
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
Reiben, dla mnie to jest trochę jak pijany kierowca autobusu - nie nadaje się w tym momencie do pracy. Co najmniej dwa razy miałem sytuację że mi babka nie wpisała PESELu na recepcie, a przez nowe przepisy nie może tego wpisać aptekarz, więc do wyboru: dymać do lekarza ponownie po kilka cyferek, albo płacić 100%. Może w publicznej służbie zdrowia bym odpuścił, ale jak idę na wizytę prywatnie i płacę ze swojej kieszeni to oczekuję profesjonalnej obsługi. Między innymi takiej, która nie ziewa.
-
Moja psych mnie wkurzyła na trzeciej z kolei wizycie właśnie wcale nie ukradkowym ziewaniem, powiedziałem jej o tym i od tamtej pory sytuacja się nie powtarza Uzasadniłem swój wkurw tym że przychodzę po porady między innymi związane ze snem, jak mogę ufać lekarzowi który na moje nieprofesjonalne oko wygląda że sam nie umie sobie z tym poradzić..? Może i ziewanie nie ma de facto i nic wspólnego z niewyspaniem czy z nudą, ale takie panuje przekonanie wśród większości ludzi, o czym psychiatra powinien wiedzieć i aby zapewnić swojemu pacjentowi odpowiedni komfort - wystrzegać się tego ziewania.
-
Dla mnie to też wizja piekła. Religię się zostawia w plecaku czy teczce jak się przychodzi do roboty. I nie ma znaczenia czy chodzi tu o lekarza czy o panią w kiosku. Jak komuś religia przeszkadza wykonywać jakiś zawód, to zmienia się pracę, a nie próbuje wymuszać na innych swoje prywatne poglądy. Ja pracuję w drukarni i nieraz jak przygotowuję do druku książki o rzekomych zbrodniach żydowskich to mi zęby zgrzytają ze złości, ale taką mam robotę, z takimi materiałami mam styczność - więc chowam swoje przekonania do plecaka i przygotowuję do druku...
-
Pani w kiosku nie sprzeda prezerwatyw, pani w księgarni nie sprzeda książki o Harrym Potterze, pani w muzycznym nie sprzeda płyty Behemotha. Dla niektórych to wizja raju niestety :/
-
Dobrze to ktoś podsumował na demotach: lekarze którzy podpisali deklarację, powinni pracować za "Bóg zapłać".
-
Bardzo dobre podsumowanie. Mam wrażenie że nie chcesz zgodzić się z diagnozą i kombinujesz jakby tu usprawiedliwić swoje odstające od normy zachowania. 42 kilo, dżizas, to jakby cię z Oświęcimia wyciągnęli Nie dziwię się że nie chcą ci przepisać fluo, która przecież hamuje apetyt u niektórych. Jeśli już to powinnaś prędzej szamać mianserynę, po tym się chce jeść...
-
„Rózeczką dzieciątka Duch Święty bić radzi, Rózeczka dzieciątkom nigdy nie zawadzi” Poza tym wątpliwe żebym smażył się w piekle bowiem wystarczy pójść do spowiedzi i wszystkie grzeszki zostaję anulowane...
-
No way żeby jakieś pachnidła mi ból głowy zbiły, jakimś szamaństwem to trąci
-
Zazwyczaj zużywam pół buteleczki dziennie bo kominków mam trzy po jednym w każdym pomieszczeniu, i podlewam obficie
-
Ferdynand k, właśnie dlatego kary cielesne są tak potrzebne od małego Prawdziwy bat trzymany przez prawdziwą istotę jest skuteczniejszy niż bat wyimaginowany
-
Cholera, może powinienem zacząć to PIĆ..? BTW - dziś znów w skrzynce pustka, chyba jutro przejdę się na pocztę sprawdzić czy nie zalega im to gdzieś w magazynie...
