Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 068
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Mogę mieć myśli, że "tradycyjne" religie abrahamowe wymagają w pewnym sensie bycia kimś "wyjątkowym", kimś, kto przez wielu ludzi może być uznany za "dziwaka". Spotkałem się z opinią (rzekome(?) katolickie objawienia z dawnych czasów), że tylko jedna osoba na kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy ludzi uniknie wiecznego potępienia. Niektórzy pewnie twierdzą, że tylko nieliczni ludzie zostaną zbawieni i nie pójdą do piekła. Tacy zbawieni ludzie mogą jawić się jako "elita" (zdecydowana większość ludzkości byłaby potępiona na wieki według tego scenariusza), mogą być oni dziesiątki razy rzadsi niż milionerzy dolarowi. Wolałbym nigdy nie doświadczać "koincydencji" (mimo tego, że są "epickie") w świecie, w którym żadna świadoma, odczuwająca istota nie byłaby potępiona na wieki (a najlepiej, żeby nikt nigdy nie popełnił grzechu i nikt nigdy nie miał grzechu na sumieniu), a ja byłbym najmniejszą z osób, jaka istnieje (nikt nie byłby mniejszy w godności ode mnie i mój poziom szczęśliwości byłby najmniejszy spośród poziomów szczęśliwości wszystkich istniejących osób, a mimo tego i tak miałbym bardzo dużo i żyłbym w nieskończoność w nieopisanej rozkoszy) niż mieć te "epickie koincydencje" w sytuacji, gdy chociaż jedna odczuwająca istota zostanie bez wiecznego zbawienia. Taka postawa to "brylantowa strzała" przeciwko złu według mojej psychiki. Myślę, że prorocy i osoby doświadczające autentycznych objawień byli osobami o bardzo dobrym zdrowiu psychicznym. Taka funkcja powinna się łączyć z dużą odpowiedzialnością, a poważne zaburzenia psychiczne raczej czynią osobę "niezaradną życiowo", mniej odpowiedzialną (zwł. moralnie), niedojrzałą, dziecinną, niepełnosprawną funkcjonalnie. Niektórzy mogą myśleć, że objawy schizofrenii (np. omamy, urojenia) to jakieś działanie złych mocy (upadłych aniołów), tak samo mogą twierdzić, że zaburzenia obsesyjno-kompulsywne to pokusy podsyłane przez szatana. Być może przynajmniej w niektórych przypadkach tego typu zaburzeń występuje pewne działanie duchów nieczystych, nawet wtedy, jeżeli leki pomagają na te zaburzenia. Złe duchy mogą wywoływać cierpienie fizyczne, choroby cielesne, myślę, że dolegliwości fizyczne też mogą być przez nie powodowane. W zasadzie "największa" z moich koincydencji związana jest z diagnozą pewnych zaburzeń psychicznych - trzech jednocześnie, mających kody: F21 (zaburzenia schiztypowe), F42.2 (mieszane OCD), F84.5 (zespół Aspergera, jedno z całościowych zaburzeń rozwoju). Część tych kodów stanowią liczby 21, 42, 84, które tworzą ciąg geometryczny o bardzo ciekawych właściwościach, wręcz może nawet unikalnych. Koincydencje pojawiły się przed pierwszą diagnozą F21, wcześniej było tylko F84.5 (ZA) i F42 (OCD).
  2. take

    Co jest gorsze X czy Y?

