
akwen
Użytkownik-
Postów
646 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez akwen
-
Nie mam gdzie poznać dziewczyny
akwen odpowiedział(a) na bebok12345 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Portale randkowe to marne miejsce na takie poszukiwania, po co Ci dziewczyna, które leci na kasę, piękną twarz i tym podobne? I powiedzmy, że jest głownie zainteresowana fizycznym aspektem kochania się? W tym wieku można poznać dziewczynę na każdym kroku, zapisz się na jakieś koło zainteresowań, chórek, warsztat zrzeszający ludzi w Twoim wieku i bardzo prawdopodobne, że jakaś osoba się znajdzie. Osoba, która interesuje nie tylko Twój samochód, dobrze płatną praca i tym podobne profity, ale także inne sprawy. -
Zaśmiej się, a cały świat będzie śmiał się z tobą, zapłacz, a będziesz płakał w samotności. -cytat z filmu Old Boy
-
''Czego nauczył mnie August'' Anna Bojarska, zdecydowanie.. Dobrą i mądra książka. Wielu userów tego forum mogłoby utożsamiać się z głównym bohaterem.
-
Miałem coś podobnego. To tylko złudzenie, duchowości nie zabiją żadne materialne bodźce, mogą ją tylko przytłumić, nieraz bardzo przytłumić. Wszystko wróci, nieraz po latach, ale wróci. Grunt to nie zmarnować okazji, które natrafią się w przyszłości, zaś przytłumienie ego może czasem wręcz wyjść na zdrowie.
-
Dawno dawno temu, gdy byłem całkiem inny i pamięć o tych czasach zaciera się mgłą to sobie myślałem, że mogę magicznie cofnąć czas i naprawić wszystkie swoje błędy i sprawić, aby udało mi się, to co się nie udało.
-
Masz kogoś, żeby się starać. Samą siebie, nie mam tu na myśli pracy nad sobą, by śrubować sobie wyżej własne ego, bo to też nie jest dobry pomysł. Bądź lepsza, żeby móc więcej mądrze dawać innym, niekoniecznie pieniądze potrzebującym, ale także emocje, uśmiech, dobrą radę. Wiesz, dobre kobiety mają moc przyciągania, podobnie jak dobrzy faceci. Mają moc przyciągania odpowiedniego kandydata na partnera. Jesteś mądrzejsza o to doświadczenia, więc powinno Ci na przyszłość być łatwiej.
-
Miałem dokładnie taki sam problem. Podświadomie wyczuwasz wszelkie emocje, nawet po mimice, drobnym grymasie, a zarazem cholernie boisz się wszelkiej krytyki, w jakiejkolwiek formie. Zapewne masz także dodatkowo fobię społeczną. Nie pomogę, moja recepta to kloszardzić po całej Polsce i zbierać po pysku i dużo pić, aż do skutku. Są chyba lepsze metody. Każdy bodziec o ile jest się na niego narażonym dostatecznie długo po prostu przestaje być znaczący. Narażaj się, byle nie bez potrzeby, na krytykę tak długo i tak często, aż zacznie Ci to być obojętne, może podziała. Tylko nie prowokuj spornych sytuacji dla prowokowania. Ciężko złamać swoje uwarunkowanie, ale jest to możliwe. Człowiek jest plastyczny, przynajmniej do pewnego etapu swego życia. Wszystko, cholera, tkwi w człowieku od smarkacza, większość nawyków, dobrych i złych. Nieudolni smarkacze, potem raczej są skazani na sukces, o ile nie wykonają nad sobą oceanu pracy i w pewnym jej momencie nie zniechęcą się, stwierdzając że to nie ma sensu. Inny dystans dzieli człowieka od rodzeństwa, inny od obcych ludzi, więc siła rzeczy łatwiej wówczas o asertywność i bojowość, tylko że nie zawsze to wychodzi na zdrowie. Da się zmienić, nawet bardzo diametralnie, bez tego życie nie miałoby sensu.
-
Dlaczego kłamca kłamie? Bo na krótką metę ułatwia to życie, a ma taki nawyk. Ciężko kłamcy się zmienić, bo zawsze trudno zmienić swój charakter zaprogramowany w dobie socjalizacji pierwotnej. Życie to jedna wielka niewiadoma. Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny, przestań patrzeć się w przeszłość, zostaw to za sobą, dobrze że masz kłamcę z głowy. Egoizm to plaga ludzkości i była nią od wieków. Moja recepta jest niestety nieszczególna, mianowicie nałogowe i codzienne picie piwa, więc ja nie poradzę. Trzymaj się, tyle powiem. Traktuj przeszłość jako lekcję, nie jako powód do zadręczania się latami. Nie warto.
