Skocz do zawartości
Nerwica.com

cheiloskopia

Użytkownik
  • Postów

    1 099
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cheiloskopia

  1. Witam. Jestem Sylwia, mam 24 lata. Zarejestrowałam się tutaj w nadziei, ze na niniejszej stronie znajdę ludzi takich jak ja - z podobnymi problemami; ludzi, którzy będą w stanie mnie zrozumieć... Pochodzę z rodziny patologicznej, tak więc na jakiekolwiek wsparcie i zrozumienie ze strony najbliższych nie mogę liczyć. Udało mi się przetrwać lata psychicznego maltretowania przez matkę, przemocy fizycznej stosowanej przez ojca. Udało mi się skończyć szkołę średnią, znaleźć pracę, potem kolejną i jeszcze następną, by jakoś się utrzymać. Udało mi się przezwyciężyć strach przed samotnością i zakończyć trwający 6 lat związek z kolejnym alkoholikiem w moim życiu. Udało mi się zbudować normalny związek z cudownym chłopakiem z normalnego domu. Udało mi się zacząć cieszyć się życiem. I nagle wszystko to się rozsypało. Narzeczony odwołał ślub, teściowie dali mi do zrozumienia, że nie do końca są zadowoleni z wyboru ich syna. I choć ten związek przetrwał, JA się rozsypałam. Przestałam jeść, nie mogłam spać. Wciąż się bałam i nie potrafiłam określić czego konkretnie. Momentami strach przeradzał się w ataki paniki; w tamtych momentach zrobiłabym wszystko, byle tylko się to skończyło. Zaczęłam obsesyjnie myśleć o samobójstwie - każdego dnia w wyobraźni przeżywałam własną śmierć na tysiąc sposobów. Nie nadawałam się do pracy; licząc do 15 potrafiłam pomylić się o 7... Cały czas płakałam, bałam się i myślałam o śmierci. Próbowałam się powiesić - kilkukrotnie zresztą. Pisałam listy pożegnalne. Przestałam panować nad sobą; nad tym co myślę, robię, mówię... W takim właśnie stanie trafiłam na zamknięty oddział psychiatryczny, gdzie spędziłam miesiąc. Następnie skierowano mnie na dzienny oddział leczenia nerwic, gdzie niedługo dobiegnie końca moja terapia grupwa. Jest lepiej. Dużo lepiej. Mimo tego czuję się niesamowice zagubiona. Do tego narzeczony, któremu dałam nieźle popalić przez ostatnie mesiące, sam musiał udać się na terapię, bo przestał sobie ze sobą radzić... a ja czuję, że to moja wina... W trakcie terapii światło dzienne ujrzał jeszcze jeden poważny problem, którego usilnie starałam się nie dostrzegać - anoreksja. Gdzieś mi umknęło, że ważę tylko 40 kg, że potrafię przypomnieć sobie w poniedziałek, iż w piątek ostatni raz coś jadłam, że okłamuję chłopaka, kiedy o to pyta, że pod podszewkę torebki chowam kanapki, gdy zrobi mi je do pracy... Nie mam siły na walkę z nerwicą, depresją i anoreksją. Nie mam już siły na walkę z samą sobą...
  2. Ja przytyłam prawie 2 kg i czuję się tragicznie... Wiem, jak wyglądam, wiem, że jestem wychudzona, zabiedzona, a mimo wszystko kiedy na siebie patrzę wydaje mi się, że jest ok i bardzo nie chcę przybierać na wadze. Staram się jeść w miarę normalnie i każdy posiłek staje się walką z poczuciem winy, wyrzutami sumienia i strachem. Dużo wysiłku kosztuje mnie powstrzymywanie samej siebie przed niemal natychmiastowym zwróceniem tego, co przed chwilą zjadłam. Czasami czuję się dobrze, czuję głód, więc jem - zazwyczaj więcej, niż jestem w stanie, co owocuje bólami wszystkich trzewi... Z kolei kiedy zacznę się denerwować czymkolwiek, w ogóle już nic nie przełknę, zresztą zazwyczaj nie pamiętam nawet, że wypadałoby coś zjeść - nie czuję głodu, więc nie jem dwa, trzy dni, a potem po wrzuceniu w siebie niewielkiej ilości jedzenia ból, skurcze i cierpienie...
  3. Ja przytyłam ostatnio całe 2 kg i choć powinnam się cieszyć, czuję sie fatalnie... czuję wstręt do samej siebie
  4. cheiloskopia