-
Ferdynand k, co ma ateizm do tego wszystkiego? o.O Sugerujesz że moralność wypływa z obecności bądź nie bata nad głową w postaci wiary w nagrodę/karę po śmierci? o.O
-
Jakoś nie wierzę w te rzeczy Więc głównie używam takie które mocno dają znać o swojej obecności, mają intensywny aromat, czy, jakby to powiedział mój tatko: "strasznie capią" - jabłko, drzewo sandałowe... Nic wyrafinowanego :)
-
kupmitrumne, neeeee, po prostu nie lubię jak mi chałupa fajkami śmierdzi
-
Ja czekam na olejki zapachowe, nie wiem skąd, ale jak sprzedawca określa termin doręczenia jako 4 dni robocze to po dniu 5-tym zaczynam się irytować Dziś mija dzień roboczy 7-my...
-
O fuck, zapomniałem że to też mnie wkurza! Gdzie są moje dwie przesyłki do chvja wacława?? :/
-
A w jaki sposób mam o sobie myśleć? Nic w życiu nie osiągnąłem i nie osiągnę. Jedyne co mogę zrobić to coś złego. Po pierwsze - zrobienie czegoś naprawdę złego na dużą skalę - to też osiągnięcie Po drugie - i już na serio - czy każdy musi w życiu coś osiągać? Jak dla mnie to jest jakaś porypana ni to propaganda ni to ideologia... sam nie wiem jak najtrafniej to nazwać, ale wiem że "osiągnięcie czegoś" to slogan ostatnich dziesięcioleci. Tłucze nam się do łba że "coś musimy osiągnąć", "coś musimy zrobić ze swoim życiem", "coś musimy zrobić ze sobą"... Ciągle coś musimy, ciągle się nas porównuje, zaczynam już tym rzygać... Ileż to razy słyszałem powyższe zdania - a jak niewiele razy słyszałem w życiu proste pytania: "czy jesteś szczęśliwy?", "czy dobrze ci się żyje?"... Więc dla mnie powód "nic w życiu nie osiągnąłem" to kiepski argument za opuszczeniem kurtyny. Mnóstwo ludzi nic w życiu nie osiąga. No, chyba że ktoś uzna nieudane małżeństwo, dwójkę szatańskich dzieci i kredyt na 30 lat za "osiągnięcie". Cóż, nie ja. Patrząc na świat widzę że "osiągnąć coś" to udało się niewielu. I nie ma co się zadręczać tym że się do nich nie należy, bo to tak jak rozpaczać nad tym że się nie urodziło jako syn czy córka milionerów - to rzecz całkowicie od nas niezależna.
-
Dla mnie sprawa jest prosta: nie ma żadnej jednej, niezmiennej "prawdy" życia, to jest pojęcie całkowicie wymyślone przez człowieka. Celem zaś życia jest możliwie mnogie rozprzestrzenienie swego materiału genetycznego, co może nie brzmi tak podniośle jak na przykład "być szczęśliwym", ale jest biologicznym faktem. O "prawdzie" człowiek sobie decyduje sam. na podstawie zebranych informacji przefiltrowanych przez własny umysł. Tym sposobem ktoś może za prawdę przyjąć choćby istnienie jednorożców, bo ktoś mu powiedział że to prawda a danemu osobnikowi nie chciało się tego zweryfikować; ktoś inny zaś usłyszawszy o jednorożcach przekopie się przez podręczniki, encyklopedie i zadecyduje żeby uważać je za mit. Nie ma więc jednej "prawdy", jest tylko jeden prosty "cel". Zaznaczam, że ostatnie zdanie to moja prawda. Tu się nie zgodzę, bowiem uważam właśnie że celem życia jest rozmnożenie gatunku. A "po co" to życie? Być może... po nic. W świecie złożonym w przeważającej części z materii nieożywionej, życie jest czymś siedzącym na marginesie, przypadkowym być może. I dalej by sobie "po nic" istniało, gdyby nie ewoluowało do postaci która jest zdolna stawiać takie pytania.
