Skocz do zawartości
Nerwica.com

nieprzenikniona

Użytkownik
  • Postów

    1 192
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nieprzenikniona

  1. heh mi ciepłe kraje nie pomogą - bo słońce = rak skóry a do tego przelot samolotem, czyli kolejny z moich lęków (nie cierpię latania do tego stopnia, że kiedyś wracałam z Norwegii przez 3 doby, bo zaparłam się, że do samolotu nie wsiądę )
  2. ja też miałam straszny szczękościsk często w nocy (przeważnie budził mnie mój facet i mi ją masował) i mam spore problemy ze szczęką (przeskakuje mi podczas otwierania i boli)... kami83 spokojnie, na pewno nie masz SM i to tylko nerwica... moja młodsza siostra też panikowała, że ma SM czy coś, drętwiało jej pół twarzy i chyba połowa ciała, miała na tyle silne objawy, że trafiła z ostrego dyżuru na neurologię, przeleżała tam tydzień, miała wszelkie badania z rezonansem włącznie i oczywiście wyszło, że jest zdrowa jak ryba (co śmieszniejsze po rezonansie jej objawy minęły jak ręką odjął, a męczyła się dobre pół roku z tym przez cały czas)
  3. na szczęście trafiłam w inne miejsce (tzn do innego szpitala) i tam uzyskałam sporo pomocy, reszta to samozaparcie, leki i praca nad sobą (niestety jeszcze nie do końca, ale mogę powiedzieć, że bpd już raczej za mną) jeśli chodzi o diagnozy to każdy szpital przy wypisie wręcza kartę, na której widnieje diagnoza, więc na pewno w 7f też tak jest :)
  4. spoko, na mnie niegdyś postawiono krzyżyk jeśli chodzi o leczenie (nie w krk) a jednak okazało się, że jak się chce to można... no i mam się całkiem całkiem
  5. yyy usg dopiero za tydzień 15 marca, za to w najbliższy czwartek onkologia po raz wtóry jak dalej pójdę takim tempem to nie zarobię na te wszystkie badania i lekarzy...
  6. nie no jasne, ja wiem, że wsparcie jest niezbędne.... tylko myślę, że pewne limity już wyczerpałam bo niestety moja choroba to nie tylko nerwica lękowa i hipochondria, ale wcześniej głównie zaburzenia odżywiania i osobowości (borderline), przez które spędziłam "urocze" pół roku w szpitalach psychiatrycznych, bo tak bardzo nie chciałam już żyć (przez ten cały czas on był ze mną/obok mnie i widział, że niestety czegokolwiek nie zrobi to i tak nie jest w stanie mi pomóc)... ostatnio wszystko było już dość mocno poukładane (tzn przez ostatnie 2-3 lata), w lipcu bierzemy ślub, jesienią odstawiłam leki, żeby przygotowywać się do zajścia w ciążę no i niestety część tego całego dziadostwa do mnie wróciła, ale i tak cieszę się, że "tylko" nerwica lękowa i strach przed chorobami a nie silna chęć autodestrukcji i zniknięcia z tego świata
  7. do gina na usg idę 15.03 i już się oczywiście trzęsę przed dzikim tłumem raków na jajniku ;] też się nad ciążą ostatnio zastanawiałam, bo okres miałam praktycznie 2-dniowy (no ale miałam), a od okresu nadal kuje mnie jajnik (ale szybciej uwierzę w raka niż ciążę)... testu nie chce mi się robić bo jednak to mało prawdopodobne żebym była w ciąży (raczej będę mieć problemy z zajściem jak już zaczniemy się starać, zresztą po wynikach badań hormonalnych jestem tego prawie pewna) ja wiem, że ten onkolog niedługo zacznie żałować dnia i godziny w której się u niego zjawiłam, bo chyba niewielu ma pacjentów co to w koło i na nowo znajdują u siebie kolejnego raka , no ale wiecie jak jest, o racjonalnym podejściu raczej można zapomnieć :/ a humor się chrzani... dlatego tak czy inaczej będę walczyć o wycinkę większej ilości znamion niż zaleca lekarz, bo ja w nich widzę "potencjał" i koniec