
akwen
Użytkownik-
Postów
646 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez akwen
-
Raczej perfekcjonizm, jeśli nie mogę zrobić czegoś idealnie, to znaczy, że zniszczę swoje dzieło i nie będę go kontynuować.
-
Twoje obawy są uzasadnione, Co gorsza, poprawa może oznaczać popadnięcie w manię, a wtedy zwykle nie przyjmuje się w ogóle świadomości choroby, człowiek magicznie ozdrowiał, żadne leczenie nie jest mu dłużej potrzebne. Wygląda jak wygląda, z tym się maskuje, to jak z chorobą weneryczną, nikt się tym nie chwali, bo nie ma się czym chwalić specjalnie, ani nie dozna się z tego powodu zrozumienia ani uznania. Ja też udawałem, że jestem zdrowy, po co być wytykanym palcami. Nie wiem jak z remisją, ale hipomanię, a potem manię wyczujesz dość łatwo, nagle zrobi się podejrzanie aktywna, wygadana, co potem przejdzie w coraz bardziej bezsensowny słowotok, jej oczy zrobią się takie szkliste, no i zacznie wietrzyć wszędzie spiski i dzielić się swoimi spiskowymi teoriami czy ktoś tego chce czy nie... Jeśli dojdzie do takiego przypadku, to niestety przypadnie Ci obowiązek wsadzić ją do dobrego zakładu psychiatrycznego. Nie straszę, tylko informuję. Depresyjni w manii nie są zazwyczaj groźni dla otoczenia, raczej dla samych siebie.
-
Powiem tak, nie jestem zawodowym psychologiem, ani psychiatrą, więc radzę tylko na podstawie przerobionego przez mnie materiału. Jeśli nie chce, jeśli się zamyka i naprawdę woli mieć spokój, to należy jej go zapewnić. Po czasie zapewne sama przyjdzie prosić o towarzystwo drugiej osoby. Naleganie i naciskanie u chorych powoduje wybuch, nie ma powodu wywoływać go niepotrzebnie i wmuszać coś komuś na siłę. Najgorsze doły z tą przypadłością występują w samotności, w szczególności w zimie. Czasem wygląda się naprawdę okropnie, widziałem twarz osoby w dole z borderem, schorzeniem podobnym do depresji. I chociaż ogólnie ładna była z niej dziewczyna, w dole wyglądała przerażająco, jak ludzka mumia. Czasem kobieta woli, żeby ktoś jej w tym stanie nie oglądał - w szczególności jej partner. W razie poprawy sama przyjdzie i poprosi o atencję. Generalnie jeśli okażesz jej zrozumienie w całości, to naprawdę będzie miała rozmaite wyskoki, ale będzie przywiązana względem Ciebie jak mało kto. Oczywiście, każdy jest trochę inny i choroba nie determinuje wszystkich zachowań, pisze tylko na podstawie znanych mi przypadków.
-
Okazywać dużo empatii, być z nią możliwie jak najwięcej, zwłaszcza wtedy, gdy ma doła. Mieć zrozumienie dla jej ''wyskoków'' i nie traktować ani tego co powie, ani tego jak się zachowuje do siebie. Po prostu musi wyładować na kimś negatywne emocje, a osoby bliskie są niestety najbardziej dostępnymi celami. Wspierać i okazywać współczucie, a dostanie w nagrodę przywiązanie, zapewne większe niż dostałby w związku z ''normalną'' dziewczyną.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
akwen odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Raz jesteś bogiem, innym razem - zerem. Udajesz przed otoczeniem chojraka, by potem ryczeć do poduszki. Wydajesz kasę bez opamiętania, bo jedyne co możesz dać innym to pieniądze. Najwspanialsze jest przekonanie, że nie możesz wyjawiać o sobie zbyt wiele, nie masz praktycznie żadnych przyjaciół, nawet będąc jednostką sprawną w relacjach społecznych. Nikomu nie możesz powiedzieć o sobie wszystkiego, gdyż wiesz dobrze, że przyjaciel wówczas byłby w najlepszym razie zażenowany, w najgorszym - wykreśliłby cię z listy kontaktów. Choroba wybitnie utrudniająca życie, a przy braku świadomości choroby, wręcz uniemożliwiająca normalne funkcjonowanie. Nawet w razie leczenia będziesz miał doły, gdy z twarzą mumii przyjdzie ci gapić się w ścianę i zastanawiać ile można jeszcze to wytrzymać, a i same leki to słodkości sabotujące potencję i poziom otyłości. Cóż, życie nie zawsze jest przyjemne. -
Niestety spektrum zachowań, gestów i cech to wypadkowa naszych rodziców i przodków. Mały dzieciak uczy się i nabiera podstawowe wzorce od otoczenia, nawet po włożeniu w siebie ogromnej ilości pracy, one i tak podskórnie zostają i wpływają na nasze życie. Nic dziwnego, że winisz swoją mamę, ale lepiej zrobisz godząc się ze swoim położeniem, nie każdy ma na tym świecie słodkości, a obwiniając swe otoczenie pogorszysz tylko z nim relacje, a stąd prosta droga do dalszych problemów. Poprawiaj to co się da poprawiać i nie przejmuj się zbytnio tym co było, na to nie mamy już wpływu.
