
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
Ja też po zolpie nie miałem żadnych jazd, a wypróbowywałem dawki rzędu 60 mg czyli 6x standard, przy czym nie było to związane ze wzrostem tolerancji bo było to moje trzecie czy czwarte łyknięcie tego leku. Ale nie wpadam do tematu o zolpie mówiąc że to cukierki. Zwłaszcza że o ile dobrze pamiętam, to na ulotce od Onirexu było (tak samo jak przy wszelkich benzo) wydrukowane jak byk: nie zaleca się stosowania dłużej jak przez miesiąc. Więc ludzie którzy mają problem z uzależnieniem od zolpidemu - przy całym współczuciu na jakie mnie stać - obiektywnie rzecz biorąc są poniekąd ofiarami swojej naiwności i/lub charakteru. Jak ktoś łykał te prochy miesiącami czy latami bez chwili refleksji i zastanowienia, w myśl twojej zasady "informacji szukam dopiero jak coś się spierdzieli" - to nie dziwne że i uzależnienie się rozwinęło.
-
Otóż nie, wystarczy mieć trochę oleju w głowie i tak jak przed każdą nieznaną dotąd substancją - czy to będzie antydepresant, czy trawka, czy heroina - dobrze jest dowiedzieć się co nieco o tym co się ma zamiar władować do organizmu. "Mądry Polak po szkodzie" - owszem, jest takie przysłowie, ale ono jest przestrogą przed takim postępowaniem. Nikt nie neguje. Ja ci wierzę jak najbardziej że mogłeś mieć takie a nie inne objawy, przy takim a nie innym leku i przy takim a nie innym jego stosowaniu. Tyle że to nie ma nic do tematu w pewnym sensie. Ludzie różnie reagują na różne rzeczy, to że tobie się przytrafiło to i tamto nie oznacza z automatu że te leki są "złe" i że należy odradzać ich zażywanie. My nie negujemy przeżyć ludzi, tylko walczymy z zabobonami. Można to odwrócić zresztą - ty widocznie miałeś niefarta, dlaczego negujesz wypowiedzi ludzi którzy mówią że antydepresanty im pomogły? Ja przy pierwszym swoim antydepresancie chodziłem po ścianach niemalże, kurewicy dostając, nie mogąc spać i inne przyjemności. Tyle że wiedziałem o tym że takie coś może się przytrafić, bo przed łyknięciem pierwszego procha znalazłem w necie forum nerwica.com na którym poczytałem sobie o trazodonie. U mnie się nie sprawdził ale u innych działa. Wniosek? Zamiast psioczyć że trazodon jest do d... to poprosiłem o zmianę leku. A potem o kolejną. Do momentu dobrania leków które się sprawdziły. Moja koleżanka z pracy twierdzi że się uzależniła od Apapu Noc. I ja jej wierzę, bo uzależnić się można od wszystkiego - psychicznie. Także od na przykład masturbacji czy dłubania w nosie. Ale to - ponownie - nie jest argument za tym że leki są "złe", że należy odradzać ich branie. Ponownie - uzależnić się psychicznie można od multum rzeczy. Pewnie od takich o jakich nawet mi się nie śniło. Ale co to za argument?.. Zgodzę się że z różnych uzależnień wychodzi się różnie, ja po jednym dniu bez papierosa też dostaję padaczki, tyle że "mentalnej" - wszystko mnie wkurvia, mam chęć rzucać cegłami prawie że. Ale to jest już uzależnienie nie tylko psychiczne, ale też fizyczne, organizm domaga się nikotyny. Stąd wszystkie wynalazki typu Nicorette zawierają nikotynę aby zaspokoić fizyczną potrzebę zażycia, palacz sam zaś musi się postarać o komfort psychiczny który dotąd dostarczała 'przerwa na dymka' i