Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    626
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minou

  1. Jak dla mnie - to jest szyjny wezel. Ale przyznam Ci sie, ze ciagle nie rozumiem, jaki jest problem z Twoim synem? Jest zmeczony? Traci na wadze? Poci sie w nocy tak, ze codziennie zmieniasz posciel? Ma bole kosci? Albo bole brzucha/glowy? Jest bardzo blady i ma np bardzo blade usta, czy sluzowke wenatrz ust? Ma przewlekla goraczke? Przewlekly kaszel? Dostaje zapalenia pluc od kazdego malego katarku? Jesli nie, to po prostu nie masz sie czym martwic. Napisze to poraz kolejny - weezly chlonne powiekszaja sie i reaguja, bo taka jest ich naturalna funkcja. Uklad odpornosciowy dziecka jest bardzo aktywny, bo musi "nauczyc sie" wielu zarazkow, wirusow itd. Dziecko styka sie z masa mikrobow na codzien, ale wiekszosc z nich nie wywoluje widocznej choroby, goraczki, kaszlu itd, Jednak uklad odpornosciowy na te mikroby reaguje, bo uczy sie wytwarzac przeciwciala przeciwko nim. Ludzie maja rozne tendencje do powiekszania sie wezlow chlonnych, u jednych powiekszaja sie od zwyklego zadrapania, u innych beda prawie niepowiekszone nawet przy duzej infekcji. Mi specjalista powiedzial, ze powiekszone wezly chlonne mojego syna, przy jednoczesnym dobrym wyniku badan krwi i usg to po prostu oznaka, ze jego system odpornosciowy jest aktywny i reaguje prawidlowo, a to dobrze.
  2. To jest bardzo typowe, ze osoby mające nerwice wyłapują zwroty, które dla innych nic nie znaczą, a dla nas brzmią jak coś groźnego, sugestia ze jednak coś się stanie. Ja np mam dziecko z nerwicą lękową i psycholog absolutnie zabroniła mówić nam do niej np: „nie martw się, PEWNIE wszystko będzie dobrze.” Bo jedyne, co ona usłyszy, to to, ze nie powiedzieliśmy „wszystko będzie dobrze”, tylko „pewnie wszystko będzie dobrze” a to jej sugeruje, ze są tez inne możliwości. Lekarz nic nie miał na myśli. Nic Ci nie sugerował. Powiedział Ci to, co lekarze zawsze mówią. Jakbyś przyszedł z katarem i najzwyklejszym przeziębieniem, to tez byś usłyszał „nic Panu nie jest. A jakby co, to proszę dzwonić”.
  3. Rozwazalam to, ale w Danii sa srednio 3 przypadki sepsy meningokokowej rocznie, z tego ogromna wiekszosc u nastolatkow, bo to oni sa najbardziej narazeni, czytalam moze o 2 przyadkach, w ciagu kilku lat, gdzie 6 letnia dziewczynka zmarla na sepse meningokokowa i 30 letni turysta dostal tej sepsy, ale na szczescie przezyl. Takze w Danii sie tych szczepien nie zaleca, bo uwaza sie, ze ryzyko jest marginalne. W Polsce jest troche ten problem, ze reklamowanie lekow i innych uslug medycznych nie jest zakazane, wiec te reklamy np o szczepieniach na meningokoki sa bardzo dramatyczne i np u mnie wywoluja strach. W Danii byloby to karalna, mylaca i wywolujaca panike strategia marketingowa.