-
Ja chciałem wybawić cały świat od zagłady i co? Nie udało się, gdy chęci są najlepsze, a brak umiejętności i sił to nic się nie zdziała. Niemniej nawet najmniejsza pomoc w postaci słowa pociechy dla osób w podobnej sytuacji, byle pociechy nieskalanej pochlebstwem i oszukiwanej danej osoby, ma swoje znaczenie.
-
Niestety nie było mi tym razem zostać kowbojem, może potem się uda.
-
Mówiąc w skrócie - większość psychiatrów odwala jakiś szajs, żeby zarobić. Efektów ich zabawy w pracę i tak nikt nie zweryfikuje.
-
Podałeś swoje dane, sam do Ciebie zagadam na gg, specjalnie zaraz go ściągnę i przypomnę sobie jak się to ustrojstwo używa, pozdrawiam.
-
niech stracę, słuchaj - masz konto na wykop.pl? Jeśli nie masz - załóż, lubię ludzi którzy mieli podobnie i lubię z nimi pogadać, dostarcza mi to przyjemności. Odnowię tam konto i sobie pogadamy, ok? Na początku tak było, ale pod koniec podstawówki coś mi się przełączyło w głowie i zacząłem się uczyć coraz lepiej spełniać społeczne oczekiwania. I od gimnazjum coraz bardziej zjednywałem sobie ludzi, lecząc się jednocześnie stopniowo z tych kompleksów i osiągając kolejne sukcesy społeczne. Nie chce mi się odpowiadać na posty osoby niedojrzałej emocjonalnie, udowodniłeś w innym topicu, że taki jesteś i nie masz intencji poprawy, zamiast użyć argumentów wolisz atakować ad personam. To nie ma sensu, nie pisz więcej pod moim adresem, ja tego i tak nie przeczytam, dołączam Ciebie do listy osób ignorowanych.
-
1. Jeśli przeznaczasz pozostałe środki na rodzinę to w porządku, nie znasz działania karmy, bo po prostu nie spróbowałeś ze szczerym sercem przestrzegać jej zasad, a ze sceptycyzmem przystępowanie do tego nie ma sensu. 2. Fajnie być fajnym również we własnych oczach, o ile zachowuje się jednocześnie sceptycyzm, dystans i pokorę. 3. Wierz sobie w co chcesz. 4. Pożyjemy, zobaczymy. 5. Ja nie mówię o ostentacyjnym praktykowaniu, rytuałach, tylko o założeniach i doktrynie, stanowią one pewien klucz. Jeśli ktoś nie ma własnego zdania to każdy i wszystko może mu sprać mózg. Żeby uchronić takich ludzi przed błędem należałoby zakazać pieniędzy, istnienia kobiet, ludzi o złych intencjach. Człowiek naiwny jest naiwny Co do sprania mózgu. To ja wyrażę swoją opinię, piszesz rozwlekle, za dużo o sobie wyjawiasz, chcesz zwrócić uwagę swoim kwiecistym i zamaszystym stylem uwagę i podziw userów, więc Twoja opinia w tej sprawie nie ma dla mnie wielkiego znaczenia 6. Odpowiadasz agresją werbalną myśląc, że mnie dotkniesz. Nic z tego, znam poczucie własnej wartości, a Twoje ataki są mocno niedojrzałe 7. Wulgaryzm wyraża złe intencje i myśli. Nie będę za Twoim przykładem pisał rozwlekłych rozprawek - dlaczego, człowiek rozumny się domyśli, a reszta nie musi.
