Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cień latającej wiewiórki

Użytkownik
  • Postów

    277
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Cień latającej wiewiórki

  1. To się zgraliśmy Witaj po latach, też niedawno wróciłem, choć z różnych powodów na nowym nicku. Co słychać?
  2. Absolutnie niedopuszczalne i skreśliłoby takiego lekarza w moich oczach. To nie jest okulista tylko psychiatra. Jeśli chodzi o moje wizyty, zwykle wygląda tak: *dryń dryń* – halo – dzień dobry tu lekarz Sraki Owaki, dzwonię z przychodni bez spodni, czy rozmawiam z Panem Wiewiórką? – tak – proszę o podanie numeru buta celem weryfikacji – 2137 – dziękuję, no to w czym mogę panu pomóc? – potrzebuję recepty na stale przyjmowane leki – widzę że pan często zmienia lekarzy, dlaczego? – zapisuję się do tego który ma najbliższy termin – jakieś problemy z przyjmowaniem leków? – nie – jak się pan czuje na tych lekach? – dobrze – no powinien pan zrobić badania krwi wie pan? – wiem – to ja zapiszę, że pana prosiłam/em, żeby pan zrobił badania krwi – ok – no to wypiszę panu receptę – dziękuję – czy mogę w czymś jeszcze pomóc? – nie, dziękuję – to do usłyszenia – do usłyszenia
  3. Tzw. gaslighting. Wyjątkowo podstępna i szkodliwa technika manipulacji, która może nawet sprawić, że z czasem ofiara zacznie wątpić we własną percepcję.
  4. To jest całkiem ciekawe pytanie, bo na tyle osób, które znam z Internetu, w zasadzie większość nie wie, jaki mam zawód (bo nie pytali), a nawet jeśli wiedzą, bo gdzieś w rozmowie wyszło, to nikt nie wie, gdzie pracuję (bo trzymam to dla siebie z powodu prywatności). Gębę też mało kto widział. Teraz też nie widzą prawdziwej ciebie. Widzą maskę. Z maską nie da się budować relacji. No to moje propozycje odpowiedzi i to, jak wyobrażam sobie dalszy tok rozmowy. – Choruję – Opowiedz mi o tym więcej – Wiesz co, na razie nie chcę o tym mówić. Może kiedyś – Gdzie pracujesz? – Nie pracuję nigdzie – Dlaczego? – Długo by opowiadać, może kiedyś ci powiem – Mam czas… – Na razie nie chcę o tym mówić, OK? – Spotkajmy się – Tak szybko? Chcę cię najpierw lepiej poznać – Spotkajmy się – Na razie dobrze mi przez Internet – Spotkajmy się – Czemu chcesz się spotkać? – Bo chcę cię lepiej poznać – Myślisz że nie da się poznać kogoś przez Internet? – Myślę że nie tak jak na żywo – Przekonaj się! Jeśli ktoś po czymś takim będzie naciskał to jest to problem z nim i z jego nierespektowaniem granic. Choć oczywiście do kontynuowania znajomości nikt nikogo nie zmusi.
  5. Nie jesteś. Uświadomienie sobie tego było dla mnie bardzo ważnym krokiem w odczarowaniu wstydu. Jako dziecko, nastolatek, młody dorosły, byłem święcie przekonany, że tylko ja mam takie problemy, jakie mam, i że nikt by mnie nie zaakceptował, gdyby się o nich dowiedział. To był mój najgłębiej skrywany sekret. Choć nadal się ich wstydzę i nadal czasem (szczególnie gdy przychodzi atak / flashback, lub gdy czegoś nie mogę przez to zrobić) nienawidzę siebie z całego serca, to jednak prawda okazała się inna. Są ludzie, którzy wiedzą, a mimo tego nie odeszli. Co więcej, sprawiło to, że i oni w jakimś stopniu otworzyli się przede mną, co utorowało drogę do bardziej prawdziwych relacji. Bo z maską nie da się stworzyć relacji. To powiedz to osobie, która zadaje pytanie. To normalne, że pytamy o coś w rozmowie, ale też normalne, że stawiamy grzecznie granicę i nie chcemy rozwijać danego tematu. Normalna osoba to uszanuje. A jak nie uszanuje, to problem jest z nią, a nie z tobą. BTW, w większości moich znajomości internetowych nigdy nie padło pytanie, czy pracuję i gdzie.
  6. Pani… aż musiałem spojrzeć w dół… uff, jeszcze jest
  7. Cień latającej wiewiórki

    Ot

    Myślisz że to realne? Musieliby przecież usunąć też z cytatów, a wtedy posty osób, które ci odpowiadały, nie miałyby sensu. Może to i zdrowe podejście – choć ja tych co bardziej odklejonych ignoruję.
