-
Postów
2 356 -
Dołączył
Treść opublikowana przez nvm
-
A tak w ogóle to polecam Ci taki ekumeniczno-obyczajowo-komediowy polski serial: "Siła Wyższa" xD
-
Możesz wyrzec się przemocy. Możesz zrezygnować z arogancji. Możesz zrezygnować z zemsty. Możesz zrezygnować z agresji. Słowem: Możesz zrezygnować z ciemnej strony mocy. Ja wiem, że ona jest kusząca. Ja wiem, że kusząca jest postawa typu: "Żeby pokonać zło, sam muszę stać się jeszcze większym złem". Ale wiem też (już), że lepszą drogą jest rozluźnienie tu i teraz. Wybaczenie, odpuszczenie nawet jeśli oznaczałoby to dla mnie jakąś stratę ego (albo: właśnie dlatego). I przy tym wszystkim niekoniecznie musisz się podporządkowywać. Możesz dalej być sobą, robić, mówić i myśleć to, w co naprawdę wierzysz. Bóg i tak wie, jaki jesteś w głębi duszy, więc możesz być sobą. Przy założeniu powyższego (rezygnacja z ciemnej strony mocy - w miarę możliwości i umiejętności, która z czasem będą rosły): Jakiej konkretnie herezji? A skąd wiesz? ;-) A co w tym złego? A jesteś katolikiem? Czyli mówienie tego, co myślisz? To moim zdaniem naturalne i zrozumiałe, że chcąc się wyemancypować ze swojej uległości możemy łatwo popaść w arogancję - warto po prostu moim zdaniem z niej zrezygnować i wybrać łagodność (patrz: rezygnacja z ciemnej strony mocy). Uff...może na razie wystarczy, nie wszytko naraz
-
Natla, a gdzie konkretnie masz konflikt?
-
CZY ZWIĄZEK Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM ZABIERA NAM WOLNOŚĆ?
nvm odpowiedział(a) na Sola temat w Kroki do wolności
No raczej -
Tę część przynajmniej częściowo popieram ;-) Takie rozmyślanie i fantazjowanie to moim zdaniem pułapka, strzał w stopę przez kolano Wiem co mówię, bo: Tylko, że to właśnie ja ciągle o niej myślałem, nie potrafiłem się na niczym skupić i normalnie funkcjonować. Także być może to ja właśnie padłem ofiarą uwodzenia Moim zdaniem to właśnie na ogół dziewczyny uwodzą, kombinują, stosują różne taktyki i manipulacje, a faceci są bardziej prostolinijni (choć oczywiście mogą być wyjątki).
-
onet700 - jak sam przyznałeś nie masz zbyt wielkiego doświadczenia z dziewczynami? Prawdopodobnie je idealizujesz, stawiasz na piedestale? Jeśli sam jesteś dobrym człowiekiem, to pewnie myślisz, że dziewczyny również są dobre? Czy w związku z tym połasisz się na pierwszą (wystarczająco fajną), która będzie Ciebie chciała? Czy będziesz potrafił rozpoznać jej przywiązanie do ciemnej strony mocy? Czy będziesz umiał rozpoznać jej manipulacje i gierki? Czy też może pozwolisz, by rak który toczy jej życie, zatruł także Twoje?
-
Nie. To bardzo ludzkie. Normalne. Powszechne. Przeciętne? Proponuję jednak, żebyś się uważnie przyjrzał sobie, skąd się biorą w Tobie tego typu pragnienia? Czy z chęci dzielenia się swoją wewnętrzną dobrocią i radością z innymi ludźmi? Czy też może wręcz przeciwnie - z poczucia braku i nadziei, że w ten sposób wypełnisz jakąś swoją wewnętrzną pustkę? A może z mieszanki jednego i drugiego? To, że tak robią "wszyscy" to nie jest moim zdaniem żadna "wymówka" Istotne jest moim zdaniem jak to jest konkretnie w Twoim przypadku. Czyli sławetne pytanie: dlaczego? Oczywiście jest to tylko moja mała sugestia - zrobisz jak uważasz ;-) Osobiście nie do końca podoba mi się pomysł tworzenia nowych dzieci, podczas gdy świat jest już wystarczająco skomplikowany, by wyzwaniem było go ponaprawiać. Osobiście zachęcałbym raczej by zająć się naprawą istniejącego świata, zamiast tworzyć nowych ludzi, którzy również będą się musieli w świecie odnaleźć. Owszem, oni mogą być przydatni do naprawy, ale jednak mimo wszystko... Także co do małżeństwa - osobiście nie do końca podoba mi się pomysł ograniczania się i zamykania się w takiej enklawie, zamiast wyjścia do wszystkich ludzi. No ale to tylko moje małe sugestie. Każdy jest inny, ma inną sytuację i tak dalej ;-) Ja na przykład jestem być może aseksualny, także mogę myśleć i widzieć to wszystko trochę inaczej, mogę nie do końca rozumieć ludzi "seksualnych" :-) Natomiast jeśli te różnice wynikają z popędu seksualnego, to być może warto zdawać sobie z tego sprawę?