związane z nią rytuały. Przy odstawianiu antydepresantów o ile się orientuję takie zjawisko nie zachodzi. Jak mi się zdarzy zapomnieć o wzięciu leku rano to nie dostaję padaki i drgawek i nie myślę cały dzień o tym żeby wrócić do domu i nażreć się fluoksetyny. Zgodzę się tym samym z tym że dyskusja nie ma sensu, bo zeszła na tor totalnie inny niż tytuł tematu. Bo że psychicznie się od czegoś można uzależnić, to wszyscy wiemy. A przynajmniej powinniśmy. Tego nikt nie neguje. ------------------------------------- Zobaczymy co będę pisał w tym wątku za pół roku. Obecnie bowiem odstawiłem już połowę branych leków, niedługo zacznę zabierać się za stopniowe zmniejszanie fluoksetyny - do zera docelowo. Nie zejdę najpewniej tylko z hydroksyzyny, ponieważ tak się przyzwyczaiłem do brania jej wieczorem, że ciężko mi będzie to odstawić. Dlatego z premedytacją będę karmił to małe uzależnionko. I nie dlatego że hydroksyzyna tak zajebiście uzależnia, nie. Po prostu przyzwyczaiłem się do łykania czegoś "na sen" a hydroksyzyna będzie zdrowsza niż codzienne żarcie Apapu Noc. -- 13 cze 2014, 13:42 -- Jeszcze jedna sprawa: Nie można porównywać "normalnego" brania leków, wedle zaleceń lekarza, do alkoholowego ciągu. To tak jak z tą trawką. Jak pijesz 8 miesięcy non-stop, jak 8 miesięcy non-stop jarasz, jak 8 miesięcy non-stop bierzesz leki - to owszem, można sobie organizm i psychę rozwalić. Ale ręczę - na własnym przykładzie - że jeśli przez 8 miesięcy (czy jak w moim przypadku - przez kilka lat) będziesz wypijał jedno-trzy piwka wieczorem, to żadna padaka cię nie dopadnie jak raz się nie napijesz czy jak przerwiesz.
-
Dark Passenger, mam przeczucie że to w dużej mierze przez to, że wypowiedzi takie jak strzela xanonymous pochodzą w większości z ust ludzi którzy nigdy nie mieli osobiście do czynienia z uzależnieniem, a także mają problem z lenistwem. Pierwsza część jest chyba zrozumiała: ktoś kto nie był nigdy od czegoś uzależniony może mieć tylko obrazowe pojęcie jak to wygląda, mniej lub bardziej zgodne z rzeczywistością w zależności od źródła z którego czerpie się informacje. Można przykładowo posłuchać wypowiedzi księdza, psychiatry i ćpuna - i każdy najpewniej inaczej opisze "jak wygląda uzależnienie". Niestety ludzie są skłonni bardziej wierzyć wszystkim tylko nie ćpunowi, który ma doświadczenie z pierwszej ręki, ale taka już ludzka natura - chcemy wierzyć w to co nam wygodniej. A to się wiąże z drugą częścią - z lenistwem. Na przykład taki fragment: no po prostu śmiech na sali, bez obrazy. Jakim to trzeba być naiwnym leniem żeby przed łyknięciem lekarstwa nie przeczytać ulotki, nie przegrzebać internetu w poszukiwaniu informacji... W ulotce są wypisane wszystkie możliwe nieprzyjemnostki związane z przyjmowaniem leku, stoi też jak byk że zakończenie leczenia powinno przebiegać pod kontrolą lekarza... Ale po co czytać ulotki, nie? Przecież jak człowiek przeczyta ulotkę, to będzie wiedział co mu grozi i przyjęcie leku będzie jego decyzją, i o wszystkie konsekwencje będzie mógł mieć pretensje do siebie; wygodniej ulotkę wyrzucić a potem psioczyć na lekarzy, na producentów bo to "wszystko ich wina"...
-
No tak, alkoholizm czy kac - przecież to to samo...