  8. @AntiSocialButterfly, > Jest potrzebna do rekrutacji A ok, już jasne. > Piszę to w sumie każdemu, nie ma to dla mnie najmniejszego problemu. Nigdy nie oczekuję odpowiedzi "na już". To nie dedline w robocie, więc na spokojnie Całe szczęście I taki mam w sumie problem z Discordem. Ktoś mi coś pisze, ja mam czas żeby odpisać na jedną wiadomość, ale nie mam czasu, żeby z tą osobą dłużej rozmawiać. A jak ja odpiszę i ta osoba mi odpisze, to oczekuje że jestem i że odpiszę. Dlatego zwykle odpisuję dopiero jak mam więcej czasu, co czasem następuje po paru dniach :c > Współczuję, to musiało być ciężkie Szczerze, nie było. Wyparłem te uczucia. Wybiły jak szambo w innych relacjach, ale nie w tej. > Taaak, taki cytat "Nic nie jest zaburzeniem, dopóki nie sprawia problemu". Gdzieś usłyszałam albo czytałam. Trochę tak jest. W końcu dawka czyni truciznę Inna sprawa, że to, czy coś jest problemem czy nie jest, jest czasem kwestią subiektywną. > Super, tak trzymaj! Silna koteczka jest, jak ma apetyt to najważniejsze, dużo sily Dziś już z nią trochę lepiej Dzięki :3 > Tata powiedział kiedyś, że jest "cacana", to zaczęłam kombinować z wariantami i wyszło coś takiego. Czemu cacana? > Też nie, nie znajdę na to lepszej analogii. No ale generalnie rozumiem o co chodzi. > Rozumiem takie podejście względem starszej osoby, bo one faktycznie nie są już tak sprawne. Dziecko - absolutnie nie. Tu nie chodziło o sprawność, a po prostu o takie trzymanie pod kloszem, nie mówienie mu o pewnych rzeczach, itd. Był częścią rodziny, a jednocześnie jakby nie był. > Zaczęła kopiować mój styl to ją zablokowałam. „Imitation is the sincerest form of flattery” :3 Mnie sąsiedzi teraz na działce kopiują
  9. @AntiSocialButterfly, > Żartowałam, to ja piszę pierwsza B) Niepodobne do obrazu w głowie, który sobie stworzyłem > Grafikę, plan b to edytorstwo a plan c to praca To co z tą historią sztuki? Bo chyba nie ma tego na grafice (chyba że jest)? > Ma ciężkie GUI Ja od dawna używam xfce4, wygodne i niezbyt ciężkie. > Wiesz co ja tylko przejścia mam (w miarę) swoje, nic poza tym, więc szału nie ma. Też chce go bardziej pociąć, żeby to był mix a nie set. No ale jak będziesz chciała, to się podziel Chyba że to by obniżyło twoją anonimowość. > Mi mama kazała ściszać AC/DC z głośników, kiedy jeszcze nie miałam słuchawek, potem sama pokazała mi "Dirty Diana" Michaela Jacksona. Z tym akurat nie widzę problemu za bardzo, też czasem proszę, żeby np. ściszyła radio. Ale to było takie… hm, prześmiewcze. Wiedziała że to moje kawałki, że właśnie coś robię. Trzeba byłoby ją wtedy usłyszeć, żeby zrozumieć kontekst. > A muzykę elektroniczną kocham. Skrillex, Zomboy, Moti, Flux Pavilion ile się ich nasłuchałam w podstawówce. Nawet teraz leci My Name Is Skrillex :3 > Siły, motywacji, ale dzisiaj już lepiej, zaczęłam przynajmniej. O, no to dobrze. U mnie jest ostatnio dramat z brakiem wolnego czasu, dlatego dopiero teraz odpisuję Kilka rzeczy się nałożyło. > Co najgorsze sama może nie być tego świadoma. Rzadko ktoś krzywdzi celowo i z premedytacją. Po prostu jeśli ktoś, kto nie przepracował swoich zaburzeń, decyduje się na dziecko, to ciężko oczekiwać innych efektów – a ciężko jest je przepracować, jeśli nawet nie jest się ich świadomym. > No a potem nie dziwić się, że pokonało go uzależnienie... dosłownie. No właśnie… I takich historii jest masa. Ciche życia, które równie cicho się kończą i oprócz rodziców nikt nie uroni nawet jednej łzy. > A to tak chyba wszędzie, tatowie są zazwyczaj bardziej wyluzowani. Chyba tak. W sumie to było jak już byłem dorosły, nie miałem z nim kontaktu przez całe dzieciństwo i okres nastoletni, więc nie wiem, jakim byłby ojcem. Pamiętam jedynie przemoc z dzieciństwa, a potem zniknął. > Wszystko na raz, paraliż, niemożność podejmowania decyzji, czasem łapałam się na gadaniu do siebie/wykonywania gestów, jakbym z kimś rozmawiała lub dziwnych dźwięków. Jakby radio przebijało do rzeczywistości pojedyncze słowa. Bo akurat miałam flashback do rozmowy sprzed 5 lat, natrętne myśli np. Zapętlona piosenka w głowie, często zwracałam też (zbyt dużą) uwagę na radio. A jak zlecono mi więcej niż 1 czynność na raz to już kaplica. Wszystko robiłam też cholernie wolno, totalna strata poczucia czasu, niemożność robienia rzeczy szybciej nawet mimo świadomości, że jest źle. Takie jakieś otępienie. No tak, rozumiem. Plus pewnie poczucie, że wszystkich zawodzisz, że się nie nadajesz, itd.? > A co do podejrzenia adhd to bardziej przez nieogarnięcie, jak nie zapiszę to zapomnę, ale sprawdzić co zapisałam (zwłaszcza w szkole) to inna sprawa. I to od wczesnej podstawówki. Każdy jest czasem trochę roztrzepany. Ja staram się być zorganizowany, a też mi się