Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    618
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minou

  1. Tłumaczyłam podczas kilku biopsji… wrzaski, które słyszałam, przeczą Twojej teorii. Ale może w różnych krajach są różne procedury. Tu gdzie mieszkam w życiu bym się nie zgodziła bez pełnej narkozy.
  2. Mnie ostatnio ciagle boli głowa. Nie martwi mnie to, po pierwsze mam chroniczne zapalenie zatok, po drugie moje mięśnie karku są napięte do granic możliwości przez stres a po trzecie metylofenidat powoduje mega bóle głowy. Teraz jestem na dłuższych wakacjach, potrzebowałam tego bardzo bo mój system nerwowy jest totalnie zajechany. W trakcie diagnostyki adhd, jeszcze przed samym leczeniem, jak zwykle zaangażowałam się w kilka projektów, w ogole nie oceniając realnie, czy mam na nie czas. Wiec jestem w trakcie przeprowadzki i remontu, robię podyplomówkę na sgh i jeszcze podjęłam się szkolenia 2 letniego uczennicy, wiec w pracy robię swoje, plus sprawdzam wszystko, co robi ona. Jedno dziecko (to z ADHD) właśnie zmienia szkole, a drugie (to z autyzmem) ma aktualnie jakiś ciągnący się konflikt z kolega z klasy. Poza tym nie śpię bo mój stary kot nie bardzo polubił młodego kota, którego „odziedziczyłam” po mamie. Mama stwierdziła, ze ja na pewno tego kota wezmę, jeśli jej się coś stanie, wiec przemyciłam tego kociego rozpuszczonego demona przez granice, a on całą noc gania na zmianę mojego starego kocura i kuleczkę z dzwoneczkiem… co chwila dzwonia do mnie z biura zarządzania nieruchomością, bo najpierw podobno pękła rura i sąsiad zalany a teraz dzwonili przy tej różnicy czasowej o 5 rano czasu lokalnego bredząc, ze ktoś wyrzuca smieci z mojego balkonu. Na wieść, ze jestem w Afryce a koty raczej smieci nie wyrzucają, stwierdzili, ze to pomyłka… jestem wykończona, szczerze mówiąc drugi raz w życiu osiągnęłam ten stan, z którym nawet nerwica już przegrywa. W zasadzie nawet nie moge już się bać, bo jestem tak zajechana, ze nagła smierć wydaje się wręcz upragnionym odpoczynkiem… Także jestem w Afryce, w miejscu gdzie karaluchy są wielkości myszy, a w okolicy jest tylko dwóch lekarzy, którzy podobno nawet złamanej nogi nie umieją złożyć. W razie awarii zostaje transport lotniczy na Kanary… najbliższe miejsce z jako takim szpitalem. Poza tym jest ekstra, dzieci maja wysypkę, ja jestem spuchnięta a w hotelu jest epidemia shigelli… mam to w 4 literach… leżę do góry brzuchem, pływam i jem niemyte owoce. Karaluchy nazywamy „zuczkami” i cieszymy się ze nie ma skorpionów i tarantul. Dziś oglądaliśmy rekiny, nie zjadły nas, podobno jesteśmy dość niesmaczni dla nich. Biopsja szpiku??? Nieeee to boli jak cholera. Nie wiem co by musiało się stać żebym się zgodziła. I nie wiem czemu z jakiś dziwnych powodów robią to w znieczuleniu miejscowym, które nic nie daje…
  3. Ja tez nie mieszkam w PL ale tu o dziwo odnajduje się lepiej. W PL tylko nakręcali moją hipochondrię a tu rodzinny na nic mnie nie skieruje jeśli nie uzna, ze trzeba. moja mama tez zmarła nagle na początku roku. Złe się czuła wiec była w trakcie wymuszonych przez nas badań. Nie zdążyła ich skonsultować ale opis prześwietlenia mówił o guzu w płucu wielkości pomarańczy… otoczonym przerzutami wielkości śliwek. Trzustka już nie działała i wątroba prawdopodobnie tez. Mama zmarła dzień przed przyjęciem do szpitala, czego bardzo się bała. To oczywiście straszne, ale mama dokonała swojego wyboru. Prawie 5 lat wcześniej miała usuniętego czerniaka i jak poczuła się gorzej pół roku przed śmiercią, powinna była natychmiast iść do lekarza. Ale nie chciała. Kazałby jej przestać palić, zrezygnować z drineczka na dobranoc, a ona chciała żyć po swojemu. Nie chciała wyczerpującego leczenia, nie chciała szpitali, dokonała pewnego wyboru. Ten wybór obejmował nieinformowanie rodziny o złym samopoczuciu - pewnie bała się ze będziemy ją zmuszać do leczenia. Mama mnie tak naprawdę inspiruje. Nie liczy się długość ale jakość życia. Nie wiem, ile mi zostało, może krótko ale tym bardziej ma być miło i fajnie. Nie pozwolę nerwicy marnować mi tego czasu, który mi został. W końcu nie wiem, czy to dni, lata czy dziesięciolecia. Ale martwiąc się i bojąc chorób to tak czy inaczej czas stracony. Równie dobrze można BYĆ chorym, skoro już to się sobie wmówiło, co za różnica, jakość życia i tak do dooopy.