-
ladywind, taki mamy klimat
-
Czytam artykuł o rozwoju wydarzeń po śmierci dziecka zamkniętego w samochodzie w Rybniku i jestem naprawdę ucieszony... reakcją ludzi. Zazwyczaj sąsiedzi i inni miejscowi opluwają jadem każdego komu przydarzyło się takie nieszczęście, tymczasem w tym przypadku wydaje się że cała dzielnica widzi że nie ma w tym żadnej winy ojca zmarłego dziecka. Choć tyle dobrego z tej tragedii że nieco wiary w ludzi odzyskałem, tyci promil, ale jednak.
-
Szefu na urlop wyjechał to klienci jak muchy do gówna się zlecieli, no nie dadzą człowiekowi odpocząć
-
Wystarczy wejść na onet i przeczytać jeden z artykułów, który tak się składa, że był podlinkowany z Newsweeka...
-
Nie wiem co w tym dziwnego, "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem", naturalne że się zmawia z tymi z którymi się zgadzamy. Poza tym skoro według niektórych Korwin uważa kobiety za głupie, to taki sojusz tym większy ma sens: mądremu łatwiej głupim sterować przecież.
-
Zaczyna się! http://swiat.newsweek.pl/sojusz-korwina-mikke-z-le-pen-newsweek-pl,artykuly,341355,1.html
-
Wczoraj czekałem w domu na gościa który miał spisać stany liczników i stwierdziłem że to jedna z najgorszych do wyobrażenia robót. Tylko pomyślcie: cały dzień chodzicie po czyichś domach, natykacie się na pełen przekrój społeczeństwa, brrr. Nie mógłbym.
-
Ja bym powiedział że silna wola to podstawowy wymagany atrybut jeśli ktoś chce mieć nad czymkolwiek kontrolę; bez silnej woli skoncentrowanej na odzyskaniu kontroli nad sobą nic się nie osiągnie. Wiem że podstawowym problemem jest właśnie odzyskanie tej kontroli nad pewnymi aspektami życia, ale bez silnej woli człowiek się nigdy nie zmotywuje do działania. Można sobie zdawać sprawę ze swojego uzależnienia, można chcieć iść się leczyć, ale żeby wytrzymać proces leczenia a nie odejść w połowie - to trzeba być zdeterminowanym, mieć silną wolę. Tak przynajmniej ja to widzę - bez tej silnej woli nie uda się utrzymać kontroli/abstynencji. Może z innej bajki się nieco wypowiadam, bo ja bardziej ćpałem niż chlałem, ale odstawienie spida wymagało pewnej dozy silnej woli, jest też ona pomocna przy utrzymaniu kontroli. Ja to postrzegam właśnie odwrotnie Osoba nieuzależniona nie będzie miała problemu z kontrolowaniem się w kwestii picia, choćby przykładowo jeśli jej się zachce ćwiczyć. Nie jest takiej osobie potrzebna silna wola, co pewne decyzje i to wszystko; osoba uzależniona potrzebuje silnej woli żeby się z tych decyzji nie wycofać. Ale to wszystko w gruncie rzeczy tylko słowa i zabawa nimi. Ważne że ktoś nie pije, a czemu i jak - to już mniej ważne :)
-
Poprosiłbym o rozwinięcie, bo nadal nie rozumiem dlaczego u osób uzależnionych silna wola "nie ma nic do rzeczy" kiedy przychodzi do odstawienia. Bo jak dla mnie to jest kompletnie odwrotne w stosunku do rzeczywistości: jak nie jesteś uzależniony, to żadna wola, ani silna ani słaba, nie są potrzebne do rzucania, bo... nie ma się czego rzucać!
-
-
Iść do lekarza, zbadać się, zobaczyć czarno na białym na wynikach czy wszystko jest OK czy też faktycznie jest problem.
