-
Postów
308 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Shadowsun
-
@Bipolar84, żeby jeszcze umieć przełożyć tę mądrość na życiowy sukces czy choćby tylko jako-takie powodzenie... Albo inaczej: gdyby podszepty intuicji nie stały w tak rażącej sprzeczności z tym, co powszechnie uznawane jest za normę i zdrowy rozsądek. Trzecia odsłona problemu - zauroczenie inteligencją / błyskotliwością / wiedzą [innymi słowy, całym szeroko rozumianym potencjałem] danej osoby potrafi czasami zupełnie przyćmić jej deficyty i wynikające z nich potencjalne poważne problemy. Ale dziękuję
-
Absence, the highest form of presence. James Joyce
-
Nie. Na jakie pytanie chciał[a]byś w tym momencie najbardziej znać odpowiedź?
-
Anakin Skywalker [zwłaszcza ten książkowy, z Zemsty Sithów pióra Matthew W. Stovera, któremu filmowa kreacja nie jest godna nawet miecza świetlnego przytroczyć] oraz Kaneki Ken [główny bohater mang Tokyo Ghoul i Tokyo Ghoul:re autorstwa Ishidy Sui] to bohaterowie, z którymi identyfikuję się chyba najmocniej. Również bliska mi postać, a już z pewnością ulubiona ze wszystkich Czarodziejek
-
Mogę pamiętać siebie jedynie sprzed jej "zaostrzonej" formy zrodzonej w następstwie traumy Zawsze byłam podszyta melancholią i m. in. z tego powodu zawsze miałam skłonność do niedostrzegania / umniejszania wpływu depresji na swoje życie - nawet teraz gdy mgliście przypominam sobie normalne życie jawi mi się ono przede wszystkim jako egzystencja wolna od lęków, a nie od smutku. Prawdopodobnie jednak faktycznie - gdyby nie depresja miałabym motywację, by zmienić bądź w ogóle nie dopuścić do wielu patologicznych stanów i sytuacji w życiu zarówno swoim, jak i swojej rodziny... podjąć decyzje, które wyprowadziłyby wszystkich na prostą zamiast dokończyć dzieła zniszczenia. Strasznie ciężko jednak wytyczyć granice między chorobą a własną osobą, tym bardziej gdy czytasz w tzw. mądrych książkach, że ta druga w ogóle stanowi według współczesnej wiedzy zapewne jedynie złudzenie xD
-
... nie uzależniam się od fizycznych substancji.
-
... bo czuję potrzebę, by wypowiedzieć życzenie.
-
Zamówiłam trzy kolejne aromaty do kolekcji [kruche ciasteczko z kawałkami czekolady, lody śmietankowe i kwiat wiśni] oraz buteleczkę nieśmiertelnej wanilii jako uzupełnienie zapasu.
-
Mam uczulenie na swoje imię - zwracanie się do mnie w jakiejkolwiek jego formie nie jest mi tak naprawdę w smak i sprawia, że czuję się niczym kot pogłaskany pod włos. Fakt faktem zdrobnione brzmi bardziej miękko i lepiej komunikuje przyjazne nastawienie / sympatię rozmówcy, są jednak sytuacje kiedy zależy mi właśnie na większym dystansie. Ale ogólnie to słaba sprawa w każdym przypadku. Jeśli chodzi o zwracanie się do innych osób - w zasadzie zgadzam się z tym, co napisała @Pati95. Aczkolwiek naprawdę bardzo, bardzo rzadko mam ku temu okazję; generalnie uważam również, iż spora część / większość szczególnie tych męskich obecnych w polskim kalendarzu jest średnio przyjemna dla ucha i nader często strasznie poważna.
-
Niewyłączenie dzisiaj wbrew zapowiedziom ciepłej wody i możliwość spokojnego [choć jedynie przy świetle zapachowej świecy, bo dla równowagi strzeliły korki ;3] umycia włosów - takie obsuwy terminów to ja poproszę. Rezygnacja z nałożenia odżywki na czuprynę po wspomnianej czynności - czasami nie ma co silić się na doskonałość [czy w tym przypadku choćby tylko poprawność], a ja naprawdę nie miałam dziś sił walczyć z włosową materią. W sumie zawsze najchętniej traktowałabym ją jedynie szamponem. Odwiedziny znajomej mamy, dzięki czemu nie czujemy się aż tak samotne. Balony na gorące powietrze latające nad miastem z okazji jego urodzin ^^
-
Maliny i jagody [przy czym jeśli o te drugie chodzi wolę raczej polskie czarne niż amerykańskie blueberries] ♥ Niemniej kocham je tak bardzo, że dla mnie nie są do końca sezonowe, bo kupuję je dosyć często przez cały rok. Na czym opierasz swoją tożsamość?