anka00 na terapię bym chyba poszła/ wróciła (nawet wykonałam próbę) ale niestety godzinowo jestem zupełnie niedyspozycyjna przez co ciężko cokolwiek znaleźć (nawet prywatnie, bo o państwowym mogę zapomnieć)...dlatego nie mam wyjścia i muszę sobie radzić póki co sama. Z drugiej strony leczyłam się już 4 lata i o ile jak brałam leki było ok o tyle po ich odstawieniu znowu masakra :/ heh fajnie macie dziewczyny, że wasi mężowie tacy wyrozumiali. Mój właściwie jeszcze przyszły mąż ma niestety dość moich jazd (pewnie gdyby tylko chodziło o lęki przed chorobami to pół biedy, ale w przeszłości naprawdę moje zaburzenia dały mu/ nam popalić) i teraz bagatelizuje moje wszelkie "strachy", więc jestem sobie z tym wszystkim sama
  8. u mnie nerwica lękowa z hipochondrią to sprawa jak nic genetyczna (większość rodziny od strony ojca na to choruje) dzisiaj czuję wewnętrzny niepokój... nie dość, że nadal mam w podświadomości tego raka skóry (na jednej z blizn po wycięciu dostrzegłam ciemniejsze miejsce - co może oznaczać tylko jedno , do tego potwornie kuje mnie pachwina (oczywiście ta obok tej blizny) - co jest jeszcze bardziej jednoznaczne, mam też jeszcze podejrzenie czy przypadkiem to nie rak jajnika/ ew przerzut czerniaka na jajnik... taaa bosko jest :/ 8 marca szpital i zmuszę chyba lekarza, żeby b. dokładnie obejrzał tą bliznę i ew. dociął mnie... do tego znalazłam kolejnych pełno znamion do wycinki i coś czuję, że część lekarz zbagatelizuje ale ja będę twarda!!!
  9. wieloletnia terapia 5 razy w tygodniu rozwaliła mnie na łopatki...to chyba opcja jedynie dla bardzo bogatych a do tego niepracujących... pomijając czy to by faktycznie pomogło czy nie to i tak jak dla mnie porada na żenującym poziomie
  10. Nie mialam z tym najmniejszego problemu. ja np. przy zmianie poradni musiałam mieć skierowanie na terapię od "lokalnego" psychiatry
  11. .Kinga. to chyba najlepiej udać się do psychiatry na NFZ (do poradni/ ośrodka), gdzie prowadzi się również terapie (poszukaj jakiś NZOZ w swoim mieście, bo przeważnie mają mniejsze obłożenie niż normalne ZOZ), wtedy po wizycie u psychiatry (nie trzeba mieć diagnozy) jeśli stwierdzi sens terapii to skieruje Cię na nią... tak mi się wydaje, że znalezienie terapii na NFZ po skierowaniu od prywatnego lekarza może być cięższe...
  12. a u mnie do d..y zrobiłam hormony i jest kiepsko TSH - 2,95 (0,27-4,2) FT4 - 16,47 (12-22) FSH w 4dc - 2,68 (3,5- 12,5) LH 4dc- 8,5 (2,4-12,6) czyli stosunek LH/FSH > 3 :/ Prolaktyna- 513 (127-637) Testosteron- 0,4 (0,06-0,82) czyli wychodzi po FSH, że mam niewydolność przysadki, co jak wyczytałam spowodowane jest głównie gruczolakami albo innymi nowotworami przysadki... no i stosunek LH/FSH powyżej 3 to masakra i wskazuje PCOS 15.03 mam wizytę u ginekologa-endokrynologa, zrobię usg dopochwowe i zobaczymy co tam się dzieje... a z tą przysadką to ehhh :/ do tego zrobiłam sobie morfologię i OB =3 i też mam kilka dziwnych wyników (szczególnie martwiący mnie niski poziom limfocytów)-podaję te odbiegające od normy, reszta ok: %neutrocytów 72,7 (34-71,1) %limfocytów 18,6 (19,3-51,7) Liczba limfocytów 1,01 (1,18-3,74) Liczba monocytów 0,38 (0,24-0,36) zatem ogólnie mam kolejnego doła i do tego te znamiona :/
  13. Ardash ja nie chodzę do dermatologa tylko do onkologa (od razu z grubej rury) a 8 marca mam kolejny zabieg miejscowy w szpitalu, więc wycinkę mam i tak gwarantowaną (z tym, że lekarz chce 2 znamiona tylko a ja przynajmniej 8 i tu zaczynają się schody...)
