Skocz do zawartości
Nerwica.com

nvm

Użytkownik
  • Postów

    2 356
  • Dołączył

Treść opublikowana przez nvm

  1. [videoyoutube=hfHS7WCPc24][/videoyoutube]
  2. [videoyoutube=FKgxkxbxI7Q][/videoyoutube]
  3. nvm

    ottt345

    Tak. U Boga tak. Posłuszeństwo Kościołowi to już jednak pewne wyrzeczenie po to by być w zgodzie z bardzo ważną dla siebie wspólnotą.
  4. Mnie nikt nie uczulał. Ja się zapoznałem z tematem już dopiero po fakcie ;] Ale też fakt, że miałem takie skłonności nerwicowe już od dziecka i to nie tylko w religii.
  5. nvm

    ottt345

    Bóg obdarzył mnie podobną łaską, gdy miałem 17 lat. Około 1,5 roku później postawiłem sobie za główny cel życiowy dążenie z całą mocą do świętości i zbawienia. To właśnie wtedy z całą mocą dopadło mnie skrupulanctwo. Zmagałem się z nim już przez wiele lat. Dzisiaj jest znacząca poprawa.
  6. nvm

    ottt345

    Dla mnie myślenie jest czynnością powierzchowną, abstrakcyjną i w dużej mierze oderwaną od życia. Bliższe mojego jestestwa i bardziej intymne są uczucia. Ważne jest, żeby się czuć dobrze. Coś za coś.
  7. nvm