-
Po kolei 1. Fobia społeczna i ciągły niepokój, że robi się coś źle, więc człowiek stara się ograniczać kontakty z ludźmi do minimum, ale to nie jest rozwiązanie. 2. Większość zasadniczo nie lubi ludzi zaburzonych, bo ci mają dziwną tendencję do robienia różnych dziwnych akcji, a to zniechęca. 3. Kobiety lubią sprawnych, zdecydowanych, obytych i stonowanych, zaburzeni zazwyczaj tacy nie są. W dodatku kobiety nie potrafią się zazwyczaj bić, więc ich orężem jest pogarda i kpina, bo jej przecież normalny człowiek nie odda. 4. Jest się sceptycznym wobec ludzi, bo się od nich często obrywało 5. Człowiek zakompleksiony jest zakompleksiony i niemal zawsze pewien element zakompleksienia w nim pozostanie 6. Jak się robiło kiedyś dużo błędów w życiu, to się obawia przed popełnieniem ich w przyszłości. Zrozumiałe, ale nie prowadzi do niczego dobrego. EDIT; do moderacji - zrobiłem podwójnego posta, jednego pod drugim, jeśli mnie moderacja z tego powodu nie zlinczuje, to będę jej wdzięczny.
-
Dużo problemów i brak chęci ich rozwiązania, może chęć jest, tylko głęboko ukryta. Może warto wejrzeć w siebie i się im przyjrzeć. Oczywiście tak sobie tylko piszę, nie wartościuję, ani nie oceniam. wszystko jest zawalone, nie mam sił do odbudowywania, za dużo bym chciał, mam osobowość unikająca i odrobinę narcyzmu, to przesrana mieszanka, nienawidze siebie. Zagadaj na pw, pogadamy. Ja miałem identycznie, a moja sytuacja dopiero jest niewesoła. I wątpliwe żebyś miał równie przerąbane w życiu co ja i tyle w nim zmarnował szans i okazji, chociaż jest to możliwe. Stałe napięcie zapewne bierze się z jakiejś nieprzyjemności w dzieciństwie, możliwe że ktoś w rodzinie nie był wobec Ciebie całkiem w porządku Poczucie nieatrakcyjność jest z tym typowe, człowiek stale przyrównuje się do innych i zawsze uzna siebie za gorszego, bo taki się czuje. Może wyglądać jak młody bóg, to nie ma znaczenia. Jeśli ktoś był często krytykowany, na każdym kroku, to potem zawsze znajdzie w sobie jakąś ułomność i ją wyolbrzymi do wielkich rozmiarów. Cóż, jeśli kiedyś zbierało się tylko baty, bo człowiek nie wiedział jak się zachować, to potem uprawia pozerkę i masochizm, też niestety zrozumiałe. Po co wchodzić w związki, jeśli człowiekowi zawsze odbije, zawsze palnie co nie trzeba i do widzenia - nasza kolejna piękna ucieka w popłochu. Cóż, z tym jest się bojazliwym, chociaż człowiek nikomu w realu się do tego nie przyzna, przecież wcześniej za bycie strachliwym zbierał baty, więc po co się przyznawać? Jeśli ktoś kiedyś nigdy tej akceptacji nie miał, ani na podwórku, ani w szkole, a czasem nawet w domu, to się robi odludkiem, chociaż możliwe że bardzo pragnie towarzystwa.
-
Po kolei 1. Ja nie mówiłem o diecie, tylko o tym, że aby poprawić swoje notowania u losu dobrze jest podzielić się z potrzebującymi, którzy tego nie zmarnują 2. Bycie fajnym polepsza notowania w towarzystwie i wśród płci nadobnej. Cóż, dla mnie to nie ma sensu, ale ja jestem zaburzony, więc moja opinia w tym wypadku może być nic nie znacząca. 3. Jeśli ktoś traci z powodu swojej niewiedzy z Twojego powodu, a Ty w ten sposób dostajesz jakieś korzyści, to potem czeka Ciebie lekcja z prawa retrybucji. 4. To ma z magią niewiele wspólnego. Po prostu będziesz przyciągał nieprzyjemne sytuacje i ludzi. Nie wiedząc, że czynisz źle, potem poniesiesz jakiś uszczerbek na zdrowiu, reputacji albo statusie materialnym, jakoś dziwnym trafem mający sporo wspólnego z Twoim poprzednim występkiem. 5. Nikogo nie nawracam na siłę, nie użyłem nawet pierwszy słowa buddyzm. Ta religia to nie sakramenty i ceremonie, to sposób na życie, który umożliwia normalne i pożyteczne funkcjonowanie i rozwiązuje bardzo popularne na tym portalu problemy. Twoja wola, zachowaj własne zdanie. Wiek nie ma nic do rzeczy, można być niemądrym 60 latkiem i mądrym 6 latkiem. Do różnych wniosków różni ludzie dochodzą w różnym wieku. Buddyzm uczy, że należy przestrzegać czystości w słowach, zachowaniu i intencjach. Jeśli ktoś rzuca mięsem, to przyciąga moce diabelskie - które nie są spersonifikowane, po prostu są złymi myślami, uczynkami i zachowaniami złych ludzi i kiedyś jakoś to słowo do nas wróci, wtedy kiedy byśmy tego raczej nie chcieli. 6. Pycha to stawianie swego ''Ja'' na piedestale, kosztem reszty ludzkości i otoczenia naturalnego, a zarazem nie dawanie niczego w zamian. Jeśli tego nie posiadasz lub masz je w niewielkim stopniu, to przyzwoicie, ale zawsze może być lepiej. 7. Nic nie jest doskonałe na tym świecie, nic - nawet piękna piersiasta blond z opalenizną w skromnym bikini i tendencją do uprawiania przygodnego seksu. Nic nie jest takim jakim się wydaje.