  4. Hej, w pachwinach sie wyraznie zmniejszyly, tak z fasolek do malych groszkow, no ale trwalo to z 1,5 roku jak nie wiecej. Na zuchwie juz prawie calkiem zszedl, ale on wylazi zawsze znow jak nowy zab rosnie. Na szyi byly chwile troche mniejsze, ale teraz mlody ma zapalenie gardla i krtani, wiec znow sa opuchniete. Pod pachami, kolanami i przy obojczykach nie sprawdzam. Nie wiem za bardzo, czego oczekujesz po wezlach swojego synka? Ze zejda calkiem i zrobia sie niewyczuwalne? Jesli tak, to mozesz czekac miesiacami, a nawet latami. Ja pisalam ostatnio, ze moje powiekszone wezly szyjne i w pachwinach zeszly dopiero jakos teraz, a mam 35 lat. Od dziecka tam byly, wyraznie wyczuwalne, miekkie i przesualne gule, bylam przyzwyczajona, ze tam sa. A teraz patrze i nie ma, oprocz jednego, w okolicy lewego migdalka, ktory jeszcze da sie wyczuc. @leniek644 tez raz mialam jazde na wscieklizne, na wsi u mojej siostry byl bezdomnyy kotek, sasiedzi go przygarneli, dzieci sie z nim bawily. No i potem moje mysli od razu w kierunku wscieklizny, ale nie przejmuj sie. Zeby sie zarazic, zwierze musi Cie ugryzc no i zdaje sie, ze wirus jest w slinie dopiero wtedy jak sa objawy. Poza tym wscieklizna to choroba podlegajaca scislej kontroli, wiec na stronie np sanepidu mozesz sprawdzic, czy wystepowaly jakies przypadki w Twojej okolicy. Zwykle wirusa przenosza u nas nietoperze i lisy, a nie koty czy psy.
  5. @Kamyk. wiem, wiem po pierwsze chcialam Cie uspokoic. A po drugie uswiadomic, ze to nie zlosliwy guz mozgu jest Twoim problemem, bo tego zapewne nie masz, ale to nerwica jest choroba, ktora Cie wlasnie wykancza, wiec cala energie powinienes sciagnac z tego "czegos" co masz w glowie i skierowac na leczenie psychiatryczne. Jesli, nie daj Boze, bedziesz w tych kilku przypadkach, gdzie okaze sie, ze to cos powaznego, to tak czy inaczej przyda Ci sie zdrowa i silna psychika, rowniez, zeby pomoc rodzinie itd i zeby lepiej znosic leczenie.
  6. @Kalebx3 Gorliwy you made my day Ja doslownie nie moge jak maz oglada polska telewizje. Najpierw leci reklama czegos na biegunke, potem sa zapracia i hemoroidy, potem obowiazkowo infekcje intymne a na koniec cos na watrobe i na nerwy.No i teraz w sezonie kaszel i grypa. Jednak czesto jak sama pojde do apteki, to sie na cos skusze, bo okazuje sie, ze ja nawet nie wiedzialam, ze mam jakis problem, ale producent leku juz to wie. Nie dosc, ze juz to wie za mnie, ale nawet ma rozwiazanie! I czesto wyjde z jakas bzdura, o ktorej istnieniu nawet wczesniej nie mialam pojecia.
  7. @nerwa Brawo, dalas rade choc ja oczywiscie uwazam, ze ten rezonans w ogole nie byl Ci potrzebny @Kamyk. dzis zupelnie przypadkiem czytalam artykul o dosc znaczacym stopniowym wzroscie zachorowalnosci na guzy mozgu. W artykule wypowiadalo sie wielu lekarzy oraz epidemiologow i ich wniosek byl jasny: ze wzgledu na ogromna poprawde mozliwosci diagnozowania i niemalze rutynowego stosowania rezeonansu magnetycznego i tomografii komputerowej wzrosla wykrywalnosc guzow, ale duza czesc tych guzow to zmiany lagodne, zupelnie niegrozne i takie, z ktorymi pacjent zylby cale zycie nic o nich nie wiedzac. Twoja zmiana zapewne nalezy do takich
  8. @inez3 moja psychiatra w Polsce powiedziala, ze w przypadku takim jak moj leczenie farmakologiczne bedzie konieczne przynajmniej okresowo do konca zycia, bo mam organiczne zaburzenia biochemii mozgu. Potem wyprowadzilam sie z Polski i moj nowy lekarz byl w niezlym szoku, jak mu o tym powiedzialam. Powiedzial, ze to poglad promowany przez pewne srodowiska, w wiekszosci amerykanskie, ale to poglad dosc przestarzaly i jest wiele badan, ktore temu przecza. Nie ukrywam, ze bylam zla, to przeciez takie wygodne. Zle sie czuje, wiec biore leki, w koncu lekarz uwaza, ze nie ma innych opcji. No ale nie dostalam lekow, dowiedzialam sie, ze nie ma nawet mowy. To bylo jakies 8 lat temu i przez wieksdzosc czasu zyje normalnie, musze. Co do terapii, to sa rozne rodzaje, jak jedna nie dziala, mozna sprobowac innej. Ale wazniejsze jest zrozumienie, ze zdrowie psychiczne jest tez scisle powiazane z fizycznym i majac chorobe psychiczna musisz dosc scisle przestrzegac pewnych zalecen dotyczacych stylu zycia, zupelnie jak cisnieniowcy, cukrzycy itd. Czyli w skrocie dieta, ruch, sen, dbanie o siebie. Oczywiscie to tez zalezy od rodzaju zaburzen, jakie masz, z tego co wiem np schizofrenia czy pewne rodzaje psychoz moga wymagac farmakoterapii cale zycie, ale nie depresja i nie nerwica.