zdarzy zapomnieć sprawdzić coś, co sobie zapisałem, żeby nie zapomnieć. To chyba kwestia skali, na ile to jest widoczne, na ile przeszkadza – no i czy masz też inne cechy związane z ADHD. > Otóż to. I tak lepiej, żeby odchodził w domu niż jakimś rowie jak rzucony pet. Co jak co to żyjąca, czująca istota. Dokładnie tak. To staram się dać. Inna sprawa, że byliśmy na badaniach i wygląda to gorzej, niż myślałem. Mam nadzieję, że zostało nam jeszcze trochę czasu, ale… no czas pokaże, tutaj nie da się nic tak naprawdę przewidzieć. Na razie jest źle, jeśli chodzi o wyniki krwi (ostatnie, czwarte stadium choroby, piątego już nie ma), ale koteczka, choć osłabiona, to żyje, jest zaopiekowana, zaopatrzona, no i ma apetyt, pije, a to w jej stanie bardzo ważne. > Mówię na nią Cysia, ma (około, bo ulicznik) 3 lata. Ładne imię Czemu Cysia? > Co innego, kiedy apetyt robi za dodatkową emocję, wtedy nie czujesz sytości, głodu (możesz np. być już po obiedzie), coś jak z zapaleniem papierosa, po prostu czujesz, że musisz coś zjeść, taki niepokój. I to niekoniecznie z powodu czegoś negatywnego. Palić nie palę, ale mam tak, że zajadam stres. „Nie jesteś psem, nie nagradzaj się przysmakami”… > Otóż to. Najgorzej, kiedy do tego twoje potrzeby są spychane na dalszy plan Tak zawsze było. Zawsze czułem się jak takie zwierzątko. Niby zaopiekowane, niby kochane, ale praktycznie ubezwłasnowolnione. Mama miała takie podejście też do mojego dziadka – ona się zaopiekuje a on niech sobie gazetkę poczyta, niech sobie krzyżówkę rozwiąże, i niech się nie wcina. > A to to tak, absolutnie. Też bardzo fajny myk z odwracaniem sytuacji, zacznę tak robić. Wiele razy czułam sie poniżana w życiu. "Przyjaciółka" też mnie tak gasiła, bo była okrutnie zawistna. Wywaliłam ją rok temu. Po upokorzeniu, jakiego przez nią doznałam nie umiem pozbierać samooceny do teraz. Co ona na to? Zaakceptowała granice, czy wie lepiej, chce wrócić, pisze do ciebie, narzuca ci się? Śmieci trzeba wynosić… choć czasem wynoszą się same. > Nawet bardzo, raz jak jedno podniosłam, żeby po coś sięgnęło na górnej półce to wszystkie w pobliżu ustawiły się do mnie w kolejce, bo chciały "na rączki" (´▽`ʃ♡ƪ) Ja mogę kota na ręce wziąć > Tu to aż muszę sama siebie zacytować, resztę odpowiedzi napisze później. Bo kurde niby ROBIĘ je sama ale kto daje mi dokładną instrukcje krok po kroku (co ile czego i kiedy przestać dodawać, bo np. Jest za słone) to już inna sprawa. Często też JAK to zrobić mimo wyraźnego przepisu I listy składników, bo przecież "eee, po co dawać to co w przepisie, niedobre będzie". Sytuacja z dzisiaj. Piszę trochę dla przestrogi, trochę żeby się wyżalić A próbowałaś kiedyś zrobić po swojemu? > Też a propo dzieciowego tematu. U mnie 50/50. Sama jestem zbyt nieogarnięta na zajmowanie się nimi (boję się, że np. W sklepie Takie dziecko wpadnie we mnie, potknie się i coś sobie zrobi) ale jak się o coś pytają bardzo uważam, żeby nie nagadać im głupot, bo te maluchy chłoną wszystko jak gąbeczki, nawet czynności jakie wykonujemy. Czyli ogólnie lubisz, ale wiesz, że nie dałabyś rady się zająć? Ja pewnie dałbym radę się zająć, w jakimś stopniu (o ile byłoby to dziecko w wieku, w którym już się nie ryczy non stop i nie sra pod siebie), ale nie lubię O właśnie, płacz. Nic tak nie działa mi na nerwy jak płacz dziecka. Serio, nie ma drugiego takiego dźwięku. Z dorosłymi tak nie mam.
  10. Hej, Będzie technicznie i w zasadzie powinienem zgłosić to albo do Play, albo do WP, ale w Play nie mogę się przebić przez tępego bota na infolinii, a WP na dwa poprzednie maile w innej sprawie nie odpisało. Więc może wy macie jakąś siłę przebicia, a jak nie to przynajmniej będziecie wiedzieli, co się dzieje, gdy inni userzy będą zgłaszali ten problem. Mam w domu internet światłowodowy z UPC (teraz Play, bo przejęli) i od zeszłej nocy nie ma routingu do nerwica.com – brama odsyła ICMP „Destination Net Unreachable” dla całej klasy 193.222.135.0/24. Ja sobie poradziłem (zrobiłem statyczną trasę przez inną bramę za VPNem i wychodzę z innego IP, z którego routing działa), ale przeciętny user sobie nie poradzi i po prostu będzie widział komunikat, że strona jest niedostępna. Może warto zgłosić to do sieciowców, żeby ogarnęli to między sobą. Może padł jakiś port w którymś węźle wymiany, albo ktoś coś zepsuł z BGP.
  11. Nie nazywałbym tego reagowaniem kobieco. Po prostu jesteś wrażliwy. Możesz to ignorować, dusić, i być nieszczęśliwy, albo docenić i żyć bardziej w zgodzie ze sobą – to i tak w tobie będzie i tak, i nie ma w tym nic złego. Stereotypy w tym obszarze są wyjątkowo szkodliwe. Potem faceci się zabijają, bo sobie nie radzą i nikomu o tym nie mówią, bo nie chcą być uznani za niemęskich.