-
Dużo problemów i brak chęci ich rozwiązania, może chęć jest, tylko głęboko ukryta. Może warto wejrzeć w siebie i się im przyjrzeć. Oczywiście tak sobie tylko piszę, nie wartościuję, ani nie oceniam.
-
Nie bardzo wiem, co mam na to odpowiedzieć. Nie wiesz tego, nawet jeśli jesteś mędrcem nad mędrcami. Ja tym bardziej. Tak. Słucham uważnie dalej, doktorze Housie/Sherlocku Holmesie ;] Hmm...a gdzie Ci wcięło przedrostek "anty-"? Jadam na ogół, gdy jestem głodny, choć do syta. Na ogół płatki na mleku na śniadanie, a później sytą obiado-kolację (tzn. obiad, kanapki i orzeszki). Z tego co wiem, moja waga mieści się w normach, teraz pewnie trochę spadnie, bo dzisiaj nic nie jadłem, wypiłem tylko kilka szklanek wody (w tym jedna z kroplami żołądkowymi).W ogóle nie palę i nigdy nie paliłem - chyba, że biernie. "Trochę mniej sobie używać" - nie wiem, co to oznacza w Twoim rozumieniu. Innym osobom, zwierzętom i miejscom ofiarowuję (z ochotą) tyle, na ile pozwalają mi moje przywiązania i lęki. Tak. Tak. Chciałem w ten sposób oczywiście pokazać, jaki to ja jestem fajny, że z mojej mądrej perspektywy to są podstawy. Choć odkryte może nie tyle w przedszkolu, co pod koniec liceum. No ba. Będzie działać, tylko w inny sposób. To będzie handel, tudzież wykorzystanie reguł gry społecznej do osiągnięcia swoich (niecnych) celów. Jednak czyjaś aprobata zawiera w sobie nieraz dobro, bo sprawiliśmy jej swoją osobą radość (na zasadzie "cieszę się, że są tacy ludzie jak Ty; to mnie podnosi na duchu"). Oczywiście, że można, jeśli tylko ma się ku temu wystarczającą motywację. Kiedyś z lęku przed piekłem bardzo rygorystycznie starałem się przestrzegać wszelkich kościelnych nakazów i zakazów i stałem się wówczas mistrzem kierowania swoją uwagą. Byłem prawdziwym dżentelmenem pod tym względem. Później jednak uznałem, że może zbyt pochopnie zinterpretowałem pewne zakazy i nakazy, dodając do nich w rozumieniu coś, co wcale z nich nie musi wynikać. Tak, dla chcącego nic trudnego, wiem o tym. Już to przerabiałem. Jednak dzisiaj nie jestem wcale taki pewien, czy spojrzenie na pupę lub piersi to rzeczywiście coś złego. Jeśli chodzi o koleżankę, to sprawa jest prostsza - tutaj jest większa motywacja, bo ją lubię i szanuję. Z nieznajomymi to inna sprawa i zależy to od aktualnego stanu psychicznego, nastroju, oceny sytuacji i tak dalej. Generalnie jednak staram się unikać wszystkiego, co mnie seksualnie podnieca, bo nie lubię seksualnego podniecenia i efektów z tym związanych. Jeśli już ostatnimi czasy nawet decydowałem się na coś, co to podniecenie wywoływało, to nie robiłem tego - o ile mi wiadomo - dla samego podniecenia, lecz dla tego przyjemnego uczucia w sercu, zachwytu, poczucia błogości i bezbronności; a podniecenie traktowałem wówczas jako zło konieczne. I uważałem, że ten zachwyt, błogość i poczucie bezbronności to może być wystarczający powód, aby na takie podniecenie się mimo wszystko narażać. Ja nie zauważyłem takiej prawidłowości. Może chodzi o to, by wulgaryzmów używać mądrze? Wpis joaszki w temacie "Jak się dziś czujecie? Umiecie to opisać/" o treści "Napierdalałabym wszystkich po gębach" do dziś mnie bawi i raduje. W ogóle uważam, że "Napierdalać" to takie piękne słowo. Owszem, zawiera w sobie agresję, ale agresja jest częścią naszego istnienia i dobrze