  9. Oczywiscie, ze nie. @Miss Worldwide ja bralam bardzo doraznie relanium przepisane przez ginekologa, moze kilkanascie razy. Moj syn ma diagnoze ze spektrum autyzmu. Nie wiem, czy to ma jakis zwiazek, w sumie jest to malo prawdopodobne. Ale zawsze jest ta mysl z tylu glowy, ze to przez to. W ciazy z pierwszym dzieckiem nie bralam nic, ale ona tez nie jest psychicznie zdrowa. Ma zdiagnozawana nadwrazliwosc sensoryczna, zaburzenia lekowe i ponadprzecietna inteligencje. Wg lekarza i psychologa kazda z tych rzeczy jest w pewnym stopniu dziedziczna. Decydowanie sie na dzieci w naszej sytuacji jest bardzo trudne. Po pierwsze czasem jest koniecznosc brania lekow w ciazy a nie mamy 100% gwarancji, ze nie zaszkodza. Po drugie choroby psychiczne sa dziedziczne. Moje dzieci maja prawie identyczne zaburzenia, jakie ja mialam, tylko ze jak ja bylam dzieckiem 30 lat temu, takich rzeczy sie nie diagnozowalo, wiec moje dzieci maja duzo lepsza pomoc, niz ja mialam. Po trzecie, jesli nie daj Boze mi by sie pogorszylo, to moje dzieci beda wkraczac w doroslosc z brzemieniem dziecka osoby chorej psychicznie. A zycie dziecka z chorym psychicznie rodzicem nie jest latwe. Moje zaburzenia sa relatywnie lekkie i nie odczulam pogorszenia po porodach, w zasadzie wrecz przeciwnie. Nie mialam depresji poporodowej, a raczej mega spokoj i pozytywnego kopa, a nerwica lekowa objawa sie juz tylko czasem pod postacia leku wolnoplynacego, czyli oczywiscie martwie sie, ze np moim dzieciom cos sie stanie itd, ale wg mojej lekarki takie leki w tym natezeniu ciezko diagnozowac jako chorobe, bo wiele matek tak ma, choc nie maja historii psychiatrycznej. Kocham moje dzieci bardziej niz siebie sama (a nie mam problemow z poczuciem wlasnej wartosci), jestem odpowiedzialnym rodzicem, nie mam problemow z ogarnieciem bycia matka, z obowiazkami, z obciazeniem stresem, mam duzo radosci z moich dzieci a psychologowie opiekujacy sie naszymi dziecmi uwazaja, ze jestesmy ponadprzecietnie dobrymi rodzicami. Ale.... do tej pory nie wiem, czy podjelam dobra decyzje decydujac sie na macierzynstwo, czasem naprawde zaluje. Obciazenie psychiczne z tym zwiazane i odpowiedzialnosc, plus poczucie winy, ze moje dzieci odziedziczyly moje problemy, sa bardzo wyczerpujace. Zreszta sporo dzieci z rodziny od strony mojego taty maja takie same problemy, moje kuzynowstwo i ich dzieci. To trudne decyzje, to rosyjska ruletka. Duzo tez zalezy od ojca dzieci. Musisz byc pewna, ze jesli Ty z powdou choroby bedziesz miec gorszy okres, to on przejmie 100% odpowiedzialnosci
  10. Nie ma czegos takiego jak prowokowanie do przemocy fizycznej. W zasadzie kazdy psychopata znecajacy sie nad rodzina tlumaczy to taj, ze "inni prowokowali go do przemocy". Nawet jesli ktos Cie specjalnie maksymalnie wkurzy a potem mowi wprost "no uderz mnie" to jesli sam nie masz problemow ze soba, odpowiesz takiej osobie cos w stylu "nie zgadzam sie, zebys tak do mnie mowila i traktowala mnie w ten sposob. Potrzebujesz profesjonalnej pomocy". Tak samo z ponizaniem, szantazowaniem, brakiem szacuku. Nikt nie ma prawa tak Cie traktowac, ale to Ty masz obowiazek powiedziec nie.
