Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    848
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minou

  1. Tukaszwili, nerwa to bardzo dobre wiesci :) fajnie czytac, ze komus sie poprawia. Nefretis ja juz chyba od 12 lat po ostrej anginie jeden migdalek mam jak pusty worek, plaski i taki obwisly, a drugi duzy, przerosniety i wcale nie okragly, ale jakby podlozny z dwoma garbami jak wielblad i ogladala te moje migdalki w miedzyczasie masa lekarzy i mialam mase razy badana krew i nie mam chloniaka, ani bialaczki. Migdalki po roznych infekcjach moga nie wygladac tak idealnie jak na obrazku. U mnie postanowienie noworoczne ma sie dobrze, dwa posilki dziennie a konkretnie sniadanie i kolacje zastapilam sokiem owocowo-warzywnym, bardzo ograniczylam mieso, slodycze i sol. Efekt jest taki, ze juz po kilku dniach mam 3 kg na minusie, mam duzo mniejszy apetyt na smieciowe zarcie, teraz nawet jak jestem glodna to mam w zasadzie tylko ochote na owoce lub warzywa. Z minusow: jestem bardzo senna i mam bole w zasadzie w calym ciele, tak jakby miesni. Wydaje mi sie, ze organizm oczyszcza sie z toksyn. Dziwne uczucie w gardle wrocilo, ale teraz nie mam wrazenia, ze mam tam gule, ale raczej, ze mam bardzo suche gardlo i jakby "sklejone" po jednej stronie a czasem tez po drugiej. We wtorek larynglog to obejrzy. Ja za to nie martwie sie tym za bardzo, bo raz jest, raz nie ma, raz po jednej stronie, raz po drugiej, wiec moze byc tez tak, ze np mam wysuszone gardlo przez leki przeciwdepresyjne.
  2. xanonymous nie zgodze sie do konca. Hipochondria wlasnie polega na tym, ze pacjent sie doszukuje chorob, a jednoczesnie ma ich objawy (lub jest pewnien, ze je ma i ma realne fizyczne odczucia dotyczace tych objawow). Ja bylam badana na wiele rzeczy (w tym HIV, mycoplasma, toksoplazmoza, oraz chlamydia - forum o chlamydii znam, bo bylam pewna, ze ja mam, ale badanie to wykluczylo! Mialam tez rozne wymazy z gardla i nosa, gastroskopie, usg itd itp). Czytalam wiele rzeczy na forach, gdzie ludzie mieli przewlekle stany podgoraczkowe, okazalo sie, ze np cierpia na wodonercze, czy wlasnie chlamydie. A u mnie prawidlowa diagnoza okazala sie nerwica. I dopiero leki uspokajajace pomogly mi na podwyzszona temp :'> Sytuacje sa po prostu bardzo rozne, w jednym przypadku czlowiek naprawde jest na cos chory, a lekarz mu wmawia, ze ma jakas nerwice, a w innym czlowiek jest zdrowy a objawy ma ze stresu. Na pewno lekarzom ciezko jets to stwierdzic, ale jesli najbardziej prawdopodobne choroby zostaly wykluczone, to jednak mozna przypuszczac, ze to nerwica. Sama czytalam na innym forum, w zwiazku z bolami w zebrach, ktore mialam, ze jeden facet mial wmawiana nerwice, depresje a poszedl w koncu prywatnie na rezonans i okazalo sie, ze ma nowotwor trzustki. Za to ty na forum w dziale "hipochondria" mozesz sobie przeczytac, jakie ludzie maja objawy, np idealnie wg nich pasujace do guza mozgu, a rezonans wyklucza to....
  3. Z tą częścią się nie mogę zgodzić. Na podstawie doświadczeń swoich i moich kolegów uważam, że jest ona wysoce niesprawiedliwa i krzywdząca. Owszem, niektóre kobiety pod niektórymi względami kochają bardziej od mężczyzn (na przykład swoje dzieci) - to tak. Ale jeśli chodzi o poziom zaangażowania emocjonalnego w związku, to z tym bym już polemizował. Moje odczucia są takie, że na ogół (bo są wyjątki - w sztuce patrz: serial "Brzydula") facet angażuje się względem konkretnej dziewczyny, podczas gdy dziewczyna zastanawia się (racjonalnie!) czy dany facet będzie spełniać jej oczekiwania (tudzież fantazje o księciu z bajki), jednocześnie rozglądając się, czy może jakiś lepszy się nie trafi. Nie ma co generalizowac. Jest tez cala masa kobiet, ktore zakochuja sie bez pamieci w pijakach, czy facetach "z problemami" i cale zycie ich bronia i im pomagaja, sa tez faceci, ktorzy niby angazuja sie w zwiazek, ale jak tylko jakas ladniejsza od ich panny da znac, ze moze bylaby zainteresowana, to zaraz biegna i juz sobie mysla, czy koledzy beda zazdrosni nie powiedzialabym tez, ze kobiety zwykle bardziej kochaja swoje dzieci. Szczegolnie w spoleczenstwach, gdzie rodzicami zostaje sie bardzo swiadomie i zwykle grubo po 30 tce bardzo wielu ojcow swiruje na punkcie potomstwa tak, ze ich wlasne zony maja tego dosc mam cala mase przykladow dookola. Mysle, ze ludzie sa po prostu rozni.
