Skocz do zawartości
Nerwica.com

nieprzenikniona

Użytkownik
  • Postów

    1 192
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nieprzenikniona

  1. chyba już wszystko mnie niepokoi jednego konkretnego powodu nie ma, za to pieprzyków niepokojących mam pełno, bo cała jestem tym dziadostwem obsypana i co chwila pojawia się coś nowego... naprawdę jakbym mogła to wycięłabym wszystko, pomimo blizn jakie mi po tym zostają... jeszcze ok tygodnia czekania na wyniki, przekręcę się do tego czasu na mózg jak nic
  2. no właśnie miałam, ale ten kolega też miał (tzn. najpierw zachorowała jego córka, dzień przed wyrzutem krostek była zresztą u nas, więc jak dostała wysypu to się nas pytał czy mieliśmy ospę, no i on mówił, że też miał w dzieciństwie... u niego teraz zaczęło się od bólu gardła (mnie też boli właśnie od rana) a wysypało go dzisiaj w nocy plus dostał 40 stopni gorączki... póki co czuję się coraz gorzej, tzn. boli mnie gardło właśnie i czuję, że temperatura rośnie ;( nie wiem już czy to moja psychika czy ospa czy rak do tego wykryłam kolejnego rakowego pieprzyka mam dooooła
  3. kolega z pokoju z pracy w szpitalu ponoć z ospą... już sama nie wiem na jakie objawy się teraz nastawiać no i wsio zaczyna mnie swędzieć a do tego mam stan podgorączkowy pomimo łyknięcia ibupromu max (na @)
  4. Czapla też czytam o wielu takich przypadkach, które "wyluzowały" i zaszły w ciążę... ale kurcze osobie z nerwicą chyba jest 300 razy ciężej wrzucić na luz biorąc pod uwagę fakt, że potrafimy odczuwać wszystkie objawy choroby, którą akurat mamy na tapecie, chociaż nic tego nie potwierdza... ja się w staraniach chyba najbardziej boję tego, że co miesiąc będę się nakręcać, wczuwać w swoje ciało i dostrzegać/ odczuwać 1000 symptomów ciąży a później mocno się rozczarowywać (w najlepszym przypadku) czy szukać ucieczki w innej chorobie -- 13 kwi 2012, 10:55 -- no przerzuty z tego czerniaka co mi wycięli we wtorek... ehhh ja właśnie siedzę w pracy i myślę, myślę, myślę... najgorsze, że praca mało absorbująca więc mam duuuużo (za dużo) czasu na myślenie
  5. hmmm anka00 dziwne, że na terapii nie chce z Tobą terapeutka na ten temat rozmawiać, w końcu o ile pcos jest chorobą fizyczną o tyle rodzi dużo problemów psychicznych i na pewno omijanie tematu nie pomoże w pozytywnym nastawieniu do tego schorzenia... ale nie martw się na zapas, mnóstwo kobiet z pcos zachodzi w ciążę i rodzi dzieci, jest sporo leków, które wspomagają odpowiednie fazy cyklu w razie jakiś niedomogów...zacznij też dokładniej obserwować swój organizm, dobrą metodą jest codzienny pomiar temperatury plus obserwacja np. śluzu czy szyjki, czyli tzw promowany przez kościół npr... pomijając aspekt religijny tego wszystkiego jest to bądź co bądź czysta biologia naszego organizmu i dzięki dobrej obserwacji łatwo wychwycić co dokładnie jest zaburzone (np. czy jest wyraźny skok temp - co wskazuje na owulację, czy podwyższona temp utrzymuje się po owu (progesteron) i ile trwa faza lutealna... jasne, że oprócz tego warto zrobić badania (FSH, LH w 3 dc, prolaktynę, testosteron, tsh, ft3, ft4, przeciwciała tarczycowe -obojętnie kiedy, progesteron, estradiol -chyba w fazie lutealnej (ale to już lepiej dowiedzieć się u gina), do tego monitoring cyklu u lekarza... na pewno dobry ginekolog- endokrynolog wyciągnie cię z tego na tyle, żebyś mogła zajść w ciążę... ja też się martwię że będę mieć problemy, bo wyniki w cały świat a okres niby regularny (pomijając ostatnie 2 cykle ale to może być związane z mega stresem), owulacja niby jest, faza lutealna min. 10 dni więc tragedii nie ma... no ale w ciąży nie jestem (chociaż może teraz to dobrze, bo ten rak jeszcze...)