  12. @AntiSocialButterfly, > Ogarnę na luzie, tylko jakby ja też tak musze robić? Wygodniej mi cytować. Nieee, jest OK >> Już się na ciebie na priv rzucili? > Najak Czemu mnie to nie dziwi? > To u mnie to wychodziło z ludźmi, których wydawało się , że znam. Nie wiem jak to wyjaśnić. A jak już z kimś odnawiam to z reguły jest ok. Może na tym polega mój problem. Czasem mam wrażenie, że sam siebie nie znam, a co dopiero kogoś innego. > Niezbyt, nie dostałam się na wymarzony kierunek studiów, więc wchodzi plan b ale jak się tam nie dostanę, to chrzanię to i szukam pracy. Na historię sztuki? Jaki masz plan B? > No pewnie Minta lubię, myślę też o kubuntu (na starym laptopie, kto tak nie zaczynał?) bo aktualnie mam na nim ubuntu ale zbyt obiąża. Też czasem coś oglądam. Szczerze? Tylko patrzę distro, które mi uciągnie poe, Alice: Madness Returns i Borderlands i mogę pakować manatki. W sumie dziś ludzie zaczynają raczej od wirtualek Czemu Ubuntu obciąża? > Bez scenariuszy, to ja tu jestem starsza. I mimo tego traktują cię jak dziecko? Młodsze rodzeństwo też tak traktują? Czy jednak nie, bo np. to bracia? > Tak. A jak już wyjdę, to zaraz mam z nimi robić inne rzeczy. No tak, niezależnie czy tego chcesz czy nie… > The White Stripes - Seven Nation Army, a i na keyboardzie pamiętam tylko "Damani's dance" czy jakoś tak. Uwielbiam Seven Nation Army > Uppermost może Ci się spodobać, ja tworzę hobbystycznie mix industrialny, ale póki co faza testów. Pokażesz coś? Jak byłem dzieckiem i grałem na keyboardzie, to się mamie podobało. Potem, jak dorosłem i poszedłem bardziej w stronę muzyki elektronicznej, to było tylko „ścisz to łupanie!”. No to przestałem się z nią czymkolwiek dzielić. Cóż. > Nie mam, mało czytam ostatnio. Brak czasu, siły? > Otóż to. To jest dosłownie zagłaskiwanie na śmierć. W zasadzie to też jest forma przemocy. Tylko bardziej zakamuflowana. Łatwo jest ocenić np. ojca, który bije swoje dziecko, że robi mu krzywdę, ale dużo trudniej jest zobaczyć to w z pozoru troskliwej matce, która dorosłe dziecko traktuje jakby to miało 5 lat. Nawet taki prosty przykład. Jakiś czas przed śmiercią odnowiłem kontakt z ojcem, miałem go na FB (matki nigdy nie dodałem, pisałaby mi takie komentarze że bym się wstydził przed ludźmi). Wrzuciłem fotę jakiegoś palanta, który zaparkował zastawiając dwa miejsca i pół chodnika, z podpisem mniej więcej „no i stanie taki ch…j i stoi”. Ojciec zalajkował. Matka pewnie zrobiłaby tyradę, że jak ty się odzywasz, itd. Jest taka książka, „Running On Empty”. Warto przeczytać, pokazuje właśnie taką zakamuflowaną, trudną do uchwycenia przemoc. > Oglądałam ją kiedyś. Znam wprost idealny przykład. Już nie żyje, zapił się. Całe życie z matką, zero własnego życia, matka zrobiła z niego drugiego męża, oczywiście nastawiając go przeciwko ojcu. Facet zmarł będąc po 60-ce, całe życie mieszkając z rodzicami, chodząc z mamusią na zakupy, nosząc za nią wszystko, generalnie mały syneczek, a jednocześnie jakieś dziwne, chore, mega toksyczne uwikłanie emocjonalne. On niestety tego nie widział. Zresztą to nie moje pokolenie, więc wiesz, tak sobie obserwowałem to z boku. > Tak, radio w głowie totalne. Jak to dokładnie wygląda? Gonitwa myśli, kompletne rozkojarzenie, miliony myśli na sekundę a każda o czym innym? Czy np. głosy, szepty? > Zbyt daleko. Jest mi tak wygodnie Jasne, po prostu spotkałem się z czymś takim właśnie w tym kontekście, u osoby, która miała ADHD (i dodatkowo była w spektrum autyzmu, choć stwierdzili jej to dość późno). > Wow chwali Ci się. Osoba z mojej rodziny robiła coś podobnego. Też nie udało jej się uratować jednego kociątka (za bardzo wygłodzony był) no tak, ale warto chociaż na chwilę można zapewnić im lepsze życie. Życie, i tak naprawdę godną śmierć. Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że nie chodzi o przedłużanie życia za wszelką cenę, dla własnej egoistycznej zachcianki, tylko o przedłużanie go tak długo, jak kot ma jeszcze coś z tego życia, chce żyć, ma jakieś przyjemności, ma radość z życia. Jeśli jedyne, co pozostało, to tylko cierpienie, to dalsze trzymanie kota przy życiu byłoby okrucieństwem i tak naprawdę niepotrzebnym upodleniem go. Oczywiście czasem ciężko jest podjąć decyzję, że to już i że trzeba pomóc godnie odejść… Jak się nazywa twój kot? Ile ma lat? > Nie jest tak źle, jedzenie robię sobie sama w 99,9% przypadków. To bardziej na psychikę działa. No tak, chodzi mi o to, co było kiedyś, wcześniej, gdy byłaś młodsza. Bo to się przecież nie zaczęło nagle. > Też nie lubię marnować jedzenia. Ale nie dało się inaczej, na serio źle się wtedy czułam. No wierzę. W normalnej sytuacji mogłabyś powiedzieć – nie czuję