  4. Kiedyś byłem bardzo szczęśliwym człowiekiem i optymistą, sangwinikiem (choć mogłem mieć już skłonności do melancholii). Poznałem wspaniałą koleżankę, było między nami bardzo miło. Zauroczyłem się w niej, idealizowałem ją. Ona była melancholijna. Ponieważ ją idealizowałem, miałem właśnie takie poczucie, o jakim piszesz, że ona jest bliżej prawdy. Była romantyczką, poetką. Wszedłem w te klimaty. Wydawało mi się, że ona postrzega rzeczywistość głębiej, prawdziwiej a w związku z tym jest bardziej wartościowa, lepsza. Też chciałem być bardziej wartościowy, lepszy, więc sam wszedłem w te klimaty. Zagłębiłem się w tego typu patrzenie na świat. W końcu dla chcącego nic trudnego. A że jestem wrażliwym człowiekiem, to dla mnie było to szczególnie proste. Potrafię zmienić sposób, w jaki na przykład słucham muzyki i się zagłębić w to, zjednoczyć się z podmiotem lirycznym, mieć głębokie poczucie, że to jest o mnie. Myślę, że to mógł być jeden z powodów, dla których zaczęła się we mnie rozwijać depresja (do której skłonności mogłem mieć już wcześniej). Faktem jest, że (przynajmniej w moim mniemaniu) depresyjne smutasy mają poważanie (a więc są postrzegani jako osoby bardziej wartościowe), podczas gdy radosne lekkoduchy są postrzegane jako osoby infantylne, które (jeszcze?) nic nie wiedzą o życiu, a więc są gorsze. Ten, kto ma depresję - ten to dopiero musi być mądry, lepszy, fajniejszy, bardziej wartościowy. Bądźmy poważni, to i inni będą nas traktować poważnie. Wygłupiajmy się radośnie, to będą na nas z góry patrzeć. Coś za coś. Myślę, że to jest ukryta korzyść z depresji - właśnie poczucie, że jesteśmy "bliżej prawdy". Tylko pojawia się pytanie: czy chcemy być szczęśliwi, czy też mieć rację? Czy wolimy być rozluźnieni, czy też może chcemy czuć się fajni i wartościowi, dzięki wyborowi ciemnej strony mocy, tudzież czarnego kostiumu Spider-mana? Dzisiaj to zrozumiałem i wybieram rozluźnienie. Amen. Gratuluje, to chyba oznacza, ze wydoroslales :) Ja mysle, ze taka klasyfikacja: - wesoly, beztroski = dziecinny, nic nie wie o zyciu, plytki - melancholijny, smutny = doswiadczony, majacy glebsze przemyslenia, powazniejszy jest popularna u bardzo mlodych ludzi. Im czlowiek jest starszy, im wiecej przejdzie, tym bardziej rozumie, ze dziececy entuzjazm, lekka naiwnosc, radosc zycia i umiejetnosc cieszenia sie drobiazgami sa bezcenne. Mi sie wydaje, ze to wlasnie ludzie bardzo madrzy i doswiadczeni, tacy, ktorzy wyrobili w sobie duza sile psychiczna, potrafia zachowac optymizm i entuzjazm, bo rozumieja, ze czas nam dany na swiecie jest krotki, a to, jak go spozytkujemy, zalezy w duzej mierze od naszego nastawienia. Nie mamy wplywu na wiele zdarzen, ale mamy wplyw na to, jak je przezywamy. Madrosc, to nauczenie sie odrozniania rzeczy waznych od tych niewaznych i niemartwienie sie tymi drugimi, oraz niemarwtienie sie na zapas tymi pierwszymi. Jak juz sie to zrozumie, to trzeba jeszcze nauczyc sie wcielic to w zycie i to jest najtrudniejsze, bo w teorii wiele osob niby o tym wie, ale nie umie wg tego zyc.
  5. Ciagle mnie dziwi, jak mozna miec swoja hipokryzje rozpisana czarno na bialym i nie dosc, ze tego nie widziec, to jeszcze uparcie uzalac sie nad soba i zwalac wine na innych :0 W poscie krytykujesz kobiety, ze oceniaja po sile charakteru i zawartosci portfela, nie patrzac na to "kim jestes naprawde, jakie jest Twoje wnetrze" a jednoczesnie oczekujesz na wspolczucie i zrozumienie, bo jestes taki biedny, bo mozesz liczyc tylko na dupcie watpliwej urody! Jakim cudem chcesz znalezc i zdobyc wartosciowa kobiete, skoro tworzysz stereotypy o rzekomej prostytucji, twierdzisz autirytarnie, ze kobiety sa niezdolne do milosci i oceniasz brzydkie panie jako gorsze, a zwiazek z kims niewygladajacym jak modelka uwazasz za upokarzajacy?? Chcesz, by kobiety ocenialy Twoje wnetrze, ale sam czulbys sie upokorzony, jakby Twoja kobieta miala urode ponizej przecietnej? a moze one wlasnie oceniaja Twoje wnetrze i nie podoba im sie to, co widza?
  6. Wspolczuje Ci, wiem jakie to uciazliwe. Co do lekow, to roznie bywa, kazdy reaguje inaczej. Z doswiadczenia Ci powiem, ze w sytuacji, w ktorej masz silne leki, ciagly niepokoj, to takie chwilowe otepienie jest nawet spora ulga jak wyjdziesz z tego troche, leki bedziesz mogla odstawic i pracowac na terapii. Zreszta, kazdy inaczej reaguje. Ja np kiedys bralam anafranil i mialam bardzo silne i nieprzyjemne skutki uboczne. Teraz biore valdoxan i nic, czuje sie normalnie, pomaga ale nie otepia. Tylko, ze to bardziej na depresje niz na leki. Nie martw sie tym na zapas, czasem leki sa konieczne
  7. Ja mialam bole w prawym podzebrzu przez ok 7 lat, z dluzszymi przerwami pomiedzy. Jakies 2 lata temu bole sie nasilily, bylam nawet 4 mies na L4, plus takie jakby nagle uderzenia bolu w okolicy nerek, jak sie schylalam, wrazenie "odbitych" nerek, bol w krzyzu. Mialam bardzo szczegolowe badania krwi (oddalam 8 filolek na raz) 2 razy dokladne usg, gastroskopie, w koncu przeswietlenie kregoslupa (6 zdjec). Okazalo sie, ze mam zwyrodnienie kregow, cos naciska na nerw i stad bole w zebrach. Inne bole w plecach to efekt kompensacji, przez bol w zebrach skrzywiam sie, siedze i stoje w nienaturalnych pozycjach i stad rozne bole w innych partiach plecow czy krzyza, karku. Mialam nawet tak, ze jak podnioslam synka i odchylilam sie do tylu, stacilam na chwile czucie w nogach. Na poczatku podejrzewali kamienie na woreczku lub nerkach, cos z jelitem, watroba lub trzustka, a to "tylko" kregoslup. Cwicze regularnie miesnie plecow i nie nadwrezam plecow i bole zniknely. To nikt nie robil postanowien noworocznych?
