Skocz do zawartości
Nerwica.com

Twilight

Użytkownik
  • Postów

    935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Twilight

  1. Twilight

    Błazen wita :P

    Dobra dobra, wszystko fajnie, tyle, że na naszym forum rejestrują się osoby często rozpaczliwie szukające pomocy - i jeśli ktoś trafi na topic takiego ''specjalisty'', to jaką masz pewność, że przebrnie przez wszystkie strony powitalnego topicu i dotrze do tej groteski? "Dowciapniś'' podający się za lekarza może narobić wiele złego, że o zrażeniu do prawdziwych specjalistów nie wspomnę. Nasze forum jest by pomagać, a nie narażać na ryzyko szkody. Oczywiście, każdy decyduje sam, ale każdy ma prawo wiedzieć w momencie decyzji, w tej samej chwili, w której czyta o owych ''tytułach'', jak żałośnie sprawa z nimi się zakończyła. Pozdrawiam
  2. Hej, Piotrek, nie przejmuj się - słusznie mówisz, że reszta już zapomniała, każdy pewnie pomyślał tylko, że nie chciałby być w Twojej sytuacji, bo nie miałeś opcji. BTW, co to za bezsens organizacyjny, w jaki sposób możesz w takim razie wypełniać obowiązki ochrony, jeśli awanturującego się klienta nie możesz tknąć palcem? Oddziaływać autorytetem? Pozdrawiam
  3. Twilight

    Błazen wita :P

    A i owszem, przymusu nie ma, ale każdy przynajmniej będzie liczył sie z ryzykiem i całkowitym brakiem wiarygodności, jeśli po tej grotesce zdecyduje się pisać ze swoimi problemami do Ciebie. Aye! Pozdrawiam Ps. Mam nadzieję, że masz szczęście w miłości, bo w kartach ani trochę - za każdym razem, gdy ktoś krzyknie ''sprawdzam!'' zostajesz nagi jak święty turecki, tudzież z gaciami na kostkach. Sarcasm.
  4. Te, specjalista, a może byś łaskawie odpowiedział na zadane pytanie, tj. czy psychiatra ma prawo wypisać zwolnienie za taki czas wstecz? Wyobraź sobie, że pomyśleliśmy, stad moja uwaga ''jeśli jesteś absolutnie pewien, że nie ma racji". Tyle, że nie zamierzam tu rozsądzać na podstawie posta, gdzie pewności nie można mieć żadnej, chyba, że jest się nieodpowiedzialnym i w swoim zadufaniu chce osądzać ''na intuicję'', pisząc na jej podstawie rzeczy, które mogą wpłynąć na czyjeś życie. Dlatego chcemy pomóc tak, jak możemy - to właśnie robimy na tym forum. Jakbyś nie zauważył. Pozdrawiam
  5. Twilight

    Błazen wita :P

    Zaraz zaraz, zejdźmy na ziemię, to jakieś jaja są? Sorry, ale w życiu nie uwierzę, że prawdziwy lekarz, (nie tylko taki utytułowany) miałby jakiekolwiek problemy z wysłaniem na PM adminowi swojego nazwiska, celem weryfikacji, jeśli na forum na powitanie jako lekarz się przedstawił. To JEST całkiem normalne, że administracja forum dba o forumowiczów tak jak może, zwłaszcza o odpowiedzialność porad udzielanych jako ''od specjalisty'', nawet jeśli jest to luźny udział w forum. Pozdrawiam
  6. Lekarz rodzinny może i do pracy, ale kompletnie nie wiem, czy może wsteczne. Bethi ma rację, może należy go zmienić? Jeśli jesteś absolutnie pewien, że nie ma racji. Pozdrawiam
  7. Tarita, nie życz też sobie - skoro jesteś pewna, że związek nie ma sensu, to po co się ukrzyżowujesz na siłę? Ten numer już był, osobistym Jezusem nie zostaniesz. Wbrew temu co Ci się wydaje, masz jeszcze mnóstwo życia przed sobą, kobieto, Ty na upartego mogłabyś być moją siostrą! Pozdrawiam
  8. Przestańcie robić nerwówkę. Mogła chcieć odpocząć i od nas, mogła wyjechać, (lato jest) mogła 150 rzeczy. Mail i message na gg poszedł, jak się odezwie, to będzie widać... Pozdrawiam
  9. Swego czasu ćwiczyłem walkę ostrzami wszelakimi, od półtoraręcznych mieczy, przez katany, po sztylety - obecnie zaprzestałem z braku miejsca Ale do dziś bawię się nożami (kuchennymi) Ot wszelakie wywijanie, podrzucanie itp... Kocham wszelakie ostrza. Pozdrawiam
  10. Twilight