jest ją z humorem wyrażać. Ale wierz mi, długo stawiałem opór wulgaryzmom i się ich nawet poniekąd bałem, zanim zrozumiałem i dostrzegłem ich piękno. Nie bardzo widzę, abym jakoś "nadmiernie" grzeszył pychą, ale jeśli pragniesz mnie oświecić w tej kwestii, to proszę bardzo. Na pewno trochę tej "pychy" we mnie jest (objawia się to samo-zadowoleniem), ale to chyba kondycja ludzka ;] Nie wydaje mi się tez, żebym ją jakoś w nadmiernym stopniu okazywał. Są we mnie też rzeczy, które potrafią tę "pychę" zneutralizować. "Wychwalanie przez otoczenie to zbyt mocne słowo." Ja bym to raczej ujął jako "Pragnienie bycia docenianym". Ale już się tym najadłem i mi tak bardzo jak kiedyś już nie zależy na tym. Odkąd doznałem bardzo silnej aprobaty, wprawiającej mnie wręcz w "ekstazę"/euforię (z braku lepszego słowa), już tak bardzo o nią nie zabiegam. Byłem tak szczęśliwy, że moje ciało było tym zmęczone, więc uznałem, że to jest limit szczęścia jaki mogę w sobie zmieścić, a więc nie ma co się o jakieś jeszcze większe szczęście starać. Co najwyżej o szczęście innego rodzaju - to takie rozluźniające, w przeciwieństwie do tamtego intensywnego. Oczywiście, że robiłem to dla siebie - aprobata dawała mi radość i zadowolenie, nadała jakiś kierunek mojemu życiu i wyciągnęła mnie z depresji. 1. No cóż, odpowiedz da życie, prędzej czy później. 2. Jestem zwykłym człowiekiem, nie lepszym, ani nie gorszym niż reszta, w dodatku zaburzonym, więc nie - w żadnym wypadku nie jestem mędrcem. 3. Mam cholernie słaby wzrok, tu mi wycięło. 4. Używać czyli figlować, czyli harcować, czyli uprawiać aktywność fizyczną wymagająca w znacznym stopniu użycia bioder etc. Jeśli figluje się z kim popadnie, to się za to zapłaci. Nie jest ważne ile jesz, czy jesteś gruby czy chudy, ale ile pożywienia jest Ci potrzebne, do utrzymania swojej dziennej aktywności. Budowlaniec może najadać się ponad miarę. Zarazem coś co Ci zostaje w nadmiarze dać komuś, kto tego nie zmarnuje. Jakiemuś potrzebującemu, jakiejś organizacji, zyskasz w ten sposób. 5. Nic nie chciałeś pokazać, pisząc tamte słowa nie wartościowałem Ciebie. Zapewne zwyczajnie mam niewysoką inteligencję emocjonalną. 6. Cóż, jeśli uważasz, że wykorzystywanie innych i nawet myślenie o tym przynosi korzyści, to Twój pogląd. Powiem Ci tyle, że to się potem zemści w jakiś dziwnie podobny sposób na Tobie. Istnieje pewna hierarchia wartości rodzina przyjaciele znajomi naród reszta ludzkości Jesteś mniej winny obcym, ale ich też należy lubić i szanować. To jest podstawa i wszystkiego. Jeśli zachowują się wobec Ciebie to faktycznie należy im się lekcja, a potem - kara. Takie jest życie 7. Wulgaryzmów nie da się używać dobrze Dla niektórych to przykra konieczność w stresującej pracy, ale to potem wróci. Osoby psychicznie chore często nadużywają wulgaryzmów, mam na to swoją teorię - dlaczego, ale jej nie wyjawię, bo spotka mnie ostracyzm na tym forum. 8. Pycha może przejawiać się także w chęci zagarniania dla siebie zbyt wiele kosztem innych, nie niosąc tym samym pomocy reszcie. Nawet najbardziej symbolicznej pomocy, każda się liczy Aprobata wyciągnęła Ciebie z depresji? Jeśli lekarstwo działa - to było dobre. Niemniej po leczeniu warto z kolei zacząć odwyk od brania leków, one też mogą być szkodliwe i same z siebie generować problemy.