  8. Postanowienia noworoczne, macie jakies? Moze wspolnie bedziemy "pilnowac postepow" i zdawac relacje? Ja zmieniam sposob odzywiania, swoj i rodziny. Za inspiracje posluzyla mi dieta dr Gersona na raka i choroby przewlekle, ale ja oczywiscie nie bede tak radykalna. - 3 dni w tygodniu bezmiesne. 2 obiady calkowicie bezmiesne, a jeden rybny. - wiecej kaszy - jaglanej, gryczanej itd - soki swiezo wyciskane z warzyw i owocow, ale przede wszystkim z warzyw, bo owoce maja duzo cukru - ograniczenie cukru i soli - ograniczenie bialego pieczwa do minimum - slodycze w malych ilosciach, tylko w weekendy calkiem sobie nie darujemy, ani ja ani dzieci - kupowanie wszytskiego, co sie da, z upraw ekologicznych. Zaczelma juz z chlebem i sokami, dzis pilam pomaranczowy z pietruszka i burakiem, oraz jablkowy z marchewka i pietruszka. Wszystko udalo mi sie kupic eko, a pomarancze ekologiczne nawet byly tansze od tych pieknych wielkich slodkich :) ale pelna para rusze pewnie od poniedzialku. Priorytet to jednak ograniczenie slodyczy, soli i jak najmniej smieciowego zarcia, oraz zwiekszenie ilosci warzyw. Macie jakies fajne sposoby na smaczne warzywa? Ja dla dzieci lubie taki patent, ze ziemniaki gotuje z pietruszka lub marchewka czy brokulem (nie za duzo) i potem robie puree - dzieci zjadaja bez marudzenia, a zawsze wiecej witamin.
  9. Ja z innej beczki, ale moze sie komus przyda. Zaczelam zgrzytac zebami w nocy. Po jakims czasie zaczela mi "przeskakiwac" szczeka jak ruszalam dolna szczeka na boki. Potem zlamal mi sie zab! Tak zgrzytalam zebami, ze z szostki wypadla mi plomba a siodemka sie ukruszyla. Na szczescie przednie zeby mi sie nie zniszczyly,moze dlatego, ze gorny zgryz mam lekko wystajacy poza dolny, wiec az tak sie nie stykaly. Nadbudowa zebow u dentysty lekka reka kosztowala 1000 zl bylam pewna, ze zgrzytam zebami ze stresu. Mam nerwice lekowa od dziecka, wtedy mialam bardzo stresujacy okres, ale sie okazalo, ze to nie bruksizm. Dzieci przyniosly owsiki z przedszkola. One zostaly przeleczone tak jak nalezy, 3 dawkami leku, ale my dorosli nie, bo nam nic nie bylo. Nic nas nie swedzialo, zadnych boli brzucha. No ale dzieci zarazily sie ponownie i tym razem lekarz kazal nam tez wziac leki. Juz po pierwszej tabletce na pasozyty przestalam zgrzytac zebami, od razu tej samej nocy i zgrzytanie juz nie wrocilo. Takze warto sprawdzic, leczenie na pasozyty nie jest uciazliwe, jedna tabletka co 2 tygodnie i wielkie pranie i sprzatanie w domu i tyle :)
  10. Marihuana sama w sobie nie jest zla, tak jk i alkohol w rozsadnych ilosciach, ale nie kazdy moze palic, tak jak i niekazdy moze pic. Niektorzy ludzie np robia sie agresywni po alkoholu, wiec nie powinni pic. Z kolei jesli ktos ma sklonnosc do zaburzen lekowych lub do psychozy, nie powinien palic marihuany. Ty na dodatek bierzesz leki, wiec powinienes sobie darowac uzywki. Po alkoholu czujesz sie dobrze, bo alkohol dziala silnie przeciwlekowo, porownywalnie do beznodiazepin. Ale jak sam zauwazyles, na kacu juz nie jest wesolo. Idz do lekarza i opisz swoje objawy, pewnie bedziesz musial brac leki i byc moze brac udzial w terapii, no i na razie zrezygnuj z uzywek, szczegolnie ze jestes bardzo mlody. Z drugiej strony wahania nastrojow, poczucie "bycia w dolku", rozdraznienie nie jest tez wcale jakies niespotykane u nastolatkow. Nie martw sie na zapas i idz do lekarza.
