pomagają opaski sea band, kupiłam je w piątek. W miarę usuwają mdłości. Wprawdzie nie poprawiają apetytu ale sam fakt że łagodzą nudności pomaga
-
Dokładnie. Ja miałam już wcześniej dwa razy umiarkowaną depresję, ale zawsze z towarzyszącą silną nerwicą. I to ta nerwica mnie dobijała, sama nawet nie zauważyłam objawów depresji. Teraz już nie mam nerwicy, leki na ADHD całkowicie usunęły lęki. Dlatego w ogóle nie rozpoznałam jakiejś depresji. Żeby wstać pod prysznic musiałam sobie nastawiać alarm, nie chciało mi się z nikim rozmawiać, od grudnia już w ogóle odwoływałam i odmawiałam spotkań. Tak było już od dłuższego czasu, w sumie kilka lat, ale zaczęło się pogarszać ostatnie pół roku. Nic mnie nie cieszyło, a najgorsze, że mnie to nie zdziwiło! Myślałam że tak już jest, że nie ma co mieć za dużych wymagań od życia. Że przynajmniej mam dobrą pracę i spokój finansowy, więc nie mogę wymagać jeszcze żeby coś innego mnie interesowało. W końcu to praca mnie dobiła, kierownictwo podjęło koszmarne decyzje a szef się okazał narcystycznym burakiem jak tylko pojawił się cień problemu, więc… zwolnili mnie, zaczęłam się leczyć i teraz się bardzo z tego cieszę, chcę wreszcie o siebie zadbać. Od leków wymagam że pomogą w regeneracji mojego układu nerwowego, żebym wróciła do normy
-
Lojotokowate zapalenie skóry twarzy czy to od zaburzeń lękowych?
minou odpowiedział(a) na Dominik999 temat w Nerwica lękowa
Ja w ogóle raczej nie przepadam za pieczywem, to był taki przykład. Teraz mam duży jadłowstręt przez leki na depresję ale staram się jeść zdrowo. Na śniadanie np kefir z płatkami owsianymi, pestkami dyni, bananem, migdałami i śliwką suszoną - to już 6 różnych produktów roślinnych i dużo błonnika. Z banana i kefiru tryptofan a pestki dyni są dobrym źródłem lewodopy, magnez z migdałów, błonnik ze śliwki i z płatków. Zrobienie tego śniadania zajmuje 2 minuty, więc naprawdę nie ma powodów żeby znajdować wymówki