  11. Dzis przytrafilo mi sie cos mega dziwnego i okropnego. Od dluzszego czasu wiem, ze wzielam sobie za duzo na glowe, jestem bardzo przeciazona, robie dodatkowe studia, zmienilam prace na nowa i taka, ktora mi sie podoba,a le musze pelno rzeczy sie nauczyc i tempo jest naprawde szybkie. Dzieci mam oboje z lekkimi diagnozami (nic uposledzajacego, ale wyamag uwagi, pracy itd), no i nie bylam do konca zadowolona z roznych rzeczy w szkole, gdzie np mialy byc dodatkowe zajecia, a nie bylo itd i ciagle trzeba cos z tym zalatwiac. Plus ta moja praca charytatywna, smierc kolezanki teraz w weekend.... No mlyn po prostu. Wiec zauwazylam od kilku miesiecy, ze mam problemy z koncentracja i pamiecia. Pamiec mam jak sito po prostu, musze wszystko zapisywac. Mialam sporo psychologii, neurobiologii itd na studiach plus siedze tutaj, wiec znam mechanizm procesu - wiem dobrze, ze jest to oznaka przeciazenia. Tylko, ze w literaturze jest to definiowane jako symptomy powaznych zaburzen stresowych, a ja nie czuje sie zestresowana, wiec myslam sobie, ze po prostu zakoncze niektore projekty i od maja mam wiekszy luz, wiec to wszystko przejdzie. Kolezanka mi opowiadala, ze jak miala powazne zaburzenia stresowe, to np zapomniala drogi do domu z pracy, stanela na poboczu i sie przerazila. A potem byla na zwolnieniu lekarskim przez wiele miesiecy. Myslalam sobie, ze jak to jest mozliwe, zeby zapomniec drogi do domu ktora sie jezdzi miesiacami?? Ale dzis mialam takie dodatkowe zadanie, mialam popracowac jako tlumacz na oddziale psychiatrii dzieciecej. Mialam tlumaczyc na jezyk, ktory jest moim drugim jezykiem ojczystym, zrobilam z tego jezyka tez licencjat, jestem tlumaczem tego jezyka. Fakt, ze od 10 lat nie uzywam go na codzien w rozmowach, ale jednak to moj drugi jezyk ojczysty, ogladam filmy w tym jezyku bez zadnego problemu, prawie codziennie czytam wiadomosci w tym jezyku itd! I wiecie co? Mialam jakis blackout. Nie bylam w stanie znalezc slow, mieszalam dwa jezyki w jednym zdaniu, przekrecalam slowa i calkiem sie zacielam. Wyszlam stamtad w glebokim szoku. Jak do cholery mozna zapomniec swojego ojczystego jezyka, z ktorego na dodatek na studiach na specjalizacji tlumaczeniowej mialo sie szostke?? Ktorego uzywalo sie na codzien w szkole jako dziecko i nastolatka?? Jakim cudem? Chyba jednak troche bagatelizowalam objawy. Hehe, ja, byly hipochondryk, zlekcewazylam jakis objaw tylko co teraz robic?