  11. Nie, nie jestes opetana. Jestes po prostu chora. Musisz jak najszybciej isc do lekarza pierwszego kontaktu lub psychiatry (bez skierowania) ktory przepisze Ci leki. Im szybciej zaczniesz sie leczyc, tym szybciej poczujesz jakas poprawe. Moja nerwica tez tkaa jest. Jak ogladalam jakis horror, to na tapete wysuwaly sie duchy, demony, i potwory, chociaz w to nie wierze. Jak np ogladam w wiadomosciach cos o zamachach, to zaczynam panikowac, ze np jakis terrorysta samobojca rozbije samolot na moim domu. Jak mnie cos boli, to czesto pojawia sie pocztek hipochondrii. Ta sama rada, co do chorob - chocby nie wiem co. Nie czytaj, nie googluj, nie nakrecaj sie. Ogladaj tylko komedie, czytaj tylko lekkie ksiazki (odradzam kryminaly, jak czytalam namietnie kryminaly, to zaczelma sie bac zeswirowanych sadystycznych mordercow i balam sie, ze ktos mi sie do domu wlamie w nocy, mialam nawet pomysl,by barykadowac dzrzwi na wieczor - paranoja). Najlepiej tez unikaj ogladania wiadomosci, bo w nich tez pelno tragedii. Nie jestes opetana oraz nie masz raka - jestes po prostu chora psychicznie tak jak my wszyscy tutaj i musisz sie skupic, by to leczyc. Na razie nie nastawiaj sie na tego psychologa - sama piszesz, ze na terapie jeszcze zaczekasz, a sama terapia dziala dopiero po dlugim czasie. Na razie musisz jak najszybciej dostac leki, bo nikt nie poiwnien funkcjonowac w takim stresie. Jak leki zaczna dzialac, wtedy bardzo dobrze jest przejsc terapie, bo to pozwoli Ci lepiej panowac nad choroba, rozpoznawac, kiedy zbliza sie nawrot i radzic sobie ze strachem. Trzymaj sie i nie panikuj, daruj sobie te rozance czy modlitwy. To nie one Ci pomoga a tabletki.
  12. Ja mialam temperature w okolicach 37,0-37,4 codziennie przez okolo rok. To bylo jakies 12 lat temu, kiedy nadal w uzyciu byly termomentry rteciowe, taki mialam w domu i taki miala moja lekarka w przychodni. Ani ja ani lekarka nie domyslilysmy sie od razu, ze to nerwica. Wtedy wprawdzie mialam juz zdiagnozowana nerwice lekowa, z ktora borykam sie od dziecka, ale nigdy nie przybierala takiej formy. Zaczelo sie od anginy, ktorej nie doleczylam, pojawily sie powiklania, ponowna angina, kolejny antybiotyk. Zaczelam miec przewlekly stan podgoraczkowy, oraz czesto sie przeziebialam. Doszly bole zoladka, chudniecie, problemy ze snem, uderzenia goraca, oslabienie, powiekszone wezly chlonne, pocenie sie, zawroty glowy. Ciagle infekcje, bole gardla, przerost migdalkow, przewlekly katar splywajacy do gardla, uczucie czegos w gardle itd itp. Po roku lekarka powiedziala, ze teraz juz zostal mi tylko psychiatra, zapisala mi hydroksyzyne i kazala ja brac, kiedy napadnie mnie strach o zdrowie. Wtedy juz i tak mialam tak tego dosc, ze wzielam ta hydroksyzyne, termometr wyrzucilam, przestalam dotykac wezlow chlonnych, chodzic do lekarzy itd. Przeszlo po ok pol roku. Nalezy tez pamietac, ze niektorzy ludzie maja temperature ciala zawsze w okolicy 37 st a nie 36,6 i to nie musi nic oznaczac. Przy chloniakach czy innych powazniejszych zaburzeniach temperatura jest wyrazna, w okolicy 38 st i powyzej. Tak do 37,5 jesli nie ma innych objawow, mozna sie nie przejmowac. Choc kazdy inaczej reaguje na temperature i niektorzy przy 37,5 to juz maja prawie halucynacje....
  13. leniek644 wyciszenie objawow zajmuje bardzo duzo czasu. Googlowanie objawow, analizowanie kazdego bolu czy zgagi, jest tak naprawde jak narkotyk, potrzeba wiele czasu, by sie od tego uwolnic. Oczywiscie przez pierwsze dni/tygodnie nadal masz napady strachu o swoje zdrowie, ale jesli ich nie "karmisz" to beda coraz rzadsze. Jak sama nazwa wskazuje, nerwica lekowa polega na stresie i strachu. W tym wypadku stresujesz sie objawami, czytanie czy myslenie chociazby o mozliwych diagnozach napedza stres i powoduje napiecie, stres i napiecie z kolei wzmacniaja somaty, a wszystko to generuje lek przed choroba i strach o wlasne zdrowie. Bledne kolo. Ja zdrobilam tak, ze przestalam googlowac, przestalam chodzic do lekarzy w ogole, a jak napadal mnie strach o zdrowie, mowilam sobie "trudno, najwyzej jestem chora i umre, kazdy kiedys umrze". Na sile zmuszalam sie, by ignorowac swoje objawy, nie myslec o nich, sila woli przerywalam mysli na ten temat, jak mnie cos bolalo, to zmuszalam sie, by to ignorowac, jak sie balam choroby, to powtarzalam sobie, ze trudno, cala masa ludzi choruje, moze ja tez i tyle, nic na to nie poradze i od razu zajmowalam sie czyms innym i nie myslalam wiecej o chorobach. Stwierdzilam, ze jelsi faktycznie jestem na cos powaznie chora, to w koncu pojawia sie objawy, ktore nie