  6. Ok w ciąży nie jestem, bo przyszła @, kurde cykl mi się skrócił przez ten stres chyba (teraz tylko 23 dni, normalnie 26)... z moim mózgiem to nie mam szans na żadną ciążę od rana męczy mnie trochę kaszel - na pewno to już przerzuty, jak nic
  7. no mi też lekarz mówił, żeby nie czytać i nie oglądać bo to co piszą w necie nijak się ma do rzeczywistości... tylko czekam aż przy kolejnej wizycie (zdjęcie szwów) powie mi w końcu wprost, że mam zamiast do niego iść następnym razem do psychiatry... najgorsze jest to, że u niego mam wszystko od ręki (tzn. wycinkę) i się już uzależniłam prawie, tzn. zamiast do dermatologa na oglądanie znamienia walę prosto jak w dym do onkologa na cięcie... a co do płodności/ bezpłodności to ja też trochę na tym etapie - tzn. pierwszy miesiąc starań za nami i czekam na @, chyba jednak nie chciałabym dowiedzieć się teraz, że jestem w ciąży (no w końcu widmo raka nade mną), z drugiej strony jak się nie uda zacznę się doszukiwać w sobie problemów :/ kurde jeszcze w środę tydzień temu te zasrane trzy mikroskopijne kropeczki na bliźnie (które właściwie były tam od samego początku po wygojeniu się rany, więc wątpię, żeby była to jakaś wznowa raka - tzn od 2 miesięcy tam były i mi nie przeszkadzały, nawet zapomniałam o nich wspomnieć lekarzowi jak byłam na kolejnych wizytach) a teraz urosły w mojej głowie do 3 wielkich nacieków raka i nic a nic nie pomaga mi sobie logicznie tego przetłumaczyć... poza tym od kilku dni boli często podbrzusze, krzyż, pachwina, do tego doszły poranne nudności (zanim zjem pierwszy posiłek jest masakra)... więc albo to ciąża, albo rak i przerzuty albo ta cholerna nerwica i "wmówione" objawy somatyczne
  8. no wiesz mi lekarz powiedział, że on bez histopatologii daje 100%, że to nic złośliwego (a wyciął tylko ze względu na moje samopoczucie)... ale ja i tak mu nie wierzę, w wyniki też już zresztą nie wierzę :/ czekam aż umrę na tego cholernego czerniaka i tyle... wypatrzyłam sobie przy okazji kolejne niepokojące znamiona, ten lekarz już mi nic więcej nie wytnie, bo nie widzi podstaw, a poza tym mam tendencję do bliznowców i jak dla niego więcej z tego wszystkiego szkody niż pożytku... ja najchętniej wycięłabym się cała... już nie mam siły, dzisiaj cały dzień w pracy zmarnowany na kolejne wertowanie wszystkich stron o czerniaku :/ po prostu masakra wyniki za ok 2 tygodnie :/ dopiero
  9. u mnie też jestem już na 100% pewna, że to jednak rak i że po prostu pierwsza diagnoza była mylna (ponoć w badaniu histopatologicznym często się to zdarza pomiędzy znamieniem dysplastycznym a czerniakiem - tzn. łatwo pomylić diagnozy, bo wyglądają podobnie)... no i już wiem, że te ciemne punkciki to na pewno naciekanie nowotworu... malutkim pocieszeniem było OB = 3 w badaniach z końca lutego, ale ponoć przy czerniaku badania krwi mogą wychodzić ok, więc już się nie mam czego złapać do tego boli mnie pachwina koło wycięcia (bolała już po pierwszym wycięciu) i to na pewno przerzuty do węzłów chce mi się wyć i zupełnie nie wiem jak dożyję do wyników -- 12 kwi 2012, 10:38 -- do tego wchodzę na wp a tam czerniak... mam dość
  10. to ja już po wycięciu, lekarz oczywiście ze mnie zlewał, że te 3 kropki, które wypatrzyłam są tak mikroskopijne, że mu odeślą wycinek jako zdrową tkankę... no i znów tłumaczył pielęgniarce (która też się dziwiła, że coś takiego tnę), że to ze względu na mój stan psychiczny (jeee wariatka - nawet ode mnie już kasy nie chce brać, więc zdecydowanie ma mnie dość).... oczywiście ja już wszystko wiem z netu i to rak jak nic i czekanie na wyniki będzie katorgą (znowu) co do raka jajnika to też ostatnio "miałam" ale na szczęście w miarę szybko udało mi się pójść na usg i dowiedzieć się, że jajniki