  12. Ta mapa wyglada bardzo interesujaco ale zastanawiam sie, czy te dwa rodzaje podzialow nie dotycza troszke innych kryteriow. Podzial krajow pod wzgledem "niezaleznego ja" i "wspolzaleznego ja" to chyba bardziej psychologia spoleczna (a przynajmniej autorzy tej publikacji maja taka specjalizacje), a ta mapa podpada chyba bardziej pod kulturoznawstwo (z tego, co wyczytalalam, jej autorzy sa pollitologami). Pisze "chyba" bo nie czuje tu sie w zaden sposob ekspertem, ale czesto nacinam sie na to, ze pozornie te same rzeczy wygladaja inaczej z perspektywy roznych dziedzin nauki. I chociaz ja uwazam, ze te podzialy sa ciut sztuczne, bo jednak wiele dziedzin naklada sie na siebie, to zauwazylam, ze w badaniach naukowych czesto jest dosc sztywny wymog, zeby wybrac jakis konkretny punkt widzenia i trzymac sie swojej dziedziny
  13. @nerwa mi przy siedzeniu spokojnym po prostu odplywala podloga po obu stronach, tak jakbym jechala. Przy tym dostawalam tez mdlosci, cos jak choroba lokomocyjna
  14. O ile sie orientuje, to byl chloniak Hogdkina. Co do nerwoboli, to ja tez zawsze mialam ich sporo. Jeden np kolezanka, ktora ma to samo okreslila, jako taki bol, "jakby pepek zostal przyszyty do kregoslupa", taki dziwny bol w brzuchu od pepka do kregoslupa jakby tam byla jakas nitka, za ktora ktos ciagnie. Inny, mega wkurzajacy, to bol w okolicy serca, ktory powoduje, ze nie moge wziac glebszego oddechu, bo wtedy strasznie mnie kluje. Przechodzi, jesli mocno nacisne na klatke piersiowa i oddycham bardzo plytko, albo czasem przy wdechu mam takie uczucie, jakby mi cos peklo w okolicy serca (i znow wrazenie takiej nitki, jakbym miala nitke zacisnieta wokol serca i ona peka i czuje takie "pyk" i caly bol przechodzi i znow moge oddychac). Mam czasem oba te bole od dziecka, mialam ekg, usg brzucha i nic mi nie jest. Ja mam wrazenie (co juz tez pisalam wczesniej) ze mam jakis rodzaj nadwrazliwosci sensorycznej i odczuwam jakies dziwne bole bez powodu. A to przy nerwicy w zasadzie prawie gwarantuje hipochondrie, prawda? d dimery tez mialam robione, bo co jesli to "pyk" w okolicy serca, to skrzep, ktory sie gdziestam wlasnie przecisnal i cudem uniknelam zawalu oczywiscie i d dimery i fibrynogen i czas krzepniecia mam idealne, a jakze.
  15. Skad ja to znam Nie mam zadnej konkretnej pasji, interesuje mnie wszsytko po trochu, ale tylko przez chwile. Chcialam studiowac chemie, prawo, medycyne, farmacje, biotechnologie, chodzilam na dodatkowe zajecia z teatru dalekiego wschodu, logiki, informatyki, grafiki, hiszpanskiego, marketingu, socjologii, politologii, pedagogiki (bylam nawet na praktykach w liceum), psychologii itd. Poza tym projektowalam wnetrza, bylam na praktykach w firmie produkujacej "dizajnerskie" meble, pieklam dekoracyjne ciasta, szylam ubrania, mam strone internetowa, gralam w etiudzie mojej kolezanki jak studiowala na lodzkiej filmowce, ostatnio po przeczytaniu jakiegos krotkiego artykulu w gazecie zainteresowalam sie tym, jak funkcjonuje reaktor jadrowy, przez miesiac czytalam fachowa literature o typach reaktorow, stosowanych chlodziwie i moderatorach, reakcji lancuchowej, ryzyku, chorobie popromiennej itd itp. Wszystko jest fajne, tak przez max pol roku, ale w niczym nie potrafie sie zaglebic i zajac sie tym na tyle dlugo, zeby byc naprawde dobra. W pracy zwykle bylo podobnie, najpierw wszystko mi sie podoba, szef nie moze sie nachwalic, jak szybko wszystko lapie, a potem przychodzi nuda, irytacja i rozczarowanie. Dlugo mnie to frustrowalo, ale odpuscilam. Stwierdzilam, ze znajde jakas niewymagajaca prace np w dziale kadr i ksiegowosci na max 30 godzin w tygodniu, bo lubie sobie pogrzebac przy fakturach i znam programy do wyplat czy fakturowania, zarobie na zycie, a te pozostale 10 godzin bede miec na ciagle zmieniajace sie hobby. No ale od 4 lat mam ten swoj program charytatywny i do tej pory mi sie nie znudzil. 3 miesiace temu zmienilam prace i tez o dziwo podoba mi sie coraz bardziej, a nie coraz mniej. Chociaz mysle, ze docelowo bede pracowac jako doradca w zwiazkach zawodowych, ale dla mnie to sukces, ze w ogole wiem, czego ewentualnie chce.
