-
Postów
1 192 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez nieprzenikniona
-
Jeśli taki gest Ci pomógł chociaz trochę to na prawdę fajne z jej strony tez mi się zdarzyło być przytuloną przez psychiatrę i o ile jedna zapytała mnie o zgodę i nie czułam z jej strony żadnej presji o tyle druga zrobiła to totalnym wywarciem nacisku jako coś co miało zadziałać terapeutycznie (wg niej) a odniosło zupełnie odwrotny skutek...
-
@Luna* dlatego właśnie ja nie umiem widzieć tego w kontekście negatywnym...tzn tutaj chodzi bezpośrednio o moją mamę, tzn. o to, że ona tj. wpoiła mi obraz, że okazanie smutku= bycie żałosnym...i nawet raczej nie czułam się odrzucana jeśli taki smutek okazywałam etc... po prostu starałam się wpisać w jej wizję świata aż wkońcu przyjęłam to jako własną wizję i część siebie tak, że w sumie przestałam okazywać smutek...później nałożyły się na to wszystko jeszcze inne kwestie, które zwichrowały moją psychikę bo w momencie w ktorym powinnam wręcz krzyczeć aby ktoś mi pomógł to ja "postanowiłam" poradzić sobie ze wszystkim sama...jedyne czego nie przewidziałam to długofalowe konsekwencje w przyszłości (ale to już inna historia i inny temat). Teraz mam problem bo właśnie nie umiem zaakceptować tego, że w ogóle mogę odczuwać coś takiego jak smutek...czasem mam wrażenie, że nawet nie wiem jak to uczucie wygląda bo nie czuję smutku tylko właśnie od razu złość etc.
-
@Luna* czyli u Ciebie jednak podłoże inne niż u mnie, tzn. mnie nikt nie karał za okazywanie smutku, nikt też nie czerpał z tego satysfakcji ...U mnie bardziej było to na zasadzie "wyszydzania" ludzi smutnych=słabych w otoczeniu...także postawa przeciwstawna była po prostu pokazywana jako najlepszy wzorzec. Jak już faktycznie byłam w bardzo kiepskim stanie i zaczęłam okazywać smutek/ słabość (nie panowałam nad tym kompletnie) to usłyszałam tylko, że wymyślam i przesadzam... Dlatego ciężko to zmienić bo brak odczuwania/ okazywania smutku kojarzy mi się po prostu z czymś dobrym...tzn ma same cechy pozytywnego wzorca chociaż tak na prawdę raczej jest "nieludzkie"
-
No u mnie to też raczej kwestia wychowania...tzn. dom bez przemocy itp. Ale całe życie słyszałam, że to wstyd okazywać słabość przed innymi, wstyd mówić o swoich problemach etc...także ciężko to przekonanie zmienić...
-
A coś pomogło to zmienić? Ja chociaz wiem o tym mechaniźmie od dobrych 10 lat (tzn. Mam jego świadomość) to kompletnie nie wiem co z tym zrobić...
