Skocz do zawartości
Nerwica.com

MalaMi1001

Użytkownik
  • Postów

    1 935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MalaMi1001

  1. No wlaśnie ja ten wzór zamierzam zrobić z cytatu przekonwertowanego na kod binarny
  2. Kestrel oszalałeś? Nie jestem maniaczką starożytności, coś delikatnego ma być
  3. No ja mam taki pomysł, że aż sama się boję Tym razem stawiam na jakiś motyw egipski i kod binarny Ehh to zboczenie zawodowe
  4. kupmitrumne pawie pióro w kolorze. Teraz planuję na przegubie ręki, pomysł jest tylko jakoś nie ma weny żeby zrobic konkretny projekt.
  5. Potwierdzam. Ja też stosowałam bephanten, ale krem -NIE MAŚĆ. Maść jest za tłusta i skóra nie oddycha, a co za tym idzie wolniej się goi. U mnie zagoiło się jak na psie, skóra schodziła tylko 2 dni. A dziarkę mam na szyi W najbliższej przyszłości skrobię kolejną
  6. Ehh, czyli jednak miansa powodowała u mnie takie goowniane fizyczne samopoczucie Drugi dzień abstynencji od niej i od razu czuję się lepiej. Na miansie czułam się jakoś tak naturalnie, a teraz czuję się chemicznie W każdym razie miansa na dłuższą metę strasznie rozleniwia, a o dziwo daję radę w ciągu dnia na trazodonie, nie muli aż tak. Zastanawiam się jeszcze nad skombinowaniem maprotyliny do swojego kombo, można kupić na doz.pl, co w połączeniu z edronaxem powinno dać niezłego noradrenalinowego kopa w ciągu dnia. Tylko kto mi to łaskawie przepisze Chyba na ładne oczy pójdę do rodzinnego...
  7. ladywind nie przestała, ale nie wiem czy to zatrzymanie wody czy tycie ale czuję się taka zapuchnięta jak balon i to dokładnie od momentu kiedy zaczęłam brać miansę. Myślałam, ze to przejdzie i to taki chwilowy ubok, ale niestety jest tylko gorzej A taki fajny mix miałam, ehh...
  8. Czy chciałabym mieć swoją własną prywatną rodzinę? Hmm, no nie powiem, że nie chciałabym mieć swojej kopii zapasowej w postaci dzieciaka, ale wiem doskonale, że prawdopodobnie popełniłabym wiele błędów podobnych do tych, jakie popełniła na mnie moja matka, co skończyłoby się dla tego biednego dziecka tym samym co dla mnie. Poza tym nie wiadomo czy moje zaburzenia to tylko wina środowiska w jakim dorastałam czy jednak jest coś uwarunkowane biologicznie. Sprzedać tyle cierpienia w imię egoistycznej chęci posiadania potomstwa? Stanowczo nie. Nie mogłabym spojrzeć na siebie w lustrze i nie mogłabym patrzeć na to dziecko, wiedząc że nie mogę mu pomóc, że jest zdane na łaskę prochów, terapii itp. Wiem, ze wcale nie musi tak być, wiem, ze mogłoby się okazać, że byłabym dobrą matką i wiedząc co matka zrobiła mnie i jak, dziecko dostałoby ode mnie to, czego nie dostałam ja. To jest jednak tylko gdybanie, spekulacje, a ryzyko jest jednak za duże. Poza tym jest jeszcze inna kwestia. Całe życie byłam do wszystkiego zmuszana, musiałam zrobić to, tamto, musiałam zachowywać się tak, a nie inaczej, po prostu wszystko musiałam. Dziecko i rodzina to jednak olbrzymi obowiązek, a ja żyjąc całe swoje życie w samotności bez uczuć i bliskości, których nie dostawałam, a okazywać MUSIAŁAM, przywykłam do tego. Nie chcę już nic musieć. Musieć wstać, nakarmić, przewinąć, ubrać, kupić, zawieźć, to sa jednak rzeczy, które się musi, chocby nie wiem jak było kolorowo. Samotność i przymus samowystarczalności chyba za bardzo uderzyły mi do głowy, nie wyobrażam sobie znów mieć obowiązków z etykietką "muszę". Za dużo złych przyzwyczajeń, które obróciłam na swoją korzyść i które polubiłam. Podoba mi się życie w pojedynkę i nic nie musieć. Podoba mi się, że wiele rzeczy teraz po prostu mi się chce, bo wiem, że ich nie muszę.