    Błazen wita :P

    Witaj (ponownie ), dziękujemy za chęć pomocy - nie często się to zdarza, by ludziom chciało się za darmo udzielać takich porad - i lepszej bytności, tym razem Pozdrawiam
  11. Szczerze, to się nie zgodzę Vegge - to wróżenie z fusów, mogło być tak, mogło zupełnie inaczej, a może nas w ogóle nie ma i tylko nam się śni. Wierzę, że piszesz z dobrej woli, ale pamiętaj, że dajesz rady, których wysłuchanie wpłynie na czyjeś życie - jesteś pewien, że było jak piszesz, po tak pobieżnym poznaniu sprawy? IMO, tylko szczera rozmowa może pomóc. Pozdrawiam
  12. Twilight

    Samotność...

    No to jedziemy. "Crucify". Tekst jest zapisany dość szczególnie, nie będzie łatwo, ale wczytaj sie, wczytaj sie w znaczenie. Nie patrz na to jak na ''zwykły'' tekst, poczuj, że mówisz, śpiewasz go Ty (i kompletnie nie ważne, jaki masz głos) - bo czuję, trudno i darmo, że mógłbyś każde słowo z tego wiersza traktować jak swoje, pod każdym się podpisać. Zrobisz jak uważasz, ale polecam skupić się na każdym wierszu, (nie koniecznie tak, jak jest zapisany, podziel sobie na własne wiersze, utwórz zdania, które najbardziej Ci pasują) każdy p o c z u ć . A i miejsce, w którym tekst jest umieszczony, jest szczególne - dociekliwy zrozumieją czemu. >>Crucify<< Pierwszy utwór na stronie. A gdy już zrozumiesz tekst, jeśli już poczujesz go, dopasujesz do siebie, (w innym wypadku oczywiście nie zabraniam, ale sens ma, gdy zrozumiesz) to obejrzyj, jak wyglądało to w 91 roku. I ponownie, każda klatkę obrazu możesz dopasować do siebie. Tylko słuchaj z godną głośnością, albo na słuchawkach I weź sobie do serca. Pozdrawiam .
  13. Dzięki, ale wiesz co? Zabawne, bo Ty dla mnie dokładnie tak samo. I nie zużywasz tak klawiatury, bo to co ja po omacku próbowałbym ująć na 2 stronach, perfekcyjnie i jeszcze lepiej zawierasz w 3 zdaniach Ściskam! Pozdrawiam
  14. To ja teraz bardzo ''nieprofesjonalnie'' (jakie to szczęście nie być profesjonalistą) napisze, że mój komentarz do tego zdania nie nadaje się pod cenzurę. W zasadzie, czytając to co napisałaś... Nie traktuj tego jako przekonywanie do jakiejś decyzji, zrobić musisz to, co będziesz czuć - ale wygląda to tak, jakby uważał zdradę za winę wspólną. Bullshit, to totalne gówniarstwo, sa inne metody rozwiązywania problemów i własnego poczucia niespełnienia w związku, od rozmów i wspólnego starania się, po decyzję o rozstaniu. Nic nie usprawiedliwia zdrady. IMO, jeśli szanowny mąż nie uświadomi sobie, że zachował się gówniarsko i jakby mu źle nie było, (sorry, za taką formę) to sprawił, że 150 % winy jest po jego stronie, to nic z tego nie będzie. Ale to moje zdanie, powtarzam, w ogóle mnie nie słuchaj, jeśli czujesz inaczej. Pozdrawiam
  15. Ciekawe czemu mam dziwne wrażenie, że po zwykłym spaniu byłoby tak samo? Anyway, niech Ci za często w nawyk nie wejdzie, żebyś nie zaczął z przymusu dzielić forumowania pomiędzy tym a Anonimowych Alkoholików. To zabawne, ale trzymając się tego porównania, im częściej restartujemy kompa (bez porządnego scan discu, albo doszukania sie przyczyn zwisów) tym częściej musimy go restartować, bo chrzani się coraz bardziej Pozdrawiam