-
Halo, czy jest tu z nami moderacja? Nie chcę robić za kapusia, ani za naczelnego ORMOwca, ale to jest już flood. Dopóki Niemampomysłu roniła swe gorzkie żale na swym temacie, wszystko było ok. Teraz zaczyna floodować powoli całe forum. Niebawem całe zamieni się w jej wynurzenia na temat swej ogólnej beznadziejności i chęci znalezienia kogoś równie wzbudzającego litość co ona oraz powszechnego braku zrozumienia ze strony użytkowników. Wszystko ma swe granice. Flood w jednym topicu autorskim jest ok, ale bez przesady.
-
http://www.tekstowo.pl/piosenka,lube,lugowaya_trava___1083_1091_1075_1086_1074_1072_1103___1090_1088_1072_1074_1072__.html
-
Zazdrość i złość to uczucia, które warto w sobie zwalczać, bo do niczego dobrego nie prowadzą, ale obawy masz uzasadnione, bo chłop wypuszczony na wolność może mieć rozmaite głupie myśli. Niemniej okazując mu w sposób jawny i bezceremonialny swoją zazdrość nic nie wskórasz, efekt będzie odwrotny. Lepsza będzie imo troska. To będzie miał za kim tęsknić.
-
Cóż, mógłbym się z kimś spotkać, nie widzę przeszkód. Co mogę na swój temat powiedzieć, nie jestem dewiantem, nie szukam dziewczyny, nie szukam chłopaka, nie szukam również przyjaciół, ale jakiś nowy znajomy/a się przydał/a, opcjonalnie również delikatnie albo i niedelikatnie zaburzony psychicznie.
-
Rozumiem, też jestem, a może byłem, wrażliwy. Jeśli Cię to pocieszy to daje Ci uścisk friendzone przez internet, na zdrowie. Paru lat życia nie da się tak łatwo amputować, będą o sobie przypominać bólami fantomowymi, jak napisał klasyk. Lekcje życiowe nie zawsze są przyjemne, byle prowadziły do wniosków, a są pożyteczne. Cóż mogę powiedzieć, życie bywa nieprzyjemne, taka jego natura. Bądź silna i się nie poddawaj, a w przyszłości będziesz patrzeć na te wydarzenia z dystansem.
-
Zasadniczo najgorszym rodzajem cierpienia jest to przeżywanie w samotności. Nowotwór z całą pewnością nie jest przyjemnym, inaczej jednak się go znosi mając oparcie rodziny, niż go nie posiadając. Osoby zaburzone psychicznie rzadko mogą liczyć na oparcie otoczenie, bo częstokroć właśnie te otoczenie przysłużyło się, że zachorowali na tą przypadłość. Poza tym, wstyd się przed tym komukolwiek przyznać, nawet najlepszemu kumplowi. Strach, przykrość i cierpienie rozmaite ma oblicza. Można cierpieć w relatywnej wygodzie, jak i być zadowolonym z życia mając rozpadająca się chałupę z trzciny i gromadę dzieci, gdzieś w Afryce Równikowej. Dla pomnikarza, brukarza czy budowlańca otwarte złamanie sobie kości w trakcie pracy może być fraszką. Z kolei jakiś inteligent zapewne popłakałby się z bólu. Cierpienie trudno zdefiniować i sprowadzić do jednego mianownika, to zbyt subiektywne uczucie.
-
Żaden pikuś, do cholery. Dzieci w Afryce i nowotwory, to ulubione porównanie dla osób chorych psychicznie, żeby ukazać im, że ich problemy są niczym, wobec tych ''prawdziwych'' problemów, które dotykają ludzi na innych szerokościach geograficznych. Ich cierpienie jest inne, ma inne podłoże, nie jest ani lepsze, ani gorsze. Równie ''łatwo'' przywyknąć do bycia chronicznie niedożywionym, co chronicznie samotnym, kompletnie przybitym, z okaleczonym umysłem, poniżanym i przeżywającym flashbacki. Tym bardziej, że tego nie widać i mało kto okaże współczucie. Głodnemu dobry człowiek poda kromkę chleba albo odpisze 1 proc od podatku, aby mu pomóc, niezależnie czy nieszczęśnik mieszka w Ghanie czy w Bieszczadach. Wobec człowieka chorego na głowę miażdżąca większość okaże obrzydzenie. Z tym się trzeba ukrywać i stawiać czoła problemowi samemu przez długie lata, to też nie jest przyjemne. Cierpienie trudno wymierzyć, czy to fizycznie czy psychicznie, trudno je zmierzyć i wartościować, dzieci w Afryce cierpią inaczej, nie mi oceniać ''lepiej'' czy ''gorzej''. Zazdrość? W ogóle nie warto w tym życiu zazdrość nikomu niczego, nie ma to najmniejszego sensu.