  9. roger123 po rozstaniu żyje się ciężko. Ja przez rozstanie zaczęłam leczyć się psychiatrycznie. Ale dzisiaj wiem, że to nie samo rozstanie powodowało we mnie te wszystkie uczucia, tylko skrajnie niska samoocena i wypracowane we mnie przez matke poczucie winy za wszystko. Dzisiaj patrze na to wszystko zupełnie inaczej. Gdyby nie te wydarzenia do dzisiaj żyłabym w poczuciu winy i chorej, emocjonalnej więzi z matką, nadal uważałabym się goowno, wszystko kręciłoby się tylko wokół cierpienia i idealizacji każdego człowieka, który by się do mnie zbliżył, dewaluacji swojej osoby, pomniejszaniu znaczenia swoich potrzeb i obarczaniu siebie wina za błędy innych. Każde rozstanie boli. I to jest dobry ból dopóki nie ma znamion patologii. Cierpimy bo było nam dobrze z daną osobą, ale wiedząc, że jesteśmy coś warci widzimy jakieś jutro. Ja swojego jutra nie widziałam, przez pare lat było mi wszystko jedno co się stanie. Teraz pewnie nie rozumiesz o czym mówię, ale to w sumie nic dziwnego. Każdy musi przejść przez ten okres "żałoby", tęsknoty za ukochaną osobą, to normalne. Najważniejsze to wciąż myśleć o jutrze, a w przeszłości widzieć tylko fajne wspomnienia.
  10. Ehh, trazodon to jednak nie miansa, nie ma nawet porównania. Na miansie człowiek przykłada głowę do poduszki i odlatuje, a na trazodonie jednak te pół godziny do zaśnięcia trzeba liczyć. No i tradycyjne przebudzenia nocne powróciły No nie ma porównania, jak dla mnie miansa to najlepszy środek nasenny. Ale niestety, powoduje tycie, tudzież zatrzymanie wody, więc czując się jak balon samopoczucie nie najlepsze. No i tradycyjnie jak to na trazodonie ziewam dzisiaj niemiłosiernie Będzie mi brakowało tej noradrenaliny Chyba, że sertre zamienie na wenlafaksynę co w połaczeniu z reboksetyną da efekt kopa. Albo i nie Kuźwa taki fajny mix to był no
  11. Nie ma czegoś takiego jak kryształowa moralność. Moralność to odczucie subiektywne. Człowiekiem moralnym można nazwać kogoś kto ma jakieś zasady i żyje przestrzegając ich i nie robiąc wyjątków.
  12. Ja na terapii jestem już pół roku, widzę olbrzymie zmiany, ale widzę też ogrom pracy przede mną. Uważam Jagoda34, że nie powinnaś nastawiać się na konkretny czas, w jakim terapia ma Ci pomóc. Ja idąc na terapię byłam święcie przekonana, że to nic nie da, że całe to gadanie można sobie gdzieś wsadzić, ale chodziłam w sumie chyba z nadzieją, że się mylę. I nawet nie wiem kiedy zaszły we mnie zmiany, działo się to poza moim świadomym pojmowaniem, ale efekty tej zmiany widzę nie tylko ja. Sama zobaczysz, że przyjdzie moment gdzie będziesz widziała, że coś się zmienia, ale początku tych zmian pewnie nie zauważysz, zauważysz jedynie jakieś skromne efekty tego, że zaczynasz siebie i wszystko dookoła postrzegać inaczej, a przez to inaczej reagować na wiele sytuacji. Głowa do góry
  13. Psychotropka`89 pewnie, że mają, doskonale o tym wiem. Widziałam w życiu nie jedno. Moja ex przyjaciółka proponowała mi kiedyś trójkącik z jej nowym chłopakiem arabusem, aż mnie ciarki przeszły. Dobrze, ze wyjechała w piz... nie musiałam mówić jej wprost co myślę albo zręcznie uciekać przed nią. Ale prawda jest taka, że znam więcej facetów, którzy zaliczali co popadnie, nie ważne czy panna była przytomna czy schlana w trupa. No i w moim otoczeniu są ludzie raczej z gatunku wiernych. Ale zakładam, że wśród nich są tacy, którzy się po prostu nie ujawniają.
  14. Ach ten wasz giętki jak kisiel męski kręgosłup moralny ....
  15. Dokładnie. To zdanie po prostu oddaje całą esencję zdrady jak dla mnie OBRZYDLIWE. Poza tym na temat tzw seksu bez zobowiązań powstała już cała masa publikacji i z ich dużej większości wniosek nasuwa się jeden - nie ma czegos takiego jak seks bez zobowiązań. Tzn. jest, ale tylko z nazwy, dwoje ludzi sie umawia, że będą się pukać jak zwierzęta w lesie, po wszystkim każde wraca do swojego życia, nie są i nie będą parą, nawet nie muszą być przyjaciółmi czy dobrymi znajomymi. Natomiast w 90% powstaje po ktorymś razie więź emocjonalna, czy to z jednej czy z drugiej strony i jeśli jedna ze stron tego nie odwzajemnia pojawia się uczucie "oszukania" (bo miało się nadzieję że cyckami czy penisem rozkocha się w sobie seks partnera) i zeszmacenia. Z tego co widzę autor pomimo usilnych zaprzeczeń nadal czuje coś do owej pani, ponieważ gdyby tak nie było żadna siła na niebie i ziemi nie sprawiłaby że po takim oszustwie uprawiałby z nią "dziki" seks. Więc dla niego przynajmniej to już nie jest seks bez zobowiązań. Nie oskarżam bynajmniej ani autora, ani jego koleżanki , bo i ona chciała zdradzić męża w objęciach autora i autorowi później już nie przeszkadzało, że jest tym drugim. Każde z nich wiedziało co robi. Dla mnie to nie dość, że niemoralne i obrzydliwe (patrz cytat z Psychotropka`89) to pozostaje jeszcze kwestia dbałości o swoje zdrowie (nie boisz sie chłopie że złapiesz jakiś syf?)
