Skocz do zawartości
Nerwica.com

cheiloskopia

Użytkownik
  • Postów

    1 099
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cheiloskopia

  1. Owszem, miał świadomość, że nie poradziłam sobie ze wspomnieniami dotyczącymi K. Prawdopodobnie wysunął wniosek, że dręczą mnie tylko te negatywne, dot. przemocy psychicznej, natomiast wieść o tęsknocie na pewno spadła na niego jak "grom z jasnego nieba". Gdy zaczynaliśmy się spotykać, nie szukałam pocieszenia w ramionach innego - w ogóle nawet przez myśl mi to nie przeszło. Problem zrodził się dopiero później (gdybym cały czas była w takiej emocjonalnej rozsypce - nie zawracałabym sobą nikomu głowy).
  2. Gwoli ścisłości - nie do końca jestem "niedotykalska"; lubię się czasem przytulić, lubię głaskanie i smyranie... ale ile można się przytulać i całować? Poza tym dla mnie pocałunek, podczas którego języki idą w ruch ma wymowę erotyczną i nie jest to wyraz czułości.
  3. Cokolwiek by to nie było, za każdym razem, gdy musiałam dementować tego typu pierdolety - czułam co raz większą niechęć; do wyznań, do czułości, do zbliżeń... do wszystkiego. Moim również - skoro tak bardzo mi nie ufa w tak prozaicznej kwestii jak forum internetowe, na jakiej podstawie zbudować związek? Z takiego powodu, że biorą udział dwie osoby i obie powinny miec z tego przyjemność, a nie jedna poświecać się dla drugiej. Można współpracą wypracować optymalny kompromis, ale nie generować z dupy wziętych durnowatych domniemań. Takie zachowania zniszczą każdą relację. Kiedy powiedziałam, że nie lubię się całować (bo nie lubię i na pewno nie jestem w tej kwestii wyjątkiem) - zwyczajnie się rozpłakał. Poczułam się okropnie, bo go tak mocno uraziłam. I teraz pytanie - mówić, że czego czegoś nie chcę, skoro moja odmowa wywołuje reakcje skutkujące wyrzutami sumienia i poczuciem winy?
  4. Nie "oskarżam o manipulację", a zastanawiam się po prostu, czy granie na uczuciach nie stało się dla niego - mniej lub bardziej świadomie - sposobem na moją skromną osobę; reasumując te wszystkie dziwactwa (mieszanie do naszych spraw mojego małoletniego brata, usuwanie z facebook'a, blokowanie numeru i wysuwanie bezsensownych teorii typu "brzydzisz się mnie" tylko po to, by usłyszeć zaprzeczenie) można dojść chyba do wniosku, że coś jest nie w porządku, prawda? Jeśli zaś o stronniczość chodzi - ciężko oceniać obiektywnie osobie, która tkwi w środku sprawy i ma zupełnie subiektywne do niej podejście, co chyba nie jest niczym nienormalnym.
  5. Nie "oskarżam o manipulację", a zastanawiam się po prostu, czy granie na uczuciach nie stało się dla niego - mniej lub bardziej świadomie - sposobem na moją skromną osobę; reasumując te wszystkie dziwactwa (mieszanie do naszych spraw mojego małoletniego brata, usuwanie z facebook'a, blokowanie numeru i wysuwanie bezsensownych teorii typu "brzydzisz się mnie" tylko po to, by usłyszeć zaprzeczenie) można dojść chyba do wniosku, że coś jest nie w porządku, prawda? Jeśli zaś o stronniczość chodzi - ciężko oceniać obiektywnie osobie, która tkwi w środku sprawy i ma zupełnie subiektywne do niej podejście, co chyba nie jest niczym nienormalnym.