  14. dzisiaj chyba będę mieć wyniki morfologii, OB, ASPAT, ALAT i hormonów... ale przynajmniej jeden z pieprzyków przestał być rakiem - okazało się, że to kot mnie zadrapał i był to strupek a nie zmiana koloru (strupek odpadł i znów jest jaśniutki) za to drugi (jeden z 2 zakwalifikowanych przez lekarza do wycięcia) chyba mnie boli - tzn kują mnie plecy w jego okolicy więc to na pewno on! i rak!
  15. terapia raz na miesiąc nie ma sensu, wywalisz kasę w błoto... albo regularnie min 1 raz w tyg (jeszcze lepiej 2) albo wcale - jeśli mowa o terapii a nie o udzieleniu wsparcia psychologicznego
  16. też kiedyś lubiłam i nawet terapię miałam kiedyś 2 razy w tygodniu... ale bardzo możliwe, że po prawie 4 latach tejże fantastycznej terapii i po tym jak z dnia na dzień ją rzuciłam na rok moja terapeutka nie ma już do mnie siły/ czy tam ochoty na pracę ze mną... niestety jestem trudną pacjentką (głównie przez to, że mocno umniejszam rolę terapii w moim "zdrowieniu" co pewnie może irytować nawet i potencjalnie przygotowane do tego osoby - no cóż z dwojga złego "przyjemniej" pracować z osobą, która daje feedback, że terapeuta jest jej potrzebny i że pomaga niż z kimś, kto przez 4 lata powtarza, że nie jest pewny czy potrzebuje terapii a później odchodzi z niej bez mrugnięcia okiem i bez spełniania się tysiąca czarnych scenariuszy o tym jak to bez terapii życie się posypie), do tego wszystkiego nie jestem już aż tak mocno zaburzona i przez 90% czasu bardzo twardo stąpam po ziemi wiedząc, że życie to życie i nie ma co się nad sobą rozczulać, bo i tak nikogo to szczególnie nie obejdzie (a jeśli obejdzie to raczej bliskich a nie obcą osobę której za to płacą) żeby nie było nie neguję terapii całkowicie, sama sądzę, że były momenty w moim życiu, kiedy bardzo się przydała (mi szczególnie w okresach mocnego zachwiania emocjonalnego oraz w zrozumieniu pewnych błędnych schematów myślowych), ale nie warto też uciekać w leczenie, bo to nie jest odzwierciedlenie prawdziwego życia
  17. ja odkryłam "raka" w kolejnych 2 pieprzykach... jak tak dalej pójdzie to tego 8 marca każę sobie wyciąć pół skóry a jak lekarz odmówi to będę wyć i przywiążę się do stołu operacyjnego ;]
  18. ja jednak nie zdecyduję się na kontynuację terapii- głównie ze względu na "zaoferowany" mi czas, ale także na dziwne samopoczucie przy ostatnim spotkaniu z terapeutką (czułam się zupełnie nie na miejscu i tak jakbym straciła całe zaufanie do niej), ponadto poczułam (wywnioskowałam) z tego co mówiła, że tj. robi mi łaskę godząc się na spotkania (i tak w fatalnej jak dla mnie godzinie) bo generalnie to ma tysiąc rzeczy na głowie (tj. oddział dzienny i terapię z innymi) i na nic nie ma czasu... a poza tym porządnie wkurzyłam się o te limity z nfz (bo i ile może przez jakiś czas był to jednak wynika z tego, że w trakcie moje terapii się skończył i powinnam móc bez problemu na nią wrócić za free)
  19. generalnie dlatego, że to żadna sensacja i nikogo by to nie obeszło
  20. perla86 mnie też boli noga i pachwina - ale u mnie to czerniak ;] a u okulisty jeden wielki suprise... okazało się, że przyczyną mojego pogorszenia widzenia na prawe oko są ZA MOCNE SZKŁA KONTAKTOWE!!! prawdopodobnie również od tego boli mnie głowa w tej okolicy (no ale zatoki i tak pójdę zbadać ) no i oprócz lekko przesuszonych oczu (praca przy kompie) i wady wzroku, którą mam od lat nic mi oczywiście nie jest - wręcz wszystko super, pięknie i idealnie
  21. ja mam za to pełno małych znamion (najwięcej takich po 1 -2 mm), zresztą te co teraz wycinałam miały po 2, 3 mm , tylko jedno 5mm... co dziwne te o nieregularnych kształtach okazały się znamionami złożonymi (zmiany łagodne, na których rzadko powstaje czerniak), a 2 idealnie okrągłe zmiany (jedna 2 a druga 3 mm) były znamionami brzeżnymi (które mają większe szanse na zezłośliwienie)...no ale 1 z tych znamion pojawiło się w ciągu ostatniego roku i urosło do 2mm (więc tempo miało niefajne - sugerujące problem) jutro okulista 110 zł i znowu stres, bo z okiem na pewno dzieje się coś złego (jak to nie rak to na pewno jakieś odwarstwienie siatkówki)
  22. no pewnie można uznać, że to mało etyczne, ale w końcu terapeuta też człowiek, jeśli obydwie osoby są dorosłe i wiedzą co robią to ich wybór, łamaniem prawa to na pewno nie jest w przeciwieństwie do łapówek, więc nie ma podstaw do wszczęcia postępowania w takiej sprawie...
