Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cień latającej wiewiórki

Użytkownik
  • Postów

    277
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Cień latającej wiewiórki

  1. Hmm, nie zauważyłem, żebym nabierał wody. Z regeneracją mięśni też raczej nie miałem problemu, choć biorę to już tyle lat, że nie mam porównania…
  2. Żeby mi wszyscy dali święty spokój.
  3. Czemu przegrywem… Miałem takiego chłopaka w pracy. Przyszedł do nas, żeby trochę wyrwać się z domu, ale generalnie miał wywalone na swoją karierę, bo stwierdził, że zawsze może wrócić i pracować u rodziców na gospodarstwie. Mówił to zresztą już na rozmowie o pracę. No i tak było, sumienny pracownik, ale w końcu znudziło mu się „robienie kariery” i wrócił do siebie. Zazdrościłem mu tego.
  4. Biorę wenlafaksynę, nie zauważyłem żeby jakkolwiek wpływała na trening. Jak trenowałem, bo potem mi się odechciało.
  5. @AntiSocialButterfly O faktycznie, działa tak I nie, to jest OK. Po prostu byłem ciekawy. Ja piszę dłuższe posty w notatniku i przeklejam potem, zaznaczam cytaty i klikam tę ikonkę cytatu. Tylko wtedy nie powiadamia cię o tym, że cię zacytowałem, więc oznaczam najpierw. Grunt to dobrać się na podstawie swoich traum Nie każdy jest kompatybilny z każdym. Czemu wstyd ci napisać? Boisz się odrzucenia? A co jeśli się ucieszy, gdy napiszesz? No dokładnie Rozumiem, współczuję Takie coś ryje samoocenę. Najgorsze, że ja byłbym takim samym ojcem, jak mój. Tylko alkoholikiem nie jestem. No i nie wykorzystuję ludzi tak jak on. Ale (nie)radzenie sobie z emocjami… no cóż. Tylko są sytuacje, gdy mogę sobie na to pozwolić I takie, kiedy nie, ale wtedy nie piję kawy. No bo widać że jesteś dojrzała. Przynajmniej intelektualnie. Inna sprawa, że czasem zakładamy, że jeśli ktoś jest dojrzały intelektualnie, to jest też dojrzały emocjonalnie, i to może być złudne. „Grammar nazi”? Grasz na jakimś instrumencie? A co dokładnie w informatyce? Programowanie? Trochę rozumiem, też mam różne dziwne, trochę nietypowe hobby. I mam wrażenie, że większość osób zajmujących się tym hobby ma coś nie tak z głową BTW, raczej nie zadaję się z ludźmi, którzy nie czytają książek. Nie celowo, po prostu jakoś tak wyszło, że większość moich znajomych czyta. Jakie książki lubisz najbardziej? Komentarze otoczenia, które uważa, że wie lepiej, jak powinnaś żyć, czym się zajmować? Ja jestem wyczulony na takie osoby, bo moja matka taka jest. Wszystko wie najlepiej, czasem mam wrażenie że najchętniej by mnie ubezwłasnowolniła. Może po prostu samotne matki tak mają, nie wiem, z drugiej strony nie dziwię się ojcu, że z nią nie wytrzymał. Dlatego o ile jej stawiam wyraźne granice, jeśli chodzi o wcinanie się w moje życie, ale utrzymuję z nią (chłodny i sporadyczny, ale jednak) kontakt, o tyle z innymi takimi ludźmi już nie mam zamiaru. Prawda jest taka, że musiałem jej wyrwać siłą prawo do życia tak, jak ja mam ochotę – a nie mieszkam z nią, zarabiam na siebie, nic od niej nie mam i nic od niej nie chcę, więc nie ma żadnego powodu, żeby próbowała dyktować mi, jak mam żyć. Bo ona przecież wie najlepiej. Biorę teraz kolejnego kota (ciężko chory, wymaga opieki, jak go nie wezmę to będzie z nim źle), od razu komentarze, że o jezu, czwarty kot, a gdzie ty będziesz mieszkał, itd. Ona do mnie w ogóle nie przychodzi, bo nie potrafi zachowywać się jak gość – to jest zawsze wizytacja, nieproszone komentarze (a tu brudno, a tu to, a to inaczej mam umeblować, itd.), więc przestałem ją zapraszać. Nie jest mile widziana. Ani jej nie wciskam tego kota, ani nie pytam ją o dobre rady, a jednak musi nie tylko dawać rady, ale wręcz wymuszać, żebym robił tak, jak ona sobie wymyśliła. Inna sprawa, że ona nie lubi kotów, bo uroiła sobie, że gdybym nie angażował się tak w pomoc kotom, to miałbym dziecko. Bo ona chce być babcią. A ja dzieci nienawidzę wręcz fanatycznie, nie wiem dlaczego, ale nic tak nie działa mi na nerwy, jak małe dziecko. Więc babcią nie zostanie. I nie może się z tym pogodzić. Chciała żebym zawiózł ją na wakacje, powiedziałem że spoko, ale ja nie będę nocował z nią w domku, tylko będę spał w samochodzie (m.in. po to kupiłem busa, żeby mieć taką swoją przestrzeń, w której mogę np. rozłożyć materac i spać jak w kamperze), generalnie chętnie się wyrwę z Warszawy na ten dzień, ale na moich warunkach. To ona że nie, bo ona wie lepiej, mam spać tu gdzie ona chce, że jak menel w samochodzie, itd. Finalnie się obraziła, stwierdziła że w takim razie nie chce, żebym ją odwoził. No to nie, pojedzie sobie taksówką płacąc kilkaset zł. I tak ze wszystkim. Taka zinternalizowana samokrytyka, znam to. Udało mi się to pokonać w sumie w większości obszarów życia. Nie w każdym. Tzn. taki cichy podszept nadal gdzieś w środku jest i czasem dochodzi do głosu, ale nauczyłem się rozpoznawać te myśli i ignorować je.
  6. Biegunki na tle nerwowym? Przepraszam jeśli to zbyt osobiste pytanie. Ale jeśli tak, to wiedz, że nie jesteś z tym sama. Poza tym moim zdaniem odczarowanie wstydu to pierwszy krok ku wolności – jeśli jesteś w stanie komuś o tym powiedzieć przez Internet i to zaakceptuje, potem może będziesz w stanie powiedzieć komuś na żywo i też zaakceptuje… i przynajmniej odejdzie ten lęk, że ktoś się dowie (jeśli taki masz)… Wg mnie to, co dźwigamy, to zwykle jest mieszanka predyspozycji i sytuacji, które nas spotykały. Weź dwie osoby, wrzuć je w taką samą trudną / traumatyczną sytuację, a wytworzą sobie zupełnie inne sposoby radzenia sobie.