-
(humor) słowa kluczowe odwiedzin forum
deader odpowiedział(a) na shadow_no temat w Forum NERWICA.com
Czy jest jakaś szansa na kolejną partię śmiechu? Coś się śmiesznego musiało nazbierać przez te kilka lat od ostatniego "zbioru"..? -
Nie jestem naukowcem, ale niestety jestem ćpunem i amfa była "moim" dragiem przez dobrych kilka lat; osobiście gdyby mnie zapytano o opinię to odpowiedziałbym że to ścierwo fizycznie nie uzależnia. Podstęp czai się w tym że jak ktoś zafunduje sobie spidowy "maraton" przez kilka dni, to wycieńczenie organizmu jest potem bardzo uciążliwe i mylnie uznawane jest za objaw odstawienia. Za to ślicznie napędza uzależnienie psychiczne, bo człowiek bojąc się nadchodzącej zwały wciąga "na zapas".
-
Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie
deader odpowiedział(a) na buka temat w Socjologia
Dochodzę do wniosku że ani bicie dzieci ani uświadamianie innych o różnicach między pewnymi pojęciami nie jest moim głównym celem w życiu - wobec czego myślta co chceta. -
Raczej: 12 letnie dziewczynki nie jadą na antydepresantach, dżizas krajst, kolejne ekstremum Poza tym: zabijają się, lol. 12 lat? Pff: http://www.dailymail.co.uk/news/article-1264617/Girl-6-sent-room-punishment-youngest-people-committed-suicide-US.html http://www.medicalnewstoday.com/releases/138177.php http://www.mommyish.com/2013/07/17/6-year-old-boy-upset-over-parents-divorce-commits-suicide/ ... ... ...mógłbym tak dalej, ale każdy ma google...
-
To się wzajemnie wyklucza; tak czy inaczej, pytanie pozostaje: co by się stało ze zdrowymi ludźmi którym podanoby leki na ciśnienie? Może kilku z nich wysiadłaby pompa? Może zaznaliby dotąd nie tykających ich chorób? - związanych z ciśnieniem - to czy odradzałbyś branie leków na ciśnienie bo kilku zdrowym ludziom zaszkodziły? Jak nie leki na ciśnienie to co innego; na bank jest gdzieś na świecie jakieś lekarstwo które leczy chorego a utrupia zdrowego. Chodzi mi o to że zdrowi ludzie nie są targetem tych leków, więc nie wiem czy powoływanie się na takie wyniki jest... logiczne.
-
Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie
deader odpowiedział(a) na buka temat w Socjologia
Co innego bicie obcego człowieka, co innego bicie swojego dziecka - to tak jak z pieniędzmi, pamiętasz analogię? Powtórzę - jest to połowiczny bullshit, koncepcja tabula rasa odeszła już chyba do lamusa. Charakter dziecko sobie kształtuje samo, każdy sam sobie kształtuje charakter. Wychowanie to inna sprawa. Wychowanie może mieć wpływ na charakter i vice versa, ale nie są to terminy tożsame. Tak, masz wolność do tego żeby jako człowiek z mózgiem z premedytacją trzepać posty z ortami. Yeah, ale wolność. Jakże umiejętnie wykorzystana... Każdy kto myśli że jest wolny, jest zabawny :3 Doprawdy, żyjąc w miejscu gdzie jesteś zmuszony do chodzenia do pracy, do utrzymywania kontaktów z innymi ludźmi, do pierdyliarda innych rzeczy - jeśli myślisz że jesteś wolny, to znaczy tylko że jakieś korpo dość dobrze sprzedało ci koncepcję wolności. Myślisz że wolność to możliwość zagłosowania na lewo bądź prawo. Bullshit, wolność to wolność, wolność to choćby możliwość wyskoczenia na ulicę wymachując dongiem na wszystkie strony. Ile tak pobiegasz po