Skocz do zawartości
Nerwica.com

MalaMi1001

Użytkownik
  • Postów

    1 935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MalaMi1001

  1. Nie wiem czy to radość mi sprawiło, ale po raz drugi zachowałam się wśród ludzi tak jak zawsze chciałam. Dziwne uczucie, ale fajne.
  2. MalaMi1001

    Samotność

    To nie jest tak, że ja akceptuję. Pewnie gdybym nie musiała nigdzie wychodzić, nie miała roboty i była całkowicie sama zwariowałabym, to pewne. Jednak przychodząc z roboty jest mi dobrze z tym, że nikt nie przeszkadza, nikt nie ma o nic pretensji, robię co chcę, jak chcę i kiedy chcę. Mój dom - moja twierdza. Aczkolwiek coś dziwnego się dzieje, bo zaczynam się zachowywać wśród ludzi tak jak zawsze chciałam. Następuje jakaś dziwna zmiana, fajnie mi z tym.
  3. MalaMi1001

    Samotność

    A mnie w samotności dobrze. Siedzę sobie sama w swoich 4 ścianach i nie narzekam. Bywają lepsze czy gorsze momenty, ale generalnie jest ok. Obawiam się, że do tego właśnie zostałam stworzona.
  4. paya22 rozumiem Twoją frustrację, ale z drugiej strony wiem też jak się zachowuje człowiek na lekach - ja np. zupełnie nie mam ochoty na sex i tak jest od momentu, w którym ponownie zaczęłam brać leki. Kiedyś było "normalnie", teraz nie ma to znaczenia. Dla mnie kluczowym problemem w Twoim przypadku byłoby to czy te problemy to TYLKO wpływ leków czy może jest coś o czym Ci nie mówi. Nie wiem, powodów może być cała masa: ma inną/innego, woli sam się zadowalać niż z kobietą, nie pociągasz go ale o tym nie mówi, bo nie chce Cię urazić, no może być różnie. Z tego co czytam nie podał Ci prawdziwego powodu, bo o nim nie napisałaś. Stawiasz na leki, to jest baaardzo prawdopodobne, ale chyba nie usłyszałaś tego od niego? Jeśli wcześniej posiadał popęd seksualny powinno go irytować, że odkąd bierze leki w tej materii nie wyrabia, a nie tak ot przechodzić do porządku dziennego. To jest dla mnie najdziwniejsze, ponieważ szczerze nie znam faceta, który odpuściłby sobie seks A może on nie ma depresji tylko np. osobowość schizoidalną? Dziwna moim zdaniem ta depresja skoro trwa tyle lat, leki nie pomagają, a on zdaje się żyje w miarę normalnie, w sensie ma siły i chęci na spotkania z Tobą itp, itd. Dziwne to.
  5. Być może nie jesteś po prostu stworzona do wychowywania dzieci, są takie kobiety i uważam, że wbrew społecznemu napiętnowaniu nie ma w tym nic złego. Oddałaś dziecko - ok. Teraz musisz skupić się na tym, żeby nie popełnić więcej takich błędów, tzn. nie musieć stawiac się przed dylematem - usunąć czy urodzić, wychować czy oddać. Teraz wiesz, że zajście w ciążę było błędem więc kieruj swoim życiem tak, żeby nie musieć później ponosić konsekwencji w takiej postaci jak teraz. Mleko się rozlało i nie ma co płakac teraz, kiedy jest już po wszystkim. Trzeba dbac o to, żeby się to nie powtórzyło.
  6. I szamasz to razem z jakimiś antydepresantami czy solo?
  7. elfrid już Ci chyba kiedyś pisałam o tym. Biorę 100mg sertraliny, 4mg reboksetyny i 30mg mianseryny na szeroko pojętą dystymię.
  8. Owszem ze zgrozą czytałam i nie odnoszą się bezpośrednio do samego faktu adopcji, jednak pośrednio owszem. Poza tym łaskawie nie atakuj mnie, ja ciebie nie atakuję, naucz się wyrażać opinię w spokojny sposób.