-
[jestem inna, bo] ... jestem aromantyczna. Innymi słowy, kompletnie nie interesują mnie związki [podobnie jak posiadanie dzieci].
-
Nie sądzę, żeby to było możliwe - można co najwyżej nabrać mniejszego lub większego dystansu do świata [dzięki np. zrozumieniu mechanizmów rządzących nim oraz ludźmi / społeczeństwem / historią...] i skutkiem tego nie przejmować się aż tak bardzo pewnymi rzeczami, ale sama wysoka wrażliwość pozostaje już na zawsze. ... a jeśli się da, to w żaden zdrowy sposób. Co nie zmienia faktu, że wspomniana cecha istotnie wiąże się moim zdaniem ze znacznie większym ryzykiem nabawienia się różnego rodzaju zaburzeń psychicznych - nie tylko schizofrenii.
-
Zazwyczaj tak, jednak w tym miesiącu jeszcze ich nie wykupiłam. Ile kilogramów truskawek zjadłeś / aś w tym roku?
-
Zawsze [naj]głębszą, bo to w niej znajduje się nasze prawdziwe "ja" i właśnie tam ulokowana jest intuicja [czyli de facto zdolność widzenia rzeczywistości w jej pełnej i prawdziwej formie - ze wszystkimi szczegółami i bez żadnych przekłamań]. Im wyżej wznosimy się wędrując przez własny umysł, tym bardziej poszczególne jego warstwy skażone są wpływami zewnętrznego świata oraz tym więcej w nich przeróżnych lęków i wątpliwości. Samo jądro nas jest jednak zawsze spokojne, gdyż spokój to tak naprawdę naturalny stan ludzkiego umysłu - niezmiennie próbuje on ku niemu grawitować. Podobnie cała potrzebna nam wiedza jest od początku w nas samych.
-
Ogniem, choć czasami mam wrażenie, że moje płomienie skuwa lód.
-
Kiedyś podczas wypoczynku pod brzozą zostawiłam w trawie telefon. Co prawda nie mam stuprocentowej pewności, że stracił się właśnie tam, ale mimo wszystko nie sądzę, by ktoś mógł mi go zwędzić np. w komunikacji miejskiej - jestem na to zbyt czujna i mam zbyt szeroką strefę osobistą. Ogólnie znając siebie i swój poszatkowany umysł przez cały czas obawiam się się, że posieję gdzieś portfel i to dopiero będzie dramat [tamten telefon był jeszcze urządzeniem starego typu i z tradycyjną klawiaturą, zatem nie tak wartościowy jak smartfon] - mimo to jakimś cudem nic takiego do tej pory nie nastąpiło.
-
Na podstawie dotychczasowej znajomości pomysłów naszych rządzących [bo to jak się zdaje ich idea] Czyż nie jest to partia silnie promująca m. in. tradycyjny wizerunek rodziny [a zatem i kobiety w niej] oraz wartości konserwatywne? Temu nie zaprzeczam.
-
No bo pierwsza - taka "absolutnie pierwsza" - wizyta musi właśnie trwać dosyć długo, aby lekarz mógł zebrać wystarczająco szczegółowy wywiad [zwłaszcza gdy ma do czynienia ze skomplikowanym przypadkiem] W sytuacji gdy mamy już postawioną diagnozę [lub choćby tylko konkretne podejrzenie] / wdrożone leczenie, a danego specjalistę odwiedzamy po raz pierwszy np. z racji zmiany miejsca zamieszkania siłą rzeczy nie musi to trwać aż tak długo. W przypadku @ehempatia, której - jak sama pisze - dolega "wiele i na różnym froncie" oraz która nie była chyba jeszcze u żadnego psychiatry w ogóle ta standardowa godzina to jednak minimum.
-
Szczerze - nie mam pojęcia, po raz pierwszy spotykam się z takim pomysłem dopiero w tym wątku [ale ja nie oglądam wiadomości i ogólnie żyję pod kamieniem]. Bardzo możliwe jednak, że nie jest to sprecyzowane i stanowi tylko ogólnikowe hasło rzucone w eter [ostatecznie w przeciwnym wypadku @Illi raczej nie pytałaby nas, co sami rozumiemy pod tym pojęciem]. Jakakolwiek by jednak nie była oficjalna definicja i uzasadnienie potrzeby ugruntowywania w dziewczętach "niewieścich cnót" - jej prawdziwy sens i cel zawiera się właśnie w tym, co napisałam.