-
Raczej nie zgadzam się z tym twierdzeniem. Shellshock w przeróżnych odmianach przytrafia się ludziom, którzy uprzednio byli normalni. Potem zostają wrakiem człowieka. Nerwicowiec, człowiek depresyjny, zalękany to marny materiał na wojownika. Prędzej z rozpaczy rzuci swoje życie na stracenie, byle dalej nie pogłębiać swojego wewnętrznego koszmaru. Faktycznie jest to jakiś sposób na zmniejszenie populacji ludzi o większej wrażliwości i braku mechanizmów do walki z nią. Psychopata, socjopata i pokrewny, owszem, będzie wyśmienitym wojownikiem. Wojna nie zmienia życia na lepsze dla większości, mężczyźni tracą zdrowie i członków rodziny. A żeńska część populacji także raczej nie jest zachwycona faktem, że traci rodzeństwo, mężów i kandydatów na kochanków i narzeczonych. Jest to pewien proces oczyszczający, który następuje i reguluje homeostazę w społeczeństwie. Nie zwiększa jednak życia większości na lepsze. Jako zaprzeczenie podanej przez mnie tezy można podać przykład USA w II WŚ, które skorzystały zarówno ekonomicznie jak i społecznie, gdyż faceci nauczeni twardej szkoły życia na froncie, byli potem wyśmienitym materiałem na inżynierów, kierowników i wykwalifikowanych robotników. Kto oswoił się ze śmiercią i nauczył działać zespołowo w ekstremalnych warunkach, temu potem zator w produkcji i trudności z wdrażaniem nowych technologii nie są straszne. Ten kraj jednak ledwie otarł się o wojnę, toczył ją w większości obcymi rękoma, w kraju nie odczuwano jej skutków, nie było nalotów, ani atmosfery strachu (rząd ją tylko tworzył sztucznie dla zmobilizowania społeczeństwa) i miał niewielkie w zestawieniu z pozostałymi społeczeństwami straty ludzkie. Najbardziej wojna dotknęła Polskę, której przykład dowodzi, że wojna jednak nie jest korzystna, strata elit, utrata terytoriów, ogromne straty kulturalne i materialne. Wojna to poważna sprawa, czasem jest nieunikniona, ale doprawdy nie ma za czym tęsknić, gdyż w razie kolejnego konfliktu zapewne znowu mocno dotknie ona Polskę, takie położenie geograficznie. Można pięknie zarabiać na spedycji i transferze dóbr z zachodu na wschód i vice-versa, snuć plany o współuczestniczeniu w tworzeniu nowego jedwabnego szlaku w dobie pokoju. Niestety w razie wojny płaci się najwięcej.
-
Powiem tak, przyznaję się do choroby psychicznej, bo wszystkie fakty i zdarzenia z mojego życia to potwierdzają. Jestem zarazem z tego faktu zadowolony, nie zazdroszczę niczego co jest dane normalnym ludziom. Oni też mają swoje problemy, nie wiem czy przyjemności to równoważą. Każda przyjemność w nadmiarze prowadzi do przesytu i cierpienia, wszelka. Nawet tak wymarzona przez życiowych nieudaczników (sam się do takowych zaliczam) przyjemność fizyczna z osobą o innej płci. Czasem lepiej pocierpieć, byle to miało sens.