  16. Wbrew tytułowi, jeśli coś jest między Wami nie tak, to nie przez Anglię, która MOŻE robić za papierek lakmusowy. (nie zabijaj posłańca, który przynosi złe wieści) Może, ale nie musi, bo równie dobrze Ty mogłeś popaść w przesadę i widzieć wszystko w czarnych barwach, nie mówię, że jest tak czy siak, bo naprawdę ciężko to orzec z zewnątrz. Pomoc specjalisty Ci się przyda, absolutnie nie masz się czego wstydzić. Ale IMO, skoro znacie się tak na wylot rozumiecie itp, to pomogłaby Wam naprawdę szczera rozmowa. Ja wiem, że Twoje obawy mogłyby ją zranić, ale Twoje odchodzenie od zmysłów również - IMO powinieneś podzielić sie z Nią swoimi obawami, nawet tymi najgorszymi, nie na zasadzie pretensji, nie oskarżeń - po prostu, żeby wiedziała. Nie wiem na pewno, ale gdzieś między wierszami zdaje się, że masz do Niej dużo pretensji - nie wiem czy słusznych, czy nie, ale załóż, że całkiem mylonych, po czym opowiedz o wszystkich. A później? A później zrób to, co będziesz czuł, że powinieneś zrobić, postaraj się oddzielić nerwy, depresyjne wątpliwości, gadanie ludzi, (włącznie z moim) wszystko i posłuchać siebie. I podjąć decyzje co z Twoim życiem chcesz zrobić. Nie ma magicznego rozwiązania. Trzymam kciuki! Pozdrawiam
  17. Ciało liceum dusza muzeum, ja Cię poszukiwałem, (tylko cicho) Twoje posty były jednymi z pierwszych, na jakie tu natrafiłem, (w sumie pierwszymi, na jakie zwróciłem uwagę) obok Bethi i Ahsley Pewnie ma to związek, że wpierw skierowałem się do "Kroków ku wolności", żeby jakoś sympatycznie wejść Pozdrawiam
  18. Exactly. Wszystko super, bardzo się cieszę, że masz taka motywację, ale muszę to w końcu napisać. Nie jestem pewien, czy zwalczanie natręctw (obsesyjnych myśli) inną obsesyjną myślą jest najlepszym rozwiązaniem. Nie mądrzę się, bo może Tobie to akurat potrzebne, ale... Napiszę Ci dokładnie to, co innemu człowiekowi w dziale ''depresja": (dotyczyło to faceta, ale reszta się nie zmienia) I umiejętność życia samemu, bycia swoim najlepszym przyjacielem naprawdę nie umniejsza ani Waszej miłości, ani związku. Wręcz przeciwnie. Pozdrawiam
  19. Spokojny, metody są różne, zależne też, czy natręctwa masz myślowe, czy ''tylko'' fizyczne, w sensie np. mycia, rytuałów gestowych itp. A tak naprawdę, dotarcie do źródła - przypominanie sobie, docieranie, kiedy po raz pierwszy ''zamulaliśmy'' się rytuałami, (które czasem przeszły w natręctwa i zdają się przymusem) czego się tak baliśmy, (teraz może sie ten strach wydać bezsensowny, ale wtedy przerażało nas bardzo) że nie chcąc odczuwać strachu, ''zamgliliśmy'' go tym. I przypominać sobie, że nie było od razu BACH i przymus, że wpierw były drobne rytuały zamulające, nie często, a później przed coraz większą ilością rzeczy w nie uciekaliśmy... Przypominać sobie, że kiedyś tego nie było, nie było też tych najbardziej uciążliwych form, gdy już zaczęliśmy, że to wszystko przyszło stopniowo - i stopniowo możemy się tego pozbyć, aż do całkowitego wyleczenia, całkowitego zaprzestania ucieczki przed obawami w zamulanie umysłu. To nie jest żadna magia ani metafizyka, to całkiem normalne i zwyczajne, jak odzwyczajanie się od czegoś. Czyste leczenie, ne zwykłą chorobę. A leki mogą tu pomagać, ale nic nie przynosi takiego skutku jak terapia, jak docieranie do źródła i uświadamianie sobie. Pozdrawiam
  20. Jeśli nie czułaś dyskomfortu porzucając tą zabawę, to nie masz sie czym przejmować, NN to to nie jest. Swoja droga, interesująca zabawa, uczyłem się nieco rosyjskiego i nigdy na to nie wpadłem Pozdrawiam
  21. Hej, a zastanów się, co właściwie przeraża Cię w tym, że ktoś mógłby zacząć walić i wyzywać? Poważnie pytam, wyobraź sobie taką sytuację i czemu Ty masz się wtedy źle czuć? On wyszedłby na idiotę, którego posądzano by o porąbanie, nie Ciebie Pozdrawiam