  6. Nie. Gadasz czasem sama/sam do siebie?
  7. Wydaje mi się, że jest po prosu mocno zakompleksiony (na dobrą sprawę jestem jego pierwszą dziewczyną, nie licząc przelotnych i nieodwzajemnionych miłostek). Staram się to rozumieć, być wyrozumiała i delikatna, ale ile można odpierać bezsensowne zarzuty typu "brzydzisz się mnie", "nudzisz się ze mną", "jestem dla ciebie niewystarczający". Owszem, przeszło mi przez myśl, że M. próbuje grać na moich uczuciach - tym bardziej, że wie, że jestem na takie zagrywki podatna.
  8. Masz na myśli , że odpowiedź "po prostu nim nie jesteś" nie zraniłaby go tak bardzo, jak mi się wydaje? Irracjonalne w tym wszystkim jest to, że ciągle nie mogę pozbierać się po K. - rozsadek podpowiada mi, że odejście było najlepszą decyzją, jaką mogłam podjąć, a mimo wszystko obwiniam się za rozpad tego toksycznego związku; od pewnego czasu każdego dnia w natłoku myśli (z którym notabene sobie nie radzę) dziesiątki razy przewija się "gdybym była inna, bylibyśmy szczęśliwi". Co do interpretacji jakichkolwiek padających z moich ust uzasadnień - M. ma swoje i również mogłabym określić je jako irracjonalne (np. kiedy nie chce się miziać, bo prostu tego nie lubię, słyszę, że się go brzydzę - kilka razy tłumaczyłam, prostowałam, argumentowałam, ale po którymś takim tekście naprawdę zaczęło mnie odpychać... nie przez wzgląd na obrzydzenie, ale powtarzane do obrzydzenia pierdolety i chyba nie do końca normalny przymus tłumaczenia się z niechęci do całowania).
  9. Nie sądzę, by to robił (czytał moje wypociny na niniejszym forum). Gdy przyznał, że widział ten wątek (twierdząc przy tym, że przez przypadek - to nierealne, bo nie mógł wyświetlić się jako pierwszy, a forum, na które on wchodzi, mianowicie fiat stilo, ma zupełnie inną szatę graficzną; nie ma więc mowy o pomyłce, a moim zdaniem powodowany ciekawością, cóż takiego sobie piszę kilka razy dziennie, po prostu wszedł, co przez wzgląd na zapamiętane hasło nie było trudne) wystraszyłam się. K. nieustannie mnie inwigilował, przez co przeżyłam koszmar - potrafił przyjechać obrażony, bo coś tam gdzieś tam zobaczył - coś, co w jego mniemaniu już zakrawało na zdradę, a w rzeczywistości było bzdurą niewartą uwagi; ja reagowałam lękiem na każdą jego krzywą minę, a z czasem takich było co raz więcej... Z czasem zaczął nawet szpiegować konto mojego brata (!). Awantura mogła być o każdy szczegół - o uśmiechniętą buźkę wysłana do kogoś, o tekst, który inaczej zinterpretował niż ja... Dlatego właśnie, gdy M. wtargnął tam gdzie nie powinien, zareagowałam paniką i zasugerowałam, żeby się wyprowadził. Gdy wieczorem powiedział jeszcze, że sprawdził historię mojej przeglądarki - utwierdziłam się w przekonaniu, że aby czuć się swobodnie, muszę być teraz sama. Nie chodzi o to, że mam tak dużo do ukrycia, bo poza tym forum nie znalazłby nic niepokojącego, ale nie chcę być sprawdzana. Powiedziałam mu, jak bardzo mnie wystraszył. Wie, że nie jestem w stanie znieść zazdrości, inwigilowania i braku prywatności.
  10. Ja podobnie jak Sailorka - jestem za stara Znajdziesz, bez obaw; trzymamy kciuki :)
  11. cheiloskopia