-
Na dobry początek warto nie określać siebie w równie pejoratywny sposób, Warto nad sobą pracować metodą drobnych kroków, a chodzenie w krótkich spodenkach i rękawach ma ten plus, że zaczniesz zwalczać swój strach przed odtrącaniem. On nie zniknie od razu, ale z czasem zacznie maleć. Dziś zrobię 3 pompki, jutro 4 , a pojutrze 5, nie po to, żeby komuś zaimponować, ale dla samego siebie. - Działać według tego schematu konsekwentnie na każdej płaszczyźnie. Pompek zrobię ok 40-50 tylko że to niewiele daje, najgorsze są te nieumięśnione ręce 15cm w nadgarstku, jedyne wyjście z tej to zacząć ćwiczyć na jakimś sprzęcie ze wspomagaczami o ile mi w ogóle wystarczy motywacji motywacja to podstawa, formę masz przyzwoitą skoro robisz tyle pompek. Nie masz się czym przejmować, że nie jesteś doskonały, nikt nie jest. Grunt to pracować powoli nad swoimi słabościami i nie przejmować się czyjąś krytyką. Czy wystarczy Ci motywacji? No ten teges... bo ja wiem, jaką tu podać: jeśli będziesz silny fizycznie, to będziesz przyciągał w większym kobiety. One jakoś tak lgną do silnych miśków. Znajdziesz sobie fajny kwiat lotosu i zrobisz z nią co zechcesz i na co ona pozwala stawiając przy tym trochę opór, a potem założysz sobie rodzinę. To chyba nie taka najgorsza motywacja
-
Po kolei 1. Czy buddysta? Może tak, a może nie. 2. Nikt z grubsza normalny nie potrafi wyrzec się wszelkich swoich pragnień w całkowitym stopniu. Grunt to krok po kroku nad nimi pracować i się zmieniać, nawet w minimalnym stopniu - to już się liczy i daje lepsze nadzieje na przyszłość. Co do Siły Sprawczej, wiesz - czasami szuka się pomocy u Siły Sprawczej, prosi, wręcz błaga o pomoc, a samemu ma się złe intencje i zachowuje się mu na przekór, więc nic dziwnego, że takie modlitwy zwyczajnie nie zostaną wysłuchane. Jeśli Twoje modlitwy miały intencje szkodzące jakiejś osobie, jeśli robiłeś jednocześnie źle, nawet nie czynem, wystarczyły złe myśli, to takie modlitwy zwyczajnie nie były skuteczne. 3. Jeśli ktoś myśli, że zostanie zaspokojony jak coś dostanie, to się myli. Jego pragnienie będzie rosnąć, aż w końcu zje jego samego. Każdy ma jakieś pragnienia, grunt to je powoli ograniczać do rozsądnego poziomu, który im jest niezbędny. Czyli zamiast zaliczać każdą, która popadnie i wyrazi na to zgodę, znaleźć sobie jedną, z która ma się bardzo wiele wspólnego i z nią harcować, a potem ew. optymalnie także zapylić ten kwiatek.
-
Na dobry początek warto nie określać siebie w równie pejoratywny sposób, Warto nad sobą pracować metodą drobnych kroków, a chodzenie w krótkich spodenkach i rękawach ma ten plus, że zaczniesz zwalczać swój strach przed odtrącaniem. On nie zniknie od razu, ale z czasem zacznie maleć. Dziś zrobię 3 pompki, jutro 4 , a pojutrze 5, nie po to, żeby komuś zaimponować, ale dla samego siebie. - Działać według tego schematu konsekwentnie na każdej płaszczyźnie.