-
Często bywam zła, czasem to okazuję ale staram się to minimalizować bo złość to u mnie zastępstwo innych emocji, których nie umiem wyrażać...poza często traktuję wyrażanie złości (w formie doprowadzania kogoś do szału przez prowadzenie dyskusji w uszczypliwym tonie...czyli nie krzyki/ wyzwiska tylko specjalne wbijanie szpil słowami w najczulsze miejsca) jak formę obrony przed "domniemanym" atakiem (tzn. W momencie kiedy to mi wydaje się, że ktoś zaatakuje chociaz w rzeczywistości ten ktoś może wcale nie mieć takich intencji). Staram się w miarę możliwości nad tym panować ale bywa różnie
-
Kompletnie nie umiem, albo się nieadekwatnie do sytuacji śmieję/ ironiuzuję albo złoszczę...nie akceptuję u siebie smutku, jest to dla mnie cecha oznaczająca "słabość" a ja chcę być silna...obecnie nawet rozpłakać się nie umiem, chyba od kilku lat w ogóle nie płakałam ani razu... Tzn. Od dawna zdaję sobie sprawę, że tak mam ale pomimo terapii poki co nie umiem tego zmienić i konwertuję smutek na emocje które wg mnie wiązą się z poczuciem "siły"
-
U mnie ssri bardzo dobrze poradziły sobie ze stanami lękowymi ale takimi mocno nasilonymi, uniemożliwiającymi wręcz normalne funkcjonowanie...z neuroleptykami mialam malo do czynienia (a w sumie za dużo skutków ubocznych tak, że musiałam odstawić po kilku dniach ) więc tutaj nie pomogę. Spamilan ogarnął te dodatkowe stany lękowe ale one były raczej z tych minimalnie uciążliwych (tzn po tej stłuczce nie wpadałam w panikę za kierownicą etc, po prostu za kółkiem odczuwałam jakby wzmożone napięcie i poczucie stałego zagrożenia - coś jak stres przed egzaminem/ ważną rozmową)...natomiast jak wzięłam 15 mg przed lotem (a latać nienawidzę) to miałam wrażenie, że wcale nie zadziałał
-
No ja go dostałam od mojej psychiatry jako "dodatek" po stłuczce po której zaczęły mi się pojawiać stany lękowe podczas prowadzenia samochodu - jego zadaniem miało być zmniejszenie stanu lękowego ale bez skutków ubocznych w postaci usypiania (tak aby bez problemu prowadzić auto) i w sumie w takim wydaniu działał ok Na codzień biore od kilku lat fluoksetynę, spamilan był "doraźnie"
-
Ja dostałam spamilan na "uspokojenie" jako lek doraźny i właśnie bez efektu usypiania/ zamulania...w sumie to w takim wydaniu się nawet sprawdził (5-10mg) ale maksymalnie brałam go jedynie kilka dni pod rząd więc nie wiem jak wygląda przy dłuższym dawkowaniu
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
nieprzenikniona odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
@niewiemconiewiemjak No właśnie celem samym w sobie stało się ogarnięcie swojej psychiki aby wreszcie cieszyć się tym co mam Już po prostu wiem, że szukanie sensu w "rzeczach" zewnętrznych nic nie da jeśli nie znajdzie się go w sobie samym -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
nieprzenikniona odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
@niewiemconiewiemjak ja sama nie wiem czego chcę...w sumie mam najlepszą z możliwych wersji życia, którą mogłam sobie wyobrazić (mam męża który mnie kocha, dzieci, prace którą lubię i w której się spełniam, dobrą sytuację finansową i nawet nie wyglądam najgorzej )...problem polega na tym, że zanim to wszystko miałam też czułam się tak samo do kitu ale przynajmniej mogłam to zrzucić na okoliczności a teraz jednak pozostaje spojrzenie sobie w twarz i przyznanie się do tego, że sama sytuacja życiowa dużo daje ale nie zmieni tego czego sami nie zmienimy... -
Tokofobia-strach przed ciążą i porodem
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Misiunia temat w Nerwica lękowa
U mnie dla odmiany okresy obu ciąży to były jedne z najabrdziej stabilnych psychicznie okresów...nie wiem tylko czy wynikało to z tego, że faktycznie trafiłam na lepszy okres czy hormony zrobiły swoje Jednak gdybym nie czuła się wtedy stabilnie (rok wcześniej świadomie i z lekarzem odstawiłam leki) to chyba nie zdecydowałabym się na macierzyństwo...jednak jakby nie patrzeć jest to ogromna odpowiedzialność - już nie tylko za siebie... Dlatego życzę podjęcia dobrych decyzji, głównie z myślą o sobie i swoich możliwościach/ potrzebach -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
nieprzenikniona odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
A ja mam w sumie wszystko a nawet więcej a i tak nie jestem w stanie się z tego cieszyć...chociaż plus jedyny taki, że umiem to na tyle docenić żeby tego nie schrzanić jakimś impulsem (a przynajmniej taką mam nadzieję) -
Postanowienia na rok 2021/ Podsumowanie 2021
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Illi temat w Kroki do wolności
A szkoda ja jestem np. mistrzynią w robieniu zakupów gdy zaczynam coś planować, następnie jednak brakuje motywacji do kontynuowania tego co zaczęłam i zostaję z masą nieprzydatnych rzeczy A tak serio ja akurat chudnąć nie chcę ale muszę zmusić się do wysiłku jakiegokolwiek bo czuję się fatalnie (tzn fizycznie) a wyniki badań wszelakich mam wręcz książkowe... Dzisiaj wyszłam na 15 minutowy spacer także ten chociaz biorąc pod uwagę niesprzyjająca aurę to i tak sporo jak na mnie -
Postanowienia na rok 2021/ Podsumowanie 2021
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Illi temat w Kroki do wolności
W sumie nigdy się w to specjalnie nie wczuwam, ale z postanowien na najbliższy czas: wrócić do biegania -
Tak życiowo jeśli chodzi o wydarzenia to w sumie dobry, zmieniłam pracę na taką którą lubię i ktora sprawia mi wreszcie satysfakcję, poza tym właściwie prócz małych utrudnien wynikających z ograniczeń pandemii to nie mogę na nic narzekać... Emocjonalnie cięzki, cały czas zastanawiam się czy powrót na terapię to na pewno krok w dobrą stronę czy jednak niekoniecznie...