    ottt345

    Geneza, geneza, geneza... Pan każe, sługa musi. Na cóż tu filozofować?
  8. nvm

    ottt345

    A co konkretnie przez to rozumiesz? Zwłaszcza pod pojęciem "zweryfikować"? Jeśli Kościół chce, żeby przestrzegać pewnych reguł postępowania, a ja ich nie przestrzegam to się wówczas od Kościoła dystansuję i mam poczucie oddzielenia, lekkiego wyobcowania. Dyskomfortu, dysonansu.
  9. Dokładnie. Można oczywiście myśleć samodzielnie - z tego, co się orientuję, Kościół nawet poniekąd do tego zachęca (choć mogę się mylić tutaj). Ale jest jeden warunek - musisz przy tym dochodzić do właściwych wniosków, tzn. zgodnych z nauką Kościoła. Wówczas po takim dojściu do właściwych wniosków, możesz mówić, że doszedłeś do nich samodzielnie - i właśnie takie sytuacje pokazują, że ludzie myśląc samodzielnie również dochodzą do wniosków, których Kościół naucza. refren, czy to znaczy, że nie zgadzasz się z tym fragmentem, z artykułu, który sama mi podałaś: ? A skąd Ty to możesz wiedzieć? W postawionym przykładzie mamy dziewczynę, która postawiła sobie jasno za cel pobudzenie swoich narządów płciowych, a za środek do tego celu wybrała romantyczne fantazje. Poza tym - moim zdaniem - przykłady nie muszą być rzeczywiste, żeby były użyteczne. Chyba Twoich ewentualnych skrótów myślowych. Może trochę źle się wyraziłem: Dla mnie osobiście pojednanie się z Kościołem to jakaś wartość.
  10. ? Osobiście uważam, że pojednanie z Kościołem to wartość.
  11. Michellea napisała: Dzięki Bogu nie mam większej potrzeby celowego pobudzania swoich narządów płciowych, więc jest to dla mnie niewielka cena za bycie w zgodzie z Kościołem.
  12. Choćby w pierwszym linku, który mi sama podesłałaś: Ja też nie. Fantazjować można w różnym celu. Ale w przytoczonym przez autora przykładzie dziewczyna robi to w celu wywołania przyjemności seksualnej, czyli pobudzenia narządów płciowych. W podanym przykładzie chodzi o coś w rodzaju masturbacji sterowanej umysłem. Jestem w stanie myśleć samodzielnie, ale mam nerwicę i nie chcę niepotrzebnie prowokować swoich lęków.
  13. Serio? Grzech ciężki? Za chwilę marzeń? Nie. Nie za chwilę marzeń, tylko za całkowicie świadomą i całkowicie dobrowolną próbę pobudzenia swoich narządów płciowych. To również nie musi być oczywiście prawda, ale taka jest aktualna nauka Kościoła (mogę się oczywiście mylić - jeśli tak, to mnie popraw).
  14. Dziwne. Ja przez lata poświęcałem co jakiś czas w sumie wiele godzin na poszukiwanie w internecie odpowiedzi, wyjaśnień, jak to w końcu jest z nauką Kościoła Katolickiego w pewnych sprawach. Także w takich sprawach jak czym tak właściwie jest podniecenie seksualne/przyjemność seksualna. I dopiero po wielu godzinach poszukiwań udało mi się w końcu odnaleźć ten artykuł. Uznałem, że jest to najlepsze wyjaśnienie i usystematyzowanie, jakie w końcu udało mi się ustalić. Niekoniecznie musi być to całkowicie prawdziwe, zgodne z prawdą, ale żadnego lepszego usystematyzowania i wyjaśnienie chyba nigdzie nie znalazłem. Co jest Twoim zdaniem z tym nie tak? Autor sprowadził grzechy seksualne do 4 kategorii: 1) Celowe wywoływanie u siebie pobudzenia narządów płciowych w jakikolwiek sposób lub przyzwolenie na to, jeśli coś takiego się pojawi. 2) Pozostawanie w sytuacjach, w których coś takiego jest niechcianym efektem ubocznym, bez wystarczająco dobrego powodu (cokolwiek to oznacza). 3) Analogicznie jak 1) ale u kogoś innego. 4) Analogicznie jak 2) ale u kogoś innego. Ponieważ punkty 2 i 4 to kwestia wyczucia, jest to mgliste i rozmyte, trudno jednoznacznie określić, kiedy powód jest wystarczająco dobry, a kiedy nie, pozostaje po prostu chyba robić swoje. Zostają więc punkty 1) i 3), czyli nie stawiać sobie świadomie za cel wywołania podniecenia seksualnego=pobudzenia narządów płciowych u siebie lu u kogoś innego. Jeśli tego nie robimy, to wynikałoby z tego, że jesteśmy pod kątem grzechów seksualnych kryci, przynajmniej jeśli chodzi o śmiertelne jak rozumiem, bo z lekkimi to nigdy nic chyba nie wiadomo.
  15. (źródło: http://www.katolik.pl/dobra-wola,2815,416,cz.html?s=2 ) [videoyoutube=UHTpiIkHOjg][/videoyoutube]
  16. (źródło: http://wyborcza.pl/magazyn/1,143555,17561782,Ojciec_Ludwik_Wisniewski__Nic_nie_zastapi_sumienia.html ).
  17. To by się zgadzało. Być może właśnie dlatego zmniejszyłem intensywność swojej religijności i zdystansowałem się do niej, a zainteresowałem się rzeczami takimi jak "Potęga Teraźniejszości".
  18. Ja mam podobnie. Obecnie pracuję nad tym, ale wówczas czuję się jakbym kłamał. [videoyoutube=5NjlQ7RwcgY][/videoyoutube]
  19. "Raczej". "Pewno". Słowa klucze Każdy skrupulat z pewnością odetchnie z ulgą, gdy dojdzie do wniosku, że "raczej" nie pójdzie do piekła Nie mam pojęcia jakim cudem ateistom takie "raczej" wystarcza W takim razie pozostaje jeszcze kwestia "litera prawa" a "duch prawa". Czyli co by było gdyby "ustawodawca" mógł się dokładniej wczuć w moją sytuację - czy wówczas uznałby, że ten przypadek podchodzi pod dane prawo. Ja staram się po prostu robić "what feels right" (choć nie zawsze może mi to wychodzić - czasem można się zagubić i trudno to rozpoznać - nie wiem też, czy wówczas jest takie zabłądzenie grzechem czy tylko niedoskonałością). Mi się grzech kojarzy z postawą typu: "Wiem, że to jest złe i właśnie dlatego chcę to zrobić, bo chcę uczynić zło" lub z postawą typu: "Wiem, że to jest złe, ale mam to gdzieś.". Niedoskonałość natomiast z nie-optymalnym dążeniem do dobra. Kiedyś starałem się bezwzględnie i ślepo przestrzegać wszystkich nakazów i zakazów, ale moje nastawienie się zmieniło z czasem, prawdopodobnie wraz z rozluźnianiem (wychodzeniem z ) nerwicy natręctw i anankastycyzmu. Czasem eksperymentuję i boję się, że mogę w ten sposób grzeszyć. Chcę być wolny, nie chcę się ograniczać regułami. Mój kolega - głęboko wierzący katolik i były ministrant - powiedział mi, że nie wie, czy nauczanie Kościoła jest w danej sprawie słuszne i że w takich sytuacjach zamierza dalej w dany sposób postępować tak jak uważa, aż ewentualnie uświadomi sobie, że dany czyn jest grzechem. Spodobała mi się taka postawa, uznałem ją za dojrzałą.