  22. No to czekamy na znak od Dzwoneczka. Powstrzymajmy sie przed ocenianiem służby zdrowia, baba w rejestracji to nie strajkujący lekarze, ale po co ma się nam wciskać do wątku polityka. Jak widzieliśmy po naszym goszczącym ostatnio na forum psychiatrze-seksuologu, wszystko zależy od człowieka, a nie od papierów. (jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości ) Baba okazała sie totalną idiotką, kompletnie nie nadająca sie do tej pracy - czasami zdarzają się nawet tacy lekarze, ale to nie znaczy, że masz rezygnować z własnego leczenia, Dzwoneczku! Łaski (właśnie dla takich chwil używam polskich znaków, tak na marginesie) Ci nikt tam nie robi, próbuj na siłę, a jak nie, to gdzie indziej. A w ogóle, to chętnie dowiedziałbym się szczegółów, jaka to przychodnia, oraz nazwiska tej baby, sprawa jak nic do mediów... Jeszcze jedno, jeśli przeczytasz to Dzwoneczku, a czujesz się ''osaczona'' w domu, to chciałbym, żebyś zapamiętała jedną rzecz, po skończeniu czytania tego posta. To NIE jest Twoja wina i chociaż z pozoru takie sytuacje wydają się totalnie bez wyjścia, jak idealnie uknuta pajęczyna zaciskająca się w pętle, to jest to tylko iluzja. Tym, którzy dowartościowują się wzbudzając strach chodzi, abyś tak myślała. JEST wyjście i JEST pomoc, oraz ludzie, którzy chcą i mają możliwości pomagać. Potrzeba tylko ''odrobinę niezbędnej odwagi'', ale każdy z nas ma w sobie odwagę, nawet jeśli musi się do niej czasem troszeńkę dokopać. Pozdrawiam
  23. No to nadeszła ta ''wielkojpojmna'' chwila - obiecany post-rzeka o katolicyzmie. (a tak naprawdę, o wszystkich religiach instytucjonalnych) Sorry za długość, uprzedzałem Chętnie posłucham zdań wszelakich, NIE jestem uprzedzony, a mój pogląd budował się nie dzięki czemu innemu, jak właśnie rozmowom i poznawaniu faktów - co nie wyklucza dalszych rozmów, dalszego poznawania faktów i dalszego rozwijania się poglądu ---------------------------------------------------------------------------------- Zastanawiam się czasem, ot, chociażby ''patrząc'' na katolików na naszym forum - inteligentni, otwarci ludzie - ile osób, deklarujących się jako katolicy (nawet nie wojujący ) zechciałoby dalej nazywać się częścią tego, gdyby przeczytali przynajmniej zarys wszystkich, (zwłaszcza tych mniej wystawianych na świecznik, niż ładnie brzmiące ''miłuj bliźniego jak siebie samego) wciąż oficjalnie uznawanych przez kościół zasad, jakimi sie tenże kieruje. Wiadomo, że w praktyce większość ''myślących'' wiernych nie zna tego, albo nie zawraca na to uwagi. Ba, wręcz niezgodnie z tym postępują sami księża, (!) pośród których jest wielu wspaniałych ludzi - cóż, nie mogli by nimi być, (dobrymi ludźmi) gdyby się jednak doktryną katolicką w pełni kierowali... Bo sam kościół w swych założeniach jest jednym z najbardziej opresywnych i blokujących myślenie tworów, tyle, że z ''musu'' wielu własnych zasad hierarchia nie respektuje, inaczej kościół przestałby być powszechny Ograniczając się jedynie do murów Watykanu, oraz kilku groźnych sekt (jak musiałyby zostać nazwane jego pozostałości w innych państwach, ze względu a obowiązujące, cywilizowane prawo) ortodoksyjnych fanatyków poza. Oczywiście, kościół swoich zasad się często nie trzyma (wyciągając je wtedy, kiedy są mu wygodne) a ludzie myślą, przez co, często ich wiara sięga naprawdę głębokich i