pozostawia watpliwosci, beda coraz silniejsze i beda sie stale utrzymywac, a nie ze chodze po lekarzach z masa dziwnych objawow, ktore do niczego nie pasuja, a badania wychodza ok i tak w kolko. Postanowilam poczekac na moment, kiedy np zemdleje na ulicy, albo z bolu nie wstane (taki moment oczywiscie nie przyszedl, bo fizycznie nic mi nie bylo) a do tego czasu dalam sobie szlaban na myslenie o tym i wizyty w gabinetach. Zamiast bac sie jakiejs choroby, zaczelam myslec, ze faktycznie moze jakas chorobe mam i w zwiazku z tym chce zyc normalnie dopoki moge. W takim wypadku, kiedy oswolilam mysl, ze jestem smiertelnie chora i pogodzilam sie z tym, przestalam sie tego bac, hipochondria nie miala czym sie karmic i przeszla, napady strachu o zdrowie byly coraz rzadsze, objawy fizyczne zniknely w jakies 6 miesiecy. Oczywiscie nie wyleczylo mi to nerwicy. Strach i napiecie spowodowane nerwica pozostalo, ale przekierowalo sie na inne rzeczy niz zdrowie. Dla mnie byl to plus, bo jednak hipochondria byla najbardziej uciazliwa forma mojej nerwicy. Nie dosc, ze uciazliwa dla mnie, partnera i rodziny, to jeszcze osmieszajaca mnie. I znajomi i lekarze uwazali mnie za zalosna histeryczke, ktora z kazdym kaszelkiem panikuje jakby umierala. Oczywiscie nikt mi nie wspolczul, wszyscy co najwyzej podsmiewali sie z politowaniem, pewnie to znacie. Przy temacie chorob, czy "dlaczego znow nie bylo Cie na wykladach" widzialam porozumiewawcze usmieszki coraz bardziej unikajacych mnie kolezanek i stwierdzilam, ze musze skonczyc ten temat zupelnie, a jak sie okaze za kilka miesiecy, ze faktycznie cos mi jest powaznego, to chociaz bede mogla liczyc na wspolczucie, wsparcie i leczenie, a nie na zniecierpliwione miny wszystkich dookola. Moze ktos skorzysta z mojego dosiwadczenia, oczywiscie nie mam pojecia, czy to moze pomoc komukolwiek innemu, niz mi. No i trzeba duzo samozaparcia i cierpliwosci. Pierwsze tygodnie nadal napadal mnie strach, np ze mam chloniaka, az mi sie slabo robilo i myslalam, ze ze stresu zwariuje. Ale zmuszalam sie, zeby przerwac te obsesyjne mysli, zignorowac je, natychmiast znalezc sobie jakies zajecie, jak sie pojawialy (np cos posprzatac, albo zrobic cos kreatywnego, uczyc cos, czy przeczytac analize jakiegos trudnego tekstu) i napady strachu byly coraz rzadsze. Ale naprawde trzeba nic nie googlowac, od razu przerywac mysli o chorobie, nie analizowac objawow nawet przez 30 sekund i w ogole nie chodzic do lekarza (chyba, ze psychiatry Mi nadal czasem zdarza sie lekko swirowac, np jak znalazlam guzka w piersi i musialam miec mammografie, albo teraz niedawno z tym gardlem, ale to krotkie epizody i slabo nasilone, nic w porownaniu z tym koszmarnym rokiem, kiedy mialam klasyczny okaz w pelni rozwinietej hipo. Z tego, co kiedys czytalam na jakims innym forum, to nie mi jednej calkowite odciecie od lekarzy i internetu bardzo pomoglo. Np jak ktos nagle wyjechal gdzies daleko i nie mial dostepu do darmowego lekarza, to po kilku tyg sie okazywalo, ze po hipochondrii ani sladu. Wiec moze warto sprobowac.
  14. Ja mysle, ze podstawa jest szlaban na dr google. Jak pojawi sie jakis objaw, to trzeba ewentualnie umowic sie do lekarza, ale pod zadnym pozorem go bnie googlowac, nie czytac, nie diagnozowac sie na necie albo z encyklopedii zdrowia. To nakreca leki a nawet moze byc podstawa pojawienia sie hipo. Mi tez zawsze glupio bylo przychodzic znow do lekarza i opowiadac o kolejnym problemie zdrowotnym. Ja tam mowie od razu na wstepie w gabinecie, ze to moze byc nerwowe.
  15. minou

    Pomocy

    Ja nie wiem, jak Ty to wytrzymujesz. Ja juz przy połowie tych objawów byłabym spakowana i czekała na taksówkę do szpitala. Chcesz sobie pomoc, czy nie? Po co tak przedłużasz ten stan, podoba Ci sie on? Powinieneś jak najszybciej znaleźć sie w szpitalu. Leczenie tego typu zaburzeń jest bardzo trudne do momentu postawienia właściwej diagnozy i znalezienia odpowiedniego leczenia. Potem zwykle bywa z górki. Największe szanse na szybka, gruntowna diagnozę masz na leczeniu zamkniętym. Poza tym w szpitalu mozna poeksperymentowac z lekami bo lekarze maja cały czas na Ciebie oko i mogą np zmienić dawki czy inaczej dobrać leki.
  16. To możesz mieć problem z drożdżakiem po antybiotykach. http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-zakazne/grzybica-ogolnoustrojowa-przyczyny-objawy-leczenie-sposoby-na-odgrzybi_33924.html Raczej nie, to było z 14 lat temu i brałam przez cały czas nystatyne, jakiś mykonazol o ile pamietam oraz kefiry bo wtedy jeszcze nie było tak dostępnych probiotyków w tabletkach.