się najlepiej, nie zjem teraz. Albo po prostu „dziękuję, zjem później”, bez tłumaczenia się dlaczego. I spoko. Generalnie głód i sytość to takie dosyć podstawowe potrzeby, nawet małe dzieci potrafią je rozpoznawać. A duże dzieci, czy tym bardziej dorośli, już w ogóle. Jest jedzenie, będziesz głodna to sobie weźmiesz, zjesz. Nie będziesz miała apetytu, to nie zjesz. Nie umrzesz od tego. Jasne, że są sytuacje, gdy ktoś ma np. anoreksję (która też nie bierze się z powietrza) i trzeba tak naprawdę walczyć o jego przeżycie. Ale to promil sytuacji. Podobnie jak np. matki ubierają swoje dzieci, bo im (matkom) jest zimno (tzn. nie mówię o takich zupełnych maluchach, ale nawet o nastolatkach). I jak takie dziecko, będące tak naprawdę na progu dorosłości, ma się nauczyć rozpoznawania swoich potrzeb, skoro mamusia wie lepiej, czy jest mu zimno czy nie? > Good to know. Na szczęście jak tylko wyjeżdżam czuje się lepiej. A dom powinien być azylem… > Mógłbyś to rozwinąć? Często gdy dorastamy w takiej zaburzonej dynamice, to podświadomie przyciągamy do siebie to, co jest znane. Podobnych ludzi. Do tego ci ludzie widząc, jak traktują nas nasi rodzice, sami zaczynają nas tak traktować, też podświadomie. I cykl się powtarza. Taka samospełniająca się przepowiednia. Mówi się, że ofiara zawsze znajdzie swojego kata. Czasem, gdy zastanawiam się, czy coś jest normalne (bo w sumie nie mając zdrowych wzorców nie mamy też punktu odniesienia), odwracam sobie w głowie sytuację, wyobrażam sobie, że to ja zachowuję się w ten sposób do kogoś, z rodziny czy nie. Albo że ktoś inny, znajomy, zachowuje się w ten sposób wobec mnie. I wtedy widzę bardzo wyraźnie, jak chore jest dane zachowanie. Nawet wracając do przykładu z Facebookiem wyżej – przecież jakby mi ktoś pisał takie patronizujące i tak naprawdę poniżające komentarze, jakie zapewne pisałaby moja matka, gdybym miał ją w znajomych, to wyleciałby z hukiem nawet bez słowa wyjaśnienia. Normalny, zdrowy znajomy, traktuje cię po prostu z szacunkiem. Nie chcesz czegoś, to nie chcesz – nie zmusza cię ani nie musisz się z tego tłumaczyć, nie musisz bronić swoich granic. Przecież prawo do posiadania własnego zdania, własnych opinii, preferencji, jest takie… podstawowe. To nie znaczy, że musi się z tobą we wszystkim zgadzać, ale musi uszanować to, że jesteś odrębną jednostką. Niektórzy rodzice niestety mylą akt urodzenia z aktem własności Też przykład z życia – miałem takiego znajomego, wyjątkowy narcyz, generalnie kopia mojej matki. Wytrzymywałem z nim bardzo długo, za długo. I ten znajomy miał dziewczynę. Dziewczyna była, nie bójmy się tego słowa, paskudnie gruba – ale w końcu wzięła się za siebie, poszła na siłownię, schudła 40 kg. Zaczęła naprawdę fajnie wyglądać. Chciała się pochwalić wyglądem, wrzuciła fotę na fejsa, a on co jej napisał? Że z filtrami to każdy ładnie wygląda. Nawet jej znajomi zaczęli jej bronić, a on jeszcze napisał, że „to ja widzę ją codziennie”. No i czy to nie było toksyczne? Dziewczyna wykonała naprawdę super pracę, była z tego dumna bo było z czego, a on ją zgasił nawet nie jak peta, a po prostu tak, jak gasi się świeczkę, jak gasi się iskrę samooceny i chęć do robienia czegokolwiek. Na jej miejscu, będąc tu, gdzie jestem teraz, wywaliłbym taką osobę z życiorysu na kopach. I jego też w końcu na kopach wywaliłem, za całokształt zachowań wobec mnie. > Tak od siebie jeszcze chciałam dodać, że otwarłeś mi totalnie nową perspektywę, nie wiedziałam, że to sięga aż tak głęboko. Wiele rzeczy sięga dużo głębiej niż nam się z pozoru wydaje.
  13. A no i jakby miała zadzwonić albo coś to na ten numer z którego jej wysłałem SMSa jakoś rok temu, bo zmieniłem numer i wszystkie poprzednie są już nieaktualne. Choć coś czuję, że nie będzie chciała ze mną gadać
  14. Śniło mi się że zabrali mi dwa paczkomaty z okolicy. Boże, koszmar. A potem jakiś typ jechał samochodem przez jezioro, normalnie wjechał na jezioro i zamiast zatonąć to sobie płynął, a potem dał gazu i wyjechał.
  15. Całe szczęście (że żyją) Ja już dawno nie mam fb. Przez to 95% znajomości poszło się kochać. A mógłbyś może napisać Oli ode mnie, że przepraszam, że tak nagle zniknąłem bez słowa? Miałem mega trudny okres i odciąłem się wtedy od wszystkich. Niech do mnie zadzwoni albo napisze maila, albo SMSa, albo Discorda, jeśli ma ochotę odnowić kontakt albo po prostu pogadać. Albo wykrzyczeć, że jestem ujem, że zniknąłem. Chyba że nie ma. Jak nie będzie wiedziała, o kogo chodzi, to napisz „totoro”, wtedy skojarzy. Chyba że nie skojarzy No i plis, jeśli ty kojarzysz, kim jestem (a ty akurat możesz skojarzyć :P), to nie pisz ksywy głośno XD na razie jestem semi-incognito.