    Nocne Smarki

    Bierz wino pod pachę i jedź do niej / do niego ;przy alkoholu się na pewno dogadacie
  12. cheiloskopia

    Dobry wieczór?

    Hej, Karolina :) Co wywołało u Ciebie stany depresyjne w tak młodym wieku? Sama pierwsza próbę samobójczą podjęłam mając 14 lat - rozumiem więc, o co chodzi :) Moje nastroje również przypominają sinusoidę i podobnie jak ty jestem na paroksetynie. Trzymaj się i zaglądaj tutaj - nic tak nie zbliża ludzi jak problemy i kredyt hipoteczny
  13. Co będzie po powrocie, to się zobaczy. Ludziom sie wydaje, że są w stanie przewidzieć własne stany przyszłe. Nie są. Z mojej strony to było bardziej pobożne życzenie niż próba zaplanowania czegokolwiek
  14. 2 września mam umówioną rozmowę kwalifikującą do grupy terapeutycznej, tak więc mam nadzieję, że zacznę jak najszybciej. Co do poczucia niższości; zapytał mnie nawet, w czym jest gorszy od K. ... Jedyne co przyszło mi do głowy "po prostu nim nie jesteś", ale tego nie powiedziałam na głos.
  15. Sukcesem będzie, jeśli pójdę jutro do pracy
  16. cheiloskopia

    zadajesz pytanie

    kisiel, bo tyle ugotować potrafię martwi Cię ocieplenie klimatu?
  17. cheiloskopia

    zadajesz pytanie

    to zależy; jeśli składano by nas w fabryce w Chinach albo w jakimkolwiek innym miejscu, gdzie pracownikom płaci się "na akord" na starcie byłaby porażka lubisz gotować?
  18. to zależy, ko się do mnie tuli (zresztą ja w ogóle unikam takich bliskości z ludźmi) zjadłabyś/zjadłbyś świński mózg usmażony z jajkiem?
  19. Wiesz, ja też nigdy się nie odchudzałam. Zrobiłam sobie z tego sztandarowy argument - bo przecież na anoreksję chorują tylko ci, którzy nie jedzą, bo chcą chudnąć. A jednak w pewnym momencie musiałam się przyznać. Silny jadłowstręt, mega niedowaga, jedzenie pochowane wszędzie (bo nie lubię jeść, bo nie chcę, bo nie jestem głodna, bo dajcie mi spokój, bo sama wiem, co dla mnie dobre), kilkudniowe odstępy między posiłkami... Naprawdę nigdy się nie odchudzałam.
  20. cheiloskopia

    Skojarzenia

    pozbawienie praw obywatelskich
  21. cheiloskopia

    Nocne Smarki

    Purpurowy - kto się martwi na zapas, martwi się dwa razy
  22. Bo na wsiach (a sama ze wsi jestem, wiec wiem, co mówię), katolicyzm to płaszczyk nakładany dla potrzeb ludzi, którzy mają tak nieciekawe życie prywatne, że interesują się wszystkimi i wszystkim, i - oczywiście - dla księdza, który wszystkich z widzenia bądź z nazwiska zna. Dajmy na to: wizyta księdza po kolędzie - na wsiach nie zdarza się, by ktoś klechy nie wpuścił. Nawet taka antyklerykalna, antyreligijna i głęboko niewierząca rodzina jak moja rok w rok przyjmuje kapłana i wspólnie modli się o "pokój w tym domu" (para alkoholików, która nieustannie się kłóci i wyzywa). Podobnie jest z obrazem, który przenosi się od podwórka do podwórka (24 h u sąsiada, 24 h u nas, potem do kolejnego wierzącego itd.); na wsi by nas palcami wytykali, gdybyśmy odmówili przyjęcia takiego świętego obrazu, chociaż w praktyce to on sobie tylko przez dobę stoi i nikt się do niego nie modli (ale ludzie widzieli, że u nas był, a to najważniejsze). Odbiegłam trochę od tematu, ale nie wiedziałam, co to jest Ashley Madison, a po sprawdzeniu u wujka google stwierdziłam, że wole jednak dalej żyć w błogiej nieświadomości.
  23. cheiloskopia

    Nocne Smarki

    No dobra, a jak zrobi to po raz kolejny? A już tam. To wtedy będziemy się martwić.
×