ulicy zanim cię zwiną do sześciopaka? Żyjesz w świecie totalitarnym i nie masz przed tym ucieczki, sorry, taki mamy klimat. Wiem że ludzie lubią się oszukiwać, ale aż tak? Skoro w Chinach dość dobrze funkcjonuje zasada jednego dziecka, to znaczy to tylko jedno: w krajach gdzie próbowano zaostrzyć kary - nie zaostrzano ich dostatecznie. Gdyby przywrócić karę ucinania ręki za kradzież, to sądzę że jednak liczba kradzieży by zmalała. Ot choćby dlatego że dziś ludzie nie potrafią żyć bez stukania smsów i postów na fejsbuku więc zastanowili by się dwa razy czy chcą tracić połowę "siły pisarskiej". Poza tym nie uważam do końca aby zaostrzone kary były dla przestępców. Posłużę się cytatem z wiecznie żywego Carlina: "Po co marnować karę śmierci na dilerów narkotyków - przecież oni nie boją się śmierci, codziennie walczą ze sobą o wpływy, o terytoria, ucinają sobie łby... Ale - ! Gdyby wprowadzić karę śmierci za pranie brudnych pieniędzy z narkotyków to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nagle bandy cipkowatych bankierów stanęło przed ryzykiem kary śmierci". Ostra kara ma odstraszać potencjalnych przestępców, oraz dawać ofiarom poczucie sprawiedliwości. To ostatnie zdanie to tylko założenie i myślenie życzeniowe. Wiem że wielu chciałoby (albo: wolałoby) myśleć że żyjemy w świecie pięknym, czystym, idealnym. Ale tak nie jest: są elementy życia które są naprawdę syfiaste. Może będziesz miał farta i twoje dziecko się takie okaże. Ale na moje pytanie nadal nie odpowiedziałeś: co jeśli dziecko NIE REAGUJE, zupełnie NIE REAGUJE na pokojowe rozwiązanie sprawy? Zakładasz że uda ci się nauczyć dziecko to i tamto... Wszystko pięknie, ale co jeśli przytrafi ci się szatan który no, ni cholery nie poddaje się twoim metodom wychowawczym? Pytam jasno i proszę o jasną odpowiedź (ja takiej udzieliłem): CO ROBISZ KIEDY DZIECKO NIE PODDAJE SIĘ TWOIM METODOM WYCHOWAWCZYM? Próbujesz cudzych metod, próbujesz swoich do usranej śmierci, wywalasz dziecko na ulicę..? Ja mówię: wypróbowuję wszystkie znane mi metody wychowawcze, potem biorę dziecko do specjalisty. Ty - ?.. -
Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie
deader odpowiedział(a) na buka temat w Socjologia
Co? Zaraz zaraz, a jakim cudem możesz przewidzieć przed narodzinami jaki dziecko będzie miało charakter? Wielu ludzi którzy nie bili swoich dzieci wychowało morderców, gwałcicieli, złodziei... Więc jak dla mnie to jest czyste za przeproszeniem pierdolenie. Człowieku, żyjesz w totalitarnym systemie, czy tego chcesz czy nie, chyba lepiej żyć do niego przystosowanym niż jak my, wariaty, stanowić margines..? Sądzę jednak że nie pojmie pan, panie Ferdku, tego argumentu, bo ludziom totalitaryzm kojarzy się z Hitlerem bądź Chinami, nie widząc że wszystkie systemy są totalitarne (zawsze na górze jest ktoś kto jest najsilniejszy) tylko nie wszystkie się z tym obnoszą. Myślisz że ustrój w Polsce nie jest totalitarny? Że masz wolność wyboru? Bullshit, masz wolność wyboru jakie płatki zjesz na śniadanie, masz wolność konsumpcyjną, wolność pozorną, wolność zdemagogizowaną. Bo wolności w tym chociażby jak wychować swoje dziecko - już nie masz. No i patrz, zgadzamy się w tym że złodziejowi powinno się móc