i macica są małe i nic oprócz śladów po owu na nich nie ma :) ehh ja już mam powoli dość tych wszystkich chorób... jak wyniki będą ok to kurde przysięgam sobie i tu, że przy następnej schizie nie biegnę do lekarza!!! najgorsze, że jak dopada mnie ten stan lękowy to zaczynam wegetować jak roślinka i zupełnie jestem nie do życia (nie śpię, nie jem, nie rozmawiam...do niczego się nie nadaję) i do tego mam stany depersonalizacji (czy tam derealizację) - generalnie odklejam się psychicznie od świata i chociaż fizycznie tu jestem to czuję się jakby mnie nie było (tzn jakby wszystko co mnie otacza było nierealne tak do końca i obce...)- macie też takie objawy przy stanach lękowych? bo ja już miałam coś takiego przed leczeniem, podczas brania leków mi przeszło zupełnie a teraz po odstawieniu wielki come back
  11. eh no onkolog znowu swoje, że to nic poważnego i że on daje 100% że to łagodne, ale to było znamię dysplastyczne, do tego "zmiana" dochodziła do granicy cięcia (wg histopatologów) więc ja się boję, że to jednak był już czerniak (w końcu dysplazja to krok przed rakiem) no i że teraz to już na pewno wyjdzie, że to raczysko i potwornie się boję... do tego mój narzeczony strzelił focha, uważa że przesadzam i generalnie jest mi cholernie źle samej z moim strachem... mam dość a co do terapii to tak to niestety wygląda i ponoć musi, chociaż mnie też strasznie drażniło...
  12. a u mnie fatalnie znamię na wardze sromowej zaczęło chyba odrastać? (pojawiły się 3 kropki z barwnikiem) i dzisiaj wieczorem jadę na wycinkę tego znowu (rano byłam u onko i dał mi skierowanie na dzisiaj jeszcze). Zdecydowanie mam już dość tego wszystkiego... o strachu przed tym, że to rak nie muszę chyba pisać :/
  13. heh ja ze znamionami doszłam do takiej obsesji, że nawet ostatnio jak u dentysty u babki na recepcji zobaczyłam wg mnie niepokojące znamię na ręce to nie mogłam się na nie przestać gapić i już miałam powiedzieć tej pani, że powinna je usunąć jak najszybciej ... czyli doprowadziłam się do stanu, że gapię się obcym kobietom w dekolt bo widzę niepokojące znamiona (zamkną mnie u czubków jak nic ) anka00 na Twoi miejscu bym jednak usunęła jak ma Cię dręczyć co jakiś czas (z moimi znamionami też się chyba nic nie działo - wg lekarza i wyników, ale ja widziałam w nich raki i już... tzn. ani opinia wizualna lekarza ani czyjakolwiek i tak mi nie pomagała dopóki ich nie powycinałam a te 2 tygodnie czekania na wyniki to naprawdę nie tak długo, ja osobiście odczułam już dużą ulgę zaraz po wycięciu i wcale nie czekałam na wyniki aż z takim napięciem jakie miałam wcześniej (tzn. przed wycinką) niestety moje ciało chyba się nieco zbuntowało w tej kwestii i porobiły mi się okropne bliznowce, które próbuję ujarzmić contratubexem, ale póki co bez powodzenia kami83 pewnie na brak hormonów tak reagujesz... mi obecnie też włosy strasznie lecą ale to wina antybiotyków (w styczniu/ lutym zapalenie płuc plus stres z tych znamion, teraz w marcu znowu znamiona plus antybiotyki na torbiele pod zębem...jak tak dalej pójdzie to do ślubu pójdę łysa )
  14. anka00 ja w natłoku hipochondrii wycięłam 10 znamion i żadne z nich nie okazało się rakiem (chociaż niektóre wyglądały naprawdę mało ciekawie), więc już wyluzowałam trochę w tym temacie...jak ma Cię to znamię niepokoić to zapisz się po prostu na wycięcie i tyle - bo jak ma co jakiś czas taki strach wracać to bez sensu się męczyć... mi wycinka tych 10 znamion bardzo pomogła i strach przed czerniakiem już mi minął co do płodności to też się o nią martwię, chociaż nie wiem czy mam podstawy... ehhh te schizy są straszne :/