-
Tylko bez takich, że straciłaś sens życia. Znam podobne akcje, w życiu spotyka się różnych ludzi, jeśli owi ludzie Cię mocno rozczarowali i zawiedli to utrata ich nie jest żadną stratą. Skoro przez tak długi czas Ciebie okłamywał, to zyskałaś. Wiesz, że trzeba uważniej dobierać sobie bliską osobę i nie otwierać się przed kimś, kto nie spełnia pewnych wymogów. Słuchaj, to nie był żaden facet, nawet jeśli miał pieniądze, samochód i cholera wie jaką pracę. Facet nie kłamie, nigdy. Ewentualnie robi to bardzo rzadko, kiedy naprawdę jest zmuszony do tego przez okoliczności. Jeśli praktykuje sztukę kłamstwa notorycznie, to ma bardzo zły nawyk i małe widoki na wyleczenie się z niego w przyszłości. Nie bądź załamana, jeśli coś wyciągnęłaś z tego wniosku, jakąś lekcję, to stało się bardzo dobrze. Rzekomo są jeszcze prawdziwi faceci na tym świecie, nie jestem pewien, bo nigdy takich nie szukałem. Do kogo zwrócić do pomoc, no zawsze zostaje rodzina, a jeśli i ona stanowi marne oparcie, to zawsze zostaje forum dla zaburzonych psychicznie. W wieku 22 lat naprawdę trzeba się postarać żeby swoje życie zmienić w gruzy. Wiem, jak to brzmi i utrata kogoś bliskiego zawsze boli, ale lepiej się z czegoś wyleczyć teraz niż później. Mniejszy ból, mniejsze konsekwencje i mniejsza strata. Otrząśnij się, idź z życiem do przodu, a ktoś się trafi. Życie jest wielkie, a i facetów pełno. Dobrze, że skłonność do kłamstwa wyszła teraz, niż gdybyś została potem z rodziną i dzieciakiem, tak - da się pozbierać i ułożyć sobie życie od nowa.
-
Znaczy łatwa kobieta dlatego, że oddaje swe cialo w klubach? Czy oddaje ciało w klubach, dlatego że łatwa? - w tym przypadku jakie sa kryteria definiujące konstrukt "łatwa kobieta"? Nieustannnie posługujesz się prymitywnymi konstruktami, których nie jesteś uprzejmy zredefiniować. Wyjaśnij więc konkretnie, co znaczy "łatwa kobieta", bo śmierdzi mi to światopoglądem stadionowego kibola, Nie chce mi się z Tobą gadać i nie lubię się powtarzać. Wcześniej chciałem podejmować z Tobą normalną merytoryczną rozmowę, Ty to zbywałeś powtarzaniem lakonicznych stwierdzeń, które rzekomo ''streszczały'' to co napisałem. Moje suplikacje, by rozpocząć normalną rozmowę ignorowałeś. Teraz dla odmiany próbujesz posługiwać się argumentami, ale teraz z kolei mi się nie chce. Żyj w przekonaniu, że piszę same bzdury i nie denerwujmy siebie nawzajem. Powtarzam - daj mi ignora i wszystkim będzie trochę lepiej.
-
Zasadniczo się z Tobą zgadzam, alkohol ma jedną dobrą stronę - pomaga dowiedzieć się jaki człowiek jest naprawdę; dzicz po alkoholu staje się dziczą, człowiek cywilizowany zachowuje przymioty cywilizowanego człowieka. Alkohol to podstępna trucizna. Zaczyna się niewinnie, od paru piw, żeby zniknęła fobia społeczna na luźnym spotkaniu z innymi ludźmi. Po jednym takim wieczorze przez tydzień masa krytycznych myśli i te kontakty nawiązane po alkoholu wydają się oszukane i nic nie warte, bo ci ludzie nie poznali kogoś naprawdę, tylko iluzję nawaloną alkoholem i w wersji na trzeźwo mogliby nas w ogóle nie akceptować. "Alkohol wywołuje efekt "krótkowzroczności", który sprawia, że ludzie pod wpływem reagują bardziej spontanicznie, ogranicza też zdolność do refleksji nad konsekwencjami własnych czynów." Skoro tak twierdzisz, to zrób eksperyment, napij się z inteligentem, nie z kimś aspirującym do tego miana, ale z takim prawdziwym, najlepiej urodzonym w inteligenckiej rodzinie. Potem napij się z jakimś prostakiem i porównaj jakość dialogu . Jeden dostanie weny i za pomocą swe muzy zacznie tworzyć niecodzienne konstrukty retoryczne. Drugi zacznie ryczeć: Arka Gdynia to kurtyzana i trzoda chlewna! i tak w kółko... Różnica jest. Znał kto kiedy poetę trzeźwego? Nie uczyni taki nic dobrego. Alkohol to trucizna, ale wielu tanich wyrobników bez perspektyw nie znalazłoby w swej marnej egzystencji innego bodźca, by dalej kontynuować swój żywot. A i poezja wraz z prozą ucierpiałaby niepomiernie wskutek braku tej trucizny.