  16. > Ciekawy system muszę przyznać. Czasem najlepsze teksty wychodzą właśnie w notatniku. No tak, tylko potem przerzucanie tego na forum to klikanie każdego cytatu i zaznaczanie „cytuj” To jest o wiele, wiele łatwiejsze na forach, które mają BBcode. To też kiedyś miało, ale już nie ma (bo chodzi na innym silniku niż kiedyś). Najwygodniej to mi się pisze maile Co ty na to, żeby spróbować przejść na taki system, jak w mailach, czyli cytowanie od znaku „>”? Jak się w tym nie ogarniesz to powiedz, pozaznaczam cytaty (ale myślę, że ogarniesz :P). > Nie nie, z tekstem jest ok. Po prostu na dłuższe wypowiedzi potrzebuję czasu. Też pisze na priw z innymi i mi to trochę schodzi. Już się na ciebie na priv rzucili? > Dochodzą do tego też sprawy prywantne, bo też normalnie rozmawiam z rodzicami i wgl, mimo tych kilku niefajnych sytuacji to bardzo fajni ludzie. Rzadko jest tak, żeby ktoś był całkowicie, bezwarunkowo zły. Inaczej odcinanie się od takich osób byłoby łatwiejsze. > Traum to słowo klucz Zwykle tak Przynajmniej u mnie tak to zawsze działało. > Wiesz, nie pisałam z tą osobą od długiego czasu (parę lat). Tak, mam ważenie, że dorosłość mogła zmienić ta osobę na bardziej ogarniętą i mniej zainteresowaną tym, co dawniej nas łączyło. Szczerze, ani razu nie wzięłam takiej opcji pod uwagę. No to też racja, ludzie się zmieniają. U mnie próby wznawiania dawnych relacji nigdy się nie udawały. Zawsze się okazywało, że jesteśmy już zbyt różni i w sumie niewiele mamy ze sobą wspólnego… > Już sam fakt, że nie jesteś alkoholikiem sprawia, że nie byłbyś tym samym ojcem. No, tak czy inaczej, nie dowiemy się. Chyba że liczy się tzw. koci tata. > Też nie zawsze umiem sobie z nimi poradzić, dzisiaj np. Czuję się bardzo przytłoczona i depresyjna, czemu? Nie wiem. Zwykle jest jakiś powód, czasem tylko trudno jest go sobie uświadomić. A czasem trzeba po prostu przeczekać… Dziś jest już lepiej? > A rozumiem, też tak miałam, tylko akurat ograniczałam energetyki. Monsterki życiem > Jest złudne. To zależy o czym piszę i z kim. Z drugiej strony, nadal jesteś młoda, dopiero wchodzisz w dorosłość a z tego co dalej piszesz wygląda na to, że dorastasz w, hmm, niezbyt korzystnym dla rozwoju indywidualnej tożsamości środowisku. Więc trudno się dziwić. > Tak, ale tylko irl U mnie ortografia zahacza o perfekcjonizm. > Grałam 3 lata na pianinie, teraz mam dziwną umiejętność, że szybko ogarniam grę na w sumie większości instrumentów. Ooo, wow Co najbardziej lubisz grać? Ja się zawsze chciałem nauczyć, trochę się nauczyłem, grać gram, choć raczej można powiedzieć, że brzdąkam. Nigdy nie opanowałem grania dwiema rękami. Przyszedł taki moment, gdy stwierdziłem, że chcę nowego skilla – albo będzie to granie z nut na keyboardzie, albo… hmm, jeszcze jedna rzecz, o której nie chcę pisać publicznie (mogę prywatnie), bo za mało ludzi się tym zajmuje w Polsce i byłoby mnie łatwiej rozpoznać Wybrałem tę drugą rzecz. Keyboard czeka. W sumie czekają 4 keyboardy i 1 gitara Za to czasem komponuję (muzykę elektroniczną), ale to jest trudniejsze na lekach. Nie czuję na nich muzyki tak jak kiedyś, więc średnio to wychodzi. Na pewno kiedyś wychodziło lepiej. U mnie to jest ewidentnie powiązane z tym, na ile jestem odcięty od emocji. Gdy mnie przytłaczają, to wręcz czuję potrzebę, żeby jakoś to wyrazić właśnie muzyką. > Tak, też jakies mody do gier, ciekawostki, grafika. Ostatnio też jestem mega zaciekawiona systemami i oprogramowaniem open source, mega lubię testować takie rzeczy ^^ Czyli pewnie Linux? Masz jakąś ulubioną dystrybucję? Czy po prostu instalujesz, czytasz o tym, itd.? Uważaj bo jak wsiąkniesz to już nie wrócisz do Windowsa > no i szukać internet w celu znalezienia atrefaktów (starych gier i programów) Bratnia dusza Powiedz że Duke Nukem 3D to już w ogóle > O kurde, znaczy u mnie dziwne pod względem rówieśników, niekoniecznie samo w sobie. Mam wrażenie, że ludzie dziś nie mają żadnych zainteresowań. A ja z kimś, kto nie ma zainteresowań, nie mam o czym gadać Najgorzej, gdy masz ochotę zanurzyć się z kimś w intelektualnej kąpieli, a okazuje się, że druga strona ma ci do zaoferowania tylko nędzną, brudną kałużę. > To u mnie nikt nie czytał, aż się odcięłam. Szybko w praktyce wyszło, że nie ma o czym z nimi gadać. O właśnie, o tym mówię :) > Psychologiczne, socjologiczne, postapo, literatura gotycka, mitologia ale też typowo sci-fi i fantasy. No to u mnie tylko psychologia się zazębia Masz konto na Goodreads? > Ostatnio bardziej pod studia czytam o historii