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Ja dostałam diagnozę bpd 12 lat temu w szpitalu...dzisiaj nie wiem czy do końca się z nią zgadzam (czasem mam wrażenie, że wcale), z drugiej strony raz przyklejona łatka wlecze się za mną od tego czasu i nawet nikt już nie próbuję wystawić nowej diagnozy....zresztą sama nie wiem kto miałby to zrobić bo psychiatrom (którzy mnie znają) na wizytach mówię jakieś 50% prawdy, z moją terapeutką pracuję nad poprawą mojego stanu i nie cisnę jej o diagnozę jako taką (tzn. nazwanie problemu i tak go nie rozwiąże więc się nie spinam), diagnoza z zewnątrz nie wchodzi w grę bo nie umiem tak od ręki wysypać wszystkich kart z rękawa...ale chyba bardziej skłaniałabym się obecnie ku cptsd niż właśnie bpd, a ze wiele cech podobnych to łatwo ubrać jedno w drugie... -
Od 4 lat biorę Seronil w dawce 20mg x 1, na pewno na plus jest to, że całkowicie zlikwidował mi stany lękowe, przez początkowy okres działał też dość mocno aktywizująco, teraz w sumie ciężko powiedzieć bo średnio pamiętam jak było w okresie przerwy od leków Z minusów to przede wszystkim zaburzenia snu, szczękościsk w nocy, czasami dziwne krwawienia z nosa (bez przyczyny laryngologicznej) i samoistne wręcz pojawianie się siniaków (przy rewelacyjnych wynikach badań krwi) Pod koniec stycznia idę do mojej lekarki, myślę o jakiś zmianach w kwestii leków ale sama nie wiem czy bardziej o odstawieniu w ogóle/ zmianie leku czy może wręcz o zwiększeniu dawki
-
Oczywiście, że wiem iż o to chodzi natomiast czasem po prostu czuję, że muszę...z drugiej strony wiem, że akurat w moim przypadku nie jest to aż tak szkodliwy czyn jak inne "znieczulacze"...w sensie szczerze powiedziawszy na lepsze wychodzi mi zrobienie nacięcia niż np. upicie się do nieprzytomności
-
Zdarza mi się ale nawet nad tym zachowuję pełną kontrolę...tzn. mam jedno jedyne miejsce, które nacinam (tak aby nie mieć śladów, które ktokolwiek mógłby "skojarzyć") ...czyli nie jest to napad "furii", działam z pełną świadomością i premedytacją...z drugiej strony i tak uważam, że lepiej odreagować na sobie niż na innych...
-
Ok, praca, praca, praca jest czym zająć głowę
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
nieprzenikniona odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Osobiście mam dyskopatię w odcinku piersiowym i szyjnym, nie ma nocy w której nie obudziłabym się bez zdrętwiałej prawej lub lewej ręki...właściwie przestałam już zwracać na to nawet uwagę, tzn otrzepuję zdrętwiałą kończynę i idę spać dalej