  20. A w którym miejscu widzisz takie "własne mądrości księdza, nie mające oparcia w oficjalnym nauczaniu"? Grzech śmiertelny formalny popełniasz nawet jeśli nie wiesz, że czynisz źle. Dla zbawienia i relacji z Bogiem mają znaczenie grzechy aktualne. Co to znaczy, że "wiesz, że jest to złe"? Czy jeśli uważasz, że zdecydowana większość katolików i księży odpowie Ci, że "tak, to było złe", gdy zaczniesz opisywać swój przypadek, to oznacza, że TY wiesz, że to jest złe? Czy tylko, że wiesz, że Kościół tak uważa? Co jeśli popełniłeś jakieś czyny i masz kłopot z ustaleniem, czy były one grzechami, a jeśli tak to czy śmiertelnymi? A choćby i po to, by wiedzieć, czy powinieneś się spowiadać i jeśli tak to z czego konkretnie. No i czy możesz w pełni spokojnie przystąpić do Komunii Świętej. To ja bym właśnie wolał, żeby to do skrupulanta były te wszystkie wskazówki kierowane ;] Albo, żeby były chociaż formułowane w sposób uniwersalny, aby ktoś się nie musiał zastanawiać, czy jest skrupulatem, czy tylko sobie wmawia, żeby być "uprzywilejowanym". Nie wiem też jakie "bzdurne strony" masz na myśli. To jeszcze pozostaje problem jednoznacznego rozstrzygnięcia, czy dana osoba jest skrupulatem, czy te "reguły" pochodzą z wiarygodnego źródła i czy rzeczywiście rozwiązują one całkowicie problem.
  21. A więc piekło jest jeśli umierasz w stanie "grzechu śmiertelnego", nie żałujesz za niego i nie przyjmujesz miłosiernej miłości Boga. Myślę, że można to skompresować do: jeśli umierasz w stanie "grzechu śmiertelnego" i nie żałujesz za niego. Z innego źródła ( http://rodzinakatolicka.pl/index.php/rodzinakatolickadorosli/31-literatura/32437-treci-moralne-w-wychowaniu-seksualnym-cz-1 ) przykładowy grzech śmiertelny: Gwoli ścisłości dodam, że jest rozróżnienie na grzechy formalne i aktualne - tzn. powyższa dziewczyna formalnie popełnia grzech śmiertelny, ale -jeśli dobrze rozumiem - żeby był to grzech śmiertelny aktualny, potrzebna jest jeszcze pełna świadomość i dobrowolność. A zatem "pełne poznanie" można różnie interpretować - w najbardziej pesymistycznej wersji można przyjąć, że jeśli wiesz, że Kościół Katolicki głosi, że "nie wolno", to już masz pełną wiedzę o grzesznym charakterze czynu i o jego sprzeczności z prawem Bożym. Nie wiadomo jednak, czy tak jest rzeczywiście, tzn. czy świadomość, że KK twierdzi, że to grzech, rzeczywiście jest równoznaczna ze świadomością, że to grzech, nawet jeśli samemu się tak nie uważa. Plus nie możesz przecież wiedzieć, czy na jakimś poziomie nie miałeś jednak tej pełnej świadomości. Jest też wersja, że musisz nie tylko wiedzieć, że coś jest złe, ale również że jest to bardzo złe (że jest to materia ciężka). Są zatem różne warianty i nie do końca wiadomo, jak się w tym obracać. Jedni sugerują, że grzech śmiertelny to jest coś, co można z łatwością popełnić, więc lepiej się na wszelki wypadek spowiadać, jak masz wątpliwości. Takie podejście może Cię jednak wpędzić w skrupulactwo (religijną nerwicę). Inni twierdzą, że grzech śmiertelny to jest coś, co z psychologicznego punktu widzenia popełnić jest bardzo trudno i na pewno byś o tym wiedział. Nie bardzo wiadomo kto ma rację i jak jest naprawdę. Generalnie KK każe robić rachunek sumienia, czyli analizować swoje wspomnienia, by rozpoznawać grzechy i ich ciężar oraz umiejętnie je ubierać w słowa, by je dobrze wyznać na spowiedzi. Wtedy grzechy zostają odpuszczone (dla śmiertelnych jest to w praktyce jedyna droga), a na Twoim duchowym koncie zmienia się status z "Grzech śmiertelny" na "Łaska uświęcająca". Niestety nigdzie na to konto nie możesz się zalogować, żeby sprawdzić, czy jak umrzesz, to pójdziesz do piekła, czy tylko do czyśćca, ewentualnie do nieba. Aha, jeszcze jest kwestia całkowitej zgody - tutaj też nie wiadomo, jak to interpretować. Ludzie debatują, spierają się. Także jeśli nie stosujesz się dokładnie do nakazów i zakazów KK, to możesz mieć problem. Przynajmniej jeśli masz skłonności nerwicowe. Z drugiej strony, jeśli stosujesz bezwzględne ślepe żołnierskie posłuszeństwo, to trudno mówić wówczas chyba o prawdziwym rozwoju duchowym. Jeszcze jedna kwestia. Z jednej strony jedni mówią, żeby się spowiadać na wszelki wypadek. Z drugiej strony jest to odradzane. Na przykład tutaj: http://www.laskawa.pl/jaksiespowiadac Niby jest rozwiązanie - pytać spowiednika. Jednak tutaj pojawia się kolejny problem, znany osobom zaznajomionym z tematem nerwicy natręctw. Co się dzieje, gdy ulegamy swoim lękom i pod ich wpływem próbujemy uzyskać upewnienie, potwierdzenie?
  22. nvm

    Oświecenie

    xD Ten chłopczyk to ja.
  23. nvm

    Oświecenie

    Moim zdaniem religie to przede wszystkim polisy ubezpieczeniowe przed wiecznym piekłem. W takim razie polecam granie na kurniku xD
×