  4. Ja dostałam anafranil przy pierwszym epizodzie depresji, nie powiem, zmasakrował mnie ten lek, ale pomógł, krótko na szczęście go brałam bo efekt był szybko. Pierwsze 3 tygodnie bardzo silne skutki uboczne, spanie po kilkanaście godzin, straszna potliwość, sztywność mięśni, suchość w ustach taka, ze jeść nie mogłam. Ale lekoopornosci u mnie nie spowodował ani halucynacji po innych antydepresantach. Na drugi rzut depresji dostałam z kolei lek taki z nowszych, valdoxan. Teraz biorę leki na adhd i tez działają. Choć zgadzam się, anafranil to powinna być ostateczność.
  5. Ja mam dzwonienie w uszach i w zasadzie przewlekły ból. Po tylu anginach i innych infekcjach nie ma w zasadzie na to rady, struktury w uchu są bardzo delikatne i mogą ulec bezpowrotnemu zniszczeniu. Mój syn np po zapaleniach ucha ma na stałe zaburzony nie tyle słuch co rozróżnianie pewnych dźwięków no i ma uszkodzony lekko błędnik, wiec może mu się kręcić w głowie itd. Jak mnie bolało ucho to raczej wmawiałam sobie raka migdałka, ale myśle ze już by urósł przez tyle lat
  6. @AsiaMagda ja nie mam formy po Covidzie i zapaleniu płuc w lecie. Tak poza tym zwykle ćwiczę. Ale chciałam kilka badań bo od prawie 2 mies jestem na lekach na ADHD (nerwica okazała się być tylko diagnozą towarzyszącą, dlatego tak ciężko mi się jej pozbyć), a przy tych lekach trzeba być zdrowym. Mój psychiatra przyjmuje w prywatnej klinice, która nie oferuje badań krwi czy ekg samodzielnie, wiec to rodzinny będzie musiał to robić. On uważa, ze wystarczy po pół roku brania leków, dziś mi zmierzył tylko ciśnienie i powiedział ze mam się niczym nie martwić.
  7. Ja za to byłam dziś u lekarza, z nadzieja na skierowanie na ekg i rentgen klatki piersiowej. Dowiedziałam się, ze objawy, które opisuje, nie brzmią alarmująco, wiec żadnych skierowań. Mam, za przeproszeniem, ruszyć 4 litery, zacząć fizjoterapie i ćwiczenia i jeśli za jakiś czas się nie polepszy to zrobimy badania. Ok, w sumie lubię takie wizyty
  8. @Marlenka85 przykro mi, ale nie musisz znikać stad. Tu nikt Cię nie będzie osądzał ani robił jakiś swoich interesów Twoim kosztem, a kontakty społeczne są potrzebne każdemu. Nawet przez internet, to jest niedoceniane, ale naprawdę żyjemy w takiej rzeczywistości, ze kontaktu online mogą być równie ważne jak te w realu. A fajnie jest mieć jakaś grupę wspierających osób, choćby wirtualnie.
  9. @AsiaMagda jedna osoba z mojej rodziny miała alkoholowe uszkodzenie trzustki. Nie było to po jakiś bardzo hardcorowym piciu, raczej drineczki na wieczór i w weekendy więcej. Objawy przypominały cukrzyce, wzmożone oddawanie moczu itd, ale bez bóli. Podanie insuliny pomogło, ale to było oczywiście nieuleczalne. Ale nie było bóli, nic.