-
Przełamywanie lęków przez kilka dni z rzędu jest wyczerpujące, sprawdzone empirycznie. Próba pozostawania "scentrowanym" i rozluźnionym w różnych okolicznościach przez kilka dni z rzędu jest wyczerpująca, sprawdzone empirycznie. Ciekawostka - już nie pierwszy raz, gdy rozluźniam swoje przywiązania, mam dolegliwości żołądkowe (co najmniej drugi). Przypadek? Powiedz mi, przed czym konkretnie czuję strach. Ja nie mam wystarczająco energii, by do tego dojść i wystarczająco intensywnie i wystarczająco długo to sobie wyobrażać. Poza tym jeśli uwolnię się od tego podstawowego strachu, który jest fundamentem mojego życia od wczesnego dzieciństwa, to moje życie się rozpadnie. To chyba normalne, że najpierw rozglądam się za jakimiś alternatywami? Albo chcę mieć pewność, że rzeczywiście z tym strachem już dłużej nie wytrzymam. Jestem przeciwieństwem tego, co napisałeś. Kiedyś wręcz byłem anty-hedonistą, ale zmądrzałem (albo zgłupiałem). Tak, wiem o tym. Dobro rozluźnia i generuje błogość i szczęście, a to leczy duszę. Robię, co mogę. Nie zgodzę się natomiast, co do chowania złych emocji. Jeśli chcemy stworzyć z kimś bliższą więź, to o negatywnych emocjach również dobrze jest porozmawiać, a czasem nawet je po prostu okazać. Szczerość i prawda są ważniejsze od tego, by było miło. Wiem, bo sprawdzałem. Nie brzmi dziwnie, powiedziałbym, że to wiedza przedszkolna ;] Oczywiście koloryzuję teraz. Za niektóre błędy płacimy zbyt drogo. Przynajmniej ja tak miałem. Moje ewentualne fantazje kończą się na erotyce. Owszem, pokusa uprzedmiatawiania jest we mnie i niewiele na to obecnie poradzę. Jednak wiem, że w prawdziwym świecie to spłyca relacje. Kiedyś też byłem takim purystą językowym, stroniącym od wulgaryzmów. Jednak zmądrzałem, gdy zrozumiałem, że to rzeczywiście pozwala lepiej wyrazić emocje i nie są wcale takie straszne. Robię to jednak na ogół w swojej głowie, albo na głos, gdy jestem sam, albo wśród ludzi, co do których wierzę, że nie będzie to szkodliwe. No ba. Studia już za mną. Studiowałem w sposób, który dawał mi radość i ekscytował. Owszem, aprobata i bycie docenianym dawało mi wielkie zadowolenie i wyciągnęło mnie wówczas z depresji. I co w tym złego? Po kolei: 1. Powiem tak, nic w życiu nie jest przypadkiem. Znoszenie stresującego bodźca przez długi czas jest wyczerpujące, jednak nie warto go przez to unikać. Wiele tu zależy od tego, co jest powodem Twego strachu. 2. Alternatywa jest tylko jedna, tertium non datur. Jeśli boisz się czegoś od dzieciaka, to zapewne boisz się ludzi i nowych sytuacji, dobrze zgadłem? 3. No właśnie, byłeś/jesteś hedonista, to może być jedna z przyczyn Twoich problemów. No już masz jeden punkt, nad którym warto popracować. Zwalczyć w sobie hedonizm i ćwiczyć umiarkowanie, zaczynając od drobnych kroków. Trochę mniej jeść, trochę mniej palić, trochę mniej sobie używać, zamiast tego Trochę więcej ofiarowywać innym osobom, zwierzętom i miejscom. 4. Z bliskimi sobie osobami złymi emocjami dzielić się trzeba. Im bliższa jest dana Ci osoba, tym lepiej się z nią tym dzielić. 5. Wielu ludzi nie zdobywa pewnej wiedzy na etapie przedszkola i potem nieświadomie robią im wszystko na przekór. Niektórzy idą do pracy, do szkoły nie mając podstaw i potem popełniają rozmaite błędy. 6. Nie miałem tylko na myśli czynienia z kobiet maszyn do uprawiania seksu, po prostu czyniąc dobro należy je czynić ze szczerej miłości do innej osoby. Jeśli zamiast tego chce się coś od niej uzyskać, kasę, akceptację, uśmiech czy seks - to nie będzie działać. Natomiast zwalczyć można wszelkie swoje destruktywne nałogi i myśli, metodą drobnych kroków. Najpierw warto ćwiczyć na pojedynczych przykładach: nie spojrzę jednej koleżance na pupę i uparcie się zmagać z tym nałogiem, nie zrażać się niepowodzeniami, że jednak często się na tą pupę ukradkiem spojrzy, należy trenować swoją wytrwałość w tym postanowieniu, aż do skutku. Już sama intencja, żeby na ową pupę nie patrzeć się liczy, a jeśli spojrzysz na ową pupę wskutek tego trochę mniej razy, to już będzie korzyść. 7. Ludzię ''mądrzeją'' uznając, że wulgaryzmy lepiej ich wyrażają, gdy jest to częstą normą w towarzystwie, w szkole czy w pracy, ale jest taka dziwna prawidłowość, że częste używania języka wyrażającego negatywne emocje potem jakoś się odbija na człowieku, przyciąga niepotrzebne sytuacje w życiu i problemy, których można uniknąć. 8. Ludzie zbyt zaabsorbowani swoim ego i zbyt skoncentrowani na byciu wychwalanym przez otoczenie często grzeszą pychą, chcą od życia coraz więcej i więcej, aż w końcu dostają figę z makiem. Najlepiej wyciągać wnioski, robić cokolwiek z myślą, że robi się to dla siebie, nie dla czyjejś aprobaty. Bo rozmaici ludzie mogą wyrażać aprobatę, czasem dobrzy, czasem źli. Może się zdarzyć, że ktoś zły zmyli Cię swoją aprobatą, żeby Cię jakoś wykorzystać.