  23. to ja też tak mam, że jak wytnę wszystko co chcę wyciąć to zostanie mi jedna wielka blizna, niestety mam tendencję do tworzenia się bliznowców i chociaż chirurg zszył a następnie zakleił mi rany plastrami ściągającymi (stripami) to i tak po ich zdjęciu mocno się rozlazły i wyglądają średnio (do tego są mocno różowe)...oczywiście smaruję je maścią na blizny, ale nie sądzę, że będą wyglądać rewelacyjnie (w sumie mam już 3 blizny na jednej piersi - 1 po obecnym wycinku a 2 po tych z przed 9 lat, 5 na brzuchu (w sumie 6 razem z blizną po wyrostku - 4 świeże), chciałabym jeszcze wyciąć 8 znamion (4 z pleców, 1 z boku brzucha, po 1 z uda, łydki i stopy) ale lekarz nie chce mnie tak pociąć i godzi się na 2 z pleców, ale będę negocjować) generalnie najchętniej pocięłabym się cała, chociaż podejrzewam, że to i tak nie przyniosłoby mi ukojenia... najśmieszniejsze, że boję się iść do dermatologa na dermatoskopię (boję się, że w jakimś znamieniu znajdzie podejrzane komórki i będę musiała chodzić ze świadomością, że coś może być nie tak - potwierdzoną przez lekraza ), za to bez problemu dałabym sobie wyciąć wszystko onkologowi i dać do badania histopatologicznego.
  24. anka00 daj mężowi spokój :) wiesz mi onkolog powiedział, że pojawianie się nowych znamion oraz to, że rosną to jest normalne (tzn o ile nie rosną np 1mm na miesiąc)...zresztą jedne z tych moich wyciętych rosło (rozlewało się) a okazało się zwykłą zmianą łagodną a moje wyniki to tak średnio w porządku (tzn ten jeden), jeszcze jak się poczyta, że czasem dochodzi do pomyłek w różnicowaniu czerniaka in situ ze znamionami dysplastycznymi to już w ogóle :/ i do tego ból pachwiny i to, że nie jest to wycięte do końca...:/
  25. anka00 może po prostu masz stan zapalny po wyciśnięciu krostki, no w końcu jak zwykłego pryszcza zdusisz to też później skóra (czasem długo) jest czerwona... na pewno to nie rak :) mnie od czasu wyników pobolewa pachwina ale żadnego węzła wyczuć nie mogę :/ trudno jak pójdę na kolejny zabieg pomęczę tym lekarza... no i jeszcze ta docinka o którą muszę powalczyć... w środę idę do okulisty, bo gorzej widzę na jedno oko a do tego mnie szczypie (lekko), oczywiście już znalazłam jakąś plamkę na oku i kolejny czerniak doszedł do kolekcji, do tego na forum onkologicznym napisali o czerniaku w nosie (a mnie boli zatoka szczękowa), więc już nie wiem na którym się skupić...generalnie na chwilę obecną wszystko to czerniak/ przerzuty... inne choroby mnie nie kręcą a no i chrypę mam jeszcze - jak nic rak płuc (w sensie przerzuty czerniaka do płuc) no i do tego wizyta u psychologa mi nic a nic nie pomogła, mam wrażenie że pomiędzy mną a moją terapeutką wyrosła przepaść i że nie ma szans na powrót do dawnej relacji, zresztą ona chyba też nie chce...
×