  10. Nie chce Cię straszyć, ale powinieneś zamówić pilną wizytę u lekarza na dziś albo jechać na SOR. Owszem, to może być nerwica, ale bez badań tego nie stwierdzisz. A objawy typu ból żylny, duszności, szczególnie nocne, mogą wskazywać na zatorowość płucną. To poważny stan, który wymaga podania natychmiast środków przeciwzakrzepowych. Zdarza się i młodym i starym, może być reakcją np na ciąże lub szczepionkę. Wprawdzie piszesz, ze duszności są jakby z gardła, ale czasem ciężko ocenić swoje odczucia a ryzyko zakrzepu lepiej wykluczyć. To może byc tez astma.
  11. Ja idę do rodzinnego we wtorek. Muszę mu donieść zaświadczenie o wypisaniu leków na adhd i umówić, czy on będzie mógł kontrolować co trzeba przy tym leczeniu. Muszę mieć ekg i trochę się boje ze wyjdzie źle i ze nie będę mogła na razie brać leków przez to. Ale po covidzie i zapaleniu płuc w lecie mam takie uczucie braku oddechu i kondycja tez nie taka, wiec boje się trochę zapalenia mięśnia sercowego - już kiedyś to miałam. Na lekach mam czasem takie wrażenie ze robi mi się lekko słabo ale to szybko przechodzi. No i chce wziąć skierowanie na rtg klatki piersiowej bo mam bóle. Jestem praktycznie pewna, ze to od tych zajechanych kręgów piersiowych, ale wiadomo, jakiś mały stresik czy nie wyskoczy tam jakiś guz na tym zdjęciu zawsze jest. Także tez się trochę martwię swoim zdrowiem, ale na szczęście na razie to nie jest taki nerwicowy obezwładniający lęk. Myśle ze zacznę na spokojnie fizjoterapię czekając na rtg i ekg i mam nadzieje zobaczyć poprawę i z bólami i z brakiem formy. Właśnie się porozciągałam z taśmami i tak mi w obojczyku chrupnelo, ze masakra, dodatkowo lewą rękę to ledwo podnoszę przez nerwoból w niej. A mięśnie na karku mam tak spięte ze aż czuje pod palcami..
  12. O ludzie na filmach to zawsze albo przystojny ratownik reanimuje piękną Panią w bikini albo przystojny ratownik medyczny reanimuje wyglądające jak lalka dziecko choć w sumie minęło już sporo lat odkąd praktycznie nie oglądam TV…
  13. Mam taki breloczek, ale z maską jednorazową z wentylem, taką do robienia sztucznego oddychania. Na kursie powiedziano nam, ze dość często się zdarza, ze reanimacji wymaga ktoś, kto wcześniej zwrócił swój posiłek, wiec wszyscy się rzucili po te breloczki A co do samopoczucia, to jest tak średnio, ale nie ma innego wyjścia jak przeczekać. Jestem strasznie przestymulowana, zaczęłam koleją podyplomówkę, przeprowadzam się, jedno z dzieci chyba będzie zmieniać szkołę, w pracy jest nawał a jeszcze wzięłam odpowiedzialność za uczennicę, więc lecę na adrenalinie a jak to zejdzie, to pewnie będzie źle przez jakiś czas. Tzn. doły, stany lękowe. Na szczęście leki na adhd trochę pomagają, ale dostałam je po to, żeby właśnie nie musieć się „nakręcać” rzucając na milion projektów na raz. Tylko, ze te projekty zostały zaplanowane jeszcze przed leczeniem, a teraz to już raczej się nie wycofam. Wczoraj byłam trochę sparaliżowana, było tyle roboty, ze siedziałam i nie robiłam nic dziś na szczęście jest lepiej. A jak u Ciebie? Udało Ci się pójść na badanie?