    brak światła ciężka nerwica natręctw czy umiarkowana depresja?
  3. Byłem słabiakiem fizycznym (bardziej doskwierał mi brak siły i wytrzymałości niż zręczności), na dodatek słabo toleruję nieprzyjemności fizyczne (jak kontakt z zimną lub gorącą wodą). Nienawidzę szczypiących włosków (często są one małe), np. po obcinaniu włosów. W dzieciństwie najbardziej nie lubiłem właśnie obcinania włosów. Te problemy mam nadal. Mimo diagnozy ZA piszę dość ładnie i tak było już wtedy, kiedy miałem jakieś 7 lat. W dzieciństwie ktoś określił moją sprawność fizyczną jako "przeciętną", a nie poniżej przeciętnej. Do roboty z łopatą raczej bym się nie nadał. W ostatnich dniach zbierałem truskawki i w umiarkowanie ciepły dzień robiło mi się to znacznie przyjemniej niż w ten, który był upalny. Z pracą na poważnie w ogóle nie mam doświadczeń. To, co miałem, było banalne i niewymagające kontaktów z innymi, w zasadzie podczas pracy można było myśleć o tym, co mi się podoba. Nie wiem, czy dałbym sobie radę w pracy w zawodzie (m.in. przez "wąskie zainteresowania"). Lenistwo czy tchórzostwo w ogóle nie oburzają mojej psychiki (sam mam do tego straszne skłonności, może to dlatego?). Moją psychikę najbardziej oburza karanie grzeszników przez Boga (zwłaszcza torturami czy unicestwieniem), o wiele bardziej, niż sam grzech (wiele grzechów nie oburza mojej psychiki). Bóg w obrazie głoszonym przez zdecydowaną większość chrześcijan czy muzułmanów może więc się jawić mojej mentalności jako byt moralnie zły, wręcz nieskończenie niemoralny i nieporównywalnie gorszy od Szatana czy wręcz wszystkich grzesznych stworzeń razem wziętych. Mam myślenie skrajnie życzeniowe i egocentryczne, np. w kontekście religii. Nigdy nie interesowało mojej natury dostosowanie się do innych. Można byłoby powiedzieć, że mam tendencje do bycia ekstremalnie egoistycznym, leniwym, tchórzliwym, nieodpowiedzialnym, roszczeniowym, beztroskim, egocentrycznym, wyniosłym, pysznym itp.
  4. take

    Co jest gorsze X czy Y?

    zepsuta klawiatura (można nią zastępować mysz, ale klawiatury myszą raczej nie, chyba że ktoś by często stosował kopiuj-wklej) słyszenie głosów od dorosłości czy kliniczny zespół Aspergera od dzieciństwa (nie taki, który jest naprawdę bardzo łagodny)?
  5. Już nie biorę olanzapiny. Nie miałem też kontaktu z psychiatrą, który ewentualnie zaleciłby branie większej dawki leków. Kilka miesięcy temu na oddziale dziennym zmieniono mi olanzapinę na kwetiapinę. Nie biorę jakichś dużych dawek, może dlatego, że nie wpisują w papierach diagnozy F20. A moje rzekome zjawiska nadprzyrodzone to według mnie nie urojenia, nie idee odniesienia, nie "przypadki", a coś od kogoś bezcielesnego (nie wiem, czy złego, czy dobrego, a może część od złego, a część od dobrego). Pewnego wiosennego dnia w 2020 r. oglądałem odcinek programu Hangar nr 1. Akta UFO. Było w nim między innymi o bazach na Księżycu. Po obejrzeniu tego odcinka widziałem na YouTube film z gry Furry, gdzie przechodzono ostatni poziom tej gry, zatytułowany Zany Moon Base. "Moon Base: - baza księżycowa (np. baza znajdująca się na Księżycu, ewentualnie w jego pobliżu). Lubię oglądać programy o UFO, mimo tego, że nie wierzę w kosmitów, bo ich istnienie mogłoby być w pewien sposób brzydkie (dlaczego miałaby istnieć jakaś inna cywilizacja osób duchowo-cielesnych we Wszechświecie?).
  6. Co dziś sprawiło mi radość? Szklanka cappuccino? Smaczne jedzenie? Programy o "kosmitach", w których zresztą nie wierzę? Napisanie dość licznych postów na forach internetowych, nie takich bardzo krótkich. Może nie odczuwałem zbytnio radości, ale nie powiedziałbym, że mam anhedonię. Picie i jedzenie sprawiały raczej przyjemność fizyczną, a nie emocjonalną radość.
  7. take

    Jestem nienormalna.

