Skocz do zawartości
Nerwica.com

cheiloskopia

Użytkownik
  • Postów

    1 099
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cheiloskopia

  1. cheiloskopia

    Przejrzyjcie na oczy.

    ... bez polskich znaków?
  2. Właśnie w takich relacjach (trzech, o ile się nie mylę) tkwił M. - starał się i został odepchnięty. Cóż ja mu mogę sobą zaoferować (prócz krzywdy, jaką niechcący mogę wyrządzić, bo z roli ofiary powoli wchodzę w rolę kata)? Podstawowy problem polega na tym, że ja sama nie wiem, czego chcę. Boję się, że każda podjęta przeze mnie decyzja będzie tą złą. To, co na początku wydawało się nas łączyć, tak naprawdę chyba dzieli. Tak, mam go na chwilę obecną dość. Mam dość dementowania pierdoletów w stylu "brzydzisz się mną", "jestem nudny", "masz mnie za skurw*syna". Dość wkładania mi w usta słów, które mi nawet przez myśl nie przeszły. Dość jego nadopiekuńczości. Dość przypominania mi, że całe życie był sam. W tym momencie byle pierdoła byłaby mnie w stanie zirytować, bo tak bardzo mam dość wszystkiego. Chcę być sama, a on dzwoni i z żadnej z tych rozmów nie wynika nic dobrego. Chcę być sama, a on chce rozmawiać. Chcę być sama. Po prostu. I co raz bardziej się wkur*iam, napędzam, nakręcam...
  3. cheiloskopia

    Nocne Smarki

    np. "Nie lubię ich spraw załatwiać przez smsy. Przyjedź, pogadamy, jakos to ogarniemy (wino weź)"
  4. cheiloskopia

    Nocne Smarki

    to mam lepszy pomysł - skoro on/ona zawalił/a sprawę, niech on/ona przyjedzie
  5. cheiloskopia

    Przejrzyjcie na oczy.

    tego się już nie dowiemy, bo elan zarzuca wątek i jakby o nim zapomina
  6. cheiloskopia