  14. Jasne, ze jest. I zakłada się, ze ktoś pobiegnie po apteczkę czy defibrylator ale w międzyczasie wyskakujesz ze swetra, krwotok tamujesz uciskając ręką, a masaż serca zaczynasz bez defibrylatora. Folia to tak jak mówisz, w warunkach idealnych, jeśli pracownik ulegnie wypadkowi akurat pod punktem pierwszej pomocy
  15. Eee nie wiem ale inteligencja folii brzmi zabawnie pracuje w branży budowlanej teraz, wprawdzie na plac budowy wychodzę raz do roku może ale nasze kursy są jednak takie dość praktyczne, bo zagrożenie jest realne. Często ćwiczymy masaż serca, tamowanie krwotoków itd. No i mówi się sporo o uspokojeniu osoby poszkodowanej, zapewnieniu jej ciepła (u nas akurat wyskakiwaliśmy ze swetrów, nawet mając punkty pierwszej pomocy na budowie nikt nie zakłada, ze będziesz tam biegł jak ktoś się wykrwawia a folii przy sobie nie nosimy )
  16. Masz zupełną rację i owszem, ja z mojej nerwicy miałam korzyść. W przypadku fobii to spychanie innych problemów pod dywan wybuchało potem irracjonalnym lękiem. Przy hipochondrii lęk egzystencjonalny przed śmiercią niejako zwalniał mnie z ciężaru martwienia się sprawami przyziemnymi problem jest jak najbardziej wydumany, tylko cierpienie jest niestety realne. Po epizodzie hipochondrii miałam klasyczne objawy PTSD. Twoje krytyczne spojrzenie jest tu bardzo potrzebne.
  17. Masz racje co do braku zadań typowo opiekuńczych u ratowników, ale wydaje mi się ze jednak to ludzie z genem „poświęcającego się” wybierają te zawody. Ratownik, strażak itd, tu nie bawisz się w przedszkolankę, ale realnie ratujesz ludzi, musisz chcieć pomagać innym. Ja mam różne kursy 1 pomocy, także przez prace, i tam się duży nacisk kładzie na uspokojenie osoby poszkodowanej i zapewnienie jej komfortu - psychicznego i fizycznego. Pewnie w codziennej pracy ratownika przede wszystkim ratujesz życie i zdrowie ale zdzwiłoby mnie, gdyby ten element zupełnie nie istniał?
  18. Masz racje, nie wyjdzie, ale choroby psychiczne ce/cenzura/e to, że nie myśli się racjonalnie. To zreszta duży problem bo np przy wielu chorobach psychicznych chory nie chce się leczyć bo np myśli, ze ktoś chce go otruć, albo zwyczajnie nie rozumie, ze jest chory. Przy hipochondrii pułapka polega na tym, ze choroba znacznie upośledza i niszczy życie choremu i jego najbliższym, ale ta paranoja na punkcie chorób fizycznych odciąga chorego od leczenia pierwotnej przyczyny - czyli zaburzeń psychicznych. Na dodatek tylko nakręca stres a stres nakręca nerwice i masz błędne koło.
  19. @Marlenka85 Twój zawód tez sporo wyjaśnia po pierwsze zapewne masz cechy opiekuńcze i stawiasz dobro innych przed swoim - a tacy ludzie nie maja w życiu łatwo. po drugie udowodniono kiedyś, ze aż 50% studentów kierunków medycznych po 1 roku studiów wykazywało mniejsze lub większe objawy hipochondrii. Tak samo jak np policjanci maja tendencje zawyżania ryzyka przestępstwa, bo z tym obcują na codzień. Tak samo jak codzienne czytanie wiadomości jest na top 10 liście czynników rozwoju depresji.
  20. nadiee każdy kiedyś umrze i nie ma w tym w zasadzie nic strasznego, bo nie długość życia się liczy ale jakość. Bardzo wątpię, żebyś umarła w każdym razie na białaczkę, bo po 1 same pocenie dzienne nie jest objawem alarmowym (raczej nocne poty W POŁĄCZENIU z szeregiem innych objawów - sorry za duże litery ale nerwicowy często czytają wybiórczo, a „w polaczeniu” jest tu kluczowe). A po 2 akurat białaczka to nowotwór świetnie poznany z bardzo dużym % uleczalnosci wiec jak już wybierać między dżuma a cholera, to białaczka z różnych nowotworów jest optymistyczna wersja Moze spróbuj takiego ćwiczenia. Wyobraź sobie, ze faktycznie masz tą diagnozę, masz białaczkę i dostałaś zadanie od szpitalnego psychologa, żeby codziennie znaleźć 5 rzeczy, z których się cieszysz. Zrób listę drobnych przyjemności i ciesz się nimi tak, jakby jutro nie miało znaczenia. To może (ale nie musi, obserwuj swoje reakcje), odczarować Twoje lęki. Bo pamietaj, ze nawet jakby Twój najgorszy scenariusz się sprawdził, to Twoim celem byłoby wtedy wyciśnięcie tyle szczęścia ile się da z tego czasu, który masz.
