Skocz do zawartości
Nerwica.com

nieprzenikniona

Użytkownik
  • Postów

    1 192
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nieprzenikniona

  1. @Adriannaa też uważam, że skoro potrafisz tak jasno i precyzyjnie wyrazić się w formie pisemnej to nie ma szans abyś miała jakiekolwiek upośledzenie, być może właśnie w czasach szkolnych blokowało Cię to, że musiałaś swoje myśli/ wiedzę zwerbalizować...poszukałabym ew jakiegoś dobrego diagnosty, który po testach/ obserwacji/ rozmowach potrafiłby określić gdzie leży Twój prawdziwy problem i jak go ew rozwiązać
  2. Jeśli na nfz to gdziekolwiek gdzie nie czeka się 2 lata w kolejce...szczerze realia są takie, że w przypadku "bezpłatnej" terapii i tak nie ma szans na pójście do konkretnego terapeuty. Warto ew na stronach ośrodków w okolicy przewertować wpisy o kadrze i nurtach w jakich pracuje...tzn. wiadomo nie zawsze terapeuta "podpasuje" ale zawsze można go zmienić (zarówno prywatnie jak i na nfz), z tym że taka zmiana na nfz wiąże się z kolejnym oczekiwaniem. Jeszcze ew można umówić się na konsultację z terapeutą (interwencyjne mają krótki czas oczekiwania) i jeśli poczujesz się przy nim ok to można ew próbować zapisać się do "kolejki" właśnie do tej osoby... A jeśli chcesz mieć konkretny wybór, w konkretnym nurcie to tylko prywatnie niestety, przy czym do dobrych terapeutów też są kolejki oczekujących...
  3. Upicie się do nieprzytomności np. Także z dwojga złego lepiej już wykonać jedno płytkie cięcie, mniejsze konsekwencje mimo wszystko...
  4. Po ostatniej sesji terapeutycznej znowu cięcie, ale musiałam się jakoś "przywrócić"...w sumie i tak jak dla mnie to jedna z mniej szkodliwych metod jakie mogę zastosować względem siebie...
  5. Ale to nie jest idea tylko "prostych ludzi"...bardzo wiele osób tak uważa tylko raczej nie przyznają się do tego publicznie/ przed innymi...np. moja mama nie ma problemu z tematami typu lgbt, aborcja itp a zaburzeń psychicznych nie potrafi uznać jako czegoś co ma prawo w ogóle istnieć...
  6. W idealnym świecie pewnie mogłoby tak być, z tym, że swiat w którym żyjemy nie jest idealny, nie ma co liczyć na 100% zrozumienie i akceptację, niestety zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał/ mógł wykorzystać to przeciwko nam...choroby psychiczne nie są odbierane tak jak somatyczne, nigdy nie były i pewnie nigdy nie będą... Oczywiście można próbować wyjsc przed szereg i walczyć o swoje "prawa" i o "równość" ale pod warunkiem, że ma się siłę ponieść "hejt" z którym można się po drodze spotkać i który dodatkowo najczęściej obejmuje również osoby nam bliskie chociaż nie mają bezpośrednio z tym nic wspólnego...
  7. Nie, nigdy bym się nie zdecydowała...generalnie nie mam potrzeby aby inni wiedzieli o mnie cokolwiek więcej niż chcę im powiedzieć, także o moich problemach "ogólnie" wie tylko kilka osób a o tym, że obecnie się leczę i chodzę na terapię właściwie tylko moj mąż (a gdyby było to realnie możliwe to on też by nie wiedział)...nie znajduję jakichkolwiek plusów aby odkryć to przed kimkolwiek innym...(i nie chodzi o to, że się tego wstydzę, po prostu nie wiem co miałoby mi to dać)
  8. Nie wiem, dla mnie 7 lat to strasznie długi okres i jeśli po takim czasie nadal czujesz się jak w czarnej d... to jednak coś musiało pójść nie tak. Oczywiście możesz chodzić do tej samej terapeutki kolejne 7, 10 czy 15 lat ale jednak zastanowiłabym się czy brnięcie w to nie jest po prostu w kwestii "leczenia" stratą czasu...tutaj musisz sobie odpowiedzieć na pytanie czy ważniejsze dla Ciebie jest podtrzymanie tej relacji (bo nie ma co ukrywać, że dużą rolę odgrywa tu na pewno przywiązanie) czy jednak chęć zmian...
  9. Przez 7 lat to co miałaś przerobić raczej zostało już przerobione (przynajmniej z tą terapeutką) jeśli nadal potrzebujesz terapii to szukałabym kogoś nowego (to w jakim konkretnie nurcie to już zależy od Twoich zaburzeń). Co do obecnej terapeutki kwestia czy odpowiada Ci taki typ relacji, czy dasz radę się w nim otworzyć czy raczej Cię zablokuje...sama musisz ostatecznie wybrać
  10. Nie no wiem po prostu wiele rzeczy wynika z innych a podczas terapi łatwiej trafić na faktyczne przyczyny, bo to co powyżej opisałam to w sumie skutki. (Tzn. Czysto teoretycznie przyczyny znam ale nie do końca wiem dlaczego akurat reaguję tak a nie inaczej) A co dwie głowy to nie jedna
  11. @Lilith wiem, że na dłuższą metę nie pomaga, ale czasami jest po prostu łatwiej, czasami też zdarza mi się to robić automatycznie i orientuję się dopiero po fakcie...ale prawdą jest, że muszę to zmienić, że pomimo wszystko to w żaden sposób mi nie służy nawet jeśli daje chwilową przyjemność...czyli jedno z wielu "to do" podczas terapi