    Raczej zrozumiałem, że autorka wątku nie ma jeszcze 15 lat, a nie, że już nie ma 15 lat (czyli że jest starsza niż tyle lat). Tak młode osoby niezbyt często piszą na tym forum. Niestety, nie jestem aseksualny i aromantyczny - tylko chciałbym taki być. W życiu było i jest odwrotnie - jestem "chorobliwie" seksualny i romantyczny, nie jest dla mnie zbyt zachęcająca zwyczajna znajomość, miłość platoniczna czy normalne bycie kochanym przez rodziców czy rodzeństwo. Ten brak chęci zawierania innych związków niż małżeński nie boli, ale może być objawem autyzmu i (lub) choroby psychicznej, natomiast libido i pragnienie żony kuszą do grzechu i są dodatkową "potrzebą", z którą człowiek się użera.
  8. nie za bardzo (w sensie: chcę posiadać), chociaż może ona wyglądać ładnie Oglądaliście kiedyś jakiś odcinek programu "Starożytni kosmici" czy przynajmniej jego część? [ja bardzo często, choć nie wierzę w kosmitów, m.in. w związku z wyznawaną religią)
  9. take

    Jestem nienormalna.

    Naprawdę masz poniżej 15 lat? Udało Ci się być w związku mimo tego, co piszesz w swoim poście? Mam 28,5 roku. Biorę leki od ponad 11 lat, dawniej nieregularnie co prawda. Chciałem być w związku już wtedy, gdy miałem kilka lat, ale myślę, że w moim przypadku to mógł być objaw bardzo znacznych zaburzeń, które jeszcze bardziej dokuczają w dorosłości i doprowadziły do tego, że skończyłem na rencie.Wolałbym być całkowicie aseksualny i aromantyczny niż "męczyć się z głodem posiadania żony". Mam zdiagnozowany jakiś rodzaj autyzmu (całościowego zaburzenia rozwoju - F84) i choroby psychicznej (schizotypii - F21) jednocześnie. I do tego książkową nerwicę natręctw. Najmniejsze ze zdiagnozowanych mi zaburzeń psychicznych może być wstydliwe i związane z tematyką dotyczącą dorosłych (mimo tego, że było u mnie już w dzieciństwie), doprowadziło mnie do wizyty u pewnego specjalisty, gdzie nawet zaproponowano mi zastrzyki (raczej nie tabletki, tylko coś jeszcze mocniejszego).
  10. Dziękuję. Na studiach na studiach chodziłem na kulturystykę, było tylko na zaliczenie, z WF-u nie było ocen w szkole wyższej. Mimo tego dźwigałem bardzo małe ciężary. Dawniej w domu były ciężarki (hantle), ale były one brata i chyba zabrał je z domu, bo ostatnio już ich nie widzę (studiuje i zwykle mieszka poza domem). Mam zdiagnozowany zespół Aspergera, chociaż wiele cech do mnie nie pasuje. W dzieciństwie nie myślałem o nawiązywaniu kontaktu wzrokowego oraz zawieraniu znajomości czy platonicznych przyjaźni, w zasadzie nigdy nie czułem emocjonalnej potrzeby bycia kochanym (może z wyjątkiem posiadania partnerki). Od ponad 12 lat nie mam znajomych. Miałem i mam "manie", silne zainteresowania, np. znaki drogowe w dzieciństwie, chemia (zwłaszcza w gimnazjum, ale i później), różne statystyki. Trudno mi usiedzieć czy postać w miejscu, jeśli nie odpoczywam. Gdy nie ma odpoczynku, raczej jestem nadruchliwy i niespokojny. W dzieciństwie miałem dziwne zwyczaje, były przez dziwny "wstyd" (np. do jeżdżenia pewnymi autobusami czy samochodami). Utrudnia mi to np. branie prysznica przez "lęki" związane z wrażeniami zmysłowymi czy doświadczane wrażenia sensoryczne. Może po prostu od małego żyję jakby "w innej rzeczywistości" czy "inaczej postrzegam świat". Poza tym mam książkowy przykład nerwicy natręctw (co potwierdziła pewna psychiatra ponad 11 lat temu). W wieku 23 lat zdiagnozowano u mnie jeszcze zaburzenia schizotypowe.