  15. intubacja przy narkozie jest zawsze, bo się zapada coś tam i nie dałoby się oddychać... generalnie gdyby mi nie powiedzieli, że będą mnie intubować to bym się pewnie nie zorientowała, chociaż wybudziłam się właśnie w momencie wyciągania rury z gardła (ale nawet nic mnie specjalnie nie bolało w gardle po tym)
  16. Preła86 ja miałam narkozę niecałe 2 lata temu podczas operacji wyrostka (normalnej, nie laparoskopowej) i było ok...wymiotowałam tylko raz (w drugiej dobie po operacji) a tak to czułam się naprawdę spoko (bardziej cierpiałam na ból po cięciu niż na skutki uboczne narkozy). Jeśli chodzi o oddech to Cię intubują, więc raczej Twoje problemy z oddychaniem nie powinny mieć znaczenia :) anka00 może jednak nie jest tak źle i stymulacja hormonalna pomoże :) ja też się martwiłam o PCOS, bo LH/FSH > 3 na szczęście moje jajniki wyglądają na zupełnie zdrowe i póki co mam ew. porobić sobie testy owulacyjne, żeby sprawdzić czy owulacja występuje (chociaż po usg lekarka twierdzi, że raczej tak) u mnie już całkiem ok :) wczoraj zrobiłam panoramę zębów i póki co nie mam w paszczy więcej niespodzianek (oprócz 8-ki, która siedzi już w korzeniu 7-ki i jak będzie kiedyś chciała się wyrżnąć to skończy się chirurgiem (no ale nie ja pierwsza nie ostatnia ;] ) Generalnie zębodół goi się nieźle, już prawie nic mnie nie boli, od wczoraj nawet nie biorę przeciwbólowych więc naprawdę super
  17. Hej, u mnie jak nie urok to przysłowiowa "sraczka" czyli... w poprzednią niedzielę zaczął mnie boleć ząb, niby nic dziwnego ale była to martwa (leczona kanałowo kiedyś tam) dolna 6-tka. Początkowo bolało tak jakby mnie przewiało i miałabym "przeziębione" zęby, jednak we wtorek ból był na tyle silny, że postanowiłam umówić się do dentysty...wizytę miałam mieć o 19.30 w środę, ale przełożyłam na 12.00 bo myślałam, że umrę z bólu. Na wizycie lekarka zrobiła mi zdjęcie rtg i okazało się, że pod tą 6-tką w kości mam torbiel wielkości samego zęba bo kanały były źle opracowane... ze względu na poważny stan zapalny i zimno na wardze nic mi więcej nie zrobiono, dostałam jedynie antybiotyk i Ketonal. W czwartek po Ketonalu wylądowałam na pogotowiu z telepawką, silnymi mdłościami i przekonaniem, że to sepsa....niestety pomimo antybiotyku ból ani trochę się nie zmniejszył, a wręcz z każdym dniem było coraz gorzej, więc nie czekałam już do poniedziałku (byłam umówiona na rwanie) i poszłam do dentysty już dzisiaj. Na fotelu po znieczuleniu dostałam mega drgawek (znowu) aż mnie położyli, dali jakiś kompres na czoło i wodę z cukrem do wypicia.... no i przez godzinę próbowali mnie uspokoić (chociaż ja się nie denerwowałam jakoś świadomie, a ta telepawki były same z siebie?) - szopka jak nie wiem, aż lekarz stwierdził, że mu słabo się zrobiło jak na mnie patrzył... wstyd, wstyd, wstyd a najgorsze, że nie mogłam nad tym zapanować, na szczęście po godzinie jakoś mi przeszło i w 5 minut zęba już nie było (chyba pierwszy raz poczułam naprawdę aż taką ulgę u dentysty) :) Teraz tylko modlę się o to aby nie wypłukać skrzepu i nie dorobić się suchego zębodołu, bo więcej bólu nie zniosę, a naprawdę po wyrwaniu boli mnie dużo mniej niż przed (wcześniej nawet leki mi nic a nic nie pomagały)... dostałam od dentysty skierowanie na panoramiczne zdjęcie zębów, żeby zobaczyć czy w mojej szczęce nie kryje się więcej takich niespodzianek, bo niestety w żaden sposób nie dałoby się tego wykryć podczas normalnego badania (ząb piękny i cały, śluzówka bez żadnych zgrubień, różowa...generalnie z zewnątrz okaz zdrowia a w kości dziursko wielkości zęba :/) tak więc jak już potencjalnie się wyluzowałam i przestałam szukać chorób na siłę to choroba sama mnie znalazła :/ przy okazji w pt zadzwoniłam do onko po wyniki badań ostatnich 3 znamion, oczywiście wszystko ok, ale nawet za bardzo się tym nie nacieszyłam bo "umierałam" na zęba... pozdrawiam i mam nadzieję, że u Was lepiej :)