sztuki i też są ciekawe. Jak bardzo się nudzę potrafi mnie wciągnąć nawet atlas grzybów xD Ooo, historia sztuki Jedna ex to studiowała. A ja mam tak, że jak ktoś ciekawie opowiada, to też się czymś zainteresuje, nawet jeśli wcześniej w życiu by mi to nie przyszło do głowy. No i się zainteresowałem > W teorii tak, tylko dochodzi kilka rzeczy. Otoczenie, które chce mnie ustawiać pod siebie, s u g e r u j ą c różne rzeczy, bagatelizując potrzeby (przede wszystkim prywatności, obserwowanie w losowych momentach i wciskanie jedzenia, mówienie tylko o nim (stąd bed)) i "love bombing", kiedy mam ich serdecznie dość. Z zajmowaniem się może, ale to idzie bardziej w nic nie robienie (bo "po co?" - wmówiony mi, głupi podszept) Otoczenie, czyli rodzina, czy też znajomi? No tak, BED nie wzięło się znikąd. Generalnie takie rzeczy nie biorą się znikąd. A love bombing… eh, to jest podstępne i destrukcyjne. Nawet kota można zagłaskać. Tylko kot się odwinie i podrapie, i sobie pójdzie, a człowiek jest często tresowany do bycia grzecznym, posłusznym, jeszcze niech się pojawią wjazdy na sumienie… i tak zabija się czyjąś duszę. > No ja się raz mojej zapytałam o to wprost, jak byłam krótko po 18. Pewnie zaprzeczyła? Mam wrażenie, że u takich ludzi słowa nic nie znaczą. Liczą się czyny. > Nie tylko samotne. U mnie combo mama i tata. Rodzeństwo od nich odpatruje i robi tak samo, sama staję w kontrze - nie dopytuje o wszystko, nie nadskakuję (A może to? A może tamto?) tylko daję wybór i każe myśleć samemu. Ale też ciężko w ten schemat nie wpadać. Rodzeństwo widzi, jak rodzice cię traktują, i traktuje cię tak samo. To bracia, siostry? Pewnie starsi bracia, a ty jesteś oczkiem w głowie rodziny (tylko bez prawa do własnej tożsamości)? > Święte słowa. Chociaż teraz też jest lepiej (rodzice mają więcej zajęć dla siebie, jakieś wyjazdy, spacery itp) jednak najgorzej jak próbują mnie w to wciągnąć, czasem z nerwów na nich robi mi się niedobrze. Bo jak dasz im palec, chcą wziąć całą rękę. Takie osaczanie, idziemy na spacer więc ty też idziesz, a to czy masz ochotę, czy masz już plany, to kto by się tym przejmował, nie? > No z takimi ludźmi nie da się inaczej, pewnie dużo musiało Cię to kosztować. Trochę kosztowało. Znam ludzi, którzy poszli w drugą stronę. Jest taka animacja, „The Cord”, ukraińska, ale nie trzeba znać języka, żeby zrozumieć. Możesz obejrzeć, jest na YouTubie. > Też mam trochę odłożone, materiały plastyczne i kursy sfinansowałam sobie sama a i tak potrafiłam usłyszeć "nie studiuj, czemu nie pracujesz jak inni", no to poszłam do pracy i było to najgorsze doświadczenie w moim (i innych, bo domyślasz sie pewnie, że byłam w nich kijowa) życiu. Czemu najgorsze? Przez rozkojarzenie związane z (potencjalnym) ADHD? > Powiedziałam w końcu stop i staram się robić swoje rzeczy, bez ich "fachowej" wiedzy. Słusznie. Sama dojdziesz do tego, co jest dla ciebie najlepsze. > Jakbym słyszała moją mamę. Tylko kiedy np. Chcę sobie ściąć włosy, podzielić się z nią tym co czytałam (a co sie przejmujesz, po co ci to?) to już jej nie mówię, ale tez minus, bo przez to nie czytam. O, znam to. Fryzura zła, książki też czytam złe (bo zbyt mroczne), wszystko złe. Inna sprawa, że ja dużo czytam po angielsku, a ona nie zna angielskiego, więc niektóre książki nam odpadają. Z tym ścinaniem włosów chodzi o to, że masz wyglądać jak dziewczynka, a tak naprawdę czasem się tak nie czujesz i fryzura ma podkreślić twoją tożsamość? Czy zbyt daleko to interpretuję? > Swoją drogą jak tam kotek, daje radę? Eh, z tymi kotami to jest ciężko. Mam jednego zdrowego (tylko bardzo straumatyzowanego) i (już teraz) trzy ciężko chore. Są w trakcie leczenia, ale tu nie będzie happy endu Ta nowa koteczka jest bardzo chuda, ma straszne wyniki krwi, białkomocz… no cóż, inaczej bym jej nie wziął (bo nie było potrzeby się nią tak opiekować). Za parę dni idziemy do mojego zaufanego nefrologa i już zrobimy komplet badań, USG, itd. Moja poprzednia koteczka z przewlekłą niewydolnością nerek żyła 4 lata od diagnozy (a dawali jej góra 3 miesiące). Kosztowało to kupę kasy i nerwów, ale nie żałuję ani złotówki. Inna sprawa, że załamanie może przyjść zawsze. Z takimi kotami nigdy nie wiemy ile nam zostało czasu. > Też posiadam jednego ulicznika. Niestety jak tylko wyjeżdżam z domu zaczyna się np. Wypuszczanie samopas na pole (normalnie wyprowadzam) bo przecież "eeeeee, da rade!". Chrzanić moje zdanie co nie. Moje też nie wychodzą (jednego wyprowadzam na smyczy) i nie wiem co bym zrobił jakby ktoś