  7. @AntiSocialButterfly, jak ty robisz tutaj to cytowanie wielokrotne, że w każdym cytacie jest napisane, że jest ze mnie? Mogę napisać, choć będzie długo. Moim zdaniem, jeśli dziecko jest chowane w atmosferze, w której jego emocje nie są „odbijanie”, uważniane przez rodziców, to mogą zadziać się dwie rzeczy. Albo dziecko odetnie się od swoich emocji, wyrzeknie się samego siebie, żeby przetrwać, albo wprost przeciwnie, stanie się bardzo wyczulone na wszystkie emocje, jakiekolwiek zmiany tonu głosu, itd. (też żeby przetrwać). I to nam potem zostaje. Ja byłem pierwszym przypadkiem. Często nie wiem co czuję. I często jak już jednak czuję, to mnie to przytłacza. Wiem, że to mój mechanizm obronny. Może i dobrze, może dzięki temu jestem w stanie w miarę stabilnie funkcjonować. Z drugiej strony, to utrudnia tworzenie relacji. Muszę poczuć się z kimś naprawdę bardzo bezpiecznie, żeby się odsłonić. Polecam Tanie a przydatne. Tylko taką pełnowymiarową. Jest płaska, ale spora. Mam duży plecak, mieści się No to jest prawda, i to wpisuje się w szerszy trend, który nazywam „znajomościami bez wysiłku”. Algorytm dobrał, gadamy to gadamy, nie gadamy to nie gadamy. Nie trzeba się starać, nie trzeba budować relacji, bo zawsze znajdą się setki, tysiące innych ludzi, którzy mogą zapełnić nam czas. Takie relacje stają się przez to płytkie, powierzchowne, i w efekcie bezwartościowe. Tak racjonalnie, to zależy bardziej od innych rzeczy, od mowy ciała. Ale mózg wie swoje. Ja mam w ogóle dziwnie, bo generalnie zawsze jestem przygotowany na to, że mnie ktoś zaatakuje, ale to się prawie nigdy nie dzieje (a jak już się zadzieje i czuję się zagrożony, to włącza mi się agresor, wtedy lęk znika bo już nie jest to nieznana sytuacja, tylko konkretna, w której się znalazłem i wiem, że mogę działać). Gorszy jest lęk wyprzedzający, gdy nic się nie dzieje ale wiem, że może się stać. To nie jest lęk dorosłego, normalnego faceta, tylko lęk dziecka, które było ofiarą agresji ojca. Nigdy mi się tego lęku nie udało pozbyć. Czuję się po niej gorzej, ale chyba nie na tyle gorzej, żeby przestać pić Z dietą to nie jest kwestia dietetyka tylko tego, że ja w zasadzie nie chcę nic zmieniać. Jest stabilnie tak jak jest. Wyżej, tzn. młodszych? W sensie, że kryjesz się za nickiem? Czy że nie piszesz wszystkiego co czujesz? To prawda. Dlatego tu mamy nicki I dlatego jak jeszcze byłem na fejsie, to na fejkowych danych. Może po prostu kwestia znalezienia ludzi, z którymi czułabyś się swobodnie i bezpiecznie? Z którymi czułabyś, że to twoja ekipa, że cię rozumieją i nie oceniają?
  8. Z doświadczenia – choć nikogo diagnozować nie mogę (tym bardziej na odległość), to są osoby, których rzeczywistość na tyle rozmija się z moją, że nie jestem w stanie wejść w ich świat. Dlatego już nawet nie próbuję. To się nigdy nie udaje. I też nie wiem, kto to jest Szczur. Może też nie czytam uważnie. Ja jestem tylko tutaj. Może dlatego nie kojarzę ani Szczura, ani Speedy95.