-
Och, wybacz. Chyba Cię pomyliłem z autorem wątku
-
.
-
Dziękuję
-
Hmm...osobiście nie kojarzę takich sytuacji, ale skoro tak mówisz... Tak, ludzie są różni. Ja pisałem oczywiście o swoich odczuciach, na podstawie doświadczeń moich i moich kolegów. No więc wygląda na to, że ja jednak byłem bardziej zakochany. I podobnie było z jednym z moich kolegów. No nie wiem, bo mi zakochanie/uzależnienie całkowicie rozum odebrało, więc może jednak coś takiego jest... Ok. Na taki "kompromis" chyba mogę się zgodzić EDIT: A wracając do tematu - mi osobiście bardzo pomogło to (miałem wtedy 17 lat): Link do strony: http://www.czasnaebiznes.pl/blog/piotr/radio_2006-10-23 Link do nagrania, o które mi chodzi: http://www.cneb.pl/download/radio/Radio_CNEB_2006-10-23_Seans_hipnotyczny.mp3 (najlepiej słuchać przed spaniem, na słuchawkach, gdy nikt Ci nie będzie przeszkadzać)
-
Z tą częścią się nie mogę zgodzić. Na podstawie doświadczeń swoich i moich kolegów uważam, że jest ona wysoce niesprawiedliwa i krzywdząca. Owszem, niektóre kobiety pod niektórymi względami kochają bardziej od mężczyzn (na przykład swoje dzieci) - to tak. Ale jeśli chodzi o poziom zaangażowania emocjonalnego w związku, to z tym bym już polemizował. Moje odczucia są takie, że na ogół (bo są wyjątki - w sztuce patrz: serial "Brzydula") facet angażuje się względem konkretnej dziewczyny, podczas gdy dziewczyna zastanawia się (racjonalnie!) czy dany facet będzie spełniać jej oczekiwania (tudzież fantazje o księciu z bajki), jednocześnie rozglądając się, czy może jakiś lepszy się nie trafi.
-
Tak. Dla chcącego nic trudnego, a trening czyni mistrza. Proponuję Ci metodę małych kroczków: zacznij od zapytania jakiejś dziewczyny o godzinę. Ważne jest też, żebyś w miarę możliwości wszedł w przyjazny, miły i pewny siebie stan bycia. Jeśli chcesz mieć dziewczynę, to proponuję Ci zresztą, żebyś z takim stanem się jak najbardziej oswajał i jak najczęściej w nim przebywał. Aby to nie było tymczasowe udawanie, ale trwała zmiana. Z góry jednak mówię, że pakujesz się w ten sposób w kłopoty, bo stawiasz dziewczyny na piedestale i wchodzisz w uległość. Dziewczyny, które lubią uległych facetów, potrafią być bardzo niebezpieczne dla psychiki.
-
"Wpływanie na ludzi przez stosowanie klakierów jest na wskroś taktycznym postępowaniem. Bazuje na przekonaniu, że ludzie mają pewien rodzaj stadnej mentalności. Jeżeli wielu z nich coś robi, to znaczy, że muszą mieć ku temu powód, zatem i ja to zrobię. Taki sposób zachowania przetrwał z biegiem rozwoju ludzkości i wciąż bazuje na przeświadczeniu, że dana osoba jest narażona na mniejsze niebezpieczeństwo tak długo, jak długo robi to, co wszyscy." ("Zakazana retoryka. Podręcznik manipulacji") "Pewien aktor czytał naziwska z hamburskiej książki telefonicznej. Dwie gupy eksperymentalne dostały nagranie z tego odczytu. Jedna zobaczyła go w takiej formie, w jakiej został przedstawiony i przypatrywała się jej z pewną dozą bezradności. Druga dostała prawie taką samą wersję, ale z podłożonym śmiechem i oklaskami. Grupa ta smiała się w trakcie słuchania. I to śmiała się z czytania książki telefonicznej!" (tamże)
-
Z tego by chyba wynikało, że jest również jestem aseksualny (TADAM! Coming out )Chyba fajnie jest należeć do tak "elitarnego" grona
-
[videoyoutube=bhzJO34SCoc][/videoyoutube] Ach...