  16. Twoje przemyslenia sa bardzo fajne, madre i pomocne, ale jednoczesnie sa tez bardzo metafizyczne i filozoficzne (w moim rozumieniu). Rozwazania, czy swiat jest idealny, czy nie, wychodzenie z matrixa to sa tez pewne "etykietki", ktore Ty nadajesz swojemu rozumieniu swiata. Ja mysle, ze to sprawa bardzo indywidualna, jak widzi sie swiat i nie ma tu jednej wlasciwej odpowiedzi. Zgadzam sie co do tego, ze na glebszych warstwach sprowadza sie wiele do pielegnacji wlasnej "duszy", wlasnego "ja", czy w co tam ktos wierzy. Ale tak naprawde to raczej jest i cel, i podstawa i srodek do celu itd. Ja np nie zgadzam sie z tym, ze swiat jest miejscem idealnym, bo jedynym, nie zgadzams ie z tym, ze zyjemy w jakims wlasnym matrixie i nie zgadzam sie z tym, ze nie mamy mocy, byc cos zmienic (nawet jesli, jak piszesz, mamy dostep tylko do wlasnych mysli i uczuc). Jest zreszta wiele teorii, ktore mowia, ze pomimo nie mamy bezposredniego dostepu do mysli i emocji innych ludzi, to jednak komunikacja miedzy ludzmi jest rozwinieta w wystarczajacym stopniu, by tworzyc spoleczenstwa, efektywne systemy, rozumiec sie na codzien w stopniu nie absolutnym, ale wystarczajacym do wielu celow. Ja pracuje charytatywnie nie z przymusu, ale dlatego (jak juz pisalam w tym temacie), ze mnie to rozwija i daje satysfakcje. Od osob, ktorym pomagam, slysze czasem "zmienilas moj swiat na lepsze", wiec widze realny, choc baaardzo lokalny efekt mojej pracy. Poza jak dane osoby pytaja sie mnie, jak moga sie odwdzieczyc, mowie im po prostu "idz i pomoz komus innemu": I czesto to dziala, wyzwala reakcje lancuchowa. Ten projekt jest troche moim samorozwojem, gdzie angazuje sie emocjonalnie, ale troche tez moim eksperymentem, na ktory patrze jak badacz bez emocji. Jesli mysli sie o tym w kategoriach wiecznosci, wszechswiata, energii, to oczywiscie nie ma to zadnego zanczenia. Ale jak obrocisz to w druga strone, to skoro i tak na poziomie czysto metafizycznym jest to w zasadzie obojetne, to dla mnie znaczy to, ze ja moge sama nadac temu takie znaczenie, jakie mi pasuje.
  17. Ale to wlasniejest jakas bzdura, ze te wszystkie wezly sa niebezpieczne i sa oznaka choroby. Nie wiem naprawde, skad to sie bierze. Z internetu? Wezly chlonne sa czescia ukladu odpornosciowego i powiekszaja sie, jesli organizm na cos zareaguje, np na jakis wirus, maly stan zapalny, nawet jakas mini-ranke itd. A potem powoli sie zmniejszaja i to moze nawet zajac wiele tygodni, miesiecy, a u mnie nawet kilkanascie lat. Ludzie maja tez rozne tendencje do powiekszania sie tych wezlow. Np mojemu synowi wyskakuja powiekszone wezly na zuchwie jak rosnie mu nowy zab. Jak dostal szzepionke, to pod pacha mial wezel chlonny wielkosci sliwki, ktory zniknal w dwa dni. W pachwinach mial wiele wezlow powiekszonych jak kiscie winogron, teraz sa coraz mniejsze. To nie jest tak, ze jak powiekszy CI sie jakis wezel inny niz na szyi podczas anginy, to znaczy, ze cos Ci jest. Wezly sie powiekszaja, bo taka jest ich naturalna funkcja! Moja szefowa miala chloniaka (z ktorego zreszta wyleczyla sie bez wiekszych problemow, choc byl wykryty dopiero w 3 stadium) i u niej w przeciagu jednej nocy wyskoczyl wezel chlonny nad obojczykiem wielkosci sporego jajka, tak ze patrzac w lustro absolutnie rano nie moglaby tego przeoczyc. Ale oprocz tego miala caly szereg innych objawow miesiacami. To wlasnie takie sytuacje oznaczja, ze dzieje sie cos, co trzeba sprawdzic. Jakis wielki wezel, ktory wyskakuje bardzo nagle, lub mniejsze wezly, ale w grupie, twarde i nieprzesuwalne, PLUS inne objawy: silne poty w nocy (tak, ze zmieniasz pizame po kilka razy), ogromne oslabienie (tak, ze spisz wiele godzin na dobe), chudniesz bardzo itd. Sam jakistam powiekszony wezel nic nie znaczy.