  18. byłam u ginekologa- endokrynologa, miałam usg i wsio w normie (nie ma śladu pcos ani innych raków )... lekarka powiedziała, że chociaż wynik LH/FSH faktycznie nieciekawy to nie leczy się samego wyniku tylko pacjenta, a ona u mnie nie widzi nieprawidłowości więc nie ma co leczyć... (kazała ew. kupić sobie testy owulacyjne i sprawdzać czy wystąpiła owu, chociaż na usg niby było widać ślad po jakimś tam pękniętym pęcherzyku - co wskazywałoby na to, że owu była) zaraz jadę do onko na zdjęcie szwów (i dobrze, bo już mnie swędzą jak diabli), ciekawe czy wyniki będą (chociaż wątpię)
  19. kami83 przecież wiesz, że nie masz żadnego SM to niestety tylko i wyłącznie siedzi w Twojej głowie :/ u mnie nawet ok, ale niestety okazuje się, że chyba szwy mi nie służą, bo mam stan zapalny wokół i lekarzowi się to nie podoba... za to w czw idę do gina, of kors spodziewam się odkrycia wielkiej torbieli na jajniku, potwierdzenia PCO i wyroku, że nie mogę mieć dzieci albo czegoś w ten deseń
  20. no hormony niestety mogą uruchomić depresję/ nerwicę jeśli ma się do tego skłonności (zresztą nawet ulotki o tym mówią ), obawiam się tylko, że hormony w ciąży mogą działać podobnie (w końcu to te same hormony) a jeśli tak będzie to mam spore szanse na spędzenie ciąży w psychiatryku ;]
  21. ja właśnie miałam niby przy okazji "leczyć" domniemane pco antkami, ale po hormonach dostałam depresji i musiałam się przerzucić na inne antki (antydepresanty)
  22. lekarz podejrzewał kiedyś po usg, do tego mam problemy ze skórą - w sensie trądziku (pomijając te znamiona) itd. (chyba, że to akurat wynik stresu)... póki co o wynikach moich badań pisałam gdzieś wyżej (LH/ FSH >3, prolaktyna też chyba dość wysoka - chociaż jeszcze w normie), w najbliższy czw idę do ginekologa-endokrynologa, zrobię usg i zobaczymy co dalej a co do cykli to zawsze miałam jak w zegarku, bez względu na szpitale, głodzenie się i inne dziwne rzeczy...
  23. anka00 ja bym na Twoim miejscu porobiła dodatkowe badania hormonalne już teraz i podjęła ew. leczenie pco, niestety sama mam podejrzenie tej choroby i chociaż u mnie okres jak w zegarku to pewnie też będę mieć problemy z zajściem w ciążę, więc wolę zacząć szybko coś z tym robić niż czekać aż będzie za późno (ale może to kolejna moja "jazda") - chociaż ostatni lekarz nie kazał robić zupełnie nic tylko zachodzić w ciążę... co do problemów z odbytem to też niestety mam identycznie, staram się smarować skórę w okół alantanem, bo zawsze trochę złagodzi otarcia itp. moje dzisiejsze samopoczucie nienajlepsze, szwy mnie strasznie ciągną (dużo bardziej niż ostatnio) do tego jedną zmianę dałam sobie wypalić (z pod pachy) i ona nie poszła do badań histpat, więc mam kolejną dobrą pożywkę do schizowania się ;]
  24. anka00 z nerwów niestety włosy lecą bardzo mocno :/
  25. ja bym chciała już mieć dziecko i właściwie zamierzamy zaraz zacząć starania (o ile nie jestem bezpłodna - co właśnie mam zamiar najpierw zbadać ;] ) boję się też, że jeśli już zajdę w ciążę to będę panikować przez cały okres jej trwania a po urodzeniu dziecka schizować na punkcie jego zdrowia (ja już nawet swojemu kotu wmawiałam raka wargi i pędziłam z nim do weta - a okazało się, że to po prostu dwukolorowe wybarwienie ) właśnie wróciłam z kolejnej miejscówki, pożegnałam jednak 4 znamiona (czyli wynegocjowałam 2 dodatkowe), a teraz siedzę zaćpana lidokainą i zdycham z bólu nie mogąc się nawet normalnie ułożyć (bo jedno znamię wycięli mi z pomiędzy łopatek i jak nimi ruszam to ból jak diabli, natomiast 2 kolejne są po dwóch bokach pleców- więc zero możliwości położenia się z kompem), a do tego krew mi z nosa zaczęła lecieć :/
×