z miejsca strzelić w czachę - ale też, patrz, jest to niezgodne z prawem. Tak samo jak kary cielesne jako metoda wychowawcza. Czyli jak widać można popierać rzeczy które są ogólnie uznawane za niepoprawne, które są karalne - i myśleć że twoja wersja rzeczywistości jest najlepsza. Inną sprawą jest wcielenie ich w życie. Ja bym zresztą wolał społeczeństwo w którym nikt nie kradnie, bo jest za młodu wystarczająco nauczony że kradzież jest zła, a jeśli jest tego nienauczony, to zostaje poddany eutanazji; wolałbym społeczeństwo w którym okradziony obywatel nie musi się stresować, bo wie że winnego w ciągu 24 godzin namierzą po wszytym chipie i nie tylko odzyska swoje zrabowane pieniądze, ale też obejrzy w TV publiczną egzekucję złodzieja. Ale to już dygresje i moje utopijne wizje przyszłości. Dziwi mnie tylko że uważasz że z bicia wyrastają ludzie agresywni, jednocześnie narzekając że według mnie z bicia wychowa się pokolenie maminsynków. Wedle tej logiki powinieneś być zadowolony że dzieci się bije, bo wyrosną na pewnych siebie siłaczy którym nikt nie podskoczy. Jak by nie było powinieneś popierać kary cielesne bo albo działają na twoją korzyść albo potwierdzają twoje teorie. -
Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie
deader odpowiedział(a) na buka temat w Socjologia
Zacznę od d... strony: o ile się orientuję, w kodeksie karnym funkcjonuje pojęcie recydywy, działające na zasadzie: im częściej łapiemy obywatela X na wykroczeniu/przestępstwie Y, tym stopniowo zwiększamy karę za Y, żeby X wreszcie zrozumiał że Y jest zabronione. I nie mam nic przeciwko temu żeby ktoś trafił na krzesło elektryczne po tym jak 10-ty raz zostanie złapany pijany za kierownicą: widocznie 9 razy to było za mało, kary typu mandaty, zabieranie prawa jazdy i inne nie skutkują - człowiek który nie jest w stanie pojąć że prowadzenie po pijaku jest niebezpieczne jest niebezpieczny dla otoczenia i należy chwasta wyrwać. Co do pierwszej części: najpierw odpowiem, potem sam się zapytam. Odpowiadam więc: tak jak jestem zwolennikiem używania kar cielesnych w procesie wychowawczym, aby nauczyć dziecko określać granice pewnych zachowań, tak samo jestem zwolennikiem zdrowego rozsądku oraz wierzę że ludzie wychowani w ten sposób będą właśnie znać umiar. Mówiąc krótko, jeśli zakazy słowne nie przynoszą rezultatu, jeśli kary psychiczne nie przynoszą rezultatu, jeśli karcenie cielesne nie przynosi rezultatu - to poddaję się. Szczerze, poddaję się, ponieważ kara cielesna to jest ostateczność, (czego nie chcą pojąć jej przeciwnicy) desperacka próba okiełznania dziecka kiedy wszystkie inne znane metody wychowawcze zawodzą. I każdy człowiek o odrobinie działającego mózgu potrafi rozpoznać kiedy płacz dziecka zmienia tonację z "ojeoj, płaczę bo nie podoba mi się to co się dzieje" na "AU-kurwa-ŁAA, TO K*RWA BOLI!!!". Przeciwnicy karcenia w ten sposób myślą że to jest właśnie głównym celem tej metody wychowawczej: zadać ból dla samego bólu. Otóż nie. Ważny jest kontekst. Klapsa da się wymierzyć tak że prawie się go nie czuje, to swego rodzaju zachowanie symboliczne, rytualne. Jeśli niegrzeczne dziecko dostaje klapsa w sklepie to czynnikiem który motywuje go do zaprzestania zachowań