świadomych poziomów. I nie chodzi mi tu tylko o prawdziwe (ty razem bez ironii) autorytety, wspaniałych ludzi, jakimi byli ksiądz Józef Tischner czy ksiądz Jan Twardowski, ale o "zwykłych" katolików, pośród których wielu to świetni ludzie. I tu paradoks, bo kierując się doktryną kościoła, NIE mogliby tego osiągnąć. Za to, gdy już osiągną, kościół przyjmuje ich i chwali się nimi (słusznie) jako 'flagowymi'' myślicielami katolickimi Bo IMO prawda jest taka, że to Kościół potrzebuje ludzi do istnienia, a NIE ludzie Kościoła do głębokiej wiary. I wcale nie oznacza to ''samotności'', wspólnoty pod skrzydłami kościoła katolickiego takie jak Focolare* mogłyby spokojnie istnieć i bez niego - tyle, że wtedy Kościół nie miałby żadnej siły jako organizacja polityczna, bo wyznawców byłoby niewielu - w takim Focolare trzeba cały czas myśleć i odkrywać coś nowego w swej wierze, oraz aktywnie robić coś dla innych, a żeby być uznanym za "siłę" reszty kościoła katolickiego, wystarczy odfajkować godzinną mszę w tygodniu, położyć na tacę i głosować na odpowiednie partie. Smutna prawda. Stąd też takie Focolare, w samym gronie kościoła będzie uznawane za ''sympatycznych, niegroźnych zapaleńców/wariatów", ale karty będzie rozdawać kto inny. No i wracając do głównego wątku - Fakt, że np. Muzułmanie nie trzymają się sztywno swoich zasad, nie ma nic katolików. I nie chodzi mi też o to, że to ich nie usprawiedliwia. Mi chodzi o to, że katolicy mają te zasady diablo złe, (nomen omen, katolicy zaś - mam na myśli "Kościół") i nie mają przysłowiowych ''jaj'' żeby je zmienić, chociaż połowy z nich się już nie trzymają. Gdyby się trzymali, nie byli by legalnym wyznaniem w żadnym cywilizowanym państwie. (zresztą, z Muzułmanami jest podobnie i zapewne większością wielkich religii, mówię wciąż o ścisłym trzymaniu sie oficjalnych zasad rządzących danym wyznaniem) A nie zmieniają ich, bo mają za dużo wewnętrznych, cichych sporów STRICTE politycznych, oraz za bardzo zależy im na udziale w polityce zewnętrznej w ogóle. (zmiany, nawet głupich pomysłów na 100 % wiązałyby sie z rozpadem kościoła na mniejsze odłamy) Celem zachowania jedności, hierarchia kościelna chce być trochę dziewicą, trochę w ciąży, a trochę facetem - wyrzekając się tak na prawdę 99% tego, z czego rzekomo katolicyzm się wywodzi, o dowolnym dobieraniu tekstów do Biblii, również rzekomo będącej podstawą wiary katolickiej już nawet nie wspomnę. A czemu? Ano tu odpowiedź jest prosta i banalna, kościół jako organizacja polityczna musi być duży, żeby był silny. Widzieliście kiedyś partię polityczną, która cieszyłaby się na perspektywę rozpadu? W kościele na I miejscu jest siła polityczna, (a ''rząd dusz'' to wielka siła polityczna...) a nie służba Bogu. I to jest fakt, różnica polega tylko na tym, czy chce sie go dostrzec, czy wygodniej jest tkwić w przyzwyczajeniach ''od dziecka''. Każda partia polityczna zarzeka się też, że działa dla dobra kraju, kościół zarzeka się, że dla dobra ludzi. Ale kościół działa jedynie dla swojego dobra. Nic więcej. Na koniec, przytoczę ''do refleksji'' niedawny przykład. znamy sytuacje Tajwanu, będącego w ciągłym zagrożeniu ze strony nie uznających jego niepodległości Chin, jednocześnie starającego rozwijać sie jak ''normalne'' państwo. Sytuacja ''moralnie'' jest dość jasna i przejrzysta. I oto krótko po objęciu władzy przez Benedykta XVI (bardzo zręcznego polityka z I ligi, to trzeba przyznać) pojawia