  11. Nie wiem. Widzę to w wyidealizowanym świetle. Tak, jakbym jeżeli założył rodzinę, to była ona złożona ze świętych, bez większych problemów. Może mam problem z wyobrażeniem sobie, jakby to było, gdybym był rodzicem? Nie myślę o tym, jak się przypodobać żonie. Jestem na takim etapie rozwoju, że prezenty na święta czy rocznice nie są mi potrzebne (nie są konieczne), chociaż lubię dostawać np. ubrania, które w dzieciństwie mnie nie interesowały. Rozdawanie prezentów może jawić się jako zabawa, coś, co tworzy klimat, święto jakby. Element celebracji. Ja mogę być "obrażony na świat" za to, że nie mam żony, świętego związku, w którym moja natura zaspokajałaby "głód" intymności cielesnej i bliskości fizycznej. W Kościele Katolickim pierwszorzędnym celem małżeństwa jest spłodzenie i wychowanie potomstwa, nie zaspokojenie pragnień cielesnych. Mam chęć skonsumowania małżeństwa, ale nie chciałbym, aby w wyniku tego aktu poczęło się chore dziecko. Co do F21, F42.2, F84.5 (diagnoz, które otrzymywałem jednocześnie bardzo często, są to kody z ICD-10 na zaburzenia typu schizofrenii, mieszane OCD i zespół Aspergera) - postrzegam to trochę inaczej, ale byłeś blisko, masz rację, jest coś na rzeczy. Suma cyfr przed kropkami (lub dwóch pierwszych po literze) : 2+1+4+2+8+4 = 21. Suma cyfr po kropkach: 2+5 =7 Mamy 21 i 7, te liczby jakby mnie "prześladują". Bardzo ciekawe są też liczby 21, 42, 84 - ciąg geometryczny, i to jaki! Można pokombinować trochę z cyframi tych liczb i utworzyć różne inne ciągi, zwykle geometryczne, często o sumie liczb podzielnej przez 7, nierzadko także 21. Od tyłu: 48, 24, 12 - ciąg geometryczny o sumie liczb 84 i średniej arytmetycznej 28. Iloczyny cyfr (dla 21, 42, 84): 2, 8, 32. Ciąg geometryczny o sumie liczb 42 i średniej arytmetycznej 14. Sumy cyfr w 21, 42, 84: 3, 6, 12 - ciąg geometryczny o sumie liczb 21 i średniej arytmetycznej 7. To tylko część zależności związanych z tym ciągiem geometrycznym, który zdaje się być całkiem wyjątkowy.
  12. Koran mówi, że należy porzucić wiarę przodków, jeśli jest nieislamska i jest przeciwny wierzeniu w jakąś religię dlatego, że ojcowie w nią wierzyli. Mam "chęć", żeby porzucić katolicyzm jako drogę do nieskończonego Piekła, ognia Gehenny zadającego straszne katusze i żyć według Koranu (ale nie według hadisów, sunny, także nie według szyizmu - Koran mówi, że jest "w pełni wyjaśniony", więc po co hadisy?), bo mojej psychice wydaje się, że jest większe prawdopodobieństwo tego, że Koran jest prawdziwy niż że katolicyzm jest prawdziwą religią. Oczywiście Koran sprawia takie wrażenie dzięki "koincydencjom". Czyli zależnościom liczbowym i literowym oraz "słabszym" argumentom, jakim są rzekome fakty naukowe w tej księdze. Sam od kilku lat doświadczam bardzo wielu "koincydencji", nierzadko powiązanych ze sobą i mogę myśleć, że to znak od Boga. "Koincydencje" spotykamy i w Koranie, i w moim życiu. Chyba żaden chrześcijanin nie obalił "wystarczająco stanowczo" cudów Koranu (matematycznych, tekstowych), dość dużo filmów jest o obalaniu tych naukowych, ale te naukowe są akurat "najsłabsze". Dlaczego chrześcijanie zdają się mieć sprawę liczbowo-literowych cudów Koranu jakby "w głębokim poważaniu"??? Dlaczego nie ma stanowczej reakcji? Boją się, że nagłośnienie tego tematu sprawi, że wielu ludzi przejdzie na islam? Według mnie to Koran jest największym zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej dzięki swoim niezwykłym "koincydencjom". Dostawać mogę "urojeń", że wolą Bożą jest, abym zaniósł prawdziwy islam na cały świat, używając liczbowych cudów Koranu jako "kluczowych" argumentów za Koranem. Gdyby nie liczbowe, literowe cuda Koranu, zapewne nie