Skocz do zawartości
Nerwica.com

cheiloskopia

Użytkownik
  • Postów

    1 099
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cheiloskopia

  1. Na mnie działały całkiem spoko - zobojętniały mnie na wszystko.
  2. Czuję teraz oskarżana Na prywatne wiadomości nie odpisywałam, ale w wątkach, owszem, udzielałam się. Też się cieszę, że poszłam do pracy, ale czuję się strasznie zmęczona - trazodon i paroksetyna robią swoję. No nic, trudno - byle do 16.00
  3. W takim razie to najprzyjemniejsze ze schorzeń Nie, tylko od wczoraj powoli powracam do świata żywych - wyjątkowo nie spedziłam całego dnia wpatrzona w zimne ślepia monitora, a dzis nawet zmotywowałam się, by opuścić swoje cztery ściany i wnękę na łóżko: poszłam do pracy
  4. Wiem, że wszystko w nim krzyczy i wiem, że czuje się na pewno koszmarnie... Jak sam zauważyłeś, związek napędzany z jednej strony poczuciem winy, a z drugiej - strachem przed utratą nie ma sensu. Inaczej się nie dało postąpić , bo im on bardziej się wysilał i odwalał cyrki - tym ja bardziej miałam wszystkiego dość. Widziałam dwóch panów na ławce pod blokiem na 10 min. przed zniknięciem zawiniątka z czarnymi stringami - może któryś z nich je sobie przywłaszczył
  5. Jest na mailu; przeoczyłam wczoraj wiadomość tutaj, ale dziękuję z całego serducha Eragon :)
  6. Perypetii z M. ciąg dalszy. Sto razy prosiłam, żeby mnie już nie przepraszał, nie prosił o wybaczenie, bo to tylko wzmaga we mnie poczucie winy i nasila lęk przed czymś bliżej niezidentyfikowanym (a może przed samą sobą?); oczywiście przeprosinami, wzbogaconymi o miłosne wyznania i wyrazy tęsknoty, wciąż zasypuje mnie każdego dnia, dodatkowo każdego dnia nadmieniając, że wyjeżdża, znika z mojego życia ("żegnaj"), ale to byłabym w stanie przeżyć (jakoś, choć ciężko, bo moje sumienie chyba ma wrzody i dlatego tak mi dokucza). Wczoraj wieczorem przeszedł samego siebie - smsem poinformowal mnie, że na naszej huśtawce (takiej przed blokiem, dla dzieci, na której lubiliśmy przesiadywać) zostawił ostatnią rzecz, jaka mu po mnie została oprócz wspomnień. Było ciemno i nie chciało mi się dyrdać na dół w poszukiwaniu kolejnej "niespodzianki", zresztą łazić pod blokiem po ćmoku trochę się boję. Rano wyjrzałam przez okno - rzeczywiście we wskazanym miejscu leżało białe zawiniątko. Dosłownie dziesięć minut później zawiniątka już nie było... Prawdopodobnie ktoś je sobie zabrał. Również przez smsa zapytałam M., cóż takiego ważnego było w paczce, że aż musiał mi to oddać w tak głupi sposób, mimo moich próśb o nieodpierdalanie cyrków. Odpisał, że... moje CZARNE STRINGI, które zaplątały się w jego rzeczach, kiedy sie wyprowadzał... Pewnie było tam coś jeszcze, bo paczuszka rozmiarom nie odpawiadała kawałkowi szmtaki - znając M. list z przeprosinami i wyznaniami. Zje*ałam go. Nerwy mi pusciły i zje*alam go jak burą sukę. A on? Przeprosił mnie po raz setny, po raz setny ignorując to, co mu nieustannie od dwóch tygodni nakreślam - im bardziej on mnie przeprasza, tym bardziej czuję się potwór, który potrafi jedynie krzywdzić...
  7. Myslę, że traktorem byłoby mi się łatwiej nauczyć
  8. Nie potrafię siebie i swoich potrzeb postawić nad innych - ot, taki tam wymuszony altruizm; zawsze starałam się spełniać oczekiwania ludzi dla mnie ważnych - głownie z obawy przed ich utratą...
  9. cheiloskopia

    Ot przywitanie...

    Będziesz próbować jeszcze raz?
  10. cheiloskopia

    Ot przywitanie...

    Nie chciał rozmawiać czy ostro skrytykował? Trzymaj się, Dojenta :*
  11. Jestem z tych "dziwnych" - lubię pobieranie krwi
  12. Czemu miałabyś nie zrobić badań? Przecież to nie boli.
  13. Jeśli tekst wydaje Ci się zbyt długi, by czytać - opuść wątek i nie pisz takich komentarzy.
  14. Znam ten ból, tylko o pięć lat krócej. Przymusowe leczenie to pic na wodę, wyrok w zawiasach tym bardziej - a wcale nie tak prosto wsadzić własnego ojca za kraty (chociaż on tam by mnie chętnie w wariatkowie zamknął, a w sumie to to samo, tylko racje żywnościowe mniejsze).
  15. i w kwestii lodów też się zgadzamy - czekoladowe albo kakaowe
  16. neon , ale także w powyższych przypadkach występują pewne ograniczenia (np. przestrzenne - przejawem Twojej wolnej woli jest pójście po lody, ale gdybyś mieszkał na takim wypizdowie jak ja przedtem, byłoby to niemożliwe, bo nie ma czynnego sklepu o tej porze; ograniczenie materialne - bo aby pójść po lody, trzeba być przy kasie; ograniczenie, które nie wiem jak nazwać - może zdrowotne, bo gdybyś załóżmy chorował załóżmy na cukrzycę i skończyłaby Ci się insulina, nie mógłbyś zjeść lodów). Idąc dalej - co z ludźmi, którzy nigdy lodów nie jedli? Mam na myśli np. mieszkańców krajów trzeciego świata - przecież to nie ich wina, że przyszli na świat akurat tutaj. Co z iść wolna wolą w kwestii wyboru smaku lodów (ironiczne, nie?)? Ok, zgodzę się, że mamy prawo do wyboru tego czy tamtego, ale jest ono na tyle wąskie, że nie nazwałabym go "wolną wolą".
  17. cheiloskopia

    Witam ja

    Witamy cieplutko :)
  18. Najbardziej za to, że dobrowolnie zgodził się poddać karze (roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata) za znęcanie się nad moją skromną osóbką; oszczędził mi w ten sposób sporo czasu i energii, bo nie musiałam włóczyć się po sądach.
  19. cheiloskopia

    X czy Y?

    w ciągłym ruchu morze czy góry?
  20. kiedy pada śnieg, w uszy szczypie mróz, a ja nie muszę wychodzić z domu kiedy ostatnio lepiłaś/eś bałwana?
  21. Nie chcę stać się potworem - wiem, że sumienie czasem bywa przydatne Mam tutaj na myśli poczucie winy wynikające z dążenia do zaspokojenia własnych potrzeb - np. teraz, bo potrzebuję spokoju, a w celu jego uzyskania musiałam kogoś zranić. O wyrzutach sumienia odnośnie rodziców nawet nie wspomnę, bo choć nie myślę o tym i nie rozkminiam wciąż jak niedobrym dzieckiem byłam, wiem, ze to też jest w mojej ułomnej podświadomości głęboko zakorzenione.
  22. Każdy ma w sobie ukryte dziecko - Twoje boi się zamknięcia :) Zresztą fraza "drzwi bez klamek" jest sama w sobie znacznym uogólnieniem, bo w każdych mimo wszystko klamka jest - czasem tylko z jednej strony, ale jest
×