-
Ch*j mnie złamany obchodzi że Schumacher wybudził się ze śpiączki, czemu ten news mi wyskakuje na co drugim serwisie informacyjnym jako baner z "pilnymi wiadomościami"??
-
ROTFL Tak prawdziwe xD strasznie trzeb byc zaradnym zeby pojsc na szrot i kupic za grosze jakegos rzęcha Sądzę że dla kobiet uznających posiadanie samochodu za zaradność, kupienie szrota będzie ekwiwalentem umycia rąk przez bezdomnego na hasło "idź się wykąp"... Podejście bardzo fajne, bardzo super, szkoda tylko... że niewiele kobiet takie ma Kluczowym wydaje mi się zdefiniowanie pojęcia "prawdziwej kobiety". A raczej - odpuszczenie sobie tego określenia. Każdy bowiem ma inne standardy i inne wymagania; dla ciebie i dla mnie "prawdziwa kobieta" może znaczyć zupełnie co innego. Więc bezcelowym wydaje mi się doradzanie autorowi jak zdobyć "prawdziwą kobietę" - chyba chodzi o to żeby autor zdobył taką kobietę jaka mu się marzy, a czy ona będzie prawdziwa czy nieprawdziwa to już tylko nazewnictwo. Stąd bardziej niż inni zwrócę uwagę na dwa sprzeczne elementy oryginalnego posta: Zwykłych prostych kobiet nie znajduje się obficie imprezując, ponieważ w ten sposób znajdziesz najpewniej okazy podobnie jak ty - jedynie obficie imprezujące. Tak samo - wspominasz że masz multum kont na portalach randkowych. Ok, nie będę straszył że znajomości w ten sposób zawarte to w 100% nic niewarte relacje, ale myślę że dałoby się tą liczbę spokojnie obniżyć do 90% i to już będzie zgodne z rzeczywistością. Jeśli szukasz "zwykłej, prostej kobiety" to z twoimi zasobami (samochody, ubrania itepe) - zasadź się z bukietem kwiatów pod miejscowym sklepem i podbijaj do co bardziej wpadających ci w oko ekspedientek. Myślę że to by mogło w dwie strony zadziałać pozytywnie - ty byś znalazł zwykłą kobietę, a owa zwykła kobieta z radością pewnie rzuciłaby pracę w sklepie żeby zająć się swoim "prawdziwym facetem". I specjalnie wkładam te słowa w cudzysłów bo jak już wspominałem - dla każdego będą znaczyć co innego. Wnioski wysnuwam takie: albo szukasz tego czego pragniesz w złych miejscach, albo tak na prawdę szukasz czego innego niż nam opisujesz tylko - całkiem niestety słusznie - obawiasz się powiedzieć pewnych rzeczy wprost.
-
Oh lol Polecam epizod NC w którym poddaje analizie fenomen SM, sam dopiero po obejrzeniu stukłem się w głowę z okrzykiem "NO TAK!" [videoyoutube=mziTsgji7to][/videoyoutube]
-
Info które podlinkowałeś wyraźnie mówi że należy do antyhistamin, a "diphenhydramine has weak SSRI activity" gdyż nie należy do tej grupy leków per se
-
Obu nie oglądałem, ale to musiałoby być nezłe wyzwanie
-
Mam kolejną ciekawostkę - tzn. dla mnie na pewno, szanowne mangozjeby może o tym wiedzą. Ale czy widzieli..? Sazae-san Najdłużej - jak się właśnie dowiedziałem - emitowana kreskówka na świecie, w tym roku stuka jej 45 lat i ponad 7000 odcinków. Co prawda trwają zdaje się po 6 minut ale mimo wszystko - dayumm! Tak, Sazae-san ma więcej odcinków niż "Moda na sukces". I wystartował wcześniej. I pewnie jest dużo ciekawszy Wyszło mi że gdyby chciec obejrzeć całość, potrzebny by był nieprzerwany 30-dobowy maraton - możnaby cały festiwal z tego zrobić . Sazae-san jest już w Księdze Rekordów Guinessa, pora na widzów