przejmowałbym się zbytnio tą księgą. Mycie się jawi mi się jako zupełnie niepotrzebne. Tylko zęby i dłonie "mogę" myć codziennie. Jak nie mam żony, to po co "mam się jeszcze męczyć z prysznicem"? To nie tylko kwestia dobrej woli, ale i znoszenia pewnych doznań fizycznych. Podczas prysznica mogę mieć "lęki", że jestem torturowany wodą, włosami czy coś w tym stylu. I mokrych nóg (stóp) bardzo nie lubię. Prania z takimi osobami jak moi domownicy to może i nigdy się nie nauczę - zdają się oni być "uzależnieni od agresji", jeśli coś ich zdenerwuje, podnoszą głos (co często zdarza się i mi), ale i używają wulgaryzmów czy niekiedy zachowują się agresywnie. Od takich ludzi się "instynktownie ucieka, a nie przebywa się z nimi, żeby Cię nauczyli czegoś w życiu". Jakaś patologiczna moja rodzina. Nie rozumieją, że nie wolno używać wulgaryzmów, przynajmniej na kogoś, przynajmniej poza żartami i chęcią ulżenia sobie w cierpieniu. "Klną" w bardzo nieodpowiednich momentach i ciężko "usprawiedliwić" takie słownictwo, od takich grubiańskich osób się ucieka, bo zachowują się, mocno mówiąc, "jak prymitywy". Do naprawdę prostych zasad się nie stosują, mimo tego, że mogą nie mieć zaburzeń psychicznych. Byli agresywni wobec siostry, brata, mnie. Przebaczam im wszystko, ale nie chcę mieć bliskiego kontaktu z rozgniewaną osobą.
  13. Mnie w ogóle nie interesuje rodzicielstwo zastępcze... Gdybym miał dzieci, to tylko biologiczne byłyby dla mnie fascynujące. Powiedziałbym, że osoba jest bardziej fascynująca niż przedmiot. Osoba to ciekawszy "rodzaj bytu" niż zwierzę czy "coś jeszcze niższego". Mam uporczywą potrzebę posiadania żony i nie chodzi tu (tylko) o libido. Myślę, że i bez pociągu typowo fizycznego (związanego z przyjemnością seksualną) mogłoby być to pragnienie żony. Niezdolność do małżeństwa to może być poważne zaburzenie i trudność życiowa, przynajmniej dla osób religijnych. Mnie chęć posiadania żony może bardzo motywować. Ciekawe, czy osoba taka jak ja musi być niepełnosprawna, zwłaszcza w dorosłości. Ciekawe, co bym czuł, gdybym miał własne dziecko. Zwłaszcza to, czy byłaby emocjonalna miłość. Może dziecko byłoby "fantastycznym przedmiotem" jakby dla psychiki, która może nie mieć specjalnych uczuć dla osób, bo to samo czuje do rzeczy i ludzi?
  14. Jestem o 10 lat starszy od autorki wątku i nigdy nie miałem sympatii. Z jednej strony coś we mnie bardzo chce małżeństwa (nie samego związku), z drugiej strony uważam bezżenność i abstynencję od bliskości fizycznej za coś tak cennego, z czego nie warto rezygnować z powodu wewnętrznego "głodu posiadania żony". Smutku, myśli samobójczych, anhedonii z powodu "przymusowego celibatu" nie mam, ale brak żony zdaje się mnie wyraźnie "wkurzać". Uważam, że lepiej mieć potomstwo w młodym wieku, może już wtedy, kiedy normalnie chodzi się na studia. Nie ma co zwlekać z rodzicielstwem. Jestem już w tym wieku, że potomstwo powinienem mieć (według mnie). Uważam, że autorka wątku ma spore szanse na wejście w związek. Nie wszyscy zawierają znajomości z partnerem przed 20 r. ż. U mnie z tym pewnie gorzej będzie. Mam poważne problemy ze sferą religijną ("bardzo boję się" piekła, doświadczam "wielkiego zamętu") i znaczne zaburzenia psychiczne. Nawet rentę socjalną mi przyznali. Do tego trzeba mieć naprawdę ciężkie zaburzenia. Ja mogę być nieatrakcyjny (nie tylko z wyglądu, chociaż aż tak tragicznie nie wyglądam, przez swoje problemy mam trudności np. z dbaniem o siebie), u autorki tego tematu nie widać cech, które oznaczałyby jakąś nieatrakcyjność.
  15. take