  17. mermaid nie wiem dokladnie, jak to jest, ale ja do jednej z sesji podchodzilam z "aktywnym" L4 na depresje. Cala sesje zdalam, bedac na chorobowym w pracy, ktora wtedy mialam. Nie wiem, moze teraz sa inne systemy sprawdzania tego, ale za moich czasow dopoki nie zanioslas L4 do dziekanatu, to chora nie bylas. Moglas zaniesc zwolnienie do pracy, a na uczelnie nie. Nie da sie tak? Poza tym mysle, ze jest cala masa zawodow niewymagajacych kontaktu z ludzmi. Ja np jestem tlumaczem z zawodu, ale juz na koncowce studiow widzialam, ze siedzac po wiele godzin w slownikach dziczeje i nie bedzie to dobre dla mnie, poza tym nienormowany czas pracy oznaczal, ze siedzialam do 4 rano a potem spalam do 14:00 i ryzykowalam zostanie no-lifem teraz pracuje w administracji, czesc czasu wypisuje jakies faktury, czy robie wyplaty, a czesc czasu np rozmawiam z klientami, pracownikami, pisze maile, wiec jest pol na pol. Jak sie zmecze kontaktem z ludzmi, to moge sie pogrzebac w papierach. Rzadko musze fizycznie pokazac sie pracy, wiekszosc czasu moge pracowac z domu, do wiekszosci systemow mam dostep ze swojego komputera. Jedyne, co mnie bardzo meczy, to odpowiedzialnosc za zespol, na szczescie mam ja tylko jak szefowa wyjezdza, a jak ona jest, to ona wydaje polecenia i sie ewentualnie uzera bo ja sie nie nadaje i wiem o tym i powiedzialam jej to uczciwie, za to zawod tlumacza dal mi umiejetnosc np wyslawiania sie precyzyjnego w kontaktach z klientem i dokladnosc, ktora jest potrzebna w papierkowej robocie, wiec nie bylo wielkiego problemu z przekwalifikowaniem. Jesli juz wiesz, ze nie jestes w stanie pracowac w takim systemie, gdzie masz ciagly kontakt z ludzmi, ich wymaganiami i humorami, to powinnas zrobic jakis plan na swoja kariere, ktory nie zaklada zbyt wielkiego kontaktu z ludzmi. Sporo ciekawych kursow mozna zrobic zaocznie, korespondencyjnie, lub w formie krotkiej podyplomowki, gdzie kazdy skupia sie na sobie i na zaliczeniu i nikt nikomu tylka nie zawraca, a wykladowcy podchodza do Ciebie dosc obojetnie, Twoja sprawa czy zdasz, wiec nikt Cie nie cisnie. Musisz zaakceptowac swoje ograniczenia i plan rozwoju zawodowego dopasowac do swoich mozliwosci.
  18. Oczywiscie, ze sa rozne wkladki. Wkladka miedziana - niehormonalna, odpada u mnie. Dlatego, ze wydluza czas krwawienia i zwieksza bolesnosc miesiaczek. U mnie krwawienia i tak sa co 4 tyg i trwaja tydzien, wiec mam tylko 3 tyg bez krwawien, jak sie wydluza (a to akurat jest typowe u wiekszosci majacych ten typ wkladek) to bedzie to juz w ogole uciazliwe. Ja miesiaczki i tak mam bardzo bolesne, mam problem, zeby normalnie funkcjonowac, nawet zazywajac silne srodki przeciwbolowe. Wiec jeszcze bolesniejsze miesiaczki beda oznaczac pewnie L4 co miesiac - bez sensu. Zreszta wkladka niehormonalna nie rozwiaze problemu z ogromnymi wahaniami nastrojow w cyklu. Co do skutkow ubocznych Mireny czy wkladek jej podobnych, to niestety nie sa to opinie pojedyncze. Sa cale watki na forach ginekologicznych, gdzie wypowiadaja sie i osoby zadowolone i te niezadowolone. Czesc osob zalozyla sobie wkladke bo przeczytala wlasnie na forum, ze jest fajna, ale potem nie byly zadowolone. Na pewno wiecej osob niezadowolonych szuka porad i informacji a zadowolone sie nawet nad tym nie zastanawiaja, ale jednak tych niezadowolonych jest duzo. Oczywiscie moze byc tak, ze u mnie akurat te skutki nie wystapia, ale mialam problemy zdrowotne po doustnych hormonach, wiec moge sie ich spodziewac tez po wkladce z hormonem. Wkladka jest droga, zakladnie dosc nieprzyjemne, wiec jesli mam ja wyciagac np po 2-3 miesiacach (choc zwykle czeka sie 6 miesiecy, by sie organizm przyzwyczail) to troche bez sensu. Nie chce brac hormonow, nawet miejscowo. Poza tym akurat nawet osoby zadowolone z Mireny czesto przyznaja, ze jednak libido jest mniejsze, to samo potwierdza producent. Ze skutkow ubocznych producent wymienia tez problemy z cera a ja juz po jednych pigulkach mialam 7 miesiecy antybiotykoterapii na tradzik i nie chce tego powtarzac. Wole poczytac o ziolach cos z tego, co wkleila Michaela (dzieki bardzo), a jesli chodzi o antykoncepcje, to jednak pozostac przy innych metodach. Mi chodzi o wyregulowanie wahania hormonow naturalnie, z anty nie mam problemow ani dylematow, wiec ta dodatkowa opcja np spirali nie jest u mnie argumentem za. Ale daj znac w tym watku, jak u Twojej kobiety sprawdza sie spirala, kazda opinia jest cenna :)