  9. No dobra, cytowanie wielokrotne na tym forum oficjalnie mnie przerasta Nie ma bbcode, to największa wada tego syfnego edytora @AntiSocialButterfly Komentarze czasem to ściek, choć zależy dokładnie gdzie U mnie jest mało, kanał jest dosyć specyficzny i nie jest na tyle duży, żeby „żarł”. Ale też nie robię tego dla komentarzy, tylko dla siebie. Rozumiem U mnie z tym jest w ogóle dziwnie, ale to dłuższa historia. Chyba kwestia wypierania emocji. Matkooo ale to na smartfona jest Ja jak mam napisać więcej niż 2-3 zdania na telefonie to wyciągam klawiaturę na Bluetooth, nie cierpię dziubać na tym ekraniku i klawiaturze dotykowej -.- No i samo poznawanie ludzi dla poznawania nigdy mnie nie interesowało, albo z kimś naturalnie łapię vibe i znajomość sama się tworzy, albo nie łapię i jest po prostu kolejną osobą, która gdzieś się przez życie przewinęła. Dlatego wolę najpierw kontakt „publiczny” – trochę poczytać, co ktoś pisze, poobserwować go, wejść w niezobowiązujące interakcje (np. odpisując na forum). Mi terapia zupełnie nie pomogła, techniki uspokajania się też nie. Leki pomagają. A dieta… hmm, to ciężki temat. Jak się za siebie wziąłem, przeszedłem na keto, schudłem 15 kg, to czułem się ze sobą ogólnie lepiej, miałem więcej energii, ale jeśli chodzi o poczucie zagrożenia (które towarzyszy mi zawsze, odkąd pamiętam, w każdej sytuacji), to było gorzej. Mam wrażenie że moje ciało to mój pancerz, jak jestem trochę większy (bez przesady i popadania w ulanie :D) to jest lepiej. A bez kawy nie przeżyję, moja jedyna używka (no i jeszcze słodycze) Tzw. stara dusza? Ja akurat z telefonami nie mam problemu, ogólnie nie mam problemu w takich sformalizowanych relacjach, np. służbowych. Dużo lepiej czuję się z ludźmi z pracy w pracy niż np. na jakiejś imprezie firmowej, gdzie trzeba się jednak choć trochę odsłonić. @Dalja No bo to jest trudne, gdy nagle tracisz prawie wszystkich znajomych. Ten okres przejściowy był trudny. Ustabilizowało się to jakoś, choć konkretnych osób nadal mi trochę brakuje. Z drugiej strony, gdyby chcieli utrzymać ze mną kontakt to wiedzą, gdzie mnie znaleźć. Nie piszą, więc widać im mnie nie brakuje. Nie żebym ja był inny, gdy byłem na FB. Na FB toczyło się życie, na żywo też głównie z ludźmi poznanymi na FB. Każdy z mojego otoczenia miał FB, bo to byli ludzie poznani na FB, więc poza FB nie było życia. Co samo w sobie było cholernie chore.
  10. Jak się nie uśmiecha, to traci A oczy są zwierciadłem duszy, zdecydowanie ludzie mają różne oczy. Może nie chodzi o same oczy, a o spojrzenie, nie wiem. Wiem że czasem patrzę w czyjeś oczy i widzę w nich coś, co mnie przyciąga, a czasem patrzę i widzę… nic ciekawego.
  11. Jest coś konkretnego, czego się boisz, czy to raczej takie ogólne poczucie zagrożenia, poczucie, że stanie się coś złego? Ja się z socjali parę lat temu wypisałem całkowicie, przez to straciłem z 95% znajomych. Było ciężko, nagle stało się strasznie pusto, ale nie żałuję. Tylko Discorda zostawiłem, ale traktuję go raczej jak komunikator a nie jak kolejnego socjala. No i YouTube ale to też traktuję jak platformę do wrzucania jakichś swoich filmów a nie socjala Z tym „coś powiedzieć” to chodzi o czaty głosowe? Czy w pisaniu też się blokujesz? Może po prostu tak bardzo się boisz, że będziesz źle zrozumiana, albo wyjdziesz na dziwną, albo czujesz, że maska spadnie, zobaczą ciebie prawdziwą i nie zaakceptują… zgaduję, bo u mnie kiedyś tak było, w jakimś stopniu. Inna sprawa, że ja ogólnie wolę „komunikację asynchroniczną”. Czyli piszę i nikt nie odpisuje od razu, ani nikt nie oczekuje, że ja odpiszę od razu. Fora, maile. Tylko nikt już nie pisze maili, a na forach też jest prawie pusto Więc siedzę na Discordzie w sumie z konieczności, bo inaczej potraciłbym też tę resztkę ludzi, która mi została. Oni nie przejdą nigdzie indziej. Udało ci się pokonać somaty? Wow. Mi się nigdy nie udało. Napiszesz więcej? Czy to zbyt osobiste?