    Nocne Smarki

    No już kupię Ci to wino, skoro tak żydzisz
  7. Teraz zamiast fascynacji jest irytacja (delikatnie mówiąc)...
  8. zobojętniony Dostrzegam, ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie.
  9. Mnie z kolei bardziej odpowiada nowa wersja :) Zresztą... ja jestem tak nieogarnięta, że każde forum sprawia mi kłopoty (przez przypadek skończyłam LO o profilu mat-inf, a komputer potrafię tylko włączyć i zresetować).
  10. Terapia, na którą się wybieram, jest właśnie głownie dla DDA, wiec może coś się zmieni po niej na lepsze
  11. Zobojętniały A czemu tylko w tym wątku się udzielasz?
  12. Nie usłyszał ich ode mnie. Mógł je tutaj przeczytać. To stwierdzenie mnie rozwala, przecież gdyby M. był nim, droga Cheiloskopio , to by Cie pobił i odtrącił ? Tak, bittersweet, mam tego świadomość. Wiem, że człowiek, za którym tęsknię odtrącałby mnie średnio pięć razy w tygodniu, niekoniecznie mając do tego powody. Ja to wszystko wiem - teoretycznie. Tylko czemu nie potrafię przestać obwiniać się za rozpad związku, w którym pokładałam tak wielkie nadzieje?
  13. refren Jestem agnostyczką i nie zainteresowały mnie treści publikowane tutaj przez elana (zresztą w innych wątkach jakoś też nie), ale sam tytuł z pewnością wywołałby na tamtym forum ogólne poruszenie
  14. Na cmentarzu o północy. ... z blatem w ustach i browarem (z colą) w ręku
  15. O czym Ty tu w ogóle piszesz? Jakie konkretnie autorka ma podejrzenia, pretensje i zniesmaczenia, by jej cokolwiek wybaczać? Przecież ona opisuje własne uczucia wzbudzone jego zachowaniem. Nikt nie ma nad tym kontroli. Niezależnie jakie koleś ma jaja, czy serce, to mózgu trudno się u niego dopatrzyć. To nie cheiloskopia po nim jeździ, tylko ja. Czyli może ona ma przepraszać za mnie? On ma jej wybaczać moje jazdy po nim? No dajże spokój już. Zgodzę się z Tobą (teraz we dwoje wsiedliśmy na Zobojętniałego, który jak się okazuje wcale zobojętniały nie jest - ah, jak ja lubię robić coś z kimś) - wszystko to, co napisałam to po prostu moje przemyślenia (o ile taki burdel pod rudą kopułą można nazwać przemyśleniami), moje wątpliwości, moje emocje. M. wie, że moja kondycja psychiczna ostatnimi czasy pozostawia wiele do życzenia - wie także, że nastroje i wnioski przypominają sinusoidę. Oceniłeś go bardzo krytycznie, a ja go nie broniłam - być może o to chodzi Zobojętniałemu. Szkoda tylko, że nie przyszło mu do głowy, iż nie po to założyłam wątek, by krytykować cudzą krytykę, bronić jak lwica własnych teorii (w moim rozumieniu niniejsze forum służyć ma między innymi wysłuchaniu opinii innych - po to zadawałam pytania). Twoja była taka a nie inna; nie jest tutaj kwestią to, czy się z nią w pełni zgadzam - biorę ją pod uwagę i, kiedy dojdę do stanu używalności, brać będę w wysuwaniu wniosków, podejmowaniu decyzji (bo jesteś Użytkownikiem, którego zdanie sobie cenię).
  16. Tutaj nie chodzi już nawet o krytyczne błędy. Po prostu czuję, że trzeba to zostawić na razie tak jak jest, bo ja na chwilę obecną nie jestem w stanie podjąć żadnej decyzji; mało tego popadam w swoistą paranoję, bo -słusznie czy nie - poczytuje sobie użytkowników forum jako M., w postach szukam dowodów na potwierdzenie swojej teorii, wzdrygam się na dźwięk telefonu, domofonu... Po prostu potrzebuję się ogarnąć. W samotności.
  17. Nie usłyszał ich ode mnie. Mógł je tutaj przeczytać. Nie miałam na celu pojechać po całości po biednym M.; w tym momencie to Ty jesteś stronniczy, a w dodatku nieuważny - czym mu tak naubliżałam, bo ja sobie nie przypominam, bym choć raz tutaj na niego bluzgała? Osoba obiektywnie oceniająca sytuację jej niedotyczącą, czyli np. Ty, nie powinna być aż tak dotknięta wywodami niestabilnej emocjonalnie użytkowniczki forum, która zasięga tutaj opinii innych. Po raz wtóry zaznaczam, że zwróciłam tylko uwagę na zbieg okoliczności towarzyszący Twojej rejestracji tutaj; broń Boże - nie chciałam Cię urazić. Żeby wybaczyć - musiałby przeczytać. Żeby przeczytać - musiałby wchodzić na to forum. Żeby wchodzić na to forum - musiałby zapomnieć, że inwigilacja to coś, czego nie jestem w stanie zaakceptować; wówczas ani rozmiar jego jaj, ani serca nie miałby dla mnie większego znaczenia.
  18. Wyczuwam bratni duszę - też jestem miłośniczką teorii spiskowych A tak zupełnie poważnie, przyjrzałam się (a nawet "przyjżałam" - NN4V wie o co mi chodzi) godzinom, w których Zobojetniony dodawał posty; być może jestem przewrażliwiona, ale niewykluczone, iż pokrywałyby się z godzinami, w których M. mógłby je dodawać. Z drugiej strony wydaje mi się, że M. jest zbyt inteligentny i nie dałby się tak łatwo rozszyfrować. Zbyt analityczna się robię na stare lata
  19. Nie chciałam sprawić Ci przykrości - zwróciłam jedynie uwagę na zbieg okoliczności, jaki towarzyszył Twojej rejestracji tutaj.
  20. A wiesz, że przyszło mi to samo do głowy? Dosłownie pół godziny temu z ciekawości weszłam na profil Zobojętniałego (przez wzgląd na jego rejestrację w piątek, czyli tego dnia, kiedy M. nawywijał najwięcej dziwactw) i... zdębiałam nieco; Zobojętniały udziela się tylko pod niniejszym wątkiem. Nie przywitał się banałem typu "hej, jestem tu nowy" ani też nie pokusił się o komentarz w żadnym innym dziale - uderzył prosto do tego tematu. Jestem też dokładnie tego samego zdania - odcięcie się od wszystkiego to najlepsze rozwiązanie.
  21. NN4V kusząca propozycja - pytanie czy Mae ma ochotę łazic po cmentarzu
  22. Chwytliwy tytuł wątku; nic dodać - nic ująć Muszę zarzucić taki na pewnym katolickim forum
  23. Po prostu uzewnętrzniam swoje obawy, wątpliwości i lęki, nic poza tym. W kwestii "daj mi, proszę, trochę czasu" nie potrafi słuchać. Nie twierdzę, że nie jestem dla niego ważna - wręcz przeciwnie (gdybym nie była, już na początku by odpuścił). I pewnie jego impulsywne zachowania stąd właśnie wynikały... Sęk w tym, że bardzo potrzebuje teraz spokoju, a telefonami, niezapowiedzianymi wizytami i ciągłymi pytaniami o przyszłość raczej nie poprawia naszej sytuacji. Nie ukrywam, że w czasie jego nieobecności chciałabym odkryć, na ile on jest ważny dla mnie. Nie, nie krytykował. I raz nawet był ze mną na pozostałościach cmentarza (raptem 4 nagrobki, ale za to z przełomu XIX i XX wieku). Jednak cóż z tego, skoro on i tak woli trzymać się za ręce niż gdzieś się wyrwać. Nie mam Ci za złe, że twardo obstajesz za M., wręcz przeciwnie, ale spróbuj mnie tez trochę rozumieć; nie wiem czy ja i on to dobre połączenie. Tu nawet nie chodzi o dawanie szansy... on jest po prostu zupełnie inny niż ja, a nie przecież na zmianie o 180 stopni związek powinien polegać...
  24. Znając moją rodzinę - nie zrobiliby nic i tak zostałabym w połowie drogi bez pieniędzy mając do wyboru spacer 25 km do szpitala albo 25 km do domu
×