się spory zgrzyt pomiędzy Chinami i stolicą apostolską, ze względu na przyznanie przez papieża prowincjałom w Chinach rangi diecezji. Jaka jest jedna z pierwszych ''politycznych'' decyzji nowego Papieża? Komunikat do władz Chin, że Watykan jest skłonny natychmiast zerwać wszystkie stosunki dyplomatyczne z Tajwanem, jeśli tylko Chiny wyrażą chęć ustanowienia stos. dyplomatycznych z Watykanem. Handel polityczny nie gorszy, niż w naszym Sejmie, ale jaki jest powód? Prozaiczny, w Chinach mieszka 1000 razy więcej katolików, niż na Tajwanie. (normalka, biorąc pod uwagę różnice wielkości terytorium) I chociaż wobec ludności całych Chin to wciąż garstka, stolica apostolska wyraża chęć przehandlowania Tajwańczyków, za normalizacje stosunków w Chinami. (dodam, że Chiny nawet nie odpowiedziały notę, co w dyplomacji znaczy mniej więcej ''pocałujcie nas w dupę, bo tam Was mamy") Konia z rzędem temu, kto przekona mnie, że to nie jest organizacja polityczna. Nie specjalnie rozumiem, po co katolikom do bycia sobą ta cała kościelna szopka, ze wszystkimi strukturami, trwoniącymi miliony na ''glamour'' nie gorzej niż Rosja na zbrojenia. Ja tam uważam, że mogłabyś Dżejem (i inni katolicy) być tak samo dobrym/złym człowiekiem bez ''pomocy'' kościoła i niezależnie od istnienia/nieistnienia piekła/nieba oraz ''formy'' Boga, niezależnie, jak to postrzegasz i w jaki sposób wierzysz. Bez ''wspierania'' swoją osobą instytucji politycznej, która w odpowiednim momencie ogłosiła się namiestnikiem i głosicielem słowa Bożego, w tym wypadku akurat podpierając się istnieniem wielkiego autorytetu tamtych czasów - Chrystusa, na przestrzeni wieków manipulując jego słowami, wycinając i przeistaczając je do aktualnie potrzebnej formy, a nawet, kilkaset lat po jego śmierci, przypisując mu Boskość. (o co nigdy nie zabiegał) Nie chodzi tu nawet o Chrystusa, czy wiarę/nie wiarę w zmartwychwstanie, nigdy tego nie krytykowałem, pomimo zdecydowanie negatywnego IMO oddziaływania ''robienia'' z Chrystusa Boga na zdolność refleksji nad tym, co (niegłupiego, a jak na swoje czasy wręcz niezwykłego) mówił. Ciężko wyciągać coś dla siebie i rozwijać, korzystając z cudzej mądrości, gdy się ją przyjmuje na klęczkach Ale zostawmy nawet to, jak napisałem, nie o to mi chodzi. Wiara rzecz piękna i jej się nie czepiam, czepiam sie zasilania swoją osobą ''mocy'' organizacji politycznej, która akurat przywłaszczyła sobie Chrystusa i (mogła kogokolwiek, nie o to chodzi) na przestrzeni 2000 lat zapracowała sobie również na miano zbrodniczej i to nie mniej zbrodniczej niż Hitler czy Stalin. A dziś, mimo niemrawych znaków żalu, wciąż nie potrafiącej sie porządnie odciąć od naprawdę haniebnej przeszłości, ze strachu przed podziałem i utratą swoich wpływów. Zabawne, jest, gdy kościół przeprasza za morze wylanej krwi, jednocześnie starając sie wypychać na 1 plan ''zasługi'' - to jakby mówić, że Hitler w sumie był zły, ale za to zlikwidował gotycką czcionkę i rozruszał przemysł, a poza tym powstrzymał Sowieckie panowanie nad całą Europą. Tylko o to mi chodzi i tego się ''czepiam'' - wspierania politycznej organizacji, która zawłaszczyła, a następnie zdradziła ideały, na które się powołuje. A dziś jest zbyt butna, by się z tym rozliczyć, a jeśli nawet nie rozliczyć - zlikwidować dzisiejsze podobne ciągoty Tego się czepiam, a nie niczyjej wiary, która ani mi nie wadzi, ani nie pomaga Swoja drogą trochę zabawne, wszystko