-
Czyli dzięki wojnie nabierają rozumu do głowy? Człowiek jest elastyczny i się dostosowuje do warunków, w których żyje, tak więc porządnie wychowany człowiek może w mig się zdeprawować jeśli napotka na swojej drodze sprzyjające czynniki, ponieważ wojna jest deprawująca. Czytałam kiedyś jakiś wywiad z żołnierzem, który mówił, że początkowo nie chciał zabijać, jednak już zaledwie po kilku dniach stwierdził, że widok wylatujących w powietrze ludzi jest przyjemny dla oka. Podczas wojny ludzie też żyją w nieustannym poczuciu zagrożenia, nie mają też nic do stracenia, zaczynają się zachowywać ryzykownie co będzie się odbijać na innych. Poza tym Jeśli ktoś odczuwa przyjemność z sadyzmu to właśnie na tym będzie się głównie skupiał, a nie na jakichś dobrach, co do których ze względu na odległy czas, nie będzie miał pewności. Tak właśnie było w przypadku między innymi rzezi wołyńskiej, więc choćby na tej podstawie można stwierdzić, że to właśnie "zwykli ludzie" są najgorszymi z możliwyh 1. Możliwe, a może po prostu tracą pewne standardy, Niektóre kobiety są niedowartościowane i łatwo dają się oczarować, starają się jednak trzymać tej zasady, że przyjemność dają tylko tym, którzy zarobili na to urokiem osobistym, a nie walutą. Zasady raz nagięte w sytuacji ekstremalnej są naginane bardziej wskutek zużycia materiału. Podczas wojny chwyta się wszelkiej możliwej pracy, one zaś posiadają pewną wprawę w fachu dawania swego ciała, skoro przetrwanie staje się wyzwaniem, to fach na trudne czasy nasuwa się sam. 2. Powtarzam, porządny człowiek, mający odpowiednie hamulce i nawyki nie będzie porządnym bandziorem, nawet jeśli coś go skłoni do nowej profesji, będzie w niej marny, a nowi koledzy orżną go i zostawią na żer dla policji przy pierwszej lepszej okazji. Podobnie jak bandzior miałby trudności ze zdobyciem akademickiego wykształcenia i zdobyciem doktoratu, by potem zarabiać na uczelni, tak i normalny człowiek, wychowywany w innych warunkach, będzie bardzo marnym materiałem na cwaniaka. Ten pierwszy nie potrafi myśleć abstrakcyjnie, ten drugi - nie zna praw ulicy i walki o przetrwanie od małego. Wojna deprawuje, to prawda stara jak świat. Niemniej ów żołnierz, ciekawe zresztą jakiej nacji, miał za sobą już brutalne szkolenie w obozie treningowym, jego hamulce i skrupuły zostały celowo nadwerężone. Widok śmierci oswaja z okrucieństwem i je wzmaga, stąd co wrażliwsze jednostki mają potem zespół stresy pourazowego, a co mniej wrażliwe - faktycznie zostają potem psami wojny bądź marginesem społeczeństwa. 3. Sadoli się tępi zawsze i wszędzie, a prawo wojenne daje szerokie możliwości ścigania podobnych typów. Bandzior trafi do jednostki karnej na froncie i zakończy swój kłopotliwy dla reszty żywot. Cwaniactwo jest dalekie od sadyzmu. Sadyzm to sztuka dla sztuki, zaś cwaniaczek po prostu chce zarobić. Sadole są jednak nieliczni, cwaniactwo pleni się licznie, niezależnie od warunków politycznych. 4. Wiedziałem, że przytoczysz ten przykład. Ukraińcy to bardzo specyficzny naród. Nie obrażając normalnych Ukraińców, to swoiści murzyni Europy. Okrucieństwo było cechą charakterystyczną już dla ich protoplastów z XVI i XVIIw. W nich zawsze tkwiła ta barbaria i okrucieństwo, które przejawiało się przy wszelkiej możliwej okazji. Nie wyobrażam sobie statecznych Anglików z middle-class rżnących piłą, topiących żywcem i kastrujących swoich niedawnych sąsiadów w imię jakiejś głupiej ideologii. Niemcy, owszem, mogliby się do tego posunąć, ale tylko odpowiednio zorganizowani i zhierarchizowani, żeby można było sobie znaleźć potem jakąś wymówkę i przerzucić na kogo odpowiedzialność, porządek musi być, a władzy trzeba słuchać. Jakaś marna organizacja paramilitarna pokroju UPA nie byłaby dla nich dostatecznym autorytetem.