  9. EmInQu jestem w szoku wiesz? Sądziłam, że tyle nienawiści mogą mieć w sobie tylko sfrustrowane i nieszczęśliwe panienki, które na forach dla kobiet jadą niemiłosiernie po innych kobietach, które z takich czy innych powodów szukają wsparcia. Serio, szok Takie pojęcie jak empatia jest ci znane? Nie współczucie czy usprawiedliwianie ale zwykła, ludzka empatia? Bo mnie się wydaje, że nie. Ja nie osądzam, nie wiem co zrobiłabym na miejscu autorki, mam to szczęście, że mam rodzinę, która zakładam, że nie pozbawiłaby mnie dachu nad głową w trudnych chwilach, szczególnie z dzieckiem, które zdecydowałabym się urodzić i wychować. Nie każdy jednak ma taki komfort, więc nie tobie oceniać czy oddanie dziecka do adopcji w takiej sytuacji to właściwy czyn czy nie. Każdy siedząc sobie po drugiej stronie monitora potrafi się wymądrzać, że zrobiłby by to czy tamto, a prawda jest taka, że NIGDY nie masz pewności jak się zachowasz w podobnej sytuacji, a twierdząc, że masz robisz z siebie po prostu ... wstaw odpowiednie słowo. Nikt nie zna siebie na 100%, a swoje poglady często weryfikujemy dopiero kiedy dana sytuacja ma miejsce. Taka jest prawda. Oddanie dziecka do adopcji to nie jest jakaś zbrodnia Biologiczna matka mojej małej sąsiadki zostawiła ją w szpitalu ponieważ nie stać jej było na wychowanie kolejnego dziecka, nie oceniam tego motywu, ponieważ nigdy nie byłam w takiej sytuacji. W każdym razie zrobiła wszystko, aby dziewczynka trafiła od razu do adopcji i tak oto cieszą się małą moi sąsiedzi, którzy własnych dzieci nie mogli mieć. Biologiczna matka nawet dała jej imię, Zosia i prosiła żeby sąsiedzi dali małej tak na imię i tak ma. Kochają ją, a biologiczna matka ma pewność, że dziecku nie dzieje się krzywda. To ma być zbrodnia? Skoro tak to chyba mamy inne pojęcie zła. Poza tym znam jeszcze 2 pary, które mają adoptowane dzieci i też są jakoś powiązane z podobną zbrodnią? Poza tym EmInQu nie każda kobieta jest stworzona do tego, żeby wychowywać dzieci, nie każda kobieta czuje taką potrzebę i nie każda kobieta uważa dziecko za dar. Lepsze oddanie do adopcji niż wylewanie swojej nienawiści na niewinną istotę. Takie jest moje zdanie. Zapewne już opluwasz monitor ze złości, bo przecież można się zabezpieczyć. Można, można nawet brać 10 rodzajów tabletek anty, a facet może założyć 10 gumek, a wpadka i tak może zdarzyć. To jest życie. Nie uprawiac sexu? Można, ale rodzi to w człowieku po pewnym czasie frustrację, potrzeba sexu jest tak samo ludzka jak każda inna. Więc to, że człowiek uprawia sex i biorą się z tego dzieci zdarza się, serio. Ale to jest życie, tak było jest i będzie i będą się rodziły długo wyczekiwane dzieci i te niechciane, które albo trafią do adopcji czy rodzin zastępczych albo spłyną w kanalizacji zanim zdąży im się wykształcić mózg. Nie ma idealnego świata i nie ma jedynie słusznych decyzji. To tyle. Szkoda tylko autorko tematu, że nie pomyślałas o adopcji ze wskazaniem, miałabyś wtedy spokojniejsze sumienie, że dziecko jest w dobrych rękach, że ma dom i szanse na szczęśliwe życie.
  10. E tam. Mistrzami świata są pijani piesi gramoloący się nocą, w ciemnym ubraniu poboczem drogi, na której można jechać 90km/h...
  11. Zgadzam się Co do narąbanych kierowców jestem za odbieraniem prawka dożywotnio, profilaktycznym pół roku w pierdlu i upublicznieniem facjaty oraz imienia i nazwiska na jakimś portalu w sieci czy innym dostępnym dla wszystkich kierowców miejscu.
  12. Ja też lubię to forum. Głównie za to, że mogę porozmawiać z kimś o swojej chorobie, nie muszę się zastanawiać co ktoś sobie pomyśli, bo wszyscy mamy w pewnym stopniu podobne problemy. To budujące, że można gdzieś jednak znaleźć zrozumienie, ale boli też że nie ma go w świecie realnym. Ale to już powoli przestaje boleć, zaczynam akceptować to, że jestem "inna" i że nie muszę się dla nikogo zmieniać, mogę najwyżej dla siebie.