  16. Są tacy faceci? Serio? Nie no pewnie, że są, sama się na takiego nadziałam. Powiem Ci tylko tak. Ja nie uważam każdej kobiety, która lubi sex za szmatę, która nadaje się tylko do wytarcia podłogi, ale jest mały problem w twojej sytuacji. ONA MA MĘŻA. I wiesz co mu robi? OSZUKUJE GO. A wiesz co zrobiła tobie? OSZUKAŁA CIĘ. A wiesz ilu "kolegów z pracy" było przed tobą a ilu będzie po tobie? Myślisz, ze się przyzna? Jeśli tak to naiwny jesteś. Nie potępiam seksu bez zobowiązań, jak ktoś lubi przygody na jedną noc lub związki typu fuck-friends to nie ma sprawy, jeżeli obie osoby się na to godzą niech robią co chcą. I nie ma to znamion - wybaczcie za określenie - kurewstwa w momencie kiedy obie osoby są WOLNE! Twoja seks przyjaciółka ma męża, nie wiem czy jesteś aż tak bez emocjonalnym człowiekiem, że nie boli cię to, że ona przychodzi do domu, trzepocze rzęsami do męża, mówi do niego czule i przez całą noc uprawiają namiętny seks. Mnie szlag by trafił mając taką świadomość, zeżarłaby mnie frustracja, złość i bezsilność. Sama wpieprzyłam się w relację z gościem, który ma żonę, choć nie są razem od 2 lat. Miałam przynajmniej ten komfort psychiczny jaką jest świadomość, że nie wraca do żony wieczorem. Ale szybko się okazało kim ten człowiek jest i jak niską ma moralność. Bolesna nauczka na przyszłość, z której wyciągnęłam wnioski. Jeśli zatem zależy ci tylko na cielesnych uniesieniach i potrafisz bez emocjonalnie i bezrefleksyjnie podejść do kobiety jak do dmuchanej lalki, z którą robi się tylko jedno to chwytaj chwilę. Zachowanie tej kobiety przypomina mi moją ex przyjaciółkę, która sądziła, że seksem da się wszystko załatwić, że seks wynagrodzi i zrekompensuje wszystko pozostałe. Ja doskonale wiem, że u faceta priorytetem jest właśnie seks, że bez tego kobieta nie istnieje, byle szybko i łatwo. Ale pamiętaj, że nie moczysz w dziupli w drzewie tylko w człowieku, który jest ..... i tutaj sam sobie odpowiedz na to pytanie.
  17. Dokładnie to próbował mi wytłumaczyć mój terapeuta na pierwszych sesjach, aja twierdziłam, ze ma trochę nie po kolei w głowie i nie wie do kogo to mówi Ja tylko chciałam nic nie czuć i być obojętną wobec odrzucenia. Teraz wiem, że próbował mi wytłumaczyć to, co bardzo dobrze ujęłaś i miał całkowitą rację.
  18. To nie partner ma podbudowywać naszą samoocenę, ale my sami. Dotarło to do mnie w niedzielę, kiedy to znowu mamunia z siostrą zaczęły się mnie czepiać (we dwójkę są w tym nieocenione, w zawodach na 100% zajęłyby pierwsze miejsce) i jakoś dotarło do mnie, że to nie ja jestem zaburzona tylko one podbudowują siebie jadąc po mnie. Osobno są do zniesienia, ale razem kiedy jedna ma wsparcie w drugiej w gnojeniu są nie do zaje*ania. Widać było to po ich reakcji kiedy zamiast gorliwego tłumaczenia się z mojego "złego" zachowania olałam sprawę. Teraz to jestem Sprite, a one pragnienie. Nie pozwalam wpływać już na moje emocje, ani im ani nikomu innemu (dosłownie). Ich potrzeba przekonania o byciu lepszymi ode mnie już mnie nie dotyczy.
  19. Albo się odobraże z trazodonem. Sama już nie wiem, bo średnio na mnie działał. Miansa za to działa zarąbiście uspokajająco.
  20. Psychotropka`89, nie nie próbowałam, bo nie chcieli mi przepisać Kobita stwierdziła, że ona stosuje u wielu osób połączenie miansa+sertra i sprawdza się doskonale, a poza tym wg niej przydałoby mi się trochę przytyć. Przytyć może i tak, ale ja się czuję opuchnięta jak jakiś pieprzony balon, czuję że to nie tycie, a może i tycie, sama już nie wiem A Ty bierzesz mirtę i jak się spisuje? Masz porównanie z miansą?
×