wypuścił mojego kota na dwór bez pozwolenia. Tyle rzeczy może się stać… i tak, da radę, do czasu aż nie da i skończy… wiadomo jak. > Moja mama czepia się żwirku dla kota, ZAWSZE jak go wymieniam to albo daję za dużo, albo jest jeszcze dobry (co z tego, że wali na cały pokój) albo żebym zmieniła jutro (bo tak). Także nie jesteś w tym sam. Czyli tak naprawdę nie da się jej zadowolić? Zawsze jest coś nie tak? > U mnie wymusza jedzenie, ale to na wszystkich. Że wciska "zjedz to, zjedz tamto". Wiesz, wydaje mi się, że starsi ludzie w ten sposób okazują miłość. Kiedyś był głód, więc serce wkładają w to, żeby nikt nigdy nie był głodny. Oczywiście nie jest to zdrowe, ale im się w głowie nie mieści, że można czegoś nie chcieć, nie zjeść, mieć własne potrzeby, odczucia z ciała (sytość), itd. Masz jeść, bo ona daje, i koniec. I o ile dorosły sobie z tym poradzi, to jeśli coś takiego dzieje się od dziecka, to masz przepis na zaburzenia odżywiania. To straszne > I też raz az z nerwów wylałam barszcz (w szklance, nie zupę) do kibla, bo kazała mi go dużo nawalić a wtedy miałam kłopot z żołądkiem i bałam się, że będzie za słony i mi zaszkodzi. Oczywiście słony był, bo tyle ile ja chciałam to by był "za słaby". Nawet solić sama nie możesz wg swoich preferencji? To nie jest normalne -.- I w sumie wylewając barszcz zadbałaś o swoje potrzeby, wyrwałaś prawo do ich przestrzegania. Cóż, jeśli nie dało się inaczej… > Na tą fanatyczną nienawiść odpowiedź masz w sumie wyżej. Nikt nie chce robić czegoś pod czyjeś dyktando. Koty nie, dzieci tak? A czemu nie oba? W sensie czemu u mnie? Bo nie lubię dzieci > Ciekawe, że mężczyźni też tak mają, myślałam, że to głównie kobiety są o to ciśnięte. Mają, mają. Może trochę mniej, bo prawo mężczyzny do autonomii wydaje się być częściej zauważane, niż prawo kobiety do dysponowania swoim ciałem (przynajmniej przez rodziny, bo w życiu to już różnie bywa), ale też mają. > U mnie na szczęście jeszcze tak nie ma, ale chyba dlatego, że traktują mnie jak małe dziecko. Znam dorosłych, którzy mają 60 lat i dalej są traktowani jak małe dzieci. To nie mija z wiekiem, czy np. z założeniem rodziny (zresztą ci ludzie nigdy ich przez to nie zakładają). > O jeny, mi sie to kojarzy z podobną sytuacją, która miałam kilka lat temu. Miałm juz prawo jazdy, tylko nie jeździłam w nocy (nie wiem na ile był to mój lek a na ile "bo nie!" mamy) ale akurat miałam odwieść rodzeństwo z centrum mojej miejscowości do domu (mniej niż 5 minut jazdy), ta zadzwoniła do rodzeństwa, że ja nie przyjadę, bo ciemno i tak rodzeństwo przyjechało z moim kolegą z podstawówki, który miał prawko krócej ode mnie xDDDD No tak, ale w końcu to ty jesteś małą dziewczynką, która na pewno się rozbije… > Teraz za to potrafię przejechać sama praktycznie wszędzie, nawet w nocy bo tak mnie zdenerwowała ta sytuacja. Nie dziwię się. Tylko szkoda że musiałaś to „wyrwać”. W normalnej sytuacji rodzic powiedziałby – ok, jedź, tylko daj znać, jak dojedziesz. I jak coś się będzie działo, to dzwoń. I tyle – masz możliwość zetknąć się z dorosłością, ale mając tę bezpieczną przystań w razie, gdyby coś poszło nie tak. > O to super, u mnie znowu te podszepty nasila środowisko, odetnę się to będzie lepiej mam nadzieję. Przede wszystkim kwestia posiadania normalnych, zdrowych znajomych, którzy widzą cię jak odrębną jednostkę.
  17. I motylek nam odfrunął… Mam nadzieję że nie przytłoczyłem ilością tekstu
  18. U nas wyklarował się jakiś podział codziennych obowiązków. Czasem jedno z nas zrobi coś, co normalnie robi drugie, i zawsze spotyka się to z „dziękuję”. Tak jest wg mnie najzdrowiej. Tylko do tego potrzeba dobrej woli z obu stron. Bardzo uważamy, żeby nie wytworzyła się niezdrowa dynamika, gdzie jedna osoba gdera i „matkuje” drugiej (z którejkolwiek strony miałoby to wychodzić), bo żadne z nas nie zaakceptowałoby takiego układu. Inna sprawa, że partnerstwo nie oznacza braku wsparcia. Wprost przeciwnie, uważam że tylko z męskim wsparciem kobieta może pozwolić sobie na odpuszczenie kontroli, odrzucenie stereotypowo męskich ról (np. to, o czym myślisz, pisząc „załatwiam wszystko”) i ekspresję swojej naturalnej kobiecości. Dlatego staram się być takim wsparciem. M.in. na tym polega związek (przynajmniej taki, do którego dążę).
  19. Po to, żeby móc się odciąć od toksycznych ludzi. A utrzyma się z tego, z czego większość ludzi – z pracy, z renty.
  20. Pieniądze nie są jedyną walutą, jaką ludzie mogą się posługiwać.
  21. Gaz wyrównuje szanse. Co oni od ciebie w ogóle chcą?
×