  13. o rany.. nic dziwnego ze ludzie sie odsuwaja skoro masz tak roszczeniowe podejscie do znajomosci A co takiego roszczeniowego widzisz w tej wypowiedzi, bo powiem szczerze, że nic takiego nie zauważam. To, że my poświecamy komuś uwagę i swój czas, a ten ktoś sam z siebie się nami nie zainteresuje nie oznacza, że my mamy pomimo wszystko kontynuować znajomość. A takie zjawisko opisuje autor posta. Ja również w ten sposób zweryfikowałam kilka swoich znajomości, które ciagnęły się tylko i wyłącznie dzięki zainteresowaniu z mojej strony. Kiedy to ja przestałam się interesować do dzisiaj nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje i nie mam żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu. Podobne pretensje ma jedna z moich sióstr, która jeśli chce wiedzieć co u mnie słychać dzwoni do matki i jej pyta, do mnie nie zadzwoniła NIGDY, ma natomiast pretensje, że ona mnie nie obchodzi i nie zadzwonię nawet raz w miesiącu zapytać co słychać. I nie zadzwonię, bo mnie to nie obchodzi, zapytam matki jak będę chciała się dowiedzieć. Ja nie zamierzam przed wszystkimi się "płaszczyć", okazywac zainteresowanie skoro ich strony nie ma żadnego. Każda znajomość wymaga jakiejś wzajemności w stosunkach, jednostronne kontakty to dla mnie albo głupota (ze strony osoby, która zabiega) albo wyzysk (ze strony osoby, która pozwala o siebie zabiegać jak król).
  14. Znalazłam tą roślinkę całkowicie przez przypadek czytając sobie o niehormonalnych sposobach leczenia zaburzeń hormonalnych, czy takowe są, ponieważ od lat borykam się z przetłuszczającymi się włosami, brałam już izotretynoinę, która średnio pomogła w tej materii i podejrzenie pada na zaburzenia hormonalne. Antykoncepcji łykać już nie zamierzam nigdy stąd moja ciekawość. Lek niby przeznaczony jest do łagodzenia objawów PMS. Nie chodziło mi w prawdzie o to, ale co ciekawe na temat roślinki i leku przeczytałam: Brała może to któraś z dziewczyn? A może forumowi "farmaceuci" coś wiedzą na temat tej rośliny? Domyślam się, że lek jest słaby bo sprzedawany bez recepty więc zapewne nie wpłynie na samopoczucie osoby z depresją, ale może jest sposobem na wahania nastroju związane z cyklem miesiączkowym u kobietek?
  15. Oczywiście, że mogłoby tak być, ale wówczas przecież nie pisałabym o tym w tym temacie Poza tym nie wiem co ma to o czym pisałas do bycia wrednym? Wredna to osoba, która do ciebie mówi, ze jesteś jej najlepszą przyjaciółką, a za plecami obrabia ci tyłek albo wyjawia twoje sekrety. To inaczej dwulicowość. Znam mnóstwo wrednych osób i nie pochodzą one wcale z młodego pokolenia jak tutaj najeżdżacie na dzisiejszą niewychowana młodzież. Są to osoby o wiele starsze ode mnie i nawet w mojej rodzinie.
  16. I to jest właśnie podstawowy błąd popełniany przez osoby, które chcą wyjść z jakichs tam zaburzeń. Absolutnie nie usprawiedliwiam zachowań niczyich rodziców/rodzeństwa/kolegów/wstawić dowolne, ale to jest TWÓJ problem, z którym chcesz się zmierzyć, a nie rodziców czy bog wie kogo, to TY ponosisz odpowiedzialność za ich zachowanie, to w TOBIE jest wola zmiany złych nawyków i w końcu to TY będziesz czerpać korzyści z przemiany własnej osoby, nie oni. Obwinianie innych do niczego nie prowadzi, zwłaszcza jak nie widzi się w nich zmian, a to już bywa bardzo frustrujące jak widać po Tobie. Oni nie wykonają za Ciebie ciężkiej pracy nad Tobą choćby nie wiem jak żałowali i Cię za wszystko przepraszali, to TY musisz SAMA z pomocą specjalistów bądź nie pracować nad sobą. Powtarzam jeszcze raz - Twoja choroba to jest Twój problem do rozwiązania przez Ciebie. Poważna ma być dla Ciebie, a nie dla matki. Co z tego, że moja matka olewa mój stan? Co mam zrobić z tym, że nawet nie próbuje do siebie dopuścić myśli, że to dzięki niej zawdzięczam swoje zaburzenia? Nic z tym nie zrobię, nawet gdyby zrozumiała zupełnie to nie zmieni stanu rzeczy, bo ja nadal będę potrzebowała leczenia i nadal jego przebieg będzie zależał ode mnie. Nawet gdyby codziennie zachowywała się tak jakby z całego serca mnie przepraszała NICZEGO TO NIE ZMIENI. Poza tym obwinianie innych jest tylko i wyłącznie Twoją słabością, pokazujesz matce, że nadal ma nad Tobą kontrolę, bo od jej wewnętrznej przemiany Ty uzależniasz swoją. Pora to wreszcie zrozumieć.