  12. Był jakiś moment, w którym twój świat się skończył? Może po prostu musisz przeżyć żałobę po czymś, po czym jej nie przeżyłaś? Zgaduję… Tak, mam takiego sąsiada. 93 lata, robiłem mu zakupy, ale śmieci wynosił sam. Przestał już zupełnie wychodzić z domu, więc śmieci też mu wynoszę. „Panie (tu moje imię), niedobrze jest umrzeć za wcześnie, ale żyć za długo też nie można”… Taki lęk wolnopłynący, znam to
  13. Fora może jeszcze wrócą do łask jak się ludziom socjale znudzą Napiszesz więcej o tych stanach lękowych? W jakich sytuacjach występują?
  14. No tak, to faktycznie słabe rozwiązanie Trzymam kciuki, żeby było lepiej.
  15. Na ciałokształt A serio, przede wszystkim oczy i uśmiech. To mnie przyciąga w pierwszej kolejności.
  16. Witaj w klubie. Jest coś, co pomaga? To samo pytanie, jest coś co mogłoby sprawić, że poczułbyś się bezpieczniej?
  17. Ludzie w tym wieku pamiętają jeszcze co to są fora? XD Witaj na forum, @AntiSocialButterfly. Motylek nawiązuje do any, czy za głęboko wnikam?
  18. Nie paliłem, nie palę i palił nie będę (ani nie mam schizofrenii), ale wkleję wam ciekawostkę, którą kiedyś czytałem. Fragment książki „W ciemnej dolinie”. Czy na poziomie komórkowym istniał jakiś mechanizm odpowiedzialny za włączanie i wyłączanie interneuronów hamujących – mechanizm, który w mózgach chorych braci nie działał, jak należy? Pracownicy laboratorium Freedmana zaczęli badać komórki mózgowe szczurów. Okazało się, że przełącznikiem interneuronów hamujących kierował zasadniczy element komórek hipokampu, czyli receptor nikotynowy α7. Ma on skomplikowaną nazwę, ale jego funkcjonowanie da się wyjaśnić względnie prosto. Receptor α7 steruje komunikacją i pomaga przesyłać informacje z jednego neuronu do drugiego. W tym celu jednak potrzebuje związku chemicznego o nazwie acetylocholina, zachowującego się jak neuroprzekaźnik. Freedman rozważał dwie możliwości. U osób ze schizofrenią receptory α7 mogą być wadliwe albo też mózgowi brakuje acetylocholiny. W tym drugim przypadku oznaczałoby to, że neurologiczna maszyna, która powinna uchronić braci Galvinów przed obłędem, po prostu nie miała paliwa. (…) Receptor α7 wyróżniał się ze względu na szczególną relację, która łączyła go z nikotyną. Konsekwencji doświadczają zwłaszcza nałogowi palacze: nikotyna znacznie intensyfikuje efekty działania acetylocholiny, której receptor ten potrzebuje, by móc funkcjonować. Palacze – a ściślej rzecz ujmując ich receptory α7 – bardzo lubią, kiedy acetylocholina działa na pełnych obrotach, dzięki temu bowiem umysłowi przez krótki czas łatwiej jest się skoncentrować lub też doznaje się uczucia spokoju. Freedman dobrze wiedział, że wielu pacjentów ze schizofrenią, na przykład Peter Galvin, nie może żyć bez papierosów. Czyżby nikotyna na chwilę uwalniała ich od urojeń? Gdyby zdołano wzmocnić ten efekt w warunkach laboratoryjnych, a następnie wyprodukować odpowiedni lek, być może udałoby się złagodzić objawy choroby skuteczniej niż za pomocą chloropromazyny i bez tak poważnych skutków ubocznych. Najpierw jednak Freedman potrzebował dodatkowych dowodów. W 1997 roku zaprojektował eksperyment168. Zaprosił do badania osoby ze schizofrenią i rozdał im gumę do żucia zawierającą nikotynę. Następnie przeprowadził test z dwoma kliknięciami i zmierzył fale mózgowe. Okazało