których rodzic nie chce nie jest sam klaps, co wynikłe z niego poczucie wstydu, wstydu że przed tyloma ludźmi dostało się w dupsko. Następnym razem dziecko jeśli nie chce się najeść wstydu - będzie bardziej uważać. Teraz pora na pytanie, związane zresztą z tym że osobiście poddaję się jeśli klapsy nie spełniają swego zadania. Mianowicie: co ty (zakładam że mówisz w imieniu przeciwników klapsów, pasów i tym podobnych) zrobisz, jeśli dziecko mimo rozmów i innych metod wychowawczych - nadal nie chce się słuchać? Podejrzewam że to co i ja, kiedy się poddam - pójdziesz z dzieckiem do psychologa, dziecko dostanie zwolnienie z iluś przedmiotów bo przeszkadza innym, przeniesiesz je do szkoły dla trudnej młodzieży, sąsiadom będziesz płacił regularnie za wybite szyby (proszę wziąć pod uwagę że jest to swego rodzaju metafora i tych szyb nie należy traktować dosłownie), w końcu i dziecko i rodzic zostają skierowani do psychiatry, gdzie oboje dostają prochy na uspokojenie. Tyle że ja przynajmniej będę mógł powiedzieć przed pójściem do tego psychologa że "próbowałem wszystkiego" Nie mogę się zgodzić z początkową tezą :) Ja wcale nie zakładam z góry że dziecko to szatan. Ba, przeciwnie, jestem pewien że generalnie więcej jest dzieci które nie będą potrzebować ekstremalnego wychowania. Nigdzie też nie mówię że wychowanie to samo lanie za nic w przerwach pomiędzy otwieraniem kolejnego piwa. I zgadzam się, że reakcje w pewnych sytuacjach powinny być konsekwentne. To znaczy - nie sądzę żeby było dobrym pomysłem za rozlanie mleka zacząć od upominania, a za wybicie szyby od razu sięgać za pas. Wydaje mi się że we wszystkich takich sytuacjach "stopniowanie" metod wychowawczych powinno być takie samo: najpierw wytłumaczenie co dziecko zrobiło i dlaczego rodzic chce żeby tak nie robiło; przy ponownym złamaniu zakazu należy się słowne upomnienie i przypomnienie dlaczego nie chcemy żeby dziecko robiło rzecz X; dopiero kiedy wszelkie "pokojowe" rozwiązania nie skutkują, można spróbować rozwiązań siłowych. Ważne jest aby nie osiąść na laurach i zobaczywszy że metoda zadziałała przy, przykładowo, wybijaniu szyb - nie zacząć jej stosować jako pierwsze rozwiązanie w innych sytuacjach. Żeby nie próbować każdego problemu od razu biciem. Yyy, a przepraszam, czego chcemy go nauczyć..? Że rację ma słaby? Wychować generację cipolągów chodzących w rurkach i uważających że islam to religia pokoju i nie należy z nim walczyć bo to oznaka nietolera... wróććććććććć my JUŻ wyhodowaliśmy takie pokolenie. Chodzi o to, by nauczyć dziecko, że do pewnego wieku rację ma ten kto jest jego opiekunem, i że wedle tej racji powinien funkcjonować. Kiedy wyzwala się spod tej opieki, osiągając pełnoletniość, przechodzi pod inną opiekę - państwa - i też powinno się wiedzieć że wedle racji tego państwa powinno się funkcjonować, i wiedzieć ze ma ono prawo użyć siły jeśli się jest nieposłusznym. Nie chodzi o to, by nauczyć dziecko że spuszczenie wpierdolu jest rozwiązaniem problemu. Chodzi o to, ze dziecko ma być posłuszne rodzicowi, kropka. I do momentu kiedy synkowi się pierwszy wąs nie sypnie a córce cycki nie zaczną wyrastać, to rodzic powinien mieć prawo stosowania takich metod, jakie uważa za skuteczne.