  17. Ja potrafię natomiast wczuć się w sytuację ludzi, którzy tak jak ja sa niechciani, porzuceni, wymaga sie od nich wiecznego uśmiechu na twarzy, jestem w stanie zrozumieć agresywne dziecko, smutną i nieszczęśliwą staruszkę, wyśmiewane osoby i dużo, dużo więcej. Nie ma to jednak nic wspólnego z moimi umiejętnościami odczytywania mimiki twarzy czy gestów. To, że ktoś cierpi to widać, natomiast co do reszty ja w ludziach nie widzę kompletnie nic. Właśnie sobie pomyślałam, że żyję chyba w rodzinie socjopatów, bo co by sie nie działo każdy ma banana przyklejonego do ryja, nosi tą swoją maskę i każdy jest kurva tak dumny, że niemal nie wybuchnie. Po nikim nie widać emocji. Nic zatem dziwnego, że przejęłam te chore zachowania, brak umiejętności mówienia o sobie, brak okazywania emocji lub okazywanie emocji odwrotnych do rzeczywistych. Skąd zatem wzięła się moja empatia? Nie mam pojęcia. Jak widać te kluczowe cechy charakteru nie koniecznie wynosi się z domu. Możesz mu się podobać, ale fizycznie, nie koniecznie musi to oznaczać akceptacje Twojej osoby jako całości . Poza tym ludzie często są zaślepieni i "nie dopuszczają" do siebie faktów, jakby ich nie było. Znam to niestety z autopsji, ale później płaci się za to słoną karę. Zawsze miała zasadę "nie dla facetów, którzy rzekomo są nieszczęśliwi z żonami i chcą z nimi rozwodu, ale z wielu przyczyn tkwią w papierowym małżeństwie". Mówiłam "nie" do czasu aż się nie zadłużyłam i teraz płacę za to słono.
  18. No dla mnie życie na samej srtralinie i reobksetynie równało się kompletna głodówka. Nie wiem ile schudłam, ale jak na mój wzrost sporo. Po prostu nie chciało mi się jeść, mogłam cały dzień nie jeść nic i też byłoby dobrze. Zero smaku, zero ochoty na cokolwiek, natomiast już 20mg mianseryny w moim jadłospisie i słodycze zaczęły smakować jak ambrozja. Przeszło mi to trochę, ale gdzieś z miesiąc myślałam tylko o jedzeniu. Nie czarujmy się zatem, że ktoś jest w stanie na dłuższą metę opanować taki wilczy apetyt, więc się tyje. Zatem tyje się przez leki, które tak a nie inaczej wpływają na apetyt. Normalnie starczały mi 3 małe posiłki dziennie, po dodaniu miansy czułam się bez przerwy głodna. Nie da się funkcjonować nie zaspokajając tego głodu. Więc wina leży niestety po stronie leków.
  19. Poznanie odpowiedzi na pytanie DLACZEGO niczego absolutnie nie zmienia. Można wiedzieć o sobie wszystko, a i tak nie zmieni to żadnego ze schematów postępowania. Dopiero odpowiedź na pytanie JAK to zmienić ma sens, bo może prowadzić do kontrolowania w większym lub mniejszym stopniu patologicznych zachowań. O ile na terapii można się dowiedzieć DLACZEGO odnośnie absolutnie wszystkiego, o tyle odpowiedzi na pytania zaczynające się od JAK już nie szczególnie. Ani magiczne pigułki nie rozwiążą problemu, ani znalezienie odpowiedzi na pytanie "dlaczego". Odpowiedź na to pytanie zadowoli tylko tych, którzy poszukują usprawiedliwienia i prostego wytłumaczenia swojego nieszczęścia. To wszystko.
  20. Ale przykre doświadczenia są głównym motorem napędowym empatii, która potrafi człowieka zniszczyć - jak mnie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak zaślepia współczucie i zdolność patrzenia na wiele spraw z perspektywy innych osób. Nie z powietrza wzięło się stwierdzenie "kto ma miękkie serce musi mieć twardą dupę". Ja coraz częściej staram się ignorować swoją empatię, udawać, że jej nie ma, bo nie mam zamiaru znów cierpieć. Może kiedyś będę przechodziła obok 90% nieszczęść, które zauważam, tak jak obojętnie się przechodzi obok mnie.
  21. MalaMi1001