  18. Zle sie wyrazilam, wg roznych definicji cala Europa (rowniez europa centralna i wschodnia) nalezy do spoleczenstw tzw. zachodnich, tak jak i np USA, Autralia Nowa Zelandia. W przeciwienstwie np do Azji. To podzial nie geograficzny, ale raczej rozwojowo-kulturowy.
  19. @nerwa xanax tez tak na mnie dzialal te ponad 15 lat temu, cudo po prostu, ale nie pakowalam sie w to, bo uzaleznia. A potem dlugo nie bralam tego w ogole, wieeeele lat i teraz, jak mam lek wolnoplynacy, to niestety juz nie za bardzo dziala. Troche uspokaja i tyle, ale nic wiecej. Hydroksyzyna uratowala mnie przy wychodzeniu z hipochondrii, jak wzielam ja znow wiele lat pozniej, to dostalam reakcji paradoksalnej i takich atakow zlosci, ze zdarzylo mi sie rzucic talerzem jaks ie wkurzylam @angie1989 zawsze jak dochodze do momentu, ze nerwica odbiera mi radosc zycia, to jej podstawa przestaje miec racje bytu, jesli rozumiesz, co mam na mysli`? Np hipochondria - czlowiek boi sie chorob i smierci, ale ja mialam tego tak dosyc, ze w sumie myslalam, ze chyba lepiej umrzec niz tak zyc, wiec czego tu sie bac? Zachoruje, umre i wreszcie bede miec spokoj. Natomiast inne stany lekowe dotyczace rzeczy, od kroych sie nie umiera, odganialam wlasnie tym argumentem - przeciez nie umre, jak wejde sama do ciemnego pomieszczenia, co najwyzej sie poboje i tyle, nie bedzie to przyjemne, ale od tego sie nie umiera, nic wiecej sie nie stanie.
  20. Ja mialam tak samo. Tabletki na dluzsza mete to jednak moze byc straszny syf, uzaleznienie itd. Ale zeby przerwac bledne kolo, uspokoic sie, pod wzgledem czysto fizycznym obnbizyc poziom kortyzolu, zejsc z ciaglej adrenaliny to jednak to pomaga. Ale u mnie pol tabletki doraznie nie daje takiego efektu, potrzebowalam pare dni tak zeby po prostu w calym ciele poczuc spokoj.
  21. To moze powinienes zastosowac sie do drugiej, popularnej interpretacji i zajac sie prosta, ale ciezka praca? Skopalbys sobie taki ogrod, powyrywal chwasty na kolanach w upale, poprzesadzal krzewy rozane i juz na pewno nie mialbys czasu, zeby rozstrzsac swoje nieszczescia, za to z wielka radoscia wzialbys goraca kapiel i polozyl sie w czystej poscieli
  22. z tego, co widze, jestes bez lekow. Jesli wiesz, ze potrafisz rozsadnie podejsc do farmakoterapii, to moze przejdz sie do lekarza po jakies 1 op xanaxu? Ja tak kiedys zrobilam ze 2 razy, jak lek byl bardzo meczacy. Bralam sobie te bezno przez pare dni, czy tam max 2 tyg i potem byl spokoj na dlugo. Teraz jestem raczej fanka terapii, ale z drugiej strony po co grac bohatera i sie bardzo meczyc? Wiadomo, ze np jak boli Cie zab, to trzeba go wyleczyc u dentysty, ale w oczekiwaniu na wizyte raczej nie ma co odmawiac sobie paru ibupromow Chodzi mi o to, ze leki nie zastapia wlasciwego leczenia, ale moga na krotka mete pomoc sie nie meczyc.