    Niechęc do pracy

    Moja psychika uważa coś, co uważane jest za "socjalizm" za lepsze niż liberalizm i kapitalizm. Lepiej mieć świadczenia niż być wykorzystywanym przez pracodawcę. Niektórzy pracownicy są "uprzywilejowani" lub część z nich jest "pokrzywdzona". Lepsze wyższe podatki i większe bezpieczeństwo niż niższe podatki, ale i niższe bezpieczeństwo. Bogaci powinni z własnej wspaniałomyślności pomagać biedniejszym, a nie z "socjalistycznego" przymusu. Jak płaca i warunki pracy są krówniane, to nic dziwnego, że ludzie wolą brać zasiłki. Nie dają zrobić z siebie niewolników. Problemem są krówienne warunki pracy czy dochody i brak bezpieczeństwa, a nie to, że ludzie nie chcą pracować. Nie mam awersji do pracy - praca może być jakby "męczeństwem" upiększającym duszę, ozdabiającym Niebo, wypraszającym łaski. Ale awersję do niebezpieczeństwa i (nawet tym bardziej) bólu, dużego zła mam jak najbardziej. Teraz boję się szukać pracy, bo nie chcę się zakazić SARS-CoV-2. Kilka lat temu uświadomiłem sobie ryzyko zakażenia związanego z brudem, ziemią. Mam straszne "natręctwa" na tym punkcie i w zasadzie z nimi nie walczę, bo wyglądają mi logicznie, niczym zabezpieczenia przed koronawirusem. Takie jak maseczki, mycie rąk (dezynfekowanie ich), unikanie bliskiego kontaktu. To jeśli chodzi o zapobieganie COVID-19. A jeśli chodzi o zapobieganie innym infekcjom, to nie dotykam dłońmi butów, skarpet, kolan i części ubrań poniżej nich, nie stawiam przedmiotów, które leżały na ziemi, na siedzeniu (np. w pociągu). Mam też "obsesje" na punkcie religii. Nie chciałbym pracować jako sprzedawca alkoholu, prezerwatyw, wieprzowiny, materiałów umożliwiających praktykowanie hazardu - to nie musi być natręctwo! Niektóre religie wymagają, aby nie zachęcać do grzechu innych, nie umożliwiać grzeszenia innym. Mam tak dużo "lęków" związanych z pracą, że może być o nią rzeczywiście bardzo trudno. Ale "po pierwsze nie szkodzić". Bezpieczeństwo jest kluczowe, "byleby nie było muchomora". Lepiej nie zjeść rydza i nie zjeść muchomora, niż zjeść i rydza, i muchomora. Wniosek: "aby tylko muchomor był nieobecny i niezjedzony"!
  16. nie Czy doświadczaliście kiedyś w życiu zastanawiających "koincydencji" przez co najmniej parę lat, często myśląc o nich?
  17. Ja mam zdiagnozowane i ZA, i ZOK. Od ponad 11 lat. Ranofren (olanzapinę) i sulpiryd też brałem. Nie miałem po nich zbytnich efektów ubocznych. Olanzapinę brałem przez ok. 3 lata w dawkach od ok. 5 mg do 10 mg. Nie było różnicy w zależności od dawki raczej. Sulpiryd biorę od około trzech lat, na początku 100 mg, teraz 200 mg, przez pewien czas brałem nawet 400 mg na dobę. Także w zależności od dawki nie było różnicy chyba. Mam fioła na punkcie posiadania żony i to jest dla mnie problem. Wolałbym, żeby dzieci nie były niepełnosprawne. W dziedzinie seksualności mam bardzo duże zaburzenia od małego. Myślę, że fajnie byłoby mieć dzieci. Czy lubię dzieci? W pewnym sensie tak, ale nie wiem, jak bym sobie poradził jako rodzic. Terapii SI nigdy nie miałem. Z tego, co pamiętam. Nie mam tak, że posiadam szczególną wrażliwość na