    Romowie.

    Moich rodziców kiedyś cyganki okradły. Babka, jak jeszcze żyła, wpuściła do domu cygankę, która niby wody chciała się napić, a druga cichaczem wlazła do domu i ukradła kasę i jeszcze jakieś rzeczy. W domu była tylko babka, nikogo więcej. Poza tym nienawidzę nachalnych, prostackich cyganek, które zaczepiają na ulicy i chcą "powróżyć". Tak nachalni nie są nawet akwizytorzy i ludzie pytający "czy mogę poświęcić chwilkę, żeby porozmawiać o bogu".
  22. Jakie to smutne Mam tak samo. Nie wierzę w ani jedno pozytywne słowo na swój temat. ANI JEDNO. Z resztą jak rozmowa schodzi na mój temat i ktoś usiłuje mnie chwalić natychmiast tą rozmowę ucinam. Nienawidzę kiedy ktoś mówi coś pozytywnego na mój temat, robię się wtedy czerwona jak burak i nie wiem jak zareagować. Z resztą ostatnio rzadko rozmawiam z ludźmi na inne tematy niż praca więc przynajmniej mam spokój jeśli chodzi o to głupie uczucie. Za to wrzucać można mi do woli, już sie tym nie przejmuję, mówię ok i idę dalej Zazwyczaj jest to mało konstruktywna krytyka, mocno subiektywna, ta lata mi koło 4 liter. Natomiast dobra krytyka jest zawsze mile widziana, bo rozwija.
  23. MalaMi1001

    Spamowa wyspa

    Miesięcznie rozumiem?
  24. A mnie wczoraj pan terapeuta powiedział, że to, co lekarze nazywają lekoopornością to nie jest sensu stricte biologiczna lekooporność, że lek nie działa, przelatuje przez człowieka jak przez sitko, tylko jest to "wina" psychiki. To nasza psychika jakby "blokuje" działanie leku ponieważ emocje są zbyt silne i procesy zachodzące w mózgu, które mają na celu w jakiś sposób ochronić człowieka przed ich skutkami mają wyższy priorytet niż procesy pozwalające lekowi działać. W skrócie nasz umysł nie pozwala lekom się wkręcić. Poparł swoją tezę tym, że gdyby dać silne leki uspokajające członkom ekipy antyterrorystycznej przed akcją, część z nich rzeczywiście by padła, a część nie odczułaby żadnego działania, ponieważ mają w sobie coś, co sprawia, że takie zajęcie a nie inne wybrali (trochę agresji, uwielbienie adrenaliny itp). Czyli chęć wykonania zadania i poczucie odpowiedzialności znoszą uspokajające działanie leku. Oczywiście nie wiem ile w tym prawdy, a ile to luźne przemyślenia mojego terapeuty, ale mnie też wydaje się dziwne, że są ludzie, na których nie działają żadne leki. Na mnie sertralina nie działa w ogóle. Co najgorsze, powróciła senność w ciągu dnia. Na to też terapeuta ma swoją teorię, ale to nie istotne w tym momencie. Może ma rację, może nie w każdym razie zwiększam mianserynę i reboksetynę. Zostane na 100mg sertraliny na razie, zobaczymy co będzie dalej. W każdym razie ten mix ma tylko jeden plus - zmniejszyły mi się fantazje. Poza tym - nic.
×