  21. @Marlenka85 po prostu nie zastanawiaj się za dużo tylko idź do tego lekarza skup się na zwykłych czynnościach - umyć sie, ubrac, wziąć klucze, bilet czy co tam - zadaniowo. I iść, dasz radę. Po hydroksyzynie ja miałam napady wściekłości, raz u siostry rzuciłam naczyniami to tzw. reakcja paradoksalna. Jesli chodzi o inne leki, to większość Cię „odetnie” na 2-3 tyg, potem to przechodzi a lek zaczyna pomagać. Wydaje mi sie, że w Twoim stanie i sytuacji musisz się porządnie „znieczulić” jakimiś prochami od lekarza, zanim zaczniesz powoli pracować nad sobą. Ja np w takim największym stresie nie byłam w stanie sobie pomoc ani przyjąć pomocy, tylko raczej sie zapętlałam w tych destrukcyjnych zachowaniach (np dzwoniłam po raz kolejny do przyjaciela, który wyraźnie mnie olał, chociaż ja mu wiele razy pomagałam w potrzebie. I choć widziałam, ze nie mogę na niego liczyć, to dzwoniłam bo uważałam ze co jak co, ale należy mi sie pomoc od niego i było dla mnie nie wiem dlaczego ważne, żeby on to przyznał. Oczywiście on tylko mie zbywał, albo był niemiły. Po leczeniu, wtedy akurat depresji, nie mogłam zrozumieć po cholerę w ogole marnowałam czas na podnoszenie słuchawki i dzwonienie do niego. Mam wrażenie, że Ty masz tak samo z rodziną teraz). Ale mogę Cię pocieszyć - dotarłaś do takiego punktu zwrotnego. Z tego co piszesz, Twoja sytuacja stała się dla Ciebie nieznośna. To etap, krótszy lub dłuższy, ale ten etap zwykle poprzedza działanie. Dopóki jeszcze Twoja sytuacja jest znośna, dopóki jakoś tam sobie wegetujesz, to bardzo ciężko znaleźć siłę i energię do różnych dużych zmian. Ale wydaje się, że Ty już jesteś na etapie, kiedy robisz się do tych zmian gotowa. To jest bolesny i trudny proces, ale jeśli nie stracisz celu z oczu, to się uda. Celem masz być TY. Nikt na świecie nigdy nie będzie Twoim lepszym przyjacielem niż Ty sama i nikt na świecie nie ma większego obowiązku o dbanie o Ciebie niż Ty sama. A kiedy już zaczniesz, to zyska na tym najbardziej Twój ukochany synek. Innych ludzi - niewiernego partnera, toksyczną rodzine, pewnie w pewnym momencie będziesz musiała zostawić za sobą i początkowo poczujesz naturalną żałobę, ale później przyjdzie ulga. Nerwica, hipochondria to często tylko odbicie jakiś innych problemów. Czasami drastyczne „przemeblowanie” i naprawienie życia dopiero pomaga.
  22. @nadiee No przejmowałabym się ale nie tak zdrowotnie, tylko kosmetycznie. W lecie miałam koronę a zaraz potem zapalenie płuc i jeszcze nie jestem w formie. Nadal ciężko mi się oddycha i się bardziej pocę, to irytujące.
  23. @nadiee ciężko tak zgadywać, ale nadmierne pocenie może mieć wiele przyczyn. Mój były mąż często budził się rano z mokrą poduszką, bo poci mu się głowa. Synek miał tak samo, a jak wcześniej pisałam, miał tez wywalone węzły chłonne, ciagle chorował itd. Także słabo mi się robiło bo bałam się białaczki. Okazało się ze pocenie to prawdopodobnie kombinacja niedoboru wit D i genów, ma to po ojcu. Wit D suplementuję, ale on nadal się poci, w nocy przy zasypianiu (potem „wysycha”) czy przy zabawie. Ale węzły ma już w normie i od 7 lat nie mam powodów podejrzewać, ze ma utajoną białaczkę. Chyba taka uroda. Ale raz mu się to nasila, raz przechodzi. Myśle ze to coś z ta wit D, bo tez nie zawsze pamietam żeby dawać.