bodźce sensoryczne, lecz problem sprawia mi znoszenie tego, co nieprzyjemne lub (może nawet bardziej) kojarzy się z nieprzyjemnością (wręcz torturą). Przez takie odczucia czy skojarzenia nie lubię np. prysznica czy zakładania ubrań, obcinania włosów. Te skojarzenia z nieprzyjemnością mogą być dla mnie największym problemem, jeśli chodzi o sferę sensoryczną. Nie lubiłem np. wkładania patyczka do gardła (może z raz sobie pozwoliłem na to, jeśli w ogóle), miałem łaskotki w dzieciństwie. Nie jem majonezu, konserw, musztardy. Na badaniu wzroku nie mogłem patrzeć w jasne światło, ponoć byłem jedynym pacjentem, którego spotkała osoba robiąca badanie, który miał problem z tym badaniem (to było na studiach). Jak na oddziale dziennym przygotowaliśmy wigilię, to "brało mnie do wymiotów" na zapach pewnego dania z kapustą. Nie lubię pękających balonów, szybko jadących motocykli - to niemiłe, zwłaszcza pękający balon. Jak byłem młodszy, to "nie mogłem wytrzymać" zapachu smażonych pieczarek.
  18. 28.05.2020 zauważyłem kolejną "koincydencję". Coś ciekawego związane jest z ciągiem 33, 42, 51. Pierwsze cyfry (3, 4, 5) będą podstawami potęg, a drugie cyfry (3, 2, 1) wykładnikami potęg. Mamy następujące działania i wyniki: 3^3 = 3x3x3 = 27 4^2 = 4x4 = 16 5^1 = 5 = 5 Liczby: 27, 16, 5 tworzą ciąg arytmetyczny. Jego rosnący odpowiednik (5, 16, 27) ma różnicę 11. Sumy cyfr w liczbach: 5, 16, 27 to: 5, 7, 9. Te sumy cyfr tworzą ciąg arytmetyczny o różnicy 2, średniej arytmetycznej 7 i sumie liczb 21. Mamy więc nawiązanie do dubletu: 21, 7. To dla mnie najbardziej koincydentny dublet. Zarówno podstawy potęg, jak i ich wykładniki nie tworzą ciągu stałego. Mimo tego wyniki potęgowania utworzyły ciąg arytmetyczny, tak samo jak wykładniki i podstawy. Wartość bezwzględna różnic ciągów arytmetycznych tworzonych przez podstawy i wykładniki wynosi 1 w obydwu przypadkach. Dwie jedynki. Różnica ciągu arytmetycznego powstałego w wyniku potęgowania ma wartość bezwzględną 11, liczba ta złożona jest tylko z dwóch jedynek. Liczby: 33, 42, 51 to liczby atomowe kolejno: arsenu, molibdenu i antymonu (As, Mo, Sb). Wymyśliłem sobie w gimnazjum, że te słowa (nazwy tych pierwiastków) będą oznaczać wstydliwe części ciała (arsen - pupa, molibden - członek męski, antymon - (zewnętrzne) żeńskie narządy płciowe). Wówczas chciałem, aby to były wulgaryzmy, chciałem, aby były jak najpopularniejsze te moje określenia i kazałem kolegom ich używać, przy czym sam tych nazw w ogóle nie mówiłem. Były autoprowokacje. Hebefrenia? Heboidofrenia?
  19. take

    X czy Y?

    Iphone malina czy truskawka?
  20. take

    NOWE X czy Y

    zdecydowanie w fabryce przy taśmie Kociak czy szczeniak?
  21. take

    Pytania TAK lub NIE

    nie jakoś bardzo, kobiece niektóre mi się o wiele bardziej podobają Zdarzyło Ci się kiedyś bawić się własną skórą (zwłaszcza przy paznokciach)?
  22. nie (w dorosłości), w dzieciństwie grałem na Pegasusie Byliście kiedyś we Francji?
  23. take

    zadajesz pytanie

    nie Czy macie problemy z pisaniem postów w Internecie (np. przez to, że Wam się "po prostu nie chce")?
×