-
Nie lubią się otwierać, to się nigdy dobrze nie kończyło, ale mamy sporo wspólnego, poza tym że nie szukam już żadnych związków, czasem trzeba zaakceptować swoją karmę, no i nie mam już problemów z samoakceptacją, ani z samooceną, choć gdybym był teraz równie krytyczny wobec siebie jak Ty, to pozostałoby mi tylko chodzić z papierową torbą na głowie i otworami na ślepia 24/7. Obojętność na życie?, u mnie to coś więcej, wygaszenie, życie jest męczące i niewiele daje frajdy. Też uważam, że na wszystko co w życiu miłe jest już za późno, taki los niektórym ludziom jest pisany. Mi kiedyś odbiło z samotności i skończyło się w pewnym ośrodku medycznym, a potem było tylko gorzej. Wiem co czujesz i nie jesteś sama, chociaż domyślam się, że to pewnie marne pocieszenie. Borderki i chaderki, w szczególności łączące w sobie obie te cechy, może i są zryte, ale bywają naprawdę kochane i wycierpiały się jak mało kto na tym świecie. W serdecznej d. mam opowiastki o obozach i głodnych dzieciach w Afryce, im przynajmniej ktoś współczuje. Kogoś poranionego trzeba czasem zrozumieć, nawet jeśli jest to wyjątkowe trudne.
-
Jacy kryminaliści? Raczej zwyczajne społeczeństwo dostosowane do warunków, w którym przyszło im żyć. Gorsety moralne by się rozluźniły, a uciśnieni na pewno by nie wygrali. Już kiedyś Ci o tym pisałam. Otóż są różne czubki. Niegroźni tj lękowcy, depresyjni czy nawet schizofrenicy, ale są też socjopaci, psychopaci, sadyści itd którzy zagrożenie już mogą sprawiać. tylko, że jakoś nie słyszałam aby owe cwaniaczki w czasach pokoju wyrzynały wioski w pień Po kolei: 1. Gorsety moralne w czasie wojny raczej rozluźniają się w ten sposób, że łatwe kobiety zamiast oddawać swe ciało w klubach za darmo zaczynają to robić w zamian za prowiant, zaś ludzie szemrani wprost oddają się bandyterce. Nie wyobrażam sobie normalnego i wychowanego porządnie człowieka, który z dnia na dzień zajmuje się szabrem, żeby nieco polepszyć swój byt. Nie ta mentalność, nie te nawyki i nie te umiejętności, bo bandziorem też trzeba umieć być. Rasowego bandziora pozna się po twarzy, gestykulacji i sposobie bycia, jeśli ktoś naprawdę normalny postanowi wstąpić w to grono zostanie zapewne ''frajerem'' do orżnięcia, a nie żadnym wspólnikiem. Sama wojna daje tyle okazji do zarobku w związku z przerzutem zaopatrzenia, rozmaitymi machlojkami, przemytem towaru, że rasowe cwaniaczki nie muszą skupiać się na normalnych ludziach, mają lepsze cele. Są ekstrema jak sytuacja w oblężonym Leningradzie, ale ekstrema są zawsze i wszędzie, także w czasie pokoju. 2. A tu się zgadzam, aczkolwiek owi rozmaici socjopaci i rasowa hołota nie zasługuje na miano czubków, nie określiłbym ich tym mianem. Czubek to ktoś z gruntu nieszkodliwy, szkodzący najwyżej sobie. 3. Wioski w pień w czasie wojny wyrzyna armia, ew. rozmaite organizacje paramilitarne, milicje i tym podobne. Cwaniaczki służą w nich tylko za tępe narzędzie, są zdalnie sterowani przez ludzi o znacznie większych zdolnościach umysłowych. Cwaniaczek w czasie wykonywania swej pracy nie posunie się do podobnego absurdu, bo to nieopłacalne. Zysk niewielki, za to rozgłos ogromny i ogromne reperkusje, zarówno w czasie pokoju jak i wojny. Zwykła fuszerka.
-
Do jasnej cholery, zróbcie jak Ona chce. Przestańcie dawać pożywkę tej biednej skrzywdzonej dziewczynie, a wszyscy będą zadowoleni. Sam ją teraz poniekąd dokarmiam, ale tylko w celu przerwania tego nonsensu. Jak znajdzie się ktoś o równie niskim mniemaniu o sobie jak Niemampomysłu, to sobie tutaj pogada i wszyscy będą zadowoleni.