to piszę, chociaż nigdy na wspominany w rozmowie ateizm nie przechodziłem i ateistą nie jestem. Dla mnie dyskusja rozbiła sie o instytucje kościoła, która IMO do niczego nie jest potrzebna, w swej prawdziwej istocie nie ma nic wspólnego z wiarą, a jest jedynie finansowo-politycznym tworem, który ledwo co i z ciężkimi wciąż oporami wychodzi z kolejnego myślnika (przymiotnika) - "-zbrodnicza". Uważam też, trudno i darmo, że ludzie świadomi faktów, o których tu pisaliśmy, (oraz setek innych) wierzący prawdziwie i głęboko, z wyboru, firmując sobą ową instytucje wstępują delikatnie mówiąc, w konflikt moralny. I to naprawdę najdelikatniej mówiąc Ale jeśli im to nie przeszkadza, to ich sprawa, maja do tego prawo. Pozdrawiam * Focolare to wspólnota chrześcijańska, znajdująca się w pełni pod skrzydłami kościoła katolickiego, (ściślej, rzymskokatolickiego, czyli, Watykanu, papieża itp) charakteryzująca się specyficznym, bardzo optymistycznym podejściem do wiary - praktycznie nie zwracają uwagi na dogmaty, a to na swoich spotkaniach starają się odnajdywać w swej wierze coś nowego i budującego, jednocześnie ustalając, jak mogą ta wiarę ''praktykować'' - organizują wiele akcji charytatywnych, integracyjnych (chodzi o integracje osób niepełnosprawnych fizycznie lub umysłowo, a nie o popijawy ;-) ) i tym podobnych. Członkowie tej wspólnoty, chociaż składają śluby, żyją ''normalnie'' - pracują, zarabiają na siebie i tak dalej. Zakładają też rodziny, chociaż uniemożliwia to objęcie prowadzenia własnych grup (pozostałość celibatu) Znam osobiście kilku członków Focolare i uczestniczyłem w wielu spotkaniach jako ''sympatyk'', bo faktycznie idea sympatyczna, (na początku, słysząc o tym, wziąłem za jakąś sektę, hahaha) mimo, że kościelna. Osobiście uważam to za bardzo szlachetny (nawet jeśli czasem nieco naiwny i mający kłopoty z organizacja) pomysł, z takimi ''wyznawcami'' współpraca, czy nawet zwykła rozmowa to czysta przyjemność.
  24. W pewnym sensie tygrysa ma racje, a w pewnym piszecie ze scatem dokładnie to samo, tylko on sie uczepił nazewnictwa i specjalizacji To o czym pisał scat, zachowania homoseksualne u osób heteroseksualnych, lub na odwrót, (świadome i zgodne z wola) są w pewnym sensie obecnością ''pomiędzy'' owymi punktami, jeśli jednak komuś dużo bliżej do któregoś z nich, zapewne w którymś momencie zacznie się tego trzymać. Nie przesadzajmy jednak z ''rzadkością'' osób będących dokładnie hetereo- lub dokładnie homo-. Teoria, że 99 %ma pierwiastki bi też jest błędną, większość społeczeństwa znajduje się dokładnie w którymś z tych punktów i wątpliwości co do swojej orientacji nie wykazuje. Trzymając się porównań, znacie na pewno trzy podstawowe kolory czerwony-zielony-niebieski. kolory uzyskane z ich połączenia można przesuwać ''płynnie'', tzn więcej niebieskiego, lub więcej zielonego, gdy uzyskamy żółty, ale nie ma stopni przejściowych pomiędzy czerwonym, zielonym, lub niebieskim - po prostu są i już. W ten sposób, w miejsce kolorów można wstawić orientację heter- homo- lub bi-. "Blue isen't red" Pozdrawiam
  25. Twilight

    Samotność...

    Bethi, tulę :) Człowiek, Tobie by się przydało wyrwanie z ciągłego ukrzyżowywania się. Jak sobie radzisz z angielskim? Przesłałbym Ci coś ciekawego do przeczytania, ale po anielsku, jeśli nie czujesz się mocny odczytywać teksty literackie w oryginale, to pokombinuję z tłumaczeniem, więc pisz śmiało. Pozdrawiam
×