się, że ludzie mający schizofrenię bez problemu radzili sobie z testem, jeśli wcześniej wyżuli trzy kawałki gumy. Reagowali na pierwsze kliknięcie, nie reagowali natomiast na drugie, dokładnie tak jak osoby zdrowe. Efekt ten utrzymywał się tylko dopóty, dopóki nikotyna nie przestawała działać, mimo to Freedman uznał wyniki za zdumiewające. Badanie spotkało się z uznaniem wielu naukowców, między innymi Richarda Wyatta, niegdysiejszego szefa Lynn DeLisi z Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego. Określił je on mianem „ważnego i niezwykle ekscytującego”; intuicja podpowiadała mu, że nikotyna może się okazać obiecującym punktem wyjścia do poszukiwania nowych farmaceutyków169. Freedman poszedł za ciosem. Planował opracować lek działający na receptory α7 tak samo jak ona, tyle że dłużej. Dzięki temu pacjenci ze schizofrenią zyskaliby wytchnienie od urojeń trwające nie kilka minut, ale kilka godzin, a może nawet dni. Udało się pozyskać grant od Narodowego Stowarzyszenia na rzecz Badań nad Schizofrenią i Depresją, obecnie noszącego nazwę Fundacja na rzecz Badań nad Mózgiem i Zachowaniem. – Liczyliśmy, że stworzymy lepszą nikotynę – mówił Freedman. Okazało się, że jej funkcje może naśladować inna substancja pochodzenia naturalnego, anabazyna. Jakiś czas wcześniej zdołał ją zsyntetyzować pewien badacz z Florydy, choć nie miał on pomysłu, do czego mógłby ją wykorzystać. Powiedział Freedmanowi, że od dziesięciu lat czekał, aż zadzwoni ktoś, komu anabazyna przyda się do eksperymentów. Dzięki temu powstał lek o nazwie DMXBA: skrót od 3-(2,4-dimetoksybenzylideno)anabazyny. W testach z podwójnym kliknięciem dawał takie same rezultaty jak nikotyna i w 2004 roku Freedman postanowił przeprowadzić eksperyment z grupą placebo na osobach cierpiących na schizofrenię. Wyniki były zadziwiające170. Pacjentka, która otrzymała prawdziwy lek, powiedziała Freedmanowi, że od pewnego czasu pisała krótkie opowiadanie, ale nie mogła się skoncentrować i go dokończyć. Teraz jej się udało. – Nie zwracam uwagi na moje głosy – stwierdził inny chory. Matka trzeciego pacjenta powiedziała Freedmanowi, że jej syn pierwszy raz był w stanie naprawdę zobaczyć swoje otoczenie. Cieszył się, patrząc na króliki na podwórku, bo wreszcie przestały go rozpraszać omamy.
  19. Mieszkałem na 14 piętrze i potwierdzam. Było cudownie. Do czasu aż raz zepsuła się winda. Najgorzej, że wybierasz pracę, w której masz kontakt z maszynami, sprzętem, liczbami, kodem, a i tak jej dużą częścią są interakcje z ludźmi A jeszcze gorzej gdy są to ludzie głupi.
  20. Próbowałem mindfulness, przeszedłem dwa dwumiesięczne kursy MBSR (najpierw jeden z książką, praktyka samodzielna, potem już sformalizowany, na zajęciach z trenerem). Z mojego osobistego doświadczenia, o kant d… rozbić. Nie zauważyłem żadnych zmian w moim życiu, psychice, emocjach, między tym, co było a tym, co jest, a próby medytacji nie przynoszą mi nic oprócz senności.
  21. To możliwe, że robimy podobne rzeczy.
  22. Można się też nie porównywać, ani nie wartościować ludzi (ani siebie) na podstawie ich formalnego wykształcenia, stanu posiadania, czy tego, ile wydają na wakacje. A przynajmniej ja wartościuję ludzi (i przez to też siebie) w inny sposób.
  23. Przegryw to stan umysłu. To jest tylko w głowie.
×