Skocz do zawartości
Nerwica.com

Neurotica_Lostica

Użytkownik
  • Postów

    239
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Neurotica_Lostica

  1. Czy mogłabyś podrzucić jakieś linki do tych artykułów/badań naukowych? Założę się, że inne osoby też chciałyby zapoznać się z tematem "u źródła".
  2. No właśnie... kto to będzie odpisywać na to, swoją drogą? To ważne. Poza tym, strona jest prywatna i nie ma do niej dostępu. Widocznie inicjatywa upadła.
  3. Witam wszystkich, pytanie jest takie jak w tytule - czy Wasi pracodawcy wiedzą o depresji? Że chorujecie? Czy przy rozmowach o pracę, przy pytaniu o to, wspominacie o swoich problemach?
  4. Obawiam się, że niestety nigdy nie otrzymamy odpowiedzi na to pytanie. Żeby ją uzyskać, trzeba by było szczerze i otwarcie porozmawiać na ten temat - każda ze stron musiałaby przedstawić swój punkt widzenia i odczucia związane z chorobą jednostki w rodzinie. Problem w tym, że w tym przypadku obie strony musiałyby mieć otwarty umysł - to znaczy, rodzice i rodzina nie mogliby od razu z góry, bez zastanowienia, założyć, że nasze słowa są fałszem. A jak wiadomo... to jest prawie niemożliwe do osiągnięcia. Nie wiem jak w innych przypadkach, ale u mnie szczególnie. Czasami próbuję jakoś poprowadzić logiczną dyskusję z moim ojcem, ale prędzej czy później dochodzimy do takiego punktu, że on nie ma argumentów, tylko jakieś wrzaski na emocjach, więc zaczyna krzyczeć i mnie poniżać jeszcze głośniej, bo on ma rację. Wszelka rozmowa to jak rzucanie grochu o ścianę. To jak... rozmawianie z kimś upośledzonym umysłowo! Z drugiej strony nie powinnam się tym za bardzo martwić, bo w końcu od wielu lat znany jest w psychologii problem odrzucania przez umysł faktów, bo nie zgadzają się z subiektywnymi osądami. Chciałabym się kiedyś nauczyć umiejętności "olewania" - to znaczy, żeby słowa rodziny nie bolały mnie ani trochę. Chciałabym być... zimna. Spokojna. Żebym nie musiała co chwilę przeżywać tego samego na nowo, dopóki się nie wyprowadzę. I tak... na stos takich ludzi... na stos! Zapytaj go. Może się zreflektuje. Jeśli nie, to uświadom na spokojnie matkę, że jej obowiązkiem jest zapewnić Ci bezpieczeństwo, że naruszanie nietykalności cielesnej to przestępstwo. Spytałam się go kiedyś. Stwierdził, że to po to, bym "się lepiej zachowywała", ale dalej tego nie rozwinął. Moja matka jest na swój sposób trochę chora i toksyczna jak ojciec - niby to wszystko widzi, niby też bardzo cierpi, bo ojciec też się na niej wyżywa, ale nic z tym nie zrobi. Ja na jej miejscu na pewno już dawno bym wystąpiła o rozwód, a ona uważa, że cała ta sytuacja jest normalna. Albo, że po po prostu trzeba zacisnąć zęby, żeby był spokój. Pamiętam, że kiedyś uczelniany psycholog polecił mi, żebym wyprowadziła się z domu, a potem wystąpiła sądownie o alimenty dla mnie ze wzgld. na naukę. I żebym zgłosiła to gdzieś, na policję... Tylko nie wiem jak. I nie wiem, czy potrafiłabym, bo oczywiście ta głupia wiara "że to moja rodzina" wszystko psuje. I nie wiem, czy miałabym wystarczające dowody, bo matka na pewno się wszystkiego wyprze. Muszę się jak najszybciej wyprowadzić z domu. I teraz sesję dobrze zaliczyć, to wszystko.
  5. Czy tylko ja... ? Zastanawiam się nad tym pytaniem, bo jestem ciekawa co ono wnosi - jeżeli znajdę potwierdzenie dla swojego złego samopoczucia przed menstruacją u innych kobiet, to w sumie można się nawet lepiej poczuć, bo inni też tak mają i jestem normalna. Można dzięki temu też odsunąć odpowiedzialność za swoje samopoczucie na "naturę", bo przecież tak to już jest. A jeśli okaże się, że tylko ja mam taki problem, to już w ogóle mam pecha w życiu... Oczywiście trochę żartobliwie to wszystko piszę, nie chcę urazić osób, które cierpią. Aczkolwiek myślę, że miast pytać się, czy inni też tak mają, przyjemniej by było się spytać o to, jak sobie inni radzą z tym samym problemem. I to nie gdzieś na samym końcu, ale właśnie na początku. Ja niestety nic nie polecę, bo nie mam czegoś takiego. W moim przypadku, jeżeli nie odczuwam bólu, który uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie, czuję się tak samo zazwyczaj jak w inne dni. Ale zioła mogę polecić, sama lubię pić z nich napary, tyle, że na inne niedogodności. :)
  6. Up, dokładnie. Nawet ta średnia wyliczona na oko pokazuje, że każdy lek był krótko brany w porównaniu do całkowitego czasu leczenia. Ja farmakologicznie leczę się już rok i dopiero teraz uznałam, że chciałabym zmienić sobie lek na inny, żeby odczuwać mniej skutków ubocznych; po tylu miesiącach działania chociaż wiem, jak faktycznie się po nim czuję... Cały czas chodzisz do jednego psychiatry, że on Ci tak zmienia te leki co chwila, czy sam po różnych chodzisz? Nie pomieszały Ci nic, bo pewnie nawet nie miały czasu one Ci pomieszać w organizmie, jak nie miały czasu się nawet rozgościć w Twoim ciele.