-
Człowiek uczy się na błędach, na tym polega życie. Aha, i jeszcze jedno, Drogi autorze wątku - warto też dbać o czystość w swoim wysławianiu, działaniu, myślach, czyli patrząc na koleżankę myśleć o tym, że fajna z niej dziewczyna, jest pogodna i w ogóle, a nie że jak fajnie by było ją przelecieć. Nie klnąc, nie zazdrościć innym, bo to bez sensu. Iść na studia żeby pomagać innym, a nie dla swego ego. Bo wybujałe ego jest cholernie destruktywne w życiu. I koniecznie- rób to co podane wyżej ze szczerej miłości do danej osoby czy zwierzęta, nie dla swego ego - żeby poczuć się lepiej - ale dlatego, że kogoś, coś kochasz jako taką cząsteczkę wszechświata jak Ty. Wiem, że teraz kompletnie odleciałem, ale cóż, takie jest życie.
-
Inaczej by mnie tu nie było. Robię, co mogę. Każdy strach można zwalczyć, sprawdzone empirycznie. Wystarczy odczuwać długo i/lub bardzo dolegliwe dany bodziec, przed którym czujemy strach i on znika. Co do poprawy samego siebie, grunt żeby mieć dobre intencje. Dobre nie w sensie zarabiania wielkiej kasy, zaliczania której popadnie i posiadania wielkiej wiedzy, którą człowiek zachowa dla siebie. Warto się z innymi dzielić, tym co się posiada. Cokolwiek to jest. Dobre emocje, chować te złe (nie tutaj, wiadomo że ludzie wchodząc na ten portal znają specyfikę tego miejsca i rozumieją też realia), nawet drobne podarki komuś kto potrzebuje i tego nie zmarnuje, dając nawet zwykłą kanapkę dla bezdomnego psa, wspierać kogoś dobrą radą, a życie po pewnym czasie zacznie się poprawiać. Może nie od razu i może nie w drastyczny sposób, ale zacznie. Wiem, że to brzmi dziwnie co powiedziałem, ale taka jest prawda
-
...stanów emocjonalnych, stabilizacji, komfortu, rozluźnienia, świętego spokoju...chyba, że umieszczasz to w kategoriach "rzeczy". Nie dotyczy. Jestem przeciwieństwem tego, co napisałeś. Unikam nowych ludzi, nowych miejsc i nowych rzeczy, bo mnie stresują. Stany emocjonalne wiążą się z ludźmi i tym co sobą reprezentują. Stabilizacja wiąże się z posiadaniem dobrej rodziny i źródła utrzymania. komfort to wypadkowa ogólnej jakości życia, która zależy od tego jacy ludzie Ciebie otaczają, gdzie mieszkasz i niestety także tego co posiadasz Święty spokój to kolejna wypadkowa, które też wynika z podanych czynników. Po prostu ująłeś te sprawy, które ja podałem ogólnie samemu podając detale. Unikanie nowych miejsc, nowych ludzi i nowych rzeczy też nie jest dobre. Zazwyczaj wiąże się to ze strachem, a więc pętla się zamyka. Warto coś w sobie poprawić, byle z głową. Nie po to, żeby ktoś Ciebie pochwalił tylko dla siebie samego. Może intencje swoich działań, może swoje cele, może swoją wiedzę o życiu, a ją najlepiej się poszerza mając odpowiednich znajomych. Lęk jest przyczyną porażki. Lęk wiąże się z problemami, z którymi mamy do czynienia. Nie da się uciec od swoich problemów, one podążą za człowiekiem w każde miejsce na świecie, nieważne gdzie ucieknie.
-
Niesłusznie,przyczyną niepowodzeń w życiu jest brak wiedzy. Powiększyłaś wiedzę na temat asortymentu nieprzyjemnych dla Ciebie okoliczności, teraz możesz się lepiej zabezpieczyć na przyszłość, przykładowo lepiej zabezpieczając szczoteczkę, by żaden pryszcz nie miał z nią styczności. Proste