    zadajesz pytanie

    24. Lubisz czytać ksiązki? :)
  5. Nie można tak generalizować i wrzucać wszystkich do jednego wora...
  6. Na przytulenie mam ochote :-)
  7. cheiloskopia

    zadajesz pytanie

    Czarny. Nie mam innych ani ubrań, ani butów:-) Co jadłaś/eś dziś na śniadanie?
  8. Zle sie czujesz? Prześpij się. Przejdzie Ci. Może i racja, pomijając fakt chronicznej bezsenności :-)
  9. Dlatego wolałem ze swoją zerwać kiedy hipomania była na wykończeniu a w depresji to już się nie odezwałem żadna zdrowa dupa tego nie rozkmini.Po czasie widzę że mogę liczyć tylko na związek z psychicznie chorą mogła by być jakaś sexi terapeutka która by mnie kochała razem z jazdami na zmiane hipo,mania,depresja,stany mieszane(kolejność dowolna) -- 13 paź 2014, 15:16 -- albo kiedyś słyszałem od typa ''Zdrowy chłop a mówi że ma depresje''. W dupie mu się po przewracało ''. To wszystko z dobrobytu''. ''Za robotę się weź to ci przejdzie''. Kretyni
  10. cheiloskopia

    Witam

    Witam. Jestem Sylwia, mam 24 lata. Zarejestrowałam się tutaj w nadziei, ze na niniejszej stronie znajdę ludzi takich jak ja - z podobnymi problemami; ludzi, którzy będą w stanie mnie zrozumieć... Pochodzę z rodziny patologicznej, tak więc na jakiekolwiek wsparcie i zrozumienie ze strony najbliższych nie mogę liczyć. Udało mi się przetrwać lata psychicznego maltretowania przez matkę, przemocy fizycznej stosowanej przez ojca. Udało mi się skończyć szkołę średnią, znaleźć pracę, potem kolejną i jeszcze następną, by jakoś się utrzymać. Udało mi się przezwyciężyć strach przed samotnością i zakończyć trwający 6 lat związek z kolejnym alkoholikiem w moim życiu. Udało mi się zbudować normalny związek z cudownym chłopakiem z normalnego domu. Udało mi się zacząć cieszyć się życiem. I nagle wszystko to się rozsypało. Narzeczony odwołał ślub, teściowie dali mi do zrozumienia, że nie do końca są zadowoleni z wyboru ich syna. I choć ten związek przetrwał, JA się rozsypałam. Przestałam jeść, nie mogłam spać. Wciąż się bałam i nie potrafiłam określić czego konkretnie. Momentami strach przeradzał się w ataki paniki; w tamtych momentach zrobiłabym wszystko, byle tylko się to skończyło. Zaczęłam obsesyjnie myśleć o samobójstwie - każdego dnia w wyobraźni przeżywałam własną śmierć na tysiąc sposobów. Nie nadawałam się do pracy; licząc do 15 potrafiłam pomylić się o 7... Cały czas płakałam, bałam się i myślałam o śmierci. Próbowałam się powiesić - kilkukrotnie zresztą. Pisałam listy pożegnalne. Przestałam panować nad sobą; nad tym co myślę, robię, mówię... W takim właśnie stanie trafiłam na zamknięty oddział psychiatryczny, gdzie spędziłam miesiąc. Następnie skierowano mnie na dzienny oddział leczenia nerwic, gdzie niedługo dobiegnie końca moja terapia grupwa. Jest lepiej. Dużo lepiej. Mimo tego czuję się niesamowice zagubiona. Do tego narzeczony, któremu dałam nieźle popalić przez ostatnie mesiące, sam musiał udać się na terapię, bo przestał sobie ze sobą radzić... a ja czuję, że to moja wina... W trakcie terapii światło dzienne ujrzał jeszcze jeden poważny problem, którego usilnie starałam się nie dostrzegać - anoreksja. Gdzieś mi umknęło, że ważę tylko 40 kg, że potrafię przypomnieć sobie w poniedziałek, iż w piątek ostatni raz coś jadłam, że okłamuję chłopaka, kiedy o to pyta, że pod podszewkę torebki chowam kanapki, gdy zrobi mi je do pracy... Nie mam siły na walkę z nerwicą, depresją i anoreksją. Nie mam już siły na walkę z samą sobą...
×