  7. To okropne... ale na pewno sobie z tym prędzej czy później poradzisz. Z drugiej strony, lepiej, że to wyszło przed ślubem - o ile gorzej byś się czuła, gdybyś się o tym dowiedziała parę lat po...
  8. Dawno mnie tutaj nie było. Oj, dawno. Ale to w sumie bez znaczenia, bo u mnie nic się nie zmieniło. Po prostu... po prostu nie miałam czasu pisać. Ani chęci. Ani motywacji... a może to wszystko na raz. Nie szkodzi.
  9. Niedobrze, bo po prostu zawiódł Twoje zaufanie, no. Niby Cię zapewnia, że jest okey, ale i tak Ty będziesz się dręczyć mimowolnie... Meh, ciekawe co faktycznie z tego wyjdzie.
  10. Cóż, ja tam tylko przedstawiam swój punkt widzenia. Nie znaczy to, że ktokolwiek ma korzystać z moich sugestii. Bo owszem, fajnie byłoby zerwać kontakt z tymi toksycznymi ludźmi, tylko co dalej? Samo zerwanie kontaktu nie jest jakąś hiper mega uzdrawiającą metodą, bo negatywne słowa wobec naszej osoby wbijają się w umysł, zostają tam gdzieś zakopane głęboko i przeszkadzają w życiu. I boli. I człowiek mimowolnie wraca do tych wszystkich rzeczy, które ktoś tam powiedział, a nam sprawiły przykrość. Wiem to po sobie, bo dawno temu zerwałam kontakt z osobą, która wyjątkowo mnie zatruwała, ale mimo upływu lat nadal zdarza mi się przeżywać całe to cierpienie, bo przez przypadek mi się tam coś przypomni. Już samo to, że autorka pyta się nas, czy to ona jest zła, zachęca do tego, by głębiej spojrzeć na ten problem. Na swoje wnętrze, to co się dzieje z myślami. A nad tym można pracować samemu, albo faktycznie pogadać z jakimś specjalistą. Albo kimś bliskim, whatever.
  11. Wiesz, okładka generalnie ma zachęcić do zakupu. :) Lepiej to wygląda, jak przy tytule "Pokonałam depresję!" jest radosne zdjęcie osoby, która to mówi - a nie odwrotnie. W dodatku sam projekt grafiki już zwraca na siebie uwagę, ze względu na silny kontrast pomiędzy odcieniami szarości a mocnym różem tytułu. Ktoś, kto to projektował, zrobił kawał dobrej roboty. Dostajesz mimowolnie informację "Kup to, a pozbędziesz się depresji! Zobacz, jaka ona jest szczęśliwa! Ty też możesz!" i może nuż się dać złapać.... i kupić.
  12. Uuuuuuuuuuch, gdzie jest kontynuacja?
  13. Jestem ciekawa jak długo ten blog przetrwa...
  14. Jejciu, gratulacje! Trzymam kciuki za kolejne projekty!
  15. "Powinno"? Dziwne podejście... zgadzam się z NN4V, już sama forma pytania dziwnie pachnie.
  16. Facebook to tylko narzędzie, kwestia tego, jak go ludzie wykorzystują, a to już ktoś wcześniej wspomniał. Dla mnie np. ten portal jest po prostu narzędziem do pracy w reklamie i marketingu. Jakoś się go nie boję.
  17. U mnie czeka się co najmniej pół roku na terapię indywidualną.
  18. Dokładnie. Byłeś u jakiegoś psychologa, terapeuty? Zadbałeś o siebie?
  19. Praca, praca, tylko praca nad samym sobą jest chyba w stanie przynieść jakieś długotrwałe skutki... ja nadal się uczę jakoś panować i rozpoznawać swoje emocje, które często są zgubne w moich relacjach z innymi, ale staram się jak mogę. Wiem o czym mówisz doskonale, ech... ale ponoć psychoterapia przynosi mi progress, ostatnio mój luby tak uznał. A leczę się od pół roku...
  20. Cześć Asha, ja jestem stwierdzona jako osobowość neurotyczna, więc możemy sobie podać rękę. :) Staram się jakoś walczyć z tym wszystkim, co sama wspominasz... Czekam na drugi post!
  21. Tak, problemy z nauką mogą mieć związek z depresją - zostało to już dawno potwierdzone, że w tym stanie gorzej się uczy. Nie martw się, tylko zadbaj o siebie. Psychoterapia może Ci pomóc, możesz też zrobić podstawowe badania by sprawdzić, czy coś się nie dzieje z Twoim organizmem.
  22. Wiecie co? Ja tak jak patrzę na naszą kochaną Beatkę, to się nie dziwię, czemu Cejrowski już z nią od dawna nie jest. Opuszczając całą "wartość merytoryczną" tegóż dzieła, jestem pod wrażeniem pomysłowości - interes się kręci, książki się sprzedają, a jednocześnie ma darmową kampanię reklamową za wypisywanie głupot.
  23. Ech, chyba nie ma co ani uogólniać, ale też wyszukiwać specjalnych przypadków czy wyjątków, potwierdzających naszą tezę. Na świecie jest tyle ludzi i tyle osobowości, że nie można niczego przyjąć za prawdy... Jeżeli marzy Ci się związek partnerski - szukaj kogoś, kto również go szuka!
  24. Szukaj po prostu odpowiedzi na swoje pytania - prędzej czy później na pewno je znajdziesz; choćby nt. swojego zdrowia. :)
  25. Idź natychmiast do lekarza, nawet nie czekaj!
×