  12. Niby zdaję sobie sprawę, że pewne działania nie są dla mnie dobre i bardziej mi zaszkodzą niż pomogą ale wtedy pojawia się dawno zakorzenione uczucie mocy sprawczej pt. Teraz to tylko ja mam zupełną kontrolę nad swoim ciałem, mogę zrobić ze swoim organizmem wszystko na co mam ochotę i tylko ja zdecyduję o tym co to będzie, jak dużo "bólu" sobie zadam i kiedy przerwę...(jak łatwo się domyślić przyczyny takiego stanu rzeczy też nie są mi obce...)
  13. Dlatego chyba dopóki nie zmienię postrzegania autodestrukcji jako czegoś co daje mi siłę i satysfakcję to niewiele zdziałam. Tylko właśnie nie mam jeszcze pomysłu jak to zmienić
  14. Ale nie masz tak, że te działania autodestrukcyjne sprawiają Ci satysfakcję? Bo u mnie to chyba główny problem, że rola oprawcy siebie samej daje mi poczucie siły i przyjemności (oczywiście z drugiej strony jako ofiarą odczuwam też wszystkie nieprzyjemne aspekty swoich własnych działań ) chyba jednak wygrywa to pierwsze, więc pomimo samej umiejętności wychwycenia tego ciężko mi z tych czynności zrezygnować...
  15. Niestety z tym jest kiepsko...odczuwam silną potrzebę autodestrukcji więc właściwie nawet rzeczy które można robić dla zdrowia u mnie przekształcały się w robienie sobie krzywdy. Kurde ja nawet jak pracuję to do "upadłego" ehhh
  16. Dlatego zaczyna się to mijać z celem...czas znaleźć alternatywę...
  17. Oczywiście nie wszystkie leki można bezpiecznie łączyć z alkoholem, akurat fluoksetynę dość bezpiecznie można (potwierdził mi to kiedyś lekarz, zresztą w starej ulotce sprzed 12 lat nie było nawet odnośnika do alkoholu). Trazadonu też bezpośrednio nie łacze, w sensie jak coś piję to już go na noc nie biorę Jeśli chodzi o nerwicę lękową to ja już w sumie od dawna nie mam stanów lękowych, natomiast co do objawow somatycznych zaburzeń psychicznych to tutaj toczę spór z moją terapeutką, ona uważa że to kwestia psychiki ja że to jakaś choroba stricte somatyczna której po prostu jeszcze nie da się potwierdzić wynikami, natomiast nie są to objawy na które jakoś specjalnie zwracam uwagę a juz na pewno nie skupiam się na nich, tylko z nimi normalnie egzystuję
  18. Ja prdl pocięłam moje miejsce do cięcia a nawet cholernego bólu nie poczułam...
  19. Zapijam seronil od 4 lat (czasami nawet do zupełnego odcięcia), wyniki wątrobowe mam rewelacyjne także nie widzę potrzeby aby to zmieniać;) Ostrego bólu nóg chyba nie miałam ale liczbę objawow somatycznych bez ewidentnych przyczyn (chociażby w badaniach) mogę liczyć w dziesiątkach
  20. @Marcelina 28 ja tam akurat piję kawę (w sumie 3 dziennie) i alko i palę fajki jedyne czego nie tykam to energetyki bo po nich puls mam totalnie wywalony w kosmos, ale tak ogólnie jeśli nie chcesz działać destrukcyjnie (jak ja ) to warto na pewno łykać wit d3mk7 a reszta zależy od wynikow, magnez na pewno nie zaszkodzi (najlepiej mleczan albo cytrynian), wit b complex etc. Ja ostatnio na wynikach miałam potas blisko dolnej granicy więc wspomagam się Asparginem...no a najlepiej to zbilansowana dieta ble ble ble
  21. Jako że w trakcie leczenia przeszłam przez kilkunastu psychiatrów to szczerze powiem, że dużo zależy od tego na kogo się trafi...z większością z nich też mi było nie po drodze i nie bardzo nawet chciało mi się na wizytach cokolwiek mówić (więc po prostu brałam receptę na leki, które brałam wtedy i wychodziłam)...także może po prostu warto wybrać się do kogoś innego
  22. @Chorujacy raczej to od dyskopatii niż od ciśnienia i kompletnie nie jestem zafiksowana na tym punkcie, nawet do lekarza z tego powodu nie chce mi się iść bo pewnie dowiem się, że to od kręgosłupa szyjnego a tyle to sama wiem Generalnie w nocy chwilowo ręce mi drętwieją codziennie i wybudza mnie po prostu nieprzyjemne uczucie ale zaraz zasypiam znowu i kompletnie tego nie rejestruję za specjalnie bo rano jest już ok. Tylko właśnie być może po trazodone po prostu spałam na tyle mocno, że mnie to drętwienie nie obudziło i zdrętwiałam jeszcze bardziej
  23. Ja mam generalnie niskie ciśnienie ale to nie wpływa na moje funkcjonowanie (mam tak od zawsze), ale mam też dyskopatię w odcinku szyjnym kręgosłupa i najszybciej to jednak to daje o sobie znać, chociaż wczorajsze całodniowe zdrętwienie palców zdarzyło mi się po raz pierwszy w życiu (tak to wybudzam się w nocy ze zdrętwiała ręką i ją "oddrętwiam" być może faktycznie przez twardy sen po leku nie odczułam drętwienia i przez to trzymało mnie dłużej niż normalnie...
  24. W sumie to ja się nad tym nie zastanawiam, a szczególnie nie na tyle, żeby się tym jakos przejmować, więc nie bardzo widzę sens definiowania moich zaburzeń (zdaję sobie sprawę że mam ich sporo) konkretną diagnozą a tym bardziej, żeby tracić na to czas na terapii gdzie pracuję z konkretnymi problemami o których wiem lub o których po drodze się dowiaduję...
×