  19. Metody sie zmieniaja, lekarze sie zmieniaja, co masz do stracenia? Miesac czy dwa Cie nie zbawia, a jak pisalam, dalabys maly bonus rodzinie. I moze akurat cos z tego dla Ciebie by bylo pozytywnego. Ja bym z mojwgo doswiadczenia nie ryzykowala brania nic, co powoduje najpierw euforie, a potem zjazdy. Sama np mam stan meeeega euforyczny po co najmniej dwoch srodkach (nie wymienie ich) moglabym po nich latac. Ale potem zjazd jest nieziemski, a po jednym z nich tez leki straszne. I wcale nie dziala to tak, ze jak jednego dnia sie "podrasuje" i prawie latam pod sufitem ze szczescia, to mnie to motywuje, zeby walczyc o takie samopoczucie. Wrecz przeciwnie, swiadomie odstawilam te srodki, odmowilam lekarzowi recepty, bo bylam jeszcze bardziej zdolowana swiadomoscia, ze nie da sie w takim stanie przezyc zycia, ze trzebaby sie zacpac chyba. Ja wlasnie staram sie zapomniec to uczucie, bo jego sie praktycznie nie da odtworzyc "na sucho" no chyba ze wygrasz w totka, albo sie dowiesz, ze diagnoza raka u Twojej mamy to byla pomylka. Choc w sumie jak czujesz, ze nie masz nic do stracenia, to czemu nie? Zawsze mozna pare chwil radosci ukrasc, jak sie czuje, ze nie ma przyszlosci
  20. Bardzo wiele osob znajduje ukojenie i pomoc w wierze. Ja uwazam, ze to jest naprawde piekne, choc sama nie umiem tak uwierzyc. Pojecie Boga milosiernego trafia mi bardzo do wyobrazni, ale juz np samej religii sie boje. Religie i ideologie sa duzym polem do naduzyc (wojny religijne, inkwizycja, holocaust, radykalny islam, rzez wolynska - wszystko to efekt spaczonej wiary/ideologii ktore doprowadzily do usprawieldiwienia ludobojstwa), ale taki prosty, intymny kontakt z bogiem w formie modlitwy, swojego rodzaju medytacji, na pewno wielu osobom moze pomoc. Umysl ludzki jest naprawde niezglebiony i ja uwazam, ze ma duzy potencjal samoleczenia, ale czesto potrzebuje do tego jakiegos katalizatora. Ciezko uwierzyc, ze samemu siebie mozna uzdrowic, ale przypisujac ta zasluge Bogu wielu sie jednak udalo :) wiara czyni cuda, jak mowia.
  21. Idac na oddzial do szpitala na leczenie po 1 dasz sobie szanse na poprawe. Moja tesciowa od 7 lat ma silna depresje endogenna z okresowa paranoja. Ja podejrzewam, z jej opowiadan, ze depresje miala od dziecka okresami, a byc moze tez co najmniej jeden epizod manii. Leczenie nic nie dawalo, rozne leki nie dzialaly. Jedyna prawdziwa, realna poprawa byla po pobycie na oddziale zamknietym. Moja tesciowa niestety swiadomie zrezygnowala z dalszego leczenia, z roznych powodow, i choroba wrocila, ale juz duzo mniej nasilona, bez paranoi, bez obsesji, bez mysli samobojczych, choc jej komfort zycia nie jest zbyt wysoki. Po 2 rodzina troche odpocznie od Ciebie, nie muszac jednoczesnie przezywac zaloby. Dasz im chwile wytchnienia w poczuciu, ze jestes w dobrych rekach, ze moga wyluzowac. Ty sama moze tez troche odpoczniesz od ciaglego napiecia i poczucia winy wobec nich. Po 3 jesli pobyt w szpitalu nie pomoze, bedzie to jakby sygnalem dla rodziny, ze wszelkie mozliwosci zostaly wykorzystane, ze wszystko, co mogli zrobic, zrobili, da im to swiadomosc, jak silna choroba byla, wiec wtedy nawet jesli ostatecznie zrobisz cos glupiego (przepraszam za okreslenie) to rodzina nie bedzie miec powodu, by sobie w brode pluc, ze mogli Cie wywiezc na oddzial i moze by Ci to pomoglo. Co masz do stracenia? Masz cala wiecznosc na lezenie w grobie, wiec mozesz jeszcze poswiecic kilka tygodni na lezenie w szpitalu. Skoro i tak wszystko Ci obojetne, to co to za roznica? Sprobuj. Na pewno dla Twojej rodziny bedzie to wazna rzecz.
  22. Czy u Was tez stan sie pogarsza zaraz przed miesiaczka? Ja od kilku miesiecy mialam maskowana depresje, ale przed okresem czulam sie o wiele gorzej, podly nastroj, nerwowowsc, placzliwosc, wybuchy zlosci itd. 2 miesiace temu przed samym okresem mialam taki kryzys, ze 3 dni przeplakalam i w koncu zrozumialam, ze to nie tylko PMS, poszlam do lekarza, dostalam lek na depresje, pomogl mi, ale zarowno miesiac temu jak i w tym miesiacu znow jest duze pogorszneie nastroju. Bylam u internisty, ginekologa, badania sa ok. w tym poziom wit D, tarczyca, cholesterol, cukier, proby watrobowe, usg brzucha, przeswietlenia (z powodu bolu zeber) wszystkie idealnie. Czy tylko ja tak silnie odczuwam zmiany hormonalne w organizmie? Poprzednie dwa dni byly bardzo kiepskie, wrocilo np zamartwianie sie zagrozeniami, wypadkami, terroryzmem, chorobami itd. Prawdopodobnie jak juz dostane okres, nastroj wroci znow powoli do normy. Czy to sie da jakos opanowac? Ginekolog proponuje mi oczywiscie hormonalna antykoncepcje, w postaci pigulek lub spirali, ale ja nie chce, bralam pigulki 6 lat, zle wplynely na moja cere, krazenie (zmienialam, dobieralam na podstawie badan hormonalnych, ale nadal lipa), po jednych mialam stan depresyjny. O Mirenie czytalam wiele negatywnych opinii wlasnie o stanach depresyjnych, przewleklym i silnym zmeczeniu jako skutku ubocznym itd. Wiec ja nie chce. Ale podobno mozna regulowac cykl jakimis ziolami, kozieradka mi sie cos po glowie kolacze, moze krwawnik, liscie malin? Moze ktos cos slyszal :) albo ma rady z wlasnego doswiadczenia? Albo jakies inne uwagi? Albo ma tak samo i chce po prostu sie wyzalic?