  24. @nadiee ciężko tak zgadywać, ale nadmierne pocenie może mieć wiele przyczyn. Mój były mąż często budził się rano z mokrą poduszką, bo poci mu się głowa. Synek miał tak samo, a jak wcześniej pisałam, miał tez wywalone węzły chłonne, ciagle chorował itd. Także słabo mi się robiło bo bałam się białaczki. Okazało się ze pocenie to prawdopodobnie kombinacja niedoboru wit D i genów, ma to po ojcu. Wit D suplementuję, ale on nadal się poci, w nocy przy zasypianiu (potem „wysycha”) czy przy zabawie. Ale węzły ma już w normie i od 7 lat nie mam powodów podejrzewać, ze ma utajoną białaczkę. Chyba taka uroda. Ale raz mu się to nasila, raz przechodzi. Myśle ze to coś z ta wit D, bo tez nie zawsze pamietam żeby dawać.
  25. @maribellcherry moja koleżanka nie ma zakazu prowadzenia auta - dopóki epilepsja jest pod kontrolą. Ale to ją trzyma w ryzach, żeby mega dbać o siebie. Co do mojej listy „chorób” to moja teoria jest taka, że w pakiecie z innymi „nieneuronormatywnymi” zaburzeniami jak adhd i spektrum mam też problemy z integracją sensoryczną. To sprawia, że na niektóre rodzaje bólu jestem przewrażliwiona, a innych nie czuje, myśle że to zaburzenie przewodnictwa nerwowego. Moja córka ma to udowodnione i zdiagnozowane przez specjalnego fizjoterapeutę w klinice psychiatrycznej. Impulsy nerwowe całkiem się mieszają. Przez to odczuwam różne bóle a od bólu do stresu jest blisko, stres podnosi puls i zaczyna szereg negatywnych reakcji w organizmie, kortyzol sprzyja stanowi zapaleniu itd i tak psychika rujnuje zdrowie. Z drugiej strony myśle ze mogłabym sama sobie zaszyć ranę i nie byłoby to szczególnie bolesne, miałam robiony makijaż permanentny bez znieczulenia itd. Ale odczuwam różne bóle w ciele, jestem tez przewrażliwiona na różne odczucia jak np lekko podwyższony puls mi baaardzo przeszkadza (czyli jak mam 70 spoczynkowy to już czuje serce w gardle, plecach, a to przecież nie jest wysoki puls!). Przy tendencji lękowej towarzyszącej adhd są to idealne warunki do rozwoju hipochondrii. @Marlenka85 ja przy hypocochondrii miałam przez prawie rok stan podgorączkowy 37,2-37,5, mierzony zarówno w domu jak i przychodni, szpitalu. @Kate1989 na tym polega hipochondria - że czujesz realny ból i dolegliwości, czasem nawet i wychodzi coś w badaniach, ja np myślałam ze mam krwawienie do przewodu pokarmowego a to był lekki refluks… sporo objawów to fizyczne konsekwencje stresu, a inne to błahe dolegliwości, które bierzesz za śmiertelne choroby. Ja męczyłam się przez rok nie wiedząc ze mam hipochondrię. W zasadzie w momencie, kiedy rodzinna lekarka powiedziała, ze jej rola się skończyła i teraz powinnam odwiedzić psychiatrę i wysłała mnie do domu z paczką hydroksyzyny, hipochondria zaczęła odpuszczać. Postanowiłam uwierzyć lekarce i rożnym badaniom i założyć, ze to mój umysł mnie oszukuje, choć to niełatwe. Wtedy tez się uparłam, ze to ja rządzę a nie nerwica, bo moje życie w tej formie i tak jest męczarnią. I udało się, choć łatwo nie było. @acherontia styx ja zaglądam na to forum w zasadzie tylko po to, żeby dać innym nadzieje, ze można mieć hipochondrię i z niej wyjść. Miałam to 15 lat temu i choć nadal mam różne fizyczne dolegliwości, to się nimi nie przejmuję. No i po 15 latach nadal żyję, nie umarłam na raka. Moja nerwica niestety jest związana z ciężkim adhd więc nie jest tak łatwo się jej pozbyć, nawet jeśli nie mam już hipochondrii, to dalej mam duże tendencje lękowe, ale z tym da się żyć.
×