  23. Masz racje, badania Marcusa i Kitayamy nad konstrukcja tozsamosci spolecznej i indywidualnej tez prowadza do wniosku, ze na zachodzie kultywujemy "niezalezne ja", podczas gdy np w Japonii sluszna postawa to "wspolzalezne ja" (independent vs, interdependent self, nie wiem, czy dobrze to przetlumaczylam). Czyli u nas liczy sie indywidualizm, spelnianie wlasnych marzen i ambicji jest ok, a w kulturach z "wspolzaleznym ja" duzo wazniejsza jest przynaleznosc do rodziny, kultury, jakies spolecznosci i nie wolno przedkladac swojego szczescia nad wspolne dobro.
  24. @moti dziekuje, juz mi lepiej. Znajoma niestety odeszla w sobote, ale rozmawialam najblizsza rodzina i okazalo sie, ze niestety bylo juz bardzo zle od miesiaca, silne bole, coraz silniejsza depresja, ale znajoma byla dzielna i ukrywala to np przede mna. Co do pomagania, to ja zawsze od dziecka znosilam do domu bezdomne kotki i inne takie. W pewnym momencie zaczelam pomagac ludziom i moja mama kiedys powiedziala "tak jak od zawsze znosilas jakies bidy z dworu, tak teraz przyprowadzasz jakies sierotki zyciowe i myslisz, ze im pomozesz. Tylko sobie tym zaszkodzisz". Ale kto by tam mamy sluchal jak mial nascie lat A mama oczywoscie miala racje. Na szczescie okazuje sie, ze praca nad soba nie idzie na marne i sporo rzeczy mozna sie po prostu nauczyc. Albo nie wiem, moze niektorym przychodza same z wiekiem i doswiadczeniem. Skoro lubisz czytac, to moze pamietasz "Kandyda" Voltaire'a ze szkoly? Na koncu pada zdanie, ze "trzeba uprawiac swoj ogrodek", co Kandyd stwierdza po zjezdzeniu swiata i naogladaniu sie nieszczesc - dochodzi do wniosku, ze zeby byc szczesliwym, trzeba "uprawiac swoj ogrodek". Najbardziej popularne interpretacje mowia, ze to oznacza, ze trzeba byc obojetnym na rzeczy odlegle, a zajac sie tylko wlasnym szczesciem. Inna, ze szczescie daje prosta praca dajaca widoczne rezultaty. Moja interpretacja jest taka, ze nie da sie zmienic calego swiata, ale da sie polepszyc swoje najblizsze otoczenie poprzez jakas sensowna, dajaca widoczne rezultaty prace. Nie uszczesliwisz wszystkich i nie pomozesz swiatu, jesli sama bedziesz nieszczesliwa. Ale to wlasnie jakies drobne gesty i prosta zyczliwosc wobec ludzi najblizej nas daje najlepsze rezultaty i zmienia swiat, nasz swiat, na lepsze. Np jesli wniesiesz starszej sasiadce zakupy czy powiesz mile slowo Pani na poczcie. Nie zawsze trzeba oddawac wszystkie pieniadze i urabiac sobie rece po lokcie. Male, lokalne zmiany daja czesto duze efekty. W dzisiejszych czasach nie musisz zjezdzic swiata jak Kandyd, zeby naogladac sie nieszczesc, wystarczy zajrzec na wiadomosci na necie, czy wlaczyc TV. Mam wrazenie, ze to jedna z przyczyn czestszego wystepowania depresji, a przynajmniej u mnie powoduje to stany depresyjne. Takze zamiast myslec o wszystkich nieszczesciach swiata, zajmij sie swoim ogrodkiem
  25. Ja mam nerwice odkad pamietam, mialam wiele okresow bez objawow, o roznej dlugosci. Wczesniej jak nerwica wracala, to pod inna postacia niz poprzednio (np z leku przed ciemnoscia zmienilo sie na hipochondrie itd). Teraz jak wraca to jest to praktycznie zawsze lek wolnoplynacy. Oraz silny niepokoj jak latam samolotem. Ale juz dawno doszlam do tego, ze jak mnie lapie nerwica, to mysle sobie, co najgorszego mogloby sie stac? (Tak tez sie robi na terapii kognitywno-behawioralnej). W przypadku akurat moich lekow najgorsze jest to, ze umra mi dzieci, ja, maz albo reszta rodziny. No coz, trudno, kazdy kiedys umrze, trzeba to zaakceptowac i zamiast marnowac czas na martwienie sie tym, lepiej skorzystac troche z tego zycia, dopoki trwa
×