  23. Ja nie wiem, czy Twoja ulga jest warta zrobienia tego rodzinie. Ja przynajmniej nie moglabym sie zabic, zeby tylko nie cierpiec, w sumie cierpialabym dla dzieci i meza. Dwa miesiace temu zona znajomego sie zabila, miala depresje. Dzieci nie maja w ogole. On tego zupelnie nie rozumie, obwinia sie, nie umie sie ogarnac, mysli, co mogl zrobic. Pomysl, czy chcesz to zrobic bliskim? Czy Twoje smaopoczucie jest najwazniejsze na swiecie, czy moze sa inne priorytety? Nie mozesz postarac sie o przyjecie na oddzial i leczenie zamkniete?
  24. Najlepiej zdecydowanie NIE pytac kolezanki, czy nie za czesto sie odzywasz i jak czesto powinnas. To brzmi desperacko, dziecinnie i jakbys byla jej wiernym pieskiem. Na pewno zaszkodzisz sobie w jej oczach takim pytaniem. Skoro kolezanka nie odpisuje czy nie dobiera za kazdym razem, to pewnie znaczy, ze ona jednak wolalaby kontakt w bardziej ograniczonym zakresie. Ona ma prawo miec inne kolezanki i Ty szczerze mowiac nie masz prawa okazywac jej jakiejkolwiek pretensji, czy zazdrosci z tego powodu. Jesli tak zrobisz kiedys, to ona pewnie sie wystraszy i zerwie kontakt. Musisz jakos wyluzowac po prostu, znalezc sobie inne zajecia i innych znajomych, prawdziwa przyjazn, skoro macie podobne pasje i dobrze sie rozumiecie, moze przetrwac cale zycie nawet jesli nie bedziecie sie widywac co drugi dzien. Ale jesli przyjaciolka poczuje sie osaczona, to szybko sie ulotni. Daj jej przejac inicjatywe, niech to ona zadzwoni i sie umowi na spotkanie, daj jej szanse zatesknic za Waszym kontaktem. Jak ja przyzwyczaisz, ze jestes na kazde zawolanie, to pewnie przestanie Cie szanowac, a to tez nie sluzy przyjazni. Niech ona tez sie pozastanawia, czemu sie nie odzywasz i nabierze ochoty, zeby sie odezwac i umowic na spotkanie :) inaczej nie bedzie za bardzo tych spotkan doceniac
  25. Ja mam wrazenie, ze ostatnio jest kilka diagnoz, ktore stawia sie, jak nie wiadomo, co pacjentowi jest. Np kazda wysypka i problemy brzuszne, to obecnie alergia. Za to problemy neurologiczne, plus roznego rodzaju bole, tp oczywiscie jest nerwica. Wiadomo, jesli objawy sa typowe, dusznosci, kolatanie serca itd, to prawdopodobnie jest to nerwica. Mi sie wydaje, ze czytajac o typowych, czy nawet rzadszych objawach nerwicy, raczej Twoje objawy odstaja od schematu. Moja znajoma czula sie podobnie i w koncu, po dlugim czasie, chyba 2 latach, zostala zdaignozowana z borelioza. Ona sama sie upierala, ze nigdy nie miala kleszcza. A jednak miala, podobno czasem odpada zanim czlowiek zauwazy, a zakazenie nastepuje. Wiec skoro leczenie w kierunku nerwicy nie usunelo objawow, ktore zaczely sie w lipcu, czyli kilka miesiecy temu juz, ja jednak szukalabym i jakiegos innego powodu. Trzeba tez pamietac, ze osoby chore, fizycznie chore przewlekle, bardzo czesto rozwiajaja objawy depresji i nerwicy, wiec to, ze pojawiaja sie leki czy przygnebienie, nie musi oznaczac, ze pierwsza byla nerwica. Pierwsza mogla byc jakas choroba. Z tego, co piszesz, masz bardzo ucialziwe objawy, ja wiec bym porozmawiala z jakims fajnym lekarzem o roznych opcjach. Czy jest cos, co jeszcze moznaby zbadac? Jesli inne opcje zostana wyklucozne, to nie zostanie Ci nic innego, jak suzkanie odpowiedniej dla siebie mieszanki lekow i jakas sensowna psychoterapia. Ja tam nie wieze w te wszystkie kandydozy. Kiedys trafilam na strone i forum o tym i serio to forum przypominalo nasz dzial o hipohondrii. Tylko, ze my tutaj wiemy, ze mamy nerwice, a tam ludzie szukali odpowiedzi na kazde jedno uklocie w glowie, skurcz zoladka i bol w paluszku. Osoby tam analizowaly kazde burczenie w brzuszku, kazde uderzenie serca, a inni zaraz im odpisywali - tak tak to typowe objawy kandydozy! Mysle, ze jakby faktycznie to bylo tak powszechne to firmy farmaceutyczne juz robilyby tony lekow sprzedajac je jako remediom na kazde zlo, a lekarze leczyliby pacjentow hurtowo na kandydozy, skoro praktycznie objaw mozna tym wytlumaczyc. A jakos najglosniej o tym w pewnych "srodowiskach alternatywnych" ktorym daleko do tradycyjnej medycyny. Chyba, ze czegos nie wiem. Na wiecznie zawalone zatoki polecam zrobic wymaz na chlamydie. Zycze szybkiego powrotu do zdrowka :)
×