-
Kiedyś byłem bardzo szczęśliwym człowiekiem i optymistą, sangwinikiem (choć mogłem mieć już skłonności do melancholii). Poznałem wspaniałą koleżankę, było między nami bardzo miło. Zauroczyłem się w niej, idealizowałem ją. Ona była melancholijna. Ponieważ ją idealizowałem, miałem właśnie takie poczucie, o jakim piszesz, że ona jest bliżej prawdy. Była romantyczką, poetką. Wszedłem w te klimaty. Wydawało mi się, że ona postrzega rzeczywistość głębiej, prawdziwiej a w związku z tym jest bardziej wartościowa, lepsza. Też chciałem być bardziej wartościowy, lepszy, więc sam wszedłem w te klimaty. Zagłębiłem się w tego typu patrzenie na świat. W końcu dla chcącego nic trudnego. A że jestem wrażliwym człowiekiem, to dla mnie było to szczególnie proste. Potrafię zmienić sposób, w jaki na przykład słucham muzyki i się zagłębić w to, zjednoczyć się z podmiotem lirycznym, mieć głębokie poczucie, że to jest o mnie. Myślę, że to mógł być jeden z powodów, dla których zaczęła się we mnie rozwijać depresja (do której skłonności mogłem mieć już wcześniej). Faktem jest, że (przynajmniej w moim mniemaniu) depresyjne smutasy mają poważanie (a więc są postrzegani jako osoby bardziej wartościowe), podczas gdy radosne lekkoduchy są postrzegane jako osoby infantylne, które (jeszcze?) nic nie wiedzą o życiu, a więc są gorsze. Ten, kto ma depresję - ten to dopiero musi być mądry, lepszy, fajniejszy, bardziej wartościowy. Bądźmy poważni, to i inni będą nas traktować poważnie. Wygłupiajmy się radośnie, to będą na nas z góry patrzeć. Coś za coś. Myślę, że to jest ukryta korzyść z depresji - właśnie poczucie, że jesteśmy "bliżej prawdy". Tylko pojawia się pytanie: czy chcemy być szczęśliwi, czy też mieć rację? Czy wolimy być rozluźnieni, czy też może chcemy czuć się fajni i wartościowi, dzięki wyborowi ciemnej strony mocy, tudzież czarnego kostiumu Spider-mana? Dzisiaj to zrozumiałem i wybieram rozluźnienie. Amen.
-
Początkowo byłem taki: Najpierw pracowałem nad sobą, żeby unikać niepotrzebnych konfliktów (trening czyni mistrza) oraz żeby zachowywać się normalnie, a nie jak jakiś dziwak (trening czyni mistrza). W dalszej kolejności pracowałem nad tym, by stać się bardziej wyluzowanym i pewnym siebie (trening czyni mistrza). Z tym jest moim zdaniem trochę jak z jazdą na rowerze. Początkowo jest to praca nad sobą, ale stopniowo wchodzi Ci to w krew i staje się dla Ciebie bardziej naturalne. Jeśli nie jesteś zadowolony z Twojej obecnej osobowości, to masz pełno prawo, by ją zmieniać. Fake it, till you make it.
-
Moja niedoskonałość? Jeśli w ogóle niebyt jest możliwy, to trzeba sobie na niego najpierw zapracować?
-
Jak można jednoznacznie stwierdzić, czy jest się osobą aseksualną?
-
Możesz poeksperymentować z następującymi rzeczami: Odpowiednia dla Ciebie muzyka Głębokie i spokojne oddychanie!!! Uczenie się w towarzystwie osób zaangażowanych w naukę Zmiana lokalizacji? Ławeczka w parku? Biblioteka? Kontroluj swoją uwagę. Ilekroć zauważysz, że Twoje myśli idą w stronę wywołujących lęk wyobrażeń, przywróć swoją uwagę do "tu i teraz", do nauki. Nie myśl o tych scenariuszach, że się nie uda, itp. To tylko takie głupie gadanie wytrenowanej w ten sposób podświadomości. Zrób, to co możesz. Nie daj się, nawet jeśli lęk wróci tylnymi drzwiami i będzie próbował Cię skłonić, żebyś rozmyślała o czarnych scenariuszach. Nie zasilaj go - przerwij połączenie między emocją a myślami, wtedy stopniowo lęk powinien słabnąć, a Ty powinnaś stopniowo odzyskiwać wiarę we własne możliwości. Możesz o tym z kimś porozmawiać lub gdzieś swoje lęki zapisać. Możesz też spróbować zastosować technikę "Pracy", do odwracania negatywnych przekonań, opracowaną przez Byron Katie.
-
Przede wszystkim staram się unikać oszołomów, bo są wodą na młyn dla moich skłonności do fanatycznego posłuszeństwa. Ostatnio chodzę do jezuitów, tam ksiądz jest całkiem spoko, a i mówi rzeczy głębokie, mądre, transformujące.
-
Padłeś, nvm? Tym razem leżałeś aż nazbyt długo. Pora powstać. [videoyoutube=mf97F-SpBQU][/videoyoutube]
-
Czyli w swobodnym tłumaczeniu: